Które to już z kolei moje opo? A ze siedemnaste będzie -_-
Nie mam czasu na pisanie starych, a wciąż wymyślam nowe. Ciekawe, czy ja to wszystko skończę przed śmiercią? Ale zakładam, że mam jeszcze jakieś plus minus pięćdziesiąt lat.
Ja nie chcę być sławna, tylko chcę, żeby mnie ktoś choć raz docenił. Jeb**ć sławę... nie chcę stać się zarozumiałą, wredną mendą... A nie sorry, ja już jestem mendą.
I wieśniakiem xD
Czytajajcie, a ja będę pisajała drugi rozdział, na razie macie prolog, co to ma 6 stron w Wordzie :P
Jak zwykle rano, w klasie panował chaos, który opanować udawało
się tylko jednej osobie. Niestety jeszcze tu nie było.
Przewodnicząca klasy Madarame Sasaki, zawsze przychodziła na
kilka minut przed dzwonkiem, ponieważ mieszkała w samym środku Tokio, a nasze
liceum znajdowało się kilkanaście kilometrów od niego. Rodzice nie zawsze
podwozili przewodniczącą do szkoły, przez co musiała jeździć metrem, co nie
było zbyt przyjemne.
Nasza szkoła jest dla dzieciaków z bardziej usytuowanych
rodzin, ale dla niektórych robi się wyjątek. Ja nie pochodzę z bogatej rodziny,
ale za dobre wyniki w nauce otrzymałam stypendium, które pozwala mi na uczenie
się w tym liceum.
Weszłam do klasy tylnym wejściem i od razu skierowałam się
do swojej ławki.
– Ohayo, Izumi-kun – przywitałam się siadając w ławce za
moim przyjacielem.
– Ohayo , Cho-chan – odpowiedział, nie spoglądając na mnie.
Z początku myślałam, że o coś się na mnie pogniewał, ale
mimo że siedział odwrócony do mnie plecami, widziałam, że uważnie obserwował coś
na przedzie klasy.
Ja także tam spojrzałam.
Byli tam Stark Ian z pierwszej klasy drugiego roku, Oshiro
Takeshi i Yoshinaga Yoshiro oraz Takakura Ito i Natsuko Yue z naszej. Yoshiro i
Yue stali naprzeciw siebie, a ona krzyczała do niego.
Ian miał ciemnobrązowe włosy, trochę jak Ulzzang Boy i jakby
złoto pomarańczowe oczy. Był wysoki, ale nie tak jakby się spodziewało po
amerykanie.
Takeshi nie był ani ładny, ani brzydki. Był bardzo niski jak
na swój wiek. Miał naturalne brązowe włosy i oczy w tym samym kolorze. Był dość
pulchny, ale z każdym dniem wygląda coraz lepiej, bo tak jakby to co mu się
rozrosło wszerz teraz zmienia się na wzrost.
Yoshiro miał ciemnobrązowe, prawie czarne włosy, sięgające
podbródka i okalające twarz, a z tyłu były dłuższe i zawsze związane w koński
ogon na karku.
Ito była dość słodką dziewczyną o średnim wzroście. Miała
duże szare oczy i długie orzechowo brązowe włosy. Była uprzejma i
najspokojniejsza ze swojej – wyżej wymienionej – paczki.
Yue miała czarne włosy, najkrótsze z nich wszystkich i
zawsze nastroszone. Jej oczy były prawie tak ciemne jak włosy. Miała wybuchowy
charakter i tylko przewodnicząca sprawiała, że potrafiła się uciszyć. Oczywiście
przyjaźnią się, ale każdy wie, że są rywalkami, jednak nikt nie wie o co.
– Ty durny pustaku, jak tylko przyjdzie Sasaki to zobaczysz.
Powiem jej co zrobiłeś i ona skopie ci tyłek! – wrzasnęła grożąc palcem
chłopakowi.
– Przecież przeprosiłem, Yue-chan – westchnął, wystawiając
przed siebie ręce jakby chciał stworzyć między nimi niewidzialną barierę, która
go ochroni. – Nie mów jej nic, bo będzie bardziej wściekła niż ty.
