czwartek, 23 października 2014

Rozdział 30.

Jak obiecałam, notka jest w czwartek. Nie rospisuję się dużo, bo pracuję jeszcze nad nowym opo Phantom i fanfickiem o B.A.P (tak jakby) na prośbę "narzeczonej" Banga xD
A dziś jest 18 mojej przyjaciółki!!! Najlepszego mendo, ty El Danielska!!!
Enjoy ;)


Zdążyłam się przebrać i schować rzeczy Akai dokładnie gdy czerwone nowe porsche Kanga zatrzymało się wzdłuż chodnika przed moim domem.
Słońce nie zaszło jeszcze całkowicie, ale w domu już zrobiło się ciemno.
Wzięłam szczotkę i tapirowałam nią sobie lekko włosy, żeby uzyskać efekt ‘dopiero wyszłam z łóżka’. Pościel zmiętoliłam i ułożyłam tak, jakbym właśnie wyszła z łóżka, ale po chwili zdecydowałam inaczej i z kołdrą na plecach zeszłam na dół, żeby odtworzyć drzwi, do których dobijali się Kang i Yun. Przed lustrem przy drzwiach potrenowałam zaspane spojrzenie i dopiero wtedy przekręciłam klucz.
– Shin Hye! – zwołał Kang.
– C-co? – mruknęłam i udałam ziewnięcie.
– Jak dobrze, że jesteś! – zawołał i rzucił się na mnie, tuląc do siebie.
Patrzyłam zaskoczona pond jego ramieniem na coś ponad głową stojącego tam Yuna. A na co? Nie mam zielonego pojęcia.
– A gdzie miałabym być? – wyjąkałam w końcu.
Chłopaki wpakowali się do środka. Kang już mnie puścił, a Yun przyłożył mi dłoń do czoła.
– Masz gorączkę – stwierdził.
– Nic nie mam – burknęłam idąc do salonu i szczelniej otulając się kołdrą. – Po co przyszliście? Mówiłam, że będę spała – dodała, kiedy siadałam na kanapie podkurczając nogi pod brodę.
– Kang się bał, że twoja moc wysadzi Seul – powiedział Yun.
– Moja moc jest spokojna i nic się z nią nie dzieje – powiedziałam.
– Po dwuch tygodniach powinnaś się z nią zmierzyć, a minęło już…
– Prawie dwadzieścia dni, wiem – przerwałam mu.
– Twoja choroba może być wynikiem zbliżającego się ataku mocy – powiedział.
Oboje z Yunem stali na środku salonu. Dzielił nas tylko stolik do kawy.
– Już mi lepiej, nie wymiotuję, nic mnie nie boli. Zrobiłam sobie herbaty z miodem i cytryną i spam sobie w ciepełku i już mi jest dobrze… Byłoby gdybyście nie przerwali mi snu – powiedziałam naburmuszona.
Mam nadzieję, że moja sztuka nie zostanie przerwana kiedy nie trzeba. Ona musi trwać. Jak na razie, dopóty dopóki ktoś nie odkryje mojej tajemnicy. Może to jednak nastąpić już niedługo, bo poza tymi, którym powiedziałam ja i Yung to już trzy osoby wiedzą. Kimiko, Joong i teraz Jeremy.
– Naprawdę? – zapytał zatroskany Yun.
– Przecież nie kłamię – mruknęłam. – Nie chcę was wyganiać, ale chyba nie uciekliście z klubu? – zapytałam. W końcu urodziny Yuna miały wyglądać inaczej.
– Nie, siedzieliśmy w domu, bo moi rodzice zabronili mi robić dużą imprezę.
– Szkoda – powiedziałam ze smutkiem.
– A mnie nie. Świetnie się bawimy w szóstkę w domu. Teraz robimy turniej Need for Speed i będzie finałowa runda między mną a Kimiko – powiedział ożywiony siadając na kanapie obok mnie.
Kang zaczął przeglądać gazety rozrzucone na stoliku.
– Doprawdy? Kto wygra?
– Pewnie ona. Ostatnio nigdy nie mogę jej ograć. A może skoro czujesz się już dobrze to pojechałabyś z nami, co? Kang później by cię odwiózł, albo mogłabyś spać u Mi Ko…
– Co to ma do cholery jasnej być!? – wrzasnął nagle Kang, rzucając nam pod nogi jakąś gazetę.
Na pierwszej stronie widniało moje i Yuna zdjęcie zrobione przed szpitalem w dzień w którym Kang obudził się po swoim wypadku samochodowym.
– Kurde, a schowaliśmy przed nim każdy egzemplarz z tym zdjęciem – mruknął Yun do mnie.
– Chcecie mi powiedzieć, że wyszliście wtedy ze szpitala głównym wejściem!? – znów wrzasnął. – Co z was za skończone głupki. Shi Ho ledwo udaje się odkręcić to całe zamieszanie z tym pierwszym zdjęciem, a teraz to!? Przecież oni już nie uwierzą, że ja nikogo nie mam! A jeszcze teraz… Cholera!
Podszedł błyskawicznie do okna i lekko odchylając firankę spojrzał przed dom.
– Co się stało? – zapytaliśmy równocześnie z Yunem.
– Wziąłem porsche – oznajmił, ale nie dotarło do mnie o co chodzi. – Ludzie już wiedzą, że je mam – dodał, spoglądając na nasze tępe miny. – Cofam to, ja też jestem kretynem.
– Może udawajcie, że jesteście parą? – zaproponował Yun.
– Hee!? – wrzasnęliśmy oboje z Kangiem.
Niechcący przypomniałam sobie, jak Kang nabijał się ze mnie, że niby chciał mnie pocałować. Nie podobało mi się to. Gdyby paparazzi chcieli mnie zobaczyć i nasze czułości, to co wtedy? Nie dałabym rady, a mama by mnie zabiła.
– Nie ma mowy – powiedzieliśmy równocześnie z Kangiem po dłuższej chwili ciszy.
– Wy się nawet ze sobą idealnie zgadzacie, więc czemu nie? – zapytał blondyn.
– Bo to burak.
– Bo to dziecko – powiedział Kang w tym samym momencie co ja.
Prychnęłam.
Kang warknął.
– Ja was nie rozumiem – mruknął Yun.
– Jedziemy do domu – powiedział Kang. – Rusz się.
Po chwili zniknął w korytarzu przy drzwiach.
– Nie przejmuj się nim, nie jesteś dzieckiem – powiedział Yun. – I masz rację, on jest burakiem.
– Yun, czy ty chcesz iść do domu pieszo? – zapytał Kang.
– Dziś są moje urodziny, ja wydaję rozkazy, a teraz chcę się czuć jak książę wożony czerwonym porsche.
– Ha ha, już się palę, żeby cię wozić – zironizował Kang. – Rusz się.
– Do zobaczenia! – zawołał Yun, a po chwili wyszli z domu.
Zamknęłam za nimi drzwi i pognałam na górę.
– Zadzwoń, jak tylko zaparkują przed domem – powiedziałam do Joonga, kiedy tylko odebrał ode mnie telefon.
~ Oczywiście.

