wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 9.



– Nie! – wrzasnęłam, puszczając dłonie Kanga.
Czerwonowłosy patrzył na mnie zszokowany.
– Ty… To dlatego tu… Dlatego się przeprowadziłyście? – zapytał.
Opuściłam głowę i zacisnęłam dłonie na brzegach siedziska fotela.
– Miałam nadzieję do tego nie wracać – powiedziałam. – Możemy o tym nie rozmawiać?
– Nie wyrzucaj mnie ze swojego umysłu tak gwałtownie – powiedział po dłuższym milczeniu, dzięki bogu zmieniając temat. – Jeśli już chcesz, żebym go opuścił po prostu wskaż mi drzwi lub powiedz, ze mam wyjść. Głowa mnie teraz boli.
– Przepraszam – szepnęłam.
– Myślę, że na dziś starczy grzebania w twojej pamięci – stwierdził. – Teraz wejdź tam i użyj swojej magii.
Wskazał mi na ciemny ekran na ścianie.
– Hee? – zdziwiłam się. – Mam wejść w ekran? – zapytałam głupio.
– To nie jest ekran, a okno. Za nim jest sala do treningu mocy. Prowadzą tam te drzwi – teraz wskazał na coś za mną, na ścianie obok konsoli. Odwróciłam się i zobaczyła drzwi. – Tylko zdejmij buty.
O – powiedziałam. – No dobrze.
Zdjęłam trampki i podeszłam do drzwi. Gdy  je otworzyłam, zobaczyłam przed sobą ziejącą czernią pustkę.
– A dostanę jakieś światło? – zapytałam, błagalnie spoglądając przez ramię na Kanga.
Kang uniósł w uśmiechu jeden kącik i nic nie zrobił. Zrezygnowana zaciskając mocno powieki wystawiłam stopę do przodu, żeby wybadać podłoże, ale nic nie wyczułam. Pisnęłam z przerażenia i przytrzymałam się mocno futryny. Odwróciłam się tyłem do pomieszczenia i spróbowałam wyczuć coś niżej niż podłoga w pokoju z konsolą i na coś nastąpiłam.
– Tam są schody – powiedział nagle Kang, a ja rozluźniłam uścisk na futrynie i ześlizgując się ze stopnia spadłam w dół.
Wrzasnęłam, ale po kilku sekundach urwałam, kiedy wylądowałam na czymś miękkim, a wokoło rozległ się głośny dźwięk, jakby uderzenia palcami w klawisze fortepianu.
Otworzyłam oczy, a wtedy zobaczyłam mocne światło.
Usiadłam i rozejrzałam się.
Światło wydobywało się z podłogi w miejscu gdzie siedziałam i gdzie prędzej leżałam, ale te już zanikało.
– Wow! – zawołałam i nacisnęłam podłogę przed sobą.
Znów pokazało się światło.
– Żyjesz? – zapytał Kang.
Spojrzałam tam, gdzie spodziewałam się zobaczyć drzwi, czyli jakieś dwa metry nade mną, ale w rzeczywistości były jakieś pięć.
– Mogłeś mi powiedzieć o co z tym chodzi, a nie ja się mam bać.
Prychnęłam.
– Mówiłem już coś na ten temat.
Przewróciłam oczami.
– Co ja mam właściwie robić? – zapytałam, wstając.
Gdy znów spojrzałam w górę na Kanga, on przestąpił noga w ciemność i skoczył w dół. Gdy tylko wylądował, znów rozległ się dźwięk klawiszy fortepianu, ale ta melodia była ładna, chodź krótka.
Pokój był duży i w całości wyłożony białym pluszem. Podłoga była miękka. Jednakże przy zwykłym kroku nie zapadała się w ogóle, tylko przy mocniejszym uderzeniu.
– Pomieszczenie to zostało stworzone specjalnie dla mnie przy użyciu magii Magów. W szkole jest wiele takich sal, a ta jest jedyną na Ziemi. W ten miękki materiał na ścianach wpleciono czujniki magii. Wystarczy uderzenie, aby rozświetlić światło i dźwięk.
Wydałam dźwięk zaskoczenia.
– A dlaczego, kiedy upadłam to się aktywowało? – zapytałam, spoglądając na podłogę. Z miejsc, gdzie spoczywały nasze stopy wciąż wydobywało się światło, a to gdzie upadłam już prawie zanikło.
– Ponieważ nieważne co robisz to twoja magia w niewielkim stopniu się z ciebie wydobywa. Ja jeszcze nie potrafię kontrolować swojej mocy na tyle, aby powstrzymać jej wydobywanie się na zewnątrz. To dlatego podłoga się zaświeciła i wydobył się dźwięk.
Zaśmiał się.
– Hmm?
– Musze przyznać, że cię okłamałem.
– Hee? – zdziwiłam się. – Kiedy?
– Powiedziałem ci dzisiaj, że to miejsce nie jest w żaden sposób związane z działalnością zespołu, ale to nieprawda.
– Jak to?
– To w tym pokoju powstała muzyka do piosenki Fall in Love – powiedział, patrząc na mnie z uśmiechem.
Wytrzeszczyłam na niego oczy, lekko rozchylając wargi.
Przełknęłam ślinę, wciąż na niego patrząc.
– Powiedz mi w jaki sposób mam oddziaływać mocą na te ściany? – zapytałam po chwili.
– Wystarczy, że skupisz swoją moc w dłoniach i wycelujesz ją w odpowiedni punkt na ścianie.
Skinęłam głową, na znak, że rozumiem.
– Ta ściana – wskazał na tę znajdującą się naprzeciwko drzwi. – jest jak fortepian. Podłoga też. A klawisze znasz?
– No oczywiście.
– Więc połowa za nami – stwierdził z zadowoleniem. – A teraz kumulowanie mocy w dłoniach. Usiądźmy – nakazał.
