poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 27.



 Zadzwoniłam do Joonga, żeby napisał mi, kiedy Kang przyjedzie pod dom, żebym mogła się teleportować w odpowiednim momencie. Szybko przebrałam się w ciuchy Akai, przegryzłam czekoladową pastylkę, posprzątałam w swoim pokoju i gdy tylko dostałam cynk zniknęłam z mojej sypialni i pojawiłam się na środku salonu w domu Fallen Angels. W mgnieniu oka usiadłam na jednym ze stołków barowych, a Joong postawił przede mną kubek z bladym zielonym naparem, pachnącym ziołami.
– Wypij zanim użyję mocy, dobrze? Tylko zanim Kang tu przyjdzie.
Skinęłam głową.
– Dziękuję, że mi pomagasz.
– Pamiętaj o naszej umowie – powiedział mrugając do mnie.
Po chwili wyczułam, że za mną ktoś się pojawił. Lekko obróciłam głowę, a tam do salonu właśnie wszedł Kang. Był uśmiechnięty, ale gdy na mnie spojrzał jego mina diametralnie się zmieniła.
– Kacyk męczy – powiedział Kang z drwiną.
Westchnęłam, przewracając oczami, po czym spojrzałam w prawo na lodówkę.
– No co jest? – zapytał, podchodząc do mnie. Stanął po mojej lewej i nachylił się nad stołem. – Nie odpowiesz mi?
– Odpuść, dobra? – mruknęłam.
– Kang, zostaw Akai w spokoju – nakazał czerwonowłosemu Joong. – A tak poza tym to masz uczulenie na Rubum, który właśnie mu podałem, więc odejdź, bo nawet opary…
Ale chyba było już za późno, bo na twarzy Kanga pokazały się szare plamy.
Kang spojrzał na kubek, który obejmowałam dłońmi, a później sięgnął po srebrny błyszczący toster i przejrzał się w nim, lekko dotykając skóry na policzkach palcami.
– Ach, Kang – powiedział zatroskanym głosem Joong i podszedł do Kanga. – Nie dotykaj bo…
Na dłoniach też wyskoczyły mu szare plamy. Wyglądał tak jakby tracił kolor.
– Cholera – syknął.
– Idź przemyć twarz i ręce, a ja zaraz coś z tym zrobię – powiedział Joong, wypychając Kanga do salonu, ale ten jeszcze nie miał zamiaru wychodzić.
– Ty! – zawołał wskazując na mnie palcem. – Ty i ten twój kac! Jeszcze raz się upijesz, a przysięgam, że zrobię ci coś poważnego!
Z każdym jego krzykiem, moje ciało przeszywał dreszcz i coraz bardziej chowałam głowę w ramionach, żeby zakryć uszy.
Po kilku chwilach Kanga już nie było, a Joong wrócił na swoje miejsce przy blacie kuchennym, gdzie była kuchenka i zlewozmywak.
– Nie wiedziałam, że ma uczulenie – mruknęłam.
– Mało kto wie – powiedział Joong. – Kang nie lubi mówić o swoich słabościach.
– On w ogóle nie lubi o sobie mówić – zauważyłam i podniosłam kubek.
Mimo, że płyn parował, a kubek był od niego gorący, to gdy się go napiłam moje gardło zostało przyjemnie orzeźwione chłodnym słodkawym naparem. Jak, który w moje urodziny podała mi mama.
– Smakuje? – zapytał Joong, obserwując mnie.
Patrzyłam zaskoczona w kubek, po czym do końca wypiłam napój. Dopiero przy końcu, gdy już wypiłam prawie wszystko zaczynał się robić ciepły.
– Wow – szepnęłam. – Czemu był zimny?
– To oznaka tego, że miałaś kaca – powiedział. – Bo gdy ktoś go nie ma to napój będzie gorący.
– No właśnie, kiedy kończyłam pić to zaczął robić się ciepły.
– A więc moje uleczenie już nie będzie potrzebne – stwierdził. – Chociaż…
– Tak?
– Boli cię głowa? – zapytał.
– Mhm.
