czwartek, 23 października 2014

Rozdział 30.

Jak obiecałam, notka jest w czwartek. Nie rospisuję się dużo, bo pracuję jeszcze nad nowym opo Phantom i fanfickiem o B.A.P (tak jakby) na prośbę "narzeczonej" Banga xD
A dziś jest 18 mojej przyjaciółki!!! Najlepszego mendo, ty El Danielska!!!
Enjoy ;)


Zdążyłam się przebrać i schować rzeczy Akai dokładnie gdy czerwone nowe porsche Kanga zatrzymało się wzdłuż chodnika przed moim domem.
Słońce nie zaszło jeszcze całkowicie, ale w domu już zrobiło się ciemno.
Wzięłam szczotkę i tapirowałam nią sobie lekko włosy, żeby uzyskać efekt ‘dopiero wyszłam z łóżka’. Pościel zmiętoliłam i ułożyłam tak, jakbym właśnie wyszła z łóżka, ale po chwili zdecydowałam inaczej i z kołdrą na plecach zeszłam na dół, żeby odtworzyć drzwi, do których dobijali się Kang i Yun. Przed lustrem przy drzwiach potrenowałam zaspane spojrzenie i dopiero wtedy przekręciłam klucz.
– Shin Hye! – zwołał Kang.
– C-co? – mruknęłam i udałam ziewnięcie.
– Jak dobrze, że jesteś! – zawołał i rzucił się na mnie, tuląc do siebie.
Patrzyłam zaskoczona pond jego ramieniem na coś ponad głową stojącego tam Yuna. A na co? Nie mam zielonego pojęcia.
– A gdzie miałabym być? – wyjąkałam w końcu.
Chłopaki wpakowali się do środka. Kang już mnie puścił, a Yun przyłożył mi dłoń do czoła.
– Masz gorączkę – stwierdził.
– Nic nie mam – burknęłam idąc do salonu i szczelniej otulając się kołdrą. – Po co przyszliście? Mówiłam, że będę spała – dodała, kiedy siadałam na kanapie podkurczając nogi pod brodę.
– Kang się bał, że twoja moc wysadzi Seul – powiedział Yun.
– Moja moc jest spokojna i nic się z nią nie dzieje – powiedziałam.
– Po dwuch tygodniach powinnaś się z nią zmierzyć, a minęło już…
– Prawie dwadzieścia dni, wiem – przerwałam mu.
– Twoja choroba może być wynikiem zbliżającego się ataku mocy – powiedział.
Oboje z Yunem stali na środku salonu. Dzielił nas tylko stolik do kawy.
– Już mi lepiej, nie wymiotuję, nic mnie nie boli. Zrobiłam sobie herbaty z miodem i cytryną i spam sobie w ciepełku i już mi jest dobrze… Byłoby gdybyście nie przerwali mi snu – powiedziałam naburmuszona.
Mam nadzieję, że moja sztuka nie zostanie przerwana kiedy nie trzeba. Ona musi trwać. Jak na razie, dopóty dopóki ktoś nie odkryje mojej tajemnicy. Może to jednak nastąpić już niedługo, bo poza tymi, którym powiedziałam ja i Yung to już trzy osoby wiedzą. Kimiko, Joong i teraz Jeremy.
– Naprawdę? – zapytał zatroskany Yun.
– Przecież nie kłamię – mruknęłam. – Nie chcę was wyganiać, ale chyba nie uciekliście z klubu? – zapytałam. W końcu urodziny Yuna miały wyglądać inaczej.
– Nie, siedzieliśmy w domu, bo moi rodzice zabronili mi robić dużą imprezę.
– Szkoda – powiedziałam ze smutkiem.
– A mnie nie. Świetnie się bawimy w szóstkę w domu. Teraz robimy turniej Need for Speed i będzie finałowa runda między mną a Kimiko – powiedział ożywiony siadając na kanapie obok mnie.
Kang zaczął przeglądać gazety rozrzucone na stoliku.
– Doprawdy? Kto wygra?
– Pewnie ona. Ostatnio nigdy nie mogę jej ograć. A może skoro czujesz się już dobrze to pojechałabyś z nami, co? Kang później by cię odwiózł, albo mogłabyś spać u Mi Ko…
– Co to ma do cholery jasnej być!? – wrzasnął nagle Kang, rzucając nam pod nogi jakąś gazetę.
Na pierwszej stronie widniało moje i Yuna zdjęcie zrobione przed szpitalem w dzień w którym Kang obudził się po swoim wypadku samochodowym.
– Kurde, a schowaliśmy przed nim każdy egzemplarz z tym zdjęciem – mruknął Yun do mnie.
– Chcecie mi powiedzieć, że wyszliście wtedy ze szpitala głównym wejściem!? – znów wrzasnął. – Co z was za skończone głupki. Shi Ho ledwo udaje się odkręcić to całe zamieszanie z tym pierwszym zdjęciem, a teraz to!? Przecież oni już nie uwierzą, że ja nikogo nie mam! A jeszcze teraz… Cholera!
Podszedł błyskawicznie do okna i lekko odchylając firankę spojrzał przed dom.
– Co się stało? – zapytaliśmy równocześnie z Yunem.
– Wziąłem porsche – oznajmił, ale nie dotarło do mnie o co chodzi. – Ludzie już wiedzą, że je mam – dodał, spoglądając na nasze tępe miny. – Cofam to, ja też jestem kretynem.
– Może udawajcie, że jesteście parą? – zaproponował Yun.
– Hee!? – wrzasnęliśmy oboje z Kangiem.
Niechcący przypomniałam sobie, jak Kang nabijał się ze mnie, że niby chciał mnie pocałować. Nie podobało mi się to. Gdyby paparazzi chcieli mnie zobaczyć i nasze czułości, to co wtedy? Nie dałabym rady, a mama by mnie zabiła.
– Nie ma mowy – powiedzieliśmy równocześnie z Kangiem po dłuższej chwili ciszy.
– Wy się nawet ze sobą idealnie zgadzacie, więc czemu nie? – zapytał blondyn.
– Bo to burak.
– Bo to dziecko – powiedział Kang w tym samym momencie co ja.
Prychnęłam.
Kang warknął.
– Ja was nie rozumiem – mruknął Yun.
– Jedziemy do domu – powiedział Kang. – Rusz się.
Po chwili zniknął w korytarzu przy drzwiach.
– Nie przejmuj się nim, nie jesteś dzieckiem – powiedział Yun. – I masz rację, on jest burakiem.
– Yun, czy ty chcesz iść do domu pieszo? – zapytał Kang.
– Dziś są moje urodziny, ja wydaję rozkazy, a teraz chcę się czuć jak książę wożony czerwonym porsche.
– Ha ha, już się palę, żeby cię wozić – zironizował Kang. – Rusz się.
– Do zobaczenia! – zawołał Yun, a po chwili wyszli z domu.
Zamknęłam za nimi drzwi i pognałam na górę.
– Zadzwoń, jak tylko zaparkują przed domem – powiedziałam do Joonga, kiedy tylko odebrał ode mnie telefon.
~ Oczywiście.