Usiedliśmy po turecku naprzeciwko siebie.
– Kumulowanie kuli plazmy nie jest łatwe, ale dużo łatwiejsze niż zmaterializowanie mocy w formie kuli. Można ją zawsze przekształcić w jakiś żywioł, ale to jest jeszcze trudniejsze niż plazma. Najłatwiej jest z kulą napięcia, więc taką też spróbujesz dziś zrobić.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
– Dobrze, że uwzględniłeś ‘spróbujesz’ – powiedziałam, po czym zaśmiałam się nerwowo.
Kang złożył dłonie jak do modlitwy, a następnie powoli odsuwając je od siebie, wciąż jednak pozostawiając je złączone opuszkami palców, spojrzał na to czego ja jeszcze nie widziałam, ale to już tam było, ponieważ słyszałam cichy szum. Po kilku sekundach między dłońmi Kanga pokazała się maleńka święcąca biała kulka, która syczała wyrzucając z siebie małe niebieskie błyskawice, które zaraz do niej wracały.
Zrobiłam głuche ‘wow’ i patrzyłam zaskoczona na elektryczną kulkę, która powiększyła się do rozmiarów piłeczki golfowej.
– Kulę tę można powiększyć do większych rozmiarów, ale już taka może nabroić szkód – wytłumaczył. Przechyliłam się do tyły, żeby odsunąć się od jego dłoni. – Nie bój się, ciebie nie zrani. Gdyby któreś z nas nią teraz dostało to w miejscu gdzie dotknęłaby skóry czulibyśmy mrowienie do dwuch, może trzech godzin.
Zmarszczyłam nos, a Kang widząc to zaśmiał się.
– Co? – zapytałam.
Wzruszył ramionami i rozwarł palce, a kula wyleciała w przestrzeń pokoju, przelatując tuż obok mojego prawego ucha i zaczęła uderzać w ścianę za mną. Przy tym ściana zaczynała świecić i wokół nas zrobiło się jaśniej. Przy każdym uderzeniu rozlegał się nowy dźwięk. Była to zagrana na gitarze klasycznej melodia do Fall in Love, piosenki Fallen Angels.
Patrzyłam na Kanga zaskoczona, a po chwili z uśmiechem na ustach zaczęłam nucić tę samą melodię, którą wygrywał Kang za pomocą kuli napięcia.
Zaśmiałam się kiedy przestał.
– Teraz ty – nakazał. – Za pierwszym razem ci pomogę, później będziesz próbowała sama, jasne?
Skinęłam głową.
Kang wyciągnął swoje dłonie do mnie, więc podałam mu swoje. Złożył mi je jak do modlitwy, palcami wycelowane w niego i nakrył je swoimi. Zarumieniłam się, kiedy tak mnie dotykał.
– Skup się. Wyobraź sobie jak kula napięcia wielkości główki od szpilki powstaje między twoimi dłońmi. Kiedy już poczujesz jej siłę, powiększ ją do rozmiarów piłeczki golfowej.
Wpatrzyłam się w nasze dłonie, ale kiedy nie mogłam się skupić przez to, że Kang je trzyma, zamknęłam oczy i starałam się myśleć tylko o kuli wielkości główki od szpilki. Po chwili moje dłonie zostały jakby wypchnięte i rozwarły się.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak między moimi palcami narasta kula napięcia. Powiększyła się  do rozmiaru piłki golfowej i zatrzymała się, cicho sycząc jak błyskawice.
Zaśmiałam się uradowana. Wtedy Kang niespodziewanie zabrał dłonie, a kulka zniknęła.
Wydałam dźwięk niezadowolenia i opuściłam dłonie na podłogę.
– Udało ci się samej – pochwalił mnie.
Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się.
– Samej – powiedziałam zadowolona.
– Ja tylko trzymałem ją w ryzach, żeby bardziej nie urosła.
Zmarszczyłam nos i złożyłam dłonie, tak jak to prędzej zrobił Kang. Skupiłam się i już po chwili znów trzymałam w dłoniach kulę napięcia.
– Teraz ją wypuść i zagraj coś dla mnie – powiedział unosząc kącik ust.
To był jego uśmiech, który miał tylko na jednym ze swoich zdjęć z sesji zdjęciowych Fallen Angels i to właśnie ten uśmiech przyprawia mnie o dreszcze.
Patrzyłam na Kanga zaskoczona i zbyt szybko wypuściłam kulkę z rąk. Ta zaczęła szybko obijać się o ściany, które zaczęły wydawać okropne dźwięki, po czym wpadła między ścianę a otwarte szeroko drzwi nad naszymi głowami, które zatrzasnęły się z hukiem. Kulka spadła na dół z niewiarygodną szybkością, ugodziła Kanga w prawy bark i zniknęła.
Wrzasnęłam z przerażona i przekręciłam na plecy Kanga, który z powodu siły uderzenie opadł do przodu i uderzył głową w podłogę.
– Kang! – zawołałam.
– Nic mi nie jest – powiedział siadając. – Tylko czuje mrowienie, mówiłem ci.
Spojrzał w górę i cicho syknął.
– Co się stało? – zapytałam.
– Drzwi się zatrzasnęły, a można je otworzyć tylko od zewnątrz – stwierdził. – No i nie wysunąłem schodów.
Westchnął i położył się na plecach z rękoma założonymi za głowę.
– To znaczy, że nie wyjdziemy stąd dopóki ktoś tutaj nie przyjdzie? – zapytałam.
Zaśmiał się cicho, a po chwili jego dźwięczny głośny śmiech rozbrzmiał dookoła nas.
– Kiedy pierwszy raz tu przyszedłem, drzwi też się zatrzasnęły. Co prawda byłem tu na dole sam, a mój trener wyszedł z podziemia i wrócił dopiero po dwuch godzinach, no ale jednak…
– Kang? – zaczęłam.