– Jak to mam jej nie mówić? Ty zboczeńcu! – wrzasnęła i
rzuciła się na Yoshiro.
Zamknęła jego szyję w uścisku pod pachą i zaczęła nacierać
jego włosy pięścią. Chłopak próbował się wyśliznąć, ale to było na nic,
ponieważ Yue była dobra w biciu się z chłopakami.
– Co się stało? – zapytałam, klepiąc Izumiego w ramię.
– Yoshiro się potknął i upadł na Yue, przez co rozdarł jej
mundurek – wytłumaczył, siadając do mnie bokiem i uśmiechając się, tak jak
zawsze kiedy pierwszy raz danego dnia mnie zobaczy.
Sakai Izumi miał jasnobrązowe włosy w stylu Ulzzang i ciemne
oczy. Był przystojny i akurat w moim typie. Jaka szkoda, że jesteśmy tylko
przyjaciółmi. On nie dostrzega tego co do niego czuję.
– Biedny – powiedziałam, unosząc jeden kącik ust. – Sasaki,
chyba nic z tym nie zrobi, bo on już oberwał.
– Też tak myślę – przyznał Izumi.
– Yue, znowu się bijecie? – jęknęła przewodnicząca, wchodzą
do klasy. – Zostaw go, bo będę musiała wyciągną z tego konsekwencje i złożyć
raport do dyrektora, a wiesz jak tego nie cierpię.
Sasaki miała czarne włosy i bardzo ciemne brązowe oczy. Jej
włosy były długie, a do oczu wpadała krótka równa grzywka.
– Oberwał, bo rozerwał – powiedziała Yue, wypuszczając
Yoshiro, który upadł na kolana, z trudem łapiąc oddech.
Yue opowiedziała Sasaki całą historię, ale nie słuchałam
jej, ponieważ patrzyłam na śmiejącego się Izumiego.
– A, jeszcze jedno – powiedziała Yue i uderzyła Yoshiro
pięścią w ramię. – To za to chan, przy moim imieniu, baka.
– Uspokójcie się już, wszyscy! – zawołała Sasaki. – Ian,
zaraz dzwonek, nie idziesz? – zapytała.
– Ach, tak. Czekałem na ciebie.
Ian i Sasaki byli parą, ale nie obnosili się z tym bardzo. W
zasadzie jak na parę zachowywali się dość dziwnie, bo nie całowali się, nawet w
policzek, nie obejmowali, przytulali, ani nawet nie chodzili za ręce. Tylko
odprowadzali się do domu i takie tam. No ale w końcu mieszkają w tym samym wieżowcu.
Oboje wyszli z klasy i jak się spodziewałam, nie złapali się
za ręce. Może nie lubią, kiedy ktoś na nich patrz w takich momentach, dlatego
tego nie robią? Chociaż dziś może coś się zmieni, ponieważ to czternasty luty.
A co do walentynek, dzisiejszego dnia dam Izumiemu
czekoladki, jak to zwykle robię w ten dzień, ale dla nas nie oznacza to, że
jesteśmy parą, bo nie jesteśmy. To tylko przyjacielski gest, ale inni myślą, że
chodzimy ze sobą. Nam to jednak nie przeszkadza.
Nie oszukuj się, przecież widać jak on ci się podoba –
pomyślałam.
No dobra, mnie to przeszkadza, że wszyscy postrzegają nas
jako zakochanych, ale Izumi nie chce tego.
Lekcje mijały szybko. Na długiej przerwie się zaczęło.
Dziewczyny podchodziły do ławek chłopaków wręczając im małe
pudełeczka z czekoladkami. Kupnymi i takimi własnej roboty. Chłopakiem, który
dostał najwięcej słodyczy w naszej klasie, był oczywiście Yoshiro, bo nie ukrywajmy
jest przystojny. Podoba mi się nawet, ale ma za długie włosy i daje się bić
dziewczynie.
Ja siedziałam w swojej ławce, a Izumi odwrócił się do mnie z
krzesłem, żebyśmy razem mogli zjeść Obento.
