poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 27.



 Zadzwoniłam do Joonga, żeby napisał mi, kiedy Kang przyjedzie pod dom, żebym mogła się teleportować w odpowiednim momencie. Szybko przebrałam się w ciuchy Akai, przegryzłam czekoladową pastylkę, posprzątałam w swoim pokoju i gdy tylko dostałam cynk zniknęłam z mojej sypialni i pojawiłam się na środku salonu w domu Fallen Angels. W mgnieniu oka usiadłam na jednym ze stołków barowych, a Joong postawił przede mną kubek z bladym zielonym naparem, pachnącym ziołami.
– Wypij zanim użyję mocy, dobrze? Tylko zanim Kang tu przyjdzie.
Skinęłam głową.
– Dziękuję, że mi pomagasz.
– Pamiętaj o naszej umowie – powiedział mrugając do mnie.
Po chwili wyczułam, że za mną ktoś się pojawił. Lekko obróciłam głowę, a tam do salonu właśnie wszedł Kang. Był uśmiechnięty, ale gdy na mnie spojrzał jego mina diametralnie się zmieniła.
– Kacyk męczy – powiedział Kang z drwiną.
Westchnęłam, przewracając oczami, po czym spojrzałam w prawo na lodówkę.
– No co jest? – zapytał, podchodząc do mnie. Stanął po mojej lewej i nachylił się nad stołem. – Nie odpowiesz mi?
– Odpuść, dobra? – mruknęłam.
– Kang, zostaw Akai w spokoju – nakazał czerwonowłosemu Joong. – A tak poza tym to masz uczulenie na Rubum, który właśnie mu podałem, więc odejdź, bo nawet opary…
Ale chyba było już za późno, bo na twarzy Kanga pokazały się szare plamy.
Kang spojrzał na kubek, który obejmowałam dłońmi, a później sięgnął po srebrny błyszczący toster i przejrzał się w nim, lekko dotykając skóry na policzkach palcami.
– Ach, Kang – powiedział zatroskanym głosem Joong i podszedł do Kanga. – Nie dotykaj bo…
Na dłoniach też wyskoczyły mu szare plamy. Wyglądał tak jakby tracił kolor.
– Cholera – syknął.
– Idź przemyć twarz i ręce, a ja zaraz coś z tym zrobię – powiedział Joong, wypychając Kanga do salonu, ale ten jeszcze nie miał zamiaru wychodzić.
– Ty! – zawołał wskazując na mnie palcem. – Ty i ten twój kac! Jeszcze raz się upijesz, a przysięgam, że zrobię ci coś poważnego!
Z każdym jego krzykiem, moje ciało przeszywał dreszcz i coraz bardziej chowałam głowę w ramionach, żeby zakryć uszy.
Po kilku chwilach Kanga już nie było, a Joong wrócił na swoje miejsce przy blacie kuchennym, gdzie była kuchenka i zlewozmywak.
– Nie wiedziałam, że ma uczulenie – mruknęłam.
– Mało kto wie – powiedział Joong. – Kang nie lubi mówić o swoich słabościach.
– On w ogóle nie lubi o sobie mówić – zauważyłam i podniosłam kubek.
Mimo, że płyn parował, a kubek był od niego gorący, to gdy się go napiłam moje gardło zostało przyjemnie orzeźwione chłodnym słodkawym naparem. Jak, który w moje urodziny podała mi mama.
– Smakuje? – zapytał Joong, obserwując mnie.
Patrzyłam zaskoczona w kubek, po czym do końca wypiłam napój. Dopiero przy końcu, gdy już wypiłam prawie wszystko zaczynał się robić ciepły.
– Wow – szepnęłam. – Czemu był zimny?
– To oznaka tego, że miałaś kaca – powiedział. – Bo gdy ktoś go nie ma to napój będzie gorący.
– No właśnie, kiedy kończyłam pić to zaczął robić się ciepły.
– A więc moje uleczenie już nie będzie potrzebne – stwierdził. – Chociaż…
– Tak?
– Boli cię głowa? – zapytał.
– Mhm.
Joong niespodziewanie położył mi dłoń na czole, wymamrotał coś, a jego dłoń lekko się zaświeciła. Wtedy ból z moich skroni wyparował w mgnieniu oka.
– Ale super. Nigdy czegoś takiego nie czułam.
– Mam do ciebie pytanie.
Spojrzałam na Joonga wyczekująco.
– Uda ci się pogodzić dwie role? – zapytał szeptem. – Nie boisz się, że będziesz przeplatać informacje zdobyte przez jedną osobą, w życie tej drugiej? Przecież Kang może się wszystkiego domyślić.
– Mam nadzieję – powiedziałam. – Oby nie odkrył tego przed wydaniem mojego pierwszego singla. Prezes się wkurzy. Pilnuj, żebym nie wypaplała, że ty wiesz, dobrze?
– Oczywiście.
Poczochrał mi grzywkę.
– Dziękuję za pomoc i leczenie.
– Masz już pomysł na tę piosenkę? – zapytał.
Wzruszyłam ramionami.
– Pisałaś kiedyś jakieś piosenki?
Pokręciłam głową.
– Jeśli będziesz chciała to ci pomogę i z piosenką.
– Dziękuję, ale myślę, że powinnam to zrobić sama, ale jeśli miałbyś jakieś pomysły, to z chęcią ich wysłucham. A teraz chyba pójdę spać…
– Yun ma dziś urodziny – powiedział, kiedy zeszłam ze stołka. – Robimy imprezę w klubie, tylko tym razem się nie upij, jasne?
Uśmiechnęłam się, skłoniłam i odeszłam.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi pokoju, mój nie dotykowy telefon zaczął brzęczeć.
– Cholera – syknęłam, bo z zabiegania nie wyłączyłam go.
‘Nadal się źle czujesz?’ – brzmiał sms od Yuna.
‘Niestety tak’
‘Szkoda, bo chciałem, żebyś przyszła dziś do klubu na moją imprezę’
‘To chyba nie byłoby mądre, nawet gdybym była zdrowa, bo i tak udostępniono publicznie moje dwa zdjęcia, z Kangiem i tobą’
‘Masz racje. A teraz się kuruj! Przyniosę ci jutro kawałek tortu do domu, co ty na to?’
‘Tylko, żeby było dużo bitej śmietany ;)’
‘Dla ciebie wszystko :*’
‘Dziękuję i dobranoc’
‘Dobranoc ^^’
Wyłączyłam telefon i schowałam go w szafce nocnej, którą zamknęłam na klucz, a ten z kolei wsadziłam pod poduszkę.

*

– Dlaczego jeszcze jej nie zaatakowałaś!? – wrzasnęła Merguerde, kiedy tylko wytłumaczyłam jej jaka jest sytuacja. – Co za durny Chowaniec! A mogłam to wszystko zrobić sama.
Dobrze, że kiedy przyszłam to była w swojej ładnej postaci, tej którą miała, zanim magia wyniszczyła jej ciało. Dobrze, że mnie nie zjadła, kiedy byłam mała, ale prawdopodobnie współczesne wiedźmy już tego nie robią.
– Mówiłam ci, że wyjechała na Hawaje i wróci jeszcze przez dwa tygodnie – powtórzyłam dziś już chyba setny raz.
– No to ty też leć na Hawaje! – wrzasnęła, rzucając jakimś słojem o ścianę. – Co za problem dla kogoś takiego jak ty. Jesteś sławna, masz sławnego brata…
– On nie jest moim bratem – mruknęłam.
– Oboje jesteście bogaci, więc zrób sobie wakacje.
– Teraz nie mogę – powiedziałam stanowczo. – Niedawno wróciłam ze szkoły i mam dużo do nadrobienia. Teraz wydaję trzecią płytę, więc…
– Powiedz mi, co mnie to obchodzi?
Westchnęłam.
– Załatw mi żółty kryształ, to teleportuję się na Hawaje i…
– Pod wytwórnią twojego brata jest przecież Kwatera Pośrednia. Umiesz namieszać w pamięci komputera, więc ten robot nic im nie powie, a możesz się teleportować do dowolnego miejsca na Hawajach.
– To nie jest głupi pomysł – powiedziałam ożywiona.
– Dziękuję, że mnie choć raz doceniłaś – ofuknęła się. – A teraz wynoś się, bo mam zajęcie.
– Tak, pani.
Skłoniłam się, a zanim się do końca odwróciłam, już stałam na czterech łapach.
Gdy dobiegłam do domu byli tam tylko, Kang w swoim pokoju, Akai w swoim i Joong w kuchni.
– Dzień dobry – przywitałam się.
– Dzień dobry. A ty co dziś tak wcześnie wybyłaś z domu?
– Byłam z Akai, ale później się rozstaliśmy i on chyba poszedł do tego swojego nauczyciela. Biedny, miał takiego kaca, że ledwo się na nogach trzymał. Gdzie wy macie tu zioła z Ignis?
– Ukryte, żeby Kanga nie uczuliły.
– Ach, no tak. Rubum?
Skinął głową.
– Właśnie chciał dogryźć Akai, kiedy tamten to pił i…
– Stracił kolor!? – wrzasnęłam.
– Tak, ale już się tym zająłem i nie jest tak szary jak na początku.
– Muszę to zobaczyć!
– Kimiko, zaczekaj! – zawołał za mną, wybiegając z kuchni, kiedy ja już byłam w połowie schodów na półpiętro. – Idź do Akai. On się trochę załamał po tym jak się upił.
– Ooo. – Że niby Shin Hye? Bredzisz Joong. Chyba, że udawała. – Jasne, ale pokój Kanga jest bliżej – dodałam z uśmiechem i pognałam na górę.
Będąc na miejscu zmieniłam zdanie i zamiast do Kanga, poszłam do Akai. Muszę ją tak nazywać, bo boję się, że się wygadam.
Zapukałam do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Nacisnęłam, więc klamkę. Myślałam, że drzwi będą zamknięte, a Akai, nie będzie, ale myliłam się, bo zamek od razu ustąpił.
– Akai? – zapytałam wchodząc do pokoju.
Siedziała tyłem do mnie na podłodze przy szklanym stoliku, wokół niej na stole i podłodze leżało pełno kartek papieru. Za jej plecami lądowały zmięte w kulki kartki, a przed nią były jeszcze te nie pogięte.
Nagle Akai warknęła, złapała się za głowę i uderzyła nią o blat stołu.
– Uważaj, bo pobijesz – powiedziałam przedzierając się przez stertę śmieci. – Co ty tak właściwie robisz? – zapytałam.
– Próbuję napisać tekst piosenki, ale mi nie idzie – mruknęła, zerkając na mnie, wciąż trzymając czoło na blacie.
Podniosłam jedną ze zmiętych kulek i rozłożyłam ją.
– Powinnam się nie zgodzić, powinnam uciec, powinnam udawać, że… – zaczęłam czytać niezamalowany fragment tekstu na tej kartce. – Podoba mi się.
– Hee? – zdziwiła się unosząc głowę i siadając prosto.
– Mówię, że mi się podoba. Ten fragment, jeśli wziąć go pod melodię… Taką spokojniejszą i powolutku to zaśpiewać. Pokaż mi, co tam jeszcze masz?
Podeszłam do niej i usiadłam na jednej z poduszek przy stole.
– No… nie wiele.
Pokazała mi kartkę, którą właśnie zaczynała zgniatać, kiedy się odezwałam.
– Sekret – przeczytałam słowo na samej górze kartki. – Moje życie jest okropne, ale kogo to obchodzi? Nie mogę dłużej tego znieść. Nagroda za mój sekret zainteresowała wielu ludzi. Ranisz mnie czynem, nie mogę dłużej tego znieść. Muszę to wszystko przer… – zamilkłam. – To twoje prawdziwe uczucia, prawda? – zapytałam. – Te słowa, ranisz mnie czynem… Chodzi o Kanga, tak?
Akai odwróciła wzrok. Tym potwierdziła słowa.
– Po prostu… – zaczęła cicho. – To jak mnie traktuje, jako Shin, a to jak, kiedy jestem Akai to… to się tak bardzo różni. Kiedy jestem sobą, czuję się z Kangiem świetnie, nawet kiedy pokazuje swój narcyzm i arogancje, ale kiedy jestem Akai, on mnie atakuje i ja nie potrafię się zachowywać spokojnie. Czasami wybucham i go ranie, a czasami nie potrafię się w ogóle odezwać. Czy to nie jest dziwne?
– Dziwne to było, jak cie rozebrał.
Zarumieniła się.
– Wiesz co? – mruknęłam. – Chodźmy do fortepianu. Znasz nuty?
Skinęła głową.