*

Rozmawialiśmy wciąż o Shin Hye, kiedy telefon Joonga zadzwonił.
– Akai Zu Mi? ... Oczywiście – zakończył i rozłączył się.
– Już jadą? – zdziwiłam się.
– Tak.
– Coś chyba się musiało stać, skoro tak szybko wracają – powiedział Jeremy.
– Gorzej jak się dowiedział o tym zdjęciu z przed szpitala – zauważyłam.
– Racja.
Po piętnastu minutach, które spędziliśmy na dworze, w końcu usłyszeliśmy mruczenie silnika porsche, a po chwili jego światła padające na pogrążającą się w cieniu ulicę. Wtedy Joong wyciągnął telefon i zdzwonił.
– Już są prawie na miejscu, my jesteśmy na w ogrodzie przed domem – powiedział i się rozłączył.
Po chwili po schodach prowadzących do domu, przybiegła do nas Shin Hye.
– Czemu nie wróciłaś od razu? – zapytałam.
– Bałam się, że wróci do mnie – szepnęła. – No i rozmawiałam z mamą przez telefon.
– A wy co tak ty sterczycie? – zapytał Kang, kiedy wspięli się z Yunem z podjazdu po schodach.
– Czekamy na Yuna – powiedziałam. – Turniej się nie skończył!
Yun wyminął wszystkich i wbiegł do domu.
– I co z tą twoją? – zapytałam szturchając Kanga w bok, kiedy Akai, Joong i Jeremy również zniknęli w domu. – Coś się stało?
– Wiedziałaś o tym zdjęciu zrobionym Yunowi i Shin przed szpitalem, prawda? – zapytał ignorując moje pytanie.
– Nie wiem o czym mówisz – powiedziałam i uciekłam do domu. – Strzeżcie się, wściekły Kang idzie! – zawołałam wbiegając do salonu. Schowałam się z Jeremim, bo tylko on był niewzruszony na humor Kanga.
– Wszyscy wiedzieliście o tym zdjęciu sprzed szpitala, prawda? – zapytał Kang wchodząc z mną do salonu.
Nikt się nie odezwał.
– Ludzie ja się tylko pytam, okej?
– No wiedzieliśmy, i co? – zapytał Jeremy.
– Ciebie nie pytam – burknął Kang do niebieskowłosego.
– Tak, wiedzieliśmy – powiedział Yun.
On był naszą barierą oddzielającą nas od Kanga. My we czworo staliśmy przy kanapie, a blondyn siedział na podłodze i bawił się joystickiem.
– Po prostu matka Shin będzie wściekła jak się dowie – powiedział. – Ta kobieta nie jest silnym magiem, ale i tak jest się czego bać.
Ukradkiem spojrzałam na Akai. Była trochę zmieszana.
Chyba już wiem o czym rozmawiała z mamą, kiedy jej z nami nie było. Pewnie przez to, że udaje Akai to nie rozmawia z nią zbyt często. Musi jej być smutno z tego powodu. Ja co prawda nie znam swojej biologicznej matki, ale odczułam to kiedy matka Kanga oddała życie, żeby nas chronić te kilka miesięcy temu.
– U Shin mówiłeś co innego – zauważył Yun.
– Po prostu mogliście mi powiedzieć jak byłem w szpitalu, wtedy by się to jakoś odkręciło, ale teraz już jest za późno.
– Damy radę! – zawołałam. – Niech myślą, że… Albo nie, nie powiem tego. Yun!?
– Już włączyłem, chodź!
Wszyscy rozsiedli się na kanapie i fotelach, a my rozpoczęliśmy swój rundę finałową. Nasze starcie przebiegło tak jak zwykle. Yun i ja szliśmy łeb w łeb, chwilę później to on prowadził, nawet z dużą przewagą. Mijaliśmy mnóstwo zakrętów i samochodów, ale Yun i tak miał nade mną dużą przewagę. Na ostatniej prostej przed metą, jednak wszystko się zmieniło. Yunowi zostało dosłownie kilkanaście metrów, kiedy zboczył z drogi i wjechał w płot, ja nieświadoma z początku tego co zrobił pędziłam dalej, a kiedy się zatrzymałam byłam już z metą.
– Ty głupku! – wrzasnęłam żując joystickiem w podłogę i zrywając się przy tym na równe nogi. – Oszukiwałeś!
– Ja to bym się wściekał , gdyby to Yun wygrał – mrukną Kang.
– Zamknij się! – zawołałam strzepując rękę w jego stronę. Z moich palców posypały się sycąc białe iskry otoczone błękitną obwódką. – Yun, ty się chcesz pozbyć kilku swoich rzeczy czy mi się zdaje!? Czemu, żeś zjechał, co? Przegrałeś naumyślnie!
– Palec mi się omsknął – powiedział wzruszając ramionami.
– Najpierw Akai, teraz ja! Aż tak nie lubisz swoich słuchawek? – zapytałam zakładając ręce na piersi i spoglądając na niego z góry.
– Ale ja wygrałem uczciwie – wtrąciła Akai.
– Zamknij się.
– M-moje słuchawki? – zająkał się Yun.
– Tak – powiedziałam zadowolona. – Te które robiłeś na zamówienie na Ignis. Białe z napisem Fallen Angels. Człowieku, one mają tak dobry dźwięk i tak czysty, że… – Westchnęłam z zadowoleniem, bo za bardzo się rozmarzyłam. – Nie ważne, słuchowi są moje.
– Wiesz ile ja na nie zbierałem!? – zawołał również wstając. – Dlatego ja takich nie zamawiałam, bo mnie nie stać.
– Nie? – zdziwiła się Akai.
– Na Ignis funkcjonuje inny rodzaj pieniędzy – wytłumaczył Joong. – A Ziemskich nie można wymieniać na te Ignis. Z kolei te Ignis można wymieniać na Ziemskie. Jeden kryształ kosztuje dziesięć dolarów.
– Wow – mruknęła. – A ile to będzie won?
– Jakoś około dziesięć i pół tysiąca.
Jej oczy dosłownie zaczęły błyszczeć. Nie dziwię się. Opowiadała mi, że nigdy nie miła wielu pieniędzy i tych co miała nigdy nie starczało na nic większego.
– To co teraz robimy? – zapytałam uradowana.
– One kosztowały dwieście tysięcy kryształów – mruknął Yun opadając na kolana.
– Skoro dwieście tysięcy to razy dziesięć, to jest 2 miliony dolarów? – zapytała Akai licząc na palcach.
– Tak – powiedziałam zniecierpliwiona. – Możemy już nie gadać o pieniądzach?
– To ile to by było na nasze, Joong?
– Nie mam pojęcia. Z pewności dużo.
– Ponad dwieście milionów, to logiczne – powiedział Jeremy. – Kilka zer wystarczy dodać.
Akai dosłownie szczęka opadła.
– Ale pamiętaj, że kryształy można wymienić tylko w nagłych wypadkach, więc nawet gdybyś dostał się na tę planetę i dostał własny licznik to i tak nie pozwolono by ci wymienić pieniędzy – powiedział Kang.
– A właśnie! – zawołałam. – Ile masz?
Podbiegłam do niego i złapałam za nadgarstek lewej ręki.
– Jesteśmy na Ziemi, nie zobaczysz – powiedział święcie przekonany, ale ja potrafię to sprawdzić.
– No i co, Vanessa pokazała mi jak to tu sprawdzić.
Skierowałam strumień swojej mocy na nadgarstek Kanga i wykonałam tak nazwane przez Vanessę pchnięcie mocy. Polega ono na skumulowaniu krążącej po ciele magii na wewnętrznej stronie dłoni i wyparciu jej na licznik, który w tej chwili jest niewidzialny. Po chwili jednak udało się go zobaczyć. Na przedramieniu Kanga pokazały się błyszczące błękitne liczby. Było ich…
– Tylko trzy tysiące sześćset? – mruknęłam. – To nawet ja mam więcej.
Mruknął coś niezadowolony.
– Wiem już co możemy robić! – zawołał Yun i wyłączył grę, a po chwili wymienił j na inną. – Moje super tajne przenośne domowe karaoke! – wrzasnął Yun.
– O nie… – mruknęli wszyscy niezadowoleni.
Yun specjalnie wybierał dyscypliny, w których on jest najlepszy. Co prawda poza Jeremym to każdy z nas śpiewa, no ale karaoke Yuna polega na angielskich tekstach. A on jest w nich najlepszy, mimo że najgorzej z nas włada tym językiem i nie zawsze rozumie teksty piosenek.
– Fajnie – powiedziała Akai zaraz po nas łącząc opuszki palców.
Kang i Joong siedzieli najbliżej niego, ja klęczałam przy Kangu wciąż trzymając jego nadgarstek, którego liczby już zniknęły, a Jeremy trochę dalej. Wszyscy poza Yunem spojrzeliśmy na nową jak na debila.
Także zaczęło się od Adele, poprzez Biebera i One Direction, a skończywszy na Demi Lovato, czyli jednym słowem same gówno, z przeproszeniem.
– Zmieniam zdanie, nie podoba mi się to – burknęła Akai opadając na poduchę fotel. – Nic nie rozumiem, nie potrafię nawet tego przeczytać – dodała wskazując na telewizor, przed którym Yun śpiewał Baby Biebera.
– Gdzieś ty się wychowywał, że angielskiego nie znasz? – zapytał go Kang, siadając w drugim fotelu, kiedy ja klękałam obok Akai.
– W Japonii – powiedziała bez namysłu.
Przecież Kang wie, że Shin mieszkała w Japonii, a to może naprowadzić go na odkrycie tajemnicy Akai. Nie chcę, żeby to się tak szybko skończyło.
– No tak, w CV widziałem.
Och, nie wiedziałam, że on wie…
– Dobra ludziska, mam dość Biebera, dawaj mikrofon! – zwołałam do Yuna.
Wstałam z podłogi i wyrwałam Yunowi pilota, po chwili wybrałam odpowiedni utwór.
– Teraz cisza, bo Kimiko będzie szalała.
Gdy tylko poleciła muzyka ja zaczęłam swój śpiew razem z nią.
Był to Bohemian Rapsody wykonania Queen.
Kiedy skończyłam, dostałam brawa, gwizdy i wołanie o jeszcze.
Nie znoszę chłopaków, ale potrafią mnie słuchać, kiedy śpiewam. Szkoda, że tylko kiedy śpiewam naprawdę chcą mnie słuchać.
Z tą piosenką jestem bardzo zżyta i nie wyobrażam sobie, gdyby mi jej zabrakło. Nie wiem czemu, ale zawsze mi się on śni wraz z kobietą, która to śpiewa. Jeszcze nie doszłam co to znaczy, ale kiedyś się tego dowiem. Nie rozumiem tylko dlaczego gdy jest ta śpiewająca kobieta, jest też Merguerde, której twarz wykrzywia dziwny grymas zadowolenia.

