wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 9.



– Nie! – wrzasnęłam, puszczając dłonie Kanga.
Czerwonowłosy patrzył na mnie zszokowany.
– Ty… To dlatego tu… Dlatego się przeprowadziłyście? – zapytał.
Opuściłam głowę i zacisnęłam dłonie na brzegach siedziska fotela.
– Miałam nadzieję do tego nie wracać – powiedziałam. – Możemy o tym nie rozmawiać?
– Nie wyrzucaj mnie ze swojego umysłu tak gwałtownie – powiedział po dłuższym milczeniu, dzięki bogu zmieniając temat. – Jeśli już chcesz, żebym go opuścił po prostu wskaż mi drzwi lub powiedz, ze mam wyjść. Głowa mnie teraz boli.
– Przepraszam – szepnęłam.
– Myślę, że na dziś starczy grzebania w twojej pamięci – stwierdził. – Teraz wejdź tam i użyj swojej magii.
Wskazał mi na ciemny ekran na ścianie.
– Hee? – zdziwiłam się. – Mam wejść w ekran? – zapytałam głupio.
– To nie jest ekran, a okno. Za nim jest sala do treningu mocy. Prowadzą tam te drzwi – teraz wskazał na coś za mną, na ścianie obok konsoli. Odwróciłam się i zobaczyła drzwi. – Tylko zdejmij buty.
O – powiedziałam. – No dobrze.
Zdjęłam trampki i podeszłam do drzwi. Gdy  je otworzyłam, zobaczyłam przed sobą ziejącą czernią pustkę.
– A dostanę jakieś światło? – zapytałam, błagalnie spoglądając przez ramię na Kanga.
Kang uniósł w uśmiechu jeden kącik i nic nie zrobił. Zrezygnowana zaciskając mocno powieki wystawiłam stopę do przodu, żeby wybadać podłoże, ale nic nie wyczułam. Pisnęłam z przerażenia i przytrzymałam się mocno futryny. Odwróciłam się tyłem do pomieszczenia i spróbowałam wyczuć coś niżej niż podłoga w pokoju z konsolą i na coś nastąpiłam.
– Tam są schody – powiedział nagle Kang, a ja rozluźniłam uścisk na futrynie i ześlizgując się ze stopnia spadłam w dół.
Wrzasnęłam, ale po kilku sekundach urwałam, kiedy wylądowałam na czymś miękkim, a wokoło rozległ się głośny dźwięk, jakby uderzenia palcami w klawisze fortepianu.
Otworzyłam oczy, a wtedy zobaczyłam mocne światło.
Usiadłam i rozejrzałam się.
Światło wydobywało się z podłogi w miejscu gdzie siedziałam i gdzie prędzej leżałam, ale te już zanikało.
– Wow! – zawołałam i nacisnęłam podłogę przed sobą.
Znów pokazało się światło.
– Żyjesz? – zapytał Kang.
Spojrzałam tam, gdzie spodziewałam się zobaczyć drzwi, czyli jakieś dwa metry nade mną, ale w rzeczywistości były jakieś pięć.
– Mogłeś mi powiedzieć o co z tym chodzi, a nie ja się mam bać.
Prychnęłam.
– Mówiłem już coś na ten temat.
Przewróciłam oczami.
– Co ja mam właściwie robić? – zapytałam, wstając.
Gdy znów spojrzałam w górę na Kanga, on przestąpił noga w ciemność i skoczył w dół. Gdy tylko wylądował, znów rozległ się dźwięk klawiszy fortepianu, ale ta melodia była ładna, chodź krótka.
Pokój był duży i w całości wyłożony białym pluszem. Podłoga była miękka. Jednakże przy zwykłym kroku nie zapadała się w ogóle, tylko przy mocniejszym uderzeniu.
– Pomieszczenie to zostało stworzone specjalnie dla mnie przy użyciu magii Magów. W szkole jest wiele takich sal, a ta jest jedyną na Ziemi. W ten miękki materiał na ścianach wpleciono czujniki magii. Wystarczy uderzenie, aby rozświetlić światło i dźwięk.