*

Po kilku minutach razem z moimi zapisanymi kartkami siedziałyśmy w pokoju muzycznym na ławeczce przed fortepianem.
– No dobra. Najpierw trzeba to jakoś posklejać… – Tu posklejać, tam przyciąć, tu dodać, odjąć, mnożyć, dzielić, tego tamtego i inne tego typu sprawy i… – Gotowe – powiedziała Kimiko.
– Ale ja to miałam sama zrobić – burknęłam pod nosem.
– Nie marudź. Ja moje pierwsze piosenki też próbowałam pisać sama, ale nie było w nich sensu, więc Kang mi pomagał.
– Twoje piosenki… Kang je…
– Nie napisał, tylko pomagał skleić i dał początek nutom.
Zagwizdałam cicho.
– A teraz spróbujemy znaleźć rytm dla twojej piosenki, jasne?
– Tak! – zawołałam.
– Tylko się nie obijaj!
Pokiwałam energicznie głową i zaczęłam się wsłuchiwać w głos Kimiko, która próbowała znaleźć melodię do słów mojej piosenki. Gdy znalazła rytm zaczęła powoli wystukiwać melodię na klawiszach instrumentu, ale po chwili przejechała palcami po klawiaturze i na koniec uderzyła w nią przed sobą.
– Słowa są dobre, ale nie mam pojęcia jaką melodię do nich napisać – powiedziała, sięgając po kartkę na której zapisałyśmy poprawny tekst piosenki. – To będzie trudniejsze niż myślałam.
– Joong... On powiedział, że jeśli będę potrzebowała pomocy to zawsze mogę go poprosić – powiedziałam. – Może zawołać go tutaj? – zapytałam podnosząc się.
– Siedź – nakazała, kładąc mi dłoń na ramieniu, zmuszając przy tym, żebym usiadła. – Poradzimy sobie same, jasne? Uwierz mi, że napisanie słów jest trudne, ale już dobranie do nich nut to dziecinna igraszka.
– Przed chwilą…
– Się czepiasz szczegółów. Kobieta zmienną jest.
Zaśmiałam się krótko.
– Dziecinna – powtórzyłam szeptem, bo właśnie coś przyszło mi na myśl.
Gdy byłam mała mama śpiewała mi pewną piosenkę, którą jej mama jej śpiewała. Nie pamiętam dokładnie słów, bo już bardzo dawno nie słyszałam jak mama ją śpiewa, ale często całkiem bezwiednie nuci jej melodię robiąc różne rzeczy.
– Co mówiłaś? – zapytała Kimiko.
– Mam pomysł.
Postanowiłam nie mówić skąd wzięłam melodię.
Wybrałam klawisze i wystukałam pierwsze nuty, ale nie poszło tak jak chciałam. Odetchnęłam, pstryknęłam kostkami palców i znów położyłam dłonie na klawiszach. Mrucząc melodię zaczęłam powoli grać, po chwili Kimiko złapała kartkę i zaczęła śpiewać tekst piosenki.
– Podoba mi się – powiedziała. – Trochę bym pozmieniała, ale jest w porządku. Co to za melodia?
– Nie mam pojęcia – powiedziałam.
– Nie wierzę ci, ale jak chcesz.
Zaczęłyśmy się śmiać.
– A teraz pokarz mi jak to zagrać, będziesz zapisywać nuty.
– Okej.
Po około dwóch godzinach w końcu udało nam się napisać nuty. Kimiko stwierdziła, że i tak będzie trzeba poprawić jeszcze tekst, bo jej się nie wkomponował w melodię, której już nie chce zmieniać, bo jest zbyt dobra.
– Nie mów nikomu, że napisałyśmy tę piosenkę, dobrze? – zapytałam.
– Dlaczego? Jest dużo lepsza od wszystkich tych, które napisał Kang… Będzie zazdrosny! Idę mu powiedzieć! – wrzasnęła uradowana, zrywając się z ławki.
– Kimiko, proszę nie! – zawołałam również wstając. – Na razie nic nikomu nie mówmy.
– No dobra, ale jakby co to ja ci nie pomagałam, bo wtedy prezes nie zgodzi się, żebyś to zaśpiewała – zauważyła. – Moim zdaniem nie znajdzie tam nic z mojego stylu, bo u mnie przeważają mocne brzmienie, a nie zwykły k-pop jak w Fallen Angels. Wiesz, że prawdopodobnie rozruszasz ten zespół? Oni są tak beznadziejni, że nawet nosa poza Koreę Południową nie wystawiają.
– Słyszałam, że to z powodu rodziców Yuna – powiedziałam.
– Taa, też. Ale to nie tylko o to chodzi. Czasami grzebię w komputerze prezesa Ahn. Fallen Angels nie dostają nawet zaproszeń od fanów z innych krajów… Ty mieszkałaś w Japonii, prawda? – zapytała zatrzymując się przy drzwiach na korytarz i odwracając do mnie.
– No tak, a co?
– Twoi znajomi stamtąd słuchali Fallen Angels? – zapytała.
– Kilka dziewczyn… W sumie to tylko słyszałam jak na korytarzu słuchały ich jednej piosenki, ale czy to był przypadek, czy naprawdę się chłopakami interesują to nie wiem. Ale mogę napisać do znajomej, czy dowie się czegoś o tym.
– Ty naprawdę uratujesz ten zespół.
Gdy weszłyśmy do salonu, z korytarza wszedł właśnie Jeremy, a ze schodów zszedł Joong. Oboje byli ubrani jak… no tak fajnie, jak na celebrytę przystało.
Jeremy miał czarne rurki i koszulkę, na nogach trampki za kostkę w panterkę, a na ramionach czarną marynarkę z rękawami podciągniętymi pod łokcie i kołnierzykiem w panterkę. W uszach miał czarne małe kółka, a na nadgarstkach pełno czarnych bransoletek i zegarek.
Joong miał rurki w kolorze kawy z mlekiem i białą bluzkę na długi rękaw, czarną rozpiętą kamizelkę i biały szalik tylko zarzucony na szyję.
– Cześć wszystkim!– zawołał Jeremy podbiegając do nas. – Kimiko! Dobrze, że cię widzę. Mam do ciebie pewien interes…
I odeszli.
– Akai – powiedział Joong, kiedy przechodziłam obok niego na schodach. Kartki z nutami i tekstem piosenki oraz ołówek schowałam w kieszeni dużej bluzy na brzuchu, którą miałam na sobie. – Jadę po Yuna, chcesz jechać ze mną?
– Hee!?
– Nie chcesz?
– Ja… Yesul Boys wiedzą, że… No wiesz – szepnęłam. – Nie wiedzą o iluzji, a ja nie chcę, żeby… Nie chcę, żeby mnie widzieli taką.
– I tak cię nie rozpoznają – powiedział mrugając do mnie.
No właśnie, nie rozpoznają mnie i się pewnie zdziwią, a ja… nie chcę tego? W sumie czemu nie, będę mogła się pośmiać z ich min, jeśli takowe będą zabawne.
– Pozwolisz mi się przebrać? – zapytałam.
– Tylko szybko. Będę czekał w samochodzie.
– Jasne!
Szybko pognałam na górę schowałam piosenkę do szuflady obok łóżka, wzięłam telefon i pobiegłam do garderoby. Tam złapałam pierwszy komplet jaki był na mojej półce i zaczęłam się przebierać. Były to czarne rurki ze srebrnym łańcuszkiem na pasku, czarna szeroka koszulka z biało czerwonym nadrukiem, która sięgała mi aż połowy ud i na nią czarna ramoneska. Ułożyłam włosy lekko je nastroszając, po czym w biegu zakładając czarne botki wyszłam z domu.
– Zdążyłaś w ostatniej chwili – powiedział Joong, kiedy podeszłam do niego.
– Miałeś czekać w samochodzie – zauważyłam.
– Tak, ale zmieniłem zdanie, ponieważ od teraz nie będę jeździł BMW, które już znasz, a moim Audi A6. Co prawda też jest czarne, ale wolałem ci je pokazać, żebyś nie szukała tamtego – wytłumaczył.
Joong, ja nie bardzo znam się na samochodach. Dostrzegłabym różnice, ale jak powiedziałeś oba są czarne, więc co za różnica?
– A co się stało z BMW? – zapytałam, kiedy wsiadaliśmy do Audi.
– Audi było na przeglądzie, więc pożyczyłem od kumpla BMW, żeby mieć czym jeździć, bo Kang używał Audi prezesa, a ja nie mam żółtego kryształu tak jak ty, żeby się teleportować.
Zaśmiałam się.
– Ja za to nie mam samochodu.
Po kilkudziesięciu minutach Joong zaparkował przed szkołą. Wtedy samochód został obleziony przez natarczywe fanki.
– Mnie też to czeka? – zapytałam z niepokojem.
– Oczywiście – powiedział rozbawiony Joong. – Uważaj, żeby żadna z nich się w tobie nie zakochała, zanim ktoś odkryje twoją tajemnicę, bo wtedy będzie źle.
Faktycznie, wtedy wiele fanek może przestać być fankami.
– Jak mam niby na to uważać? – zdziwiłam się.
– Jesteś Magiem. Takie rzeczy powinnaś wiedzieć.
– Jestem niewykształconym magiem.
– Racja – przyznał. – Wysiadamy.
– Hee!?
– No już.
Odpięłam pas i poczekałam aż Joong wysiądzie, dopiero wtedy otworzyłam drzwi. W międzyczasie ciemnowłosy obszedł samochód i stanął obok moich drzwi. Wystawiłam jedną stopę na zewnątrz, po czym wysiadłam. Wtedy usłyszałam ogłuszający pisk, ale na szczęście nikt nie podszedł do nas bliżej niż dwa metry, bo przyszedł Yun w eskorcie chłopaków.
– Patrzcie to Akai Za Mi!
– To naprawdę on! W naszej szkole!
– I są tu prawie wszyscy!
– Nie ma Kanga Oppy.
– Joong Hyung! – zawołał uradowany blondyn. – Ooo i Akai. Co ty tu robisz? Myślałem, że odsypiasz po…
Joong zakrył Yunowi usta dłonią.
– Nie przy ludziach, dobrze?
Yun zaśmiał się.
– Przepraszam. Aaaa! – zawołał ciągnąc mnie za rękę. – Chłopaki, chodźcie przedstawię wam nowego Upadłego Anioła! To jest Akai Zu Mi, nowy głos w naszym zespole – powiedział uradowany i postawił mnie przed tamtą piątką. – Zu, to są Yesul Boys, nasz szkolny najlepszy zespół.
– Miło mi – powiedziałam z uśmiechem unosząc dłoń na wysokość klatki piersiowej.
– Nam również – wydukał Yung.
Wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni, jakby nie wierzyli, że pod tą maską iluzji jest moja twarz. Co prawda iluzja ta działała tak, że wszyscy widzieli moją prawdziwą twarz, ale nie potrafili jej rozpoznać. Ot cała sztuczka.
Uśmiechnęłam się do piszczących koło nas dziewczyn, a wtedy jakaś zaczerpnęła głęboko powietrza i poleciała do tyłu.
– Z-zemdlała? – zdziwiłam się, patrzą na lezącą na chodniku dziewczynę.
– Chyba tak – powiedział Yun.
Nikt poza naszą barierą z Yesul Boys nic nie zrobił, więc przedarłam się między Subem, a Wookiem i podeszłam do dziewczyny. Kucając złapałam ją za ramiona i pociągnęłam do pozycji siedzącej. Kiedy potrząsnęłam jej ramionami powoli uniosła powieki.
– Wszystko w porządku? – zapytałam ją.
O dziwo była to jedna z dziewczyn z mojej klasy.
– N-nie – wyjąkała. – D-dziękuję Oppa.
Uśmiechnęłam się i pomogłam jej wstać.
– Nie mdlej już więcej – mruknęłam i wróciłam do tamtych.
– To do zobaczenia! – zawołał Yun do tłumu i wsiadł do samochodu z tyłu.
Ja zaraz wsiadłam z przodu, a Joong za kierownicą.
– Nie wierzę, że już po kilku dniach od przyjęcia cię do zespołu ktoś zemdlał na twój widok – burknął niezadowolony Yun, kiedy odjechaliśmy już spod szkoły. Jego podbródek spoczywał na oparciu mojego fotela. – To nie fair. Na mój widok tak nie mdlały.
Odwróciłam lekko głowę w jego stronę. Patrzył na mnie mroźnym spojrzeniem.
– No co? – mruknęłam.
– Sadzę, że to z powodu iż my kiedy zaczynaliśmy nie byliśmy sławni, a kiedy stawaliśmy się znani to ludzie przywykli do nas i dlatego nikt nie mdlał, a Akai jest nowy i jeszcze nie poznany, a dzięki nam już jest rozpoznawalny.
– No i co z tego? – burknął Yun i oparł się plecami o kanapę. – Dla mnie to nadal niesprawiedliwe. Nie podoba mi się to.
– Przepraszam Yun – mruknęłam ze smutkiem. – Gdybym miał na to wpływ to bym to powstrzymał.
– Yun – zaczął bardzo poważnie Joong.
– Co? – burknął tamten.
Spojrzałam na Joonga zaciekawiona. W skupieniu obserwował drogę, ale jego twarz miała wymalowany surowy wyraz.
– Co z tą blondynką? – zapytał ciemnowłosy.
– Z blondynką? – zdziwiła się Yun. – Aaa, masz na myśli Yu?
Park Yu Rin?
– Tak.
– No więc próbowała mnie zabić wzrokiem na każdym kroku, ale ostatecznie nic nie zrobiła. Tylko po turnieju podeszła do chłopaków i mówiła o Shin, ale to tylko puste słowa.
– Co mówiła? – zapytał Joong, zatrzymując samochód na jakimś skrzyżowaniu.
Spojrzałam w prawo, prze moją szybę. Na chodniku na ławeczce siedziały dwie babcie i patrzyły wprost na nasz pojazd. Zmieszana odwróciłam wzrok.
– Że nigdy się od niej nie uwolnimy i nie ważne kim jestem, bo i tak na zawsze będziemy jej służyć, a jak nie to mnie zniszczy. Boję się, że zrobi coś Shin, a ona jest taka słodka i miła. Nie chcę, żeby coś się jej stało.
– Shin Hye jest silną i mądrą dziewczyną – powiedział Joong, a ja się zarumieniłam. – Sądzę, że jej moce Maga będą na takim poziomie, że da rade sama pokonać te Lamie.
– L-lamie? – zdziwiłam się. – W twojej szkole jest Lamia? – zapytałam odwracając się do tyłu.
Yun pokiwał głową.
– Wiesz czym są? – zapytał mnie.
– Trochę o nich słyszałem, ale niewiele. One… kradną moc Aniołów, prawda?
– Niestety – powiedział Joong i ruszył.
– Nie jest pod kontrolą Białej Bogini? – zapytałam.
– Nie wiemy. Właściwie wiemy tylko, że jest Lamią, ale mogą to być tylko przypuszczenia. Możliwe, że jest tylko człowiekiem obdarzonym prze Lamie ich mocą.
– Lepiej by było, żeby tak było – mruknął Yun.
– Racja – przyznałam. – A kim jest Shin…?
Warto zapytać, prawda? Joong już mnie jako Shin Hye wychwalał, a wie że obok niego siedzę.
– Shin jest moją koleżanką z klasy i podopieczną Kanga – wytłumaczył. – Jest w twoim wieku.
– Skoro jest w moim wieku, to czemu chodzi z tobą do klasy? – zapytałam.
– Bo ja chodzę do o rok młodszej, bo opuściłem się w nauce… Musimy o mnie gadać!? – zawołał.
– Ale my mówimy o Shin – zauważył Joong.
– Mam nadzieję, że to nie ona zemdlała! – zawołałam.
– Nie, Shin ma grypę i Joong odwiózł ją do domu – powiedział Yun zatroskany. – Jest tak wspaniała, że mimo choroby przyszła do szkoły, żeby być ze mną gdy Yu atakowała. Uwielbiam ją za to!
Przegryzłam dolną wargę i z uśmiechem założyłam włosy za ucho. W porę się opamiętałam i poprawiłam, krótkie obcięte na chłopaka kosmyki. No bo przecież teraz jestem chłopakiem, tak?
– To ta dziewczyna ze zdjęć z telewizji i gazet? – zapytałam. – Najpierw z Kangiem, a później z tobą?
– Ta sama. Szkoda, że jest chora, bo byś ją dziś poznał na mojej imprezie.
– A właśnie! – zawołałam patrząc do tyłu. – Wszystkiego najlepszego z okazji siedemnastych urodzin Yun – powiedziałam z uśmiechem. – Wybacz, ale nie mam dziś nic dla ciebie – dodałam zmartwiona.
– Nic nie musisz mi dawać – powiedział z uśmiechem. – Życzenia wprost z serca są najlepszym prezentem.
Uśmiechnęłam się.
Gdy weszliśmy do domu rozmawiając o ostatnich urodzinach Kanga, w salonie siedział właśnie czerwonowłosy, a towarzyszyli mu prezes Ahn i Jeremy.
Gdy spojrzałam na Kanga od razu odwróciłam wzrok, bo moja twarz zalała się szkarłatem na wspomnienie dzisiejszych zajść z nim w mojej sypialni.
– Co się dzieje? – zapytał Yun, a mina mu od razu zrzedła. – Prezesie?
Mężczyzna trzymał w dłoni jakąś białą kopertę. Zauważyłam na niej pieczęć wyciśniętą w pomarańczowym laku.
– Yun…

