poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 11.



Notka dzień prędzej, bo mam transfer i jutro za dużo poprawiam, żeby ją dodać, więc macie i enjoy ;)
Nowych czytelników zachęcam do wpisanie się do zakładki 'obserwatorzy', którą znajdziecie po prawej stronie, pod 'archiwum bloga'. Dziękuję za uwagę, koniec ogłoszeń parafialnych xD


Przygotowany dla Shin Hye idealny strój na wieczór, kazałem zawieść do jej domu, naszej stylistce. Kobieta miała się nią zająć i przypilnować, żeby odpowiednio się ubrała i umalowała. Bo wątpię, czy wiedziałaby jak to zrobić.
– Co ty taki przybity? – zapytał prezes Ahn, kiedy wieczorem tuż przed koncertem wychodziliśmy z wytwórni. – Chodzi o twoją podopieczną, co?
Spojrzałem na spode łba.
– Ja tylko pytam, nie zabijaj mnie wzrokiem – powiedział unosząc ręce na wysokość klatki piersiowej.
– Ooo – zawołał uradowany Yun i pomachał to tłumu wciąż sterczącego pod wytwórnią, kiedy wyszliśmy na zewnątrz. – Witam drogie panie!
– Właśnie z ich powodu – powiedziałem, wzdychając. – Rano byłem w wytwórni i się do na… mnie przyczepiły.
– Co ty robiłeś rano w wytwórni? – zapytał Joong, dobrze maskując, że zna powód.
– Nic co było by tak ciekawe, aby zainteresowało to twoją wyniosłość – powiedziałem uszczypliwie.
– Panowie! – zawołał prezes. – Nie kłócić mi się przed koncertem. Weźcie przykład z Yuna.
Ten właśnie z radością patrzył na tłum oblegających go nastolatek i rozdawał im autografy.
– Rozdajcie kilka autografów i jedziemy, bo zostały nam już tylko dwie godziny do koncertu. Widzów zaczną wpuszczać za godzinę.
Tak jak zarządził prezes, podpisaliśmy kilka własnych zdjęć i różnych kolorowych transparentów, po czym wsiedliśmy do naszego busa i odjechaliśmy spod wytwórni.
Pod salą koncertową był jeszcze większy tłum rozwrzeszczanych nastolatek. Gdy tylko nasz bus znalazł się w zasięgu ich wzroku zaczęły skakać i wyciągać w naszą stronę ręce. Jak dobrze, że chodnik był oddzielony od jezdni barierkami, bo nie wiem czy dobrze by się to skończyło, gdyby któraś z nich podbiegła do busa.
Wzdrygnąłem się w wyobraźni widząc jak na przedniej szybie pokazuje się pajęczyna zniszczeń, którą zalewa czerwona ciecz. Mimowolnie przypomniałem sobie wypadek, który przeżyła Shin Hye. Dobrze, że jej moc uwolniła się na Ziemi, bo nie wiem czy przeżyłaby ból po stracie kogoś.
– Kang? Słyszysz mnie? – zapytał prezes Ahn, wychylając się do nas z siedzenia obok kierowcy.
– Przepraszam, zamyśliłem się. O czym mówiłeś? – zapytałam.
– Żebyś wysiadł, bo już odjechaliśmy.
Przewróciłem oczami i wysiadłem, przez właśnie rozsunięte dla nas drzwi.
Samochód zaparkowano obok tylnego wejścia, za zamkniętą bramą, żeby nikt do nas nie podbiegał, przed koncertem.
Mam nadzieję, że Shin Hye przyjdzie w odpowiedniej chwili.
Gdy tylko weszliśmy do naszej garderoby, zobaczyłem tam naszą stylistkę.
– Rae! – zawołałem.
– Kim Kang Hyun – powiedziała z uśmiechem.
Podszedłem do niej jak najbliżej, żeby inni nie słyszeli o czym rozmawiamy.
Joong sięgnął po czasopismo i usiadł w fotelu przed lustrem, a Yun zaczął zajadać przygotowane dla nas słodkości, które ktoś zostawił na stole między kanapami.
– Zaniosłaś to i przypilnowałaś jej? – zapytałem.
