sobota, 10 października 2015

Rozdział 60.

Daaaawnpo notki nie było. Ale Aniołki się rozleniwiły :<
W ogóle ta notka nie mam sensu, ale ok ;)
Enjoy <3

W sobotę po południu wyszliśmy z hotelu w pełnym składzie, ubrani najzwyczajniej jak się dało i z twarzami pozakrywanymi materiałowymi maseczkami, a ci co mięli kolorowe włosy to zakryli je czapkami, jak Yun, lub w ogóle. Na spacer wybraliśmy się każdy tak jak wygląda naprawdę, bez żadnych większych magicznych wspomagaczy, jak na przykład zaklęcie iluzji.
Mieliśmy razem zwiedzać Tokio, a ja miałam być przewodnikiem.
Yun był na mnie obrażony… Bo powiedzieliśmy mu o wszystkim i wtedy zaklęcie zapomnienia przestało już na niego działać.
Rano bardzo się stresowałam, kiedy miałam wszystkim powiedzieć o tym co zrobiłam. Cieszyłam się, że miałam wsparcie tamtej trójki, która mimo wszystko zgodziła się udawać, że nic nie wiedziała o mojej tajemnicy. Ale to wszystko i tak było trudne.
Zebraliśmy się wszyscy na moją prośbę w pokoju, który zajmowałam z Yunem. Każdy rozsiadł się wygodnie na dwóch łóżkach, a ja usiadłam na krześle, ściskając w dłoni pudełeczko z pigułkami, żeby pokazać moje prawdziwe włosy.
– Pospiesz się i mów, Zu Mi – powiedział zniecierpliwiony Yun. – Im szybciej pójdziemy zwiedzać, tym szybciej wrócimy do domu!
– Tak bardzo chcesz wrócić do szkoły? – wtrąciła Kimiko.
Yun westchnął i chciał coś powiedzieć, ale wtrącił się Kang.
– Dacie mu się wysłowić, a nie ciągle się kłócicie? – warknął.
Odetchnęłam głęboko i wpatrzyłam się w swoje zaciśnięte dłonie, czując na sobie wzrok wszystkich zebranych.
– Jak wszyscy wiecie, prezes podał mediom i fanom informację o moim sekrecie dla zabawy, w której nagrodą ma być spędzenie z zespołem jednego, wybranego przez zwycięzcę dnia – rozpoczęłam wyjaśnienia. – Wy też nie wiecie co to za sekret, ale wczoraj Kang się o tym dowiedział i kazał mi się wam przyznać.
– Jak to kazał? – wtrącił się Yun. – Kang, znowu go zastraszasz?!
– Zamknij się i daj jej mówić! – warknął i wstał z miejsca, po czym poszedł w stronę drzwi i zaczął tam krążyć.
– Chodzi o to, że osoba taka jak Akai Zu Mi, nigdy nie była prawdziwa – powiedziałam i trzęsącymi się rękoma próbowałam otworzyć pudełeczko.
– Daj już spokój, nie musisz tego robić, bo on ci kazał – powiedziała Kimiko, podchodząc do mnie. Uklękła naprzeciw mnie i złapała za dłonie. – Nie musisz, ja wszystko powiem.
– K-kimiko… – powiedziałam, podnosząc na nią zaskoczona wzrok.
– Ćśśś.
– T-ty, wiedziałaś? – zdziwił się Kang, zatrzymując się i wskazując na fioletowowłosą. – Od kiedy?!
– Oczywiście, że wiedziałam – powiedziała wstając. Stanęła teraz twarzą w twarz z bratem. Atmosfera jeszcze bardziej się napięła. – Ale nikomu o tym nie powiedziałam, bo nie chciałam jej zranić.
– T-ty… – powiedział już spokojniej.
– Wiem jak się czujesz, ale okaż odrobinę empatii dla niej, co?
Kang westchnął i usiadł z powrotem na łóżku, tym razem tyłem do wszystkich.
– Weź – powiedziała do mnie Kimiko, wystawiając do mnie dłoń, na której był listek niwelujący skutki kolorowych pastylek. – Ja wszystko powiem.
Wzięłam listek w dwa palce i ścisnęłam go.
