niedziela, 5 października 2014

Rozdział 28.



A macie taką krótką notkę, bo mam happy days, przez nowego fajowskiego czytelnika ^-^ 
Enjoy ;)


– Yun… – zaczął prezes.
Spojrzałem na jego dłoń. Trzymał białą kopertę z pieczęcią lwa klanu mojej matki.
– T-to od rodziców – zapytałem lekko podenerwowany.
Moje dłonie zrobiły się mokre od potu więc wytarłem je w spodnie mundurka.
– Tak – powiedział. – Przykro mi Yun, ale nie możemy zrobić dziś imprezy. Twoi rodzice dowiedzieli się o niej i zabronili. Dostałem porządny ochrzan za to, że z nimi tego nie skonsultowałem.
– Walić rodziców – powiedział Kang rozparty na kanapie. – Róbmy imprezę, bo co mogą nam zrobić, przecież są na Ignis.
– Łatwo ci mówić – powiedziałem. On przecież nie ma rodziców.
– Naprawdę się ich boisz?
– Kang pamiętaj, że jeśli będziemy robić coś wbrew ich woli, lub bez poinformowania ich o czymkolwiek, to Yun może wylecieć z zespołu, a tego przecież nie chcemy, prawda? – zapytał Joong.
– Właśnie! – zawołałem. – Może ty mnie nie znosisz i nie będzie dla ciebie różnicy, czy będę w zespole czy nie, ale ja bym tego nie zniósł.
– Masz rację – powiedział Kang wstając. – Nie byłoby różnicy. Teraz mam Akai i to jego mogę wykorzystywać i poniżać – dodał z uśmiechem.
Kang spojrzał za mnie, a ja podążyłem za jego wzrokiem. Za mną stał Akai i teraz patrzył przerażony na Kanga.
– Ty to jednak jesteś bezduszny – mruknąłem.
– Taki mój urok – powiedział, puszczając do mnie oczko.
– To co chcesz robić, Yun? – zapytał prezes.
– Ja…
– Yun, wiem co będziemy dzisiaj robić!(To przez Fineasza i Ferba dop. Aut) – wrzasnęła Kimiko zbiegająca ze schodów. O mało nie wpadła na Kanga. – Cześć Ogórek.
Kangowi zaczęła drgać powieka.
– Co? – zapytałem.
– Wyjdziemy na miasto i…
– Nie ma mowy! – zawołał stanowczym tonem prezes. – Rodzice Yuna oczekują, że spędzi dzisiejszy dzień w domu. Obawiając się, że ktoś może mu coś zrobić, jeśli…
– Mów Kimiko! – zawołałem, żeby już dłużej nie słuchać o moich rodzicach.
– Weźmiemy specjalne stroje, przebierzemy się w nie i pójdziemy na miasto, żeby się zabawić. Pójdziemy do każdego miejsca jakie będziesz chciał zobaczyć. Co ty na to?
Podrapałem się w tył głowy.
– To nie jest głupi pomysł, prawda Akai!? – zawołała podchodząc do najmłodszego z nas. – Powiedz, że nie.
– Nie – powiedział z uśmiechem. – Bardzo mi się podoba.
– Nie ma mowy! – powtórzył prezes. – Nie pozwalam.
Kimiko pstryknęła palcami, a dywan poderwał się z podłogi, zaatakował prezesa, owijając się wokół niego ciasno. Dywan nie był duży, więc głowa prezesa i stopy wystawały ponad niego. Po chwili po podłodze jak dżdżownice przypełzły jakieś kable leżące obok plazmy i zawiązały się na kostkach, biodrach i ramionach, żeby dywan nie rozluźnił się. Na koniec z miski w kuchni wyturlało się jabłko, z blaty spadło na podłogę, a po chwili zatrzymało przy nogach Kimiko, która popchnęła prezesa na kanapę i wsadziła mu jabłko do ust.
– To załatwi sprawę na kilkanaście minut – powiedziała z uśmiechem patrząc w ciskające gromu oczy prezesa. – Ma skrępowane dłonie i zatkane usta, więc nie użyje żadnej magii.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Prezes wiercił się niespokojnie próbując wyswobodzić z ‘kaftana’, a Akai patrzył na to zaskoczony.
