środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 40.


Macie notkę :>
Nie wiem czy za tydzień dodam, bo mało materiału mi zostało, a muszę się szykować do poprawiania, więc nauka zajmuje mi dużo czasu, jeszcze lekturę muszę czytać i inne bzdety, więc brak czasu i chęci do pisania, bo wykończona jestem :<
Enjoy ;)



Mówiłem coś… Mówiłem o czymś… Nie, o kimś. Ale kto to był? Ktoś kogo znam? Nie pamiętam. Miałem obraz tej osoby przed oczami, ale ten szybko znikł i pozostał tylko ten jeden zapamiętany szczegół. Postać miała granatowe tęczówki oczu, tak ciemne, że prawie czarne. Do kogo one należą…? Nie wiem… Nie mam bladego pojęcia.
Ta pustka w głowie, jakbym zapomniał o ważnym elemencie mojego życia była dołująca, ale cóż, jakoś trzeba sobie radzić, więc wystarczy to ignorować. Wtedy wszystko będzie w porządku.
Gdy w końcu wszyscy byliśmy już spakowani i doskonale przez Rae ubrani i umalowani, mogliśmy w końcu pojechać na lotnisko.
Zespołowi towarzyszyli w tym Menager Chang Chun Byung, stylistka Rae i jej siostra, oraz parę innych osób od choreografii, dźwięku i wielu innych bzdetów, bez których nie moglibyśmy trwać jako zespół.
– Kang Kyun! – zawołał mnie któryś z dźwiękowców, kiedy wysiedliśmy z naszego busa przed lotniskiem. – Już musimy iść!
Rozejrzałem się dookoła.
Wszystkie nasze bagaże, które ze sobą zabraliśmy już zostały wypakowane z aut i umieszczone na wózku. Nie było tego dużo, ponieważ większość rzeczy została już wysłana do hotelu.
Naszym pierwszym przystankiem podczas Tourne jest Wielka Brytania, a ściślej mówiąc Londyn w Anglii. Co prawda według informacji o zespole udostępnionych dla wiedzy publicznej Fallen Angels nigdy nie opuszczało Korei Południowej, nie mówię tu o nas pojedynczo. W rzeczywistości byliśmy już na całkiem innej planecie, ale to szczegół. Na Ziemi byliśmy jak na razie tylko w Polsce, która także jest na naszej liście krajów Tourne Europy. Bawi mnie to, że lecimy do Europy, a nigdy nie byliśmy w Japonii, którą mamy tak blisko, bo za morzem.
Po drodze były korki, więc nasz wyjazd na półtora godziny przed wylotem na nic się zdał, ponieważ za dwadzieścia minut zamykają naszą odprawę.
Sięgnąłem do busa po mój torbę z bagażem podręcznym i ruszyłem za innymi do terminala, wciąż nie mogąc przestać myśleć  o tej puste w sercu, którą czuję, odkąd zszedłem rano do kuchni.
– Już idę – mruknąłem.
Yun stwierdził, że skoro jest nas czterech i każdy chce siedzieć przy oknie to powinniśmy losować, kto gdzie będzie siedział. W tym celu w domu przygotowaliśmy cztery zapałki, każda innej długości, ten kto wylosował najkrótszą siedział przy oknie, kto najdłuższą w środkowym rzędzie z Rae i Menagerem Chang. Teraz po odprawie i dopuszczeniu nas do bramki, do dużego samolotu tego z czterema silnikami – nie mam pojęcia, czy one się jakoś nazywają, czy nie – wchodziliśmy w kolejności: Akai, ja, Joong i Yun. Za nami Rae, jej siostra i Menager, a kolejni byli pozostali pracownicy wytwórni, którzy nam towarzyszyli.
