sobota, 31 stycznia 2015

-> Libster Award <-

Tak jak pisałam pod ostatnią notką, w tym tym tygodniu nie będzie kolejnej, ale za to coś czego jeszcze u mnie nie było, a mianowicie...
Zostałam nominowana do Libster Award, przez Aiko.
Tu znajdziecie jej blog -> >klik< <-
Dziękuję bardzo nominację :D Kiedyś się na to natknęłam i mi się spodobało, ale to moja pierwsza nominacja ^^

1. Co skłoniło cię do założenia bloga?
Skłoniło? Oh, nie. Ja zostałam do tego zmuszona, po tym jak prawie rok temu brutalnie wciągnięto mnie w  świat kpop'u. Koleżanka zażyczyła sobie, żeby napisała coś dla niej, no to znając tylko dwie piosenki kpop i nie mając nic więcej zaczęłam pisać Fallen Angels ;p
Mam również wiele innych blogów o innej tematyce, ale to już inna bajka ;)


2. Chciałabyś mieszkać w innym kraju, czy może obecny cię zadowala?
Chciałabym mieszkać w Wielkiej Brytanii, ponieważ klimat jest bliski naszemu i nie ma jakichś większych katastrof naturalnych, których się boję. Oczywiście chciałabym podróżować, ale w każdym kraju być tylko troszkę i nie wahać się wracać :>


3. Jest jakaś znana osoba, która choć w małym stopniu cie przypomina?
Ktoś kiedyś mi mówił, że wyglądam jak jakaś aktorka, ale nie pamiętam która. Moim zdaniem nie ma znanej osoby do której byłabym podobna chociażby z wyglądu ;p

4. Masz jakieś plany na przyszłość? 
A no mam. Szkolę się już trzeci rok w kierunku turystyki - moja zdobyta wiedza to: przewodnik za nic nie płaci podczas wycieczek, więc chcę być przewodnikiem miejskim, co ułatwi mi podróżowanie :D


5. Jaki jest twój ulubiony gatunek filmowy?
Oczywiście, że dobre Fantasy, które ma doskonałe efekty specjalne jak Władca Pierścieni, Supernatural, czy też Gra o Tron

6. Wolisz herbatę, kakao, kawę, czy soki?
Herbatę piję w domu, kiedy jest mi zimno. Kakao z automatu piję w szkole, kiedy jest mi zimno. Kawę piję rano, kiedy jestem zaspana.Soki piję przeważnie do obiadu. Moja odpowiedź: Nie potrafię wybrać, bo lubię wszystkie :)
 

7. Jakbyś miała być jakimś zwierzęciem to jakie byś wybrała?
 Chyba kot, ale duży, bo z charakteru je przypominam troszeńkę, lub jakimś drapieżnym ptakiem, który lata wysoko i szybko, bo zawsze chciałam mieć skrzydła i latać *o*


8. Jakie języki, oprócz polskiego, umiesz na tyle byś mogła się dogadać z obcokrajowcem?
Angielski, chodź jeszcze nie tak dobrze jakbym tego chciała ;)

9. Masz jeszcze jakąś rzecz z dzieciństwa, której nie potrafisz się pozbyć?
Mojego jaśka, jest taki stary i zniszczony, że można się go bać, ale ja go kocham :D

10. Chciałabyś zagrać główną role w jakimś filmie?

Jak tak, to o czym on by był?
Główną może nie, ale chciałabym zagrać Boginię Światła, gdyby ktoś zrobił ekranizację moich 'niewydanych książek' ;p


11. Chciałbyś coś w sobie zmienić? 
Jeśli chodzi o charakter, czy zachowanie to nie, bo sobą jestem tylko wtedy, kiedy zachowuję się tak jak ja chcę, a nie tak jaki inni by tego chcieli :)
Ale nos to bym poprawiła, bo mam na nim dłuuugą bliznę, pamiątkę z wypadku sprzed 14 lat, ale jej nie lubię :c


Czas na nominację tak? No więc blogów nie będzie jedenaście, bo chyba tylu nie znam, a jak znam to linki pogubiłam :I


Moje pytania:

1. Czym dla ciebie jest przyjaźń?
2.Twój ulubiony film? Opowiedz o nim.
3. Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
4. Jak nazywa się twój ulubiony ship(paring)? Wstaw zdjęcie.
5. Lubisz chodzić do szkoły i się uczyć? A może całkiem odwrotnie?
6. Jaki jest twój ulubiony gatunek w literaturze i książka z tego gatunku?
7. Kto jest dla ciebie wzorem do naśladowania? O ile taki ktoś jest, to dlaczego nim jest?
8. Lubisz kiedy pada deszcz i wszystko jest szare i ponure, kiedy siedzisz w domu otulona kocem z kubkiem gorącego napoju, czy może kiedy świeci mocen słońce, na dworze upał i wszystko białe od słońca, a ty pływasz w chłodnej wodzie, lub opalasz się na plaży?
9. Jaki jest twój ulubiony gatunek muzyki i dlaczego?
10. Grasz na jakimś instrumencie?
11. Dlaczego piszesz?

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 41.



Ogłoszenie dla mojej wiary - wierzcie mi, jestem Boginią Stworzenia(jak to pisarze) xD - Notki będą dodawane rzadziej, zapewne nie systematycznie, może nawet raz w miesiącu, ponieważ został mi tylko jeden rozdział i 8 str kolejnego w zapasie, a nie mam czasu pisać przez nawał pracy w szkole i jeszcze przygotowania do turnieju szkolnego ;___; Czaicie, że muszę zrobić jajko z kartonu wielkości człowieka O_o ?!
Więc niestety kolejną notkę dodam między 3, a 7 lutego ;c
Enjoy :>