Wydałam dźwięk zaskoczenia.
– A dlaczego, kiedy upadłam to się aktywowało? – zapytałam, spoglądając na podłogę. Z miejsc, gdzie spoczywały nasze stopy wciąż wydobywało się światło, a to gdzie upadłam już prawie zanikło.
– Ponieważ nieważne co robisz to twoja magia w niewielkim stopniu się z ciebie wydobywa. Ja jeszcze nie potrafię kontrolować swojej mocy na tyle, aby powstrzymać jej wydobywanie się na zewnątrz. To dlatego podłoga się zaświeciła i wydobył się dźwięk.
Zaśmiał się.
– Hmm?
– Musze przyznać, że cię okłamałem.
– Hee? – zdziwiłam się. – Kiedy?
– Powiedziałem ci dzisiaj, że to miejsce nie jest w żaden sposób związane z działalnością zespołu, ale to nieprawda.
– Jak to?
– To w tym pokoju powstała muzyka do piosenki Fall in Love – powiedział, patrząc na mnie z uśmiechem.
Wytrzeszczyłam na niego oczy, lekko rozchylając wargi.
Przełknęłam ślinę, wciąż na niego patrząc.
– Powiedz mi w jaki sposób mam oddziaływać mocą na te ściany? – zapytałam po chwili.
– Wystarczy, że skupisz swoją moc w dłoniach i wycelujesz ją w odpowiedni punkt na ścianie.
Skinęłam głową, na znak, że rozumiem.
– Ta ściana – wskazał na tę znajdującą się naprzeciwko drzwi. – jest jak fortepian. Podłoga też. A klawisze znasz?
– No oczywiście.
– Więc połowa za nami – stwierdził z zadowoleniem. – A teraz kumulowanie mocy w dłoniach. Usiądźmy – nakazał.
Usiedliśmy po turecku naprzeciwko siebie.
– Kumulowanie kuli plazmy nie jest łatwe, ale dużo łatwiejsze niż zmaterializowanie mocy w formie kuli. Można ją zawsze przekształcić w jakiś żywioł, ale to jest jeszcze trudniejsze niż plazma. Najłatwiej jest z kulą napięcia, więc taką też spróbujesz dziś zrobić.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
– Dobrze, że uwzględniłeś ‘spróbujesz’ – powiedziałam, po czym zaśmiałam się nerwowo.
Kang złożył dłonie jak do modlitwy, a następnie powoli odsuwając je od siebie, wciąż jednak pozostawiając je złączone opuszkami palców, spojrzał na to czego ja jeszcze nie widziałam, ale to już tam było, ponieważ słyszałam cichy szum. Po kilku sekundach między dłońmi Kanga pokazała się maleńka święcąca biała kulka, która syczała wyrzucając z siebie małe niebieskie błyskawice, które zaraz do niej wracały.
Zrobiłam głuche ‘wow’ i patrzyłam zaskoczona na elektryczną kulkę, która powiększyła się do rozmiarów piłeczki golfowej.
– Kulę tę można powiększyć do większych rozmiarów, ale już taka może nabroić szkód – wytłumaczył. Przechyliłam się do tyły, żeby odsunąć się od jego dłoni. – Nie bój się, ciebie nie zrani. Gdyby któreś z nas nią teraz dostało to w miejscu gdzie dotknęłaby skóry czulibyśmy mrowienie do dwuch, może trzech godzin.
Zmarszczyłam nos, a Kang widząc to zaśmiał się.
– Co? – zapytałam.
Wzruszył ramionami i rozwarł palce, a kula wyleciała w przestrzeń pokoju, przelatując tuż obok mojego prawego ucha i zaczęła uderzać w ścianę za mną. Przy tym ściana zaczynała świecić i wokół nas zrobiło się jaśniej. Przy każdym uderzeniu rozlegał się nowy dźwięk. Była to zagrana na gitarze klasycznej melodia do Fall in Love, piosenki Fallen Angels.