– Dobra, ludzie słuchajcie mnie! – zawołał Menager, kiedy wszyscy zajęliśmy swoje miejsca i inni pasażerowie już usiedli. – Lot będzie trwał około trzydzieści godzin, więc nie męczcie się i idźcie spać. Na niedzielę nie mamy nic zaplanowanego, więc będziecie mogli odpoczywać, lub zwiedzić Londyn.
– Przepraszam – zwróciła się stewardessa do Menagera. – Proszę już usiąść i zachować ciszę, dobrze?
– Ach, tak, proszę wybaczyć.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Gdy samolot ustawiał się na pas startowy, stewardessy zaczęły tłumaczyć jak mamy się zachować i co robić w razie wypadku, jak mamy zakładać kamizeli, korzystać z masek tlenowych i jak zapiąć pasy. Szczerze powiedziawszy to słuchałem tego jednym uchem, bo bardziej ciekawiło mnie zachowanie Akai. W końcu siedziałem najbliżej niego.
Chłopak z zaciekawieniem oglądał powoli przewijający się obraz lotniska za oknem. Mimo iż to na co patrzył nie było imponujące, on i tak miał nos wręcz przylepiony do szyby okna i zachłannie wszystko obserwował. Przyznam, że podobało mi się obserwowanie go, gdy samolot przyspieszył, wgniatając nas w oparcia foteli, podczas startu.
Koła delikatnie oderwały się od pasu startowego, a w uszach zaczął brzęczeć cichy, ledwie słyszalny szum silników, ogromnej maszyny. Widoki za oknem teraz były przepiękne. Ziemia zaczęła się oddalać, a wokół zaczęły pokazywać się chmury. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na takiej wysokości, a chmury były tak gęste, że wydawało się iż płyniemy w morzu bitej śmietany.
Większą część lotu obserwowałem zapatrzonego w chmury Akai, który wyciągnął swój telefon i zaczął fotografować widoki za oknem.
Jak się dowiedziałem, byłem jedyną osobą, która przespała całą noc, dlatego kiedy wszyscy zasnęli ja nie miałem co robić, więc z nudów obserwowałem śpiącego Akai. Wyglądał bardzo spokojnie i niewinnie, kiedy tak sobie spał. Nie wiem dlaczego, ale wtedy mógłbym go tak obserwować godzinami i mi się to nie nudziło. Jedyny moment, kiedy odwróciłem od niego wzrok był, gdy stewardessa zapytała mnie, czy nie chciałbym czegoś do picia lub do jedzenia. Kiedy kobieta odeszła, głowa Akai opadła na moje ramię. W pierwszej chwili się przestraszyłem i chciałem ją odsunąć, ale wtedy przyjrzałem się twarzy młodego bardziej dokładnie. Miał pełne różowe usta, wachlarz długich, hebanowych rzęs, rzucających cienie na policzki w świetle lamp w samolocie. Jego okrągła buzia była bardzo dziecinna i trochę za bardzo dziewczęca, co sprawiało, że mi się...
Chwileczkę, o czym ja tak właściwie myślę do cholery, co!?
Gdyby nie ten drań, Jeremy to nie patrzyłbym teraz tak na Akai! Ta cholerna orientacja tego chłopaka, to wszystko przez to, a ja nienawidzę takich ludzi! Jak ktoś taki jak ja może się stawać jednym z nich!? To niedorzeczne! Niepojęte!
Mimo to, wciąż obserwowałem Akai. Przy nim nie czułem tej dziwnej pustki w sercu, która towarzyszy mi odkąd się dzisiaj obudziłem.