– Hmm?
– Czy ktoś wie, że tu jesteśmy? – zapytałam.
– Joong i Yun wiedzieli, ale kiedy byli tu, gdy przyjechaliśmy to powiedziałem, że pojedziemy gdzie indziej, więc nie, nikt o nas nie wie.
Położyłam się obok niego zrezygnowana. Podłożyłam dłoń pod głowę i zgięłam nogi w kolanach. Jednak coś uwierało mnie w kieszeni. Sięgnęłam po to.
– Mam komórkę! – zawołałam uradowana i odblokowałam ją.
– Ja też – powiedział Kang.
– To czemu nie zadzwonisz po kogoś? – zapytała gniewnie i wybrałam numer mamy. Jednak telefon odrzucił połączenie. – Co jest?
– Nie ma sieci – powiedział Kang. – To pomieszczenie jest tak nasączone magią, że zwykłe przedmioty elektroniczne nie działają prawidłowo – wytłumaczył.
Westchnęłam.
– Za dwadzieścia minut musze być w domu – powiedziałam płaczliwym głosem.
– Przykro mi, ale chyba nie uda mi się ciebie odwieść. Jeśli twoja mama się wkurzy to biorę to na siebie.
– Nie – powiedziałam stanowczo i uniosłam się na łokciu. – To ja zatrzasnęłam drzwi, więc ja powinnam…
– Widziałem jak zareagowałaś na mój uśmiech – powiedział rozbawiony. Zaczerwieniłam się. – To moja wina, że przestałaś panować nad ta kulą napięcia.
– Racja! – zawołałam. – Twoja wina! Dobranoc.
Odsunęłam się od niego w kąt pomieszczenia i położyłam do niego plecami.
– Nie chcesz pić? – zapytał.
– Chce, ale ciekawe co?
– Tu w ścianie mam schowek i kilka napojów – powiedział Kang.
Odwróciłam się i patrzyłam jak wstaje, po czym unosi fragment ściany, za którą znajdował się schowek, a w nim kilka butelek.
– A masz tu toaletę? – zapytałam.
– Nie, ale mam Whisky – powiedział odwracając się do mnie z przeźroczystą butelką z rżniętego szkła wypełnioną bursztynowym płynem. – Chcesz?
– Mam dopiero szesnaście lat – burknęłam. – Skoro nie masz toalety to nie pij, bo chyba nie będziesz się przy mnie załatwiał pod ścianą? – zapytałam.
Gdy to mówiłam pociągnął łyk trunku, ale gdy skończyłam to odjął butelkę od ust.
– Masz rację.
Odstawił ja do schowka i zamknął go.
– Nawet do mnie nie podchodź – powiedziałam, kiedy szedł w moją stronę. – Jak mnie tkniesz to…
– Mówiłem już, że małolaty mnie nie interesują.
– Wolisz starsze? – zdziwiłam się. – Twoje fanki poniżej dziewiętnastki się załamią – powiedziałam z drwiną.
Odwróciłam się powrotem do ściany i zrobiłam smutną minę, bo sama właśnie się załamałam.
– Nie lubię starszych – powiedział z przekąsem. Po prostu twoje zachowanie sprawia, że mam wrażenie jakbyś miała dziesięć, a nie szesnaście lat.
Prychnęłam, ale uśmiechnęłam się, bo jest szansa, że mnie polubi.
Wtedy przypomniałam sobie kogo tak naprawdę kocham. Obiecałam jego mamie, że on na zawsze zostanie w moim sercu, a przy Kangu zapominam. Nie chcę zapomnieć… Przecież Izumiego miałam ze sobą zawsze, a Kim Kang Kyun, w którym kocham się jako fanka jest dla mnie nieosiągalny, bo przecież jest celebrytą. Gwiazdą, którą można kochać i podziwiać tylko z daleka.
Po chwili dopiero uświadomiłam sobie, że moje myśli mogą zostać podsłuchane.
Czerwona na twarzy jak burak powoli odwróciłam głowę i spojrzałam na Kanga przez ramię. Leżał na plecach, jego twarz była skierowana do mnie. Jednak miał zamknięte oczy i oddychał miarowo.
Odetchnęłam z ulgą i z powrotem się odwróciłam.
Co za ulga, że zasnął. Przecież nie może wiedzieć, że naprawdę się w nim kocham. Nie tak jak zwykła fanka.

*

Ona się we mnie zakochała? Kiedy? Patrząc na moją twarz na zdjęciach i w telewizji? Więc jeśli to jest prawda, to mnie okłamała, bo mówiła, że nie zakochałby się w kimś takim jak ja. Niegrzeczna Shin Hye. Mała kłamczucha.
Obserwowałem ją i już miałem się odezwać, kiedy jej wzdrygnęła się, a jej myśli ucichły. Powoli zaczęła odwracać głowę, więc zamknąłem oczy i zacząłem głęboko i powoli oddychać. Po chwili usłyszałem jak wypuszcza z ulgą powietrze.
Myślała, że nie słyszałem. No i dobrze. Mógłbym to w przyszłości wykorzystać.
Z uśmiechem na ustach zasnąłem.

Obudził mnie jakiś znajomy głos. Mówił:
– Kang?
– Hee? – zapytałem.
Ziewnąłem i przeciągnąłem się. Zamrugałam i usiadłem. Obok mnie siedział Joong. Wytrzeszczyłem na niego oczy i szybko spojrzałem na Shin Hye. Wciąż spała odwrócona do nas plecami.
– Co ty tu robisz? – szepnąłem gniewnie.
– Nie potrzebowaliście pomocy? – zapytał wstając.
Także wstałem.
– Tak, ale nie myślałem, że to będziesz ty.