Joong niespodziewanie położył mi dłoń na czole, wymamrotał coś, a jego dłoń lekko się zaświeciła. Wtedy ból z moich skroni wyparował w mgnieniu oka.
– Ale super. Nigdy czegoś takiego nie czułam.
– Mam do ciebie pytanie.
Spojrzałam na Joonga wyczekująco.
– Uda ci się pogodzić dwie role? – zapytał szeptem. – Nie boisz się, że będziesz przeplatać informacje zdobyte przez jedną osobą, w życie tej drugiej? Przecież Kang może się wszystkiego domyślić.
– Mam nadzieję – powiedziałam. – Oby nie odkrył tego przed wydaniem mojego pierwszego singla. Prezes się wkurzy. Pilnuj, żebym nie wypaplała, że ty wiesz, dobrze?
– Oczywiście.
Poczochrał mi grzywkę.
– Dziękuję za pomoc i leczenie.
– Masz już pomysł na tę piosenkę? – zapytał.
Wzruszyłam ramionami.
– Pisałaś kiedyś jakieś piosenki?
Pokręciłam głową.
– Jeśli będziesz chciała to ci pomogę i z piosenką.
– Dziękuję, ale myślę, że powinnam to zrobić sama, ale jeśli miałbyś jakieś pomysły, to z chęcią ich wysłucham. A teraz chyba pójdę spać…
– Yun ma dziś urodziny – powiedział, kiedy zeszłam ze stołka. – Robimy imprezę w klubie, tylko tym razem się nie upij, jasne?
Uśmiechnęłam się, skłoniłam i odeszłam.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi pokoju, mój nie dotykowy telefon zaczął brzęczeć.
– Cholera – syknęłam, bo z zabiegania nie wyłączyłam go.
‘Nadal się źle czujesz?’ – brzmiał sms od Yuna.
‘Niestety tak’
‘Szkoda, bo chciałem, żebyś przyszła dziś do klubu na moją imprezę’
‘To chyba nie byłoby mądre, nawet gdybym była zdrowa, bo i tak udostępniono publicznie moje dwa zdjęcia, z Kangiem i tobą’
‘Masz racje. A teraz się kuruj! Przyniosę ci jutro kawałek tortu do domu, co ty na to?’
‘Tylko, żeby było dużo bitej śmietany ;)’
‘Dla ciebie wszystko :*’
‘Dziękuję i dobranoc’
‘Dobranoc ^^’
Wyłączyłam telefon i schowałam go w szafce nocnej, którą zamknęłam na klucz, a ten z kolei wsadziłam pod poduszkę.

*

– Dlaczego jeszcze jej nie zaatakowałaś!? – wrzasnęła Merguerde, kiedy tylko wytłumaczyłam jej jaka jest sytuacja. – Co za durny Chowaniec! A mogłam to wszystko zrobić sama.
Dobrze, że kiedy przyszłam to była w swojej ładnej postaci, tej którą miała, zanim magia wyniszczyła jej ciało. Dobrze, że mnie nie zjadła, kiedy byłam mała, ale prawdopodobnie współczesne wiedźmy już tego nie robią.
– Mówiłam ci, że wyjechała na Hawaje i wróci jeszcze przez dwa tygodnie – powtórzyłam dziś już chyba setny raz.
– No to ty też leć na Hawaje! – wrzasnęła, rzucając jakimś słojem o ścianę. – Co za problem dla kogoś takiego jak ty. Jesteś sławna, masz sławnego brata…
– On nie jest moim bratem – mruknęłam.
– Oboje jesteście bogaci, więc zrób sobie wakacje.
– Teraz nie mogę – powiedziałam stanowczo. – Niedawno wróciłam ze szkoły i mam dużo do nadrobienia. Teraz wydaję trzecią płytę, więc…
– Powiedz mi, co mnie to obchodzi?
Westchnęłam.
– Załatw mi żółty kryształ, to teleportuję się na Hawaje i…
– Pod wytwórnią twojego brata jest przecież Kwatera Pośrednia. Umiesz namieszać w pamięci komputera, więc ten robot nic im nie powie, a możesz się teleportować do dowolnego miejsca na Hawajach.
