Wytwórnia już z zewnątrz była
imponująca, a to co zobaczyłam w środku przechodziło najśmielsze wyobrażenia.
Wchodząc do środka tylnym wejściem
przeszliśmy przez podwójne oszklone drzwi. Drzwi te znajdowały się w całkowicie
szklanej ścianie. Naprzeciwko nas znajdowała się taka sama szklana ściana, z
tym, że tam były dwie pary podwójnych drzwi i między nimi obrotowe, te
prowadziły na zewnątrz do jednego z ogrodów.
Cały dach między tymi ścianami
także był szklany, tworząc ogromny świetlik.
Po prawej i lewej były murowane
ściany wykładane boazerią i przy nich znajdowały się drewniane schody o
srebrnych metalowych poręczach. Pod nimi były przejścia z kolumnami do głównego
holu wytwórni i części z ogrodem na balkonie, który widziałam z daleka, kiedy
szliśmy do wejścia.
Kang pociągnął mnie w stronę
schodów po lewej. Wspięliśmy się na pierwsze piętro i przeszliśmy w głąb
jakiegoś korytarza, obok otwartych dwuskrzydłowych drzwi, za którymi znajdowała
się sala gimnastyczna ze ścianami zamalowanymi kolorowym graffiti.
– Tam jest łazienka – powiedział
Kang wskazując drzwi na końcu korytarza. – Musisz przejść nad głównym holem i
będziesz na miejscu.
– To nie pójdziesz ze mną? –
zapytałam zdziwiona.
– Może jeszcze plecy mam ci umyć?
– zapytał sarkastycznie. – Pójdę się wykąpać w drugiej łazience i skombinuję ci
jakieś ciuchy. Tylko jak wejdziesz już do łazienki, to zamknij drzwi. Upewnij
się, czy dobrze to zrobiłaś, bo są uszkodzone.
– Taa.
Prychnęłam na odchodne.
– Zabije, jak jeszcze raz to
zrobisz! – zawołał za mną Kang.
Śmieją się zaczęłam biedz, ale
kiedy wybiegłam na korytarz pozbawiony jednej ściany i sufitu, przywodzący na
myśl balkon, zwolniłam. Miałam stąd piękny widok na ogromny hol główny i
również szklaną główną ścianę.
Złapałam się barierki i wychyliłam
przez nią podziwiając ogromną przestrzeń. Kafelki na podłodze były szare, a na
środku wyłożono czarnymi skrzydła anioła z napisem w środku.
– Fallen Angels – przeczytałam.
Jeden z niewielu angielskich napisów jaki potrafię przeczytać.
Zaśmiałam się, a dźwięk rozszedł
się echem po holu.
Zakryłam szybko usta dłońmi, o
mały włos nie przechylając się przez barierkę i spadając w dół. Cofnęłam się
szybko i uciekłam do łazienki.
Za drzwiami była szatnia z ławkami
i dwoma rzędami szafek przy ścianach. Z początku myślałam, że pomyliłam drzwi,
ale w zanim zawróciłam zobaczyłam napis i strzałkę, mówiącą, że w głębi szatni
jest przejście do natrysków.
Szybko zdjęłam ubranie i
rozpuściłam warkocze. Pod prysznic weszłam rozczesując palcami splątane podczas
snu włosy.
Woda była przyjemna i od razu
rozluźniła moje mięśnie. Spanie na niby miękkiej podłodze, która ugina się
tylko pod wpływem magii nie było dobre dla moich kości i mięśni, toteż gorąca
woda pomogła mi się odprężyć i zmniejszyła ból kręgosłupa.
Było tu sporo żeli pod prysznic i
szamponów, ale tylko jeden żel nadawał się dla kobiet. Kiedy tylko się umyłam
zawinęłam się w ręcznik, a drugim wycierałam włosy wracając do szatni.
– Mówiłem ci, żebyś się zamknęła –
usłyszałam głos Kanga.
Zdjęłam ręcznik z głowy i
patrzyłam na czerwonowłosego zszokowana.
Przełknęłam ślinę i zakryłam się drugim
ręcznikiem.
– Pamiętasz moją retrospekcję z
bielizną.
– Myślałem, że nie lubisz, kiedy…
– Mam na sobie tylko ręcznik,
Kang.