*

Rozmawialiśmy wciąż o Shin Hye, kiedy telefon Joonga zadzwonił.
– Akai Zu Mi? ... Oczywiście – zakończył i rozłączył się.
– Już jadą? – zdziwiłam się.
– Tak.
– Coś chyba się musiało stać, skoro tak szybko wracają – powiedział Jeremy.
– Gorzej jak się dowiedział o tym zdjęciu z przed szpitala – zauważyłam.
– Racja.
Po piętnastu minutach, które spędziliśmy na dworze, w końcu usłyszeliśmy mruczenie silnika porsche, a po chwili jego światła padające na pogrążającą się w cieniu ulicę. Wtedy Joong wyciągnął telefon i zdzwonił.
– Już są prawie na miejscu, my jesteśmy na w ogrodzie przed domem – powiedział i się rozłączył.
Po chwili po schodach prowadzących do domu, przybiegła do nas Shin Hye.
– Czemu nie wróciłaś od razu? – zapytałam.
– Bałam się, że wróci do mnie – szepnęła. – No i rozmawiałam z mamą przez telefon.
– A wy co tak ty sterczycie? – zapytał Kang, kiedy wspięli się z Yunem z podjazdu po schodach.
– Czekamy na Yuna – powiedziałam. – Turniej się nie skończył!
Yun wyminął wszystkich i wbiegł do domu.
– I co z tą twoją? – zapytałam szturchając Kanga w bok, kiedy Akai, Joong i Jeremy również zniknęli w domu. – Coś się stało?
– Wiedziałaś o tym zdjęciu zrobionym Yunowi i Shin przed szpitalem, prawda? – zapytał ignorując moje pytanie.
– Nie wiem o czym mówisz – powiedziałam i uciekłam do domu. – Strzeżcie się, wściekły Kang idzie! – zawołałam wbiegając do salonu. Schowałam się z Jeremim, bo tylko on był niewzruszony na humor Kanga.
– Wszyscy wiedzieliście o tym zdjęciu sprzed szpitala, prawda? – zapytał Kang wchodząc z mną do salonu.
Nikt się nie odezwał.
– Ludzie ja się tylko pytam, okej?
– No wiedzieliśmy, i co? – zapytał Jeremy.
– Ciebie nie pytam – burknął Kang do niebieskowłosego.
– Tak, wiedzieliśmy – powiedział Yun.
On był naszą barierą oddzielającą nas od Kanga. My we czworo staliśmy przy kanapie, a blondyn siedział na podłodze i bawił się joystickiem.
– Po prostu matka Shin będzie wściekła jak się dowie – powiedział. – Ta kobieta nie jest silnym magiem, ale i tak jest się czego bać.
Ukradkiem spojrzałam na Akai. Była trochę zmieszana.
Chyba już wiem o czym rozmawiała z mamą, kiedy jej z nami nie było. Pewnie przez to, że udaje Akai to nie rozmawia z nią zbyt często. Musi jej być smutno z tego powodu. Ja co prawda nie znam swojej biologicznej matki, ale odczułam to kiedy matka Kanga oddała życie, żeby nas chronić te kilka miesięcy temu.
– U Shin mówiłeś co innego – zauważył Yun.
– Po prostu mogliście mi powiedzieć jak byłem w szpitalu, wtedy by się to jakoś odkręciło, ale teraz już jest za późno.
– Damy radę! – zawołałam. – Niech myślą, że… Albo nie, nie powiem tego. Yun!?
– Już włączyłem, chodź!
Wszyscy rozsiedli się na kanapie i fotelach, a my rozpoczęliśmy swój rundę finałową. Nasze starcie przebiegło tak jak zwykle. Yun i ja szliśmy łeb w łeb, chwilę później to on prowadził, nawet z dużą przewagą. Mijaliśmy mnóstwo zakrętów i samochodów, ale Yun i tak miał nade mną dużą przewagę. Na ostatniej prostej przed metą, jednak wszystko się zmieniło. Yunowi zostało dosłownie kilkanaście metrów, kiedy zboczył z drogi i wjechał w płot, ja nieświadoma z początku tego co zrobił pędziłam dalej, a kiedy się zatrzymałam byłam już z metą.
– Ty głupku! – wrzasnęłam żując joystickiem w podłogę i zrywając się przy tym na równe nogi. – Oszukiwałeś!
– Ja to bym się wściekał , gdyby to Yun wygrał – mrukną Kang.
– Zamknij się! – zawołałam strzepując rękę w jego stronę. Z moich palców posypały się sycąc białe iskry otoczone błękitną obwódką. – Yun, ty się chcesz pozbyć kilku swoich rzeczy czy mi się zdaje!? Czemu, żeś zjechał, co? Przegrałeś naumyślnie!
– Palec mi się omsknął – powiedział wzruszając ramionami.
– Najpierw Akai, teraz ja! Aż tak nie lubisz swoich słuchawek? – zapytałam zakładając ręce na piersi i spoglądając na niego z góry.
– Ale ja wygrałem uczciwie – wtrąciła Akai.
– Zamknij się.
– M-moje słuchawki? – zająkał się Yun.
– Tak – powiedziałam zadowolona. – Te które robiłeś na zamówienie na Ignis. Białe z napisem Fallen Angels. Człowieku, one mają tak dobry dźwięk i tak czysty, że… – Westchnęłam z zadowoleniem, bo za bardzo się rozmarzyłam. – Nie ważne, słuchowi są moje.
– Wiesz ile ja na nie zbierałem!? – zawołał również wstając. – Dlatego ja takich nie zamawiałam, bo mnie nie stać.