– Nie przejmuj się – powiedział Kang do niego. – Już nie raz tak robiliśmy, a on nadal się daje złapać.
Zaśmiał się cicho.
– To za co się przebierzemy? – zapytał po chwili.
– Za nas – powiedziała Kimiko i klasnęła w dłonie.
Przede mną pokazał się lewitujący kapelusz wyszywany czarnymi cekinami.
– Nas? – zdziwiliśmy się wszyscy, po czym każdy z nas spojrzał na innych.
– Tak – powiedziała. – Losuj.
W kapelusiku były małe kulki zgniecionego żółtego papieru. Wsadziłem no niego dłoń i wylosowałem jedną karteczkę, wtedy kapelusz odleciał do Kanga, który był najbliżej mnie.
– Joong? – przeczytałem imię na karteczce.
– Tak? – zapytał tamten.
– Nie, nic – mruknąłem. – Tak jest napisane na kartce – powiedziałem machając nią.
– Jeremy – przeczytał Kang, po czym spojrzał na niebieskowłosego.
Kimiko zaśmiała się, a Jeremy patrzył to na nią to na Kanga.
– Yun – przeczytał Akai swoją karteczkę.
– Kimiko. – To wylosował Joong.
– Akai. – Kolejny był Jeremy.
– To mi zostaje Kang – powiedziała Kimiko, kiedy kapelusz podleciał do niej.
– Ale o co chodzi? – zapytałem.
– Ty chcesz, żebyśmy się poprzebierali, każdy za kogoś z nas? – zapytał Joong, patrząc na dziewczynę zniesmaczony.
– Masz problem, bo wylosowałeś mnie? – zapytała.
– Ja się zastanawiam jak ty zrobiłaś, że żadne z nas nie wylosowało siebie – powiedział Kang rzucając na podłogę swoją karteczkę.
Kimiko złapała kapelusz i wyciągnąwszy z niego karteczkę zniknęła go.
– Tak zaczarowałam kapelusz – powiedziała.
– Czyli oszukiwałaś – stwierdził. – Losujemy jeszcze…
– Nie oszukiwałam! – zawołała. – Tobie nie pasuje, bo wylosowałeś Jeremyego.
– To wy sobie idźcie, a ja zostanę w domu – mruknął i zaczął odchodzić, ale Kimiko go zatrzymała. – Daj mi…
Wtedy wrzuciła mu do ust niebieską pastylkę. Kang zakrztusił się, ale kiedy uderzył się w mostek, przełknął to coś co wrzuciła mu do ust Kimiko i już zaczął normalnie oddychać.
– Zwariowałaś!?
– Działa! – zawołała uradowana.
– Co znowu? – warknął Kang.
Moje spojrzenie przeniosło się z Kimiko na Kanga. Teraz jego włosy nie były już czerwone, a niebieskie jak Jeremyego.
Grzebałaś mi w rzeczach? – zapytał Jeremy.
– Zabrałam tylko jedną – powiedziała.
– To była pastylka peruki, prawda? – zapytał Kang.
Kimiko wzruszyła ramionami, po czym wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Po chwili każdemu z nas rozdała pastylki. Ja dostałem brązową.
– A skąd masz te brązowe? – zapytałem.
– Kiedyś kupiłam, bo lubię je kolekcjonować.
– A odtrutkę masz? – zapytał Joong.
– Mam. Ale w sumie po co jak każdy z nas stosuje pastylki, poza tobą i Akai. Wam odtrutkę dam, im nie. Aha, Kang. Gdybyś właśnie próbował się dostać do swojego pokoju, żeby wziąć swoją pastylkę to nie licz na to, że je znajdziesz.
– W moich rzeczach też grzebałaś – powiedział gniewnie.
– Tak – powiedziała. – I w Yuna też.
– Wiedzieliście, że Kimiko stosuje te pigułki, bo jest łysa – powiedział Kang.
Jeremy parsknął śmiechem.
– Kang! – pisnęła Kimiko. – Nie kłam!
– Ale kiedy to prawda – powiedział z wrednym uśmiechem.
– Wcale nie – warknęła. – A ty Jeremy, zamknij się.