Westchnął.
– Znalazłem w garderobie swoje
dresy i bluzę. Załóż je i spadamy.
– Jest tu jakaś suszarka? –
zapytałam.
Mówił, że idzie się wykąpać w
innej łazience, ale jego włosy były suche. Miał też na sobie inne ciuchy.
Wczoraj czarne rurki i kurtka, teraz czerwone, biała koszula i czarny
bezrękawnik z cienkiego materiału, sięgający z przodu kolan, z tyłu zaś tylko
pasa.
– Też przyniosłem. Pospiesz się,
zaczekam na zewnątrz.
Szybko wytarłam dokładniej włosy i
ubrałam ciuchy Kanga. Pachniały jego kosmetykami. Poczułam się w tej chwili tak
samo jak wczoraj stojąc w jego objęciach. Był to ładny zapach.
Na szczęście Kang pomyślał również
o szczotce, więc było dobrze, bo kiedy suszę włosy i ich nie uczeszę, to
wyglądają strasznie. Odgadłam, że szczotka należy do Kanga, ponieważ były na
niej jego czerwone włosy.
Żałowałam, że dostałam tylko dresy
i bluzę, bo Kang był ubrany wspaniale i do tego jego czerwone włosy.
Pociągnęłam nosem, rozczesując już
suche włosy, po czym wyszłam z szatni z suszarką i szczotką w rękach.
–
Muszę w coś spakować moje rzeczy – powiedziałam, kiedy on wchodził do
środka.
– To – wskazał na rzeczy w moich
dłoniach – zostaw w tej szafce. – Klepnął jedne drzwiczki. – A tu masz torbę na
twoje rzeczy – dodał podnosząc białą papierową torbę z podłogi.
– Nie zauważyłam – powiedziałam,
odkładając jego rzeczy do szafki.
W końcu przeszliśmy z korytarza
balkonu na stronę holu i zeszliśmy do niego innymi schodami. Nic nie mówiłam,
bo podobało mi się, że zobaczę z bliska skrzydła na podłodze, ale chyba nie
powinniśmy wychodzić głównym wejściem?
Gdy dotarliśmy do drzwi, Kang
chyba dopiero sobie to uświadomił.
– Cholera, ile fanek!? – syknął.
– Hee? – zapytałam, podchodzą do
niego, bo do tej pory podziwiałam dzieło z kafelków na podłodze.
–Już zauważyły, że ktoś się tu
kreci – stwierdził, przegryzając kciuk. – Wiem.
Wyciągnął coś z kieszeni i wcisnął
mi w ręce.
– Co to?
– Wyjdź pierwsza, otwórz auto i
wsiądź do niego, nie zwracając na nikogo uwagi, jasne?
W mojej ręce były kluczyki od
Audi.
– Ale…
– Ja dojdę po chwili. Na zewnątrz
jest ochrona, więc pokaż im… – powiedział, sięgając po coś leżącego na ladzie
przy drzwiach. – przepustkę tymczasową. Dostają ją reporterzy, którym zezwolono
wejść do wytwórni.
Przełknęłam głośno ślinę.
– Liczę na ciebie. Jeśli ci coś
zrobią krzycz.
– Hee!?
Co miałyby mi zrobić!?
– Idź.
Popchnął mnie, przez co otworzyłam
drzwi. Już nie miałam wyboru, musiałam wyjść.
Poprawiłam włosy, żeby opadały mi
na twarz i założyłam kaptur na głowę, po czym wyszłam na zewnątrz.
Wszystkie fanki siedzące na murku
oddzielającym pas drzew od drogi do wytwórni poderwały się z miejsca piszcząc,
ale kiedy zobaczyły, że zbliża się do nich postać z długimi włosami
przystanęły.
Nie spiesząc się zeszłam po kilku
kamiennych stopniach w ich kierunku. Zaczynałam się denerwować z każdym krokiem
coraz bardziej, ale zacisnęłam mocniej palce na rączkach papierowej torby i
parłam naprzód. Przechodząc obok czterech facetów stojących u wylotu ‘podwórka’
wytwórni uniosłam przepustkę na wysokość twarzy, więc rozstąpili się i dali mi
przejść. Z fankami zespołu było gorzej.
– Hej ty! – zawołała któraś z
nich.