– Yun się martwił, że nie wróciłeś na noc, więc zaczęliśmy cie rano szukać – wytłumaczył. – On pojechał autobusem do twojego domu, a ja przyjechałem tutaj.
Odetchnąłem głęboko i znów spojrzałem na swoją podopieczną.
– Dzięki – powiedziałem. – Ale idź już. Dziś wieczorem wam ją przedstawię…
Joong uśmiechnął się i położył mi dłoń na ramieniu.
– Nic nie zaszło? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułem, że robi mi się gorąco.
– Oczywiście, że nie – warknąłem, strząsając jego rękę. – Ona ma dopiero szesnaście lat …
– Czyli jak będzie strasz to zamierzasz…
– Joong – warknąłem. – Jeszcze słowo. Ona kocha innego.
Naszych uszu dobiegło ciche ziewnięcie.
– Na razie.
Joong wspiął się po schodach, zanim Shin Hye go dostrzegła.
– Witam – powiedziałem.
– Bry – mruknęła mlaskając i przetarła oko pięścią. – Już rano?
Czemu mi się tak to spodobało, kiedy to zrobiła? Bo wyglądała tak słodko? Facet, o czym ty myślisz!?
– Tak.
– Ktoś otworzył drzwi! – zawołała, zrywając się na równe nogi. – Kto?
– Dobry przyjaciel – powiedziałem i spojrzałem na okno u góry, kiedy wróciłem wzrokiem do dziewczyny, jej już tam nie było. – Shin…
– Długo jeszcze! – zawołała, będąc już w połowie schodów. – No chodź!
Zaśmiałem się i ruszyłem za nią.
– Aż tak ci się spieszy? Jest sobota, nie idziesz do szkoły.
– U mamy będę miała bardziej przerąbane niż w szkole, gdybym nie poszła na zajęcia.
Wzięła swoje trampki i założyła je, ja w miedzy czasie także ubrałem buty.
– Spokojnie! – zawołałem, kiedy ruszyła do wyjścia z pokoju kontrolnego. Wziąłem nasze kurtki i moją czapkę i podałem jej, tę należącą do niej.  – Jest wcześnie rano – powiedziałem spoglądając na zegar na ścianie. – Jeśli nikogo nie będzie w wytwórni, weźmiesz prysznic i przebierzesz się. Dopiero wtedy odwiozę cię do domu.
Patrzyła na mnie przez chwilę, ale w następnej już biegła do wyjścia, zakładając kurtkę.
Westchnąłem.
– Te podziemia mają setki różnych korytarzy – zawołałam za nią i także założyłem kurtkę. – Jeśli się zgubisz w tych ciemnościach nie będę cię szukał!
Zatrzymała się i wróciła do mnie.
– Grzeczna dziewczynka.
Poklepałem ją po głowie i wyczarowałem kulę światła, żeby oświetlała nam drogę. Gdy tylko wyszliśmy z windy, Shin Hye złapała mnie za rękę i pociągnęła do wyjścia. Światło poranka uderzyło w oczy tak gwałtownie, że musiałem zmrużyć powieki, żeby się przyzwyczaić.
– Auu – jęknęła Shin Hye puszczają moją rękę i zakrywając oczy dłońmi. – Dwadzieścia godzin w półmroku nie służy oczom.
– Nie byliśmy tam dwudziestu godzin – powiedziałem i ruszyłem do tylnego wejścia wytwórni.
– Skoro nie chcesz, żeby ktoś mnie zobaczył i żebym znów nie zemdlała to powinieneś najpierw sprawdzić, czy ktoś tam jest, a ja zaczekałabym tutaj.
– Mam iść sprawdzić, a ty za ten czas uciekniesz, co? – zapytał.
– Wcale nie – burknęła, robiąc dzióbek z warg i spoglądając w bok.
– Jest przed szóstą rano – powiedziałem. – Jeśli ktoś tu jest to tylko stróż nocny.
Westchnęła.
Widać było, że chce zobaczyć wytwórnię od środka, ale jednocześnie rozważa próbę ucieczki, żeby nie oberwać za mocno od Choi Shi Ho.
Tak jak myślałem wytwórnia świeciła pustakami. Poprowadziłem więc Shin Hye na pierwsze piętro, gdzie w łazience obok sali gimnastycznej mogła wziąć prysznic.



~*~

3 rozdział rozpoczęty ^.^
Ta, ja wiem... Kang xD
Co tam dużo pisać? Dzięki za ponad 1200 wejść (głównie Malwiny) i za te komentarze, chodź nieliczne pod każdą notką oraz za wsparcie. Powie mi ktoś gdzie się podziało 16 głosów z ankiety? :<

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 8.


– Jesteśmy na miejscu – powiedział i zatrzymał samochód, gasząc światła i silnik. – Zaczekaj tutaj. Wyczuwam czyjąś moc.
– Co?
– Jeśli to wróg to uciekamy, jeśli Upadli to ich zabiję. A ty nie waż się wyjść z samochodu, bo stracisz moc. Jeśli podejdzie ktoś i będzie chciał cię zobaczyć to zakryj twarz, jasne?
– Tak! – zawołałam.
Wyszedł z samochodu.
Nagle wprost w oczy zaświeciło mi światło z lamp samochodu stojącego naprzeciw Audi, którym tu przyjechaliśmy. Szybko zakryłam twarz włosami, ale tak, żeby widzieć co się dzieje na zewnątrz samochodu.
Na tle tego światła zobaczyłam czarną sylwetkę Kanga. Po chwili zbliżyły się do niego dwie inne, które właśnie wysiadły z samochodu naprzeciwko nas.
Jedna z tych nieznajomych sylwetek chciała tu podejść, ale Kang wystawił rękę i zatrzymał ją.
Rozmawiali o czymś, ale słyszałam tylko stłumione szmery, więc lekko uchyliłam okno.