– Jeszcze nie wyjechałam. Miałam na was zaczekać, bo zapodziałam gdzieś komórkę i nie miałam tego sms’a, którego mi wysłałeś.
– Zaraz… – Wziąłem serwetkę ze stołu i kredką do oczu napisałem na niej adres Shin Hye. – Proszę. Tylko go nie zgub.
– Jasne. Mam dopilnować również z transportu? – zapytała.
– Zaraz się tego dowiem.
Wyszedłem z garderoby na korytarz i odszedłem kilka kroków.
– No, odbierz – mówiłem do telefonu, po którymś sygnale. – Shin Hye! – zawołałem, kiedy sygnał się urwał.
– Kang, przepraszam, nie mogłam znaleźć telefonu – zaczęła się tłumaczyć.
– Nie szkodzi. My już na miejscu, a ty? Jak się tu dostaniesz?
– Właśnie mamy mały problem, bo jest nas sześcioro. Z kierowcą siedmioro, a mamy tylko jeden pięcioosobowy samochód – powiedziała z westchnieniem.
– Załatwię wam transport – powiedziałem, zastanawiając się co tak właściwie im załatwię. – Za jakieś pół godziny będzie przed twoim domem, więc postaraj się wszystkich zebrać.
– Dobrze, że powiedziałeś ‘postaraj się’ – powiedziała, a w jej głosie usłyszałem rozbawienie. Już wczoraj mi to mówiła.
– Do zobaczenia.
– Pa.
Wróciłem do garderoby, ale tylko wsadziłem do niej głowę, pozostając na korytarzu.
– Rae? Pozwól na moment.
Stylistka wyszła za mną na korytarz i zamknęła za sobą drzwi.
– I?
– Wiesz, gdzie jest nasz stary bus?
Spojrzała w górę, zastanawiając się chwilę, po czym skinęła głową.
– Weź go i zabierz ze sobą ją i jej pięcioro znajomych – szepnąłem.
– Jasne. Poprosiłam znajomą, żeby się wami zajęła, kiedy mnie nie będzie, więc na pewno zdążymy ze wszystkim do koncertu – zapewniła mnie. – Powinna za kilka minut tu być. To ja lecę.
Skinąłem głową i wszedłem do garderoby, a ona odeszła korytarzem.
– Gdzie stylistka Rae? – zapytał Yun, kiedy zamknąłem za sobą drzwi.
– Musiała po coś pojechać – powiedziałem, siadając w jednym z foteli przed lustrem. – Ale znalazła za siebie zastępstwo.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi, a po chwili do środka weszła…
– Rae? – zdziwił się Yun. – Zapomniałaś czegoś?
– Nie, ja jestem siostrą waszej stylistki – powiedziała. – przyszłam w zastępstwie za nią.
Faktycznie. Była ubrana inaczej. Skromniej i miała okulary na nosie.
– Przecież Rae ma siostrę bliźniaczkę – przypomniał nam Joong. – Poznaliśmy się dwa miesiące temu na sesji promującej nasz zdrowy styl życia, chłopaki.
– Racja! – zawołałem, przywołując w pamięci tamten dzień.
– Wtedy też pomyliłem cię z Rae – powiedział Yun przepraszająco.
– Nie szkodzi – powiedziała, zawieszając wieszaki z pokrowcami skrywającymi nasze wieczorowe stroje w przeznaczonym do tego miejscu. – No to zabieramy się do pracy, panowie.

*

Tak jak powiedział Jung, po półgodzinie pod moim domem zaparkował jakiś czarny bus. Ucieszyłam się, że przyjechał z odpowiednim transportem, ale z busa nie wyszedł on, a jakaś kobieta. W sumie, czemu ja się spodziewałam Kanga, przecież on także musi się przygotować.
Nie podeszła od razu do drzwi od mojego domu, tylko rozglądała się po okolicy, prawdopodobnie nie wiedząc czy dobrze trafiła. Otworzyłam więc drzwi i wyszłam na werandę.
– Przepraszam! – zawołałam do niej. – Przysłał panią Kang? – zapytałam.
Tak na oko to miała jakieś dwadzieścia pięć lat
– Och! – krzyknęła zauważywszy mnie. – Tak.