W końcu mogliśmy odetchnąć. Po miesiącu harowania w każdym kraju jaki tylko się nawinął, po dziesiątkach koncertów, setkach przepracowanych godzin i tysiącach zaśpiewanych piosenkach, w końcu zdecydowaliśmy się przyjąć zaproszenie Łowców z Kwatery Głównej i przesiedzieć u nich kilka dni, może dać nieduży koncert w ich mieście, żeby tylko odpocząć.
– Home, sweet Home! – zawołał Yun, kiedy przekroczyliśmy próg Starego Dworu. – Czerwona kanapo, zostań moją żoną! – wrzasnął, gdy z ogromnego głównego holu przeszliśmy do salonu, po czym położył się na czarownej kanapie ze skóry i wtulił w czarne poduszki.
– Yun, wstawaj! Twój pokój jest na górze, a nie w salonie! – zawołał rozgniewany menager.
Od rana był zły, bo koncert w Paryżu został przyspieszony bez niczyjej zgody i teraz trzeba to odkręcić, a on w sumie nie ma pojęcia jak ma to zrobić.
– Nie mam siły! – jęknął.
– Masz siłę narzekać, więc masz siłę, żeby iść na górę.
– Yun Jae Hyung – powiedziałam. – Chodź z nami, bo twoje walizki nie są takie lekkie – burknęłam ciągnąc i swoją małą i Yuna ogromną walizkę.
Mruknął coś niezrozumiale w poduszki, więc nikt nic nie zrozumiał i nie przejmując się niczym po prostu poszliśmy na górę.
– Już jestem! – zawołała jakaś dziewczyna, wbiegając po schodach na pierwsze piętro, gdzie mieścił się pokoje męskiej płci. – Przydzielę wam pokoje. Nie mamy już za dużo wolnych więc będziecie musieli się nimi dzielić – powiedziała rudowłosa dziewczyna w czarnych szortach i białej koszulce z dużym A w kole, znakiem Anarchii. – Och, my się jeszcze nie znamy, jestem Justina, a ty Zu Mi, prawda? Wybacz, ale nie mam czasu rozmawiać, więc pokażę wam pokoje i uciekam.
Dziewczyna wydała mi się zabawna, mimo że wyglądała jakby się z piekła urwała. Miała długie rude włosy o złotym zabarwieniu okalające jej okrągłą, pulchną i piegowatą buzię z zielonymi oczami. Była tylko troszkę wyższa ode mnie, czyli jak na Polkę to za niska.
Wskazała nam sześć różnych drzwi na piętrze, gdzie mieliśmy spać my, czyli ta śpiewająca i tańcząca część zespołu, oraz menager i reszta towarzyszących nam ludzi pracujących w zespole. Rae i jej siostra miały szczęście, bo dostały oddzielne pokoje piętro wyżej, które jest przeznaczone wyłącznie dla dziewczyn i zabezpieczono je niezwykle silnym zaklęciem, przeciw choćby najmniejszej brudnej myśli jaką mieli chłopcy odnośnie dziewcząt, żeby nie mogli tam wchodzić. Dostały własne pokoje, bo w Starym Dworze mieszka mniej dziewcząt niż chłopaków.
– Ja mogę mieć pokój z Akai, prawda? – zapytał Kang, zarzucając mi rękę na ramiona i przyciągając mnie do siebie.
Mimowolnie skinęłam głową.
– W takim razie Joong i Yun śpią razem. Reszta się jakoś uzgodni…
Razem z Kangiem poszliśmy do pokoju najbardziej oddalonego od schodów. Kang chciał mieć dużo prywatności od pewnego zajścia w Anglii.
Pierwszy koncert mieliśmy we wtorek. W niedzielę odpoczywaliśmy w hotelu, a w poniedziałek zwiedzaliśmy Londyn. Widziałam Big Ben, Londoneye, Tamizę, Tower Bridge, Parlament, Pałac Królowej, która akurat nie chciała wyjść i pokazać się w oknie i wiele innych różnych zabytków.
Chodziliśmy po różnych parkach, których nazw nie potrafię wymówić i robiliśmy też mnóstwo zdjęć, nawet z gwardzistami, którzy przeciw temu co się mówi, ruszają się czasami, nie jest tak, że im w ogóle nie wolno.
Dowiedziałam się też, że Big Ben to wcale nie wieża zegarowa, a dzwon, który jest w środku.
Kiedy byliśmy obok Tower Bridge, a później przepływaliśmy pod nim statkiem wycieczkowym powiedziałam dla żartów, że widziałam jak go budowali, ale miałam tutaj na myśli anime Kuroshitsuji, gdzie w pierwszej serii budowano właśnie ten most, bo w końcu akcja Czarnego Kamerdynera odbywa się w Wielkiej Brytanii. Tylko Yun zrozumiał żart.
Widzieliśmy Muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Nauki. Niby mamy takie coś w kraju, ale i tak nigdy nie byłam w takich miejscach, więc mi się podobało.
Pierwszy koncert był wspaniały, nie to co ten jeden przed wydaniem mojego singla w Seulu. Tutaj było przynajmniej dziesięć razy więcej ludzi niż w naszym kraju. Ku naszemu zaskoczeniu, mamy dużo fanek w Wielkiej Brytanii. Po koncercie, kiedy przyszedł czas na zdjęcia i rozdawanie autografów, też nie obeszło się bez interwencji ochrony, ponieważ fanek było za dużo, a podobno kilka się pobiło, o miejsce w kolejce do nas.
Ja jak zwykle rozdałam najmniej autografów, ale nie dziwię się, skoro jestem w zespole tak krótko. Dziwne, że w ogóle jakieś podpisałam.
W Londynie mieliśmy dwa koncerty i wywiad w telewizji, na który zgodzono się tylko w drodze wyjątku, ze względu na kilka godzin wolnego czasu, któregoś dnia.
Kolejny koncert mieliśmy w miejscowości Southend-on-Sea, nad znikającym morzem. Tam to się wszystko zaczęło.
Normalnie mięliśmy jeździć autokarem, ale w Anglii zdecydowano, że będziemy jeździć pociągami, a już w głębi europy autokarem, bo w końcu Wielka Brytania leży na wyspie.
Podobała mi się podróż pociągiem, tak samo jak te sześć razy kiedy jechaliśmy metrem po Londynie, żeby się gdzieś dostać. Mieliśmy takie śmieszne, pomarańczowe bilety, które pozwalały nam jeździć po całym  Londynie, bez dodatkowych opłat za przejazd. Metra były całkiem zapchane, ale młode dziewczyny, które rozpoznawały nas ustępowały nam miejsca, żebyśmy usiedli niby tylko po to, żeby podpisać im autografy, ale i tak już nie chciały odzyskiwać miejsc siedzących, więc było fajnie.
– Teraz będziemy losować, kto z kim ma pokój – powiedział Kang, kiedy dojechaliśmy do naszego hotelu w Southend.
W Londynie miałam pokój z Joongiem.
– Zu, ty losujesz, bo jesteś najmłodszy – powiedział Yun.
Sięgnęłam do koszyczka zrobionego ze złączonych dłoni Rae i wylosowałam karteczkę z imieniem.
– Kang – przeczytałam, po rozłożeniu karteczki.
– W takim razie już wszystko jasne – powiedziała Rae i dała nam, przed chwilą odebrane z recepcji Klucze do naszych pokoi.
Nasze walizki zostały zaniesione na miejsca, więc nie musieliśmy się z nimi sami męczyć.
W pokoju łóżka były bardzo blisko siebie, a kiedy chciałam je rozsunąć, stwierdziłam, że nie będę nic robić bez zgody Kanga, a i tak łóżka były ciężkie, więc sama nie dałabym rady ich rozsunąć. Nie rozumiem dlaczego je tak do siebie dosunięto.
– Zu Mi – usłyszałam za sobą głos Kanga.
Właśnie wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi, opierając się o nie za spuszczoną głową. Nie widziałam jego wyrazu twarzy, co bardzo utrudniało sprawę. Bałam się, a sama wizja spędzenia nocy w tym samym pokoju co Kang, przerażała mnie. Joong wiedział, że jestem dziewczyną, więc szanował moją intymność, ale Kang to całkiem inna bajka.
– T-tak? – zapytałam lekko drżącym głosem.
– Mamy dwie godziny na odpoczynek – powiedział czerwonowłosy, wciąż opierając się o drzwi ze spuszczoną głową. – Chcesz iść na plaże, czy wolisz zostać w pokoju i odpocząć? – zapytał.
– Na dworze jest chłodno i wieje od morza, więc wolę zostać w ciepłym pokoju i przespać się przynajmniej godzinę – powiedziałam niezbyt pewnie, bo wciąż się obawiałam Kanga.
Na słowo ‘przespać’ uniósł ledwo zauważalnie głowę.
– To fajnie – powiedział nagle ożywiony unosząc głowę. Na jego twarzy malował się jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki kiedykolwiek widziałam.