– Mówiłem wam, że nie teraz. Nawet nie dacie mi pomóc jej oswoić się ze swoją mocą. Nie…
– Daj spokój Kang! – zawołał jakiś znajomy głos.
– Han Yun Jae? – szepnęłam.
– Ty – powiedział Kang. – Jesteś już dorosły i straszy od nas, więc dlaczego zachowujesz się jak dziecko? Upodabniasz się do Yuna, czy co?
– Ej no! – zawołał Yun.
– Bo chcę wiedzieć, czy zmienisz ją w swoją kopię tak jak pierwszego podopiecznego, czy wręcz przeciwnie.
Kolejny znajomy głos. Czyżby Lee Joong Kyung?
– Daj nam ją chociaż zobaczyć, co? – zapytał Yun Jae.
– Nie – powiedział stanowczo Kang. – Kiedy powiem, że poznacie ją na koncercie to się odczepicie?
Yun Jae pokiwał energicznie głową i zaczął lekko podskakiwać.
– Jesteś wspaniały, Kang!
– Tylko spróbujcie mnie znowu śledzić, a zabiję – warknął. – Powiem Mi Ko, że mnie wkurzacie.
Cała trójka wzdrygnęła się.
Mi Ko? Ciekawe o kim mowa?
Kang zaczekał, aż tamci wrócą do auta i odjadą, zanim usiadł znów obok mnie. Kiedy przejeżdżali obok mnie, odwróciłam głowę w drugą stronę, żeby nie widzieli mojej twarzy.
– Mówiłem ci, żebyś zważała na myśli, bo ktoś może je podsłuchać – powiedział, zapinając pas, po czym ruszył.
– Czy mi się zdaje, czy ty zawsze czytasz w moich myślach? – zapytałam zawstydzona.
Myśli są, tak myślę, dość intymne i chyba nikt nie powinien w nie ingerować, ani ich czytać, prawda? Bo co jak sobie myślę jak wyglądałabym w jakimś ciuchu, lub bieliźnie, a tu facet czyta moje myśli?
Mimowolnie wyobraziłam sobie, siebie w skąpej czerwonej koronkowej bieliźnie. Potrząsnęłam szybko głową, żeby ten obraz znikł.
– Nie zawsze, ale gdy dotrą do mnie słowa, lub imiona to wtedy zaczynam. Można powiedzieć, że mój umysł jeśli chodzi o cudze myśli jest tylko uśpiony, a nie wyłączony, więc gdy słyszę swoje imię to wtedy wskakuję na tryb online.
Zaśmiałam się.
– Zabawna definicja.
– A tak na marginesie, to ty nosisz taką bieliznę? – zapytał, zerkając na mnie kątem oka.
– Co!? – wrzasnęłam zszokowana.
– Tylko pytam.
– Czytałeś moje myśli! – wrzasnęłam.
– Nie krzycz tak, bo…
– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam ze łzami w oczach. – To było…
Rozpłakałam się na dobre.
Kang zwolnił i zjechał na pobocze.
– Hej – powiedział przepraszająco. – Nie czytałem…
– Zostaw mnie! – wrzasnęłam i po niezdarnym odpięciu pasa wyskoczyłam z samochodu, po czym zaczęłam uciekać. Nie wiem gdzie biegłam, bo nawet nie znałam tej okolicy, ale wybrałam kierunek przeciwny do naszej jazdy samochodem.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi, więc przyspieszyłam ocierając oczy.
– Shin Hye! – zawołał za mną Kang.
On jako Mag, tak po prostu wdarł się do mojego umysłu i zobaczył tamten obraz. Żaden zwykły chłopak by tego nie zrobił, bo jak? A on? Jeszcze nikt nie widział mnie w tak skąpym stroju jak bielizna. Nawet w stroju kąpielowym, ponieważ nie lubię wody i nigdy nie chodziłam na basen, ani nie jeździłam nad morze, czy jezioro.
Po chwili poczułam jego ręce zaciskające się na moim brzuchu. Zatrzymał mnie przyciągając do siebie. Objął mnie ramionami od tyłu, chowając twarz między moją szyją, a ramieniem.
Zaczęłam się wyrywać i piszczeć, ale jego uścisk się nie rozluźnił. Po kilku minutach walki zrezygnowałam i szlochałam w jego ramionach. A to tylko dlatego, że mam świra na punkcie mojego ciała i nie lubię go pokazywać. Już samo chodzenie w krótkiej spódniczce od mundurka należącej do Kyu Ding jest dla mnie katorgą.
– Zobaczyłem ten obraz, tylko dlatego, że nie potrafisz jeszcze zablokować swoich myśli – szepnął. – Jeśli się tego nie potrafi, a ktoś ma otwarty umysł na myśli innych to im bardziej starasz się ukryć jakąś myśl przed tą osobą to ona zostanie do niego wysłana jeszcze wyraźniejsza gdybyś nie starała się jej mi pokazać.
– Ale… – zaczęłam, jednak nie mogłam pokonać łez.
– Spokojnie. Nie będę wykorzystywał tego obrazu przeciw tobie.
– Nie rozumiesz…
– Słyszałem, dlaczego tak zareagowałaś – przerwał. – Nic nie mów.
Trwaliśmy tak przytuleni przez dłuższą chwilę. Jednak w końcu obróciłam się do niego przodem i wtuliłam w jego kurtkę.
– Już trzeci raz jesteś w moich ramionach – stwierdził.
– Czasami potrafisz być fajny, ale właśnie to zepsułeś – stwierdziłam śmiejąc się, po czym pociągnęłam nosem.
– No dobra, już przestań. – Pokręciłam głową. – Jesteśmy prawie przy wytwórni Fallen Angel, ktoś może się tu kręcić.
Błyskawicznie się od niego odsunęłam.