Patrzyłam na Kanga zaskoczona, a po chwili z uśmiechem na ustach zaczęłam nucić tę samą melodię, którą wygrywał Kang za pomocą kuli napięcia.
Zaśmiałam się kiedy przestał.
– Teraz ty – nakazał. – Za pierwszym razem ci pomogę, później będziesz próbowała sama, jasne?
Skinęłam głową.
Kang wyciągnął swoje dłonie do mnie, więc podałam mu swoje. Złożył mi je jak do modlitwy, palcami wycelowane w niego i nakrył je swoimi. Zarumieniłam się, kiedy tak mnie dotykał.
– Skup się. Wyobraź sobie jak kula napięcia wielkości główki od szpilki powstaje między twoimi dłońmi. Kiedy już poczujesz jej siłę, powiększ ją do rozmiarów piłeczki golfowej.
Wpatrzyłam się w nasze dłonie, ale kiedy nie mogłam się skupić przez to, że Kang je trzyma, zamknęłam oczy i starałam się myśleć tylko o kuli wielkości główki od szpilki. Po chwili moje dłonie zostały jakby wypchnięte i rozwarły się.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak między moimi palcami narasta kula napięcia. Powiększyła się  do rozmiaru piłki golfowej i zatrzymała się, cicho sycząc jak błyskawice.
Zaśmiałam się uradowana. Wtedy Kang niespodziewanie zabrał dłonie, a kulka zniknęła.
Wydałam dźwięk niezadowolenia i opuściłam dłonie na podłogę.
– Udało ci się samej – pochwalił mnie.
Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się.
– Samej – powiedziałam zadowolona.
– Ja tylko trzymałem ją w ryzach, żeby bardziej nie urosła.
Zmarszczyłam nos i złożyłam dłonie, tak jak to prędzej zrobił Kang. Skupiłam się i już po chwili znów trzymałam w dłoniach kulę napięcia.
– Teraz ją wypuść i zagraj coś dla mnie – powiedział unosząc kącik ust.
To był jego uśmiech, który miał tylko na jednym ze swoich zdjęć z sesji zdjęciowych Fallen Angels i to właśnie ten uśmiech przyprawia mnie o dreszcze.
Patrzyłam na Kanga zaskoczona i zbyt szybko wypuściłam kulkę z rąk. Ta zaczęła szybko obijać się o ściany, które zaczęły wydawać okropne dźwięki, po czym wpadła między ścianę a otwarte szeroko drzwi nad naszymi głowami, które zatrzasnęły się z hukiem. Kulka spadła na dół z niewiarygodną szybkością, ugodziła Kanga w prawy bark i zniknęła.
Wrzasnęłam z przerażona i przekręciłam na plecy Kanga, który z powodu siły uderzenie opadł do przodu i uderzył głową w podłogę.
– Kang! – zawołałam.
– Nic mi nie jest – powiedział siadając. – Tylko czuje mrowienie, mówiłem ci.
Spojrzał w górę i cicho syknął.
– Co się stało? – zapytałam.
– Drzwi się zatrzasnęły, a można je otworzyć tylko od zewnątrz – stwierdził. – No i nie wysunąłem schodów.
Westchnął i położył się na plecach z rękoma założonymi za głowę.
– To znaczy, że nie wyjdziemy stąd dopóki ktoś tutaj nie przyjdzie? – zapytałam.
Zaśmiał się cicho, a po chwili jego dźwięczny głośny śmiech rozbrzmiał dookoła nas.
– Kiedy pierwszy raz tu przyszedłem, drzwi też się zatrzasnęły. Co prawda byłem tu na dole sam, a mój trener wyszedł z podziemia i wrócił dopiero po dwuch godzinach, no ale jednak…
– Kang? – zaczęłam.
– Hmm?
– Czy ktoś wie, że tu jesteśmy? – zapytałam.
– Joong i Yun wiedzieli, ale kiedy byli tu, gdy przyjechaliśmy to powiedziałem, że pojedziemy gdzie indziej, więc nie, nikt o nas nie wie.