Nie musiałam udawać zaskoczenia, że Kimiko wiedziała o moim sekrecie, a ja nie wiedziałam, że ona wie, bo byłam zaskoczona, że dla mnie udaje.
– Akai Zu Mi został wykreowaną przez Choi Shin Hye, podopieczną Kangowi Magiczkę, która przez niefortunny zbieg okoliczności dostała się do waszego zespołu jako chłopak. W dzień podpisania umowy chciała zrezygnować i przyznała się do kłamstwa, ale prezes Ahn i tak ją przyjął. Dlaczego, to nie wiem, ale wiecie sami, że to dziwny człowiek.
– Chcesz powiedzieć, że Akai to dziewczyna? – wymruczał Yun.
– Pokaż im, Shin Hye. Przypomną sobie.
Położyłam listek na języku, a po chwili już czułam ciężar długich, grubych włosów na ramionach.
– M-moja słodka Shincia! – wrzasnął Yun i zerwał się na równe nogi.
Prawdopodobnie chciał mnie przytulić, ale Kang przygwoździł go do łóżka, błyskawicznie się odwracając.
– Przepraszam, że cały czas was okłamywałam – szepnęłam ze łzami w oczach. – Przepraszam was, naprawdę za wszystko przepraszam.
– Nie powinniśmy się na ciebie gniewać – zaczął po chwili milczenia Joong. – To nie twoja wina, tylko prezesa. Chciałaś się wycofać, prawda? – Pokiwałam głową, pięściami ocierając oczy. – Prezes pozwolił ci dołączyć do zespołu jako chłopak, nie mówiąc o tym nikomu, bo wiedział, że się nie zgodzimy. Fallen Angels było marzeniem Kanga, więc to do niego należy decyzja. Jeśli każe ci odejść, dobrze. Jednakże nie przed skandalem jaki wywoła odkrycie twojej tajemnicy. I to Prezes poniesie za to odpowiedzialność, bo to on cię do tego nakłonił, a w umowie, przypuszczam, nie ma nic na temat przebierania się za chłopaka.
Pociągnęłam nosem.
– Nie jesteście wściekli? – udałam zdziwienie.
– A niby o co? – zapytał Jeremy. – To prawda. Prezes to ukartował i to on powinien ponieść za to konsekwencje.
Nie mogę im powiedzieć, że przyjął mnie do zespołu bo jestem jego córką... Ale jeśli nie zrobię tego teraz to w przyszłości będzie gorzej niż teraz, jeśli by się przypadkowo dowiedzieli.
– Ja się w sumie obrażam – powiedział Yun w końcu wyrwawszy się z uścisku Kanga. – Nie chcę z tobą rozmawiać... A! I wyprowadź się do Kimiko, bo nie możemy spać w tym samym pokoju.
– A-ale...
Gdzie mam się wyprowadzić.
Kimiko jakby czytając mi w myślach wzięła moją torbę, złapała mój nadgarstek i wyprowadziła mnie z pokoju.
– K-kimiko! C-co ty robisz?
– Będziesz u mnie.
– Ale przecież wieczorem wracamy...
– Nie szkodzi, Yun ma racje. Nie powinnaś nawet przebywać z nim w jednym pokoju.
Wyrwałam swój nadgarstek z uścisku Kimiko.
– Jeśli ktoś nas zobaczy to będzie skandal – powiedziałam. – Nie mogę iść do twojego pokoju.
Zastanowiła się chwilę nad tym, pokręciła głową i wróciła do pokoju z którego przed chwilą mnie wyciągnęła.
– Jak ktoś nas we dwoje zobaczy idących do mojego pokoju to skandal będzie – powiedziała Kimiko, kiedy przekroczyłyśmy próg pokoju i odłożyła moją torbę skąd ją wzięła. – I tak dziś wracamy to może tu jeszcze zostać. I nie wywalać jej stąd, bo zamorduje!
Tak to właśnie wyglądało. A teraz szłam przed nimi w milczeniu. Nikt się nie odzywał, nikt nie chciał poruszać jakiegokolwiek tematu, żeby tylko przerwać ciszę, tak więc trwaliśmy w niej dopóki nie zaprowadziłam ich pod pierwszą świątynię jaką znałam w Tokyo.