Wpuściłam ją do domu.
Miała mocno pokręcone jasnobrązowe włosy sięgające ramion. Na sobie miała świecącą dopasowaną różową sukienkę, buty na bardzo wysokiej szpilce i czarne połyskujące bolerko na krótki rękaw.
W jednej ręce trzymała wieszak z pokrowcem na ubrania, a w drugiej czarny kuferek na kosmetyki ze srebrnymi wykończeniami.
– Nazywam się Rae. Jestem osobistą stylistką Fallen Angels – przedstawiła się podając mi wieszak i odkładając kuferek na podłogę. – Ty jesteś Choi Shin Hye? – zapytała.
– Tak. Miło mi cię poznać – powiedziałam, skłaniając się.
– Możesz mi mówić Noona – powiedziała, zdejmując buty. – Przejdźmy od razu do konkretów. Zostało nam trochę ponad godzina, więc gdzie mogę cię przygotować?
– Na górze? – zapytałam. – W moim pokoju?
– Może być. Prowadź.
Na górze najpierw zajęła się moimi włosami.
– Co ci się tu stało? – zapytała, kiedy uniosła moje włosy do góry, dotykając lekko mojej blizny z wypadku z ciężarówką.
Syknęłam, bo zabolało.
– Uderzyłam się w głowę i się rozcięło – powiedziałam tępo. – Nie pamiętam tego zbyt dobrze.
– Rana się jeszcze nie zagoiła do końca – zauważyła. – Ale przy pomocy odpowiednich kosmetyków nikt jej nie zobaczy. Zaufaj mi – powiedziała mrugając do mnie.
Po dwudziestu minutach, od rozpoczęcia tortur ktoś zapukał do drzwi frontowych.
– Zapomniałam powiedzieć chłopakom, że mamy już transport! – zawołałam spanikowana, kiedy Noona, malowała mi tuszem jedno oko.
– Nie ruszaj się, bo źle pomaluję – powiedziała. – No, skończyłam – dodała po chwili. – Poczekaj aż wyschnie i nie dotykaj, a ja otworzę.
Kiedy wyszła z pokoju spojrzałam w lustro. Zaskoczyło mnie to co zobaczyłam. Teraz wyglądałam jak prawdziwa kobieta, a nie dziecko.
Spojrzałam na strój, który miałam założyć. Była to luźna bluzka bez rękawów bez dekoltu, czarna skurzana kurtka, krótkie bufiaste spodenki, grube rajstopy i połyskliwe kozaki za kolano z okrągłymi noskami i z dziesięciocentymetrową szpilką. Wszystkie elementy tego stroju były czarne.
Nie mogłam sobie wyobrazić siebie w takich ciuchach. A ta fryzura, którą zrobiła mi Noona? Zebrała kosmyki z mojej twarzy i związała je gumką z tyłu głowy w mały kucyk, a resztę włosów zawinęła w loki.
– Przebieraj się! – zawołała Noona wbiegając niespodziewanie do pokoju. Aż podskoczyłam. – Masz tam na dole całkiem pokaźną kolekcję ciastek – powiedziała. Wypowiadając ostatnie słowo zamruczała jak kot.
– Hee?
Jakich ciastek?
– Mówiłam o chłopakach – powiedziała tonem, jakbym była głupsza o buta.
– Aaa – powiedziałam już rozumiejąc, po czym wstałam. – To tylko koledzy ze szkoły. W zasadzie ledwo się znamy, ale są naprawdę fajni.
– Zaprosiłaś na koncert pięciu mega przystojnych chłopaków, których nie znasz bo są fajni? – zapytała zszokowana. – Ten szósty nie będzie zadowolony?
– Hee? – zapytałam, ponieważ nie skupiłam się dostatecznie na jej słowach.
– Nic – powiedziała z westchnieniem. – Ubieraj się, bo oni czekają w salonie. Do koncertu została niecała godzina, a zanim dojedziemy minie sporo czasu.
– Już się ubieram – burknęłam, zdejmując bluzkę.
– Oni są zespołem? – zapytała.
Skinęłam głową.
– Z tego co wiem to śpiewają tylko w szkole – wytłumaczyłam.