Nadal szłam nie zwracając uwagi na
to, że ktoś mnie woła, ale dziewczyny wokół mnie stanęły tak, że coraz ciężej
było mi się między nimi przecisnąć.
– Stój! – zawołała znów ta sama
dziewczyna.
Ktoś złapał za kaptur bluzy Kanga
i zdjął mi go z głowy. Niestety pociągnął mnie też za włosy, więc mimowolnie
uniosłam brodę, przez co włosy opadły do tyłu odsłaniając moją twarz.
Kilka dziewczyn wydało okrzyk
zdumienia.
– Jaka śliczna! – zawołała jedna.
Mogłam schować włosy pod kapturem,
wtedy może pomyliłyby mnie z chłopakiem.
– Kim jesteś? – zapytała jakaś
dziewczyna za mną, łapiąc mnie mocno na ramię i brutalnie odwracając w swoją
stronę.
Gdy zobaczyła moją twarz, szybko
wciągnęła powietrze.
Dziewczyna ta nie była brzydka,
więc nie wiem czemu tak zareagowała na moją przeciętną twarz. Miała ciemne
włosy sięgające ramion i krótką grzywkę. Na plecach miała założone czarne
skrzydła anioła, a na palcach pierścienie ze skrzydłami i literami ‘FA’, co
jest skrótem od Fallen Angels. Sama teki mam.
– Czy mi się zdaje, czy ona ma
taką samą fryzurę jak tamta dziewczyna ze zdjęcia z niby Kim Kang Kungiem? –
zapytała jakaś pulchna dziewczyna stojąca obok. Miała włosy związane w wysoką
kitkę.
– Wydaje ci się – powiedziałam.
Niestety do mojego głosu wdarła się panika.
– To ona! – zawołała jeszcze inna
dziewczyna.
– Chciałaś doprowadzić do
rozwiązania Fallen Angels? – zapytała dziewczyny z pierścieniami na palcach,
celując we mnie jednym z nich. – Mów!
– Nie! – zawołałam. – Ja też
jestem fanką. Nie zniosłabym, gdyby…
– Kłamca! – zaczęły wrzeszczeć i
popychać mnie.
– Hej, dziewczęta! – usłyszałam
głos Kanga.
– N-nie – szepnęłam. – Kang…
Fanki zostawiły mnie i ruszyły
biegiem w stronę czterech facetów i Kanga. Przez chwilę stałam w osłupieniu,
ale w końcu korzystając z okazji, że mnie zostawiły uciekłam do samochodu. Nie
wsiadłam jednak do niego, żeby słyszeć co mówi Kang.
– Drogie panie, skoro tak bardzo
kochacie Fallen Angels to nie pozwólcie, żeby ktoś nas zniszczył, przez mały
incydent ze zdjęciem, przed domem którego na oczy nie widziałem – powiedział i
ruszył do przodu, przeciskając się przez tłum z pomocą ochrony.
Szybko otworzyłam samochód i
wsiadłam do niego, zanim ktokolwiek zauważył i skuliłam się na tylnym
siedzeniu.
Po chwili Kang także wsiadł do
auta. Zauważyłam, że patrzy na siedzenie obok siebie zaskoczony, że mnie nie
ma. Rzuciłam mu na kolana kluczyki i schowałam się bardziej. Miałam szczęście,
że tylnie szyby auta były mocno przyciemniane.
Kang zapalił silnik, ale kilka
minut minęło zanim ruszył, ponieważ ochraniarze odganiali fanki od samochodu,
żeby Kang ich nie potrącił. Ale znając takie dziewczyny to cieszyłyby się,
gdyby to Kang je potrącił i nawet mając otwarte złamanie zrobiłyby zdjęcie i
pokazywały, że to celebryta to zrobił.
Kiedy wyjechaliśmy już na drogę
przeszłam do przodu i usiadłam, szybko zapinając pas.
Popatrzeliśmy na siebie z Kangiem
i oboje odetchnęliśmy.
– Kiedy między nimi szedłem,
słyszałem jak mówiły, że masz na sobie moją bluzę – powiedział zniesmaczony. –
One nawet pamiętają jakie ja mam ciuchy? – zdziwił się.