– To nie jest głupi pomysł – powiedziałam ożywiona.
– Dziękuję, że mnie choć raz doceniłaś – ofuknęła się. – A teraz wynoś się, bo mam zajęcie.
– Tak, pani.
Skłoniłam się, a zanim się do końca odwróciłam, już stałam na czterech łapach.
Gdy dobiegłam do domu byli tam tylko, Kang w swoim pokoju, Akai w swoim i Joong w kuchni.
– Dzień dobry – przywitałam się.
– Dzień dobry. A ty co dziś tak wcześnie wybyłaś z domu?
– Byłam z Akai, ale później się rozstaliśmy i on chyba poszedł do tego swojego nauczyciela. Biedny, miał takiego kaca, że ledwo się na nogach trzymał. Gdzie wy macie tu zioła z Ignis?
– Ukryte, żeby Kanga nie uczuliły.
– Ach, no tak. Rubum?
Skinął głową.
– Właśnie chciał dogryźć Akai, kiedy tamten to pił i…
– Stracił kolor!? – wrzasnęłam.
– Tak, ale już się tym zająłem i nie jest tak szary jak na początku.
– Muszę to zobaczyć!
– Kimiko, zaczekaj! – zawołał za mną, wybiegając z kuchni, kiedy ja już byłam w połowie schodów na półpiętro. – Idź do Akai. On się trochę załamał po tym jak się upił.
– Ooo. – Że niby Shin Hye? Bredzisz Joong. Chyba, że udawała. – Jasne, ale pokój Kanga jest bliżej – dodałam z uśmiechem i pognałam na górę.
Będąc na miejscu zmieniłam zdanie i zamiast do Kanga, poszłam do Akai. Muszę ją tak nazywać, bo boję się, że się wygadam.
Zapukałam do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Nacisnęłam, więc klamkę. Myślałam, że drzwi będą zamknięte, a Akai, nie będzie, ale myliłam się, bo zamek od razu ustąpił.
– Akai? – zapytałam wchodząc do pokoju.
Siedziała tyłem do mnie na podłodze przy szklanym stoliku, wokół niej na stole i podłodze leżało pełno kartek papieru. Za jej plecami lądowały zmięte w kulki kartki, a przed nią były jeszcze te nie pogięte.
Nagle Akai warknęła, złapała się za głowę i uderzyła nią o blat stołu.
– Uważaj, bo pobijesz – powiedziałam przedzierając się przez stertę śmieci. – Co ty tak właściwie robisz? – zapytałam.
– Próbuję napisać tekst piosenki, ale mi nie idzie – mruknęła, zerkając na mnie, wciąż trzymając czoło na blacie.
Podniosłam jedną ze zmiętych kulek i rozłożyłam ją.
– Powinnam się nie zgodzić, powinnam uciec, powinnam udawać, że… – zaczęłam czytać niezamalowany fragment tekstu na tej kartce. – Podoba mi się.
– Hee? – zdziwiła się unosząc głowę i siadając prosto.
– Mówię, że mi się podoba. Ten fragment, jeśli wziąć go pod melodię… Taką spokojniejszą i powolutku to zaśpiewać. Pokaż mi, co tam jeszcze masz?
Podeszłam do niej i usiadłam na jednej z poduszek przy stole.
– No… nie wiele.
Pokazała mi kartkę, którą właśnie zaczynała zgniatać, kiedy się odezwałam.
– Sekret – przeczytałam słowo na samej górze kartki. – Moje życie jest okropne, ale kogo to obchodzi? Nie mogę dłużej tego znieść. Nagroda za mój sekret zainteresowała wielu ludzi. Ranisz mnie czynem, nie mogę dłużej tego znieść. Muszę to wszystko przer… – zamilkłam. – To twoje prawdziwe uczucia, prawda? – zapytałam. – Te słowa, ranisz mnie czynem… Chodzi o Kanga, tak?
Akai odwróciła wzrok. Tym potwierdziła słowa.
