Zadzwoniłam do Joonga, żeby napisał mi, kiedy Kang
przyjedzie pod dom, żebym mogła się teleportować w odpowiednim momencie. Szybko
przebrałam się w ciuchy Akai, przegryzłam czekoladową pastylkę, posprzątałam w
swoim pokoju i gdy tylko dostałam cynk zniknęłam z mojej sypialni i pojawiłam
się na środku salonu w domu Fallen Angels. W mgnieniu oka usiadłam na jednym ze
stołków barowych, a Joong postawił przede mną kubek z bladym zielonym naparem,
pachnącym ziołami.
– Wypij zanim użyję mocy, dobrze? Tylko zanim Kang tu przyjdzie.
Skinęłam głową.
– Dziękuję, że mi pomagasz.
– Pamiętaj o naszej umowie – powiedział mrugając do mnie.
Po chwili wyczułam, że za mną ktoś się pojawił. Lekko
obróciłam głowę, a tam do salonu właśnie wszedł Kang. Był uśmiechnięty, ale gdy
na mnie spojrzał jego mina diametralnie się zmieniła.
– Kacyk męczy – powiedział Kang z drwiną.
Westchnęłam, przewracając oczami, po czym spojrzałam w prawo
na lodówkę.
– No co jest? – zapytał, podchodząc do mnie. Stanął po mojej
lewej i nachylił się nad stołem. – Nie odpowiesz mi?
– Odpuść, dobra? – mruknęłam.
– Kang, zostaw Akai w spokoju – nakazał czerwonowłosemu
Joong. – A tak poza tym to masz uczulenie na Rubum, który właśnie mu podałem,
więc odejdź, bo nawet opary…
Ale chyba było już za późno, bo na twarzy Kanga pokazały się
szare plamy.
Kang spojrzał na kubek, który obejmowałam dłońmi, a później
sięgnął po srebrny błyszczący toster i przejrzał się w nim, lekko dotykając
skóry na policzkach palcami.
– Ach, Kang – powiedział zatroskanym głosem Joong i podszedł
do Kanga. – Nie dotykaj bo…
Na dłoniach też wyskoczyły mu szare plamy. Wyglądał tak
jakby tracił kolor.
– Cholera – syknął.
– Idź przemyć twarz i ręce, a ja zaraz coś z tym zrobię –
powiedział Joong, wypychając Kanga do salonu, ale ten jeszcze nie miał zamiaru wychodzić.
– Ty! – zawołał wskazując na mnie palcem. – Ty i ten twój
kac! Jeszcze raz się upijesz, a przysięgam, że zrobię ci coś poważnego!
Z każdym jego krzykiem, moje ciało przeszywał dreszcz i
coraz bardziej chowałam głowę w ramionach, żeby zakryć uszy.
Po kilku chwilach Kanga już nie było, a Joong wrócił na
swoje miejsce przy blacie kuchennym, gdzie była kuchenka i zlewozmywak.
– Nie wiedziałam, że ma uczulenie – mruknęłam.
– Mało kto wie – powiedział Joong. – Kang nie lubi mówić o
swoich słabościach.
– On w ogóle nie lubi o sobie mówić – zauważyłam i
podniosłam kubek.
Mimo, że płyn parował, a kubek był od niego gorący, to gdy
się go napiłam moje gardło zostało przyjemnie orzeźwione chłodnym słodkawym
naparem. Jak, który w moje urodziny podała mi mama.
– Smakuje? – zapytał Joong, obserwując mnie.
Patrzyłam zaskoczona w kubek, po czym do końca wypiłam
napój. Dopiero przy końcu, gdy już wypiłam prawie wszystko zaczynał się robić
ciepły.
– Wow – szepnęłam. – Czemu był zimny?
– To oznaka tego, że miałaś kaca – powiedział. – Bo gdy ktoś
go nie ma to napój będzie gorący.
– No właśnie, kiedy kończyłam pić to zaczął robić się
ciepły.
– A więc moje uleczenie już nie będzie potrzebne –
stwierdził. – Chociaż…
– Tak?
– Boli cię głowa? – zapytał.
– Mhm.