*

Po karaoke nadszedł czas na późną kolację, bo było już około jedenastej w nocy.
– Zgłodniałem – powiedział Yun, kiedy skończyliśmy śpiewać.
– Możemy zrobić Barbeq – powiedziałem. – Myślałem o tym ostatnio i zrobiłem niedawno potrzebne zakupy.
– To ja tu wydaję rozkazy i wpadam na pomysły co możemy robić! – zawołał Yun. – Widzisz, jak dobrze, że wpadłem na ten, Joong?
Zaśmiałem się cicho, kiedy zażartował, a po chwili inny mi zawtórowali.
– No co? – zapytał wzruszając ramionami.
– Akai, Mi Ko pomożecie mi z jedzeniem? Chłopaki weźcie wynieście stoły na dach. A ty Yun, rozkazuj nam kiedy będziemy to robić – powiedziałem do niego z uśmiechem, kiedy spojrzał na mnie spode łba.
– Pomogę wam – burknął.
Kiedy Kang i Jeremy zniknęli, zacząłem wyciągać z lodówki potrzebne na grill przekąski.
– Akai, pójdziesz na dach do chłopaków? – zapytałem. – Obawiam się, że Kang zaatakuje Jeremyego jak będą sami.
– A jak się wtrącę to i mnie zaatakuje – powiedziała. – Przecież on mnie takie… takiego nie znosi. Sam widziałeś.
– Takiego? – zdziwił się Yun. – Jakiego?
– Takiego jego, no i już – mruknęła Mi Ko grzebiąc po szufladach.
– Czego szukasz? – zapytałem kładąc na blacie przy kuchence tace z warzywami i schabem na szaszłyki i drugą z kiełbaskami.
– Wykałaczek do szaszłyków.
– Szaszłyki? – zapytał Yun. – W takim razie ja idę nosić krzesła. Nie lubię dotykać surowego mięsa.
Pomachał nam i pobiegł na górę.
– Jak zwykle – mruknęła, a ja otworzyłem jej szufladę, w której prędzej schowałem wykałaczki do szaszłyków. – O, dziękuję.
– Nie ma sprawy. Mi Ko, w lodówce jest mieszanka przypraw, podasz ją? – zapytałem.
Dziewczyny zaczęły obtaczać pokrojone kawałki schabu w mieszance przypraw i nabijać je na wykałaczki, razem z papryką, cebulą, pomidorami i kurczakiem również w przyprawach. Na te ostatnie Mi Ko się uparła. Ona ma słabość do kurczaka. Także każdy szaszłyk wyglądał inaczej. Gdybym ja je robił, pewnie wyglądałyby wszystkie tak samo.
Gdy one tworzyły swoje kolorowe dzieła, ja nacinałem kiełbaski w krzyżyki. Po jakichś dwudziestu minutach wszystko już było gotowe. Stoły, krzesła i grill stały na swoich miejscach na dachu, szaszłyki, kiełbaski, przekąski oraz napoje na stołach.
Ja zająłem się smażeniem, a inni siedzieli przy stole.
Kang i reszta złączyli dwa kwadratowe stoły w jeden i zaścielili go papierowym obrusem. Wokół ustawili sześć plastikowych ogrodowych krzeseł.
– Akai Zu Mi – powiedział nagle Kang, kiedy już zsiedli do stołu, a ja pilnowałem rozpalonego już przez Magów ognia na grillu. – Opowiedz nam coś o sobie.
– Hee? – zdziwiła się. – C-co mam opowiadać?
– O! O! Ja wiem! – zawołał Yun. – Powiedz czemu poszedłeś na nasz casting?
– Eem – mruknęła.
W sumie ja też byłem tego ciekawy. Chociaż troszkę inaczej niż tamci. J chciałem wiedzieć dlaczego Shin Hye wybrała się na casting jako chłopak.
– No właśnie, dobre pytanie – powiedziała Mi Ko.
Akai zgromił ją wzrokiem, a Mi Ko się uśmiechnęła. Kang patrzył nienawistnie na Akai, za tę wyminę spojrzeń z jego siostrą. Jeremy jeszcze godzinę temu też tak na nią patrzył, teraz się uśmiechał.
– No więc… No bo…
– Wykrztuś to z siebie – mruknął zniecierpliwiony Kang. – Chyba, że jest to związane z twoją tajemnicą, którą ma ktoś odkryć.
– Zostałem do tego zmuszony! – wypaliła.
Parsknąłem cichym śmiechem, ale na szczęście tłuszcz kapicy do ognia zagłuszył to.
– Jak to zmuszony? – zdziwiła się Mi Ko.
Wszyscy byli zaskoczeni, a mi chciało się śmiać.
Ciekawe czy to zmyśliła, czy naprawdę tak było?
– N-no bo… Moja znajoma była jedną z nielicznych, która słyszała jak śpiewam. No i było to ogłoszenie o castingu i, że poszukują magów, lub upadłych aniołów, ale ona tego nie widziała, no ale była ta informacja, więc kazała mi iść na casting, no i wpakowała mnie do taksówki i już nie miałem wyboru, musiałem iść. Chciałem się wykręcić, ale inni uczestnicy wepchnęli mnie wtedy do sali, no i prezes i w ogóle ta kamera… – Z każdym słowem coraz ciszej mówił.
– Poszedłeś na casting dla dziewczyny? – zapytał Yun podekscytowany. – Jaka jest? Ładniejsza od Kimiko?
– No ej! – zawołała fioletowowłosa.
– N-nie, nie jest ładniejsza od Kimiko – powiedziała Akai. – Nie znam ładniejszej dziewczyny od Kimiko – dodała po chwili, patrząc na Mi Ko z uśmiechem.
– A właśnie, że jest! – zawołał Yun. – Moja Shin jest najśliczniejsza na świecie!
– Hee!? – wrzasnęły dziewczyny.
Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął coś przeglądać.
– No mówię wam, przecież wszyscy ją widzieliście… – zamilkł w pół gestu, kiedy podawał Akai telefon. – A nie, Jeremy jej nie widział.
– Naprawdę? – mruknął Jeremy. Co prawda nie widział jej twarzy bez iluzji, ale znając jego będzie się spierał, że ją widział. Cały Dan. Prawie idealna kopia Kanga, jednak mniej nieuprzejma.
Podał Akai swój telefon, a po chwili ten zawędrował nawet do mnie.
Na wyświetlaczy znajdowało się zdjęcie, śpiącej na blacie szkolnej ławki Shin Hye. Ręce miała złożone na biurku, a głowę Oparą bokiem w miejscu gdzie się krzyżowały. Jej twarz była spokojna i nie wyrażała żadnych emocji. Nie dość, że na żywo i w stanie przytomności była śliczna, to śpiąc była już tak powalająca, że ciężko było od niej odwrócić wzrok.