– Po prostu… – zaczęła cicho. – To jak mnie traktuje, jako Shin, a to jak, kiedy jestem Akai to… to się tak bardzo różni. Kiedy jestem sobą, czuję się z Kangiem świetnie, nawet kiedy pokazuje swój narcyzm i arogancje, ale kiedy jestem Akai, on mnie atakuje i ja nie potrafię się zachowywać spokojnie. Czasami wybucham i go ranie, a czasami nie potrafię się w ogóle odezwać. Czy to nie jest dziwne?
– Dziwne to było, jak cie rozebrał.
Zarumieniła się.
– Wiesz co? – mruknęłam. – Chodźmy do fortepianu. Znasz nuty?
Skinęła głową.

*

Po kilku minutach razem z moimi zapisanymi kartkami siedziałyśmy w pokoju muzycznym na ławeczce przed fortepianem.
– No dobra. Najpierw trzeba to jakoś posklejać… – Tu posklejać, tam przyciąć, tu dodać, odjąć, mnożyć, dzielić, tego tamtego i inne tego typu sprawy i… – Gotowe – powiedziała Kimiko.
– Ale ja to miałam sama zrobić – burknęłam pod nosem.
– Nie marudź. Ja moje pierwsze piosenki też próbowałam pisać sama, ale nie było w nich sensu, więc Kang mi pomagał.
– Twoje piosenki… Kang je…
– Nie napisał, tylko pomagał skleić i dał początek nutom.
Zagwizdałam cicho.
– A teraz spróbujemy znaleźć rytm dla twojej piosenki, jasne?
– Tak! – zawołałam.
– Tylko się nie obijaj!
Pokiwałam energicznie głową i zaczęłam się wsłuchiwać w głos Kimiko, która próbowała znaleźć melodię do słów mojej piosenki. Gdy znalazła rytm zaczęła powoli wystukiwać melodię na klawiszach instrumentu, ale po chwili przejechała palcami po klawiaturze i na koniec uderzyła w nią przed sobą.
– Słowa są dobre, ale nie mam pojęcia jaką melodię do nich napisać – powiedziała, sięgając po kartkę na której zapisałyśmy poprawny tekst piosenki. – To będzie trudniejsze niż myślałam.
– Joong... On powiedział, że jeśli będę potrzebowała pomocy to zawsze mogę go poprosić – powiedziałam. – Może zawołać go tutaj? – zapytałam podnosząc się.
– Siedź – nakazała, kładąc mi dłoń na ramieniu, zmuszając przy tym, żebym usiadła. – Poradzimy sobie same, jasne? Uwierz mi, że napisanie słów jest trudne, ale już dobranie do nich nut to dziecinna igraszka.
– Przed chwilą…
– Się czepiasz szczegółów. Kobieta zmienną jest.
Zaśmiałam się krótko.
– Dziecinna – powtórzyłam szeptem, bo właśnie coś przyszło mi na myśl.
Gdy byłam mała mama śpiewała mi pewną piosenkę, którą jej mama jej śpiewała. Nie pamiętam dokładnie słów, bo już bardzo dawno nie słyszałam jak mama ją śpiewa, ale często całkiem bezwiednie nuci jej melodię robiąc różne rzeczy.
– Co mówiłaś? – zapytała Kimiko.
– Mam pomysł.
Postanowiłam nie mówić skąd wzięłam melodię.
Wybrałam klawisze i wystukałam pierwsze nuty, ale nie poszło tak jak chciałam. Odetchnęłam, pstryknęłam kostkami palców i znów położyłam dłonie na klawiszach. Mrucząc melodię zaczęłam powoli grać, po chwili Kimiko złapała kartkę i zaczęła śpiewać tekst piosenki.
– Podoba mi się – powiedziała. – Trochę bym pozmieniała, ale jest w porządku. Co to za melodia?
– Nie mam pojęcia – powiedziałam.
– Nie wierzę ci, ale jak chcesz.
Zaczęłyśmy się śmiać.
– A teraz pokarz mi jak to zagrać, będziesz zapisywać nuty.
– Okej.