Joong niespodziewanie położył mi dłoń na czole, wymamrotał
coś, a jego dłoń lekko się zaświeciła. Wtedy ból z moich skroni wyparował w
mgnieniu oka.
– Ale super. Nigdy czegoś takiego nie czułam.
– Mam do ciebie pytanie.
Spojrzałam na Joonga wyczekująco.
– Uda ci się pogodzić dwie role? – zapytał szeptem. – Nie boisz
się, że będziesz przeplatać informacje zdobyte przez jedną osobą, w życie tej
drugiej? Przecież Kang może się wszystkiego domyślić.
– Mam nadzieję – powiedziałam. – Oby nie odkrył tego przed
wydaniem mojego pierwszego singla. Prezes się wkurzy. Pilnuj, żebym nie
wypaplała, że ty wiesz, dobrze?
– Oczywiście.
Poczochrał mi grzywkę.
– Dziękuję za pomoc i leczenie.
– Masz już pomysł na tę piosenkę? – zapytał.
Wzruszyłam ramionami.
– Pisałaś kiedyś jakieś piosenki?
Pokręciłam głową.
– Jeśli będziesz chciała to ci pomogę i z piosenką.
– Dziękuję, ale myślę, że powinnam to zrobić sama, ale jeśli
miałbyś jakieś pomysły, to z chęcią ich wysłucham. A teraz chyba pójdę spać…
– Yun ma dziś urodziny – powiedział, kiedy zeszłam ze
stołka. – Robimy imprezę w klubie, tylko tym razem się nie upij, jasne?
Uśmiechnęłam się, skłoniłam i odeszłam.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi pokoju, mój nie dotykowy
telefon zaczął brzęczeć.
– Cholera – syknęłam, bo z zabiegania nie wyłączyłam go.
‘Nadal się źle czujesz?’ – brzmiał sms od Yuna.
‘Niestety tak’
‘Szkoda, bo chciałem, żebyś przyszła dziś do klubu na moją
imprezę’
‘To chyba nie byłoby mądre, nawet gdybym była zdrowa, bo i
tak udostępniono publicznie moje dwa zdjęcia, z Kangiem i tobą’
‘Masz racje. A teraz się kuruj! Przyniosę ci jutro kawałek
tortu do domu, co ty na to?’
‘Tylko, żeby było dużo bitej śmietany ;)’
‘Dla ciebie wszystko :*’
‘Dziękuję i dobranoc’
‘Dobranoc ^^’
Wyłączyłam telefon i schowałam go
w szafce nocnej, którą zamknęłam na klucz, a ten z kolei wsadziłam pod
poduszkę.
*
– Dlaczego jeszcze jej nie zaatakowałaś!? – wrzasnęła
Merguerde, kiedy tylko wytłumaczyłam jej jaka jest sytuacja. – Co za durny
Chowaniec! A mogłam to wszystko zrobić sama.
Dobrze, że kiedy przyszłam to była w swojej ładnej postaci,
tej którą miała, zanim magia wyniszczyła jej ciało. Dobrze, że mnie nie zjadła,
kiedy byłam mała, ale prawdopodobnie współczesne wiedźmy już tego nie robią.
– Mówiłam ci, że wyjechała na Hawaje i wróci jeszcze przez
dwa tygodnie – powtórzyłam dziś już chyba setny raz.
– No to ty też leć na Hawaje! – wrzasnęła, rzucając jakimś
słojem o ścianę. – Co za problem dla kogoś takiego jak ty. Jesteś sławna, masz
sławnego brata…
– On nie jest moim bratem – mruknęłam.
– Oboje jesteście bogaci, więc zrób sobie wakacje.
– Teraz nie mogę – powiedziałam stanowczo. – Niedawno
wróciłam ze szkoły i mam dużo do nadrobienia. Teraz wydaję trzecią płytę, więc…
– Powiedz mi, co mnie to obchodzi?
Westchnęłam.
– Załatw mi żółty kryształ, to teleportuję się na Hawaje i…
– Pod wytwórnią twojego brata jest przecież Kwatera
Pośrednia. Umiesz namieszać w pamięci komputera, więc ten robot nic im nie
powie, a możesz się teleportować do dowolnego miejsca na Hawajach.