– Rozumiem. Kang mnie zabije jeśli nie zdążymy przed koncertem – powiedziała.
Nieznacznie przyspieszyłam z przebieraniem się.
– Niezły strój ci wybrał – powiedziała zazdrośnie Noona, kiedy po założeniu kozaków wstałam z łóżka. – Niezła z ciebie laska, młoda.
Zaśmiałam się nerwowo, skubiąc brzeg bluzki.
– T-to Kang to wybrał? – szepnęłam.
– Oczywiście, że on – powiedziała zdecydowanie Noona. – Ja to zobaczyłam pierwszy raz dokładnie wtedy, kiedy ty.
Przełknęłam ślinę.
– Powinnyśmy już iść? – zapytałam wskazując na drzwi.
– Ja zejdę pierwsza i powiem ciachom, że już idziesz – powiedziała mrugając do mnie porozumiewawczo. – Ale… czegoś mi tu brakuje – powiedziała patrzą na mnie z niezadowoleniem. – Wiem!
Zdjęła sobie z szyi gruby długi wisiorek z napisem ‘awesome’ i zawiesiła go na mojej.
– Idealnie – powiedziała usatysfakcjonowana. – Ale z ciebie szczęściara! – zawołała, wychodząc. – Jakbym była młodsza o kilka lat, to bym ci je ukradła i zjadła!
Odetchnęłam głęboko i powoli ruszyłam ku schodom.
– Panowie – usłyszałam głos Noony. – Proszę oddychać, bo nie chcemy, żeby ktoś nam teraz zemdlał, prawda?
– Jedyną osobą, która może teraz zemdleć jestem ja – szepnęłam do siebie i ruszyłam w dół po schodach.
Gdy tylko zobaczyłam oniemiałe spojrzenia chłopaków, zarumieniłam się.
– Choi!? – wypalił Yong. – Jak ty…
– Świetnie wyglądasz – dokończył za niego Ji Woo.
Sang Joon udał, że mdleje, a Hyo Hee podtrzymał go.
Gdy do nich podeszłam nie mogłam spojrzeć w oczy żadnego z nich. Zaczęłam wykręcać sobie palce patrząc w podłogę.
– Dziękuję – mruknęłam.
– To zbieramy się! – zawołała Noona. – Bo jak nie zdążymy to mi z pensji potrącą.
Chłopcy ruszyli za nią do wyjścia. Ja jednak zwlekałam odrobinę za długo, więc Kyu Dong podszedł do mnie z wyciągniętym ramieniem. Z uśmiechem przyjęłam je i razem wyszliśmy z domu.
– To jest stylistka Fall-A? – zapytał, kiedy już zamknęłam drzwi frontowe na klucz.
– Tak. Kang ją przysłał.
– A więc to on zapewnił ci stój? – zapytał.
Skinęłam nieznacznie głową.
Przerażało mnie to jak wiele rzeczy potrafił dostrzec Jung. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości poznam go na tyle, iż będę wiedziała kiedy i jak mówić mu coś, aby zbyt wiele się o tym nie dowiedział.
– Ma gust – stwierdził. – Podoba mi się.
Przełknęłam ślinę rumieniąc się.
– Mnie też – powiedziałam, kiedy Kyu Dong otworzył mi drzwi.
Ja siedziałam z Nooną z przodu, ona jako kierowca, a ja obok. Chłopcy zajęli siedzenia z tyłu. Podczas drogi oni rozmawiali o zbliżającym się koncercie, Noona nerwowo spoglądała na zegarek w radiu, a ja wyglądałam przez okno na pogrążony już w ciemnościach Seul.
Właśnie jadę osobiście poznać Lee Joong Hyunga i Han Yun Jae, dwuch pozostałych członków jednego z moich ulubionych koreańskich męskich zespołów, Fallen Angels. Są potomkami Upadłych Aniołów, czyli moimi ulubionymi posiadaczami magii, ale…
Coś sprawia, że nie mogę tego zrobić. Nie chcę ich poznać? A może ja się po prostu boję kontaktu z nowymi obdarzonymi magicznymi talentami istotami?