Kiedy podałem telefon Kangowi wytrzeszczył oczy na to co zobaczył, a jego policzki oblały się rumieńcem. Nawet w słabym świetle niewielu lamp na balkonie, n którym siedzieliśmy dało się to zobaczyć. Po chwili wyciągnął z kieszeni swój telefon i chyba wysłał sobie to zdjęcie.
– Czemu robisz mojej podopiecznej takie zdjęcia? – zapytał Kang Yuna.
– Bo jest taka śliczna i słodka i w ogóle się chyba zakochałem! – zawołał ściskając swój telefon.
I Kang i Akai, oboje w tym samym czasie unieśli szklanki i oboje w zakrztusili pijąc. Mi Ko siedząca najbliżej Akai uderzyła go w plecy, a Yun pomógł Kangowi.
– Coś ty powiedział? – warknął Kang.
– Daj spokój, Kim Kang Kyun – powiedziałem. – Przecież wiesz, że Yun Jae kocha wszystko co jest słodkie i śliczne.
– Właśnie! – zawołał Yun. – Hyung (starszy brat, używane wyłącznie przez chłopaków (Oppa, tylko przez dziewczyny) dop. Aut.) ma rację! Ale ją najbardziej!
– Yun, nie pogrążaj się – mruknęła Mi Ko.
Kang mierzył Akai dziwnym spojrzeniem. Zastanawiał się zapewne, dlaczego ten również się zakrztusił słysząc słowa Yuna. Mnie zastanawiało dlaczego Kang się zakrztusił. Czyżby jemu Shin też się podobała? Wiem, że wszyscy doceniamy jej urodę, ale Kang zachowuję się dość dziwnie w stosunku do niej. Chociaż to pewnie dlatego, że jest jej opiekunem i musi dbać nie tylko o bezpieczeństwo i zadowolenie jej mocy i ciała, a również duszy.
– Hej Akai, bo widzieliśmy to twoje nagranie z castingu i wiesz co, moja Shin w dzień castingu poszła na randkę z Kyu – szybko zareagowałem i zakrzywiłem czas, zatrzymując w tej chwili tylko to co się działo w naszym domu i tu na balkonie, pozostawiając tylko Yuna i siebie w pełni świadomych zatrzymania. – ona była tak samo ubrana jak ty na tym nagraniu. Hej! Hyung co ty zrobiłeś!?
– Nie porównuj Shin z Akai, przy Kangu, bo wiesz jak on go nie lubi – powiedziałem, żeby zapowiedz zdemaskowaniu Akai, przed Kangiem. Yun naprawdę był głupi, teraz muszę to przyznać, że nie potrafił połączyć tych dwuch rzeczy.
– Och, przepraszam. Masz rację Hyung.
Zaśmiał się szczerząc zęby.
– Nie pamiętam, jak siedziałem! Joong Kyung Hyung! – zawołał błagalnie, patrząc na mnie swoimi oczami zbitego pieska.
Przewróciłem oczami i podszedłem do niego, po czym ułożyłem mu ręce tak, jak je trzymał w momencie zatrzymania przeze mnie czasu, po czym wróciłem na swoje miejsce. Rozejrzałem się po twarzach zebranych. Nikt na mnie nie patrzył, więc ‘włączyłem play’ w biegu czasu.
Yun milczał.
– I…? – dopytał się po chwili Kang.
– I? – zdziwił się Yun.
– Mówiłeś coś do mnie – wtrąciła Akai.
– Eeee… Zapomniałem – powiedział śmiejąc się.
– Gotowe! – zawołałem, bo szaszłyki i kiełbaski już się usmażyły. Dobrze, że mieliśmy duży grill, na którym zmieściły się wszystkie smakołyki. Gdyby nie to, musiałbym stać przy tym całą noc.
Wszyscy wydali dźwięki zadowolenia.
– Wszyscy najedzeni? – zapytała Mi Ko po kilku minutach jedzenia i ckliwych gadek Kanga.
– Nie – mruknął Jeremy i sięgnął po szaszłyka, ale taca z nimi i kiełbaskami zniknęła. – No ej!
– Cicho, w kuchni są – powiedziała.
Jeremy i Kang mruknęli coś niezrozumiale, a po chwili ten drugi zmierzył pierwszego nienawistnym spojrzeniem. Ja się zaśmiałem, Yun patrzył na Mi Ko która właśnie wstała, a Akai kończył jeść szaszłyka. Jak na dziewczynę, to widać było, ze lubi jeść, ale nie była gruba, co to to nie.
– Teraz czas na… – Nad stole pojawił się niewielki tort z kremem z twarzą Yuna na wierzchu.
– Wow! – zwołał Yun klaszcząc w dłonie i ściskając je pod podbródkiem. – Mi Ko, kocham cię! Ty wiesz jak ja kocham bit śmietanę!
– Coś ty dziś za bardzo kochasz – powiedziała, kiedy blondyn wstał z miejsca i idąc za moimi plecami podszedł do Mi Ko.
– Mi Ko! – zawołał obejmując ją.
Zawsze mnie zastanawia dlaczego Yun tak lubi się przytulać. My w Korei nie okazujemy uczuć w taki sposób. Przynajmniej nie ja, ponieważ ja wolę pozostać wierny tradycjom.
– Sto lat! Sto lat! – zaczęła śpiewać Akai, również wstając z miejsca.
– Niech żyje, żyje nam! – dołączył się Jeremy.
– Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam – zaśpiewałem.
– A kto!? Yun Jae! – zawołaliśmy wszyscy. Nawet Kang, który się uśmiechnął i pozwolił Yunowi objąć.
Tort był pyszny. Zastanawiało mnie, czy Mi Ko sama go upiekła, czy kupiła, ale sądząc po tym jak niewiele czasu miała, wnioskuję, że zamówiła, chodź wiem, że używając magii mogłaby stworzyć zdjęcie Yuna na górze ciasta.
– Mogę zaproponować ostatni punkt programu? – zapytała Mi Ko, kiedy jeszcze jedliśmy ciasto.
Było bez świeczek, bo Yun zawsze twierdzi, że są złe. Nie mam pojęcia o co mu chodzi.
– No możesz, ale czy go wykorzystam? – zapytał.
– No nie, musisz go wcielić, bo ci nie powiem  bo się nie zgodzi nikt.
– Okey, niech będzie – powiedział blondyn. – Wcielam go.
– Więc pozbądźcie się waszych telefonów, kapci i skarpetek – powiedziała.