Wystraszyłam się, bo nie wiedziałam co to może oznaczać. Kang nigdy przecież nie uśmiechał się do Akai, kilka razy zrobił to do Shin, ale nie do Akai! Przecież on nie znosi Akai!
– Chciałbym ci się do czegoś przyznać, Zu Mi.
Rzadko mówi do mnie fałszywym imieniem, zawsze po nazwisku.
– D-do czego?
Jego uśmiech mnie przerażał. Był taki piękny i szczery, że aż niewiarygodny.
– Ty wiesz kim… jaką… no… Że Jeremy jest…
– Biseksualistą? – zapytałam.
Skinął głową i wszedł w głąb pokoju.
– I wesz kto mu się podoba?
– Twoja siostra mówiła, że chodzili ze sobą, ale Jeremy kocha jakiegoś chłopaka – powiedziałam niepewnie.
Nie wiedziałam do czego on zmierza. Coraz bardziej przerażała mnie ta rozmowa. Uśmiechający się Kang, który jest jak się dowiedziałam od Kimiko homofobem, mówi o odmiennej orientacji seksualnej Jeremyego, którego tak bardzo nienawidzi za to, że tamten po prostu lubi chłopaków, tak samo jak dziewczyny.
– On kocha się we mnie – powiedział Kang. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, bo już dawno o tym wiem. – To dlatego zerwali z Mi Ko.
– Nie rozumiem do czego ty z…
– Myślałem, że obrzydza mnie to, że chłopak może kochać… – przerwał mi Kang. – No… innego chłopaka, ale od pewnego czasu wiem, że wcale nie.
Zamrugałam zaskoczona powiekami.
– Jeremy się we mnie kocha, ale ja nie akceptuję jego uczuć już nie dlatego, że jestem, jak to się mówi, homofobem, a dlatego, że sam kocham… kogoś…
Przełknęłam głośno ślinę.
Kogo on może kochać? Kang… No tak, ta dziewczyna z jego szkoły… Ale po co mówiłby o Jeremym. On chyba nie… Nie to niemożliwe. Przecież to absurdalne!
– Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że ty mi się podobasz – powiedział Kang odwracając wzrok.
Staliśmy na środku pokoju, naprzeciw siebie. On zawstydzony z rumianymi policzkami, ja tak bardzo zszokowana, że nie mogłam ani się odezwać, ani poruszyć.
– Już od długiego czasu czułem się inaczej w twojej obecności – drążył Kang, traktując moje milczenie jako zgodę na dalszy monolog. Wciąż na mnie nie patrzył, więc nie widział mojego wyrazy twarzy. – Jesteś inny niż wszyscy. Nie obraź się, ale nie wyglądasz jak przeciętny szesnastolatek. Gdybym cię nie znał i ktoś mi powiedział, że jesteś dziewczyną to uwierzyłbym mu.
– T-ty… – próbowałam coś powiedzieć, ale słabo mi to wychodziło.
– Zakochałem się w tobie, Akai Zu Mi – powiedział Kang, przestępując krok na przód i w końcu patrząc mi w oczy. Widok mojej miny musiał go zaskoczyć. – Przepraszam – powiedział szybko. – To było głupie, wiem że dziwnie jest usłyszeć od innego chłopaka wyznanie miłości. Jeśli tego nie zaakceptujesz to się z tym pogodzę, tylko powiedz mi co postanowisz, bo niepewność to najgorsze co…
– Pozwól mi to przemyśleć – powiedziałam otrząsają się nagle.
– D-dobrze – powiedział wciąż rozpromieniony.
Szybko przeszłam obok Kanga zmierzając do łazienki w naszym pokoju. Tam zamknęłam za sobą drzwi na zamek i po drzwiach osunęłam się na podłogę.
Właśnie dowiedziałam się czegoś tak niezwykłego, że daję słowo, moje serca stanęło na kilka sekund, a później zaczęło walić jak młotem o żebra, aż zabolało.
Przyłożyłam dłoń do piersi, żeby wyczuć jak mocno bije moje serce.
– Zdecydowanie za mocno – szepnęłam do siebie.
Bezwładnie opuszczając dłonie na zimne kafelki na podłodze, jednocześnie uniosłam głowę tak, aby patrzeć w sufit.
Kang właśnie przyznał się, że jest gejem, który na dodatek zakochał się we mnie… Nie, w podstawionej męskiej wersji mnie. Ale jak to w ogóle możliwe!? Przecież on nie znosi Akai, gardzi nim i pomiata! To wszystko nie idzie tak jak powinno!
– On miał się zakochać we mnie… W dziewczynie, a nie Akai…
Odetchnęłam głęboko i opuściłam głowę. Przed oczami mignęła mi czyjaś postać, uniosłam więc głowę i spojrzałam przed siebie.
Na jasnych kafelkach na podłodze naprzeciw mnie kucał nie kto inny jak Izumi, mój zmarły już dawno temu przyjaciel, którego kochałam jak rodzonego brata.
Odsunęłam się gwałtownie, uderzając gwałtownie głową i łokciem o drzwi, co wywołało głośny huk. Zamrugałam szybko i chciałam krzyknąć, ale głos uwiązł mi w gardle.
– Cicho – szepnął Izumi przysuwając się do mnie na kolanach i zakrywając mi usta dłonią.
– Akai, wszystko w porządku? – dobiegł mnie głos Kanga zza drzwi łazienki.
– Zabiorę dłoń, a ty nie krzycz – szepnął Izumi tuż przy moim uchu. – Powiedz, że nic się nie stało, tylko się uderzyłaś, dobrze?
Skinęłam powoli głową, a Izumi powoli zabrał swoją chłodną prawie przeźroczystą dłoń. Nawet nie wyobrażałam sobie krzyczeć.
– Tak! – zawołałam. – Uderzyłem się przez przypadek. To nic wielkiego… Zaraz wyjdę.
– Dobrze.
– Witaj Shin – powiedział Izumi odsuwając się ode mnie, kiedy tylko Kang odszedł od drzwi.
– I-izumi… Co ty tu robisz… Nie… Jakim cudem tu jesteś, przecież ty nie żyjesz! – powiedziałam gniewnym szeptem.
– Tak, nie żyję – przyznał z pięt opadając na pośladki. – Ale dusze, które mają niedokończone sprawy będą się błąkać po Ziemi, póki ich nie rozwikłają, prawda?
Dosłownie szczęka mi opadła.
– Jesteś duchem! – stwierdziłam, trochę zbyt głośno to mówiąc.
– A ty Magiem i mnie było łatwiej w to uwierzyć, niż tobie teraz w to kim ja jestem – powiedział śmiejąc się.
– Wiesz, że jestem Magiem? – zdziwiłam się.
– Obserwowałem cię. Wiele razy też próbowałem cię dotknąć, ale jeszcze wtedy mi nie wychodziło takie pokazywanie się jak teraz.
Patrzyłam na niego zaskoczona.
– No co?
– Nic, tylko gadam z duchem.
– Żyjesz w magicznym świecie i ciężko ci w to uwierzyć? – zapytał zniesmaczony.
– Nawet w świecie pełnym magii zobaczenie ducha to cud – stwierdziłam.
– Naprawdę?
Skinęłam głową.
– Ale… Po co właściwie mi się pokazałeś? – zapytałam w końcu.
– Ach! No właśnie – powiedział uderzając pięścią w otwartą dłoń. – Od śmierci męczy mnie pewna sprawa. Mam wyrzuty sumienia… Po części, bo to mi się podobało, ale skutki już nie. No i wiesz… Chciałbym już zakończyć wszystkie sprawy, żeby odejść na drugą stronę, ale czekałem na odpowiedni moment.
– Obserwowałeś mnie? – dopiero teraz dotarł do mnie sens słów Izumiego. – I dotykałeś! To wtedy, kiedy czułam takie zimno na skórze, tylko w niektórych momentach?
– Tę łzę, która zamarzła ci na policzku, to ja zamroziłem – powiedział z satysfakcją.
– Jaki odpowiedni moment? – zdziwiłam się, zdając sobie sprawę z tego co powiedział, zanim się wtrąciłam.
– Kazałaś wymazać temu liderowi pamięć, a on czuł coś do ciebie, ale Shin… No, a że już cię nie pamięta, a podświadomie wie, że Akai to Shin to jego uczucia do ciebie przeszły na Akai, którego pamięta. A Shin uważa za naburmuszone dziecko i nie potrafi do siebie dopuścić tych uczuć, więc przeniósł je teraz na Akai.
Z zaskoczenia, aż dech mi zaparło.
– C-co?
– Przecież przyznał się, że cię kocha.
– T-to… Ale ty… Słyszałeś wtedy naszą rozmowę… – szepnęłam ze smutkiem.
– Wtedy? – zdziwił się, ale gdy na niego spojrzałam to sobie przypomniał. – Ach, wtedy. Tak słyszałem. Chodziłem za tobą wszędzie, od momentu mojej śmierci. Kiedy mnie wtedy pocałowałaś i skłamałaś, że kochasz to wciąż byłem obok ciebie.
– Tak długo…
Skinął głową.
Jak na ducha to wyglądał zupełnie jak człowiek, nic go nie zdradzało, że jest tylko duszą.
– Nie kłamałam, że cię nie kocham – szepnęłam. – Bo kocham, ale jak rodzinę… No tak, ale jej już nie ma. Nie ma ciebie i nie ma…