– Miałeś na sobie tę bluzę, kiedy
uczestniczyliście w sierpniu tamtego roku w programie z ćwiczeniami dla
grubasków.
Kang cofnął nieznacznie głowę i
zamrugał zaskoczony kilka razy.
– Chyba przestanę śpiewać –
powiedział. – Fani są straszni…
– Nie! – wrzasnęłam. – Nawet nie
próbuj.
– Zabronisz mi?
– Tak…
Zaśmiał się.
– Nasz zespół powstał dwa lata
temu, kiedy chodziłem już do szkoły magii – powiedział. – Założyliśmy go, ponieważ
nasz prezes miał ku temu sposobności, a opiekował się mną i moją siostrą. Do
tego dołączyli Joong no i Yun, który wiedział, że jest potomkiem Upadłego, ale
jeszcze nie wykazywał zdolności.
Nie darzyliśmy się przyjaźnią, nie
byliśmy dla siebie nawet uprzejmi, ale z czasem zacząłem ich lubić. Zacząłem
dostrzegać, że bez nich w moim życiu powstałaby pustka, której nie potrafiłbym
niczym zapełnić.
Chodząc do szkoły, czasami
wracaliśmy na Ziemię, żeby zagrać koncert, nagrać piosenkę i teledysk, lub
wydać album. Tam nie odczuwałem bycia celebrytą tak jak tutaj. W szkole raczej
nie ma naszych fanów, więc trudno było przywyknąć do tego co się dzieje tutaj.
Dlatego tak zacząłem uwielbiać szkołę, bo nie jestem tam sławny, a imię Kim Kang
Kyun nie kojarz się nikomu ze sławą.
– Czyli pracujesz w muzyce,
ponieważ kochasz ją, a nie dla sławy – stwierdziłam z zadowoleniem.
– Sława nie jest mi potrzebna –
powiedział. – Do szczęścia wystarczy mi moja muzyka i grono przyjaciół, którzy
docenią to co robię.
– Czy ja mogę już przestać być
fanką, a zacząć być jedną z tego grona przyjaciół? – zapytałam. – Czy mogę już
poznać Kim Kang Kyuna?
– Nie wiem, czy na to zasługujesz.
Spojrzałam na niego spode łba i
wydęłam wargi.
Spojrzał na mnie kątem oka i
uśmiechnął się.
– Już jesteśmy.
– Co tak szybko? – zapytałam.
– Gdy jest jasno lepiej jest mi
jeździć, bo widzę moje skróty na drodze.
– Wczoraj ponad pół godziny, a
dziś tylko piętnaście minut? Nieźle.
Kang zatrzymał samochód i odwrócił
się do mnie, wyciągając do mnie rękę.
– Nazywam się Kim Kang Kyun –
powiedział.
Patrzyłam na niego zaskoczona, ale
uścisnęłam jego dłoń.
– Miło mi cię poznać, jestem Choi
Shin Hye.
– Mów mi Kang, nowy członu mojego
grona przyjaciół.
– A ty mi Shin – powiedziałam z
uśmiechem.
– To do zobaczenia wieczorem –
powiedział, kiedy sięgałam po klamkę. – Powiem ochronie, żeby wpuściła ciebie i
twoich przyjaciół bez biletów. Tylko musisz mi podać ich imiona.
– Wyślę ci sms – powiedziałam,
otwierając drzwi. – Dziękuję za ten koncert – dodałam, kiedy założył na głowę
czapkę, żeby zakryć włosy.
Wyszliśmy z samochodu.
– I za wczorajszą naukę. To była
świetna zabawa.
– A szczególnie zatrzaśnięcie się
w sali ćwiczeń? – zapytał ze śmiechem.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w
stronę domu. Kang szedł za mną.
– Zimno trochę – stwierdził,
zapinając kurtkę.
– Racja – przyznałam otulając się
szczelniej bluzą.
Służbowy samochód mamy stał na
podjeździe, a drzwi od domu były otwarte, więc niewątpliwie mama była na
posterunku i była wściekła.
Weszliśmy do domu najciszej jak
się dało.
Kiedy weszłam do kuchni nic nie
zastałam, za to w salonie…
– Mama? – powiedziałam zaskoczona.
Mama siedziała na podłodze, jej
głowa leżała na złożonych przedramionach, które miała na stoliku. Wokół niej
leżało sporo papierów, zdjęć i rozebrany na części aparat.