*

Miałam dziwny sen. Był tam Kang i ja. Później pokazał się Akai. Nie wiem za bardzo o co chodziło, ale tym co mnie zaciekawiło i co najbardziej utkwiło mi w pamięci było flirtowanie Kanga z Akai. Ale Akai był zupełnie inną osobą, nie miałam nad nim kontroli jak nad krwawym klonem. Ich niedoszły pocałunek wyrwał mnie ze snu.
Zerwałam się nagle unosząc głowę. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że moja głowa leżała na ramieniu Kanga, który spał tak jak większość pasażerów samolotu.
Gdy wyrwałam się ze snu usłyszałam ciche piśnięcie i skrzypienie skóry fotela przed nami, a później cichy śmiech.
Jak najciszej mogłam odpięłam pas i wstałam, żeby wyjrzeć za oparcia przed nami. Przed mną i Kangiem siedziały dwie dziewczyny w wieku może dwanaście do czternastu lat i śmiały się z czegoś. Wtedy jedna z nich odjęła telefon od piersi i pokazała tej drugiej zdjęcie, które wyświetlało się na ekranie. Był tam Kang z głową odchyloną do tyłu i otwartymi ustami i ja z głową opartą na jego ramieniu. Oboje jeszcze wtedy spaliśmy.
– Wyślesz mi to zdjęcie? – zapytałam na tyle głośno, żeby mnie ta dziewczyna z telefonem usłyszała i na tyle cicho, żeby Kang nie usłyszał.
Obie dziewczyny pisnęły zaskoczone, ale odwróciły się do tyłu, żeby spojrzeć na mnie.
– A-akai Zu Mi? – powiedziała jedna.
– To jak, wyślesz mi to? – zapytałam wyjmując swój telefon z kieszeni rurek i pokazując go im.
Dziewczyna trzymająca telefon ze zdjęciem skinęła powoli głową, ale wciąż patrzyła na mnie zaskoczona. Po chwili otrząsnęła się i wysłała mi zdjęcie.
– Dziękuję – powiedziałam z uśmiechem i usiadłam z powrotem.
– Emm, Oppa? – zwróciła się do mnie po kilku minutach ta dziewczyna siedząca przede mną, klękając na swoim fotelu odwrócona do mnie. – Nie jesteś zły z to zdjęcie? – szepnęła.
– Nie, było zabawne – powiedziałam szczerze. – Kang Kyun Hyung może by się speszył, ale nie ja.
– Naprawdę? – zapytała ucieszona ta druga dziewczyna, również klękając na fotelu. – A czy… No… Kiedy…
– Tak? – zapytałam.
– Mogłybyśmy sobie z wami zrobić zdjęcie? – zapytała błagalnie.
– Ze mną owszem, co do reszty to nie wiem. Joong Kyung Hyung i Yun Yae Hyung pewnie się zgodzą, ale Kang Kyun Hyung… – zamilkłam. Dziewczyny wychyliły się bardziej przez oparcia foteli. – On też się zgodzi – dodałam, zaszczycając moje rozmówczynie kolejnym słodkim uśmiechem.
– Przepraszam – odezwała się stewardessa do dziewczyn, przed nami. – Proszę zająć miejsca.
Dziewczyny posłusznie usiadły na swoich fotelach.
– Oppa? – usłyszałam w szparze między oparciami foteli. – Dlaczego lecicie klasą ekonomiczną? – zapytała, któraś z dziewczyn. Ciężko mi było odgadnąć która, bo miały bardzo podobne głosy.
– Bo ja tak chciałem. Stwierdziłem, że nie potrzebujemy aż takich luksusów jak w pierwszej klasie, czy prywatnym samolocie i przyjemnie będzie, jeśli się z kimś innym niż nasze grono porozmawia.
Kiedy one pisnęły i zaczęły między sobą cicho rozmawiać, ja wyciągnęłam teksty do piosenek i zaczęłam czytać, żeby nie pomylić ani słowa na scenie, kiedy będę śpiewała swoje kwestie.