– Jak to przy wytwórni? – zapytałam zaskoczona. – Tej wytwórni, gdzie nagraliście Love, Third World War i… i…
– Tak, dokładnie ta wytwórnia. Chodźmy już, bo nie zdążymy wrócić na czas.
– Nie wracam! – wrzasnęłam i uszyłam biegiem w stronę wytwórni. – Pokaż mi ją!
– Przypominam którego mnie znasz, a który jest nieosiągalny.
– Kang poszedł do domu, a przechadzając się po Seulu, spotkałam Kim Kang Kyuna.
– Jesteś niemożliwa! – zawołał za mną. – Wracajmy do samochodu, podjedziemy…
– Nie, bo mnie gdzieś wywieziesz.
Wybiegłam zza zakrętu przed wjazdem do ogromnego w większości szklanego budynku.
Teraz, kiedy nie oślepiały mnie już światła reflektorów, widziałam dokładnie jego zarys na tle nocnego nieba. Była to piękna budowla stylu modernistycznego.
– To ty idź próbuj się dostać do środka, a ja przyprowadzę samochód – powiedział Kang i zaczął odchodzić.
– Chcesz mnie zostawić? – zapytałam, odwracając się do niego ze smutkiem w oczach.
– Idź, ja zaraz wrócę, bo i tak zostawiłem otwarty samochód, a nie jest mój, więc nie chcę, żeby go ukradli.
Prychnęłam.
Wskazał na mnie palcem, grożąc mi.
Pokazałam mu język i usiadłam na murku, okalającym podświetlany prostokątny zbiornik z wodą z niewielkimi fontannami przebiegającymi w linii prostej, przez jego środek.
Po kilku minutach, kiedy już zaparkował Audi na podjeździe przed drogą do wytwórni, ruszył dużymi krokami w stronę budynku. Myślałam, że wejdziemy jakimś bocznym wejściem do głównego holu, ale nie weszliśmy tam nawet głównym wejściem.
Kang poprowadził mnie do jakichś czarnych drzwi i dosłownie wrzucił do środka. Za nimi znajdował się długi ciemny korytarz. Gdy tylko Kang zamknął za nami drzwi zrobiło się ty tak ciemno, że nie widziałam swoich dłoni, podnosząc je na wysokość twarzy.
– Kang? – zapytałam, bo było tu zbyt cicho.
Gdy tylko się odezwałam nad naszymi głowami pokazała się niewielka kula. Wyglądała jak szklana, a w jej wnętrzu znajdował się niewielki płomyk ognia. Mama już coś takiego mi pokazywała. Wyczarowywało się je, kiedy brakowało światła lub ciepła, a wielkość zależała od tego, który ją stworzył. Płomień w kuli nie był jednak otoczony szkłem, a powietrzem, które podtrzymywało ogień i trzymało w ryzach, aby niczego nie podpalił.
– Kula ognia! – zawołałam.
– Widziałaś już taką? – zapytał Kang. – Idź za nią.
Pokiwałam głową.
– Mama przecież jest magiem.
Zaśmiał się.
– Wciąż zapominam.
Kula doprowadziła nas do windy o drzwiach tak srebrnych, że odbijaliśmy się w nich w świetle ognia. Winda zawiozła nas w dół. Bardzo daleko, mam wrażenie, ponieważ jechaliśmy długo.
– Gdzie jesteśmy? – zapytałam, kiedy winda zatrzymała się.
– Jesteśmy w mojej sali treningowej. – Drzwi rozsunęły się, a moim oczom ukazał się ogromy hol jakby wykuty w granicie. – W wielu miastach na Ziemi… – zamyślił się na moment Kang. – Pod wieloma miastami na Ziemi zbudowano podziemne kwatery, gdzie szkolili się obdarzeni talentami ludzie. Tu gdzie teraz stoi wytwórnia, stał niegdyś ogromu dworek. Nazywało się go Dworem Mroku, ponieważ powstał w czasach mrocznych i strasznych. Na Ziemi było wiele Dworów Mroku, ale ostało się tylko kilka, gdzieś w środkowej Europie. Jednak Podziemne Kwater pozostały. Są to miejsca, gdzie można się teleportować do każdego innego portalu na Ziemi, ale tylko z Głównej Kwatery można się teleportować na Ignis.
A więc w taki sposób dostanę się do szkoły. Mama nic mi nie mówiła o Kwaterach.
– A to tutaj? – zapytałam, kiedy szliśmy w głąb holu. – To nadal jest Kwatera?
– Tak. Mamy tu portal, ale rzadko go używamy. W zasadzie tylko ja, Joong i Yun z niego korzystamy, kiedy dostajemy się do Kwatery Głównej, a stamtąd do szkoły.
Mruknęłam zaskoczona.
– Jak to jest? – zapytałam.
– Hmm?
– Kiedy się teleportujesz?
– Nie lubię tego uczucia. Tak jakby wszystkie wnętrzności pozamieniały się miejscami ze sobą, a później błyskawicznie wróciły na swoje. Wielu po pierwszej teleportacji wymiotuje.
Zmarszczyłam nos, zniesmaczona.
– To ja nie chcę.
– Najpierw będziesz miała kurs przygotowawczy, a w szkole będziesz uczyła się teleportować bez użycia portalu lub kryształu.
– Kryształu?
– Żółty kryształ, jeden z dziesięciu. Sprawia, że możesz się gdzieś przenieść, ale odległość zależy od wielkości lub nasycenia koloru tego kryształu. Dzięki takim kryształom działają portale. Podobno wpadł na to młodszy ode mnie o rok chłopak, który cofnął się w czasie i stworzył takie portale w stolicach każdego państwa na świecie.
– Naprawdę? – zamrugałam szybko. – Jest ode mnie starszy tylko o dwa lata? Nie wieże – dodałam kręcąc głową.
– To ty nawet wiesz ile ja mam lat? – zapytał Kang, a jego jedna powieka zaczęła drgać.