– To nie jest głupi pomysł – powiedziałam ożywiona.
– Dziękuję, że mnie choć raz doceniłaś – ofuknęła się. – A
teraz wynoś się, bo mam zajęcie.
– Tak, pani.
Skłoniłam się, a zanim się do końca odwróciłam, już stałam
na czterech łapach.
Gdy dobiegłam do domu byli tam tylko, Kang w swoim pokoju,
Akai w swoim i Joong w kuchni.
– Dzień dobry – przywitałam się.
– Dzień dobry. A ty co dziś tak wcześnie wybyłaś z domu?
– Byłam z Akai, ale później się rozstaliśmy i on chyba
poszedł do tego swojego nauczyciela. Biedny, miał takiego kaca, że ledwo się na
nogach trzymał. Gdzie wy macie tu zioła z Ignis?
– Ukryte, żeby Kanga nie uczuliły.
– Ach, no tak. Rubum?
Skinął głową.
– Właśnie chciał dogryźć Akai, kiedy tamten to pił i…
– Stracił kolor!? – wrzasnęłam.
– Tak, ale już się tym zająłem i nie jest tak szary jak na
początku.
– Muszę to zobaczyć!
– Kimiko, zaczekaj! – zawołał za mną, wybiegając z kuchni,
kiedy ja już byłam w połowie schodów na półpiętro. – Idź do Akai. On się trochę
załamał po tym jak się upił.
– Ooo. – Że niby Shin Hye? Bredzisz Joong. Chyba, że
udawała. – Jasne, ale pokój Kanga jest bliżej – dodałam z uśmiechem i pognałam
na górę.
Będąc na miejscu zmieniłam zdanie i zamiast do Kanga, poszłam
do Akai. Muszę ją tak nazywać, bo boję się, że się wygadam.
Zapukałam do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Nacisnęłam,
więc klamkę. Myślałam, że drzwi będą zamknięte, a Akai, nie będzie, ale myliłam
się, bo zamek od razu ustąpił.
– Akai? – zapytałam wchodząc do pokoju.
Siedziała tyłem do mnie na podłodze przy szklanym stoliku,
wokół niej na stole i podłodze leżało pełno kartek papieru. Za jej plecami
lądowały zmięte w kulki kartki, a przed nią były jeszcze te nie pogięte.
Nagle Akai warknęła, złapała się za głowę i uderzyła nią o
blat stołu.
– Uważaj, bo pobijesz – powiedziałam przedzierając się przez
stertę śmieci. – Co ty tak właściwie robisz? – zapytałam.
– Próbuję napisać tekst piosenki, ale mi nie idzie –
mruknęła, zerkając na mnie, wciąż trzymając czoło na blacie.
Podniosłam jedną ze zmiętych kulek i rozłożyłam ją.
– Powinnam się nie zgodzić, powinnam uciec, powinnam udawać,
że… – zaczęłam czytać niezamalowany fragment tekstu na tej kartce. – Podoba mi
się.
– Hee? – zdziwiła się unosząc głowę i siadając prosto.
– Mówię, że mi się podoba. Ten fragment, jeśli wziąć go pod
melodię… Taką spokojniejszą i powolutku to zaśpiewać. Pokaż mi, co tam jeszcze
masz?
Podeszłam do niej i usiadłam na jednej z poduszek przy
stole.
– No… nie wiele.
Pokazała mi kartkę, którą właśnie zaczynała zgniatać, kiedy
się odezwałam.
– Sekret – przeczytałam słowo na samej górze kartki. – Moje
życie jest okropne, ale kogo to obchodzi? Nie mogę dłużej tego znieść. Nagroda
za mój sekret zainteresowała wielu ludzi. Ranisz mnie czynem, nie mogę dłużej
tego znieść. Muszę to wszystko przer… – zamilkłam. – To twoje prawdziwe
uczucia, prawda? – zapytałam. – Te słowa, ranisz mnie czynem… Chodzi o Kanga,
tak?
Akai odwróciła wzrok. Tym potwierdziła słowa.