– Muszę się spieszyć, przepraszam, że ci przerywam, ale mam niewiele czasu.
– Och…
– Jestem tutaj, żeby coś ci zwrócić – powiedział i przybliżył się do mnie.
– Co takie…
Wtedy błyskawicznie nachylił się do mnie i pocałował. Chciałam się wyrwać, ale jak mogłam to zrobić, skoro to duch mnie całował. On mógł mnie dotknąć, ale ja jego niestety nie. Gdy Izumi się odsuwał z jego ust wyłoniła się cienka wiązka błękitnego światła zebrana w cienkie nici, które powoli przepłynęły do moich ust.
– Od teraz masz swój pierwszy całus – powiedział Izumi z uśmiechem. – Wiem, że po naszym pocałunku były inne, ale one zostają, pozwól że tak się wyrażę, anulowane.
– Hee?
– Wracaj już do tamtego chłopaka…
– A ty?
Twarz Izumiego została oświetlona złotym światłem, jakby przez tysiące lamp.
– Widzę światło – powiedział. – On już wzywa.
Niespodziewanie zniknął, a z nim ta świetlista poświata.
– Przecież już to mówił, jak umierał… – stwierdziłam.
Dotknęłam swoich ust i wstałam z podłogi.
Kang odchrząknął, kiedy wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku, po czym opadłam na plecy. Siedział na swoim łóżku, które wciąż było przysunięte do mojego.
– I…? – zapytał z wyczekiwaniem.
Kang i jego genialna osobowość. Za co ja go nadal tak bardzo uwielbiam?
– Zobaczymy co przyniosą dni.
Te dni przyniosły zaczątki chorego związku, w którym jeden facet jest dziewczyną, a drugi nie wiedzący o tym myśli, że jest gejem. Oczywiście nie chciałam mówić nie, ale nie mogłam też powiedzieć tak, bo w obu przypadkach zraniłabym Kanga. Jak nie odmowa od ukochanej osoby to kłamliwy związek. Po prostu nie mogłam. Mimo to, z każdym dniem byliśmy coraz bliżej tej maskarady.
Żeby to wszystko nie wydało się w sytuacji, kiedy Kang i Yun mają wymazane wspomnienia o mnie.
– Idziemy się przespać? – szepnął mi do ucha Kang, kiedy razem szliśmy korytarzem do wybranego pokoju.
– Wiesz, nie jestem aż tak zmęczony – powiedziałam otwierając drzwi pokoju.
Był przeogromny, dużo większy niż te w których do tej pory spaliśmy w hotelach. Był przynajmniej trzy razy większy niż tamte.
– Wow – mruknęliśmy oboje.
W środku było ogromne łóżko z kolumnami i wiele różnych mebli, które wyglądały jak wyciągnięte wprost z zamku jakieś księżniczki.
Sam dwór robił wrażenie z zewnątrz. Był przeogromny i miał wysokie okna, wieżyczki, balkony i tarasy z pięknymi ogrodami. Po prostu raj. Zwykli ludzie, widzieli tylko iluzję, zniszczony nawiedzony dworek, od którego tak bije grozą, że aż boja się przejść za bramę wjazdową, nie mówiąc o wejściu do środka budynku, który jest dobre dwa kilometry od bramy.
– To ty rób co chcesz, a ja zaraz wracam – powiedziałam, wykorzystując moment zachwytu Kanga, żeby wymknąć się z pokoju.
Na początek wspięłam się po schodach na wyższe piętro, gdzie mieściły się sypialnie dziewcząt i przekraczając barierę skierowałam się do pokoju, w którym słuchać było żeńskie głosy. Nie zrozumiałam ani słowa z tego co mówiły, bo był to inny język.
– Przepraszam – powiedziałam po mojemu, zatrzymując się na progu pokoju z otartymi drzwiami. Na ogromnym łóżku po lewej siedziały trzy dziewczyny wpatrujące się teraz we mnie. – Chciałem się…
Czarnowłosa dziewczyna wstała i zaczęła przeszukiwać pokój. Po chwili założyła sobie na szyję coś jak obrożę z cienkim srebrnym talizman przytwierdzonym do szerokiego czarnego paska.
– Akai, tak? – zapytała.
Zauważyłam, że teraz tylko jedna z dziewczyn nie miała tej obroży.
Czarnowłosą była Vanessa, która około dwa miesiące temu pomagała nam ratować Kanga z rąk Lamii, rudą była ta, która pokazała nam pokoje, Justina, a trzeciej o kasztanowych włosach, jeszcze nie znałam.
Skinęłam głową.
– Powiedz jak ty właściwie wszedłeś na to piętro? – zapytała Justina. – Chłopcy nie mogą przekroczyć bariery na tym piętrze.
– W tym rzecz, że to nie jest chłopak – powiedziała Vanessa wciągając mnie do pokoju.
– Hee!? – wrzasnęłam, ale dziewczyna już zatrzasnęła drzwi, odcinając mi jedyną drogę ucieczki. – Jak to nie jestem chłopakiem!? – ofuknęłam się. – Mogłem tu przyjść, bo nie mam nieczystych myśli wobec dziewczyn.
– Nie kłam, bo wiem, że nie jesteś – powiedziała Vanessa. – Twoja iluzja na mnie nie działa, a tak poza tym potrafię wyczuć płeć wszystkich stworów i to jaka płeć je pociąga, ale to tak na marginesie.
Przełknęłam ślinę.
– Czyli wiedziałaś już, kiedy byłaś z tamtymi chłopakami w Korei, kiedy Chimera porwała Kanga? – zapytałam.
Skinęła głową, a po chwili uśmiechnęła się serdecznie.
– Nie martw się, my nikomu nie powiemy. A tak po za tym, to nie znasz jeszcze mojej siostry – zauważyła, wskazując na kasztanowo włosą. – To jest Raven, moja przyrodnia siostra.
– Cześć – powiedziała po koreańsku. – Miło mi cię poznać.
– Mnie również. Ach… Naprawdę nazywam się Choi Shin Hye – powiedziałam podchodząc bliżej. – Ale chwilowo mówią mi Akai Zu Mi.
– Jesteś Magiem, tak? – zapytała Raven.
– Tak, a ty?
– Jestem czystej krwi Wampirem – powiedziała, pokazując zęby w uśmiechu. Miały perłowy kolor, ale nie widziałam kłów, mimo to przeszył mnie dreszcz.
– A tak właściwie to po co tu przyszłaś? – zapytała Justina. – Jeśli czegoś potrzebujesz to…
– Chciałabym się zobaczyć z tym Łowcom, który stworzył na przykład te pastylki peruki, której używam – powiedziałam, łapiąc kosmyk swoich włosów. – Chciałabym go o coś prosić.
– To może ja cię zaprowadzę? – zapytała Raven. – I tak nie mam nic do roboty, a… No nie mam co robić jeszcze – powiedziała, rumieniąc się lekko.
– Mogłabyś? – ucieszyłam się.
– Pewnie – powiedziała wstając.
Bałam się trochę przebywać w jej towarzystwie, ale Kang jako tako pokazał mi jak wznieść tarczę. Chodź wątpię, by zaatakowała mnie w domu pełnym magicznych stworzeń.
– Aha, proszę nie mówcie w obecności Kanga i Yuna, że jestem dziewczyną. Oni jeszcze tego nie wiedzą i do zakończenia Tourne wolałabym, żeby tak pozostało.
– Nie ma sprawy – powiedziała Vanessa.
– Dziękuję.
Ukłoniłam się nisko, po czym ruszyłam do wyjścia.
– Musimy wjechać windą na szczyt wieży – powiedziała Raven. – Kiedyś podobno były tu schody, ale przerobili je na windę, jeszcze zanim pierwszy raz tutaj przyszłam.
– Czyli, kiedy to było? – zapytałam, kiedy schodziłyśmy już po głównych schodach do salonu. Nikogo tam nie było.
– Jakieś pięć lat temu, tak myślę.
– Tak się zastanawiam, wy wszyscy znacie koreański? – zapytałam, kiedy Raven poprowadziła mnie do ściany obok schodów, żeby przywołać windę.
– Ach, nie. Tylko ja z nas znam, pozostali używają detektorów mowy, dzięki nim rozumieją i mówią w obcych dla siebie językach – wytłumaczyła, kiedy wsiadałyśmy do windy.
– To te obroże z medalionami? – zapytałam.
– Te, jak to mówisz, medaliony skanują korę mózgową, dzięki czemu więcej można rozumieć. To wynalazek Simona, tego genialnego Łowcy, z którym chcesz rozmawiać.
– Och.
Gdy dojechałyśmy na górę, Raven przedstawiła mi Simona.
Był to szczupły, wysoki i przystojny blondyn o niebieskich oczach.
Przedstawiłam mu swoją sytuację, w której musze udawać chłopaka, ale nie powiedziałam o wyznaniu Kanga. Po czym postanowiłam prosić, a nawet jeśli będzie trzeba to będę błagać aż do skutku, może nawet zaoferuję swojej siły. W końcu nikt takiej nie ma, przecież jest wyjątkowa.
– Proszę cię! – zawołałam złączając dłonie nad głową i skłaniając się nisko. – Zrób ze mnie prawdziwego chłopaka!