*

Tak jak poprosiła… rozkazała Mi Ko wszyscy wyciągnęliśmy swoje telefony i inne elektroniczne urządzenia z kieszeni i zdjęliśmy kapcie i skarpetki. Tylko po co?
– Mi Ko co ty chcesz…
Nie dokończyłem, bo z pomocą jej mocy Maga, zostałem mocno pchnięty. Moje ciało dosłownie odleciało kilka metrów, po czym…
– Cholera! – krzyknąłem, zanim woda się nade mną zamknęła.
Gdy wypłynąłem na powierzchnię basenu od razu spojrzałem w górę. Mi Ko właśnie sama stawała na brzegu balkonu i po chwili już leciała, żeby wpaść do wody zaraz obok mnie.
– Cześć Oppa! – zawołała, odgarniając mokre włosy do tyłu, gdy tylko wypłynęła.
– Mi Ko ty jędzo! – wrzasnąłem, śmiejąc się i przytuliłem ją.
Po chwili w krótkich odstępach czasu usłyszałem trzy pluśnięcia. Kiedy woda już opadła, a tamci się wynurzyli spostrzegłem, że jednego brakuje. Spojrzałem wiec do góry. Akai patrzył na nas zaskoczony, ale po chwili się uśmiechnął.
– Rusz się i skacz! – wrzasnąłem. – Bo po ciebie pójdę.
– Nie ma mowy! – odkrzyknął.
– Akai! – zawołała rytmicznie Mi Ko. – Akai, Akai!
– Akai, Akai, Akai! – zaczęliśmy wszyscy.
– Nie ma mowy!
– Bo po ciebie pójdę! – zawołała Mi Ko, kiedy my skandowaliśmy nazwisko Zu Mi. – To ja mam przemoczony stanik, nie ty!
A tej o co chodzi?
– Wybacz, ja nie noszę!
Joong i Jeremy parsknęli śmiechem.
Akai zniknął nam z pola widzenia, a po chwili widziałem jak leci już w stronę basenu. Wyskoczył z dachu, ale nie wpadł do wody, a zniknął. Po chwili wypatrzyłem go pod balkonem, zaraz przy brzegu basenu.
– Jak ty żeś to…
Teleportacja.
– Akai, no właź do basenu! – zawołała Mi Ko, płynąc do niego.
– Nie! Nie zmusisz mnie!
– Akai! – znów wrzasnęła.
Po chwili była już przy brzegu basenu, więc użyła lewitacji i wyszła z basenu, przez moment zatrzymując się nad taflą wody. Akai odskoczył i sięgnął po wąż ogrodowy, kopniakiem otwierając strumień wody.
– Nawet nie próbuj! – zawołał. – Bo oberwiesz.
– No i co? – zadrwiła Mi Ko. – I tak już jestem mokra.
Akai pisnął, kiedy Mi Ko wyrwała mu wąż z ręki i zwiększyła strumień płynącej wody na maksimum, wtedy on zaczął uciekać. Ona stanęła na brzegu basenu, robiąc krok znad wody, po czym wycelowała szlauchem w kafelki, po których biegł i wtedy Akai pośliznął się i runął w wodę, a my zaczęliśmy się śmiać. Kiedy zaczął się szamotać, pierwszy zauważyłem, że coś jest nie tak.
Użyłem mocy i szybko podpłynąłem do niego, wyławiając go z wody. Złapałem go pod pachami i wypłynąłem na powierzchnię, po czym wyrzuciłem go na brzeg. Nasz basen nie był bardzo duży, ale w miejscu, gdzie wpadł Akai są dwa metry głębokości.
Młody był dość długo w wodzie i pewnie się opił, bo kiedy wyszedłem z wody to się nie ruszył.
– Cholera! – syknąłem. – On nie oddycha!
– Co!? – wrzasnęła Mi Ko, odrzucając szlauch, po czym podbiegła  do nas. – Akai!
Odchyliła głowę Akai, a ja spróbowałem wyciągnąć wodę przez jego usta, ale nie mogłem.
– Coś blokuje – syknąłem. – Zu Mi!
W między czasie pozostali wyszli z basenu i podeszli do nas.
– Potrzeba tradycyjnego sposobu – powiedział Joong, klękając obok mnie.
Złapał Akai z brodę i czoło i zaczął się nachylać.
– Chyba nie zamierzasz go pocałować! – zawołał Yun.
– Jestem najstarszy, ludzie każda chwila się liczy! – wrzasnął.
Złapałem go za ramię, odciągając od nieruchomego ciała Akai.
– Mi Ko, ty to zrób, jesteś dziewczyną – nakazałem.
– Hee!? – wrzasnęła razem z Joongiem.
– Pewnie mi tego nie wybaczy, ale…
Kimiko nachyliła się nad Akai, tak jak przed chwilą Joong, a my w skupieniu obserwowaliśmy jak jej usta stykając się z lekko rozchylonymi ustami Akai. Wtedy chłopak otworzył szeroko oczy, a Mi Ko odskoczyła zaskoczona.
– Akai, przepraszam – mruknęła speszona, kiedy ten szybko usiadł.
Przyznaję, że kiedy dotknęła jego ust, poczułem dziwny uścisk w sercu, ale to było inne uczucie jak wtedy, gdy chodziła z Jeremym i to jego całowała.
– C-co się… – zaczął Akai. – Kimiko, ty mnie…!?
Wtedy znów padł do tyłu.
– Z-zemdlał? – zdziwiła się fioletowowłosa i klepnęła młodego po policzku.
– Tak, zabierzmy go do jego pokoju – nakazał Joong.

*

 Aż osiem stron ^_^

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 29.


Zatytułowałam posta w ten sposób, bo Shin miesza swoje życie z rolą Akai. Mam dziś lekcje w informatycznej klasie, więc notki będą teraz w czwartki ;)
Dziękuję nowym czytelnikom za komentarze i zainteresowanie się blogiem, jak i stałym bywalcom za komentowanie i zainteresowanie ^_^
Ostatnio na ask.fm przeżyłam szok, kiedy zobaczyłam to http://ask.fm/narcyz_pfft  i  http://ask.fm/Yun_tulasek zapraszam na te aski, bo niezwykle dobrze oddają moje postaci Kanga i Yuna :D.
Jeśli ktoś chciał by się ze mną skontaktować można mnie znaleźć na gg 51172265 oraz na asku http://ask.fm/ChoiShinhye ;)
Enjoy :3