Momentalnie ucichł, napotkawszy jedynej w naszym gronie dziewczyny.
– Jak nie to weź odtrutkę i pokaż nam – nakazał jej.
– Kang, bo jak cię zaraz…
Zaczęła biedz w stronę swojego brata, żeby go uderzyć, ale on zaczął uciekać i tak biegali slalomem wokół nas.
– Skoro nie jesteś łysa to czemu nie chcesz nam pokazać? – zapytał zatrzymując się. Ona też się zatrzymała.
Prychnęła i wyciągnęła coś z kieszeni. Z małego metalowego płaskiego pudełeczka wyciągnęła cienki przeźroczysty listek i położyła go na języku, a po chwili jej włosy zaczęły oblewać się ciemnym brązem, grzywka zniknęła, a włosy wydłużyły się z sięgających łokci, po sięgające bioder.
Kimiko z niezadowoleniem zgarnęła ciemne grube i bardzo piękne włosy do tyłu i założyła ręce na piersi z niezadowoleniem patrząc na Kanga.
Zadowolony – burknęła.
– Ty to nazywasz łysiną? – zapytał Joong wskazując na Kimiko.
Wszyscy patrzyliśmy na jej piękne włosy oniemiali.
– Koniec patrzenia – powiedziała i uderzyła Kanga z pięści w klatkę piersiową.
Połknęła właśnie czerwoną pastylkę, a jej włosy jakby wrosły w głowę i z brązowych zmieniły się na czerwone, takie jak ma Kang. Po chwili Akai miał już moje blond włosy, ja czarne Joonga, Jeremy brązowe Akai, a Joong fioletowe, ale były tak krótkie jak te jego, a nie jak Kimiko, co znaczyło, że dostał tylko pastylkę koloru, a nie fryzury.
– Więc nie robię za dziewczynę? – zapytał Joong.
– To byłoby chyba bardziej upokarzające niż dziewczyna przebrana za chłopaka, co?
Kimiko stwierdziła, że każdy z nas założy czarną koszulkę z długim rękawem z białym napisem KEEP CALM AND BE LIKE na przykład YUNJAE, białe rurki i conversy za kostkę w kolorze włosów. Ja miałem z końcówką JOONGKYUNG. Nie mam pojęcia skąd ona wzięła te bluzki.
– Wyglądamy jak debile – powiedział Kang, kiedy już wszyscy się przebraliśmy.
– Na początku chciałam cię ubrać w strój clowna, ale później zmieniłam zdanie – powiedziała Kimiko, a my zaczęliśmy się śmiać z Kanga.
Prezes ciągle jęczał i się szamotał, ale na niewiele się to zdało. Zdążyliśmy wyjść z domu zanim się uwolnił.
– To co robimy? – zapytał Jeremy.
– Idziemy na autobus! – zawołałem.
– Na autobus? – zdziwili się.
– No bo bus jest pod wytwórnią, w jeden samochód się nie zmieścimy, a na dwa nie ma sensu jechać – powiedziałem.
– Zgadzam się z nim! – zawołała Kimiko. – Nie mówimy ci teraz sto lat, bo będzie na to czas, okej?
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
– Na autobus! – zawołałem wystawiając rękę przed siebie i zacząłem biedz.
Gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że tamci spokojnie idą i żadne z nich nie ma najmniejszego zamiaru biedz za mną.
Dziś są moje urodziny, więc powinni mnie słuchać. Jak Kang ma urodziny to zawszę musze robić wszystko to czego on sobie zażyczy. Nie ważne czy potrafię wykonać zadanie, bo wszystko i tak musi być w ten dzień doskonale.
– No wiecie wy co – burknąłem zatrzymując się. – Dziś robie co ja chcę. Kimiko tak stwierdziła.
Kiedy do mnie podeszli, w mgnieniu oka zaczęli biedz, a ja stałem oniemiały patrząc jak się oddalają. Po chwili dotarło do mnie, że ja też powinienem biedz.
– Jesteście okrutni! – zawołałem za nimi, ale śmiałem się przy tym.