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 40.


Macie notkę :>
Nie wiem czy za tydzień dodam, bo mało materiału mi zostało, a muszę się szykować do poprawiania, więc nauka zajmuje mi dużo czasu, jeszcze lekturę muszę czytać i inne bzdety, więc brak czasu i chęci do pisania, bo wykończona jestem :<
Enjoy ;)



Mówiłem coś… Mówiłem o czymś… Nie, o kimś. Ale kto to był? Ktoś kogo znam? Nie pamiętam. Miałem obraz tej osoby przed oczami, ale ten szybko znikł i pozostał tylko ten jeden zapamiętany szczegół. Postać miała granatowe tęczówki oczu, tak ciemne, że prawie czarne. Do kogo one należą…? Nie wiem… Nie mam bladego pojęcia.
Ta pustka w głowie, jakbym zapomniał o ważnym elemencie mojego życia była dołująca, ale cóż, jakoś trzeba sobie radzić, więc wystarczy to ignorować. Wtedy wszystko będzie w porządku.
Gdy w końcu wszyscy byliśmy już spakowani i doskonale przez Rae ubrani i umalowani, mogliśmy w końcu pojechać na lotnisko.
Zespołowi towarzyszyli w tym Menager Chang Chun Byung, stylistka Rae i jej siostra, oraz parę innych osób od choreografii, dźwięku i wielu innych bzdetów, bez których nie moglibyśmy trwać jako zespół.
– Kang Kyun! – zawołał mnie któryś z dźwiękowców, kiedy wysiedliśmy z naszego busa przed lotniskiem. – Już musimy iść!
Rozejrzałem się dookoła.
Wszystkie nasze bagaże, które ze sobą zabraliśmy już zostały wypakowane z aut i umieszczone na wózku. Nie było tego dużo, ponieważ większość rzeczy została już wysłana do hotelu.
Naszym pierwszym przystankiem podczas Tourne jest Wielka Brytania, a ściślej mówiąc Londyn w Anglii. Co prawda według informacji o zespole udostępnionych dla wiedzy publicznej Fallen Angels nigdy nie opuszczało Korei Południowej, nie mówię tu o nas pojedynczo. W rzeczywistości byliśmy już na całkiem innej planecie, ale to szczegół. Na Ziemi byliśmy jak na razie tylko w Polsce, która także jest na naszej liście krajów Tourne Europy. Bawi mnie to, że lecimy do Europy, a nigdy nie byliśmy w Japonii, którą mamy tak blisko, bo za morzem.
Po drodze były korki, więc nasz wyjazd na półtora godziny przed wylotem na nic się zdał, ponieważ za dwadzieścia minut zamykają naszą odprawę.
Sięgnąłem do busa po mój torbę z bagażem podręcznym i ruszyłem za innymi do terminala, wciąż nie mogąc przestać myśleć  o tej puste w sercu, którą czuję, odkąd zszedłem rano do kuchni.
– Już idę – mruknąłem.
Yun stwierdził, że skoro jest nas czterech i każdy chce siedzieć przy oknie to powinniśmy losować, kto gdzie będzie siedział. W tym celu w domu przygotowaliśmy cztery zapałki, każda innej długości, ten kto wylosował najkrótszą siedział przy oknie, kto najdłuższą w środkowym rzędzie z Rae i Menagerem Chang. Teraz po odprawie i dopuszczeniu nas do bramki, do dużego samolotu tego z czterema silnikami – nie mam pojęcia, czy one się jakoś nazywają, czy nie – wchodziliśmy w kolejności: Akai, ja, Joong i Yun. Za nami Rae, jej siostra i Menager, a kolejni byli pozostali pracownicy wytwórni, którzy nam towarzyszyli.
– Dobra, ludzie słuchajcie mnie! – zawołał Menager, kiedy wszyscy zajęliśmy swoje miejsca i inni pasażerowie już usiedli. – Lot będzie trwał około trzydzieści godzin, więc nie męczcie się i idźcie spać. Na niedzielę nie mamy nic zaplanowanego, więc będziecie mogli odpoczywać, lub zwiedzić Londyn.
– Przepraszam – zwróciła się stewardessa do Menagera. – Proszę już usiąść i zachować ciszę, dobrze?
– Ach, tak, proszę wybaczyć.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Gdy samolot ustawiał się na pas startowy, stewardessy zaczęły tłumaczyć jak mamy się zachować i co robić w razie wypadku, jak mamy zakładać kamizeli, korzystać z masek tlenowych i jak zapiąć pasy. Szczerze powiedziawszy to słuchałem tego jednym uchem, bo bardziej ciekawiło mnie zachowanie Akai. W końcu siedziałem najbliżej niego.
Chłopak z zaciekawieniem oglądał powoli przewijający się obraz lotniska za oknem. Mimo iż to na co patrzył nie było imponujące, on i tak miał nos wręcz przylepiony do szyby okna i zachłannie wszystko obserwował. Przyznam, że podobało mi się obserwowanie go, gdy samolot przyspieszył, wgniatając nas w oparcia foteli, podczas startu.
Koła delikatnie oderwały się od pasu startowego, a w uszach zaczął brzęczeć cichy, ledwie słyszalny szum silników, ogromnej maszyny. Widoki za oknem teraz były przepiękne. Ziemia zaczęła się oddalać, a wokół zaczęły pokazywać się chmury. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na takiej wysokości, a chmury były tak gęste, że wydawało się iż płyniemy w morzu bitej śmietany.
Większą część lotu obserwowałem zapatrzonego w chmury Akai, który wyciągnął swój telefon i zaczął fotografować widoki za oknem.
Jak się dowiedziałem, byłem jedyną osobą, która przespała całą noc, dlatego kiedy wszyscy zasnęli ja nie miałem co robić, więc z nudów obserwowałem śpiącego Akai. Wyglądał bardzo spokojnie i niewinnie, kiedy tak sobie spał. Nie wiem dlaczego, ale wtedy mógłbym go tak obserwować godzinami i mi się to nie nudziło. Jedyny moment, kiedy odwróciłem od niego wzrok był, gdy stewardessa zapytała mnie, czy nie chciałbym czegoś do picia lub do jedzenia. Kiedy kobieta odeszła, głowa Akai opadła na moje ramię. W pierwszej chwili się przestraszyłem i chciałem ją odsunąć, ale wtedy przyjrzałem się twarzy młodego bardziej dokładnie. Miał pełne różowe usta, wachlarz długich, hebanowych rzęs, rzucających cienie na policzki w świetle lamp w samolocie. Jego okrągła buzia była bardzo dziecinna i trochę za bardzo dziewczęca, co sprawiało, że mi się...
Chwileczkę, o czym ja tak właściwie myślę do cholery, co!?
Gdyby nie ten drań, Jeremy to nie patrzyłbym teraz tak na Akai! Ta cholerna orientacja tego chłopaka, to wszystko przez to, a ja nienawidzę takich ludzi! Jak ktoś taki jak ja może się stawać jednym z nich!? To niedorzeczne! Niepojęte!
Mimo to, wciąż obserwowałem Akai. Przy nim nie czułem tej dziwnej pustki w sercu, która towarzyszy mi odkąd się dzisiaj obudziłem.