– Izumi – powiedziałam i wyciągnęłam z mojej torby trójkątne
pudełeczko z trzema małymi czekoladkami w środku. Jedną posypaną wiórkami
kokosowymi, drugą z orzechem laskowym w środku, a trzecią z wzorkami z gorzkiej
czekolady i drobinkami orzechów oraz z karmelem w środku. – Twoje ulubione
smaki.
– Dziękuję – powiedział Izumi uśmiechając się. Jego policzki
przybrały różowy kolor.
Szybko zamrugałam zaskoczona, ale ten kolor znikł w mgnieniu
oka. Penie mi się wydawało, że się zarumienił.
Otworzył pudełeczko i wyciągnął jedną kulkę. Obserwowałam
jak sięga po nią i powoli wkłada do buzi. Jego mina w tym momencie była
najważniejsza. Moje czekoladki nie były doskonałe w tamtym roku, więc w tym
musiałam się bardziej postarać. Na jego twarzy zaczął się malować błogi stan,
więc z zadowoleniem stwierdziłam, że wyszły lepiej niż ostatnio.
– Z każdym rokiem są coraz smaczniejsze.
– To tak zabrzmiało jakby były niedobre – prychnęłam.
– Cześć zakochani! – wrzasnęła Yue i rzuciła mi się na
plecy. – Znowu tylko czekoladki? Zawiodłaś mnie Cho, mamy już po szesnaście
lat, a wy nawet się za ręce nie trzymacie.
Jak na komendę, oboje spuściliśmy głowy. Byłam zawstydzona
jeszcze bardziej niż rok temu, kiedy na nas napadła, może dlatego, że z każdym
dniem zakochuję się w Izumim coraz bardziej?
Potrząsnęłam głową, żeby odegnać te myśli i sprawić, żeby
moja twarz nie była czerwona jak burak. Niestety moje wiecznie związane w kok
włosy nie mogły jej zakryć.
– No co jest!? – wrzasnęła. – Izumi, masz dziś odprowadzić
Cho do domu, to rozkaz. Są walentynki i jest dużo zbirów, którzy w ten dzień
napadają ładne dziewczyny.
Przełknęłam ślinę i zagryzłam dolną wargę, po czym zgarbiłam
lekko ramiona.
– Przyznaj, że Cho jest ładna, Izumi-kun – powiedziała,
kładąc mu rękę na barkach i zamykając jego szyję w uścisku.
Izumi zakrztusił się czekoladką, którą najwyraźniej wciąż
przeżuwał. Spojrzałam na niego z przestrachem, niezdolna do wydania z siebie
choćby najcichszego dźwięku.
Izumi sięgnął po butelkę z sokiem, którą mu prędzej dałam i
napił się.
– Oczywiście, że Cho jest ładna – powiedział. – Dla mnie
najładniejsza ze wszystkich dziewczyn na świecie. Chodźmy gdzieś, gdzie nie ma
Yue – dodał po chwili, zebrał nasze rzeczy i złapał mnie za rękę, po czym
wyprowadził z klasy.
Obejrzałam się przez ramię. Yue stała przy naszych ławkach
zszokowana tym co właśnie się stało. Przyznam, że mnie to też bardzo
zaskoczyło.
– W końcu się odczepiła – powiedział z zadowoleniem Izumi
rozpierając się na ławce na balkonie szkoły na dachu. – Tak myślałem, że trzeba
jej powiedzieć to co chce, żeby poszła dręczyć kogoś innego.
Ja stanęłam przy siatce ogradzającej balkon i wczepiłam w
nią palce, spoglądając na dziedziniec szkoły.
– Izumi? – zaczęłam, nie patrząc na niego.
– Hmm? – mruknął, bo właśnie jadł drugą czekoladkę. – Ta z
karmelem jest przepyszna – zawołał
zadowolony.
– Czy… czy to co powiedziałeś przy Yue… Naprawdę uważasz, że
jestem najpiękniejsza na świecie, czy powiedziałeś tak, żeby się odczepiła? –
mruknęłam.
– Oczywiście, że jesteś najpiękniejsza na świecie.
Nie słyszałam kiedy wstał, a teraz właśnie przytulał mnie
stojąc za moimi plecami. Moje policzki pokryły się szkarłatem i zrobiło mi się
tak gorąco, że rozluźniłam kokardkę na szyi.