*

Hendrixen Nataniel proszony do gabinetu dyrektorki. Nalegam, aby zjawić się niezwłocznie.
Słysząc te słowa zaskoczony poderwałem głowę.
Siedzieliśmy właśnie na indywidualnej lekcji Historii Magii w bibliotece. Nauczyciel chodził między regałami, a uczniowie siedzieli w wygodnych fotelach i kanapach udając, że powtarzają do zbliżających się testów.
– Spongebob! – zawołał ktoś, więc niechętnie odwróciłem się w stronę głosu, wymawiającego moje znienawidzone przezwisko. – Co przeskrobałeś? – zapytał Peter. Łowca z mojej klasy, stacjonujący w najlepszym możliwym miejscu w jakim można dostać pracę, w Kwaterze Głównej Żółtego Oddziału obsługującego największy, najsilniejszy i jedyny, który potrafi przenieść na inną planetę portal na Ziemi.
– Nic nie przeskrobałem – powiedziałem, podnosząc się z fotela. – Zapewne chodzi o jakąś misję. Nie tylko sławni wszędzie jedyni Łowcy Polski mają prawo otrzymywać misje.
Kiedy komunikat się powtórzył, chciałem szybko ruszyć do gabinetu dyrektorki, który niestety znajdował się w najwyższej wieży szkoły, ale kolejny głos mnie zatrzymał.
– Pete, nie przesadzaj, wiesz jaka jest teraz sytuacja na Ziemi – szepnęła Vanessa, również z Kwatery Głównej. – Nie powinieneś żartować. Myślę, że chodzi tutaj o odwiedzonych ostatnio przez nas kolegów z Korei…
Więcej nie usłyszałem, bo bibliotekarka zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem, nakazującym mi się pospieszyć.
Po kilku minutach w końcu dotarłem na miejsce.
– Przepraszam za spóźnienie.
Tak się wychwalałem, że pewnie dostanę jakąś misję, a zapewne oberwę za wywołanie zamieci w wiosennym ogrodzie, przez co sadzonki lawendy i kilku innych roślin nie mogły dorosnąć i nie można było z nich zrobić odpowiednich lekarstw. Duże szkody, ale od tego czasu minęły już cztery dni i nic się nie działo, ale może Vanessa miała rację, możliwe że chodzi o misję?
Dopiero po chwili zobaczyłem, że na kanapie po mojej lewej siedzi nie kto inny jak Biała Bogini Alba. Jak zawsze miała na sobie zwiewną sukienkę z odkrytym dekoltem i była boso.
– Witajcie Boginie – powiedziałem skłaniając się nisko. – Czemu dostąpiłem zaszczytu spotkania was?
– Nie musisz być tak formalny – powiedziała Bogini w bieli. – Chciałam z tobą porozmawiać o pewnym układzie co do twojej wolności.
Więc nikt nie miał racji.
– B-będę mógł odwiedzić moją rodzinę? – zapytałem z nadzieją.
– Najpierw proszę usiądź – poleciła mi Zielona Bogini siedząca za biurkiem.
Tak zrobiłem, kiedy Biała Bogini poklepała miejsce na kanapie obok siebie.
– Niezupełnie o to mi chodzi w tym układzie – powiedziała Alba. Chciałem się odezwać, ale nakazała mi milczenie ruchem ręki. – Pozwolę ci zejść na Ziemię, ale tylko pod warunkiem, że zgodzisz się wykonać dla mnie pewną misję.
Czyżby Vanessa miała rację?
– Słucham?
– Mam na myśli tajemniczego Chowańca prześladującego pewną Magiczkę z Korei. Jakiś czas temu zamordowano jej matkę, także Magiczkę i odebrano źródło jej mocy. Dziewczyny aktualnie nie ma w Kraju, dlatego wolę teraz zlecić to zadanie. Nie mam pojęcia kim może być ten Chowaniec i pod czyją kontrolą on jest. Wiem tylko, że doskonale potrafi zacierać za sobą ślady i że stacjonuje w Seulu w Korei Południowej. Jest to czarny wilk, którego widziało sporo nie magicznych ludzi. Chciałabym się dowiedzieć kim jest ten Chowaniec i kim jest jego opiekun. W ten sposób upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Ja wyeliminuję zagrożenie, a ty zyskasz pełną zgodę na odwiedzanie rodziny bez niczyjego nadzoru.
– Albo! – zawołała oburzona Topaz.
– Proszę Topaz, nie wtrącaj się, dobrze?