*

Miałam dziwny sen. Był tam Kang i ja. Później pokazał się Akai. Nie wiem za bardzo o co chodziło, ale tym co mnie zaciekawiło i co najbardziej utkwiło mi w pamięci było flirtowanie Kanga z Akai. Ale Akai był zupełnie inną osobą, nie miałam nad nim kontroli jak nad krwawym klonem. Ich niedoszły pocałunek wyrwał mnie ze snu.
Zerwałam się nagle unosząc głowę. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że moja głowa leżała na ramieniu Kanga, który spał tak jak większość pasażerów samolotu.
Gdy wyrwałam się ze snu usłyszałam ciche piśnięcie i skrzypienie skóry fotela przed nami, a później cichy śmiech.
Jak najciszej mogłam odpięłam pas i wstałam, żeby wyjrzeć za oparcia przed nami. Przed mną i Kangiem siedziały dwie dziewczyny w wieku może dwanaście do czternastu lat i śmiały się z czegoś. Wtedy jedna z nich odjęła telefon od piersi i pokazała tej drugiej zdjęcie, które wyświetlało się na ekranie. Był tam Kang z głową odchyloną do tyłu i otwartymi ustami i ja z głową opartą na jego ramieniu. Oboje jeszcze wtedy spaliśmy.
– Wyślesz mi to zdjęcie? – zapytałam na tyle głośno, żeby mnie ta dziewczyna z telefonem usłyszała i na tyle cicho, żeby Kang nie usłyszał.
Obie dziewczyny pisnęły zaskoczone, ale odwróciły się do tyłu, żeby spojrzeć na mnie.
– A-akai Zu Mi? – powiedziała jedna.
– To jak, wyślesz mi to? – zapytałam wyjmując swój telefon z kieszeni rurek i pokazując go im.
Dziewczyna trzymająca telefon ze zdjęciem skinęła powoli głową, ale wciąż patrzyła na mnie zaskoczona. Po chwili otrząsnęła się i wysłała mi zdjęcie.
– Dziękuję – powiedziałam z uśmiechem i usiadłam z powrotem.
– Emm, Oppa? – zwróciła się do mnie po kilku minutach ta dziewczyna siedząca przede mną, klękając na swoim fotelu odwrócona do mnie. – Nie jesteś zły z to zdjęcie? – szepnęła.
– Nie, było zabawne – powiedziałam szczerze. – Kang Kyun Hyung może by się speszył, ale nie ja.
– Naprawdę? – zapytała ucieszona ta druga dziewczyna, również klękając na fotelu. – A czy… No… Kiedy…
– Tak? – zapytałam.
– Mogłybyśmy sobie z wami zrobić zdjęcie? – zapytała błagalnie.
– Ze mną owszem, co do reszty to nie wiem. Joong Kyung Hyung i Yun Yae Hyung pewnie się zgodzą, ale Kang Kyun Hyung… – zamilkłam. Dziewczyny wychyliły się bardziej przez oparcia foteli. – On też się zgodzi – dodałam, zaszczycając moje rozmówczynie kolejnym słodkim uśmiechem.
– Przepraszam – odezwała się stewardessa do dziewczyn, przed nami. – Proszę zająć miejsca.
Dziewczyny posłusznie usiadły na swoich fotelach.
– Oppa? – usłyszałam w szparze między oparciami foteli. – Dlaczego lecicie klasą ekonomiczną? – zapytała, któraś z dziewczyn. Ciężko mi było odgadnąć która, bo miały bardzo podobne głosy.
– Bo ja tak chciałem. Stwierdziłem, że nie potrzebujemy aż takich luksusów jak w pierwszej klasie, czy prywatnym samolocie i przyjemnie będzie, jeśli się z kimś innym niż nasze grono porozmawia.
Kiedy one pisnęły i zaczęły między sobą cicho rozmawiać, ja wyciągnęłam teksty do piosenek i zaczęłam czytać, żeby nie pomylić ani słowa na scenie, kiedy będę śpiewała swoje kwestie.