Przecież to niedorzeczne! Tak bardzo się cieszyłam, że ich poznam, a teraz się boję? Tak bardzo, że aż brzuch zaczął mnie boleć? Choi Shin Hye! Co się z tobą dzieje!?
Spojrzałam w dół na swoje kolana zakryte kozakami, po czym złapałam za koszulkę na brzuchu zaciskając na niej palce, jak tylko najmocniej mogłam. Zaczęłam szybciej oddychać, a moje dłonie zrobiły się mokre od potu.
Nie mogę, nie…
Ale ‘nie’?
Czemu ‘nie’?
Casting – pojawiła się w mojej głowie myśl.
Uniosłam nieznacznie, ale dość gwałtownie głowę.
Czy ja się boję, że oni mnie rozpoznają jeśli będą na castingu?
Co robić!?
Narazić się na wyzwiska i odrzucenie ze strony jakiegoś tysiąca uczniów w szkole, czy odrzucić prawdopodobnie jedyną szansę na poznanie chłopaków z zespołu Fallen Angels osobiście? Niby dlaczego muszę wybierać!?
Nie chcę tego! Nie chcę odrzucenia, bo główny filar mojego świata już się zawalił. A moje marzenia? Niestety muszą poczekać, a Kang może się wściec, bo i tak powinnam go traktować tylko jako opiekuna od spraw magii, a tę jego drugą połówkę jak odległą galaktykę.
– Jesteśmy prawie na miejscu – powiedziała Noona. – Tylko pokonamy bramę.
Tłum nastolatek stojących przy wejściu do sali koncertowej zaczął się zmniejszać, kiedy obok niego przejechaliśmy.
– Już wpuszczają – stwierdziłam.
– Cholera – syknęła Noona, zatrzymując bus przed jakąś bramą. – Nigdzie nie idźcie.
Wyszła z samochodu, pozostawiając silnik na chodzie. Rozmawiała o czymś z facetem kierującym bramą. Coś mu tłumaczyła, ale on tylko kręcił głową.
Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Kanga.
~ Jesteście już? – zapytał od razu.
– Tak – powiedziałam. – Ale strażnik nie chce nas wpuścić.
~ Słucham? – zapytał zaskoczony. – A Rae? Ma przecież przepustkę.
Ta właśnie wróciła do busa, żeby go przepakować spod bramy.
– Musiałam zostawić u ciebie przepustkę – powiedziała. Była bardzo zdenerwowana. – Moglibyśmy wejść głównym wejściem, ale nie mamy biletów…
– Słyszałeś? – zapytałam Kanga.
~ Tak. Zaraz do was przyjdę.
– Rozłączył się – powiedziałam zaskoczona, patrząc na telefon w dłoni.
Wysiadłam z busa, kiedy zobaczyłam, że drzwi bocznego wejścia budynku za bramą otworzyły się. Już z daleka rozpoznałam tę czerwoną czuprynę włosów. Miał na sobie czarne rurki i białą marynarkę z podwójnym rzędem srebrnych guzików, a pod nią białą koszulkę z prostym dekoltem.
Podszedł do strażnika przy bramie i zaczął coś mówić, wtedy tamten otworzył bramę.
– Kang! – zawołałam, podbiegając do niego niezdarnie na szpilkach.
Niestety zahaczyłam o coś butem i poleciałam do przodu na twarz. Zacisnęłam mocno powieki, jakby to miało zmniejszyć ból w czasie upadku. Jednak nie poczułam twardej ziemi, a coś ciepłego i dość przytulnego.
– Już cztery – powiedział Kang, stawiając mnie do pionu.
– Hee? – zdziwiłam się.
– Już czwarty raz trzymam cię w ramionach – szepnął z uśmiechem.
Moja twarz oblała się szkarłatem, więc błyskawicznie się od niego odsunęłam.
– Chcę z tobą o czymś porozmawiać na osobności – powiedziałam, nie patrząc mu w oczy.
– O czym? – zdziwił się.
– O tym na osobności – powiedziałam.
Ruszyłam w stronę busa, z którego właśnie wyszła Noona.
– Kim Kang Kyun, co ty tu robisz!? – wrzasnęła. – Za niecałe dziesięć minut powinniście być na scenie! Przepraszam, że się spóźniłam – dodała śmiejąc się nerwowo.