Położyłam się obok niego zrezygnowana. Podłożyłam dłoń pod głowę i zgięłam nogi w kolanach. Jednak coś uwierało mnie w kieszeni. Sięgnęłam po to.
– Mam komórkę! – zawołałam uradowana i odblokowałam ją.
– Ja też – powiedział Kang.
– To czemu nie zadzwonisz po kogoś? – zapytała gniewnie i wybrałam numer mamy. Jednak telefon odrzucił połączenie. – Co jest?
– Nie ma sieci – powiedział Kang. – To pomieszczenie jest tak nasączone magią, że zwykłe przedmioty elektroniczne nie działają prawidłowo – wytłumaczył.
Westchnęłam.
– Za dwadzieścia minut musze być w domu – powiedziałam płaczliwym głosem.
– Przykro mi, ale chyba nie uda mi się ciebie odwieść. Jeśli twoja mama się wkurzy to biorę to na siebie.
– Nie – powiedziałam stanowczo i uniosłam się na łokciu. – To ja zatrzasnęłam drzwi, więc ja powinnam…
– Widziałem jak zareagowałaś na mój uśmiech – powiedział rozbawiony. Zaczerwieniłam się. – To moja wina, że przestałaś panować nad ta kulą napięcia.
– Racja! – zawołałam. – Twoja wina! Dobranoc.
Odsunęłam się od niego w kąt pomieszczenia i położyłam do niego plecami.
– Nie chcesz pić? – zapytał.
– Chce, ale ciekawe co?
– Tu w ścianie mam schowek i kilka napojów – powiedział Kang.
Odwróciłam się i patrzyłam jak wstaje, po czym unosi fragment ściany, za którą znajdował się schowek, a w nim kilka butelek.
– A masz tu toaletę? – zapytałam.
– Nie, ale mam Whisky – powiedział odwracając się do mnie z przeźroczystą butelką z rżniętego szkła wypełnioną bursztynowym płynem. – Chcesz?
– Mam dopiero szesnaście lat – burknęłam. – Skoro nie masz toalety to nie pij, bo chyba nie będziesz się przy mnie załatwiał pod ścianą? – zapytałam.
Gdy to mówiłam pociągnął łyk trunku, ale gdy skończyłam to odjął butelkę od ust.
– Masz rację.
Odstawił ja do schowka i zamknął go.
– Nawet do mnie nie podchodź – powiedziałam, kiedy szedł w moją stronę. – Jak mnie tkniesz to…
– Mówiłem już, że małolaty mnie nie interesują.
– Wolisz starsze? – zdziwiłam się. – Twoje fanki poniżej dziewiętnastki się załamią – powiedziałam z drwiną.
Odwróciłam się powrotem do ściany i zrobiłam smutną minę, bo sama właśnie się załamałam.
– Nie lubię starszych – powiedział z przekąsem. Po prostu twoje zachowanie sprawia, że mam wrażenie jakbyś miała dziesięć, a nie szesnaście lat.
Prychnęłam, ale uśmiechnęłam się, bo jest szansa, że mnie polubi.
Wtedy przypomniałam sobie kogo tak naprawdę kocham. Obiecałam jego mamie, że on na zawsze zostanie w moim sercu, a przy Kangu zapominam. Nie chcę zapomnieć… Przecież Izumiego miałam ze sobą zawsze, a Kim Kang Kyun, w którym kocham się jako fanka jest dla mnie nieosiągalny, bo przecież jest celebrytą. Gwiazdą, którą można kochać i podziwiać tylko z daleka.
Po chwili dopiero uświadomiłam sobie, że moje myśli mogą zostać podsłuchane.
Czerwona na twarzy jak burak powoli odwróciłam głowę i spojrzałam na Kanga przez ramię. Leżał na plecach, jego twarz była skierowana do mnie. Jednak miał zamknięte oczy i oddychał miarowo.
Odetchnęłam z ulgą i z powrotem się odwróciłam.
Co za ulga, że zasnął. Przecież nie może wiedzieć, że naprawdę się w nim kocham. Nie tak jak zwykła fanka.