*

I jak? Pokażcie się moi czytelnicy w komentarzach ;)

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 26.



Z okazji mojej osiemnastki robię czytelnikom prezent i wstawiam dziś we wtorek 16 września, 18 stron Fallen Angels, prawie cały 8 rozdział :)

Godzinę po tym jak zjedliśmy obiad przyjechał po nas bus i zawiózł prosto do wytwórni, gdzie miała się odbyć konferencja, która potwierdzi, że Fallen Angel przyjęło nowego członka.
– Denerwujesz się – powiedziała do mnie Noona Rea.
Siedzieliśmy właśnie w garderobie. Przy chłopakach kręciły się pomocnice stylistki, a ona właśnie malowała mi oczy. Tak bardzo się bałam, że mocno zaciskałam dłonie na poręczach krzesła.
– Jak cholera – mruknęłam.
– Zważaj na słowa, Akai – powiedział Kang.
Siedział najbliżej mnie.
– Wybacz.
Przełknęłam ślinę.
– Czas się zbierać! – zawołał menager zaglądając do garderoby. – Pospieszcie się. Chłopaki wiecie gdzie macie iść, Akai ty idziesz ze mną.
Każdy z nas był ubrany na czarno, ponieważ Upadłe Anioły to te skuszone przez zło, pozbawione skrzydeł istoty. Co z tego, że żadne z nas nie było Upadłym. Joong i Yun potomkami jeszcze Aniołów, a więc półaniołami, a ja i Kang to Magowie.
Ja miałam na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach, czarną koszulę i ciemnoszary długi bezrękawnik. Na szyi oczywiście miałam mój żółty kryształ na cienkim czarnym rzemyku. Yunowi się to trochę nie podobało, bo ona sam nosił podobny naszyjnik, ale srebrny i z okrągłym medalikiem.
Chłopcy zniknęli przy schodach prowadzących do Sali konferencyjnej, a ja poszłam z menagerem do pobocznych drzwi, przez które miałam przejść na konferencję.
Jeszcze zanim reporterzy zaczęli się zjeżdżać prezes Ahn wytłumaczył mi po kolei co mam robić i kiedy mam to robić, kiedy odpowiadać, kiedy pozwolić, aby on zabrał głos i tym podobne.
Stojąc za drzwiami, przez które miałam wejść do Sali konferencyjnej  słyszałam wszystko co się za nimi działo. Najwyraźniej prezes Ahn właśnie miał zabrać głos, ponieważ przez szparę między skrzydłami drzwi zobaczyłam migające flesze i usłyszałam pomieszane dźwięki spustu migawki aparatów.
Oddychałam z każdą chwilą coraz szybciej.
– Akai, wszystko w porządku? – zapytał menager.
Spojrzałam na niego, przegryzając dolną wargę, ale po chwili pokiwałam głową.
– Po prostu nie lubię dużej widowni – wytłumaczyłam. – Nie mam problemu ze strachem przed nimi, po prostu boję się, że wszystko może się wydać, jeśli zrobię coś nie tak.
– Nie martw się – powiedział z uśmiechem kładąc mi dłoń na ramieniu.
Odwzajemniłam uśmiech i sięgnęłam do głowy by sprawdzić, czy włosy są krótkie.
Prezes przyniósł mi dziś do wytwórni dwa pojemniczki z cukierkami. W jednym były groszki w kolorze gorzkiej czekolady, a w drugiej przeźroczyste listki. Te pierwsze były jednymi z wielu rodzajów peruk w pastylce. Kształt, kolor i wzorek na pastylkach oznaczał jaka to peruka, a ich działanie mogły cofnąć tylko przeźroczyste matowe cienkie listki, które wystarczyło położyć na języku, a wtedy oryginalna fryzura wracała. Podobno na Ignis każdy je stosuje, żeby zmieniać fryzury. W sumie to dobrze, że prezes je dla mnie kupił, bo traciłam zbyt dużo energii używając czaru zmieniającego, no i smakują jak czekolada, którą uwielbiam.
– Ach, bardzo dobrze. Witam! – usłyszałam zza drzwi wzmocniony przez mikrofon głos prezesa Ahn. – Dziękuję za tak liczne przybycie. Chciałbym już rozpocząć konferencję prasową odnośnie znanego zespołu Fallen Angels. Chciałbym przedstawić dziś państwu nowego członka grupy. Ale najpierw proszę powitać pierwotny skład! Fallen Angels.
Flesze i dźwięki aparatów nabrały na sile, ale skierowały się bardziej na moje lewo, czy tak gdzie były schody, obok których rozstałam się z chłopakami. Po chwili rozbrzmiały także głośne oklaski.
Wyobraziłam sobie jak chłopcy idą w dół po schodach, a później przechodząc obok tłumu paparazzi i kamerzystów podchodzą do stołu, gdzie siedział prezes i zajmują swoje miejsca po jego lewej.
Zaczęłam nerwowo podrygiwać i strzepując dłonie, po chwili podeszłam bliżej drzwi, ale zaraz zawróciłam i zaczęłam uciekać.
– Akai! – zawołał za mną menager. – Dokąd idziesz!?
– Jak najdalej stąd! – odpowiedziałam i już prawie doszłam do korytarza z którego tu przyszliśmy, ale menager złapał mnie w pasie i zatrzymał.
– Zostaw mnie! – zawołałam, wyrywając się. – Puszczaj, stary zboku!
– Akai, nie możesz się teraz wycofać – powiedział, ale wciąż mnie nie puszczał. – Pomyśl, znasz Kanga krótko, ale wiesz już jaki on jest. Jeśli teraz zrezygnujesz, a Fallen Angels się rozpadnie to on nigdy ci tego nie wybaczy, a już na pewno, kiedy dowie się, że Akai to Choi.
Znieruchomiałam.
– A teraz czas poznać nowego członka Fallen Angels! – zawołał prezes.
Wyswobodziłam się z uścisku menagera i błyskawicznie podeszłam do dwuskrzydłowych drzwi, za którymi wszyscy byli. Za drzwiami światła przygasły, a po chwili padło na nie światło reflektora, którego światło widziałam przez szparę w drzwiach. Menager podszedł do wajchy niedaleko drzwi, po czym opuścił ją, a drzwi rozsunęły się powoli.
– Akai Zu Mi! – zawołał prezes.
Wyszłam odrobinę do przodu, a po chwili podbiegli do mnie reporterzy i ustawiwszy się przede mną w półkole zaczęli mnie fotografować. Stałam przed nimi nieruchomo, z lekkim przerażeniem na twarzy, ale po chwili odetchnęłam i uśmiechnęłam się lekko, jak tylko potrafiłam najlepiej. Wtedy flesze zaczęły migać jeszcze szybciej. Było tu tak wielu reporterów, że ochrona musiała ich powstrzymywać, żeby na mnie nie powpadali. Co prawda dzielił nas dystans jakichś pięciu metrów, no ale ostrożności nigdy za wiele.
Po kilku chwilach już siadałam po prawej stronie prezesa, gdzie na biurku stała tabliczka z napisem Akai Zu Mi.

*

– Oto nowy członek Fallen Angels, Akai Zu Mi! – zawołał Woon Jeon. – Śpiewa od zawsze, bo wiele piosenek znał już zanim zaczął poprawnie mówić – zaczął swą opowieść Ahn. Spojrzałam na Shin Hye, lekko zmieszana spojrzała kątem oka na prezesa, ale starała się nie dać po sobie poznać, że ją zaskoczył. Ciekawe, czy ona mu to powiedziała, czy mówi o niej korzystając z moich opowieści? – Nigdy nie śpiewał zawodowo, a nasz casting był pierwszym na jaki przyszedł, jednak jest bardzo utalentowany, więc z łatwością pokonał prawie trzystu uczestników castingu. Jest najmłodszy z chłopaków, ponieważ niedawno skończył szesnaście lat. – Podała swoją prawdziwą datę urodzenia? Nie. Pewnie wzięła Izumiego, bo nawet jej nowe imię zostało stworzone z jego imienia. W sumie to on ma urodziny jakoś w styczniu? Ach, nie ważne… – Akai będzie tak jak pozostali śpiewał pop, ale ponadto potrafi grać na fortepianie i ma wiele świetnych pomysłów na przyszłość zespołu.
– Co robisz? – zapytał Hwang Yoe Hyun pokazują się za mną.
Siedziałam pod parasolem, na leżaku przy hotelowym basenie, a w rękach trzymałam tablet, na którym oglądałam filmik z konferencji prasowej Akai. Nie mogłam powiedzieć Yoe Hyunowi, że Akai to moja córka, ale skoro jestem paparazzi to nic złego, że oglądam coś z życia gwiazd, prawda?
– Oglądam konferencję prasową z przyjęcia nowego wokalisty do Fallen Angels – wytłumaczyłam, kiedy Hwang siadał na leżaku obok mnie. – Młodziutkiego wzięli – powiedziałam z niesmakiem. – Ma szesnaście lat i nazywa się Akai Zu Mi. Dziwne ma imię – stwierdziłam.
– Racja. Dobrze, że nasi tam byli, bo przez ciebie nie mielibyśmy artykułu – powiedział.
– Przeze mnie!? – zawołałam z niedowierzaniem i usiadłam.
Z piersi opadła mi chusta i odsłoniła górę od czerwonego bikini.
– Tak, przez ciebie – powiedział z uśmiechem.
– Przepraszam, ale kto chciał wyjechać, co?
– A kto się zgodził?
Prychnęłam.
– Chodźmy popływać – powiedziałam chowając tablet ze słuchawkami do mojej torby. Wstałam i pociągnęłam go za rękę, odkładając chustę na leżak. – No, idziemy!
– Tak, pani!