Mimo, że mieliśmy luty i gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg,
to było mi naprawdę gorąco, mimo że nie miałam nawet płaszcza, tylko sweter od
zimowego mundurka i za kolanówki dawały mi ciepło. No ale teraz jeszcze ciało
Izumiego mnie ocieplało, ale tak bardzo jakbym weszła do sauny.
– Dlaczego tak mówisz…? – pisnęłam, kiedy położył swoją
brodę na moim ramieniu.
– Bo to prawda – odpowiedział szeptem w moje ucho i dał mi
znak, żebym odwróciła się do niego przodem. – Nie chcesz, żebym tak mówił? –
zapytał lekko zmieszany.
– Hee!? – jęknęłam zaskoczona.
– A może chcesz, żebym…
Nachylił się do mnie, oblizując wargi. Nie mogłam oderwać od
nich oczu, ale coś zakłóciło tę, moim zdaniem, piękną scenę.
– Tutaj się schowaliście!? – wrzasnęła Yue, wybiegając na
balkon, ale zaraz się cofnęła. – Cholera, jak zimno! Wiedziałam, że się
spotykacie.
– Odłóżmy to na później – szepnął Izumi i lekko musnął
wargami moje czoło.
Stałam tam jak osłupiała.
– Ha-hai – powiedziałam, otrząsając się z transu, w który
przed chwilą wpadłam.
– Ee no, nie przerywajcie sobie – powiedziała Yue.
– Znajdź sobie w końcu chłopaka, a nie uprzykrzasz innym
życie, dobrze? – zapytał Izumi Yue.
– Hmpf – prychnęła. – Mam ci przywalić? – zapytała grożąc mu
pięścią, kiedy weszliśmy na klatkę schodową.
– Idź bij Yoshiro, Yue.
– Jak ja ci zaraz…
Idąc sprzeczali się. Izumi był trzecią osobą, z którą Yue
lubiła się droczyć.
Szłam za nimi jakby w transie, który nie opuścił mnie do
końca po tym co zrobił Izumi.
Odłóżmy to na później
– powiedział.
Czyli zamierza zostać moim… Kyya! Nie mogę uwierzyć, że nie
tylko ja zaczęłam się zakochiwać w naszej dwuosobowej paczce w tym drugim.
Yatta! – wrzasnęłam w duchu. – W końcu spełni się moje małe
marzenie.
Po lekcjach tak jak mówiła Yue Izumi odprowadził mnie ze
szkoły do metra i pojechał ze mną, mimo, że mieszkał zupełnie w innej części
Tokio. W metrze rozmawialiśmy o błahostkach, takich jak anime, które warto
obejrzeć i czy kupić sobie nowe mangi.
Kiedy wysiedliśmy na mojej stacji, nadal szedł ze mną, ale
nie złapał mnie za rękę, mimo iż wciąż powtarzałam sobie w duchy, że bardzo
chcę, aby to zrobił.
Izumi już wiele razy szedł ze mną do domu, ale nigdy nie
odprowadzał mnie po szkole. Kiedy ostatni raz u mnie był było to dawno temu,
teraz to się zmieniło. Mama pewnie pomyślałaby, że jesteśmy parą.
Potrząsnęłam głową, ponieważ ukazał mi się przed oczami
obraz mnie i Izumiego oglądających anime w moim pokoju i mama podglądająca nas
przez dziurkę od klucza.
Odłóżmy to na później
– jego słowa znów rozbrzmiały w mojej głowie.
Ale kiedy będzie to później?
Jeszcze jeden zakręt i będziemy na mojej ulicy. Szliśmy
przez park, w którym przebywali tylko starsi ludzie z pobliskiego sanatorium,
ale byli to głównie otumanieni lekami starsi ludzie, którzy nie kontaktowali co
się wokół nich dzieje.
– Choi Shin Hye – powiedział Izumi, zatrzymując się.
Zaskoczona tym, że wypowiedział moje pełne imię,
przystanęłam i odwróciłam się do niego.
Cho było skrótem od nazwiska, ponieważ w Japonii nie lubili
nazywać mnie moim koreańskim nazwiskiem i imieniem.