– Nie? – zdziwiła się Akai.
– Na Ignis funkcjonuje inny rodzaj pieniędzy – wytłumaczył Joong. – A Ziemskich nie można wymieniać na te Ignis. Z kolei te Ignis można wymieniać na Ziemskie. Jeden kryształ kosztuje dziesięć dolarów.
– Wow – mruknęła. – A ile to będzie won?
– Jakoś około dziesięć i pół tysiąca.
Jej oczy dosłownie zaczęły błyszczeć. Nie dziwię się. Opowiadała mi, że nigdy nie miła wielu pieniędzy i tych co miała nigdy nie starczało na nic większego.
– To co teraz robimy? – zapytałam uradowana.
– One kosztowały dwieście tysięcy kryształów – mruknął Yun opadając na kolana.
– Skoro dwieście tysięcy to razy dziesięć, to jest 2 miliony dolarów? – zapytała Akai licząc na palcach.
– Tak – powiedziałam zniecierpliwiona. – Możemy już nie gadać o pieniądzach?
– To ile to by było na nasze, Joong?
– Nie mam pojęcia. Z pewności dużo.
– Ponad dwieście milionów, to logiczne – powiedział Jeremy. – Kilka zer wystarczy dodać.
Akai dosłownie szczęka opadła.
– Ale pamiętaj, że kryształy można wymienić tylko w nagłych wypadkach, więc nawet gdybyś dostał się na tę planetę i dostał własny licznik to i tak nie pozwolono by ci wymienić pieniędzy – powiedział Kang.
– A właśnie! – zawołałam. – Ile masz?
Podbiegłam do niego i złapałam za nadgarstek lewej ręki.
– Jesteśmy na Ziemi, nie zobaczysz – powiedział święcie przekonany, ale ja potrafię to sprawdzić.
– No i co, Vanessa pokazała mi jak to tu sprawdzić.
Skierowałam strumień swojej mocy na nadgarstek Kanga i wykonałam tak nazwane przez Vanessę pchnięcie mocy. Polega ono na skumulowaniu krążącej po ciele magii na wewnętrznej stronie dłoni i wyparciu jej na licznik, który w tej chwili jest niewidzialny. Po chwili jednak udało się go zobaczyć. Na przedramieniu Kanga pokazały się błyszczące błękitne liczby. Było ich…
– Tylko trzy tysiące sześćset? – mruknęłam. – To nawet ja mam więcej.
Mruknął coś niezadowolony.
– Wiem już co możemy robić! – zawołał Yun i wyłączył grę, a po chwili wymienił j na inną. – Moje super tajne przenośne domowe karaoke! – wrzasnął Yun.
– O nie… – mruknęli wszyscy niezadowoleni.
Yun specjalnie wybierał dyscypliny, w których on jest najlepszy. Co prawda poza Jeremym to każdy z nas śpiewa, no ale karaoke Yuna polega na angielskich tekstach. A on jest w nich najlepszy, mimo że najgorzej z nas włada tym językiem i nie zawsze rozumie teksty piosenek.
– Fajnie – powiedziała Akai zaraz po nas łącząc opuszki palców.
Kang i Joong siedzieli najbliżej niego, ja klęczałam przy Kangu wciąż trzymając jego nadgarstek, którego liczby już zniknęły, a Jeremy trochę dalej. Wszyscy poza Yunem spojrzeliśmy na nową jak na debila.
Także zaczęło się od Adele, poprzez Biebera i One Direction, a skończywszy na Demi Lovato, czyli jednym słowem same gówno, z przeproszeniem.
– Zmieniam zdanie, nie podoba mi się to – burknęła Akai opadając na poduchę fotel. – Nic nie rozumiem, nie potrafię nawet tego przeczytać – dodała wskazując na telewizor, przed którym Yun śpiewał Baby Biebera.
– Gdzieś ty się wychowywał, że angielskiego nie znasz? – zapytał go Kang, siadając w drugim fotelu, kiedy ja klękałam obok Akai.
– W Japonii – powiedziała bez namysłu.
Przecież Kang wie, że Shin mieszkała w Japonii, a to może naprowadzić go na odkrycie tajemnicy Akai. Nie chcę, żeby to się tak szybko skończyło.
– No tak, w CV widziałem.
Och, nie wiedziałam, że on wie…
– Dobra ludziska, mam dość Biebera, dawaj mikrofon! – zwołałam do Yuna.
Wstałam z podłogi i wyrwałam Yunowi pilota, po chwili wybrałam odpowiedni utwór.
– Teraz cisza, bo Kimiko będzie szalała.
Gdy tylko poleciła muzyka ja zaczęłam swój śpiew razem z nią.
Był to Bohemian Rapsody wykonania Queen.
Kiedy skończyłam, dostałam brawa, gwizdy i wołanie o jeszcze.
Nie znoszę chłopaków, ale potrafią mnie słuchać, kiedy śpiewam. Szkoda, że tylko kiedy śpiewam naprawdę chcą mnie słuchać.
Z tą piosenką jestem bardzo zżyta i nie wyobrażam sobie, gdyby mi jej zabrakło. Nie wiem czemu, ale zawsze mi się on śni wraz z kobietą, która to śpiewa. Jeszcze nie doszłam co to znaczy, ale kiedyś się tego dowiem. Nie rozumiem tylko dlaczego gdy jest ta śpiewająca kobieta, jest też Merguerde, której twarz wykrzywia dziwny grymas zadowolenia.