*

Po trwającej trochę ponad godzinę nudnej konferencji, na której nie wiem po co miałem być, skoro i tak cała uwaga skupiała się na nowym, wsiedliśmy do busa i wróciliśmy do domu, żeby przebrać się na imprezę, która też będzie tylko dla niego.
W naszym busie zawsze siedziałem za kierowcą na pojedynczym fotelu, Joong obok mnie, po prawej mając rozsuwane drzwi, a Yun na czteroosobowej kanapie za nami. Dziś Akai siedział tam z nim, tuż za mną. Nie podobało mi się to i to bardzo. Głupek się pewnie na mnie gapi.
W ogóle czemu ten Akai ma taką słodka gębą, co? Przecież to nienormalne, żeby chłopak był tak śliczny. Dziewczyna, tak, ale nie chłopak. Na przykład Shin, ona jest przesłodka, więc pewnie dlatego nie zerwałem z nią kontaktu i nie zrezygnowałem z opieki nad nią, po tym jak całowała się z tym durnym okularnikiem. Jednak Akai to facet i z nim nie powinienem się zadawać przez ten jego słodki ryj, no ale prezes wybrał go z pośród prawie trzystu chłopaków, no bo tylko on odpowiadał naszym warunkom. Świetny głos, mniej więcej w przedziale naszego wieku i Mag, jedna z dwuch możliwości, chodź Aniołów i tak nie było na castingu.
No dobrze, zniosę go tylko dlatego, że potrafi dobrze… świetnie śpiewać, ale jak zacznie się dobierać do Kimiko to mu coś konkretnego zrobię.
A co do Kimiko, to moje obawy co do tej dwójki są jak najbardziej słuszne, oczywiście musiały się już potwierdzić gdy tylko Kimiko przekroczyła próg domu, a my szykowaliśmy się właśnie na imprezę nowego.
Rae zostawiła nam ubrania na imprezę na kanapie w salonie, jak zwykle to robiła, gdy musiała gdzieś wyjść, przed jakimś wydarzeniem związanym z nami.
Gdy tylko weszliśmy do salonu, oczywiście zaczęliśmy się rozbierać. Wszyscy byliśmy w końcu facetami, więc nie wstydziliśmy się przy sobie rozbierać. Tylko nowy miał jakieś zastrzeżenia co do tego.
– Młody, boisz się, że zaczniemy cię molestować? – zadrwiłem. – Może chcesz iść do swojego pokoju, co?
– Ja…
– Daj mu spokój, Kang – mruknął Yun. – Ma prawo się wstydzić, przecież nie ma braci, ani nie chodzi do szkoły, więc…
– Ty nie chodzisz do szkoły? – zdziwiłem się, kiedy on zdejmował bezrękawnik.
– Mam prywatne zajęcia – powiedział i zaczął odpinać koszulę.
Ja w tym czasie zdjąłem koszulkę. Po chwili już wszyscy staliśmy w salonie tylko w koszulkach, a Akai wciąż miał na sobie koszulę. Spojrzał na nas zaskoczony. Miał szeroko otwarte oczy i biegła spojrzeniem po naszych torsach. Jako, że jesteśmy sławni to musimy wyglądać i dawać przykład, więc często ćwiczymy w naszej siłowni. Nie ukrywam, że każdy z nas jest wysportowany i ma mówiąc jak dziewczyna ‘kaloryfer’. Akai chyba się speszył, że on nie ma, więc odwrócił się i dopiero rozpiął koszulę.
– Ty się siebie wstydzisz? – zapytałem i podszedłem do niego.
Stojąc dość blisko za jego plecami położyłem dłonie na jego ramionach. Wtedy poczułem się dziwnie, bo Akai nie tylko był niski jak dziewczyna, ale także miał budowę ciała jak dziewczyna. Mimo to złapałem za koszulę i zerwałem ją z ramion nowego. Akai pisnął, kiedy dotknąłem jego pleców między łopatkami, odsuwając się ode mnie i sięgnął po swoją koszulkę leżącą na kanapie i zakrył nią tors. Co z tego, że wciąż stał do nas tyłem.
– Kang! – zawołał Joong i podszedł do nas. – Co ty robisz?
– J-ja? N-nic – powiedziałam.
Pokręciłem głową i odrzuciłem koszulę Akai na kanapę, a sam sięgnąłem po swoją bluzkę.
To było dziwne uczucie. Wiedziałem przecież, że Akai jest facetem, ale mimo to dotknąłem jego pleców, bo poczułem się przy nim jak przy dziewczynie, dokładnie jak przy Shin Hye. On był chłopakiem, ale budową przypominał właśnie ją. Jednak nie to jest teraz dziwne, najbardziej zaskoczyło mnie to co czułem, tak jakbym chciał go objąć i prz… prz-rzytulić? To niedorzeczne! Co ja się w jakieś… w jakieś… jakiegoś… g-geja… się… z-zamieniam się?
Potrząsnąłem głową i wciągnąłem na siebie białą szeroką bluzkę z dekoltem, zwężaną na biodrach i rękawach. Gdy odpiąłem guzik czarnych spodni, do salonu wpadła Kimiko.
– Aaa! – wrzasnęła i zakryła oczy dłońmi. – Dlaczego rozbieracie się w salonie!? Przecież tu mieszka kobieta!
 Spojrzałem na chłopaków. Joong wciąż nie miał koszulki, a Yun tak jak ja właśnie zdejmował spodnie, z tym, że jego już opadły w dół. Szybko zdjął je całkowicie, a po chwili wciągał już pomarańczowe rurki.
– Nie udawaj, że ci się to nie podoba, Mi Ko.
– Kimiko, Ogórku – prychnęła opuszczając dłonie i patrząc z uśmiechem na klatkę piersiową Joonga.
Podszedłem do niej i zasłoniłem jej swoim ciałem widok na chłopaków.
– Nie za dobrze?
– Odwal się.
– K-kimiko? – usłyszałem za plecami głos Akai.
Ja i siostra spojrzeliśmy na niego.
– Tak? – zapytała.
On już włożył na siebie koszulkę, ale wciąż pozostawał w spodniach z konferencji.
– Możemy porozmawiać? – zapytał i zaczął zbierać swoje rzeczy. – S-sami?
– Jasne – powiedziała i położyła mi palec wskazujący na klatce piersiowej po czym odepchnęła mnie lekko i ruszyła na schody zaraz za Akai.
– Przepraszam bardzo, ale…
– Oj, zamknij się – warknęła Kimiko, ale ten warkot nie przypominał takiego ludzkiego, ale zwierzęcy, jakby psa.
Patrzyłem oniemiały jak razem odchodzą.
– Kang? – zapytał Joong. – Wszystko dobrze?
– Gówniarz chce mi siostrę podrywać! – warknąłem.
Szybko zmieniłem spodnie na czerwone rurki i boso pobiegłem na górę, na górze chciałem wywarzyć drzwi od pokoju Kimiko, ale te od pokoju Akai były uchylone, więc stwierdziłem, że to tam wpadnę, ale gdy doleciały do mnie skrawki rozmowy, powoli podszedłem do drzwi i zacząłem słuchać.