– Po prostu… – zaczęła cicho. – To jak mnie traktuje, jako
Shin, a to jak, kiedy jestem Akai to… to się tak bardzo różni. Kiedy jestem
sobą, czuję się z Kangiem świetnie, nawet kiedy pokazuje swój narcyzm i
arogancje, ale kiedy jestem Akai, on mnie atakuje i ja nie potrafię się
zachowywać spokojnie. Czasami wybucham i go ranie, a czasami nie potrafię się
w ogóle odezwać. Czy to nie jest dziwne?
– Dziwne to było, jak cie rozebrał.
Zarumieniła się.
– Wiesz co? – mruknęłam. – Chodźmy do fortepianu. Znasz
nuty?
Skinęła głową.
*
Po kilku minutach razem z moimi zapisanymi
kartkami siedziałyśmy w pokoju muzycznym na ławeczce przed fortepianem.
– No dobra. Najpierw trzeba to jakoś posklejać… – Tu
posklejać, tam przyciąć, tu dodać, odjąć, mnożyć, dzielić, tego tamtego i inne
tego typu sprawy i… – Gotowe – powiedziała Kimiko.
– Ale ja to miałam sama zrobić – burknęłam pod nosem.
– Nie marudź. Ja moje pierwsze piosenki też próbowałam pisać
sama, ale nie było w nich sensu, więc Kang mi pomagał.
– Twoje piosenki… Kang je…
– Nie napisał, tylko pomagał skleić i dał początek nutom.
Zagwizdałam cicho.
– A teraz spróbujemy znaleźć rytm dla twojej piosenki,
jasne?
– Tak! – zawołałam.
– Tylko się nie obijaj!
Pokiwałam energicznie głową i zaczęłam się wsłuchiwać w głos
Kimiko, która próbowała znaleźć melodię do słów mojej piosenki. Gdy znalazła
rytm zaczęła powoli wystukiwać melodię na klawiszach instrumentu, ale po chwili
przejechała palcami po klawiaturze i na koniec uderzyła w nią przed sobą.
– Słowa są dobre, ale nie mam pojęcia jaką melodię do nich
napisać – powiedziała, sięgając po kartkę na której zapisałyśmy poprawny tekst
piosenki. – To będzie trudniejsze niż myślałam.
– Joong... On powiedział, że jeśli będę potrzebowała pomocy
to zawsze mogę go poprosić – powiedziałam. – Może zawołać go tutaj? – zapytałam
podnosząc się.
– Siedź – nakazała, kładąc mi dłoń na ramieniu, zmuszając
przy tym, żebym usiadła. – Poradzimy sobie same, jasne? Uwierz mi, że napisanie
słów jest trudne, ale już dobranie do nich nut to dziecinna igraszka.
– Przed chwilą…
– Się czepiasz szczegółów. Kobieta zmienną jest.
Zaśmiałam się krótko.
– Dziecinna – powtórzyłam szeptem, bo właśnie coś przyszło
mi na myśl.
Gdy byłam mała mama śpiewała mi pewną piosenkę, którą jej
mama jej śpiewała. Nie pamiętam dokładnie słów, bo już bardzo dawno nie
słyszałam jak mama ją śpiewa, ale często całkiem bezwiednie nuci jej melodię
robiąc różne rzeczy.
– Co mówiłaś? – zapytała Kimiko.
– Mam pomysł.
Postanowiłam nie mówić skąd wzięłam melodię.
Wybrałam klawisze i wystukałam pierwsze nuty, ale nie poszło
tak jak chciałam. Odetchnęłam, pstryknęłam kostkami palców i znów położyłam
dłonie na klawiszach. Mrucząc melodię zaczęłam powoli grać, po chwili Kimiko
złapała kartkę i zaczęła śpiewać tekst piosenki.
– Podoba mi się – powiedziała. – Trochę bym pozmieniała, ale
jest w porządku. Co to za melodia?
– Nie mam pojęcia – powiedziałam.
– Nie wierzę ci, ale jak chcesz.
Zaczęłyśmy się śmiać.
– A teraz pokarz mi jak to zagrać, będziesz zapisywać nuty.
– Okej.
Po około dwóch godzinach w końcu udało nam się napisać nuty.