Po około dwóch godzinach w końcu udało nam się napisać nuty. Kimiko stwierdziła, że i tak będzie trzeba poprawić jeszcze tekst, bo jej się nie wkomponował w melodię, której już nie chce zmieniać, bo jest zbyt dobra.
– Nie mów nikomu, że napisałyśmy tę piosenkę, dobrze? – zapytałam.
– Dlaczego? Jest dużo lepsza od wszystkich tych, które napisał Kang… Będzie zazdrosny! Idę mu powiedzieć! – wrzasnęła uradowana, zrywając się z ławki.
– Kimiko, proszę nie! – zawołałam również wstając. – Na razie nic nikomu nie mówmy.
– No dobra, ale jakby co to ja ci nie pomagałam, bo wtedy prezes nie zgodzi się, żebyś to zaśpiewała – zauważyła. – Moim zdaniem nie znajdzie tam nic z mojego stylu, bo u mnie przeważają mocne brzmienie, a nie zwykły k-pop jak w Fallen Angels. Wiesz, że prawdopodobnie rozruszasz ten zespół? Oni są tak beznadziejni, że nawet nosa poza Koreę Południową nie wystawiają.
– Słyszałam, że to z powodu rodziców Yuna – powiedziałam.
– Taa, też. Ale to nie tylko o to chodzi. Czasami grzebię w komputerze prezesa Ahn. Fallen Angels nie dostają nawet zaproszeń od fanów z innych krajów… Ty mieszkałaś w Japonii, prawda? – zapytała zatrzymując się przy drzwiach na korytarz i odwracając do mnie.
– No tak, a co?
– Twoi znajomi stamtąd słuchali Fallen Angels? – zapytała.
– Kilka dziewczyn… W sumie to tylko słyszałam jak na korytarzu słuchały ich jednej piosenki, ale czy to był przypadek, czy naprawdę się chłopakami interesują to nie wiem. Ale mogę napisać do znajomej, czy dowie się czegoś o tym.
– Ty naprawdę uratujesz ten zespół.
Gdy weszłyśmy do salonu, z korytarza wszedł właśnie Jeremy, a ze schodów zszedł Joong. Oboje byli ubrani jak… no tak fajnie, jak na celebrytę przystało.
Jeremy miał czarne rurki i koszulkę, na nogach trampki za kostkę w panterkę, a na ramionach czarną marynarkę z rękawami podciągniętymi pod łokcie i kołnierzykiem w panterkę. W uszach miał czarne małe kółka, a na nadgarstkach pełno czarnych bransoletek i zegarek.
Joong miał rurki w kolorze kawy z mlekiem i białą bluzkę na długi rękaw, czarną rozpiętą kamizelkę i biały szalik tylko zarzucony na szyję.
– Cześć wszystkim!– zawołał Jeremy podbiegając do nas. – Kimiko! Dobrze, że cię widzę. Mam do ciebie pewien interes…
I odeszli.
– Akai – powiedział Joong, kiedy przechodziłam obok niego na schodach. Kartki z nutami i tekstem piosenki oraz ołówek schowałam w kieszeni dużej bluzy na brzuchu, którą miałam na sobie. – Jadę po Yuna, chcesz jechać ze mną?
– Hee!?
– Nie chcesz?
– Ja… Yesul Boys wiedzą, że… No wiesz – szepnęłam. – Nie wiedzą o iluzji, a ja nie chcę, żeby… Nie chcę, żeby mnie widzieli taką.
– I tak cię nie rozpoznają – powiedział mrugając do mnie.
No właśnie, nie rozpoznają mnie i się pewnie zdziwią, a ja… nie chcę tego? W sumie czemu nie, będę mogła się pośmiać z ich min, jeśli takowe będą zabawne.
– Pozwolisz mi się przebrać? – zapytałam.
– Tylko szybko. Będę czekał w samochodzie.
– Jasne!