– Ty… Nigdy mnie tak nie nazwałeś – powiedziałam.
Staliśmy na samym skraju głównej drogi parku, za którą była
już ulica, na której stoi mój dom. Wystarczyło tylko przejść na drugą stronę i
kilkadziesiąt metrów w prawo i byłabym na miejscu.
Bałam się tego co Izumi chce zrobić, lub powiedzieć, więc
miałam sposobność ku ucieczce.
– Nie masz nic przeciwko, aby zakończyć to co zaczęliśmy na
balkonie? – zapytał spoglądając w bok. Widać po jego postawie było, że jest
zdenerwowany.
Nie wydawało mi się, wtedy naprawdę się zarumienił. A teraz?
To nie trwało chwilę, wręcz przeciwnie, z każdą kolejną sekundą jego twarz
robiła się coraz bardziej czerwona.
– Nie mam – powiedziałam uśmiechając się i powoli zaczęłam
iść tyłem w stronę ulicy.
– Hee? – zdziwił się, unosząc gwałtownie głowę.
– No chodź – powiedziałam wyciągając do niego rękę, żeby
stanąć obok drzew, gdzie nikt nas nie zobaczy. Nie miały liści, ale i tak
zasłaniały dużo.
Izumi powoli ruszył w moją stronę. Schowałam się za dużym
drzewem i oparłam o jego korę. Moje serce dudniło jak oszalałe, więc
przyłożyłam do niego dłoń.
Przełknęłam właśnie ślinę, kiedy zobaczyłam, że Izumi już stoi
przede mną.
Zauważyłam, że nerwowo przegryza wargę.
Patrzyłam w jego oczy, kiedy oparł się ręką o pień drzewa nade
mną.
Zamknęłam oczy, kiedy jego wargi zbliżyły się do moich. Było
to zaledwie delikatne muśnięcie, ale wywołało w moim ciele ogromny przyjemny
dreszcz.
– Salanghae – szepnął Izumi w moim ojczystym języku. To
znaczy po koreańsku kocham cię.
Zamrugałam zaskoczona, kiedy odsunął się odrobinę.
– Do zobaczenia jutro w szkole – powiedział i odszedł w
stronę, z której przyszliśmy.
– Kocha… – szepnęłam, dotykając palcami warg i powoli
ruszyłam ku wyjściu z parku.
Piaszczysta dróżka, chodnik, ulica… Nie rozejrzałam się,
żeby zobaczyć, czy coś nie jedzie, ponieważ byłam zbyt przejęta tym co się
właśnie stało.
– Izumi – szepnęłam do siebie. – On…
– Shin Hye! – usłyszałam za sobą wrzask Izumiego.
Odwróciłam się w jego stronę. Biegł w moim kierunku bardzo
szybko, a na jego twarzy malowało się przerażenie.
– Uciekaj! – wrzasnął, machając ręką. – Uciekaj, słyszysz!?
Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam w górę ulicy na to na
co on patrzył.
W moim kierunku z wielką szybkością jechała duża ciężarówka.
Mężczyzna za kierownicą mnie nie widział, bo widocznie szukał czegoś na
siedzeniu obok siebie, a ja teraz wyzuta z myśli z powodu nie błogości, a
strachu nie mogłam się poruszyć.
Ciężarówka była coraz bliżej i bliżej, a kierowca dopiero na
ostatnich metrach zauważył, że tam stoję. Zaczął hamować, ale już było za
późno. Zamknęłam oczy i zakryłam twarz rękoma, chociaż dobrze wiedziałam, że to
nie pomoże.
Po chwili poczułam szarpnięcie i uderzyłam o coś z dużą
siłą. Mój policzek spoczął na zimnym chodniku. W głowie mi się kręciło i nie
miałam siły, żeby wstać. Ale musiałam wstać, nie mogłam umrzeć. Nie w takiej
chwili. Nie kiedy bardzo ważna dla mnie osoba powiedziała mi, że mnie kocha.
Z trudem dźwignęłam się i podparłam rękoma o chodnik.
Chodnik? Przecież byłam na ulicy. Co się przed chwilą
stało!?