Popatrzyliśmy po sobie z Kangiem.
– Mamo? – Podeszłam do niej i ją
szturchnęłam.
– Nie śpię! – zawołała, podrywając
głowę.
Miła rozczochraną fryzurę, trochę
rozmazany makijaż, a z kącika ust ciekła jej ślina.
– Wszystko dobrze? – zapytałam, kiedy
się przeciągała.
– Och – powiedziała, ziewając. –
Która godzina? – zapytała.
– Po szóstej.
Czyżby ona…?
– Nie zauważyłam, kiedy przyszłaś,
musiałam zasnąć przed dziesiątą. Jak było na lekcji? – zapytała.
– Świetnie – powiedziałam
szczerze. Pomińmy tę część o zatrzaśnięciu się w sali treningowej w podziemiu wytwórni.
– Kang właśnie przyjechał, żeby mi powiedzieć, że nie da rady dziś ze mną
trenować kontroli – powiedziałam.
– W końcu dziś ten koncert –
powiedziała mama i podparła głowę na ręce opartej na łokciu o blat stołu. –
Chwila, Kang tu jest!? – wrzasnęła, podrywając głowę i wygładzając rozczochrane
włosy.
– Tak, ale już w zasadzie idzie.
– Dzień dobry, pani Choi! –
zawołał Kang, wiąż stojąc przy drzwiach.
– Dzień dobry.
– Pójdę go odprowadzić – powiedziałam.
– A ty się odśwież.
Wyszłam z salonu i następnie z
Kangiem z domu.
– Nie zauważyła, że mnie nie było
– powiedziałam szeptem, kiedy schodziliśmy z werandy.
– To dobrze. A co jeśli nie
pozwoliłaby ci przyjść na koncert?
– Ona jeszcze nie wie, że na niego
idę – szepnęłam.
– Przywiozę ci wieczorem coś do
ubrania.
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
– Coś…?
– Musisz jakoś wyglądać, przy nas,
kiedy się odstawimy na scenę, nie sądzisz? – zapytał.
– Eee…? Chwila – zaczęłam, kiedy
zaczął odchodzić. – Czy ty sugerujesz, że nie potrafię się ubrać?
– Jak na razie widziałem cie tylko
w mundurku, dresach i tym. Ach jeszcze w tamtym czerwonym – bieliźnie – i
białym – ręczniku.
– Mówiłeś, że nie będziesz
wykorzystywał tamtego obrazu przeciw mnie – pisnęłam, krzyżując ręce i
zasłaniając nimi piersi, dłonie kładąc na ramionach.
– Zmieniłem zdanie.
Gdy tylko weszłam na górę i
zamknęłam za sobą drzwi do swojej sypialni, odetchnęłam z ulgą. Dobrze, że mama
zasnęła, bo jeszcze by mi na koncert nie pozwoliła iść.
Po godzinie siódmej rozległo się
ciche pukanie do moich drzwi balkonowych.
– Yung Kyu Dong? – zdziwiłam się
wpuszczając przyjaciela do środka. – Co ty tu robisz?
– Nie wróciłaś na noc – powiedział
oskarżycielsko.
– Skąd…? Skąd o tym wiesz?
– Nie spałem do późna i czasami
zerkałem przez okno, lub wychodziłem na balkon. Nie słyszałem też, żeby
samochód zatrzymał się przed twoim domem, ani nie widziałem, żeby w twoim
pokoju paliło się światło. A teraz wracasz do domu nad ranem, na datek w
męskich ciuchach. Gdzie byłaś całą noc?
– Znamy się kilka dni, a ty już…
– Polubiłem cię, Choi – przerwał
mi. Zaskoczył mnie tym wyznaniem. – Pomogłaś nam już dwa razy i naprawdę jesteś
fajną osobą, więc po prostu się o ciebie martwię, a Kim Kang Kyun jest twoim
idolem, więc boję się, że…
– Nawet bym się z nim nie
pocałowała – przerwałam mu stanowczo. – Lubię Kanga, ale straszny z niego
burak. Nigdy nie polubiłabym go bardziej niż jest to konieczne. I nie uśmiecha
mi się związek z żadnym mężczyzną, przez najbliższe lata.