*

Hendrixen Nataniel proszony do gabinetu dyrektorki. Nalegam, aby zjawić się niezwłocznie.
Słysząc te słowa zaskoczony poderwałem głowę.
Siedzieliśmy właśnie na indywidualnej lekcji Historii Magii w bibliotece. Nauczyciel chodził między regałami, a uczniowie siedzieli w wygodnych fotelach i kanapach udając, że powtarzają do zbliżających się testów.
– Spongebob! – zawołał ktoś, więc niechętnie odwróciłem się w stronę głosu, wymawiającego moje znienawidzone przezwisko. – Co przeskrobałeś? – zapytał Peter. Łowca z mojej klasy, stacjonujący w najlepszym możliwym miejscu w jakim można dostać pracę, w Kwaterze Głównej Żółtego Oddziału obsługującego największy, najsilniejszy i jedyny, który potrafi przenieść na inną planetę portal na Ziemi.
– Nic nie przeskrobałem – powiedziałem, podnosząc się z fotela. – Zapewne chodzi o jakąś misję. Nie tylko sławni wszędzie jedyni Łowcy Polski mają prawo otrzymywać misje.
Kiedy komunikat się powtórzył, chciałem szybko ruszyć do gabinetu dyrektorki, który niestety znajdował się w najwyższej wieży szkoły, ale kolejny głos mnie zatrzymał.
– Pete, nie przesadzaj, wiesz jaka jest teraz sytuacja na Ziemi – szepnęła Vanessa, również z Kwatery Głównej. – Nie powinieneś żartować. Myślę, że chodzi tutaj o odwiedzonych ostatnio przez nas kolegów z Korei…
Więcej nie usłyszałem, bo bibliotekarka zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem, nakazującym mi się pospieszyć.
Po kilku minutach w końcu dotarłem na miejsce.
– Przepraszam za spóźnienie.
Tak się wychwalałem, że pewnie dostanę jakąś misję, a zapewne oberwę za wywołanie zamieci w wiosennym ogrodzie, przez co sadzonki lawendy i kilku innych roślin nie mogły dorosnąć i nie można było z nich zrobić odpowiednich lekarstw. Duże szkody, ale od tego czasu minęły już cztery dni i nic się nie działo, ale może Vanessa miała rację, możliwe że chodzi o misję?
Dopiero po chwili zobaczyłem, że na kanapie po mojej lewej siedzi nie kto inny jak Biała Bogini Alba. Jak zawsze miała na sobie zwiewną sukienkę z odkrytym dekoltem i była boso.
– Witajcie Boginie – powiedziałem skłaniając się nisko. – Czemu dostąpiłem zaszczytu spotkania was?
– Nie musisz być tak formalny – powiedziała Bogini w bieli. – Chciałam z tobą porozmawiać o pewnym układzie co do twojej wolności.
Więc nikt nie miał racji.
– B-będę mógł odwiedzić moją rodzinę? – zapytałem z nadzieją.
– Najpierw proszę usiądź – poleciła mi Zielona Bogini siedząca za biurkiem.
Tak zrobiłem, kiedy Biała Bogini poklepała miejsce na kanapie obok siebie.
– Niezupełnie o to mi chodzi w tym układzie – powiedziała Alba. Chciałem się odezwać, ale nakazała mi milczenie ruchem ręki. – Pozwolę ci zejść na Ziemię, ale tylko pod warunkiem, że zgodzisz się wykonać dla mnie pewną misję.
Czyżby Vanessa miała rację?
– Słucham?
– Mam na myśli tajemniczego Chowańca prześladującego pewną Magiczkę z Korei. Jakiś czas temu zamordowano jej matkę, także Magiczkę i odebrano źródło jej mocy. Dziewczyny aktualnie nie ma w Kraju, dlatego wolę teraz zlecić to zadanie. Nie mam pojęcia kim może być ten Chowaniec i pod czyją kontrolą on jest. Wiem tylko, że doskonale potrafi zacierać za sobą ślady i że stacjonuje w Seulu w Korei Południowej. Jest to czarny wilk, którego widziało sporo nie magicznych ludzi. Chciałabym się dowiedzieć kim jest ten Chowaniec i kim jest jego opiekun. W ten sposób upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Ja wyeliminuję zagrożenie, a ty zyskasz pełną zgodę na odwiedzanie rodziny bez niczyjego nadzoru.
– Albo! – zawołała oburzona Topaz.
– Proszę Topaz, nie wtrącaj się, dobrze?
– Musielibyśmy to uzgodnić z radą, a nie tak po prostu sobie…
– Zrobię to, nawet jeśli nie będę mógł się zobaczyć z moją rodziną na dłużej bez nadzoru – wypaliłem wstając. – Zrobię to dla nich, bo chcę, żeby mi ufano. To nie moja wina, że posiadam taką, a nie inną moc. Proszę mi tylko powiedzieć, kiedy mam zacząć?
– Teraz – powiedziała uradowana Alba wstając z podskokiem i klaszcząc w dłonie.
Kątem oka zauważyłem, że Topaz patrzy na Albę karcącym wzrokiem.
– Ach! – zawołała, uspokajając się. – Spakuj swoje ubrania i ruszaj do portalu – dodała po chwili. – Po drugiej stronie będzie ktoś na ciebie czekał i zaprowadzi do miejsca, gdzie będziesz nocował, dobrze?
– Tak. Już idę.
– Pamiętaj tylko, że nie wolno ci nikomu mówić po co wysłano cię do Seulu.
Pół godziny później pokazałem moją przepustkę facetowi w Oddziale Portali na Ignis w mieście Loaris, gdzie mieściła się Akademia Magii.
Tak długo już nie używałem portali, że zapomniałem jakie to uczucie, gdy się nimi podróżuje.
– Witamy w Pośredniej Kwaterze Żółtego Oddziału Teleportującego w Seulu – powiedział dobrze mi znany głos.
Kiedy tylko żółte wiązki wokół mnie zniknęły od razu rozpoznałem tę fioletową czuprynę i wiecznie zadarty nos.
– Koteczku! – zawołałem rzucając torbę na podłogę i podbiegając do dziewczyny, żeby ją uściskać.
– Słoneczko – powiedziała i skoczyła mi w ramiona.
– Czemu zniknęłaś ze szkoły? – zapytałem po chwili, kiedy już uwolniłem się z jej uścisku.
– Dostałam wolne, na karierę. Nasze testy przyspieszono – wytłumaczyła.
– No tak, twój brat i reszta też – zauważyłem.
Odkąd Mi Ko zerwała z Jeremym, zawsze udawaliśmy zakochanych przy jej bracie, chodź nie ma między nami nic poza przyjaźnią. Kimiko nie chce się plątać w związki, po tym jak dowiedziała się, że Jeremy lubi też chłopaków i podoba mu się jej brat. Ja nie czuję do niej nic poza przyjacielską miłością, tak jak i ona do mnie.
Jestem w klasie z jej bratem i to właściwie przez niego się poznaliśmy, mimo że był temu przeciwny i mnie znienawidził, kiedy zaprzyjaźniłem się z moim kotkiem.
– Gdzie wywiało twojego brata? – zapytałem podnosząc moją torbę z podłogi.
– Poleciał kilka godzin temu z zespołem do Londynu, na Tourne Europy – wytłumaczyła, wyprowadzając mnie z kwatery w labirynt korytarzy.
– Wy to macie jednak przesrane – stwierdziłem.
– My? – zdziwiła się, zerkając na mnie przez ramię.
– Wy magiczni i sławni. Kiedy macie się gdzieś pojawić, nie możecie użyć portalu, tylko musicie jechać, czy lecieć, żeby każdy o tym wiedział, bo inaczej to będzie dziwne, jak pojawicie się gdzieś bez powodu.
– Ach, o to ci chodzi – mruknęła. – Nie jest w sumie aż tak całkiem źle. Ja lubię jeździć moim fioletowym busem.
– Nawet busa masz fioletowego!? – wrzasnąłem, a ona odwróciła się i klepnęła mnie w czoło.
– Panie Szwajcarski, nie czepiaj się mojego fioletu, blondasku.
Burknąłem kilka przekleństw, bo nie znoszę, kiedy ktoś nazywa mnie blondaskiem, jeszcze bardziej niż, kiedy mówią Spongebob.
– Po co teleportowałeś się do Seulu? – zapytała. – O ile wiem, to nie wolno ci opuszczać Loaris.
– Nie wolno, racja, ale patrz na to – podałem jej moją przepustkę.
– Tymczasowa przepustka do portalu? – zdziwiła się. – Cel: Odwiedziny? Serio?
– Tak – powiedziałem z zadowoleniem. – Jestem tutaj tylko i wyłącznie dla ciebie.
– To nie za bardzo się mną nacieszysz, bo Celebryci nie mają tak łatwo. Jutro mam koncert, pojutrze kręcę teledysk do nowej piosenki, a za tydzień wydaję drugą płytę.
– Mam tymczasową przepustkę, ale na nie określony czas – zauważyłem.
– Prawda – przyznała, oglądając kawałek przeźroczystej prostokątnej plakietki.