*

Razem z Kimiko poszyłyśmy na górę do mojego pokoju. Obie wiedziałyśmy, że Kang pójdzie za nami, więc celowo zostawiłyśmy uchylone drzwi. Odłożyłam ubrania na łóżko, po czym ustawiłyśmy się w odpowiednim miejscu.
– Jak ty to zrobiłaś, że oni nie zauważyli tego bandaża? – zapytała Kimiko. – Jesteś początkującym magiem, więc skąd…
– Znajomy narzucił na mnie iluzję, ale nie tylko na twarz, na cała ciało w zasadzie.
– Ale gdyby cię dotknął niżej niż tam gdzie dotknął, to wyczułby bandaż – zauważyła.
– Dlatego wtedy odskoczyłam.
– Zareagowałaś jak baba – mruknęła, a po chwili zaśmiałyśmy się.
– No cóż, jestem babą.
– Ćśś!
Kimiko nagle poderwała głowę, a po chwili spojrzała na drzwi. Przyznam, że wyglądała teraz jak pies spodziewający się zobaczyć wroga.
– Kang wchodzi po schodach – powiedziała. – Pamiętaj co ci mówiłam, jasne? Wiesz jak masz grać?
Skinęłam głową.
Po chwili ja też usłyszałam Kanga.
– To o czym chciałeś porozmawiać? – zapytała Kimiko. – Tylko mów szybko, bo…
– Mi Ko – powiedziałam czule.
Głupio się czułam ‘wyznając miłość’ dziewczynie. No bo do cholery jasnej sama nią jestem, a Yuri to dla mnie odległa galaktyka, której nie mam zamiaru odwiedzać nigdy w życiu. No i mi się japoński wciął.
– Oppa? – zdziwiła się, ale uśmiechała się do mnie głupkowato.
– Kiedy zobaczyłem cię po tym jak zaczęłaś śpiewać jako solowa piosenkarka i zaczęłaś robić karierę, od razu mi się spodobałaś – zaczęłam. – Z początku myślałem, że jesteś kolejną z ładnych piosenkarek, które mi się spodobały, ale z każdą twoją piosenką, teledyskiem i kolejnymi koncertami coraz bardziej zaczęłaś mi się podobać . – W tym momencie zakryłam oczy, żeby nie patrzeć na śmiejącą się ze mnie Kimiko. – Na dodatek przefarbowałaś włosy na purpurowy, a ja… – zamilkłam , bo zapomniałam co było dalej. Cholera! – Ten kolor… bardzo mi się taka podobasz – zakończyłam.
– Oppa!? – zawołała Kimiko, wciąż się głupkowato uśmiechając.
Gdyby Kang zajrzał do pokoju, to nawet by nie zobaczył jej miny, bo stała do drzwi tyłem, ale tak, żeby mnie nie zasłaniać, więc ja nie mogłam sobie pozwolić na głupie miny, chociaż bardzo chciało mi się śmiać.
– Nie – powiedziałam. – To było głupie, przepraszam.
Odwróciłam się do niej tyłem i sięgnęłam po białe rurki leżące na łóżku.
– Oppa – mruknęła Kimiko, a po chwili obejmowała mnie od tyłu. Głowę oparła o moje ramię z tyłu, a rękoma objęła mnie za brzuch. – To nie było głupie. Jeszcze nikt mi czegoś takiego nie powiedział.
Uśmiechnęłam się głupkowato i zakryłam usta dłonią, żeby się nie zaśmiać. To wszystko naprawdę było głupie i dobrze o tym wiedziałyśmy, ale jeśli Kang z syndromem starszego brata, który objął ostatnio też Shin Hye, to usłyszy to będzie bosko.
– Oppa, ja… Ty też mi się podobasz – powiedziała.
Przycisnęłam mocniej dłonie do ust i zacisnęłam mocno powieki, bo coraz bardziej chciało mi się śmiać.
– Teraz – szepnęła mi do ucha.
Złapałam Kimiko za ręce i odjęłam je od swojego brzucha, po czym odwróciłam się do niej. Teraz trzymałyśmy się za ręce, trzymając je na wysokości mostka i stojąc blisko siebie.
– N-naprawdę? – udałam zdziwienie.
Pokiwała głową wciąż się głupio uśmiechając. Widać było, że ona też już nie może wytrzymać ze śmiechu.
Po chwili Kimiko sięgnęła jedną dłonią do mojej twarzy i położyła mi ją na policzku, taż żeby zakryć usta, przy okazji kładąc na nich najmniejszy palec, a gdy przybliżyła się i jej usta także dotknęły jej małego palca ona mrugnęła do mnie i zamknęła oczy, a ja patrzyłam na nią zszokowana, bo tego nie uzgadniałyśmy. Nie na dziś, kiedyś może, ale nie dziś!
– Co to ma do cholery jasnej być, co!? – wrzasnął rozwścieczony Kang, wpadając do mojego pokoju jak burza. – Kimiko, ty z… nim!?
Kimiko otworzyła oczy i odsunęła się ode mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że lewa dłoń, którą trzymała moją lewą spoczywała na jaj piersi. Chciałam ją zabrać, ale uścisk Kimiko był mocny.
– Ogórek, ty…!?
– O-ogórek? – zdziwiłam się.
– Przecież to jeszcze dzieciak! – zawołał i podszedł bliżej nas. – Jest młodszy od ciebie i… i… i niższy!
– Młodszy o rok i niższy kilka centymetrów, wielkie mi halo – prychnęła Kimiko.
– Ty…
– Wybacz, ale ja tu jestem i nie lubię kiedy w mojej obecności mówi się o mnie w trzeciej osobie – powiedziałam zakładając ręce na piersi i wyzywająco patrząc na Kanga.
– Z tobą nie rozmawiam podrywaczu od siedmiu boleści! – wrzasnął. – Kimiko…
– On przynajmniej potrafi się odezwać, a nie jak ty chowa uczucia do tej dziewczyny, która mu się podoba! – odwrzasnęła mu Kimiko.
– Ty… Jak śmiesz!?
Był wystarczająco blisko nas, żeby dosięgnąć Kimiko. Ona nie patrzyła na brata, tylko w bok, ale ja dokładnie przewidziałam co Kang chce zrobić, więc błyskawicznie znalazłam się między Kangiem, a Kimiko.
– Kang! – wrzasnął ktoś przy drzwiach.
Wtedy pięść Kanga wyleciała do przodu, a ja znalazłszy się przed Kimiko złapałam ją, zanim dosięgła fioletowowłosej.
O cholera! – wrzasnęłam w duchu. – Jak boli!
Ale wyraz mojej twarzy nie pozostawał wściekły. Nie wiem co mnie opętało, żeby zasłonić Kimiko, bo wiedziałam, że nie uda mi się zablokować ciosu, bo sama jestem słabą dziewczyną, penie nawet słabszą od Kimiko, ale o dziwo przypływ adrenalin spowodowany tym, że Kang jako mężczyzna podnosi rękę na kobietę, sprawił, że pięść Kanga zatrzymała się dokładnie w mojej dłoni, która nawet nie drgnęła.
Kimiko wrzasnęła zaskoczona, a ja miałam ochotę krzyknąć z bólu, bo cios był bardzo mocny.
– Podnosisz rękę na kobietę – warknęłam. – Jaki z ciebie mężczyzna?
Oj, grabisz sobie Kang. Uważaj, żeby Shin Hye się nie dowiedziała, bo będziesz miał przerąbane.
– Wiecie co!? Mam to gdzieś, róbcie co chcecie, ale jak on cie żuci to nie becz wtedy tak jak po Jeremym! – wrzasnął. Po chwili mruknął coś niezadowolony i chciał zabrać pięść, ale mu na to nie pozwoliłam tak łatwo. Zmierził mnie wzrokiem i wyszarpał dłoń, po czym wściekły wyszedł z pokoju w progu, którego stali już ubrani do wyjścia Yun i Joong. Chłopaki rozeszli się na boki, żeby czerwonowłosy mógł przejść.
– Kimiko – powiedziałam, odwracając się do fioletowowłosej. – Wszystko w…
– On by mnie nie uderzył – szepnęła. – Mam wokół siebie tarczę, którą rozciągam w razie zagrożenia, a Kang doskonale o tym wie. Byłby w szoku, gdyby tej tarczy nie było.
– Nie wiedziałem – mruknęłam.
– To już wiesz – powiedziała z uśmiechem i pocałowała mnie w policzek. – Ubierz się, bo chcę dziś z tobą zatańczyć.
– Hee!? – zawołałam, kiedy odchodziła i wyciągnęła ze sobą z pokoju chłopaków.
– Pospiesz się, bo zaraz jedziemy! – zawołała i zamknęła za sobą drzwi od pokoju.
Dziurawe spodnie zamieniłam na białe rurki, poprawiłam czarną szeroką koszulkę z dekoltem i sporymi wycięciami na ręce i założyłam czarną skórzaną kurtkę z paskami na nadgarstkach i piersi ze srebrnymi klamrami na szyi oczywiście pozostał żółty kryształ.
Kang miał na sobie białą szeroką bluzkę na długi rękaw zwężaną na rękawach i u dołu na biodrach, z dekoltem wiszącym jak kołnierz, czerwone rurki i czarne trampki.
Yun miał pomarańczowe rurki i czarną bluzkę z długim rękawem, opinającą się na jego torsie.
Joong miał rurki w kolorze kawy z mlekiem, białą bokserkę i białą kurtkę ze skóry.
Kimiko zaś, założyła czarną sukienkę z plisowaną spódnicą na długi rękaw. Plisy wychodziły od paska na biodrach, na którym lewej znajdowała się kokardka, a od prawego ramienia w duł, zwężając jak sopel lody był fragment czarnej koronki. Na nogach miała kozaki na wysokim obcasie z paskami z srebrnymi klamrami na kostkach, cholewka sięgała kolan. Włosy związała w wysoką kitkę, obok której była róża z włosów. Zastanawiało mnie to jak ona sama ją sobie zrobiła, ale kiedy przypomniało mi się, że jest Magiem, przestałam o tym myśleć.
Po jakiejś półgodzinie dojechaliśmy busem do klubu na moją imprezę. Kimiko jechała z nami, ponieważ Jeremy miał jakąś sesję w plenerze, czy coś takiego, więc nie mógł jej zawieźć. Usiadła na tylnej kanapie ze mną i Yunem.
Gdy weszliśmy na salę głośna muzyka już grała, a wszędzie siedziało pełno ludzi, których widziałam pierwszy raz na oczy. Wszyscy podchodzili do mnie, żeby się przedstawić, ale większości imion i tak nie pamiętałam. No dobra, w ogóle ich nie pamiętam. Wiem, że byli to w większości ludzie, którzy pracują w wytwórni Fallen Angels.
Nasza czwórka z zespołu, Kimiko, prezes Ahn i menager Chang usiedliśmy razem na brązowej skurzanej kanapach przy jednym stoliku. Ja siedziałam obok Kimiko, obok prezes, dalej menager, a naprzeciwko mnie Kang, obok Yun i Joong.
Na scenie śpiewały dziewczyny z jakiegoś zespołu, ale umknęła mi ich nazwa. Nie był to jakiś bardzo znany zespół, przynajmniej nie bardziej niż Fallen Angels. Śpiewały ładnie i bardzo ładnie tańczyły, ale ja nie bardzo słuchałam ich głosów, tylko przypatrywałam się jak się zachowują na scenie. Gdybym była w zespole sobą, Shin Hye, a nie Zu Mi, także bym tak jak one tańczyła. Jednak los przewidział dla mnie inny scenariusz.
– Niedługo sam będziesz śpiewał tak jak one, Akai! – zawołał prezes do mnie, klepiąc mnie po plecach. – Co wy na to, żeby wznieść toast!? – zawołał przekrzykując głośną muzykę.
Mówiąc, że będę śpiewała tak jak one miał na myśli swój pomysł, na który niedawno wpadł. Będę udawała chłopaka tylko do czasu, aż ktoś odkryje, że jestem dziewczyną. Powiedział mi, że będę musiała napisać piosenkę, na premierze, której zdradzimy, że mam sekret, a kto go odkryje będzie mógł spędzić z Fallen Angels . Oczywiście nie będziemy nikomu tego ułatwiać, a nawet chłopaków będzie obowiązywał ten ‘konkurs’. Kimiko od razu została wykluczona, ponieważ i tak spędza z zespołem wiele czasu, no i odkryła moją tajemnicę, zanim w ogóle rzucono te wyzwanie całemu koreańskiemu światu. Gdy już ktoś odkryje, że nie jestem chłopakiem wciąż będę w zespole, nawet jeśli Kang będzie się sprzeciwiał, ale już jako dziewczyna.
– Akai – powiedział prezes wstając, po czym zaczął otwierać butelkę z szampanem. – Twoje zdrowie! – zawołał, kiedy korek wyleciał z butelki z hukiem. Po chwili zaczął rozlewać szampana do kieliszków. – Wiem, że większość z was jest niepełnoletnia, ale jeden kieliszek nie zaszkodzi, a i tak nie prowadzicie.
Po chwili, każdy miał już kieliszek wypełniony złoto przeźroczystym płynem z bąbelkami.
– Ale ja… – zaczęłam.
– Nie krępuj się – powiedział i usiadł z powrotem na kanapie. – Od jednego kieliszka się nie upijesz.
Kang prychnął spoglądając na mnie, po czym wydął wargi.
– Zdrowie Akai! – zawołali wszyscy i stuknęliśmy się kieliszkami.
Kang skinął na mnie i wychylił zawartość kieliszka. Ja powoli przyłożyłam brzeg kieliszka do ust i przechyliłam delikatnie, żeby skosztować napoju. Był połączeniem gorzkiego i słodkiego smaku, ale moim zdaniem był niedobry, mimo to, żeby Kang mnie nie wyśmiewał.
– Akai, wystarczy – szepnęła mi do ucha Kimiko, ale ja i tak wypiłam cały kieliszek. – Słuchaj jak do ciebie mówię, nie chcesz się przecież upić, co? Jutro szkoła.
Kiedy ona mówiła z ustami tuż przy moim uchu, ja patrzyłam na Knaga, który także nie spuszczał ze mnie wściekłego wzroku. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Wtedy odwrócił wzrok.
W sumie to na tym pierwszym kieliszku się nie skończyło.
W pewnym momencie odeszłam do stołu, a gdy byłam sama otoczyło mnie stado ubranych w błyszczące dyskotekowe stroje dziewczyn. Chciałam po prostu podejść do baru, żeby barman nalał mi do kieliszka po szampanie gazowanego soku jabłkowego, żeby Kang myślał, że wciąż piję szampana. Jednak te dziewczyny nie pozwoliły mi nawet podejść dostatecznie blisko baru, żebym mogła pogadać z barmanem.
– Akai, jesteś taki słodki! – zawołała jedna.
– Masz jeszcze taką dziecięcą urodę!
Jedna dotknęła mojego policzka.
– Ale masz delikatną skórę! Jak ty to robisz?
– Eee, t-tak już mam – powiedziałam.
– Aaaa! – pisnęła inna. – Ma taki słodki głos, jak nastoletni chłopiec!
W sumie jestem przecież nastolatką. Przynajmniej na Ziemi.
– O widzę, że masz pusty kieliszek – powiedziała jedna z nich i sięgnęła po butelką, po czym nalała mi szampana. – No, nie napijesz się z nami słodziaku?
Przełknęłam ślinę.
– Ale on ma szesnaście lat dopiero – zauważyła któraś.
– To nic, nie wypijemy dużo.
– No pijemy.
Tak, nie dużo, a po tym kieliszku było jeszcze… Nie wiem ile, bo nie po czwartym przestałam liczyć. No ale było ich sporo.
– Drogie panie? – usłyszałam znajomy głos.
Stałam oparta o bar i piłam kolejny kieliszek.
– K-kimko – powiedziałam uśmiechając się.
Widziałam niewiele, bo powieki mi opadały, ale zobaczyłam fioletową plamę, więc myślałam, że to właśnie Kimiko.
– Co wyście zrobiły mojemu Oppa?
– Oppa? – zapytała któraś. – Przecież on jest młodszy od ciebie.
– Ale to nie szkodzi bym tak go nazywała – powiedziała, a po chwili zabrała mi kieliszek. – Już starczy.
Wyciągnęłam do niej ręce.
– Ale ja chcę… – Czknęłam. – Tylko troszkę – powiedziałam śmiejąc się i uniosłam dłoń do góry, trzymając ją blisko twarzy, po czym zbliżyłam do siebie opuszki kciuka i palca wskazującego. – Tak mało o…
– Upiłyście go złe kobiety – powiedziała Kimiko. – Chodź Akai, zabiorę cię do…
– Nie dobrze mi… – mruknęłam.
– Cholera! – syknęła.