Yung spojrzał zmieszany w bok.
Zamrugałam zaskoczona, mając
nadzieję, że mi się przewidziało, ale on wciąż tak patrzył. Przełknęłam ślinę,
udając że tego nie widzę.
– Przynajmniej nie z takimi jak on
– dodałam, żeby Yung się nie obraził.
– A więc gdzie byłaś w nocy? – zapytał,
już normalnie się zachowując.
– Kang zabrał mnie na lekcje, ale
było późno i ćwiczyliśmy sami. Zatrzasnęliśmy się w sali nagraniowej, gdzie
klamka była tylko z jednej strony i nie mogliśmy wyjść, bo nikogo już nie było
i dopiero rano nas wypuszczono.
Yung zaczął się śmiać.
– Nie wyobrażam sobie Kim Kang Kyuna
zamkniętego z tobą w jednym pokoju. Wytrzymał?
– Zaraz po tym jak stwierdziliśmy,
że nie wyjdziemy to poszliśmy spać. Podłoga była niewygodna i mnie wszystko
boli.
Spojrzał na mnie współczująco.
– A te męskie ciuchy?
– Brałam prysznic w wytwórni
Fallen Angels – powiedziałam z zadowoleniem – i Kang pożyczył mi swoje ciuchy,
bo moje były znoszone.
Skinął głową.
Mój telefon zadźwięczał.
‘Podaj mi nazwiska twoich kolegów
i ich numery telefonów’ – brzmiała wiadomość od Kanga.
– Muszę mieć numery Yesul Boys,
żebyśmy mogli wejść na koncert bez biletów.
Z pomocą Yunga stworzyłam widomość
zawierającą pełne nazwiska Yesul Boys i ich numery telefonów, po czym wysłałam
ją do Kanga. Nie wiem po co mu to. Może chce wysłać nam potwierdzenie, że
możemy wejść na koncert bez kłopotów?
Po chwili mój, jak i Yunga
telefony zabrzęczały.
Dostaliśmy widomości z jakiegoś
nieznanego numeru, z miejscem, w którym odbędzie się koncert, o której godzinie
i gdzie mamy iść… przed koncertem?
– Przed? – zdziwiłam się.
– Może będziemy oglądać koncert
zza kulisów? – zastanowił się Kyu Dong.
– Możliwe. Być tak blisko sceny i
chłopaków – powiedziałam ciągnąc nosem. – Łap mnie jak zemdleję.
Yung zaśmiał się.
– A teraz muszę poprosić mamę,
żeby dała mi pieniądze, bo muszę kupić sobie coś na casting – powiedziałam. –
Jak myślisz? Kang i reszta będę tam?
– Raczej wątpię. Castingami
zajmuje się pewnie ich prezes.
– Aha. Tylko jak poprosić mamę o
pieniądze? – zastanowiłam się na głos.
– Jeśli chcesz to ja ci coś kupię.
– Yung! – zaprzeczyłam. – Nawet
się nie waż tak mówić. Zgodziłam się tam pójść i to ja muszę za to zapłacić.
– A ja zgodziłem się tobie
towarzyszyć, więc pozwól mi chociaż zaopatrzyć cię w jakiś strój.
Wydęłam wargi.
– Oczekujesz natychmiastowej
odpowiedzi?
Skinął głową.
Mama na pewno nie da mi pieniędzy
na nowe ciuchy, bo całkiem niedawno byłyśmy na zakupach, jeszcze w Japonii.
Dopiero zaczęła pracować w nowym miejscu, więc nie ma jeszcze wystarczająco
pieniędzy na moje wydatki.
– No dobrze, ale jakoś ci się
odpłacę…
– Śpiewaj z nami na każdym
kolejnym turnieju, zaczynając od środy – powiedział całkiem serio.
– Wiedział jak mnie podejść.
Prychnęłam.
– To idziemy teraz – oznajmił. –
Jutro mam zajęty dzień, więc z tobą nie pójdę, a w poniedziałek nie damy rady.
Skinęłam głową.
– Tylko uprzedzę mamę, że idę na
koncert i, że wychodzę do miasta.
– Spotkamy się na dole za
dwadzieścia minut – powiedział i zaczął odchodzić.