Kimiko stwierdziła, że i tak będzie trzeba poprawić jeszcze tekst, bo jej się
nie wkomponował w melodię, której już nie chce zmieniać, bo jest zbyt dobra.
– Nie mów nikomu, że napisałyśmy tę piosenkę, dobrze? –
zapytałam.
– Dlaczego? Jest dużo lepsza od wszystkich tych, które napisał
Kang… Będzie zazdrosny! Idę mu powiedzieć! – wrzasnęła uradowana, zrywając się
z ławki.
– Kimiko, proszę nie! – zawołałam również wstając. – Na
razie nic nikomu nie mówmy.
– No dobra, ale jakby co to ja ci nie pomagałam, bo wtedy
prezes nie zgodzi się, żebyś to zaśpiewała – zauważyła. – Moim zdaniem nie
znajdzie tam nic z mojego stylu, bo u mnie przeważają mocne brzmienie, a nie zwykły
k-pop jak w Fallen Angels. Wiesz, że prawdopodobnie rozruszasz ten zespół? Oni
są tak beznadziejni, że nawet nosa poza Koreę Południową nie wystawiają.
– Słyszałam, że to z powodu rodziców Yuna – powiedziałam.
– Taa, też. Ale to nie tylko o to chodzi. Czasami grzebię w
komputerze prezesa Ahn. Fallen Angels nie dostają nawet zaproszeń od fanów z
innych krajów… Ty mieszkałaś w Japonii, prawda? – zapytała zatrzymując się przy
drzwiach na korytarz i odwracając do mnie.
– No tak, a co?
– Twoi znajomi stamtąd słuchali Fallen Angels? – zapytała.
– Kilka dziewczyn… W sumie to tylko słyszałam jak na
korytarzu słuchały ich jednej piosenki, ale czy to był przypadek, czy naprawdę
się chłopakami interesują to nie wiem. Ale mogę napisać do znajomej, czy dowie
się czegoś o tym.
– Ty naprawdę uratujesz ten zespół.
Gdy weszłyśmy do salonu, z korytarza wszedł właśnie Jeremy,
a ze schodów zszedł Joong. Oboje byli ubrani jak… no tak fajnie, jak na
celebrytę przystało.
Jeremy miał czarne rurki i koszulkę, na nogach trampki za
kostkę w panterkę, a na ramionach czarną marynarkę z rękawami podciągniętymi
pod łokcie i kołnierzykiem w panterkę. W uszach miał czarne małe kółka, a na
nadgarstkach pełno czarnych bransoletek i zegarek.
Joong miał rurki w kolorze kawy z
mlekiem i białą bluzkę na długi rękaw, czarną rozpiętą kamizelkę i biały szalik
tylko zarzucony na szyję.
– Cześć wszystkim!– zawołał Jeremy podbiegając do nas. –
Kimiko! Dobrze, że cię widzę. Mam do ciebie pewien interes…
I odeszli.
– Akai – powiedział Joong, kiedy przechodziłam obok niego na
schodach. Kartki z nutami i tekstem piosenki oraz ołówek schowałam w kieszeni
dużej bluzy na brzuchu, którą miałam na sobie. – Jadę po Yuna, chcesz jechać ze
mną?
– Hee!?
– Nie chcesz?
– Ja… Yesul Boys wiedzą, że… No wiesz – szepnęłam. – Nie
wiedzą o iluzji, a ja nie chcę, żeby… Nie chcę, żeby mnie widzieli taką.
– I tak cię nie rozpoznają – powiedział mrugając do mnie.
No właśnie, nie rozpoznają mnie i się pewnie zdziwią, a ja…
nie chcę tego? W sumie czemu nie, będę mogła się pośmiać z ich min, jeśli
takowe będą zabawne.
– Pozwolisz mi się przebrać? – zapytałam.
– Tylko szybko. Będę czekał w samochodzie.
– Jasne!