*

Kiedy dobiegliśmy na przystanek, autobus na nasze szczęście jadący do centrum właśnie podjechał. Szybko wsiedliśmy i zajęliśmy trzy podwójne miejsca. Yun usiadł na tym zaraz za tylnymi drzwiami po prawej, a z nim ja, za nami Joong i Kang, a obok nas Kimiko i Jeremy.
Było może około siedemnastej, kiedy wyszliśmy z domu, więc po drodze minęliśmy sporo ludzi, którzy z ciekawości przyglądali się nam. Nie dziwię się im, ponieważ byliśmy ubrani tak samo. No a napisy na koszulkach mówiły wszystko.
Yun nakazał, że w autobusie będziemy siedzieć bez słowa, a kiedy już będziemy w centrum to pójdziemy najpierw na lody, a później się zobaczy.
Solenizant wybrał w Myungdong dokładnie tę lodziarnię, do której zaprowadził mnie i Kanga Yung, kiedy razem wybraliśmy się do miasta, więc oczywiście czerwonowłosy… teraz niebieskowłosy się wnerwiał, ale tylko ja wiedziałam dlaczego tak jest.
– Nie znoszę tego miejsca – mruknął, kiedy przekroczyliśmy próg lodziarni.
– Yun, dzisiaj my za wszystko płacimy! – zawołała Kimiko. – Wybieraj co chcesz.
Oczy Yuna dosłownie zabłyszczały.
– Robimy zawody na jedzenie lodów – powiedział złowieszczo. Lekko się garbił, a jego ręce wyglądały jak takie T-rexa.
– To nie fair, bo każdy wie, że ty wygrasz – mruknął Jeremy.
– Zgadzam się z nim – przyznał Joong. – Nikt nie potrafi cię pokonać.
– Znam kogoś kto potrafiłby – powiedział Kang z zadowoleniem
On myśli o mnie, prawda?
– Kto wygra to dam mu coś fajnego – powiedział Yun, puszczając uwagę Kanga mimo uszu.
– Kto by chciał coś twojego? – mruknął Kang, zakładając ręce na piersi.
Wszyscy poza Kangiem i Yunem unieśli dłonie, więc ja też, bo jest coś co chciałabym mieć od Yuna. Coś co widziałam w domu i coś o czym już mówił, ale Shin Hye.
– Akai, ty też? – zdziwił się Yun.
Skinęłam głową.
– Taki twój duży szeroki brzoskwiniowy sweter – powiedziałam.
Dokładnie taki jak ma Yung. Założył go wtedy jak uciekaliśmy ze szkoły. Bardzo mi się podoba.
– Skąd wiesz, że mam taki sweter? – zapytał zdziwiony.
– Widziałem w garderobie – powiedziałam, po czym pokazałam mu język.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili siedzieliśmy przy ośmioosobowym stoliku, każdy z taką samą porcją lodów, czyli pucharek max , a na środku stołu stały dodatkowe cztery, dla tych którzy skończą pierwszy pucharek jako pierwsi. Mieliśmy jeść jak najszybciej możemy i jak dużo możemy.
– Gotowi? – zapytał Yun.
Wszyscy pokiwali głowami.
– Więc, na trzy zaczynamy jeść – powiedział. – Raz. – Rozejrzał się po wszystkich. – Dwa. – Zaczął się szeroko uśmiechać, jakby był przekonany, że to on wygra. – Trzy! – zawołał, a wtedy wszyscy zanurzyliśmy małe różowe łyżeczki w pucharkach i zaczęliśmy jeść. Mimo, że Kang uważał, że to głupia gra to i tak widać było, że nie chce przegrać.
Przypomniało mi się jak zawsze wygrywałam zawody w jedzeniu lodów z Izumim. Teraz mam nadzieję, że Yun nie będzie lepszy ode mnie, bo chcę mieć ten sweter.
Pierwszy odpadł Jeremy.
– Zmroziło mi mózg – powiedział po minucie od rozpoczęcia zawodów, ale po chwili znów zaczął jeść lody, z tym że wolniej.
– Pasuję – mruknął Joong, kiedy zjadł już jedną trzecią pucharka lodów.
Kang się obijał, bo kiedy on miał połowę, to ja, Yun i Kimiko kończyliśmy już drugą trzecich pucharka. Yun skończył pucharek najszybciej, więc zaraz sięgnął po następny, zaraz później Kimiko, a ja po niej. Żeby nadgonić, zaczęłam nabierać na łyżeczkę więcej lodów, niż prędzej.
Kang nie skończył swojej porcji, bo zaczął sobie masować szczękę. Najwidoczniej dziąsła go rozbolały.
Z zadowoleniem stwierdziłam, że kiedy ja kończyłam drugi pucharek, Yun i Kimiko byli dopiero w połowie.
– Będziecie to jeść? – zapytałam odkładając już pusty drugi pucharek i wskazując na ten ostatni. – Bo chyba już i tak widomo kto wygrał – dodałam szczerząc zęby w uśmiechu.
Kimiko ze stukotem odłożyła łyżeczkę do pucharka i złapała się za policzki, układając przy tym usta jak rybka.
– Zimno – wybąkała.
Yun także odłożył swoją drugą niedokończoną porcję.