Szybko pognałam na górę schowałam piosenkę do szuflady obok łóżka, wzięłam telefon i pobiegłam do garderoby. Tam złapałam pierwszy komplet jaki był na mojej półce i zaczęłam się przebierać. Były to czarne rurki ze srebrnym łańcuszkiem na pasku, czarna szeroka koszulka z biało czerwonym nadrukiem, która sięgała mi aż połowy ud i na nią czarna ramoneska. Ułożyłam włosy lekko je nastroszając, po czym w biegu zakładając czarne botki wyszłam z domu.
– Zdążyłaś w ostatniej chwili – powiedział Joong, kiedy podeszłam do niego.
– Miałeś czekać w samochodzie – zauważyłam.
– Tak, ale zmieniłem zdanie, ponieważ od teraz nie będę jeździł BMW, które już znasz, a moim Audi A6. Co prawda też jest czarne, ale wolałem ci je pokazać, żebyś nie szukała tamtego – wytłumaczył.
Joong, ja nie bardzo znam się na samochodach. Dostrzegłabym różnice, ale jak powiedziałeś oba są czarne, więc co za różnica?
– A co się stało z BMW? – zapytałam, kiedy wsiadaliśmy do Audi.
– Audi było na przeglądzie, więc pożyczyłem od kumpla BMW, żeby mieć czym jeździć, bo Kang używał Audi prezesa, a ja nie mam żółtego kryształu tak jak ty, żeby się teleportować.
Zaśmiałam się.
– Ja za to nie mam samochodu.
Po kilkudziesięciu minutach Joong zaparkował przed szkołą. Wtedy samochód został obleziony przez natarczywe fanki.
– Mnie też to czeka? – zapytałam z niepokojem.
– Oczywiście – powiedział rozbawiony Joong. – Uważaj, żeby żadna z nich się w tobie nie zakochała, zanim ktoś odkryje twoją tajemnicę, bo wtedy będzie źle.
Faktycznie, wtedy wiele fanek może przestać być fankami.
– Jak mam niby na to uważać? – zdziwiłam się.
– Jesteś Magiem. Takie rzeczy powinnaś wiedzieć.
– Jestem niewykształconym magiem.
– Racja – przyznał. – Wysiadamy.
– Hee!?
– No już.
Odpięłam pas i poczekałam aż Joong wysiądzie, dopiero wtedy otworzyłam drzwi. W międzyczasie ciemnowłosy obszedł samochód i stanął obok moich drzwi. Wystawiłam jedną stopę na zewnątrz, po czym wysiadłam. Wtedy usłyszałam ogłuszający pisk, ale na szczęście nikt nie podszedł do nas bliżej niż dwa metry, bo przyszedł Yun w eskorcie chłopaków.
– Patrzcie to Akai Za Mi!
– To naprawdę on! W naszej szkole!
– I są tu prawie wszyscy!
– Nie ma Kanga Oppy.
– Joong Hyung! – zawołał uradowany blondyn. – Ooo i Akai. Co ty tu robisz? Myślałem, że odsypiasz po…
Joong zakrył Yunowi usta dłonią.
– Nie przy ludziach, dobrze?
Yun zaśmiał się.
– Przepraszam. Aaaa! – zawołał ciągnąc mnie za rękę. – Chłopaki, chodźcie przedstawię wam nowego Upadłego Anioła! To jest Akai Zu Mi, nowy głos w naszym zespole – powiedział uradowany i postawił mnie przed tamtą piątką. – Zu, to są Yesul Boys, nasz szkolny najlepszy zespół.
– Miło mi – powiedziałam z uśmiechem unosząc dłoń na wysokość klatki piersiowej.
– Nam również – wydukał Yung.
Wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni, jakby nie wierzyli, że pod tą maską iluzji jest moja twarz. Co prawda iluzja ta działała tak, że wszyscy widzieli moją prawdziwą twarz, ale nie potrafili jej rozpoznać. Ot cała sztuczka.
Uśmiechnęłam się do piszczących koło nas dziewczyn, a wtedy jakaś zaczerpnęła głęboko powietrza i poleciała do tyłu.
– Z-zemdlała? – zdziwiłam się, patrzą na lezącą na chodniku dziewczynę.
– Chyba tak – powiedział Yun.