W Tokyo jest wiele świątyń, dlatego łatwo było ich zaprowadzić do jednej z nich, wystarczyło tylko dobrze wypatrywać.
Oni nie znali zbyt dobrze zwyczajów Japończyków, więc po prostu patrzyli na mnie, kiedy podeszłam do studzienki zakrytej kratownicą wrzuciłam do niej monetę, klasnęłam dwa razy w dłonie i pochylając się wypowiedziałam trzykrotnie to samo zdanie.
Niech Fallen Angels się nie rozpada.
– Gdzie teraz idziemy? ­– zapytał Jeremy. – Bo ja bym z chęcią coś zjadł.
– Mamy niedaleko do Wieży Tokijskiej – powiedziałam wskazując na czerwono-białą budowlę, która wyłoniła się zza budynku, który właśnie mijaliśmy. – Na pewno znajdziemy tak jakąś knajpkę z jedzeniem.
Były to pierwsze słowa jakie wypowiedziano w naszym gronie od około godziny.
Gdy już zrobili sobie zdjęcia przy wieży, zaprowadziłam ich na mały targ, gdzie można było kupić przeróżne rzeczy. Na początek poszliśmy do knajpki z Ramen, żeby mogli zjeść prawdziwe ramen, a nie takie z torebki. A po obiedzie zjedliśmy dango i onigiri z nori.
Joong gotował dobrze, ale podrabianie smaku japońskich potraw nie było tak doskonałe jak potrawy przygotowane przez rodowitych Japończyków w ich rodzinnym kraju.
Mimo wydarzeń z poprzedniego dnia, miałam wrażenie, że wszyscy bawili się dobrze i zadowoleniu wrócili do hotelu. Nie pokazałam im zbyt wiele, ale myślę, że nie było tak źle, żeby jeszcze za nieudaną wycieczkę, część z nich chciała mnie zamordować z zimną krwią.
Wieczorem byliśmy już z powrotem w domu.

*

Po powrocie do domu, nie zważając na zmęczenie, które trzymało się mnie od koncertu wsiadłem w samochód i pojechałem do wytwórni, gdzie miałem nadzieję znaleźć prezesa.
Na moje wielkie szczęście i jednocześnie pech, był w wytwórni, w samym holu. Siedział na kanapie, a naprzeciw niego – to właśnie mój pech – dziennikarka z jakiegoś plotkarskiego czasopisma, a z nimi operator kamery.
Chciałem zwiać, ale niestety dziennikarka siedziała przodem do mnie, więc przerwała rozmowę z prezesem i pomachała do mnie.
– Kim Kang Kyun-ssi!
– Cholera – mruknąłem i odwróciłem się do nich, udając że wcześniej ich nie zauważyłem. – Och, proszę wybaczyć – zacząłem mówić idąc w ich stronę. – Nie zauważyłem państwa.
Na szczęście jeszcze – lub już – nie kręcili.
– Nic nie szkodzi – powiedziała dziennikarka. – Proszę z nami usiąść.
Zająłem wolny fotel, kiedy oni zajmowali postawione na przeciw siebie niewielkie kanapy.
– Mówił pan, że chłopcy są zbyt zmęczeni, żeby udzielać wywiadu.
– I nie kłamałem – powiedział prezes z uśmiechem. – Wizyta Kang Kyuna to dla mnie niespodzianka. Cóż. – Wstał. – Myślę, że ma pani już to czego potrzebowała, więc myślę że oboje możemy już wrócić do naszych rutynowych zajęć.
– Oczywiście – powiedziała kobieta i wstała.
Ja również wstałem.
– Miło mi się z panem rozmawiało. – Teraz zwróciła się do mnie. – Również było miło mi pana dziś sobaczyć, Kim Kang Kyun-ssi.
– Mnie również – powiedziałem z uśmiechem, lekko skłaniając głowę.
– Po co tu przyszedłeś? – zapytał prezes opadając na kanapę, kiedy tamci już zniknęli za drzwiami wyjściowymi.
– Chciałem porozmawiać o Shin Hye.
– Więc już wiesz?