Obudziłam się w bardzo dziwnym miejscu z okropnym bólem głowy, a na dodatek mój telefon niemiłosiernie głośno wibrował. Zdjęłam go z szafki nocnej stojącej przy łóżku, a moja ręka zsuwając się w dół, musnęła podłogę, po czym wspięła się po łóżku, kiedy przekręciłam się na plecy.
– Alo…? – mruknęłam odbierając.
~ Cho!?
Odjęłam telefon od ucha.
– A-aki? – zdziwiłam się i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Był to mój dotykowy telefon, czyli ten Akai. – Skąd ty masz numer mój drugi…?
~ Nie ważne! – znów wrzasnął. – Mój czar iluzji słabnie, więc powiedz Ahn, żeby on na ciebie narzucił zaklęcie, bo będziesz miała przerąbane.
– Ale go nie ma – znów mruknęłam. – Nie w domu, gdzieś tam… coś tam…
~ Ty jesteś pijana? – zapytał.
– Co? – zdziwiłam się. – Nie. Tylko wczoraj była impreza i trochę szampana wypiłam, ale to było troszkę.
~ Boli cię głowa? – zapytał.
– No, szczególnie jak krzyczysz.
~ Upiłaś się i masz kaca – powiedział.
– Nie prawda – burknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. – Tylko, że…
~ Tak?
Rozejrzałam się po pokoju. To nie była sypialnia Akai. Była fioletowa i bardziej dziewczęca niż moja.
– N-nie wiem…
~ Oho, zanik pamięci, co? No mówię ci, że masz kaca.
– Wcale nie – pisnęłam. – Powiem o tej iluzji, ale już na mnie nie krzycz. Muszę kończyć, bo nie mam pojęcia gdzie jestem.
~ Nie masz… że co…?
– Pa – powiedziałam i rozłączyłam się, zanim jeszcze cokolwiek powiedział.
– Z kim rozmawiałaś? – zapytał ktoś.
Rozejrzałam się, po chwili spojrzałam w lewo.
– K-kimiko? – zdziwiłam się. – T-to w-w twoim p-pokoju jestem?
Usiadła i skinęła głową.
– Bo swój zamknęłaś na klucz, a nie chciałam, żebyś spała na kanapie – wytłumaczyła. – A więc z kim rozmawiałaś?
– Z tatą? Znaczy się, o tym, że iluzja na mnie przestaje działać, więc muszę znaleźć prezesa.
– Najpierw trzeba cię wyleczyć z kaca, bo w końcu masz dziś szkołę, nie?
Wytrzeszczyłam na nią oczy i szybko zerwałam się z łóżka. Po chwili jednak usiadłam z jękiem, łapiąc się za głowę.
– Boli – jęknęłam.
– Nie dziwię ci się, w końcu tamte dziewczyny wlały w ciebie kilka butelek szampana. Jak już mówiłam masz po prostu kaca.
Zrobiłam smutną minę.
– A przejdzie mi zanim pójdę do szkoły? – zapytałam szlochając.
– Nie bardzo. Piłaś ludzki alkohol, więc magia na kaca nie zadziała, ale zaraz coś z tym zrobimy. Nie martw się.
Było około siódmej, kiedy zeszłyśmy na dół. Kimiko była w samej szerokiej koszulce, opadającej z jednego ramienia i ledwo zakrywającej jej pośladki oraz w żeńskich bokserkach, a ja w wczorajszych białych rurkach i czarnej szerokiej koszulce.
Kimiko zaczęła przeszukiwać szafki i szuflady, a po chwili już stawiała przede mną szklankę z wodą do której wrzuciła dwie białe tabletki, które po chwil zaczęły się rozpuszczać wytwarzając bąbelki. Gdy to zobaczyłam zebrało mi się na wymioty.
– Jak nie zdążysz na drugie piętro, do siebie to celuj do kosza, później Kang posprząta – powiedziała Kimiko w chytrym uśmieszkiem na ustach.
Pokręciłam głową i odegnałam od siebie odruch wymiotny.
– N-nie – mruknęłam. – Nie mogę wymiotować.
– No dobra, to pij – nakazała. – Tylko, żebyś tego nie zwróciła.
Sięgnęłam po szklankę i zamoczyłam w matowym płynie koniuszek języka.
– Blee – jęknęłam odsuwając szklankę od ust, marszcząc przy tym nos. – Co to świństwo?
– Aspiryna. Pij, a nie marudzisz. Nie bądź baba. Wypij od razu i zatkaj nos, nie poczujesz tak bardzo smaku.
– Ale ja jestem babą – mruknęłam. – Zawsze myślałam, że Aspiryna ma przyjemniejszy smak niż to.
– Bo to jest trochę inna aspiryna.
– Jak to? – zdziwiłam się.
– No pij.
Niechętnie zatkałam nos i przyłożyłam szklankę do ust, po czym duszkiem wychyliłam jej zawartość.
– Ale ohydztwo – jęknęłam. – Co w tym jest?
– Nie było zwykłej aspiryny, tylko taka z Ignis – zaczęła. – W sumie to nie jest aspiryna, a coś podobnego. Robi się to z pyłku takich dziwnych kwiatów – wytłumaczyła. – Nie pamiętam nazwy, dziwna była.
– Język mi zdrętwiał – mruknęłam dość niewyraźnie. – Kimiko – powiedziałam płaczliwie.
– Oj, nie jęcz. Za dwadzieścia minut ci przejdzie. Zbieraj się, bo musimy znaleźć prezesa, a chłopaki zaraz pewnie wstaną.
– A powies mi dlacego spał…
– Wy już na nogach? – zapytał Yun, wbiegając do pokoju.
Miał na sobie szerokie spodnie od piżamy i bokserkę. Grzywkę miał związaną w kitkę trochę ponad prawym okiem.
– Jak widać – powiedziała Kimiko i usiadła na stołku obok mnie.
Yun podszedł do lodówki i po chwili wyciągnął z niej butelkę wody.
– Akai, ty…? – zdziwił się blondyn. – Nie przebrałeś się po wczoraj?
Spojrzałam w dół na swoje ubranie.
– Yun, przecież Akai się tak upił, że…
– Wcale nie! – zawołałam. – Auu – jęknęłam łapiąc się za głowę, bo mój krzyk sprawił mi ból.
– A no tak, pamiętam, że gdy wracaliśmy busem to twoja głowa leżała na moim ramieniu.
– Hee!? – krzyknęłam opuszczając ręce, a po chwili znów złapałam się za głowę. – Zabijce mne, jak jesce ras ksyknę, dobła?
– Nie ma sprawy – powiedziała Kimiko, wstając. Złapała mnie za ramiona i zdejmując ze stołka poprowadziła mnie na schody. – A teraz znajdź klucz od swojego pokoju i idź spać. Nie idziesz dziś na zajęcia do tego prywatnego nauczyciela.
– Jak to nie idę? – zdziwiłam się.
– Masz kaca, zostajesz w domu.
– Ale ja muse isc do… naucac sie… sobie no.
Kiedy nieefektywnie próbowałam trafić kluczem do zamka w moim pokoju, Kimiko wkurzyła się i wyrwała mi go z rąk, po czym sama otworzyła drzwi, po czym wepchnęła mnie do środka.
– Idź się wykąp, a ja przyniosę ci coś do ubrania, później teleportujesz nas do wytwórni, gdzie pewnie jest Ahn i powiemy mu, żeby narzucił na ciebie nowe zaklęcie iluzji. Mamy szczęście, że Yun nie zauważył twojej prawdziwej twarzy, bo było by źle.
Zaśmiałam się nerwowo.
Po półgodzinie byłam już wykąpana, ubrana i gotowa do wyjścia.
– No dobra – powiedziała Kimiko wracając do mojego pokoju i zamykając za sobą drzwi na klucz. – Teleportuj nas do wytwórni.
Skinęłam głową. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak obie jesteśmy ubrane. Ja miałam na sobie jasne jeansy, czarną bokserkę i niebieską szeroką tunikę z czarnymi wzorkami, a na nogach czarno białe creepersy. Za to Kimiko była ubrana bardzo dziewczęco. Miała szeroką białą koszulkę, z rodzaju ‘nietoperz’, która była włożona w kremowe spodenki w wysokim stanem. Na nogach miała dość wysokie botki za kolano, a na prawej ręce sporo czarnych, białych i kremowych bransoletek. Włosy miała rozpuszczone i o dziwo nie miała już krótkiej grzywki, która nawet nie była spięta.
– No co? – zapytała.
– Gdzie ty masz grzywkę? – zapytałam.
Spojrzała do góry, niby na swoje czoło.
– Nie tylko ty stosujesz cukierki peruki – powiedziała pokazując mi język.
Z początku nie zrozumiałam o co jej chodzi, ale po chwili dotarło do mnie, że ma na myśli te czekoladowe pastylki, które dostałam od prezesa.
– Teleportuj nas już.
Skinęłam głową i ujęłam wyciągniętą do mnie dłoń Kimiko. Drugą złapałam za kryształ na szyi i skupiłam się na teleportacji.
– Gdzie my jesteśmy? – zapytała Kimiko, gdy wokół nas pokazała się już inna sceneria.
– W szatni obok pryszniców w wytwórni – powiedziałam.
– Kiedy ty tu byłaś? – zdziwiła się.
– Będą jeszcze Shin Hye – odpowiedziałam bez namysłu. – Kang mnie tu przyprowadził.
– Kang przyprowadził cię do wytwórni?
Skinęłam głową.
– Chodźmy już, co? – zapytałam.
– Tak. Wiesz w ogóle gdzie mamy iść? – zapytała, kiedy wyszłyśmy na korytarz, skąd rozpościerał się widok na główny hol.
– Nie – powiedziałam i zatrzymałam się. – Kurde, ja nie mam pojęcia, gdzie jest gabinet…
– Ja wiem, matole. Chodź.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła.
– Puk, puk! – zawołała Kimiko, po kilu minutach wędrówki pukając do jakichś drzwi.
– Proszę – rozległ się zza drzwi głos prezesa.
– Możemy poprzeszkadzać? – zapytała, gdy już weszłyśmy głębiej do biura.
– Oczywiście.
Prezes siedział w fotelu przed szklanym stolikiem po naszej prawej. Były tam też kanapy i telewizor i ogółem taki salon. Po lewej zaś znajdowało się typowe biuro. Biurko, obrotowe krzesło, laptop i zdjęcia Fallen Angels, w tym moje z sesji, którą zrobił mi Wook.
Zatkało mnie, kiedy zobaczyłam to zdjęcie.
– Kimiko, Akai. Co wy tu robicie? – zapytał prezes wstając.
– Iluzja na Shin słabnie, musi pan ją wzmocnić – powiedziała Kimiko.
– Jak to słabnie? – zapytał i spojrzał na mnie. – To jest Akai!? – wrzasnął zaskoczony i podszedł do mnie. – A już miałem zapytać kto to – powiedział ze śmiechem. Co z tego, że przed chwilą użył mojego fałszywego nazwiska. – Tej iluzji już w ogóle nie ma. Twój ojciec ją zakładał? – zapytał.
Skinęłam głową.
– Wyjechał gdzieś? Bo gdyby wciąż był w Seulu, to iluzja nadal by działała.
– Nie wiem, czy wyjechał. Przecież nie widziałam się z nim kilka dni.
– Racja. Czas na czary – powiedział z uśmiechem i puknął mnie palcem wskazującym w czoło. – Masz szczęście, że chłopaki nie widzieli twoich zdjęć z sesji, zanim cię poznali, bo od razu by wiedzieli, że Akai to Choi. Dopiero dziś wstawili mi je do pokoju.
– No to zrobi pan tę iluzję? – zapytała zniecierpliwiona Kimiko.
– Już to zrobiłem, nie widać?
– Właśnie! – zawołałam. Po chwili jednak jęknęłam przykładając jedną dłoń do czoła. – Dlaczego na Kimiko nie działa ta iluzja?
– Nie działa? – zadziwił się prezes.
– Bo jak byłam w szkole to rzucili na mnie zaklęcie anty iluzji – powiedziała szybko.
– To takie istnieje? – zdziwił się prezes. – Nie pamiętam, żeby…
– No bo to nowe zaklęcie, w zasadzie nielegalne, bo stworzone przez jednego z uczniów, dlatego to tak… Nie umiem tego wytłumaczyć!
– Kimiko nie krzycz – poprosiłam ciągnąc nosem.
– A, przepraszam – mruknęła. – Idź już, bo się na zajęcie spóźnisz, a jest już za dwadzieścia siódma.
– No to pa. Dziękuję prezesie.
Złapałam za żółty kryształ i po chwili już stałam w swoim pokoju w moim domu.
– Kiedy ty przyszłaś do szkoły? – zapytał Yung, kiedy wyszłam z budynku szkoły i pobiegłam do nich, gdy czekali na Yuna.
– Chwilę temu – powiedziałam zgodnie z prawdą.
– To czemu my cię nie widzieliśmy? – zapytał Wook.
– Bo jestem Ninja – powiedziałam.
Głowa coraz bardziej zaczynała mnie boleć, bo wokoło było pełno szumu, gwary i głośnych rozmów. Gdyby nie te dziewczyny z wczoraj to było by świetnie, a teraz muszę udawać, że nic mi nie jest a mam pierwszego w życiu kaca. Jeszcze te teleportacje, to mi powywracało w żołądku, że ledwo daję radę. Na szczęście po tej magicznej aspirynie było mi już lepiej.
Gdy Yun wysiadł z samochodu Joonga od razu podszedł do mnie. Po chwili dołączył do nas Joong.
– Ze względu na to co się wczoraj wydarzyło, będziesz na niego uważać? – zapytał mnie brązowowłosy.
Wtedy mój spowolniony przez kaca mózg jednak zaczął pracować trochę szybciej i przypomniał mi co się wczoraj wydarzyło.
– Tak – powiedziałam ze skinieniem głowy.
Uśmiechnął się.
– W takim razie ja idę się zaopiekować nowym Aniołem – powiedział.
– Hee? – zdziwiłam się.
– Biedak – powiedział Yun. – Wczoraj ładne dziewczyny go upiły, jak byliśmy na imprezie z okazji jego debiutu.
– Właśnie, przyjęliście nowego! – zawołał Soo. – Jaki jest?
Co z tego, że już wszyscy z Yesul Boys wiedzieli, że to ja jestem Akai.
– Akai? – zastanowił się Joong. – Podobny do Yuna, ale ma w sobie trochę z Kanga. Ja już wracam, bo boję się zostawiać go samego z Kangiem. Na razie! – zawołał, a ja się skrzywiłam, bo mój kac dał o sobie znać. Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył.
– Wszystkiego najlepszego Yun – mruknęłam, kiedy ruszyliśmy do szkoły.
Przyznaję się, że zapomniałam o urodzinach Yuna, przez tego kaca, ale na szczęście w moim pokoju w moim i mamy domu spojrzałam na kalendarz z większymi wydarzeniami ze świata sławy i tam właśnie były zapisane urodziny Yuna.
– Dziękuję – mruknął trochę zmieszany.
– Yun, wiesz, że to przez twoje urodziny przełożono dzisiejsze egzaminy na wczoraj? – zapytał Seok. – I dzisiaj dają lekcję przed długą przerwą wolną dla wszystkich twoich fanek, żeby mogły ci złożyć życzenia.
– Ta szkoła jest straszna – powiedział płaczliwie Yun. – Oni mnie zabiją, zanim nadejdzie koniec roku szkolnego.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, ale ja po chwili przestałam i zakryłam uszy dłońmi.
– Coś nie tak, Shin? – zapytał Yun.
– Co? A… Nie.
– Ale wiedzę, że coś jest nie tak. Jesteś blada.
– Trochę źle się czuję – przyznałam.
– Pójść z tobą do pielęgniarki? – zapytał.
– Nie. Poradzę sobie. Zaraz mi przejdzie.
– Ale jak tylko poczujesz się gorzej to mów, dobrze?
Skinęłam głową.
Nie minęła chwila, a mi już zbierało się na wymioty.
– Niedobrze mi – mruknęłam i ruszyłam biegiem przez zatłoczony korytarz do najbliższej łazienki. Na szczęście zdążyłam z wymiotowaniem, trafiając gdzie trzeba.
O dziwo, kiedy ja nachylałam się nad muszlą, ktoś zgarnął mi rozpuszczone włosy i przytrzymał je z tyłu. Kiedy skończyłam uśiadłam na zimnych kafelkach w progu kabiny.
– Yun? – zdziwiłam się, kiedy on zgarniał mi włosy z twarzy.
– Wstań, pomogę ci się umyć.
Pomógł mi wstać, a kiedy ja płukałam usta on spłukał wodę w sedesie, a po chwili zaczął mi ścierać z włosów niewielką ilość wymiocin, która niestety je ubrudziła.
– Dziękuję – mruknęłam, unikając jego wzroku.
– Jesteś chora? – zapytał kładąc mi rękę na czole. – Masz rozgrzane czoło.
Mam nadzieję, że nie skojarzy faktów i nie powie mi zaraz, że to ja jestem Akai Zu Mi. A czoło mam rozgrzane z wstydu, Yun. Właśnie wymiotowałam, a ty trzymałeś mi włosy, na dodatek w żeńskiej łazience. Dziwne, że tylko Yun odważył się tu wejść.
– N-nie wiem. Chyba nie.
– Chodźmy do pielęgniarki.
Przełknęłam ślinę i dałam się poprowadzić.
– Co się dzieje? – zapytał Yung, zatrzymując nas, kiedy wyszliśmy na korytarz. – Choi?
– Shin jest chora, zaprowadzę ją do pielęgniarki – powiedział Yun.
Spojrzałam na Yunga. On patrzył nienawistnie na Yuna, ale blondyn tego nie wiedział, bo patrzył gdzieś w tłum.
– Ja to zrobię – powiedział Yung.
– Yun przecież da radę – powiedziałam, ale po chwili zamilkłam zakrywając usta dłonią.
Nie chciałam przebywać z Yungiem sam na sam, a szczególnie nie u pielęgniarki.
Po chwili Yung zabrał swoją rękę z przedramienia Yuna, a my ruszyliśmy pospiesznie do pielęgniarki. Oby nie zauważyła, że mam kaca, bo będzie źle, jeśli Yun się dowie.
– Yun, ja sama wejdę, zaczekaj tutaj, dobrze?
– Jesteś pewna?