– Jesteśmy! – zawołał Yun po krótkim czasie wędrówki i pchnął drzwi restauracji.
Pomieszczenie było wypełnione przyjemnym zapachem warzyw i pieczonego mięsa. Wszyscy od razu podeszliśmy do oszklonej lady, a za nią ujrzeliśmy przeróżne kolorowe warzywa w specjalnych prostokątnych srebrnych misach.
Akai i Yun od razu podbiegli do szyby i zaczęli się przyglądać dodatkom do kebabu.
– Co podać? – zapytał mężczyzna w średnim wieku stojący za ladą. Miał prostokątne okulary i siwe włosy wystające spod czepka. Jego rysy twarzy były widocznie europejskie. Wskazywały na to duże oczy mężczyzny, długa szczęka i wzrost przekraczający dwa metry.
Spojrzałem na Akai. Teraz patrzył oniemiały na mężczyznę. Pewnie pierwszy raz widział zagranicznego. Shin Hye chyba też nigdy takiego nie widziała… Chociaż nie, w jej wspomnieniach przewijała się twarz zagranicznego. Wyglądał jednak raczej jak Amerykanin. Ciekawe jakby spojrzała na tego mężczyznę? Przyprowadzę ją tutaj kiedyś.
– Sześć zwykłych porcji kebabu – powiedział Yun. – Z pomidorem, ogórkiem, cebulą, kapustą i papryczką chili – zaczął wymieniać, wskazując po kolei na misy za szybą.
– Sony! – zawołał mężczyzna do okienka za sobą. – Chodź mi przetłumacz – powiedział po angielsku, kiedy w okienku pokazała się głowa jakiejś młodej dziewczyny.
Miała blond włosy i niebieskie oczy. Jej buzia miała jeszcze dziecięce rysy, ale dziewczyna miała zapewne szesnaście-osiemnaście lat.
Jak zwykle – mruknęła niezadowolona i wyszła do mężczyzny. – Może pan powtórzyć? – zapytała patrząc na Yuna.
– Z pomidorem, ogórkiem, cebulą, kapustą i papryczką chili – powiedziałem w ich języku, zanim ktokolwiek się odezwał.
Mężczyzna i zgaduję, że jego córka patrzyli na mnie zaskoczeni.
A-a sos? – wyjąkał mężczyzna.
Rozejrzałem się po towarzyszach.
Sos czosnkowy – powiedziała Kimiko. – Już się tak nie chwal, że znasz angielski, Ogórku – burknęła już w naszym języku, kiedy tamci zaczęli realizować nasze zamówienie.
Ta dziewczyna, Sony, często na nas zerkała. Pewnie nas skądś kojarzy, ale przez nasze idiotyczne stroje nie mogła rozpoznać naszych twarzy.
Oni się bawią w jakiś Cosplay, czy coś? – usłyszałem głos mężczyzny, kiedy usiedliśmy przy jednym z wielu wolnych stolików.
Tato, w Korei jest inna kultura – powiedziała nakładając cebuli do jednej z ćwiartek bułek. –  Pewnie tamta dziewczyna ich tak ubrała. Zobacz jaka jest…
– Dziewczyna? Która? Ta blondynka?
Tato, tam jest tylko jedna dziewczyna. Koreańczycy mają taką słodką urodę – powiedziała rozmarzonym głosem.
– Czy my się tu przeprowadziliśmy, bo chcesz mieć Koreańczyka za męża?
– A czemu nie?
Po moim trupie – powiedział mężczyzna stanowczo. – Nie chcę mieć skośnookich, żółtych wnuków, którzy wyglądaliby jak dziewczyny będąc chłopcami.
– On uważa, że my wyglądamy jak dziewczyny? – zapytał Jeremy.
– Amerykanie i inni nie Azjaci odbierają męską urodę inaczej niż my – powiedział Joong.
– O czym oni mówili? – zapytał Akai.
– Że chłopaki wyglądają jak dziewczyny, a tamten gościu nie rozpoznał mnie jako dziewczyny w tym gronie – powiedziała Mi Ko. – Za to myślał, że to ty jesteś dziewczyną, Akai.
– Ja? – zdziwił się. – Teraz to ja jestem Han Yun Jae – dodał z uśmiechem.
Tamci zaczęli się śmiać, bo teraz wyszło na to, że to Yun jest babą.
Po kilku minutach dostaliśmy nasze zamówienie.
– Smacznego.
Sięgnąłem po widelec i nabiłem na niego kawałek mięsa i pomidora po czym zamoczyłem go w sosie i powoli wsadziłem do ust. Ledwo udało mi się przełknąć. Sos był wspaniały, ale mięso zabiło jego smak.
Spojrzałem na ladę, gdzie dalej na dziwnym pałąku mozolnie okręcało się mięsko, które specjalnym nożem zostało okrojone z zewnętrznej warstwy.
– Czy wy też czujecie, że z tym mięsem jest coś nie tak? – zapytałem, rozglądając się po twarzach zebranych.
Wszyscy mięli skwaszone miny.
– Szkoda, że już zapłaciliśmy – mruknął Yun.
– To ty wybrałeś ten lokal – powiedziałem zniesmaczony.
– Jak zwykle na mnie zgania – burknął.
– Nie, żebym się czepiała, ale Kang ma rację – powiedziała Mi Ko.
– Zjedzmy chociaż te warzywa, bo będzie nieuprzejmie oddać nienaruszone zamówienie – powiedział Joong.
Niechętnie zabraliśmy się za jedzenie warzyw, ale i te nie były dobre, bo przesiąkły smakiem mięsa i po prostu nie dało się tego jeść. Jedyne co było w tym dobre to papryczki chili, jedyne nie przesączone tym okropnym smakiem.
Gdy wstawaliśmy od stołu, po niedokończonym posiłku, ktoś wszedł do restauracji. Od razu wyczułem ich aurę i potrafiłem rozpoznać do kogo należy.
– Tylko nie oni – mruknąłem niezadowolony.
Do restauracji weszła w komplecie piątka Yesul Boys. Yung zatrzymał się zaskoczony patrząc wprost na mnie.
– Kim Kang Kyun? – powiedział zaskoczony.
Co za debil! Przecież to miejsce publiczne, a my się ukrywamy! Nie widzisz tych dennych przebrań, czy co? Okularki zaparowały!? Kup sobie wycieraczki, kretynie. Teraz ktoś może nas gonić, idioto!
– Kim Kang Kyun? – usłyszałem głos Sony. – Wiedziałam, że was gdzieś widziałam! – zawołała. – To Fallen Angels!
W restauracji siedziało kilka nastolatek, które zaraz zaczęły piszczeć i wskazywać nas sobie palcami, rozmawiając przyciszonymi głosami.
Już miałem podnieść rękę na okularnika, kiedy Akai zacisnął swoje dłonie na moim przedramieniu. Jego wzrok mówił ‘nie rób tego’.
Westchnąłem, ale posłuchałem młodego.
– Możemy iść do domu, Yun? – zapytałem.
– Właściwie to chciałem iść jeszcze do kina, ale nie przypominam sobie, żeby coś fajnego o tej porze grali – powiedział. – Zwiewamy! – zawołał, kiedy fanki wstały, żeby do nas podejść.
– Do widzenia! – zawołali co poniektórzy, a po chwili już szliśmy uliczkami Myungdong, żeby uniknąć tabunu fanów.
– Fallen Angels! – zawołał ktoś za nami, ale my szliśmy udając, że nie wiemy o co chodzi. Nie ukrywajmy, że było to głupie posunięcie, bo wtedy każdy kto był wystarczająco blisko zorientował się, że to my.
– Kolejny etap moich urodzin – powiedział Yun. – Zwiewamy przed fanami!
Parsknąłem śmiechem, bo nie podobało mi się to, ale mimo to zacząłem biedz razem z innymi. Na nasze szczęście zgubiliśmy fanki wybiegając z Myungdong na ulicę. Tam szybko pognaliśmy na przystanek, gdzie niestety nie było żadnego autobusu.
– Cholera, za dwadzieścia minut będzie – powiedział Jeremy patrząc na tabliczkę rozkładu jazdy autobusów, na znaku, który stał tuż przy drzewie.
Spojrzałem w górę, na płot, który odgradzał nas od majaczącej nas w oddali kościoła katolickiego. Akai też tam patrzył. Widocznie widział w tym miejscu coś niezwykłego.
Dlaczego ja w ogóle o nim rozmyślam co? To jest chore! Nie powinienem tyle myśleć o facecie, prawda!? Muszę myśleć o dziewczynach. O… Shin Hye! Nie, czemu akurat o niej!?
Rozejrzałem się dookoła, żeby odwrócić swoją uwagę od tamtej dwójki. Nikt nie zwracał na nas uwagi, a tamten tłum fanek, najwidoczniej zgubił nas, kiedy wybiegaliśmy z centrum.
Na nasze szczęście gdy jakieś dziewczyny wybiegły n chodnik, na którym czekaliśmy na transport, właśnie podjechał autobus.
– Niech pan jedzie zanim one tu dobiegną! – zawołał Yun, kiedy wszyscy wsiedliśmy.
– Dlaczego? – zapytał zaskoczony.
– To moje prześladowczynie. Uciekam im.
Kierowca się zaśmiał, ale w końcu zamknął drzwi i ruszył.