*

Po powrocie do domu od razu udałam się do swojej sypialni. Musiałam zdjąć z siebie wszystkie czary, bo wszyscy stwierdzili – bez mojej zgody – żebym w domu była w swojej zwykłej formie.
Kimiko podejrzewała, że chłopcy sądzą iż kiedy jestem chłopakiem to tak w stu procentach... Ale ja tylko zrobiłam sobie płaską klatkę piersiową.
– No gdzie one są... Cholera.
– Coś się stało? – zapytał ktoś.
Odwróciłam się, a moją twarz smagnęły wrzosowe kosmyki włosów.
– Tak, zgubiłam pudełko z pigułkami.
– Było w torbie – powiedziała opadając na moją kanapę.
– Dobrze powiedziane – było. Ale już nie ma.
– Myślisz, że zostało w hotelu? – zapytała zwieszając głowę z kanapy i opierając nogi na ścianie ponad oparciem kanapy.
– Ty ostatnia je miałaś – zauważyłam. – Może się teleportuję i sprawdzę?
– Lepiej nie, bo wylądujesz gdzieś w Morzu Japońskim, lub co gorsze na zachodniej granicy Japonii, gdzie nie wiesz co jest i ktoś mógłby cię zobaczyć. Ci którzy używali kryształu teleportacji do teleportowania się dalej niż pozwalał na to ich kryształ, nie kończyli zbyt dobrze.
Przełknęłam ślinę.
– Masz coś słodkiego? – zapytała, wracając do pozycji siedzącej. – Bo Yun szedł wyładowany słodyczami do swojego pokoju.
– To były właśnie wszystkie moje słodycze, które kupiłam w Japonii i które miałam prędzej. Zabrał mi wszystkie, burcząc pod nosem, że odda mi je, kiedy nie będzie już obrażony. – Westchnęłam. – Zastanawia mnie skąd wiedział, gdzie chowam słodycze...
Na szczęście po chwili je znalazłam i rozgryzłam dwie pigułki, żeby wróciły mi moje włosy i figura... Biust.
Kiedy rozczesywałam swoje długie loki palcami, Kimiko wyprostowała się, z sykiem wciągając powietrze.
– Coś się stało? – zapytałam, kiedy zamarła nie poruszywszy się. Wstałam z naręczem ubrań, które miałam zamiar zanieść do pralni w piwnicy. – Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
Kiedy się nie odezwała, odłożyłam ubrania i podeszłam do niej.
– Mi Ko?
Pomachałam jej dłonią przed twarzą, bo była wpatrzona tylko w sobie znany obiekt.
Nagle poruszyła się tak szybko, że nie zdążyłam zareagować, kiedy zerwała z szyi – już widoczny po ściągnięciu przez... prezesa iluzji – kryształ z żółtym kryształem i zniknęła, zostawiając po sobie tylko migoczący tunel.
Wystraszona stałam przez chwilę wystraszona i wpatrywałam się w żółte światło powstałe po tunelu w którym zniknęła Kimiko. Obróciłam się szybko i dopadłam drzwi.
– Jest tu kto?! – wrzasnęłam waląc do drzwi pokoju Kanga. – Kang! Kim Kang Kyun?!
Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi były zamknięte. W drugiej kolejności dopadłam drzwi do sypialni Kimiko. Na szczęście były otwarte, na nieszczęście poza rozrzuconymi wszędzie ubraniami w pokoju nie było śladu wrzosowłosej.
– Kimiko! – wrzasnęłam, wbiegając do jej łazienki, ale tam też nikogo nie było. – Cholera – syknęłam i zbiegłam na dół.
Yun nie chciał mi otworzyć, a Joonga i Jeremyego nie było w ich pokojach.
– Jest tu kto?! – wrzasnęłam rozpaczliwie, zbiegając ze schodów do salonu.
– Shin! Uważaj!
W pewnym momencie, zanim jeszcze zbiegłam ze schodów, wdepnęłam w coś rozlanego na jednym ze stopni i poleciałam jak długa, ale ktoś był na tyle szybki, że złapał mnie, zanim wylądowałam na twarzy i razem się wywróciliśmy. On wylądował na tyłku, a ja na nim, zbijając sobie przy tym kolano i łokieć.
– Au – mruknęłam.