Skinęłam głową i zapukałam do drzwi gabinetu pielęgniarki.
– Dzień dobry – przywitałam się smutno.
– Dzień dobry, a cóż to się stało? – zapytała.
– Stwierdzono, że jestem chora i przyprowadzono mnie do pani – powiedziałam i zakryłam dłonią usta, powstrzymując odruch wymiotny.
– Jest ci niedobrze? – zapytała.
Skinęłam głową.
Kobieta wstała od swojego biurka i otworzyła mi jakieś drzwi z boku gabinetu. Okazało się, że jest tam toaleta. Szybko przebiegłam dzielącą mnie od niej odległość i opadłam na kolana. Pielęgniarka zdążyła zebrać moja włosy i przytrzymać, zanim znów zaczęłam wymiotować. Gdy się wyprostowałam związała mi włosy w niedbały koczek na karku.
– Wyczuwam tutaj sporo alkoholu – powiedziała pielęgniarka.
Spojrzałam na nią zaskoczona, kiedy podawała mi chusteczki, żebym wytarła buzię.
– Skąd…?
– Już wiele miałam takich przypadków – powiedziała. – Kaca wyczuję wszędzie. Wiesz, że powinnam wszystko powiedzieć dyrektorowi? Jesteś niepełnoletnia.
– Ja wiem, ale to nie moja wina… wczoraj nawet nie zauważyłam jak ciągle mi tego szampana dolewali, no i tak jakoś wyszło…
– Upiłaś się szampanem? To dużo musiałaś wypić.
– No, trochę…
– No, ale skoro dziś masz kaca to nie powinnaś przychodzić do szkoły – pouczyła mnie stanowczym, ale jednak opiekuńczym głosem. – Napiszę ci zwolnienie z dzisiejszego dnia, ale masz się wyleżeć i wyspać, dobrze?
Skinęłam głową.
– Dam ci coś, żebyś się lepiej poczuła.
Wlała jakiś gęsty żółty płyn do szklanki, a później zalało go gorącą wodą z elektrycznego czajnika i zamieszała. Dopiero kiedy to wypiłam to pozwoliła mi odejść.
– I jak? – zapytał Yun, kiedy wyszłam na korytarz.
– Mam iść do domu – mruknęłam.
– To dobrze, bo zadzwoniłem po Joonga, żeby cię zawiózł.
– Hee? – zdziwiłam się.
– Chodźmy – nakazał biorąc mnie pod ramię. – Pewnie już czeka, bo w sumie nie odjechał daleko.
Yun zapakował mnie do samochodu, a Joong wymusił na mnie podanie mu mojego dokładnego adresu zamieszkania, po czym podwiózł mnie pod samą furtkę.
– Dziękuję – mruknęłam odpinając pas.
– Nie ma sprawy. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to zawsze możesz na mnie polegać – powiedział z uśmiechem.
– Dziękuję – powiedziałam znów i sięgnęłam do klamki.
Zanim wyszłam z samochodu, Joong znalazł się obok moich drzwi i pomógł mi, a później zaprowadził pod drzwi od domu. Przejął ode mnie klucze, które wyciągnęłam z torby i otworzył drzwi.
– Pozwolisz, że zaprowadzę cię do twojego pokoju? – zapytał.
Przerażała mnie trochę wizja takiego chłopaka jak Joong w mojej sypialni, ale widząc jego zatroskane spojrzenie nie mogłam się nie zgodzić.
Zastanawiało mnie dlaczego wszyscy tak się o mnie teraz martwią. Nie jestem chora, tylko doskwiera mi ból głowy i już niewielkie mdłości, które po wypiciu leku zaczęły ustępować. A jak już mowa o tym leku, to nie dziwne, że szkolna pielęgniarka ma coś takiego w szkolnym zapasie leków? Czyżby przede mną już ktoś przyszedł do szkoły na kacu?
– To na górze – powiedziałam, kiedy weszliśmy do domu.
Joong kucnął i rozwiązał mi trampki po czym zdjął po kolei. Na moją twarz wylał się rumieniec, kiedy akurat ciemnowłosy spojrzał na mnie. Joong uśmiechnął się, wciąż patrząc na mnie z dołu.
– Kang miał rację, że ślicznie się rumienisz.
– He… – urwałam, bo nagle zakręciło mi się w głowie.
– Shin Hye! – To było ostatnie co usłyszałam.
Po chwili otworzyłam szeroko oczy. Tym co zobaczyłam nie był jak się spodziewałam przedsionek przy drzwiach frontowych, a biały sufit. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że leżę we własnym łóżku. Poderwałam się do pozycji siedzącej, ale zaraz opadłam na poduszki, ponieważ mój kac ani myślał zostawić mnie w spokoju.
– Auu – mruknęłam.
– Kac nie daje spokoju, co?
– Tak – powiedziałam.
Nagle coś sobie uświadomiłam (znowu). Przecież Joong był ze mną w domu, a wiedział, że ja… no jako Akai upiłam się.
– Wiedziałem – powiedział z doskonale słyszalną satysfakcją w głosie.
Powoli znów usiadłam i postawiłam nogi na podłodze, wciąż z udami zakrytymi kołdrą.
– C-co wiedziałeś? – zapytałam.
Joong siedział okrakiem na obrotowym krześle przy moim biurku, opierając się przedramionami o jego oparcie.
– Już wczoraj to zauważyłem – powiedział dość wymijająco. – Masz na sobie iluzję, ale wczoraj ona zaczęła słabnąć i zobaczyłem pod twoją koszulką bandaż, którym zawinęłaś piersi. – Zaśmiał się cicho. – Po twarzy nie mogłem poznać, czy to akurat ty, bo iluzja jeszcze działała, ale wiedziałem już, że Akai Zu Mi jest dziewczyną. Dziś okazało się jednak, że Akai to tak naprawdę ty Choi Shin Hye.
– Skąd ty…?
– Z kilku małych poszlak jakie dziś odkryłem – przerwał mi. – Po pierwsze, masz kaca, a Akai wczoraj się upił. Po drugie, telefon Akai jest tutaj. – Wskazał na szafkę nocną obok mnie. Leżał tam mój dotykowy telefon. – Wpisywałem do niego własny numer i wiem jak wygląda. Dla pewności jednak sprawdziłem i znalazłem siebie w kontaktach. Po trzecie, są tutaj męskie ciuchy. Akurat te tunikę poznaję, ponieważ Rae wysłała mi jej zdjęcie, żeby zapytać się czy mi się podoba, kiedy robiła dla ciebie zakupy. Wystarczy dowodów?
– Ja… – zaczęłam – chcę przeprosić za to, że…
– Za co? Że nie jesteś chłopakiem?
– Chyba tak…
– To o to chodziło prezesowi z tą tajemnicą, którą skrywa Akai, tak? A Kimiko? Ona też wie, że Akai to dziewczyna? Że to ty?
Powoli pokiwałam głową. Nie mogłam nawet spojrzeć mu w oczy. To było zbyt bolesne. Odkrył prawdę o Akai tak szybko, że... Więc media nie kłamały. Joong jest naprawdę niezwykle mądry.
– No więc… – Spuściłam głowę, bojąc się najgorszego. Zamknęłam oczy gotowa przyjąć już jego wrzaski i zbesztanie mnie za kłamstwo, ale on… Co prawda wydawał z siebie głośne dźwięki, ale nie był to wrzask, a… śmiech? On się po prostu z tego śmiał?
– Lee Joong Hyung? – zdziwiłam się unosząc zaskoczona głowę.
Nagle urwał i spojrzała na mnie badawczo, wtedy odwróciłam od niego wzrok. Joong jednak nie zwracał na to uwagi i wstał z krzesła, po czym usiadł na materacu obok mnie. Jego dłoń pogłaskała mnie po włosach z tyłu.
– Skoro prezes to akceptuje i ma plany co do ciebie, to ja w zupełności się w nim zgadzam i w ogóle nie przeszkadza mi to, że Akai nie jest chłopakiem.
Spojrzałam na niego wytrzeszczając oczy.
Uśmiechnął się szeroko, a ja po chwili rozpromieniłam się.
– A-ale Oppa! – zawołałam, kiedy wstał, żeby odejść. Po chwili przyłożyłam dłoń do czoła.
– Nikomu nie powiem o moim małym odkryciu – powiedział odwracając się do mnie po czym mrugnął powieką z uśmiechem.
– A ty nie mów prezesowi i Kimiko, że wiem, dobrze?
Skinęłam głową.
– Joong?
– Tak?
– No bo ty… no… jesteś pół, ale jednak Aniołem i masz moc leczenia, więc pomyślałam, że mógłbyś…
– Kiedy Akai wróci – przerwał mi.
– Hee?
– Ale najpierw Choi Shin Hye musi się spotkać z Kangiem. Yun po niego zadzwonił, pewnie zaraz tu będzie. Pamiętaj jednak, że Kang nie jest Yunem, może zauważyć, że masz kaca, a nie grypę. Ach, jeszcze jedno.
Podszedł do mnie i położył mi palec wskazujący na szyi, a po chwili zjechał nim w dół, aż po obojczyk. Gdy jego palec zatrzymał się na krysztale, którego nawet ja nie mogłam zobaczyć, przez iluzję, uśmiechnął się.
– Joong Oppa, dziękuję, że się mną zająłeś.
– Jak już mówiłem, na mnie zawsze możesz liczyć. Nie ważne, czy jako chłopak, czy dziewczyna.
Uśmiechnęłam się.
– Lepiej schowaj rzeczy Akai, zanim Kang tu przyjedzie – nakazał ciemnowłosy.
– Dobrze.
Wyszłam z łóżka odrzucając kołdrę i zaczęłam zbierać przerzucone przez żelazną ramę w nogach łóżka rzeczy.
– Długo byłam nieprzytomna? – zapytałam, jeszcze zanim Joong wyszedł z mojego pokoju.
– Kilka minut – powiedział robiąc krok w tył, żeby widzieć z korytarza przez otwarte drzwi. – Położyłem cię, a po chwili się ocknęłaś. No, a więc już zemdlałaś, przez każdego z nas – dodał z uśmiechem. – Do zobaczenia w domu.
– T-tak, do zobaczenia.
Szybko zebrałam rzeczy Akai i wrzuciłam je pod materac łóżka, po czym wyłączyłam dotykowy telefon i także tam wrzuciłam. Chwilę później mój (Choi) telefon się rozdzwonił.
~ Shin Hye! – zawołał Kang.
Szybko odsunęłam telefon od ucha.
– Nie krzycz, proszę – burknęłam. – Głowa mnie boli.
~ Jadę do ciebie – powiedział już ciszej. – Zaraz będę.
– Zaraz, czyli?
~ Góra dwadzieścia minut.
– To ja się idę kąpać.
~ Właź do łóżka i się wygrzewaj, a nie kąpać…
– To się wykąpię w gorącej wodzie, też wygrzeje – mruknęłam.
~ Niech ci będzie.
– Tylko nie właź mi do pokoju… A nie… bariera jest przecież. To pa.
~ Tak, pa.
Nagle coś do mnie dotarło. Skoro mama narzuciła na moje drzwi barierę chroniącą przed chłopakami, to jakim cudem Joong wszedł do mojego pokoju?
Podeszłam do drzwi od mojego pokoju. Wyczuwałam magiczną siłę bijącą od nich. Szybko przeszłam pokój i wyszłam na balkon. Joong już odjechał, widziałam jego samochód oddalający się ulicą w stronę centrum miasta.
– Jak on to…?
Gdy już wykąpana i z umytymi zębami wyszłam z łazienki w piżamie i mokrych włosach opadających na ramiona i plecy, przeżyłam szok.
– K-kang? – jęknęłam.
Czerwonowłosy leżał rozwalony na moim łóżku z rękoma za głową i lustrował mnie wzrokiem. Od razu oblałam się rumieńcem, ponieważ byłam w piżamie. Wiedziałam, że przyjedzie, ale miałam nadzieję, że kiedy będę pod kołdrą, a on i tak nie wejdzie do pokoju, a tu…? Proszę bardzo, Kang leży w moim łóżku i wygląda tak przystojnie, jakby dopiero co się obudził.
Gdyby to było anime, to krew trysłaby mi z nosa tak mocno, że poleciałabym do tyłu. Za dużo o Japonii myślę...
– Spadaj z mojego pościeli – mruknęłam, podchodząc do łóżka i usiadłam na nim tyłem do Kanga, po czym włożyłam nogi pod kołdrę, którą częściowo przygniatał czerwonowłosy i wciąż siedząc przykryłam się nią po szyję, kuląc nogi pod brodę.
– Ładnie to tak traktować gości? – zapytał i usiadł patrząc na mnie.
Ja wpatrywałam się w ramę łóżka w nogach, po chwili zakryłam kołdrą twarz pod oczy.
– Tak, jeśli to czerwonowłosy burak, który przekracza nie wiem jakim cudem barierę mojej mamy – burknęłam. – Wypad – dodałam po chwili.
– Odsłoń buźkę, bo nie słyszę co mówisz.
W tym momencie założył mi kosmyk włosów za ucho, a ja wzdrygnęłam się. Moja twarz zrobiła się teraz pewnie tak czerwona jak włosy Kanga. Czułam to, bo było mi na niej bardzo gorąco.
– Jestem chora, zostaw mnie – powiedziałam lekko unosząc brodę.
– Zostawiam cię samą na kilka dni, a ty chorujesz? Nie ładnie.
– Przyjęliście nowego członka do zespołu – wypaliłam. Chciałam powiedzieć cokolwiek, żeby tylko nie mówił o mnie. Ale co z tego, że Akai to też ja. – Widziałam Konferencję – dodałam. – Jest taki przystojny. Jaki jest? – zapytałam, spoglądając w końcu na Kanga.
– Musimy o nim rozmawiać? – mruknął z niezadowoleniem.
– Zgaduję, że nie polubiłeś go.
– Nie polubiłem? – zapytał, patrząc na mnie jak na debila. – Ja go wręcz nienawidzę.
– Dlaczego? – zaciekawiłam się. Ciekawe co myśli o mojej wersji ‘boy’.
– Jest aroganci, zadufany, narcystyczny, wywyższa siebie jakby był najważniejszy na świecie i ciągle mnie drażni, a jak na niego patrzę to mam ochotę zabić, chodź nie mam pojęcia dlaczego.
– Nie opisałeś przypadkiem siebie? – zapytałam.
– No wiesz ty co…
Wstał z łóżka i miał odejść, ale ja szybko wstałam na kolana i przytuliłam go od tyłu, kładąc głowę na jego plecach.
– Przepraszam – mruknęłam.
– S-shin…? – mruknął zaskoczony.
– Nie czuję się bardzo źle, możemy potrenować żywioły? – zapytałam, wciąż obejmując czerwonowłosego.
– Wiesz, że dotykanie mnie w ten sposób dużo kosztuje? – odpowiedział pytaniem, całkiem odbiegając od rzuconego przeze mnie tematu.
Mój uścisk zelżał. Wtedy Kang błyskawicznie się odwrócił i popchnął mnie na łóżko nachylając się nade mną. Jego usta w tej chwili były zawieszone tylko kilkanaście centymetrów nad moimi.
Przełknęłam głośno ślinę, wpatrując się w pełne wargi Kanga. Nie uszło to jego uwadze, więc uniósł kącik ust w uśmiechu, takim jak najbardziej lubię i oblizał powoli wargi. Patrzyłam zszokowana jak Kang powoli zniżał się, a gdy jego wargi były już zaledwie centymetr od moich odwróciłam głowę, mocno zaciskając powieki.
Nie nastąpiło jednak to, czego się spodziewałam. Kang cicho się zaśmiał, a po chwili opadł na materac obok mnie, a jego śmiech wzmógł się.
Otworzyłam oczy.
– Ty naprawdę myślałaś, że chcę cię pocałować? – zapytał, unosząc się na łokciach.
– Nie powinieneś tak sobie ze mnie żartować – burknęłam. – Jestem chora, zostaw mnie już samą.
– No wiesz? Ja się zrywam wczesnym rankiem z łóżka, żeby odwiedzić moją chorą przyjaciółkę, a ty co?
– Chcę pobyć sama – mruknęłam i pociągnęłam za kołdrę, którą Kang znów przygniótł. – Zostaw mnie w spokoju.
– Niedawno chciałaś potrenować.
– Zmieniłam zdanie.
Wstał, a ja otuliłam się kołdrą i również zeszłam z łóżka. Człapiąc za Kangiem boso, potykałam się o za długie nogawki moich spodni od piżamy.
– Jesteś pewna, że mam sobie iść? – zapytał, kiedy byliśmy już przy drzwiach.
– Tak – burknęłam, popychając go, żeby zszedł na niższy poziom korytarza przy drzwiach. – Polerze sobie dzisiaj i juto będę zdrowa. Dostałam leki, więc będzie dobrze.
– A pozwolisz mi zajrzeć do twojego umysłu? – zapytał odwracając się do mnie i położył mi palec wskazujący na środku czoła. – Dziwnie się zachowujesz, nie ukrywasz czegoś przede mną?
Dla pewności wzmocniłam mur, który oddzielał moje myśli od świata mentalnego.
– Jestem chora, nie myślę racjonalnie, więc nie zachowuję się normalnie.
– Ładnie to zabrzmiało – pochwalił mnie i zabrał palec. – Jak nie chcesz przyjmować za darmo mojego towarzystwa to nie. Wiele by tego chciało. Później będziesz żałowała.
Prychnęłam.
Nawet nie zareagował, kiedy prychnęłam. Czyżby przywyknął? Chociaż w domu zespołu kilka razy wczoraj prychnął.
– Powiesz mi jak udało ci się przekroczyć barierę mojej mamy? – zapytałam.
– Jest słaba, ponieważ twoja mama nie ma dużej mocy, a ja jestem dość silny. Poza tym jest to bariera miejscowa, założona tylko na przestrzeń otoczoną przez ramę drzwi i podłogę, a przejść przez nią nie może nikt kto ma złe intencje do ciebie. Ja nie miałem, więc z łatwością ją pokonałem.
– Ja tylko zapytałam, jak ją przeszedłeś – mruknęłam.
Zaśmiał się.
– Do zobaczenia jutro.
Gdy tylko usłyszałam jak Kang odjeżdża zamknęłam drzwi frontowe na klucz i pognałam na górę. Tam wyciągnęłam ubrania Akai spod materaca i włączyłam dotykowy telefon.