Nikt poza naszą barierą z Yesul Boys nic nie zrobił, więc przedarłam się między Subem, a Wookiem i podeszłam do dziewczyny. Kucając złapałam ją za ramiona i pociągnęłam do pozycji siedzącej. Kiedy potrząsnęłam jej ramionami powoli uniosła powieki.
– Wszystko w porządku? – zapytałam ją.
O dziwo była to jedna z dziewczyn z mojej klasy.
– N-nie – wyjąkała. – D-dziękuję Oppa.
Uśmiechnęłam się i pomogłam jej wstać.
– Nie mdlej już więcej – mruknęłam i wróciłam do tamtych.
– To do zobaczenia! – zawołał Yun do tłumu i wsiadł do samochodu z tyłu.
Ja zaraz wsiadłam z przodu, a Joong za kierownicą.
– Nie wierzę, że już po kilku dniach od przyjęcia cię do zespołu ktoś zemdlał na twój widok – burknął niezadowolony Yun, kiedy odjechaliśmy już spod szkoły. Jego podbródek spoczywał na oparciu mojego fotela. – To nie fair. Na mój widok tak nie mdlały.
Odwróciłam lekko głowę w jego stronę. Patrzył na mnie mroźnym spojrzeniem.
– No co? – mruknęłam.
– Sadzę, że to z powodu iż my kiedy zaczynaliśmy nie byliśmy sławni, a kiedy stawaliśmy się znani to ludzie przywykli do nas i dlatego nikt nie mdlał, a Akai jest nowy i jeszcze nie poznany, a dzięki nam już jest rozpoznawalny.
– No i co z tego? – burknął Yun i oparł się plecami o kanapę. – Dla mnie to nadal niesprawiedliwe. Nie podoba mi się to.
– Przepraszam Yun – mruknęłam ze smutkiem. – Gdybym miał na to wpływ to bym to powstrzymał.
– Yun – zaczął bardzo poważnie Joong.
– Co? – burknął tamten.
Spojrzałam na Joonga zaciekawiona. W skupieniu obserwował drogę, ale jego twarz miała wymalowany surowy wyraz.
– Co z tą blondynką? – zapytał ciemnowłosy.
– Z blondynką? – zdziwiła się Yun. – Aaa, masz na myśli Yu?
Park Yu Rin?
– Tak.
– No więc próbowała mnie zabić wzrokiem na każdym kroku, ale ostatecznie nic nie zrobiła. Tylko po turnieju podeszła do chłopaków i mówiła o Shin, ale to tylko puste słowa.
– Co mówiła? – zapytał Joong, zatrzymując samochód na jakimś skrzyżowaniu.
Spojrzałam w prawo, prze moją szybę. Na chodniku na ławeczce siedziały dwie babcie i patrzyły wprost na nasz pojazd. Zmieszana odwróciłam wzrok.
– Że nigdy się od niej nie uwolnimy i nie ważne kim jestem, bo i tak na zawsze będziemy jej służyć, a jak nie to mnie zniszczy. Boję się, że zrobi coś Shin, a ona jest taka słodka i miła. Nie chcę, żeby coś się jej stało.
– Shin Hye jest silną i mądrą dziewczyną – powiedział Joong, a ja się zarumieniłam. – Sądzę, że jej moce Maga będą na takim poziomie, że da rade sama pokonać te Lamie.
– L-lamie? – zdziwiłam się. – W twojej szkole jest Lamia? – zapytałam odwracając się do tyłu.
Yun pokiwał głową.
– Wiesz czym są? – zapytał mnie.
– Trochę o nich słyszałem, ale niewiele. One… kradną moc Aniołów, prawda?
– Niestety – powiedział Joong i ruszył.
– Nie jest pod kontrolą Białej Bogini? – zapytałam.
– Nie wiemy. Właściwie wiemy tylko, że jest Lamią, ale mogą to być tylko przypuszczenia. Możliwe, że jest tylko człowiekiem obdarzonym prze Lamie ich mocą.
– Lepiej by było, żeby tak było – mruknął Yun.
– Racja – przyznałam. – A kim jest Shin…?