– Nie szkodzi, a na koncert zdążę, prawda Shin Hye?
Skinęłam głową i rozsunęłam tylne drzwi busa.
– Chłopaki wyjdziecie? – zapytałam. – Potrzebuję na moment busa.
– I tak idziemy na ten koncert Choi – powiedział Kyu Dong, wychodząc na zewnątrz. Chciał poczochrać moje włosy, ale zrezygnował napotkawszy spojrzenie Kanga. Gdyby to zrobił zniszczyłby mi fryzurę.
Gdy wszyscy tak wychodzili z tego busa wyglądali jak prawdziwy zespół. Każdy z nich był też ubrany odpowiednio do okazji co nadawało temu obrazowi bardziej realny wygląd.
– Chłopaki to jest Kim Kang Kyun, lider Fallen Angels, Kang to są Yesul Boys – przedstawiłam ich szybko. – Zaczekajcie moment, bo muszę…
Wyminęłam ich i weszłam na tył busa.
– Chcę później autograf! – zawołał Wook Hwa Jong, kiedy już się przywitali.
– Nie ma sprawy – powiedział Kang i wszedł do busa, zasuwając za sobą drzwi.
Usiadł na tylnej kanapie obok mnie.
– Zanim zaczniesz – zaczął. – Po pierwsze, doskonale w tym wyglądasz – powiedział zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
– Dziękuję – powiedziałam podwyższonym o kilka tonów głosem.
Dokładnie jak za pierwszym razem, kiedy zobaczyłam Kanga na żywo. Było to kilka dni temu, a ja już zaakceptowałam go w swoim życiu. To niemożliwe, żeby to wszystko działo się tak szybko.
– Po drugie, oni są zespołem? Yesul Boys? To od nazwy twojej szkoły. Dlaczego tak?
– Tak jakby. Śpiewają tylko w szkole. A co do nazwy to oni sami nie wiedzą dlaczego.
– Więc – nachylił się do mnie. – Co chciałaś mi powiedzieć?
Przełknęłam ślinę i spojrzałam mu w oczy. Wyglądały inaczej niż zawsze. Były zaznaczone czarną kredką, a rzęsy pomalowano tuszem. Moja dolna warga lekko zaczęła drgać, bo musiałam się powstrzymywać, żeby nie rzucić się na Kanga jak durna fanka.
– Dlaczego właściwie muszą poznawać chłopaków? – zapytałam odwracając wzrok. – Kto właściwie tego chciał?
– Nie chcesz ich poznać? – zapytał zdziwiony.
– Ja… – zaczęłam.
– Shin Hye – powiedział troskliwie i złapał mnie za brodę, zmuszając żebym na niego spojrzała. – Jeśli nie chcesz, lub boisz się z nimi spotkać to nie musisz tego robić. Nikt cie do tego nie zmusi, a jeśli oni będą zawiedzeni to swoją frustrację wyładują na mnie. Tobie nic się nie stanie – mówiąc to patrzył w moje oczy. Poczułam się jakby zaglądał do mojej duszy, gdzie jestem naga i bezbronna, ale… Nawet jeśli przeczytałby moje myśli to w tej chwili nie obchodziło mnie to. Niech widzi…
– K-kang? – wydusiłam.
Wciąż trzymał mnie za brodę. Trwaliśmy tak w ciszy przez dłuższą chwilę. A gdy już mnie puścił, rzuciłam się mu na szyję i przytuliłam do niego. Zdziwiło mnie to, że odwzajemnił uścisk.
– Dziękuję – szepnęłam.
Zaśmiał się.
Po chwili wyszliśmy z busa do pozostałych z szerokimi uśmiechami na ustach.
– Panowie wybaczą, ale Shin Hye postanowiła, że dziś nie poznacie moich kolegów – powiedział Kang. – Może kiedyś, przy innej okazji. Teraz proszę udajcie się na salę koncertową, wszystko zostało uzgodnione i możecie tam wejść bez problemu. Ochrona was przepuści, ale podajcie im swoje nazwiska.