– Musielibyśmy to uzgodnić z radą, a nie tak po prostu sobie…
– Zrobię to, nawet jeśli nie będę mógł się zobaczyć z moją rodziną na dłużej bez nadzoru – wypaliłem wstając. – Zrobię to dla nich, bo chcę, żeby mi ufano. To nie moja wina, że posiadam taką, a nie inną moc. Proszę mi tylko powiedzieć, kiedy mam zacząć?
– Teraz – powiedziała uradowana Alba wstając z podskokiem i klaszcząc w dłonie.
Kątem oka zauważyłem, że Topaz patrzy na Albę karcącym wzrokiem.
– Ach! – zawołała, uspokajając się. – Spakuj swoje ubrania i ruszaj do portalu – dodała po chwili. – Po drugiej stronie będzie ktoś na ciebie czekał i zaprowadzi do miejsca, gdzie będziesz nocował, dobrze?
– Tak. Już idę.
– Pamiętaj tylko, że nie wolno ci nikomu mówić po co wysłano cię do Seulu.
Pół godziny później pokazałem moją przepustkę facetowi w Oddziale Portali na Ignis w mieście Loaris, gdzie mieściła się Akademia Magii.
Tak długo już nie używałem portali, że zapomniałem jakie to uczucie, gdy się nimi podróżuje.
– Witamy w Pośredniej Kwaterze Żółtego Oddziału Teleportującego w Seulu – powiedział dobrze mi znany głos.
Kiedy tylko żółte wiązki wokół mnie zniknęły od razu rozpoznałem tę fioletową czuprynę i wiecznie zadarty nos.
– Koteczku! – zawołałem rzucając torbę na podłogę i podbiegając do dziewczyny, żeby ją uściskać.
– Słoneczko – powiedziała i skoczyła mi w ramiona.
– Czemu zniknęłaś ze szkoły? – zapytałem po chwili, kiedy już uwolniłem się z jej uścisku.
– Dostałam wolne, na karierę. Nasze testy przyspieszono – wytłumaczyła.
– No tak, twój brat i reszta też – zauważyłem.
Odkąd Mi Ko zerwała z Jeremym, zawsze udawaliśmy zakochanych przy jej bracie, chodź nie ma między nami nic poza przyjaźnią. Kimiko nie chce się plątać w związki, po tym jak dowiedziała się, że Jeremy lubi też chłopaków i podoba mu się jej brat. Ja nie czuję do niej nic poza przyjacielską miłością, tak jak i ona do mnie.
Jestem w klasie z jej bratem i to właściwie przez niego się poznaliśmy, mimo że był temu przeciwny i mnie znienawidził, kiedy zaprzyjaźniłem się z moim kotkiem.
– Gdzie wywiało twojego brata? – zapytałem podnosząc moją torbę z podłogi.
– Poleciał kilka godzin temu z zespołem do Londynu, na Tourne Europy – wytłumaczyła, wyprowadzając mnie z kwatery w labirynt korytarzy.
– Wy to macie jednak przesrane – stwierdziłem.
– My? – zdziwiła się, zerkając na mnie przez ramię.
– Wy magiczni i sławni. Kiedy macie się gdzieś pojawić, nie możecie użyć portalu, tylko musicie jechać, czy lecieć, żeby każdy o tym wiedział, bo inaczej to będzie dziwne, jak pojawicie się gdzieś bez powodu.
– Ach, o to ci chodzi – mruknęła. – Nie jest w sumie aż tak całkiem źle. Ja lubię jeździć moim fioletowym busem.
– Nawet busa masz fioletowego!? – wrzasnąłem, a ona odwróciła się i klepnęła mnie w czoło.
– Panie Szwajcarski, nie czepiaj się mojego fioletu, blondasku.
Burknąłem kilka przekleństw, bo nie znoszę, kiedy ktoś nazywa mnie blondaskiem, jeszcze bardziej niż, kiedy mówią Spongebob.
– Po co teleportowałeś się do Seulu? – zapytała. – O ile wiem, to nie wolno ci opuszczać Loaris.
– Nie wolno, racja, ale patrz na to – podałem jej moją przepustkę.
– Tymczasowa przepustka do portalu? – zdziwiła się. – Cel: Odwiedziny? Serio?
– Tak – powiedziałem z zadowoleniem. – Jestem tutaj tylko i wyłącznie dla ciebie.
– To nie za bardzo się mną nacieszysz, bo Celebryci nie mają tak łatwo. Jutro mam koncert, pojutrze kręcę teledysk do nowej piosenki, a za tydzień wydaję drugą płytę.
– Mam tymczasową przepustkę, ale na nie określony czas – zauważyłem.
– Prawda – przyznała, oglądając kawałek przeźroczystej prostokątnej plakietki.