– Pobiłeś mnie Akai – powiedział z niezadowoleniem.
– Bo ja mogę jeść lody litrami – powiedziałam.
Yun sięgnął po ostatni pełny pucharek i postawił go przede mną.
– Udowodnij – burknął, podpierając głowę pięścią.
– Nie ma sprawy – powiedziałam i zanurzyłam łyżeczkę w lodach.
Po kilku minutach wciąż się uśmiechałam z zadowoleniem, kiedy Inni leczyli szczęki, po zmrożeniu ich dużą ilością lodów.
– Mógłbym jeszcze – powiedziałam szeroko się uśmiechając. – Te zimno w ogóle na mnie nie działa.
– Na pewno wszystko dobrze? – zapytał Joong z troską.
– Tak, bo jeśli chodzi o lody mogę je jeść litrami i nic mi nie będzie – powiedziałam.
Kang spojrzał na mnie marszcząc brwi.
Wtedy dotarło do mnie, że dokładnie w tym samym miejscu kilka dni temu powiedziałam mu i Yungowi dokładnie to samo o lodach.
Przełknęłam ślinę i udałam, że jednak dziąsła mnie zabolały. Lekko rozchylając wargi przesunęłam językiem po zębach i przyłożyłam palce do policzka.
– Jednak nie – burknęłam po chwili i odsunęłam od siebie zaczęty pucharek lodów. – Zabolało mocno – powiedziałam niby ze smutkiem.
– To co teraz robimy? – zapytała Kimiko Yuna. – Jeszcze cztery rzeczy.
– Czemu cztery? – zapytał Yun.
– Bo jest nas sześcioro. Pierwszy był autobus, drugie zawody w jedzeniu lodów, a trzecie będzie…
– Kebab – powiedział. – Słyszałem, że jakaś zagraniczna rodzina otworzyła w Myungdong restaurację z fastfoodami i chciałbym tego spróbować. No i zobaczyć zwykłych ludzi zza granicy.
Widok tych w szkole na Ignis mu nie wystarcza?
– A więc prowadź – powiedziała wstając.
Zapłaciliśmy za lody i ruszyliśmy za Yunem.
Dobrze, że nikt nas nie rozpoznał. Jeszcze. Co prawda łatwo można było na to wpaść, bo mieliśmy koszulki z imionami i w sumie tylko fryzury nam się trochę pozmieniały.
– Czemu ty tak fajnie wyglądasz w blond włosach, Zu? – zapytał mnie Yun, kiedy szliśmy do restauracji FastFood. – Nie podoba mi się to.
Zaśmiałam się nerwowo.
– Wybacz, nie mam na to wpływu. A ty… – Spojrzałam na jego brązowe włosy. – Brązowy to twój naturalny kolor włosów? – zapytałam.
– Nie. Mam platynowe włosy, a moje pastylki są koloru zboża.
– Koreańczyk z platynowymi włosami? – zdziwiłam się.
– Nie zapominaj, że jestem Aniołem – powiedział z zadowoleniem.
– Jesteś pół Aniołem – poprawił go Kang, stając między nami. – A blond włosy ma, bo w jego rodzinie była Gwiazda. Dlatego czasem jego włosy się robią szare, a czasami lekko błyszczą.
– Wow – mruknęłam.
– Zaskoczony? – zapytał Yun.
– Trochę – przyznałam. – Mam nadzieję, że już więcej takich niespodzianek mnie nie czeka. O zaskakujących magicznym przodkach.
– Kiedyś mieszanie się między gatunkami było zabronione, ponieważ Hybrydy były zbyt silne i często stawały po złej stronie naszego świata – powiedział Joong.
– Dość gadania o naszym tajnym życiu – powiedziała Kimiko. – Dziś są urodziny Yuna i mówimy tylko o nim, a nie o banach jakie narzuciła Bogini Światła.

*

Komentujemy?

6 komentarzy:

  1. To dlatego już gdzieś słyszałam ten tytuł... Dobre było jak Kang wylosował Jeremiego ^^ Ogólnie się uśmiałam :D Szkoda, że rozdział taki krótki :( Ale dzisiaj wtorek :))) To do następnego posta i weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki, bo tak się kończył fragment :P. Notka kolejna będzie za dwa tygodnie, bo jadę do szpitala i nie biorę komputera :c

      Usuń
  2. Ps. To ja Malwi tylko, że coś mi się zmieniło i mam inne konto na telefonie

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste jest to opowiadanie ! Chcę więcej tego ale już bo po prostu mi się tak cholernie spodobało xD Szkoda że kolejny rozdział dopiero za dwa tygodnie ale jakoś trzeba wytrzymać :( Zdrowiej szybko ! <3 i weny :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Przykro mi, dodałabym notkę w niedzielę, ale boję się zabrać mojego notebook'a do kliniki, bo co jak mi go ukradną? :c.
      Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć! :D

      Usuń
  4. SuperSuper dopierotyczna teraz czytam bo tyle rzeczy było do roboty ale super

    OdpowiedzUsuń