*

– Co on tu do cholery robi!? – wrzasnęła Merguerde, kiedy powiedziałam jej o Natanielu.
Nataniel to mój dobry przyjaciel z Akademii.
Jest raczej spokojnym chłopakiem ze Szwecji o niezwykłych umiejętnościach bitewnych i samej wiedzy na ten temat. Da się z nim normalnie porozmawiać, nie tak jak z innymi facetami. Jedni są, albo wredni, albo zboczeni, ale nie on. Jest przyjaznym, miłym stworzonkiem z zagadkową mocą o blond włosach z grzywką rozczochranych włosów i szarozielonych przyjaznych oczach. Wzrostem przewyższa nawet Joonga, który już jest bardzo wysoki.
– Przyjechał w odwiedziny – stwierdziłam bez ogródek.
– W jakie znowu odwiedziny!? – warknęła.
Nie lubię, kiedy się wścieka, bo wtedy w powietrzu da się wyczuć jej silną aurę, która na moje nieszczęście sporo wzrosła po połknięciu mocy Shi Ho.
– Chłopak jest odludkiem, jestem jedyną osobą, z którą może otwarcie porozmawiać, a ma zakaz opuszczania Loaris, przez co nie może zobaczyć się z rodziną. Mnie ci na górze ufają, więc pozwoliła mu tutaj przybyć. Dostałam rozkazy, żeby go pilnować i mam zamiar to robić, a ty musisz mi na to pozwolić, więc proszę. Nataniel to mój przyjaciel – dodałam po chwili, przyciszonym głosem.
Merguerde oparła dłoń na czole zamykając oczy, po czym westchnęła.
– Dziękuję.
– Zejdź mi z oczu – burknęła Merguerde, a ja z uśmiechem wybiegłam do ogrodu za domem.
Gdy Nataniel pojawił się w Korei, było już bardzo późny wieczór. Odstawiłam go do domu Fallen Angels, gdzie miał spać na czas nieobecności chłopaków… i Shin, po czym na czterech łapach pobiegłam do domu, w którym dorastałam, a teraz mieszka tam Merguerde.
– Wróciłam! – zawołałam wchodząc do salonu, ale nikt mi nie odpowiedział. – No tak. Prezes ma swoją papierkową robotę, a Nataniel stwierdził, że nie będzie cały dzień siedział sam w ogromnym domu, więc pojechał z nim do wytwórni. Bądź człowieku mądry i powiedz mi dlaczego ja do siebie gadam? – zapytałam samą siebie, otwierając drzwi lodówki, w poszukiwaniu czegoś smacznego.
– Bo męczy cię sumienie – stwierdził głos w mojej głowie, który brzmiał dokładnie tak jak…
– Jeremy!? – wrzasnęłam przerażona, upuszczając na podłogę butelkę z wodą, którą właśnie wyciągałam z lodówki. – Nie strasz mnie tak, nigdy więcej!
– Wybacz, nie chciałem tego – powiedział siadając na stołku przy ladzie.
– Co ty tu robisz? – zapytałam. – Nie miałeś być na Loaris? Przecież tam też pracujesz jako model.
– Byłem, ale już wróciłem. I nawet spotkałem się z prezesem, kiedy wychodziłem z kwatery. Przeprowadziłem sobie z nim ciekawą rozmowę i coś mnie zaintrygowało – powiedział przeglądając owoce w koszyku stojącym na blacie.
– Jaką rozmowę? – zdziwiłam się, odkręcając wodę. – Pomożesz? – zapytałam, nie mogąc ruszyć zakrętki.
– O matce Shin – powiedział, machając ręką, dzięki czemu z pomocą magii, zakrętka w butelce ustąpiła.
Te słowa mnie zaskoczyły.
Faktycznie, Jeremy nie mógł wiedzieć, że ta kobieta zginęła, ponieważ wieści z Ziemi nie da się tak po prostu przetransportować na Ignis. Mogą to tylko Bogowie i bardzo silne istoty magiczne, wykorzystujące magię mentalną.
– Ach, to.
– Jeśli Shin nie kłamie, to mordercą był czarny wilk. Chowaniec tej wiedźmy. Powiedz mi, kim ona jest? Wiem, że nie powinnaś, ale tylko ty to wiesz, ale wiesz też, że twoje sekrety są ze mną bezpieczne. Zabroniła ci to mówić? – zapytał, patrząc na mnie smutno.
– Nie.
– Więc w czym problem!? – wrzasnął.
– Proszę cię, nie przerabiajmy tego znowu – mruknęłam.
Przyłożyłam szyjkę butelki do ust i zamarłam, nawet nie pijąc.
– Nie będziemy, jeśli mi teraz wyśpiewasz wszystko co wiesz – nalegał niebieskowłosy. – Mi Ko, proszę cię, powiedz mi, a będziemy mieli to już z głowy i się odczepię, a tobie będzie lżej, zobaczysz.
– Nie, Jeremy! – zaprzeczyłam. – Nie będzie łatwiej. Ten ciężar, ta wiedza jest tylko moja, a kiedy ktoś się dowie o tym co ja wiem, to i jemu będzie z tym źle. Nie chcę tego zwalać na ciebie.
Mój przyjaciel westchnął. Przyjaciel… Już nie jesteśmy przyjaciółmi, chodź ta sobie powiedzieliśmy, kiedy się rozstawaliśmy. Przestaliśmy się przyjaźnić, kiedy zaczęłam się kumplować z Natanielem, a Jer zaczął się podkochiwać w moim bracie.
Nie byliśmy przyjaciółmi, ale Jeremy wiedział o mnie więcej niż Nataniel. Choćby fakt, że jestem Chowańcem, a nie Magiem.
Niestety Jeremy siedział zbyt blisko miejsca, w którym stałam i zdołał złapać mnie za dłoń.
– Proszę – powiedział łagodnie, głęboko zaglądając w moje oczy, jakby zaglądając w moją duszę, gdzie byłam naga i bezbronna… Zaraz, przecież Merguerde ma moją duszę.
– A więc tak się ona nazywa? Ta wiedźma?
– Co? – zapytałam tępo, bo zbyt głęboko zapatrzyłam się w ciemne tęczówki chłopaka.
– Merguerde, tak? I z tego co wiem to zasiedliła willę na…
– Cicho! – wrzasnęłam, wyrywając dłoń z uścisku jego dłoni. – Nie chcę o tym słyszeć. Tak, wiesz już kim ona jest. Proszę, zaglądaj do mojego umysłu i się przekonaj! – wrzasnęłam.
Odłożyłam butelkę z wodą na blat zbyt szybko i ze zbyt dużą siłą, przez co rozchlapałam jej odrobinę.
Złapałam Jeremyego za twarz obiema dłońmi, po czym przyłożyłam moje usta do jego ust. Tak było mi najłatwiej pokazać mu to czego tak bardzo chciał i tak, żeby przypadkiem nikt nie zauważył tych informacji w mojej głowie.
– Zadowolony? – warknęłam, po kilku sekundach odsuwając się gwałtownie od chłopaka. – Teraz wiesz wszystko to co ja, nic więcej nie wiem i nie będę wiedzieć, jasne?

*

– Zadowolony? – warknęła, kiedy już oderwała się od niebieskowłosego. – Teraz wiesz wszystko to co ja, nic więcej nie wiem i nie będę wiedzieć, jasne?
Merguerde, tak? Ona jest jakąś magiczną postacią, odpowiedzialną za nasłanie tego Chowańca na Choi Shi Ho? Więc Kimiko musiała prowadzić śledztwo, ale coś uniemożliwiało jej wyjawienie prawdy. Teraz jednak już wiem, dzięki temu jestem bliżej rozwiązania zagadki, niż kilka godzin temu. To bardzo dobrze, a to dopiero mój pierwszy dzień na misji. A dano mi dwa miesiące.

Miesiąc później

Tak się cieszyłem, że już w pierwszy dzień odkryłem tożsamość osoby nasyłającej Chowańca, a w kolejnych dniach dowiedziałem się tylko tyle, że kobieta jest wiedźmą z długoletnim doświadczeniem, która niezwykle dokładnie potrafi zacierać za sobą ślady.
 Jedyne co w tym zbliżyło mnie jeszcze bardziej do rozwiązania byli świadkowie, którzy wielokrotnie widzieli czarnego wilka. Zawsze pojawiał się w tych samych miejscach. Widziano go całkiem niedaleko domu tego zespołu Kanga, Fallen Angels, ich wytwórni i rodzinnego domu Kanga. Od około ponad miesiąca nie widziano go nigdzie. Wszystkie dowody jakie miałem wskazują na któregoś z Fallen Angels, a najbardziej na Kanga, chodź jest to niedorzeczne, bo jest on Magiem.
Intryguje mnie też ten nowy chłopak w zespole. Możliwe, że on też może być Chowańcem. Pojawił się w zespole całkiem niedawno, a z moich badań wynika, że mniej więcej wtedy pojawił się czarny wilk prześladujący podopieczną Kanga.
Jedynym wyjściem jest udanie się do Kwatery Głównej, bo tam za kilka dni mają się zatrzymać Kang i zespół po koncercie w Polsce, żeby odetchnąć od pracy, wśród przyjaciół.
Postanowiłem więc. Zabieram ze sobą Kimiko i tam z pomocą Simona, najmądrzejszego Łowcy młodszego pokolenia jakiego znam zbadam do końca sprawę Chowańca z Seulu.


~*~ 


Rozszyfruj mnie, odkryj mnie 
Odkryj mój sekret 
Świat nie chce mnie 
Ty ocenisz mnie  zanim mnie poznasz

Przebijasz moje serce mieczem 
Ranisz mnie czynem 
Nie mogę już tego znieść 
Muszę natychmiast przestać, bo to jest złe 
Proszę, zostaw mnie w spokoju

Co, jeśli chciałbym z Tobą skończyć? 
Co, jeśli chcę zakończyć to szaleństwo
Co, jeśli chcę odejść i zostawić to za sobą
Wiesz, że nie mogę tak żyć

Powinienem się nie zgodzić
Powinienem uciec 
Powinienem udawać, że nic nie słyszę 
Kiedy odejdę nikt nie zauważy, 
bo jestem niczym i nie powinienem istnieć

Moje życie jest okropne
Ale kogo to obchodzi? 
Ja już nie mogę tego znieść 
Nagroda za moją tajemnicę, 
przyciąga wiele osób

Wiem, że nie wytrzymam tego świata
Mój wstyd przed tłumem, 
Jest niczym w porównaniu z tym, co się stanie, kiedy wrócę 
Odrzucą mnie i zostawią w ciemności

Mówiłem ci, że jestem niczym, ale ludzie 
jak ja, skazani na porażkę
Nie dawaj mi kolejnej szansy, 
Bo nie chcę tego spieprzyć

Co, jeśli chciałbym z Tobą skończyć? 


Co, jeśli chcę zakończyć to szaleństwo

Co, jeśli chcę odejść
I zostawić to za sobą
Wiesz, że nie mogę tak żyć
To sprawia, że moje serce pęka
Przebijasz moje serce mieczem 
Ranisz mnie czynem 
Nie mogę już tego znieść 
Muszę natychmiast przestać, bo to jest złe 
Proszę, zostaw mnie w spokoju

Powinienem się nie zgodzić
Powinienem uciec 
Powinienem udawać, że nic nie słyszę 
Kiedy odejdę nikt nie zauważy