*

Po karaoke nadszedł czas na późną kolację, bo było już około jedenastej w nocy.
– Zgłodniałem – powiedział Yun, kiedy skończyliśmy śpiewać.
– Możemy zrobić Barbeq – powiedziałem. – Myślałem o tym ostatnio i zrobiłem niedawno potrzebne zakupy.
– To ja tu wydaję rozkazy i wpadam na pomysły co możemy robić! – zawołał Yun. – Widzisz, jak dobrze, że wpadłem na ten, Joong?
Zaśmiałem się cicho, kiedy zażartował, a po chwili inny mi zawtórowali.
– No co? – zapytał wzruszając ramionami.
– Akai, Mi Ko pomożecie mi z jedzeniem? Chłopaki weźcie wynieście stoły na dach. A ty Yun, rozkazuj nam kiedy będziemy to robić – powiedziałem do niego z uśmiechem, kiedy spojrzał na mnie spode łba.
– Pomogę wam – burknął.
Kiedy Kang i Jeremy zniknęli, zacząłem wyciągać z lodówki potrzebne na grill przekąski.
– Akai, pójdziesz na dach do chłopaków? – zapytałem. – Obawiam się, że Kang zaatakuje Jeremyego jak będą sami.
– A jak się wtrącę to i mnie zaatakuje – powiedziała. – Przecież on mnie takie… takiego nie znosi. Sam widziałeś.
– Takiego? – zdziwił się Yun. – Jakiego?
– Takiego jego, no i już – mruknęła Mi Ko grzebiąc po szufladach.
– Czego szukasz? – zapytałem kładąc na blacie przy kuchence tace z warzywami i schabem na szaszłyki i drugą z kiełbaskami.
– Wykałaczek do szaszłyków.
– Szaszłyki? – zapytał Yun. – W takim razie ja idę nosić krzesła. Nie lubię dotykać surowego mięsa.
Pomachał nam i pobiegł na górę.
– Jak zwykle – mruknęła, a ja otworzyłem jej szufladę, w której prędzej schowałem wykałaczki do szaszłyków. – O, dziękuję.
– Nie ma sprawy. Mi Ko, w lodówce jest mieszanka przypraw, podasz ją? – zapytałem.
Dziewczyny zaczęły obtaczać pokrojone kawałki schabu w mieszance przypraw i nabijać je na wykałaczki, razem z papryką, cebulą, pomidorami i kurczakiem również w przyprawach. Na te ostatnie Mi Ko się uparła. Ona ma słabość do kurczaka. Także każdy szaszłyk wyglądał inaczej. Gdybym ja je robił, pewnie wyglądałyby wszystkie tak samo.
Gdy one tworzyły swoje kolorowe dzieła, ja nacinałem kiełbaski w krzyżyki. Po jakichś dwudziestu minutach wszystko już było gotowe. Stoły, krzesła i grill stały na swoich miejscach na dachu, szaszłyki, kiełbaski, przekąski oraz napoje na stołach.
Ja zająłem się smażeniem, a inni siedzieli przy stole.
Kang i reszta złączyli dwa kwadratowe stoły w jeden i zaścielili go papierowym obrusem. Wokół ustawili sześć plastikowych ogrodowych krzeseł.
– Akai Zu Mi – powiedział nagle Kang, kiedy już zsiedli do stołu, a ja pilnowałem rozpalonego już przez Magów ognia na grillu. – Opowiedz nam coś o sobie.
– Hee? – zdziwiła się. – C-co mam opowiadać?
– O! O! Ja wiem! – zawołał Yun. – Powiedz czemu poszedłeś na nasz casting?
– Eem – mruknęła.
W sumie ja też byłem tego ciekawy. Chociaż troszkę inaczej niż tamci. J chciałem wiedzieć dlaczego Shin Hye wybrała się na casting jako chłopak.
– No właśnie, dobre pytanie – powiedziała Mi Ko.
Akai zgromił ją wzrokiem, a Mi Ko się uśmiechnęła. Kang patrzył nienawistnie na Akai, za tę wyminę spojrzeń z jego siostrą. Jeremy jeszcze godzinę temu też tak na nią patrzył, teraz się uśmiechał.
– No więc… No bo…
– Wykrztuś to z siebie – mruknął zniecierpliwiony Kang. – Chyba, że jest to związane z twoją tajemnicą, którą ma ktoś odkryć.
– Zostałem do tego zmuszony! – wypaliła.
Parsknąłem cichym śmiechem, ale na szczęście tłuszcz kapicy do ognia zagłuszył to.