Szybko pognałam na górę schowałam piosenkę do szuflady obok
łóżka, wzięłam telefon i pobiegłam do garderoby. Tam złapałam pierwszy komplet
jaki był na mojej półce i zaczęłam się przebierać. Były to czarne rurki ze
srebrnym łańcuszkiem na pasku, czarna szeroka koszulka z biało czerwonym
nadrukiem, która sięgała mi aż połowy ud i na nią czarna ramoneska. Ułożyłam
włosy lekko je nastroszając, po czym w biegu zakładając czarne botki wyszłam z
domu.
– Zdążyłaś w ostatniej chwili – powiedział Joong, kiedy
podeszłam do niego.
– Miałeś czekać w samochodzie – zauważyłam.
– Tak, ale zmieniłem zdanie, ponieważ od teraz nie będę
jeździł BMW, które już znasz, a moim Audi A6. Co prawda też jest czarne, ale
wolałem ci je pokazać, żebyś nie szukała tamtego – wytłumaczył.
Joong, ja nie bardzo znam się na samochodach. Dostrzegłabym różnice,
ale jak powiedziałeś oba są czarne, więc co za różnica?
– A co się stało z BMW? – zapytałam, kiedy wsiadaliśmy do
Audi.
– Audi było na przeglądzie, więc pożyczyłem od kumpla BMW,
żeby mieć czym jeździć, bo Kang używał Audi prezesa, a ja nie mam żółtego
kryształu tak jak ty, żeby się teleportować.
Zaśmiałam się.
– Ja za to nie mam samochodu.
Po kilkudziesięciu minutach Joong zaparkował przed szkołą.
Wtedy samochód został obleziony przez natarczywe fanki.
– Mnie też to czeka? – zapytałam z niepokojem.
– Oczywiście – powiedział rozbawiony Joong. – Uważaj, żeby
żadna z nich się w tobie nie zakochała, zanim ktoś odkryje twoją tajemnicę, bo
wtedy będzie źle.
Faktycznie, wtedy wiele fanek może przestać być fankami.
– Jak mam niby na to uważać? – zdziwiłam się.
– Jesteś Magiem. Takie rzeczy powinnaś wiedzieć.
– Jestem niewykształconym magiem.
– Racja – przyznał. – Wysiadamy.
– Hee!?
– No już.
Odpięłam pas i poczekałam aż Joong wysiądzie, dopiero wtedy
otworzyłam drzwi. W międzyczasie ciemnowłosy obszedł samochód i stanął obok
moich drzwi. Wystawiłam jedną stopę na zewnątrz, po czym wysiadłam. Wtedy
usłyszałam ogłuszający pisk, ale na szczęście nikt nie podszedł do nas bliżej
niż dwa metry, bo przyszedł Yun w eskorcie chłopaków.
– Patrzcie to Akai Za Mi!
– To naprawdę on! W naszej szkole!
– I są tu prawie wszyscy!
– Nie ma Kanga Oppy.
– Joong Hyung! – zawołał uradowany blondyn. – Ooo i Akai. Co ty tu
robisz? Myślałem, że odsypiasz po…
Joong zakrył Yunowi usta dłonią.
– Nie przy ludziach, dobrze?
Yun zaśmiał się.
– Przepraszam. Aaaa! – zawołał ciągnąc mnie za rękę. –
Chłopaki, chodźcie przedstawię wam nowego Upadłego Anioła! To jest Akai Zu Mi,
nowy głos w naszym zespole – powiedział uradowany i postawił mnie przed tamtą
piątką. – Zu, to są Yesul Boys, nasz szkolny najlepszy zespół.
– Miło mi – powiedziałam z uśmiechem unosząc dłoń na
wysokość klatki piersiowej.
– Nam również – wydukał Yung.
Wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni, jakby nie wierzyli, że
pod tą maską iluzji jest moja twarz. Co prawda iluzja ta działała tak, że
wszyscy widzieli moją prawdziwą twarz, ale nie potrafili jej rozpoznać. Ot cała
sztuczka.
Uśmiechnęłam się do piszczących koło nas dziewczyn, a wtedy
jakaś zaczerpnęła głęboko powietrza i poleciała do tyłu.
– Z-zemdlała? – zdziwiłam się, patrzą na lezącą na chodniku
dziewczynę.
– Chyba tak – powiedział Yun.