*

Gdy dojechaliśmy na przystanek niedaleko domu chłopaków, nie spieszyliśmy się, żeby dotrzeć na miejsce. Wszyscy szliśmy w ciszy. Tylko Kimiko rozmawiała ożywiona z Yunem, co będziemy robić, kiedy już będziemy w domu.
Na miejscu z zaskoczeniem odkryliśmy, że prezesa Ahn nie ma w domu.
– Pewnie nas szuka – powiedziała Kimiko śmiejąc się, po czym opadła na kanapę. – Idźcie sobie swoje kolory zmieńcie, bo już na was patrzeć nie mogę – dodała, połykając fioletową pastylkę. Jej włosy w mgnieniu oka zmieniły kolor.
Akai usiadł obok niej na kanapie, a t dała mu brązową pastylkę, podczas gdy Yun i Kang szli na górę. Nie podobało mi się to, że tak blisko niej siedział, ale Joong też usiadł na kanapie i jemu też dała… przeźroczysty listek, a nie pastylkę, jak Akai. Co tu jest grane? Pewnie jej się pomyliło. Chociaż nie, Akai nawet nie zaprzeczył, kiedy mu dawała pastylkę i połknął ją od razu.
Dlaczego Kimiko go tak lubi?
– Jeremy? – zapytała. – Coś się stało?
– Co? – zdziwiłem się. – Nie, nic.
Wspiąłem się po schodach i od razu skierowałem się na pierwsze piętro do pokoju gościnnego, który zwykle zajmuję. Tam sięgnąłem po moją niebieską pastylkę i od razu ją połknąłem. O dziwo poczułem ulgę, gdy moje włosy z brązowych na powrót zrobiły się niebieskie.
Białe rurki przebrałem na czarne dresy z krokiem w połowie ud, a czarną bluzkę z napisem KEEP CALM AND BE LIKE ZUMI na białą bokserkę.
Gdy zszedłem na dół, wszyscy już byli w salonie. Każdy się przebrał i miał już swój kolor włosów.
– Wszyscy są to zaczynamy kolejny etap mojej imprezy! – zawołał Yun, kiedy usiadłem na kanapie obok Kanga. Czerwonowłosy odsunął się ode mnie nieznacznie. Uśmiechnąłem się wtedy. – Teraz gramy w mojego nowego Need for Speed, którego dostałem od prezesa.
Akai zszedł z kanapy i usiadł na dywanie obok Yuna.
– Gramy dwójkami, i kto przegra odpada, czy pojedynczo i kto będzie miał największy wynik? – zapytał Yuna.
– Nie wiem, chyb dwójkami, a wy co tym myślicie? – zapytał nas blondyn. – A co ja się pytam, przecież dziś ja wydaję rozkazy! – zawołał uradowany. – Gramy dwójkami!
– Ale ja chcę z Akai – powiedział Kang. – Mi Ko pewnie będzie z Jeremim, a z Joongiem i z tobą nie chcę grać.
– Przed chwilą mówiłem, że to ja wydaję rozkazy – burknął Yun.
Zaczęliśmy się śmiać.
– To się chyba nie zmieni i Kang zawsze będzie wydawał rozkazy – powiedziałem.
Wtedy odwrócił się do mnie z gniewnym spojrzeniem zarezerwowanym wyłącznie dla mnie. Uśmiechnąłem się wtedy.
– Ogórek, ale Jer ma rację – powiedziała Kimiko.
– Dobra niech ci będzie Kang, Joong grasz ze mną.
Akai mruknął coś niezadowolony i wrócił na kanapę, siadając znów obok Kimiko.
– Kang, przyznaj się, że boisz się przegrać w pierwszej rundzie – powiedziała Kimiko, kiedy Yun wybierał samochód dl siebie. – Jesteś beznadziejny i dlatego chcesz grać z Akai.
– Wcale nie – naburmuszył się Kang.
– Ale ja nie jestem beznadziejny – powiedział Akai wychylając się przez Kimiko, żeby widzieć Kanga. – Mogę wręcz powiedzieć, że bardzo dobry – przyznał.
Kangowi lekko zaczęła drgać powieka.
Rundę pierwszą między Yunem a Joongiem wygrał ten pierwszy. Joong nie dawał mu forów, to było widać. Yun był po prostu za dobry, lepszy od każdego z nas. Kiedy my się potykamy, on w zasadzie nie popełnia żadnych błędów w żadnych grach.
Kolejną runda była moja i Kimiko. Tylko kiedyś dawałem jej fory, ale nie teraz, bo zrobiła się zbyt dobra w grach i tylko ona potrafi dorównać Yunowi. Oboje to takie maniaki. Zawsze gdy się tu z Kimiko sprowadzamy to oni grają jak zaczarowani, gdy tylko mają wolną chwilę. Niestety mimo iż się starłem jak tylko mogłem to i tak Kimiko wygrała nasz pojedynek. P[przyznaję, że byłem bliski wygrania, ale jakaś osobówka wyjechała mi na drogę i ostatecznie Kimiko mnie dogoniła i przegoniła.
– Jestem boska! – zawołała uradowana. – Ogórek, pokaż na co cię stać!
Wstaliśmy z dywanu ustępując miejsca Akai i Kangowi. Ten drugi wyrwał joystick Kimiko, kiedy ta podawała go Akai. W sumie to j też nie polubiłem nowego, ale oddałem mu swój joystick z uśmiechem. Nie małym zaskoczeniem był rumieniec, który pojawił się na jego policzkach.
Po chwili opadłem na kanapę w końcu obok Kimiko i chciałem jej zarzucić jej rękę na ramiona, ale ona wychylił się do przodu i moja ręka ześliznęła się po jej plecach.
Czy to możliwe, że Kimiko podoba się ten małolat Akai?
Moim zdaniem nie ma w nim nic specjalnego. Jest niższy od Kimiko i ma od niej bardziej dziewczęcą twarz, a to facet. Ma zwyczajne ciemnobrązowe włosy i tylko trochę jaśniejsze oczy. Wygląd po prostu jak dziewczyna. Jest też młodszy niż Kimiko. A gdybym ja miał wybierać z chłopaków z Fallen Angels to wybrałbym Kanga. Fakt, że są z Kimiko przybranym rodzeństwem i tak można pominąć, bo nie są tej samej krwi, ich rodzice i tak nie żyją, a świat nie wie, że są rodzeństwem. Moim zdaniem Kang by do mnie… do Kimiko pasował.
Na ekranie plazmy Kang właśnie zderzył się czołowo z jakimś samochodem, a Akai śmiejąc się tryumfalnie jechał jak szalony, radził sobie lepiej niż Yun. Tak myślę. Ale zobaczymy jak sobie nowy poradzi grając z nim.
Ostatecznie to Aki wygrał z dużą przewagą. Kang niezadowolony zaczął wstawać. Gry nigdy nie były jego mocną stroną.
– A teraz grają Mi i Zu, a kto wygra ten walczy ze mną – powiedział Yun.
– To trochę nie fair – mruknęła Kimiko, ale wstała z kanapy i przejęła joystick od Kanga. – W sumie to mm ochotę cię zmiażdżyć, Zu Mi.
– Zaraz zobaczymy – powiedział tonem, który mówił, że jest przekonany, że to właśnie on wygra.