*

– Co on tu do cholery robi!? – wrzasnęła Merguerde, kiedy powiedziałam jej o Natanielu.
Nataniel to mój dobry przyjaciel z Akademii.
Jest raczej spokojnym chłopakiem ze Szwecji o niezwykłych umiejętnościach bitewnych i samej wiedzy na ten temat. Da się z nim normalnie porozmawiać, nie tak jak z innymi facetami. Jedni są, albo wredni, albo zboczeni, ale nie on. Jest przyjaznym, miłym stworzonkiem z zagadkową mocą o blond włosach z grzywką rozczochranych włosów i szarozielonych przyjaznych oczach. Wzrostem przewyższa nawet Joonga, który już jest bardzo wysoki.
– Przyjechał w odwiedziny – stwierdziłam bez ogródek.
– W jakie znowu odwiedziny!? – warknęła.
Nie lubię, kiedy się wścieka, bo wtedy w powietrzu da się wyczuć jej silną aurę, która na moje nieszczęście sporo wzrosła po połknięciu mocy Shi Ho.
– Chłopak jest odludkiem, jestem jedyną osobą, z którą może otwarcie porozmawiać, a ma zakaz opuszczania Loaris, przez co nie może zobaczyć się z rodziną. Mnie ci na górze ufają, więc pozwoliła mu tutaj przybyć. Dostałam rozkazy, żeby go pilnować i mam zamiar to robić, a ty musisz mi na to pozwolić, więc proszę. Nataniel to mój przyjaciel – dodałam po chwili, przyciszonym głosem.
Merguerde oparła dłoń na czole zamykając oczy, po czym westchnęła.
– Dziękuję.
– Zejdź mi z oczu – burknęła Merguerde, a ja z uśmiechem wybiegłam do ogrodu za domem.
Gdy Nataniel pojawił się w Korei, było już bardzo późny wieczór. Odstawiłam go do domu Fallen Angels, gdzie miał spać na czas nieobecności chłopaków… i Shin, po czym na czterech łapach pobiegłam do domu, w którym dorastałam, a teraz mieszka tam Merguerde.
– Wróciłam! – zawołałam wchodząc do salonu, ale nikt mi nie odpowiedział. – No tak. Prezes ma swoją papierkową robotę, a Nataniel stwierdził, że nie będzie cały dzień siedział sam w ogromnym domu, więc pojechał z nim do wytwórni. Bądź człowieku mądry i powiedz mi dlaczego ja do siebie gadam? – zapytałam samą siebie, otwierając drzwi lodówki, w poszukiwaniu czegoś smacznego.
– Bo męczy cię sumienie – stwierdził głos w mojej głowie, który brzmiał dokładnie tak jak…
– Jeremy!? – wrzasnęłam przerażona, upuszczając na podłogę butelkę z wodą, którą właśnie wyciągałam z lodówki. – Nie strasz mnie tak, nigdy więcej!
– Wybacz, nie chciałem tego – powiedział siadając na stołku przy ladzie.
– Co ty tu robisz? – zapytałam. – Nie miałeś być na Loaris? Przecież tam też pracujesz jako model.
– Byłem, ale już wróciłem. I nawet spotkałem się z prezesem, kiedy wychodziłem z kwatery. Przeprowadziłem sobie z nim ciekawą rozmowę i coś mnie zaintrygowało – powiedział przeglądając owoce w koszyku stojącym na blacie.
– Jaką rozmowę? – zdziwiłam się, odkręcając wodę. – Pomożesz? – zapytałam, nie mogąc ruszyć zakrętki.
– O matce Shin – powiedział, machając ręką, dzięki czemu z pomocą magii, zakrętka w butelce ustąpiła.
Te słowa mnie zaskoczyły.
Faktycznie, Jeremy nie mógł wiedzieć, że ta kobieta zginęła, ponieważ wieści z Ziemi nie da się tak po prostu przetransportować na Ignis. Mogą to tylko Bogowie i bardzo silne istoty magiczne, wykorzystujące magię mentalną.
– Ach, to.
– Jeśli Shin nie kłamie, to mordercą był czarny wilk. Chowaniec tej wiedźmy. Powiedz mi, kim ona jest? Wiem, że nie powinnaś, ale tylko ty to wiesz, ale wiesz też, że twoje sekrety są ze mną bezpieczne. Zabroniła ci to mówić? – zapytał, patrząc na mnie smutno.
– Nie.
– Więc w czym problem!? – wrzasnął.
– Proszę cię, nie przerabiajmy tego znowu – mruknęłam.
Przyłożyłam szyjkę butelki do ust i zamarłam, nawet nie pijąc.
– Nie będziemy, jeśli mi teraz wyśpiewasz wszystko co wiesz – nalegał niebieskowłosy. – Mi Ko, proszę cię, powiedz mi, a będziemy mieli to już z głowy i się odczepię, a tobie będzie lżej, zobaczysz.
– Nie, Jeremy! – zaprzeczyłam. – Nie będzie łatwiej. Ten ciężar, ta wiedza jest tylko moja, a kiedy ktoś się dowie o tym co ja wiem, to i jemu będzie z tym źle. Nie chcę tego zwalać na ciebie.
Mój przyjaciel westchnął. Przyjaciel… Już nie jesteśmy przyjaciółmi, chodź ta sobie powiedzieliśmy, kiedy się rozstawaliśmy. Przestaliśmy się przyjaźnić, kiedy zaczęłam się kumplować z Natanielem, a Jer zaczął się podkochiwać w moim bracie.
Nie byliśmy przyjaciółmi, ale Jeremy wiedział o mnie więcej niż Nataniel. Choćby fakt, że jestem Chowańcem, a nie Magiem.
Niestety Jeremy siedział zbyt blisko miejsca, w którym stałam i zdołał złapać mnie za dłoń.
– Proszę – powiedział łagodnie, głęboko zaglądając w moje oczy, jakby zaglądając w moją duszę, gdzie byłam naga i bezbronna… Zaraz, przecież Merguerde ma moją duszę.
– A więc tak się ona nazywa? Ta wiedźma?
– Co? – zapytałam tępo, bo zbyt głęboko zapatrzyłam się w ciemne tęczówki chłopaka.
– Merguerde, tak? I z tego co wiem to zasiedliła willę na…
– Cicho! – wrzasnęłam, wyrywając dłoń z uścisku jego dłoni. – Nie chcę o tym słyszeć. Tak, wiesz już kim ona jest. Proszę, zaglądaj do mojego umysłu i się przekonaj! – wrzasnęłam.
Odłożyłam butelkę z wodą na blat zbyt szybko i ze zbyt dużą siłą, przez co rozchlapałam jej odrobinę.
Złapałam Jeremyego za twarz obiema dłońmi, po czym przyłożyłam moje usta do jego ust. Tak było mi najłatwiej pokazać mu to czego tak bardzo chciał i tak, żeby przypadkiem nikt nie zauważył tych informacji w mojej głowie.
– Zadowolony? – warknęłam, po kilku sekundach odsuwając się gwałtownie od chłopaka. – Teraz wiesz wszystko to co ja, nic więcej nie wiem i nie będę wiedzieć, jasne?