– Jak to zmuszony? – zdziwiła się Mi Ko.
Wszyscy byli zaskoczeni, a mi chciało się śmiać.
Ciekawe czy to zmyśliła, czy naprawdę tak było?
– N-no bo… Moja znajoma była jedną z nielicznych, która słyszała jak śpiewam. No i było to ogłoszenie o castingu i, że poszukują magów, lub upadłych aniołów, ale ona tego nie widziała, no ale była ta informacja, więc kazała mi iść na casting, no i wpakowała mnie do taksówki i już nie miałem wyboru, musiałem iść. Chciałem się wykręcić, ale inni uczestnicy wepchnęli mnie wtedy do sali, no i prezes i w ogóle ta kamera… – Z każdym słowem coraz ciszej mówił.
– Poszedłeś na casting dla dziewczyny? – zapytał Yun podekscytowany. – Jaka jest? Ładniejsza od Kimiko?
– No ej! – zawołała fioletowowłosa.
– N-nie, nie jest ładniejsza od Kimiko – powiedziała Akai. – Nie znam ładniejszej dziewczyny od Kimiko – dodała po chwili, patrząc na Mi Ko z uśmiechem.
– A właśnie, że jest! – zawołał Yun. – Moja Shin jest najśliczniejsza na świecie!
– Hee!? – wrzasnęły dziewczyny.
Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął coś przeglądać.
– No mówię wam, przecież wszyscy ją widzieliście… – zamilkł w pół gestu, kiedy podawał Akai telefon. – A nie, Jeremy jej nie widział.
– Naprawdę? – mruknął Jeremy. Co prawda nie widział jej twarzy bez iluzji, ale znając jego będzie się spierał, że ją widział. Cały Dan. Prawie idealna kopia Kanga, jednak mniej nieuprzejma.
Podał Akai swój telefon, a po chwili ten zawędrował nawet do mnie.
Na wyświetlaczy znajdowało się zdjęcie, śpiącej na blacie szkolnej ławki Shin Hye. Ręce miała złożone na biurku, a głowę Oparą bokiem w miejscu gdzie się krzyżowały. Jej twarz była spokojna i nie wyrażała żadnych emocji. Nie dość, że na żywo i w stanie przytomności była śliczna, to śpiąc była już tak powalająca, że ciężko było od niej odwrócić wzrok.
Kiedy podałem telefon Kangowi wytrzeszczył oczy na to co zobaczył, a jego policzki oblały się rumieńcem. Nawet w słabym świetle niewielu lamp na balkonie, n którym siedzieliśmy dało się to zobaczyć. Po chwili wyciągnął z kieszeni swój telefon i chyba wysłał sobie to zdjęcie.
– Czemu robisz mojej podopiecznej takie zdjęcia? – zapytał Kang Yuna.
– Bo jest taka śliczna i słodka i w ogóle się chyba zakochałem! – zawołał ściskając swój telefon.
I Kang i Akai, oboje w tym samym czasie unieśli szklanki i oboje w zakrztusili pijąc. Mi Ko siedząca najbliżej Akai uderzyła go w plecy, a Yun pomógł Kangowi.
– Coś ty powiedział? – warknął Kang.
– Daj spokój, Kim Kang Kyun – powiedziałem. – Przecież wiesz, że Yun Jae kocha wszystko co jest słodkie i śliczne.
– Właśnie! – zawołał Yun. – Hyung (starszy brat, używane wyłącznie przez chłopaków (Oppa, tylko przez dziewczyny) dop. Aut.) ma rację! Ale ją najbardziej!
– Yun, nie pogrążaj się – mruknęła Mi Ko.
Kang mierzył Akai dziwnym spojrzeniem. Zastanawiał się zapewne, dlaczego ten również się zakrztusił słysząc słowa Yuna. Mnie zastanawiało dlaczego Kang się zakrztusił. Czyżby jemu Shin też się podobała? Wiem, że wszyscy doceniamy jej urodę, ale Kang zachowuję się dość dziwnie w stosunku do niej. Chociaż to pewnie dlatego, że jest jej opiekunem i musi dbać nie tylko o bezpieczeństwo i zadowolenie jej mocy i ciała, a również duszy.