Jung wyszedł na balkon, a ja
zamknęłam za nim drzwi. Odetchnęłam głęboko oparta plecami o drzwi, po czym
zeszłam na dół.
– Mamo! – zawołałam jeszcze na
schodach. – Jesteś jeszcze?
– Tak, o co chodzi?
Właśnie stała przy drzwiach i
zakładała buty.
– No bo dziś jest ten koncert i…
– Kang cię zaprosił? – zapytała. –
Tego się spodziewałam – powiedziała, kiedy pokiwałam głową. – Mam dać
pozwolenie?
– Tak, proszę – powiedziałam z
uśmiechem, kiwając się na piętach.
– No nie wiem…
– Nie będę sama. Będzie kilku
znajomych…
Mama sięgnęła po coś do swojej
torebki, a po chwili wkładała mi do ręki spory plik Won.
– M-mamo…?
– Kup sobie coś ładnego na ten
koncert. Niech pan śliczny zobaczy, jaka piękna jest moja córka – powiedziała
sycząc i złapała mnie pod brodę. – Tylko coś naprawdę ładnego – dodała
stanowczo, patrząc mi prosto w oczy.
– Dziękuję mamo! – wrzasnęłam,
rzucając się jej na szyję.
Ona wyszła do pracy, a ja pobiegłam
na górę.
Dresy i bluzę Kanga zmieniłam na
jasnoniebieskie jeansy rurki, szeroką brzoskwiniową bluzkę i czarną skórę. Na
nogi założyłam brzoskwiniowe trampki. Jak dobrze, że mam nie zwróciła uwagi na
to co miałam na sobie, kiedy mnie rano zobaczyła.
Gdy czesałam włosy, na dole
rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko pozbierałam to co miałam do zabrania i
otworzyłam drzwi Jungowi.
On miał na sobie sprane jeansy z
dziurami na kolanach, szeroki T-Shirt z niezrozumiałym dla mnie napisem i skurzaną
czarną kurtkę.
– Idziemy? – zapytał.
Skinęłam głową, po czym zamknęłam
za sobą drzwi na klucz. Schowałam go w małej kopertówce, w której miałam też
pieniądze od mamy.
Jestem teraz w kropce. Zgodziłam
się wziąć od Yunga pieniądze na ciuchy na casting, mama dała mi na te na
koncert, no i Kang powiedział, że przywiezie mi odpowiedni strój na wieczór.
– Eonni nas zawiezie, ale z
powrotem jedziemy autobusem. Może być?
– Tak.
Ruszyliśmy w stronę samochodu, Kyu
Ding. Nie było jej jeszcze, więc mogłam zapytać.
– Yung Kyu Dong? – zaczęłam. –
Gdyby mama teraz dała mi pieniądz na ciuchy to cofnąłbyś swoją ofertę? –
zapytałam.
– Nie – odpowiedział od razu.
– Wiedziałam – jęknęłam.
– A pytałaś mamę, czy ci da
pieniądze, zanim ci je dała? – zapytał.
– W tym rzecz, że nie.
Dopiero po chwili doszedł do mnie
sens jego słów. Podeszliśmy właśnie do samochodu i Jung oparł się o niego
plecami z dłońmi w kieszeniach spodni.
– Skąd wiesz, że mama dała mi
pieniądze? – zapytałam oskarżycielsko.
– Twoje zachowanie z przed chwili
mi to powiedziało.
– Muszę przy tobie uważać –
powiedziałam, krzyżując ręce na piersi.
– Masz zamiar mnie okłamywać? –
zapytał zaskoczony.
– I muszę uważniej dobierać słowa.
– Wsiadać! – usłyszałam za sobą
krzyk Noony.
Kyu Ding błyskawicznie znalazła
się przy samochodzie i chciała ruszyć jeszcze zanim ja i Jung do niego
wsiedliśmy.
Po jakichś trzydziestu minutach
jazdy Noona – dosłownie – wyrzuciła nas w centrum miasta na przystanku
autobusowym. Stamtąd Jung zaprowadził mnie do sklepu z męską młodzieżową
odzieżą.
– Mogę sama zapłacić? – zapytałam.
– Mówiłaś, że mama kazała ci kupić
sobie coś na koncert – powiedział, kiedy przeszukiwaliśmy wieszaki. – Możemy
znaleźć jakiś sklep z damskimi ciuchami.