*

Ona się we mnie zakochała? Kiedy? Patrząc na moją twarz na zdjęciach i w telewizji? Więc jeśli to jest prawda, to mnie okłamała, bo mówiła, że nie zakochałby się w kimś takim jak ja. Niegrzeczna Shin Hye. Mała kłamczucha.
Obserwowałem ją i już miałem się odezwać, kiedy jej wzdrygnęła się, a jej myśli ucichły. Powoli zaczęła odwracać głowę, więc zamknąłem oczy i zacząłem głęboko i powoli oddychać. Po chwili usłyszałem jak wypuszcza z ulgą powietrze.
Myślała, że nie słyszałem. No i dobrze. Mógłbym to w przyszłości wykorzystać.
Z uśmiechem na ustach zasnąłem.

Obudził mnie jakiś znajomy głos. Mówił:
– Kang?
– Hee? – zapytałem.
Ziewnąłem i przeciągnąłem się. Zamrugałam i usiadłem. Obok mnie siedział Joong. Wytrzeszczyłem na niego oczy i szybko spojrzałem na Shin Hye. Wciąż spała odwrócona do nas plecami.
– Co ty tu robisz? – szepnąłem gniewnie.
– Nie potrzebowaliście pomocy? – zapytał wstając.
Także wstałem.
– Tak, ale nie myślałem, że to będziesz ty.
– Yun się martwił, że nie wróciłeś na noc, więc zaczęliśmy cie rano szukać – wytłumaczył. – On pojechał autobusem do twojego domu, a ja przyjechałem tutaj.
Odetchnąłem głęboko i znów spojrzałem na swoją podopieczną.
– Dzięki – powiedziałem. – Ale idź już. Dziś wieczorem wam ją przedstawię…
Joong uśmiechnął się i położył mi dłoń na ramieniu.
– Nic nie zaszło? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułem, że robi mi się gorąco.
– Oczywiście, że nie – warknąłem, strząsając jego rękę. – Ona ma dopiero szesnaście lat …
– Czyli jak będzie strasz to zamierzasz…
– Joong – warknąłem. – Jeszcze słowo. Ona kocha innego.
Naszych uszu dobiegło ciche ziewnięcie.
– Na razie.
Joong wspiął się po schodach, zanim Shin Hye go dostrzegła.
– Witam – powiedziałem.
– Bry – mruknęła mlaskając i przetarła oko pięścią. – Już rano?
Czemu mi się tak to spodobało, kiedy to zrobiła? Bo wyglądała tak słodko? Facet, o czym ty myślisz!?
– Tak.
– Ktoś otworzył drzwi! – zawołała, zrywając się na równe nogi. – Kto?
– Dobry przyjaciel – powiedziałem i spojrzałem na okno u góry, kiedy wróciłem wzrokiem do dziewczyny, jej już tam nie było. – Shin…
– Długo jeszcze! – zawołała, będąc już w połowie schodów. – No chodź!
Zaśmiałem się i ruszyłem za nią.
– Aż tak ci się spieszy? Jest sobota, nie idziesz do szkoły.
– U mamy będę miała bardziej przerąbane niż w szkole, gdybym nie poszła na zajęcia.
Wzięła swoje trampki i założyła je, ja w miedzy czasie także ubrałem buty.
– Spokojnie! – zawołałem, kiedy ruszyła do wyjścia z pokoju kontrolnego. Wziąłem nasze kurtki i moją czapkę i podałem jej, tę należącą do niej.  – Jest wcześnie rano – powiedziałem spoglądając na zegar na ścianie. – Jeśli nikogo nie będzie w wytwórni, weźmiesz prysznic i przebierzesz się. Dopiero wtedy odwiozę cię do domu.
Patrzyła na mnie przez chwilę, ale w następnej już biegła do wyjścia, zakładając kurtkę.
Westchnąłem.
– Te podziemia mają setki różnych korytarzy – zawołałam za nią i także założyłem kurtkę. – Jeśli się zgubisz w tych ciemnościach nie będę cię szukał!
Zatrzymała się i wróciła do mnie.
– Grzeczna dziewczynka.
Poklepałem ją po głowie i wyczarowałem kulę światła, żeby oświetlała nam drogę. Gdy tylko wyszliśmy z windy, Shin Hye złapała mnie za rękę i pociągnęła do wyjścia. Światło poranka uderzyło w oczy tak gwałtownie, że musiałem zmrużyć powieki, żeby się przyzwyczaić.
– Auu – jęknęła Shin Hye puszczają moją rękę i zakrywając oczy dłońmi. – Dwadzieścia godzin w półmroku nie służy oczom.
– Nie byliśmy tam dwudziestu godzin – powiedziałem i ruszyłem do tylnego wejścia wytwórni.
– Skoro nie chcesz, żeby ktoś mnie zobaczył i żebym znów nie zemdlała to powinieneś najpierw sprawdzić, czy ktoś tam jest, a ja zaczekałabym tutaj.
– Mam iść sprawdzić, a ty za ten czas uciekniesz, co? – zapytał.
– Wcale nie – burknęła, robiąc dzióbek z warg i spoglądając w bok.
– Jest przed szóstą rano – powiedziałem. – Jeśli ktoś tu jest to tylko stróż nocny.
Westchnęła.
Widać było, że chce zobaczyć wytwórnię od środka, ale jednocześnie rozważa próbę ucieczki, żeby nie oberwać za mocno od Choi Shi Ho.
Tak jak myślałem wytwórnia świeciła pustakami. Poprowadziłem więc Shin Hye na pierwsze piętro, gdzie w łazience obok sali gimnastycznej mogła wziąć prysznic.