Gra został uruchomiona. Zawodnicy wystartowali. Jechali łeb w łeb, w pewnej jednak chwili Akai zaczął zdobywać przewagę nad Kimiko. Wszyscy zaczęliśmy w napięciu obserwować przebieg ich starcia, zastanawiając się kto z nich wygra. W pewnym momencie było pewne, że będzie to Akai, ale o dziwo się rozproszył.
– Shin Hye! – wrzasnął nagle Kang zrywając się na równe nogi.
Akai podskoczył i skręcił gwałtownie, a jego samochód na ekranie wjechał w jakiś budynek. Spod maski zaczęło się dymić. Kimiko wykorzystała to i przejechawszy obok niego pognała dalej.
– Co się stało!? – zawołał Joong za Kangiem, który właśnie kierował się do schodów prowadzących do korytarza wyjściowego domu.
– Jej moc w całości powinna się uwolnić cztery dni temu. Całkowicie o tym zapomniałem! Muszę się z nią natychmiast zobaczyć.
– Kang! – wrzasnął Joong wstając.
Rzadko kiedy da się usłyszeć krzyczącego Joonga, a dziś był chyba pierwszy raz jak to usłyszałem.
– Czego? – warknął tamten.
– Moc może się uwolnić w ciągu mniej więcej dwuch tygodni – zaczął już spokojnie. – Nie znaczy to, że musi w określony dzień. Każda moc jest inna i każda robi co chce.
– Minęło już osiemnaście dni od jej urodzin – powiedział Kang. – Na dodatek jest chora. Zdarza się, że choroba jest efektem uwalniającej się mocy. Odwoziłeś ją, wiesz w jakim jest stanie i wiesz, że jest silna, a jej moc może zniszczyć cały Seul i jeszcze więcej!
– Kang, po prostu do niej zadzwoń i się dowiedz – nakazał mu Joong. – Uspokój się.
Kang wyciągnął telefon z kieszeni dresów i wybrał numer, jak się można domyślić swojej podopiecznej.
– Cholera! – warknął i wepchnął telefon do kieszeni. – Poczta.
– No, ja też do niej dzwoniłem i się poczta włączała – powiedział Yun. – Pewnie ciągle śpi.
– Nie mam wyboru, muszę do niej jechać.
– Jest już około dwudziestej pierwszej – powiedziała Kimiko. – Yun ma racje, ona pewnie śpi.
Zerknąłem na Akai. Siedział jak sparaliżowany n podłodze w dłoni ściskając joystick i patrząc nieprzytomnym wzrokiem na ekran plazmy.
– Nie mogę pozwolić jej stracić mocy! – wrzasnął Kang i wybiegł z salonu na schody.
– W takim razie ja też jadę! – zawołał Yun i zerwał się z kanapy.
Po chwili w salonie zostało nas tylko czworo.
– Akai – powiedzieli w tym samym momencie Kimiko i Joong.
On nadal siedział nieruchomo. Tamta dwójka spojrzała na siebie zaskoczona.
– To ty wiesz!? – wrzasnęła Kimiko.
– Prosiłem, żeby nikomu nie mówiła, wybacz – powiedział Joong.
– Chwileczkę – zacząłem – czegoś tu nie rozu…
Wtedy właśnie zrozumiałem, kiedy Akai wstał i sięgnął do Kimiko po coś. Wtedy podała mu jeden z listków, które wracają naturalny wygląd włosów, po zastosowaniu pastylek.
– Nie tutaj – mruknęła Kimiko, zerkając na mnie ukradkiem.
– Daj już spokój, chyba rozumiem – powiedziałem i podszedłem do Akai. – Możesz mnie walnąć po tym co zaraz zrobię – dodałem po chwili i dotknąłem jego klatki piersiowej, dokładnie po lewej.
Pisnął zaskoczony i odskoczył jak oparzony.
Zamiast gładkiej płaskiej męskiej klatki piersiowej wyczułem niewielką wypukłość, zakrytą jakimś nieprzyjemnym w dotyku materiałem, wyczuwalnym nawet przez grób szeroką koszulkę.
Gdy cofnąłem dłoń oberwałem podwójnie. Najpierw od Kimiko z otwartej dłoni w policzek, a chwilę później od Joonga z pięści wprost w brzuch. Nie broniłem się, bo zasłużyłem na to. Opadłem na kolana trzymając się za brzuch. Cios Joonga był nieprzewidywalnie silny.
– Akai to ta podopieczna Kanga, tak? – zapytałem. – Ta Shin Hye.
– Wybacz im – mruknął Akai kucając przede mną.
Wtedy położył na języku przeźroczysty listek odtrutki. Jego włosy wydłużyły się i opadły na twarz. No i Zu Mi zmienił się w Shin Hye. Zgarnęła włosy do tyłu i uśmiechnęła się do mnie słabo.
– Jakie wybacz!? – wrzasnęła Kimiko. – Zasłużył.
– Racja, zasłużyłem – przyznałem. – Wiesz, jako chłopak mi się nie podobasz, ale jako dziewczyna o dziwo tak – dodałem po chwili z uśmiechem.
A ja myślałem, że jest gejem, jak się zarumienił, kiedy dawałem mu joystick.
– Trochę zlatuje to Yaoi – powiedziała, pomagając mi się podnieść. Brzuch wciąż mnie bolał.
– Słucham? – zdziwiłem się. To chyba po japońsku, co?
– Bo tak jest – powiedziała Kimiko ze śmiechem. – Ale te drugie też lubi.
– Och – mruknęła zaskoczona Shin Hye.
– No dobra zmykaj już, bo oni pewnie już są w połowie drogi.
Wtedy dziewczyn złapała za coś n szyi, czego nie mogłem dostrzec, a po chwili już jej nie było. Po prostu zniknęła.
– A więc ten żółty kamyk na jego szyi to żółty kryształ Flarusa? – zapytałem.
– Tak – powiedziała Kimiko. – Teraz go nie widzieliśmy, bo był nakryty iluzją.
– Tak jak ten bandaż na jej biuście? – zapytałem.
– Jeszcze jedna uwag o tym, a wyrwę ci tętnicę – warknęła, a w jej głosie wychwyciłem warknięcie wilka. Nie chciałbym się spotkać znów z jej zębami, kiedy jest zwierzęciem.
– Musisz obiecać, że nikomu nie powiesz, Jeremy – powiedział Joong. – To dla Shin bardzo ważne, żeby Kang się nie dowiedział od kogoś. Ma do tego dojść sam. Yun też.
– To o to chodziło z tą tajemnicą Akai? – zapytałem. – Kto odkryje, że jest dziewczyną ten spędzi z Fallen Angels jeden dzień?
Oboje pokiwali głowami.
– Tylko Ahn mógł wpaść na coś tak głupiego – podsumowałem. – Przecież to będzie skandal jak nic.
– Nikt z nas nie może kwestionować decyzji prezesa.
– Ile osób o tym wie? – zapytałem.
– Shin mówiła, że prezes, menager i ja – wyliczyła Kimiko. – Teraz wiem, że też Joong no i ty.
– Jej koledzy ze szkoły, ci Yesul Boys i rodzice – dodał Joong.
– Ona ma tylko mamę – zauważyła Kimiko.
– To kto był z nią na podpisaniu kontraktu, przecież była z ojcem.
– Naprawdę!?
Shin Hye to zdecydowanie intrygująca osoba.

*
Podoba się?