Kang jako pierwszy ruszył do budynku, Noona tuż za nim trzymając się bardzo blisko niego. Następnie ja i zaskoczeni Yesul Boys.
– Co tam się właściwie wydarzyło? – zapytał mnie Ji Woo.
– Rozmawialiśmy o tym przedstawieniu nam Lee Joong Kyunga i Han Yun Jae – zaczęłam. Myślę, że to było by dla mnie za dużo – wytłumaczyłam. – Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Kanga zemdlałam. Boję się pomyśleć co by się stało, gdybym zobaczyła ich trzech razem.
– Jesteś niemożliwa! – zawołał Yong stając naprzeciw mnie. Zasłonił moje usta swoją dłonią i pocałował ją.
Zaśmiałam się kiedy ją zabrał.
– Jak śmiesz kraść mi całusy!? – zawołałam marszcząc nos i uszyłam za nim powolnym biegiem, żeby nie wywrócić się w szpilkach.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, ale Kyu Dong był raczej w kiepskim humorze.
Jak powiedział Kang ochrona wpuściła nas na salę, gdy tylko podaliśmy im nasze nazwiska. Było tam naprawdę dużo rozwrzeszczanych głównie nastolatek, ale kilku chłopaków także zobaczyłam. Zdecydowanie nasza szóstka wyróżniała się z tłumu. Wszyscy ubrani w codzienne stroje, a my jak na jakąś wielką imprezę. Kilka dziewczyn spojrzało na mnie nienawistnie, a inne tak jakbym była jakąś gwiazdą. Dzięki temu mogliśmy się łatwo przedrzeć pod scenę, bo każdy ustępował nam z drogi.
– Fajnie by było gdybyśmy my też byli zespołem, nie? – zapytał Hyo Hee. – Sława, pieniądze i mnóstwo fanek. Chciałbym tak żyć.
– To nie jest głupi pomysł – zawtórował mu Sang Joon. – Właśnie poznaliśmy Kim Kang Kyuna – dodał ciszej.
– A Choi chodzi z nim na lekcje śpiewu – stwierdził Ji Woo. – Może zrobilibyśmy z nimi jakiś duet, albo coś?
– Nie ma mowy – powiedział stanowczo Yung. – Nie możemy wykorzystywać znajomości Choi, żeby zrobić karierę.
– Masz rację – przyznał Hwa Yong. – Jeśli chcemy być sławni to tylko o własnych siłach możemy się dostać na szczyt!
Nagle światła na widowni przygasły, a te na scenie zaczęły się rozświetlać. Nie wiem kiedy tam przyszli, ale Kim Kang Kyun, Lee Joong Hyung i Han Yun Jae już byli na scenie. No i zobaczyłam ich na żywo.
Wrzasnęłam z innymi, kiedy poleciały pierwsze nuty ‘Teras’ pierwszej nagranej przez Fallen Angels piosenki.



~*~

Komentujemy?

4 komentarze:

  1. Jak zwykle genialne i nie wiem po co to piszę skoro to wiesz. Bo to wiesz, prawda? Dopiero dzisiaj przeczytałam bo w autobusie mi się nudzi, a wczoraj otaśmowywałam zeszyt. Domyślam się co oznaczało to "Ten szósty nie będzie zadowolony". Jak zwykle się śmiałam i sama nie wiem dokładnie z czego ale jedno jest wiadome z twojego opo. Dobra ja kończę bo muszę się uczyć na kartkówkę z chemi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach nareszcie! Od rana bolał mnie brzuch i jeszcze na w-f musiałam biegać. Potem zjadłam loda i mi przeszło. Czy to nie dziwne?
    Ale nie omnie teraz tylko o notce. Ja juz Malwi wspomniała genialna!!! <3
    Kofam Cie!
    Ale Kanga bardziej :P
    Choi jest genialna. Nie no ja też bym się wahała zwłaszcza jeśli potem musiałbym udawać chłopaka.
    Czekam na next
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu spamujesz, mendo!? xD
    Ona tylko idzie na casting, później do zespołu przyjmą P.J.R. i będzie fajnie ^o^












    Sama zaczynam spamować ;_;

    OdpowiedzUsuń