– No – przyznałam ożywiona. – Urodziłeś się dwudziestego pierwszego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku, co znaczy, że za sześć miesięcy bez jednego dnia, skończysz dziewiętnaście lat.
– Wiedziałem, że fanki mogą być straszne, ale nie wiedziałem, że ich wiedza o swoich idolach będzie tak przerażająca – stwierdził patrząc w przestrzeń.
Weszliśmy w jakiś boczny korytarz, a stamtąd do pokoju, wyglądającego jak pokój kontrolny w studiu nagraniowym.
– Tu nagrywacie piosenki!? – zawołałam i podbiegłam do stołu, ale tutaj nie było tych przycisków i innych wajch jak w takim studiu. Tu były dziwne migające diody, kilka czarnych ekranów i inne dziwne rzeczy.
– To miejsce nie jest w żaden sposób związane z naszą działalnością jako Fallen Angels.
– Dlatego mnie tu przyprowadziłeś – burknęłam i usiadłam w jednym z obrotowych foteli.
Spojrzałam na czarny ekran, zajmujący prawie całą ścianę nad panelem kontrolnym.
– Jak dużo o mnie wiesz? – zapytał, siadając obok w drugim fotelu.
– O tobie nic, a Kim Kang Kyuna nie znam – powiedziałam.
– A jak dużo wiesz o nim?
– Dużo – stwierdziłam, przypominając sobie wszystkie fakty o nim, których wyuczyłam się na pamięć jakiś rok temu, kiedy zaczęłam słuchać Fallen Angels.
– A co takiego? – zapytał.
– To zależy co chcesz wiedzieć.
– Gdzie się urodziłem.
Wzruszyłam ramionami.
– Gdzie urodził się Kim Kang Kyun? – poprawił swoje pytanie.
– W swoim rodzinnym domu w Seulu – powiedziałam od razu. To było proste pytanie. – Nie wiem gdzie to jest.
Zdjął z głowy czapkę, po czym poprawił naelektryzowane włosy.
– Dobrze – stwierdził. – Rodzeństwo?
– Młodsza siostra, teraz… – Policzyłam na palcach. – Teraz będzie miała siedemnaście lat.
– A jak się nazywa?
– Nigdy nie podano tego do wiadomości publicznej i nie widomo tylko ile ma lat.
– No dobrze. A rodzice?
– Brak danych. Krążą plotki, że nie żyją, ale to tylko…
– To nie są plotki – przerwał mi.
Patrzyłam na niego zaskoczona. Jego wyraz twarzy pozostawał spokojny, beż żadnych emocji.
– Jak to? – zapytałam.
– Zginęli dwa miesiące temu podczas Walki Końca Świata – wytłumaczył i zdjął kurtkę.
On właśnie powiedział coś o sobie!
Shin Hye, nie myśl o nim przy nim.
– Przykro mi – powiedziałam i położyłam swoją dłoń na jego, spoczywającej na udzie.
– Nie –powiedział, patrząc mi w oczy. – Niech nie będzie ci przykro. Trzeba żyć dalej, co?
– Ym… Yhm.
Skinęłam głową.
– A co to jest Walka Końca Świata? – zapytałam, zabierając swoją dłoń.
– Świat miał zniknąć dwudziestego pierwszego grudnia dwa tysiące dwunastego roku, prawda?
Pokiwałam głową.
– I tak było – przyznał. – Ziemia zaczęła wariować, a zło wypełzło z jej najciemniejszych zakamarków. Wtedy stoczyła się walka, między dobrem a złem. Na nasze szczęście wygraliśmy i udało nam się powstrzymać proces samozniszczenia Ziemi. Nie pamiętasz tego, ponieważ wszystkim ludziom i obdarzonym talentami, których moce się jeszcze nie uwolniły usunięto pamięć i ożywiono tych, którzy zginęli.
Patrzyłam na niego z rozdziawionymi ustami. Kiedy skończył mówić sięgnął pod moją brodę i zamknął mi usta.
– Rozbierz się – nakazał.
– Hee!? – wrzasnęłam i odsunęłam się od jego wyciągniętej dłoni.
– Proszę cię, nie wyobrażaj sobie mnie z tobą w takiej sytuacji – powiedział kładąc rękę na czole, opierając łokieć na stole kontrolnym. – Mówiąc ‘rozbierz się’ myślałem o kurtce, bo jest tu za gorąco, żeby w niej siedzieć.
Po chwili zdjęłam kurtkę i zawiesiłam ją na oparciu fotela.
To co sobie wyobraziłam było straszne i zaskakująco realne. Ja i Kang zdejmujący powoli ubrania. Ja siedząca na kolanach Kanga, patrząc wprost w jego piękne czarne oczy, no i oczywiście pocałunek…
– Po co tak właściwie tu przyszliśmy? – zapytałam. – Bo jak na razie wciąż rozmawiamy.
– Jeśli pozwolisz to chciałbym z tobą porozmawiać nie używając do tego żadnych słów – powiedział.
Spojrzałam na niego pytająco.
– Zamknij oczy – nakazał.
Przełknęłam ślinę, ale tak zrobiłam.
– Oddychaj powoli i głęboko. Uspokój swoje zmysły, a następnie wyrzuć z umysłu wszystkie niepotrzebne dźwięki jakie do ciebie dochodzą poza moim głosem.
Zaczęłam oddychać miarowo i powoli. Z początku nie słyszałam oddechy Kanga, ale po chwili wyłapałam go. Zsynchronizował się z moim tak, że ledwie go słyszałam. Zaczęłam rozluźniać mięśnie. Nogi, ręce, tułów, ramiona. Zaczęłam odpychać od siebie dźwięk cichego burczenia i klikania konsoli. Słyszałam tylko swój własny oddech.
– Kang? – zapytałam, nie otwierając oczu. – Ty oddychasz?