*

– Zadowolony? – warknęła, kiedy już oderwała się od niebieskowłosego. – Teraz wiesz wszystko to co ja, nic więcej nie wiem i nie będę wiedzieć, jasne?
Merguerde, tak? Ona jest jakąś magiczną postacią, odpowiedzialną za nasłanie tego Chowańca na Choi Shi Ho? Więc Kimiko musiała prowadzić śledztwo, ale coś uniemożliwiało jej wyjawienie prawdy. Teraz jednak już wiem, dzięki temu jestem bliżej rozwiązania zagadki, niż kilka godzin temu. To bardzo dobrze, a to dopiero mój pierwszy dzień na misji. A dano mi dwa miesiące.

Miesiąc później

Tak się cieszyłem, że już w pierwszy dzień odkryłem tożsamość osoby nasyłającej Chowańca, a w kolejnych dniach dowiedziałem się tylko tyle, że kobieta jest wiedźmą z długoletnim doświadczeniem, która niezwykle dokładnie potrafi zacierać za sobą ślady.
 Jedyne co w tym zbliżyło mnie jeszcze bardziej do rozwiązania byli świadkowie, którzy wielokrotnie widzieli czarnego wilka. Zawsze pojawiał się w tych samych miejscach. Widziano go całkiem niedaleko domu tego zespołu Kanga, Fallen Angels, ich wytwórni i rodzinnego domu Kanga. Od około ponad miesiąca nie widziano go nigdzie. Wszystkie dowody jakie miałem wskazują na któregoś z Fallen Angels, a najbardziej na Kanga, chodź jest to niedorzeczne, bo jest on Magiem.
Intryguje mnie też ten nowy chłopak w zespole. Możliwe, że on też może być Chowańcem. Pojawił się w zespole całkiem niedawno, a z moich badań wynika, że mniej więcej wtedy pojawił się czarny wilk prześladujący podopieczną Kanga.
Jedynym wyjściem jest udanie się do Kwatery Głównej, bo tam za kilka dni mają się zatrzymać Kang i zespół po koncercie w Polsce, żeby odetchnąć od pracy, wśród przyjaciół.
Postanowiłem więc. Zabieram ze sobą Kimiko i tam z pomocą Simona, najmądrzejszego Łowcy młodszego pokolenia jakiego znam zbadam do końca sprawę Chowańca z Seulu.