*

Jak ona tak w ogóle może… Nie wie nawet jak bardzo tego chciałem. Co prawda nie myślałem wtedy racjonalnie, więc… no ale chciałem tego. Nawet bardzo, a ona odwróciła głowę. Z tamtym okularnikiem to tak po prostu, a ja? Ze mną nie chciała? Co ona w nim widzi, czego ja nie mam, co!? Ech… Nie ważne, nie powinienem o tym myśleć. Nie powinienem też tak z niej żartować, przecież swój pierwszy pocałunek oddała chłopakowi, który chwilę później zginął.
Powinienem ją tak zostawiać? Przecież ma grypę. A jak coś się jej stanie? Przecież to Shin Hye, ona zawsze coś sknoci. Nie, przecież dostała leki i powiedziała, że będzie leżała, więc czym ja się martwię? No właśnie! Po co ja się w ogóle martwię, przecież jestem jej opiekunem mocy, a nie zdrowia i ciała. No ale przecież jeśli coś by się jej stało to nie będzie jak chronić tej mocy, prawda? O czym ja cholera myślę, przecież jak coś się stanie to wszystko pójdzie na mnie, bo to ja jestem opiekunem.
– Cholera! – syknąłem i stanąłem na światłach na jakimś skrzyżowaniu.
Ten samochód jedzie tu już dwunasty raz – wyłapałem głos jakiejś starszej pani. Babcie zawsze mają takie głośne umysły.
Naprawdę? – włączyła się inna staruszka. – A który?
No ten dziwny czerwony.
Ten co mu ktoś dach ukradł?
Zgaduję, że mówią o moim porsche.
Powoli odwróciłem głowę w lewo, ale tam były tylko inne samochody. Na prawo jednak na ławeczce siedziały dwie babcie, które patrzyły wprost na mnie.
– No ten – powiedziała ta pierwsza, wskazując na mnie.
– Na pewno tyle?
– No przecież liczyłam.
– Eee, coś ci się pomyliło.
Miała rację, przecież wciąż jeżdżę po tym skrzyżowaniu wahając się, czy wrócić do Shin Hye, czy pojechać do domu, żeby znosić nowego pałętającego się po domu z kacem. Nieźle się wczoraj schlał.
– No jedzie tędy już dwunasty raz, mówię ci.
– Przesadzasz, dużo takich jeździ po Korei Południowej.
– A skąd wiesz?
– Sama mi to powiedziałaś?
– Kiedy?
– Kiedy jechał tu czwarty raz, a ty mówiłaś, że…
– Nie, no to jest ten sam, przecież kierowca ma takie czerwone włosy.
Spojrzałem przed siebie. Właśnie zapaliło się zielone światło. Ruszyłem więc, nie przysłuchując się dłużej tamtym kobietom, ludzkie umysły są głośne, ale ich zasięg mentalny jest niewielki.
Postanowiłem ostatecznie wrócić do domu.
Gdy na miejscu wszedłem do salonu, w kuchni był Joong i Akai.

*

Wstawiać w następnym tygodniu notkę? ;)