Rozejrzałam się dookoła. Siedziałam bezpiecznie na chodniku,
a przed mnę stała ciężarówka, która miała mnie potrącić.
– I-izumi? – zapytałam, ledwo wydobywając z siebie głos. –
Izumi – powiedziałam po chwili głośniej.
Z ciężarówki wyszedł kierowca.
– Nic ci się nie stało? – zapytał. – Krwawisz! – dodał
próbując dotknąć mojego czoła, ale odepchnęłam jego dłoń.
– Gdzie on jest? – zapytałam, wstając.
– Co?
– Gdzie jest Izumi!? – wrzasnęłam z rozpaczy i zaczęłam
płakać. – Gdzie!?
Obeszłam ciężarówkę dookoła i znalazłam go po drugiej
stronie ulicy.
– Nie! – wrzasnęłam. – Izumi!
Podłam przy nim na kolana i dotknęłam lekko jego krwawiącej
klatki piersiowej. Wokół na ulicy zbierała się kałuża ciemnej i gęstej mazi.
Nie przejmując się tym, że klęczę w niej, a moje dłonie są już od niej
czerwone, złapałam Izumiego za policzki i zmusiłam, żeby na mnie spojrzał.
– Izumi – szepnęłam, kiedy podniósł brudną od krwi dłoń i
dotknął mojego policzka, pozostawiając na nim ślady.
– Ładniej ci w rozpuszczonych włosach – powiedział i
zakaszlał, a z kącika jego ust zaczęła spływać stróżka krwi. – Teraz już na
pewno wiem, że nie ma piękniejszej od ciebie.
Kanzashi, która podtrzymywała mój kok, musiała wyśliznąć się
z włosów.
– Cśś, nic nie mów. Zaraz po ciebie przyjadą i
wyzdrowiejesz.
– Nie płacz – powiedział, a jego ręka opadła bezsilnie.
– Niech pan dzwoni po pogotowie! – wrzasnęłam do mężczyzny.
– T-tak!
Odszedł.
– Wszystko będzie dobrze, tylko patrz na mnie, słyszysz?
– Jestem śpiący – powiedział i znów kaszlnął.
– Nie możesz zasnąć, rozumiesz? Jeśli zaśniesz…
Nie chciało mi to przejść przez gardło.
Spojrzałam na to co tkwiło w klatce piersiowej Izumiego. Był
to róg byka. Zapewne kierowca ciężarówki zawiesił sobie takie rogi na przedzie
pojazdu.
Zdjęłam z siebie płaszczyk, a następnie sweter i obłożyłam
nim ranę dookoła rogu, uważając, żeby nim nie poruszyć.
– Cho-chan – powiedział Izumi. – Naprawdę cię kocham. Pewnie
mi tego nie wybaczysz, ale nie mogę z tobą zostać, on mnie woła…
Teraz już nie mogłam przestać płakać.
– Nie, Izumi, nie zamykaj oczu! Słyszysz mnie!?
Poklepałam go po twarzy, żeby na mnie spojrzał, ale jego
wzrok był nieobecny. Na usta wypłynął uśmiech.
– Będę cię obserwował. Mam nadzieję, że tobie uda się
spełnić moje marzenie…
Umilkł.
– Nie! – wrzasnęłam. – Izumi! Izumi, powiedz coś. Nie możesz
odejść! Nie zostawiaj mnie! Proszę –ostatnie słowo wyszeptałam, kładąc głowę na
piersi Izumiego tuż obok tkwiącego tam rogu. – Nie odchodź.
Podniosłam powoli głowę, ale tylko nieznacznie, po czym
złożyłam na ustach Izumiego pocałunek i zamknęłam jego oczy, opuszczając
powieki.
– Salanghae – szepnęłam i położyłam się obok śpiącego
Izumiego zamykając oczy.
Super ! Świetnie, pięknie ! chodź końcówka mnie zaniepokoiła ..
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że będziesz pierwsza xD
UsuńA co do końcówki to nie martw się, mam nadzieję więcej tak nie robić, a w pierwszej notce już się coś rozwija :D
To dobrze ! :D
Usuń