– Hej Akai, bo widzieliśmy to twoje nagranie z castingu i wiesz co, moja Shin w dzień castingu poszła na randkę z Kyu – szybko zareagowałem i zakrzywiłem czas, zatrzymując w tej chwili tylko to co się działo w naszym domu i tu na balkonie, pozostawiając tylko Yuna i siebie w pełni świadomych zatrzymania. – ona była tak samo ubrana jak ty na tym nagraniu. Hej! Hyung co ty zrobiłeś!?
– Nie porównuj Shin z Akai, przy Kangu, bo wiesz jak on go nie lubi – powiedziałem, żeby zapowiedz zdemaskowaniu Akai, przed Kangiem. Yun naprawdę był głupi, teraz muszę to przyznać, że nie potrafił połączyć tych dwuch rzeczy.
– Och, przepraszam. Masz rację Hyung.
Zaśmiał się szczerząc zęby.
– Nie pamiętam, jak siedziałem! Joong Kyung Hyung! – zawołał błagalnie, patrząc na mnie swoimi oczami zbitego pieska.
Przewróciłem oczami i podszedłem do niego, po czym ułożyłem mu ręce tak, jak je trzymał w momencie zatrzymania przeze mnie czasu, po czym wróciłem na swoje miejsce. Rozejrzałem się po twarzach zebranych. Nikt na mnie nie patrzył, więc ‘włączyłem play’ w biegu czasu.
Yun milczał.
– I…? – dopytał się po chwili Kang.
– I? – zdziwił się Yun.
– Mówiłeś coś do mnie – wtrąciła Akai.
– Eeee… Zapomniałem – powiedział śmiejąc się.
– Gotowe! – zawołałem, bo szaszłyki i kiełbaski już się usmażyły. Dobrze, że mieliśmy duży grill, na którym zmieściły się wszystkie smakołyki. Gdyby nie to, musiałbym stać przy tym całą noc.
Wszyscy wydali dźwięki zadowolenia.
– Wszyscy najedzeni? – zapytała Mi Ko po kilku minutach jedzenia i ckliwych gadek Kanga.
– Nie – mruknął Jeremy i sięgnął po szaszłyka, ale taca z nimi i kiełbaskami zniknęła. – No ej!
– Cicho, w kuchni są – powiedziała.
Jeremy i Kang mruknęli coś niezrozumiale, a po chwili ten drugi zmierzył pierwszego nienawistnym spojrzeniem. Ja się zaśmiałem, Yun patrzył na Mi Ko która właśnie wstała, a Akai kończył jeść szaszłyka. Jak na dziewczynę, to widać było, ze lubi jeść, ale nie była gruba, co to to nie.
– Teraz czas na… – Nad stole pojawił się niewielki tort z kremem z twarzą Yuna na wierzchu.
– Wow! – zwołał Yun klaszcząc w dłonie i ściskając je pod podbródkiem. – Mi Ko, kocham cię! Ty wiesz jak ja kocham bit śmietanę!
– Coś ty dziś za bardzo kochasz – powiedziała, kiedy blondyn wstał z miejsca i idąc za moimi plecami podszedł do Mi Ko.
– Mi Ko! – zawołał obejmując ją.
Zawsze mnie zastanawia dlaczego Yun tak lubi się przytulać. My w Korei nie okazujemy uczuć w taki sposób. Przynajmniej nie ja, ponieważ ja wolę pozostać wierny tradycjom.
– Sto lat! Sto lat! – zaczęła śpiewać Akai, również wstając z miejsca.
– Niech żyje, żyje nam! – dołączył się Jeremy.
– Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam – zaśpiewałem.
– A kto!? Yun Jae! – zawołaliśmy wszyscy. Nawet Kang, który się uśmiechnął i pozwolił Yunowi objąć.
Tort był pyszny. Zastanawiało mnie, czy Mi Ko sama go upiekła, czy kupiła, ale sądząc po tym jak niewiele czasu miała, wnioskuję, że zamówiła, chodź wiem, że używając magii mogłaby stworzyć zdjęcie Yuna na górze ciasta.
– Mogę zaproponować ostatni punkt programu? – zapytała Mi Ko, kiedy jeszcze jedliśmy ciasto.
Było bez świeczek, bo Yun zawsze twierdzi, że są złe. Nie mam pojęcia o co mu chodzi.
– No możesz, ale czy go wykorzystam? – zapytał.
– No nie, musisz go wcielić, bo ci nie powiem  bo się nie zgodzi nikt.
– Okey, niech będzie – powiedział blondyn. – Wcielam go.
– Więc pozbądźcie się waszych telefonów, kapci i skarpetek – powiedziała.