– Ale ja już mam w co się ubrać –
szepnęłam.
Nie chciałam mówić Jungowi, że to
Kang coś dla mnie wybrał, bo pewnie zareagowałby tak jak rano, gdy wróciłam do
domu po całej nocy nieobecności.
– To zatrzymaj pieniądze na
przyszłość.
– Masz racje. Może będę musiała
sobie coś kupić, a nie będę miała pieniędzy.
– To co? Jaki styl wybierasz? –
zapytał.
Zmierzyłam wzrokiem jego strój.
– Z pazurem i modnie.
Jung zaśmiał się.
Tak więc Kyu Dong kupił dla mnie
czarne rurki z poziomymi rozcięciami na udach i pod kolanami, białą szeroką
koszulkę na grubych ramiączkach i czarną marynarkę z podwójnym rzędem guzików.
Jako dodatki dobrał do tego dwa cienkie srebrne łańcuszki na szyję o różnych
długościach, duży srebrny sygnet z czaszką i białe wiązane buty, z
dwucentymetrową czarną podeszwą.
Co jak co, ale Yung w okularach,
który jest przewodniczącym i na dodatek chłopakiem, ma niezłe wyczucie stylu.
– Nabiorą się na to? – zapytałam,
kiedy wychodziliśmy ze sklepu.
– Miejmy nadzieję. Będziesz też musiała
coś zrobić z… – urwał.
– Z? – zdziwiłam się.
Spojrzał na moją twarz, a po
chwili jego spojrzenie ześliznęło się niżej.
– Aa – powiedziałam już
rozumiejąc. – Z tym. Dam radę.
Oczywiście, że dam radę zakryć
piersi. Nie są zbyt imponujące. Wystarczy je zabandażować i mogę śmigać na
casting. Chociaż jest jeszcze pytanie co z włosami? Coś na pewno wymyślę, żeby
tylko ich nie obciąć.
~*~
Trochę więcej niż zwykle, bo taki długi fragment :)
Dziękuję za tyle wejść w ciągu 1 tygodnia :) Ale komentarzy wciąż mało :<
Czy ja mam niskie poczucie humoru czy Twoje opowiadanie jest takie śmieszne? Czytałam je w autobusie i się śmieję, a ludzie głupio się na mnie gapią.Jak mnie wezwą do psychologa to Twoja wina!
OdpowiedzUsuńJak zwykle opowiadanie świetne!!! Od razu lepiej się czuję (bo byłam chora).
Dla mnie znów zbyt krótki, ale ja już tak mam, bo się wkręcam i szybko się czyta. No i jeszcze trochę i bym nie wysiadła na przystanku, bo się zaczytałam.
Teraz komentarz będzie krótki i nie będę się rozpisywać bo Anika będzie mieć znowu wąty.
A ja wiem, czytałam u niej xD
UsuńCzemu się o długość komentarzy kłócicie? :<
Mnie nawet jedno słowo wystarczy w komie i będę szczęśliwa :*
No i dziękuję i cieszę się, że potrafię poprawiać innym humor w tak dziwny sposób xD
Hm... wiesz, że nie wiem co napisac?No bo ty przecież wiesz, że swietnie piszesz (nawet lepiej odemnie) Ale nie ważne!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Genialny i jeszcze raz genialny!
Mama Choi najlepsza :D Też bym sobie pospała, ale nie da rady.
Kangu mój nareszcie jesteś mój! <3
I po co ci buraczku numery telefonów kolegów Teny? Powiesz mi. Em ... to znaczy kolegów Choi :3
Nie mam siły na pisanie tego komentarza, więc ładnie sie pożegnam ^^
Weny, czasu na pisanie i do nastepnej notki
Pozdrawiam :*
A weź się nim wypchaj, to narcyz jest :P
UsuńI to są moi koledzy xD Eeem, przyjaciele, zajebiści koledzy ^.^
Dziękuję za wszystko i w ogóle :*
A 'ode mnie' i 'w ogóle' pisze się ze spacją, o tak jak tam <-- xD
fajne opowiadanie.malwina mi je pokazala naprawde super!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, mam nadzieję, że będziesz cały czas czytać i liczę na komentarze, choćby z jednym słowem ;)
Usuń