– Skup się. Zaraz złapię cię za ręce, więc połóż je wierchem do góry na udach.
Zrobiłam tak i znów się rozluźniłam.
Po chwili wyczułam dotyk dłoni Kanga na moich. Wzdrygnęłam się, ale po chwili nie zwracałam już uwagi na ten gest.
– Zacznij słuchać uderzeń swojego serca – powiedział Kang. – Uspokój je.
Nic nie słyszałam, ale gdy trwaliśmy tak w ciszy poczułam przyspieszone bicie mojego serca. Odetchnęłam głęboko i uspokoiłam jego bicie.
– Odepchnij od siebie też ten dźwięk. Zacznij wyczuwać dźwięki.
Zacisnęłam mocniej powieki, a po chwili ujrzałam przed sobą Kanga.
~ No nie, znów zaczynam go sobie wyobrażać – mruknęłam z niezadowoleniem, po czym prychnęłam.
~ Witaj, Shin Hye – powiedział Kang.
Potrząsnęłam głową, żeby odgonić jego obraz, ale to nic nie dało.
~ Czemu nie znikasz? – zapytałam.
~ Bo nie jestem twoim wyobrażeniem – wytłumaczył. – Jesteśmy wewnątrz twojego umysłu.
~ Co?
~ Dobrze słyszałaś. Skupiałaś się dostatecznie mocno, aby znaleźć się w tym alternatywnym świecie stworzonym przez ciebie. Przyznam, że masz pusty umysł – stwierdził i kucnął.
Zaczął pisać palcem po podłodze.
Wszystko tutaj było czarne, ale mimo braku światła widziałam Kanga doskonale. Nie widziałam żadnych ścian, czy sufitu, ale zakurzona podłoga było widoczna doskonale.
~ Sam jesteś pusty – powiedziałam.
~ Brudno – stwierdził, prostując się.
Podeszłam do niego, więc pokazał mi swój palec.
~ To naprawdę jest mój umysł? – zapytałam rozglądając się.
~ Tak, ale możesz go kreować jak chcesz. Po przemianie umysł każdego wygląda tak samo jak twój teraz. Jest się wypłukanym z negatywnych uczuć, a w tej chwili nie odczuwasz też żadnych pozytywnych, więc nic tu nie ma. Ale nie rozumiem dlaczego ten kurz tu jest.
Spojrzałam na podłogę i skupiłam się, aby kurz zniknął. Po chwili widziałam już nas odbijających się w błyszczącej podłodze.
~ Jaki kurz? – zapytałam.
Zaśmiał się. Nie usłyszałam tego. Bardziej wyczułam.
~ Chcesz zobaczyć co się w tobie kryje? – zapytał.
Skinęłam głową.
~ Wyobraź sobie wydarzenia ze swojego życia w formie obrazów.
Najpierw stworzyłam trzy ściany. Ta wąska za nami była pusta. A te po bokach miały kolor foteli z naszego salonu w domu i wisiały na nich telewizory plazmowe? Nowoczesna dość jestem.
W pierwszym telewizorze znajdowałam się ja wsiadająca na swój pierwszy rowerek z czterema kółkami. Miałam wtedy siedem lat.
Drugi przedstawiał mnie i Izumiego kradnących ciastka z kuchni mojej mamy w naszym domu w Japonii. Po chwili mama odwracała się i widząc pustą blachę krzyczała na nas, mimo iż nie wiedziała gdzie się schowaliśmy.
Powoli zaczęliśmy iść z Kangiem wzdłuż tych ścian, których koniec niknął w mroku, ale z każdym naszym krokiem pokazywały się nowe fragmenty ścian i kolejne plazmy. Te za nami jednak nie znikały.
Trzeci telewizor pokazywał mój pierwszy upadek z drzewa w ogrodzie Izumiego.
Pierwszy dzień szkoły w nowej podstawówce.
Pierwszy dzień gimnazjum i radość, że będziemy z Izumim w tej samej klasie jak w podstawówce.
Pierwszy dzień liceum. Znów w tej samej klasie.
Pierwsze Walentynki, na które przyniosłam Izumiemu pudełko własnoręcznie zrobionych czekoladek, które były okropne, ale Izumi zjadł je bez sprzeciwów, chodź jego mina mówiła wszystko.
Udawanie przed mamą, że się uczymy, a tak naprawdę ja i Izumi graliśmy w Tekken.
Dzień w którym Yue bije się z chłopakami na dziedzińcu szkolnym, a Izumi i ja przypatrujemy się temu zszokowani razem z resztą zaskoczonych uczniów.
Poznawanie ludzi z klasy.
Wybór Sasaki na Przewodniczącą.
Pierwsze wakacje w liceum i znów granie na konsoli z Izumim.
Festiwal kultury.
Przygotowanie czekoladek  na walentynki z ulubionymi smakami Izumiego.
Podarowanie mu czekoladek następnego dnia.
Yue każąca Izumiemu odprowadzić mnie do domu.
To co się wydarzyło na balkonie w szkole, gdy prawie mnie pocałował.
Park niedaleko mojego domu i chowanie się za drzewami. Błogi stan i…
Ostatni ekran przedstawiał leżącego w kałuży krwi Izumiego, mnie jak do niego podbiegami i biorę w ramiona, a później całuję go i kładę się obok.
~ Salanghae – rozbrzmiał wokół nas, jak z głośników, głos Izumiego.
Przerażona puściłam dłonie Kanga.

~*~

Wybaczcie, że nie dodałam wczoraj notki, ale byłam czymś tak pochłonięta, że zapomniałam ^-^
Ale notki, chyba będę dodawać we wtorki jednak, bo w szkole mam dogodne warunki, a w domu nie zawsze mam do tego sposobność :P
Dziś zakończyłam dodawać drugi rozdział ;)