Nikt poza naszą barierą z Yesul Boys nic nie zrobił, więc
przedarłam się między Subem, a Wookiem i podeszłam do dziewczyny. Kucając
złapałam ją za ramiona i pociągnęłam do pozycji siedzącej. Kiedy potrząsnęłam
jej ramionami powoli uniosła powieki.
– Wszystko w porządku? – zapytałam ją.
O dziwo była to jedna z dziewczyn z mojej klasy.
– N-nie – wyjąkała. – D-dziękuję Oppa.
Uśmiechnęłam się i pomogłam jej wstać.
– Nie mdlej już więcej – mruknęłam i wróciłam do tamtych.
– To do zobaczenia! – zawołał Yun do tłumu i wsiadł do
samochodu z tyłu.
Ja zaraz wsiadłam z przodu, a Joong za kierownicą.
– Nie wierzę, że już po kilku dniach od przyjęcia cię do zespołu ktoś
zemdlał na twój widok – burknął niezadowolony Yun, kiedy odjechaliśmy już spod
szkoły. Jego podbródek spoczywał na oparciu mojego fotela. – To nie fair. Na
mój widok tak nie mdlały.
Odwróciłam lekko głowę w jego stronę. Patrzył na mnie mroźnym
spojrzeniem.
– No co? – mruknęłam.
– Sadzę, że to z powodu iż my kiedy zaczynaliśmy nie byliśmy sławni, a kiedy
stawaliśmy się znani to ludzie przywykli do nas i dlatego nikt nie mdlał, a
Akai jest nowy i jeszcze nie poznany, a dzięki nam już jest rozpoznawalny.
– No i co z tego? – burknął Yun i oparł się plecami o kanapę. – Dla mnie to nadal niesprawiedliwe. Nie podoba mi
się to.
– Przepraszam Yun – mruknęłam ze smutkiem. – Gdybym miał na
to wpływ to bym to powstrzymał.
– Yun – zaczął bardzo poważnie Joong.
– Co? – burknął tamten.
Spojrzałam na Joonga zaciekawiona. W skupieniu obserwował
drogę, ale jego twarz miała wymalowany surowy wyraz.
– Co z tą blondynką? – zapytał ciemnowłosy.
– Z blondynką? – zdziwiła się Yun. – Aaa, masz na myśli Yu?
Park Yu Rin?
– Tak.
– No więc próbowała mnie zabić wzrokiem na każdym kroku, ale
ostatecznie nic nie zrobiła. Tylko po turnieju podeszła do chłopaków i mówiła o
Shin, ale to tylko puste słowa.
– Co mówiła? – zapytał Joong, zatrzymując samochód na jakimś
skrzyżowaniu.
Spojrzałam w prawo, prze moją szybę. Na chodniku na ławeczce
siedziały dwie babcie i patrzyły wprost na nasz pojazd. Zmieszana odwróciłam
wzrok.
– Że nigdy się od niej nie uwolnimy i nie ważne kim jestem,
bo i tak na zawsze będziemy jej służyć, a jak nie to mnie zniszczy. Boję się,
że zrobi coś Shin, a ona jest taka słodka i miła. Nie chcę, żeby coś się jej
stało.
– Shin Hye jest silną i mądrą dziewczyną – powiedział Joong,
a ja się zarumieniłam. – Sądzę, że jej moce Maga będą na takim poziomie, że da
rade sama pokonać te Lamie.
– L-lamie? – zdziwiłam się. – W twojej szkole jest Lamia? –
zapytałam odwracając się do tyłu.
Yun pokiwał głową.
– Wiesz czym są? – zapytał mnie.
– Trochę o nich słyszałem, ale niewiele. One… kradną moc
Aniołów, prawda?
– Niestety – powiedział Joong i ruszył.
– Nie jest pod kontrolą Białej Bogini? – zapytałam.
– Nie wiemy. Właściwie wiemy tylko, że jest Lamią, ale mogą
to być tylko przypuszczenia. Możliwe, że jest tylko człowiekiem obdarzonym prze
Lamie ich mocą.
– Lepiej by było, żeby tak było – mruknął Yun.
– Racja – przyznałam. – A kim jest Shin…?