~*~ 


Rozszyfruj mnie, odkryj mnie 
Odkryj mój sekret 
Świat nie chce mnie 
Ty ocenisz mnie  zanim mnie poznasz

Przebijasz moje serce mieczem 
Ranisz mnie czynem 
Nie mogę już tego znieść 
Muszę natychmiast przestać, bo to jest złe 
Proszę, zostaw mnie w spokoju

Co, jeśli chciałbym z Tobą skończyć? 
Co, jeśli chcę zakończyć to szaleństwo
Co, jeśli chcę odejść i zostawić to za sobą
Wiesz, że nie mogę tak żyć

Powinienem się nie zgodzić
Powinienem uciec 
Powinienem udawać, że nic nie słyszę 
Kiedy odejdę nikt nie zauważy, 
bo jestem niczym i nie powinienem istnieć

Moje życie jest okropne
Ale kogo to obchodzi? 
Ja już nie mogę tego znieść 
Nagroda za moją tajemnicę, 
przyciąga wiele osób

Wiem, że nie wytrzymam tego świata
Mój wstyd przed tłumem, 
Jest niczym w porównaniu z tym, co się stanie, kiedy wrócę 
Odrzucą mnie i zostawią w ciemności

Mówiłem ci, że jestem niczym, ale ludzie 
jak ja, skazani na porażkę
Nie dawaj mi kolejnej szansy, 
Bo nie chcę tego spieprzyć

Co, jeśli chciałbym z Tobą skończyć? 


Co, jeśli chcę zakończyć to szaleństwo

Co, jeśli chcę odejść
I zostawić to za sobą
Wiesz, że nie mogę tak żyć
To sprawia, że moje serce pęka
Przebijasz moje serce mieczem 
Ranisz mnie czynem 
Nie mogę już tego znieść 
Muszę natychmiast przestać, bo to jest złe 
Proszę, zostaw mnie w spokoju

Powinienem się nie zgodzić
Powinienem uciec 
Powinienem udawać, że nic nie słyszę 
Kiedy odejdę nikt nie zauważy

6 komentarzy:

  1. Ten tekst piosenki to dla Łosia tlumaczyłaś czy tak po prostu? :D
    Ogólem..... mi odwala. No kompletnie... nie dośc, że zaczęłam oglądać AMV z yaoi (podobaja mi się 3 z Kuroko no Basket) to Ty mi tu kolejną dawkę tego badziewia dajesz? Jak to robisz jędzo? Po co to robisz? I czemu Kang w Akai się kocha?! No dobra, rozumiem, że on do niego czuje, bo czuje do Shin, ale nie rozumiem. xD
    Rzygam tęczą. xD Nataniel.... :d
    Ej, a Ty grasz w słodki flirt? Bo jak tak do zapraszaj mnie do znajomych :D
    Nie, dobra.... rozumiesz coś z tego, co napisałam?
    A Komiko to jędza. Nic jej nie usprawiedliwia
    Nie przejmuj się i poprawiaj oceny.
    ja być cierpliwym kotkiem =^.^=
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, dla niej, taka odpowiedź na kom pod ostatnią notkę, bo mi się już tam nie chciało pisać xD
      No i dobrze, Yaoistka nam rośnie ^o^. Dobre Yaoi nie jest złe - chodź ja w życiu czytałam tylko 4 - manga, polska mańga i dwa fanficki SasuNaru xD - a oglądałm jedno yaoi, reszta to było shounen-ai, czyli mniej tej gejozy xD
      Sama napisałaś, czemu Kang kocha się w Akai, co tu trudnego do zrozumienia? Chodź dziwne jest to, że jako hmofob potrafił wyznać miłość chłopakowi, a dziewczynie nie potrafił x3
      Nataniel jest boski :>
      A no gram, nawet 5 kontami, ale używam głównie Yukichi ;p
      Rozumiem, nie martw się ;)
      Nie Komiko, a Kimiko, jak Kim Kang Kyun, ona jest Kim Mi Ko xD - uznam to za omsknięcie się palca z o na i xP. No w sumie to Merguerde nic nie usprawiedliwia, ale zobaczysz jaką Mi Ko będzie miała fajną historię swojego klanu :> - tylko muszę ją wymyślić jeszcze xD
      Cierpliwość to podstawa :D

      Usuń
  2. Zyje ... Coz powiedziec jak zwykle exstra .Zadroszcze FA turne :( tez chce do Londynu . Zgadam się z Ala ze Kilmiko to jedza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay, she's alive! :D
      Zbiorę cię kiedyś i pozostałych, bo uwierz mi, jest naprawdę genialnie tam ;)
      Nikt nie lubi Mi-ko, why? Moja biedna przyjaciółka, nikt jej nie lubi, tylko ja ją kofam ;_;

      Usuń
  3. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, czekam na więcej:) Zapraszam do mnie na bloga fanfiction-pl.blogspot.com piszę ff o Big Bangu

    OdpowiedzUsuń