*

Tak jak poprosiła… rozkazała Mi Ko wszyscy wyciągnęliśmy swoje telefony i inne elektroniczne urządzenia z kieszeni i zdjęliśmy kapcie i skarpetki. Tylko po co?
– Mi Ko co ty chcesz…
Nie dokończyłem, bo z pomocą jej mocy Maga, zostałem mocno pchnięty. Moje ciało dosłownie odleciało kilka metrów, po czym…
– Cholera! – krzyknąłem, zanim woda się nade mną zamknęła.
Gdy wypłynąłem na powierzchnię basenu od razu spojrzałem w górę. Mi Ko właśnie sama stawała na brzegu balkonu i po chwili już leciała, żeby wpaść do wody zaraz obok mnie.
– Cześć Oppa! – zawołała, odgarniając mokre włosy do tyłu, gdy tylko wypłynęła.
– Mi Ko ty jędzo! – wrzasnąłem, śmiejąc się i przytuliłem ją.
Po chwili w krótkich odstępach czasu usłyszałem trzy pluśnięcia. Kiedy woda już opadła, a tamci się wynurzyli spostrzegłem, że jednego brakuje. Spojrzałem wiec do góry. Akai patrzył na nas zaskoczony, ale po chwili się uśmiechnął.
– Rusz się i skacz! – wrzasnąłem. – Bo po ciebie pójdę.
– Nie ma mowy! – odkrzyknął.
– Akai! – zawołała rytmicznie Mi Ko. – Akai, Akai!
– Akai, Akai, Akai! – zaczęliśmy wszyscy.
– Nie ma mowy!
– Bo po ciebie pójdę! – zawołała Mi Ko, kiedy my skandowaliśmy nazwisko Zu Mi. – To ja mam przemoczony stanik, nie ty!
A tej o co chodzi?
– Wybacz, ja nie noszę!
Joong i Jeremy parsknęli śmiechem.
Akai zniknął nam z pola widzenia, a po chwili widziałem jak leci już w stronę basenu. Wyskoczył z dachu, ale nie wpadł do wody, a zniknął. Po chwili wypatrzyłem go pod balkonem, zaraz przy brzegu basenu.
– Jak ty żeś to…
Teleportacja.
– Akai, no właź do basenu! – zawołała Mi Ko, płynąc do niego.
– Nie! Nie zmusisz mnie!
– Akai! – znów wrzasnęła.
Po chwili była już przy brzegu basenu, więc użyła lewitacji i wyszła z basenu, przez moment zatrzymując się nad taflą wody. Akai odskoczył i sięgnął po wąż ogrodowy, kopniakiem otwierając strumień wody.
– Nawet nie próbuj! – zawołał. – Bo oberwiesz.
– No i co? – zadrwiła Mi Ko. – I tak już jestem mokra.
Akai pisnął, kiedy Mi Ko wyrwała mu wąż z ręki i zwiększyła strumień płynącej wody na maksimum, wtedy on zaczął uciekać. Ona stanęła na brzegu basenu, robiąc krok znad wody, po czym wycelowała szlauchem w kafelki, po których biegł i wtedy Akai pośliznął się i runął w wodę, a my zaczęliśmy się śmiać. Kiedy zaczął się szamotać, pierwszy zauważyłem, że coś jest nie tak.
Użyłem mocy i szybko podpłynąłem do niego, wyławiając go z wody. Złapałem go pod pachami i wypłynąłem na powierzchnię, po czym wyrzuciłem go na brzeg. Nasz basen nie był bardzo duży, ale w miejscu, gdzie wpadł Akai są dwa metry głębokości.
Młody był dość długo w wodzie i pewnie się opił, bo kiedy wyszedłem z wody to się nie ruszył.
– Cholera! – syknąłem. – On nie oddycha!
– Co!? – wrzasnęła Mi Ko, odrzucając szlauch, po czym podbiegła  do nas. – Akai!
Odchyliła głowę Akai, a ja spróbowałem wyciągnąć wodę przez jego usta, ale nie mogłem.
– Coś blokuje – syknąłem. – Zu Mi!
W między czasie pozostali wyszli z basenu i podeszli do nas.
– Potrzeba tradycyjnego sposobu – powiedział Joong, klękając obok mnie.
Złapał Akai z brodę i czoło i zaczął się nachylać.
– Chyba nie zamierzasz go pocałować! – zawołał Yun.
– Jestem najstarszy, ludzie każda chwila się liczy! – wrzasnął.
Złapałem go za ramię, odciągając od nieruchomego ciała Akai.
– Mi Ko, ty to zrób, jesteś dziewczyną – nakazałem.
– Hee!? – wrzasnęła razem z Joongiem.
– Pewnie mi tego nie wybaczy, ale…
Kimiko nachyliła się nad Akai, tak jak przed chwilą Joong, a my w skupieniu obserwowaliśmy jak jej usta stykając się z lekko rozchylonymi ustami Akai. Wtedy chłopak otworzył szeroko oczy, a Mi Ko odskoczyła zaskoczona.
– Akai, przepraszam – mruknęła speszona, kiedy ten szybko usiadł.
Przyznaję, że kiedy dotknęła jego ust, poczułem dziwny uścisk w sercu, ale to było inne uczucie jak wtedy, gdy chodziła z Jeremym i to jego całowała.
– C-co się… – zaczął Akai. – Kimiko, ty mnie…!?
Wtedy znów padł do tyłu.
– Z-zemdlał? – zdziwiła się fioletowowłosa i klepnęła młodego po policzku.
– Tak, zabierzmy go do jego pokoju – nakazał Joong.