Warto zapytać, prawda? Joong już mnie jako Shin Hye wychwalał, a wie że obok niego siedzę.
– Shin jest moją koleżanką z klasy i podopieczną Kanga – wytłumaczył. – Jest w twoim wieku.
– Skoro jest w moim wieku, to czemu chodzi z tobą do klasy? – zapytałam.
– Bo ja chodzę do o rok młodszej, bo opuściłem się w nauce… Musimy o mnie gadać!? – zawołał.
– Ale my mówimy o Shin – zauważył Joong.
– Mam nadzieję, że to nie ona zemdlała! – zawołałam.
– Nie, Shin ma grypę i Joong odwiózł ją do domu – powiedział Yun zatroskany. – Jest tak wspaniała, że mimo choroby przyszła do szkoły, żeby być ze mną gdy Yu atakowała. Uwielbiam ją za to!
Przegryzłam dolną wargę i z uśmiechem założyłam włosy za ucho. W porę się opamiętałam i poprawiłam, krótkie obcięte na chłopaka kosmyki. No bo przecież teraz jestem chłopakiem, tak?
– To ta dziewczyna ze zdjęć z telewizji i gazet? – zapytałam. – Najpierw z Kangiem, a później z tobą?
– Ta sama. Szkoda, że jest chora, bo byś ją dziś poznał na mojej imprezie.
– A właśnie! – zawołałam patrząc do tyłu. – Wszystkiego najlepszego z okazji siedemnastych urodzin Yun – powiedziałam z uśmiechem. – Wybacz, ale nie mam dziś nic dla ciebie – dodałam zmartwiona.
– Nic nie musisz mi dawać – powiedział z uśmiechem. – Życzenia wprost z serca są najlepszym prezentem.
Uśmiechnęłam się.
Gdy weszliśmy do domu rozmawiając o ostatnich urodzinach Kanga, w salonie siedział właśnie czerwonowłosy, a towarzyszyli mu prezes Ahn i Jeremy.
Gdy spojrzałam na Kanga od razu odwróciłam wzrok, bo moja twarz zalała się szkarłatem na wspomnienie dzisiejszych zajść z nim w mojej sypialni.
– Co się dzieje? – zapytał Yun, a mina mu od razu zrzedła. – Prezesie?
Mężczyzna trzymał w dłoni jakąś białą kopertę. Zauważyłam na niej pieczęć wyciśniętą w pomarańczowym laku.
– Yun…

*

I jak? Pokażcie się moi czytelnicy w komentarzach ;)

6 komentarzy:

  1. Tak na początek wszystkiego najlepszego Yun :*
    A mogłam napisać koma od razu bo teraz nie wiem co napisać ;-;
    1.Dlaczego chcą coś zrobić mamie Shin?
    2.Takie pochwały dostaje Shin od Yuna, też chcę takiego Yuna :(
    3.Kiedy Kang będzie porwany?
    4.Zemdleć na czyjś widok ;___;
    5.Yun był obrażony bo na jego widok żadna dziewczyna nie mdleje, im wystarczy tylko jego głos żeby padły jak kłody :P
    6.Więcej nie wymyślę najwyżej napiszę jeszcze jeden kom jak mi się coś przypomni :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Zobaczysz ;)
      2. Mówiłam, sobie go weź, Kanga i tak mi już zabrali ;P. Ja i tak wole Jeremyego i Nataniela (taki spojler)
      3. To, że ja spojleruję nie znaczy, że tobie wolno T___T
      4. Tylko prawdziwa fanka tak potrafi ^-^
      5. No widzisz, taki fejm! :D
      6. Nie zabraniam :P

      Usuń
  2. Przeczytałam. Fajny rozdział.
    I czemu ona chce matkę Shin a.nie Sjin zabić???
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał Kobieto kocham to opowiadanie ! Trochę przypomina mi jedna drame ale tylko TROCHĘ . Nie mogę się.doczekać nastempnego rozdziału weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. You're Beautiful, wiem :P, bo trochę ściągnęłam, ale tylko TROCHĘ xD. Dzięki za uznanie ;)

      Usuń