Warto zapytać, prawda? Joong już mnie jako Shin Hye
wychwalał, a wie że obok niego siedzę.
– Shin jest moją koleżanką z klasy i podopieczną Kanga –
wytłumaczył. – Jest w twoim wieku.
– Skoro jest w moim wieku, to czemu chodzi z tobą do klasy? –
zapytałam.
– Bo ja chodzę do o rok młodszej, bo opuściłem się w nauce…
Musimy o mnie gadać!? – zawołał.
– Ale my mówimy o Shin – zauważył Joong.
– Mam nadzieję, że to nie ona zemdlała! – zawołałam.
– Nie, Shin ma grypę i Joong odwiózł ją do domu – powiedział
Yun zatroskany. – Jest tak wspaniała, że mimo choroby przyszła do szkoły, żeby
być ze mną gdy Yu atakowała. Uwielbiam ją za to!
Przegryzłam dolną wargę i z uśmiechem założyłam włosy za
ucho. W porę się opamiętałam i poprawiłam, krótkie obcięte na chłopaka kosmyki.
No bo przecież teraz jestem chłopakiem, tak?
– To ta dziewczyna ze zdjęć z telewizji i gazet? –
zapytałam. – Najpierw z Kangiem, a później z tobą?
– Ta sama. Szkoda, że jest chora, bo byś ją dziś poznał na
mojej imprezie.
– A właśnie! – zawołałam patrząc do tyłu. – Wszystkiego
najlepszego z okazji siedemnastych urodzin Yun – powiedziałam z uśmiechem. –
Wybacz, ale nie mam dziś nic dla ciebie – dodałam zmartwiona.
– Nic nie musisz mi dawać – powiedział z uśmiechem. –
Życzenia wprost z serca są najlepszym prezentem.
Uśmiechnęłam się.
Gdy weszliśmy do domu rozmawiając o ostatnich urodzinach
Kanga, w salonie siedział właśnie czerwonowłosy, a towarzyszyli mu prezes Ahn i
Jeremy.
Gdy spojrzałam na Kanga od razu odwróciłam wzrok, bo moja
twarz zalała się szkarłatem na wspomnienie dzisiejszych zajść z nim w mojej
sypialni.
– Co się dzieje? – zapytał Yun, a mina mu od razu zrzedła. –
Prezesie?
Mężczyzna trzymał w dłoni jakąś białą kopertę. Zauważyłam na
niej pieczęć wyciśniętą w pomarańczowym laku.
– Yun…
*
I jak? Pokażcie się moi czytelnicy w komentarzach ;)
Tak na początek wszystkiego najlepszego Yun :*
OdpowiedzUsuńA mogłam napisać koma od razu bo teraz nie wiem co napisać ;-;
1.Dlaczego chcą coś zrobić mamie Shin?
2.Takie pochwały dostaje Shin od Yuna, też chcę takiego Yuna :(
3.Kiedy Kang będzie porwany?
4.Zemdleć na czyjś widok ;___;
5.Yun był obrażony bo na jego widok żadna dziewczyna nie mdleje, im wystarczy tylko jego głos żeby padły jak kłody :P
6.Więcej nie wymyślę najwyżej napiszę jeszcze jeden kom jak mi się coś przypomni :*
1. Zobaczysz ;)
Usuń2. Mówiłam, sobie go weź, Kanga i tak mi już zabrali ;P. Ja i tak wole Jeremyego i Nataniela (taki spojler)
3. To, że ja spojleruję nie znaczy, że tobie wolno T___T
4. Tylko prawdziwa fanka tak potrafi ^-^
5. No widzisz, taki fejm! :D
6. Nie zabraniam :P
Przeczytałam. Fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńI czemu ona chce matkę Shin a.nie Sjin zabić???
Pozdro
Bo mi zawadza
UsuńŁał Kobieto kocham to opowiadanie ! Trochę przypomina mi jedna drame ale tylko TROCHĘ . Nie mogę się.doczekać nastempnego rozdziału weny kochana <3
OdpowiedzUsuńYou're Beautiful, wiem :P, bo trochę ściągnęłam, ale tylko TROCHĘ xD. Dzięki za uznanie ;)
Usuń