~*~

3 rozdział rozpoczęty ^.^
Ta, ja wiem... Kang xD
Co tam dużo pisać? Dzięki za ponad 1200 wejść (głównie Malwiny) i za te komentarze, chodź nieliczne pod każdą notką oraz za wsparcie. Powie mi ktoś gdzie się podziało 16 głosów z ankiety? :<

4 komentarze:

  1. Wiesz co teraz robię oprócz pisania komentarza? Siedzę na nudnym konkursie historycznym i się straszniiieeeee nudzę! Jak zobaczyłam nowy rozdział to po prostu energia do życia mi. Wróciła

    Rozdział świetny!
    Wierz mi, że lubię Shin ale ona się dobiera. Do MOJEGO KANGA. No tzn nie dobiera ale go kocha, a to jest mój mąż i jak on mnie... Nawet nie będę o tym myśleć bo mi się smutno robi.

    Sam na sam z Kangiem, zazdroszczę! Ja bym pewnie pękła ze śmiechu

    A i 2 razy ten sam rozdział jest w 1 poście.
    Znudziło mnie już pisanie tego koma na telefonie, więc kończę
    czekam na next i weny życzę
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info o 2 in 1 xD
      Już poprawiłam ;)
      A Kang jest twój, sobie go weź, ja mam inne kochanie już :*
      ^-^

      Usuń
  2. Wreszcie mogę w spokoju napisać komentarz, bo w szkole jest wifi na hasło i już miałam długi komentarz ale się usunął -_-'. Jak zwykle twoje opowiadanie przecudowne i nie da się od niego oderwać. Całą lekcje (no kilka lekcji bo czytałam dwie przerwy ) na kolejny fragment. Ciągle się śmiałam jak opętana i wszyscy gapili się na mnie z głupimi minami i jeszcze bardziej się śmiałam.
    Wydaje mi się, że wtedy jak Kang (wreszcie się nauczyłam) dowiedział się (przeczytał jej w myślach), że kocha/ła kogoś innego to się zasmucił, ale nie wiem czy to prawda.
    Wreszcie rozdział jest długi, bo napisałaś go podwójnie, no ale jest i dobrze.
    Jak zwykle poprawiasz mi humor, (pisaniem nowych rozdziałów) bo znowu jest szkoła i nauka (to takie wyjaśnienie dla Alii żeby nie było, że ja mam zły humor i nic jej nie powiedziałam więc o to chodzi, że szkoła to zawsze się wiąże ze złym humorem chyba, że są jakieś wolne dni).
    Strasznie rozpisałam się na nie ważne rzeczy ale już tak mam i kiedyś kogoś zagadam lub za piszę ( takimi długimi komentarzami) na śmierć i będzie to bardzo oryginalny powód pójścia do poprawczaka XD.
    To nie tylko ja tak wchodzę więc nie zwalaj na mnie. Byłam tylko dwa razy, a przewidziany był raz.
    To chyba tyle życzę weny i do wtorku oraz mojego długiego i pewnie nudnego komentarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ja mam tu pisać?
      Dziękuję, wam obu :*
      No i w ogóle i tak dalej, sraty taty i kalosze xD
      Nawet jak piszesz nie na temat to spoko, mi to nie przeszkadza :)
      I nie słuchaj ciągle k-pop'u to uzależnia! xD

      Usuń