*

 Aż osiem stron ^_^

6 komentarzy:

  1. Super a końcówka -padłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale długi kom Konik x""""D
    Co do opo:
    1. Prawie nic nie pamietam :"(
    2. Kang przyznał, że jest głupi xD
    3. Shin to jest dziecko
    4. Nie mam szans u Yuna bo wcale nie jestem urocza T-T xDDD
    5. Mam nadzieję, że nikt nie czyta tych komentarzy oprócz ciebie D:
    6. Ja bym poprostu powiedziała, że nie umiem pływać xD
    7. Śmiałam się ale nie pamiętam z czego D:
    8. To Kimiko go / ją pocałował(a) czy nie?
    9. Weny i do czwartku (*3*)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. :(
      2. ^ ^
      3. No ba. Ma dopiero 16 lat xD
      4. Ćśś, jesteś urocza wewnątrz :D... Dobiję cię trochę. Jesteś od niego wyższa :I
      5. Nie wiem, nie mnie pytaj xD
      6. Ale to Shin... Akai xD. Jej... Go nie ogarniesz :P
      7. Zacznijmy od tego, że ty się zawsze śmiejesz czytając to :P
      8. Nie wiem :P... Akai później będzie o tym rozmawiał z Kangiem xD
      9. Nie dziękuję ;)

      Usuń
  3. Chciałam napisać Ci długi komentarz, ale nic z tego, bo:
    -ręce tak mi marzną, że siedzę w skórzanych rękawiczkach i nieudlonjie próbują pisać na komputerze.
    -nie bardzo wiem co napisać.

    Zimno mi.... Yun przytul Nekotka! (*3*)
    Ta akcja z basenem... ciekawa xD
    Czemu ona ją/jego caalowała. Jakby Kang to zrobił to juz na pewno uważał by się za geja i myślał: ''Jego usta były takie cudowne. O czym ja myśle? O nie. Jestę Geję! ''
    Weny i pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcodziło mi, że czmu Komiko go/ją całowała ? xD

      Usuń
    2. Nie całowała... Sztuczne oddychanie to nie całowanie :I.
      *HUG* mas ode mnie :P

      Usuń