– Uważaj jak chodzisz – powiedział z rozbawieniem Jeremy.
Usiadłam rozmasowując kolano.
– Wszystko dobrze? – zapytał z troską.
– Tak, ale teraz to nie ważne... Kimiko...
– To przez nią tak wrzeszczałaś? – zapytał Joong z kuchni.
Podnieśliśmy się z podłogi z Jeremym i podeszliśmy do Joonga.
– Kimiko przez chwilę zachowywała się dziwnie... – zaczęłam opowiadać co się wydarzyło.
– Zabrała twój kryształ? – zdziwił się Jeremy. – Wiem, że lubi sobie przywłaszczać czyjeś rzeczy, ale nigdy nic tak potężnego. Dziwne...
– Nie słyszałeś co mówiłam? Była przerażona. Jakby... jakby ktoś ją mentalnie wołał – szepnęłam i zaczęłam się nad tym zastanawiać. – Mogłoby tak być, Hyu... Oppa? – zapytałam Joonga.
– Tak, ale kto by ją wołał? Musiałby to być ktoś kogo ona dobrze zna i się go obawia. Macie jakiś pomysł?
Nastąpiła chwila ciszy, w której patrzeliśmy po sobie.
– Ja nic nie wiem – mruknęłam od razu.
Przez chwilę wydawało mi się, że widzę na twarzy Jeremyego niepokój, ale szybko ten wyraz zastąpił wyraz skupienia. Mogło mi się wydawać, ale jeśli nie to nawet się nie dziwię, że się o nią niepokoi. W końcu kiedyś byli parą, a teraz są przyjaciółmi.
 – Mi też nic do głowy nie przychodzi. A ty Jeremy?
Kiedy pokręcił głową, jego niebieskie włosy ułożyły się bardziej niedbale niż prędzej.
– Mam pomysł. Jeremy zostań tu i przypilnuj piekarnika, a ja i Shin pojedziemy do kwatery i sprawdzimy gdzie odbyła się podróż ostatnim aktywnym tunelem.
– Może ja pojadę? – zapytał Jeremy szybko. – Lepiej żebyś ty pilnował jedzenia, bo mi to nie zawsze idzie.
– Racja. To idźcie już.
Skinęłam głową.
– Zaczekaj – powiedział Jeremy łapiąc mnie za łokieć.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze przez zaciśnięte zęby pod jego dotykiem, bo łokieć nadal bolał.
– Przepraszam... Uleczę cię.
Z jego dłoni wydobyło się białe światło, lekko zabarwione zielenią, a po chwili łokieć przestał boleć. To samo zrobił z kolanem.
– Przebierz się, bo na lotnisku dużo fanek widziało cię w tym stroju.
Właśnie uświadomiłam sobie, że jestem w koszulce z dużymi rozcięciami po bokach i nie mam stanika.
Pisnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.
– Jeremy, posprzątaj w końcu ten sok – powiedział Joong, kiedy omijałam zielonoszarą plamę na schodach, w którą prędzej wdepnęłam.
Przebrałam się w szorty z jasnego jeansu i białą koszulkę z nadrukiem słodkiego kociaka, a włosy związałam na karku w koński ogon.
– Gotowa – powiedziałam będąc z powrotem w salonie.
Przysiadłam na kanapie i założyłam trampki.
W ogóle się nie znałam na tych całych zabawkach teleportujących, więc nie miałam pojęcia jak sprawdzić, czy coś było źle, czy nie, ale kiedy zeszliśmy z Jeremym do pokoju z portalem w kwaterze czułam, że coś jest nie tak jak powinno.
– Nie ma Emily – powiedziałam.
– Cały system został sparaliżowany – stwierdził Jeremy. – Nic się nie dowiemy, bo nie działa. Cholera – warknął kopiąc w podest portalu. – Trzeba powiedzieć prezesowi, żeby wezwał Flarusa, żeby to naprawić. A z tego co widzę to była jakaś brudna magia i nie będzie łatwo tego naprawić.
– Flarusa? Tego który stworzył dla mnie mój kryształ?
– Dokładnie tego. Nic tu po nas, chodź – powiedział wskazując wyjście korytarza, gdzie już pomknęła stworzona przez niego kula światła.