Notka dziś krótsza niż zwykle, ponieważ w następnej będzie coś co mi nie wyszło i chcę, żeby to było później, a nie tak od razu. Dziś są urodziny mojej mamy, a ja taką brzydką notkę dodaję :c
Nie ważne, tylko się nie porzygajcie xD
Mamusi moja kochana, jeśli to kiedyś zobaczysz to wiedz, że cię kocham i życzę ci wszystkiego najlepszego z okazji 52 urodzin x3 - proszę, uwierz we mnie i nie mów, że nie wydam książek, bo to przykre ;_;
Enjoy ;)
Dlaczego ten stuknięty człowiek
wzywa mnie do siebie, kiedy mam największy nawał pracy związany z artykułem o
zbliżającym się Tourne Europy Fallen Angels? Bo to stuknięty człowiek.
– Wzywałeś mnie, Hwang Yoe Hyun –
powiedziałam wchodząc do gabinetu mojego przyjaciela i szefa.
– Tak, proszę wejdź.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi,
od razu podeszłam do biurka i usiadłam na fotelu naprzeciw szefa.
– Chciałbym z tobą porozmawiać o
tych zdjęciach – powiedział, przesuwając w moją stronę po blacie biurka sporą
kopertę.
– Jakich zdjęciach? – zdziwiłam
się i zajrzałam do koperty.
Kiedy zaczęłam je przeglądać, aż
zaschło mi w ustach, kiedy okazało się kto jest na zdjęciach.
– Kazałem obserwować twój dom –
powiedział Yoe Hyun bez skrupułów. – Wyraźnie widać kto jest na zdjęciach,
nieprawdaż?
– Nie mam wpływu na to z kim
koleguje się moja córka – powiedziałam. – Nie będę jej wybierać przyjaciół.
Na zdjęciach była Shin, żegnająca
się wczoraj z Fallen Angels i Kimiko przed naszym domem. W cieniu korytarza
widać było nawet mnie.
– O ile się nie mylę, to Han Yun
Jae chodzi do tej szkoły co Shin – powiedziałam.
– Nie zapominaj o pierwszym
zdjęciu, na którym jest twoja córka z Kim Kang Kyunem – powiedział wskazując na
jedno ze zdjęć rozrzuconych teraz na biurku. – Widać, że to on.
– Dobrze, znała go zanim Yun
zaczął chodzić do Yesul, no i co z tego? – zapytałam podnosząc się z miejsca i
zaczynając krążyć po gabinecie.
– Chcę, żebyś donosiła mi o
wszystkim co się dzieje w Fallen Angels – powiedział stanowczo i zdecydowanie. –
Twoja córka na pewno ci wszystko opowiada. W końcu to głupia nastolatka.
– Nie waż się obrażać mojej córki –
zagroziłam mu, nachylając się nad biurkiem. – Ona nic nie wie, Kang nic jej nie
mówi.
– Och, mówisz im po imieniu, tak? –
zaciekawił się. – To dobrze, ułatwi to sprawę.
Nawet się nie przejął, nie
przeprosił za wyzwanie Shin.
– Co niby ułatwi!? – wrzasnęłam,
waląc dłońmi w biurko.
– Twoje donoszenie na ten cholerny
zespół – powiedział z uśmiechem. – Od dwuch lat nic na nich nie było, poza
dziwnymi zniknięciami z kraju na dłuższy czas, ale teraz kiedy twoja córka się
pojawiła…
– Nie będę na nich donosiła! –
wrzasnęłam. – Oszalałeś!?
– Nie będziesz? – zdziwił się.
W końcu zaczął słuchać.
– Nie będę, nie chcę żeby moja
córka mnie znienawidziła – powiedziałam z mocą.
– To twoje ostatnie słowo? –
zapytał.
– Tak, musisz zrozumieć, że dobro
mojej córki jest najważniejsze – powiedziałam z uśmiechem. Musi to zrozumieć
– Spróbuj zapewnić jej co
najlepsze, bez pracy – powiedział łagodnie.
– S-słucham? – mój głos zadrgał.
–Albo pieniądze, albo córka –
powiedział. – Wybrałaś dobry obraz siebie w oczach córki, więc straciłaś
pieniądze. Ureguluję twoją wypłatę za ostatnie dni, ale od dziś nie masz już co
tu robić. Zbierz swoje rzeczy i nie chcę cię tu więcej widzieć.
– Ty draniu – warknęłam, a moja
moc o mało nie sięgnęła tej fałszywej twarzy.
– Do nie zobaczenia moja droga
Hoshi.
– Niech Nigra pochłonie twą duszę –
wypowiedziałam słowa najgroźniejszej możliwej groźby.
– Majaczysz, no zmykaj już i nie
pokazuj mi się więcej na oczy.
*
Po zakończeniu ostatniej lekcji
Yung gdzieś zniknął, więc niestety nie miałam jak wrócić do domu.
Prawdopodobnie pogniewał się, za wczoraj, kiedy siedziałam na… Noo… Pogniewał
się o Kanga. Coraz mniej zaczynam lubić Yung Kyu Donga.
Kiedy chciałam się zaszyć się w
kabinie w toalecie, żeby teleportować się do domu, ktoś mnie zaczepił.
– Shin.
– Yun? Coś się stało? – zdziwiłam
się.
– Mi nie, ale tobie chyba tak –
powiedział ze smutkiem.
– Hee? – zdziwiłam się.
– Widziałem przez okno, że Yung
wsiadał do samochodu swojej siostry i razem odjechali. Pomyślałem, że może
Joong mógłby cię odwieźć, kiedy po mnie przyjedzie.
– Ale to nie po drodze –
zauważyłam.
– To nic nie szkodzi, a ty nie
masz jak wrócić do domu, prawda?
Przecież nie powiem mu, że mam
żółty kryształ, bo przecież bez zezwolenia nie wolno, a jak wytłumaczę, że go
mam?
– Nie, chcę się przejść.
– A może poproszę, żeby Akai się z
tobą teleportował? – zaoferował.
– Nie, naprawdę nie trzeba –
powiedziałam szybko.
– To ja do niego napiszę –
powiedział już wystukując wiadomość na telefonie.
Dobrze, że klon i telefon Akai
pojechały po wczorajszej imprezie do domu Fallen Angels.
Westchnęłam i skupiłam się na
klonie.
– Zgodził się – powiedział Yun,
odczytując wiadomość, którą mu wysłałam. – Napisał, że masz sprawdzić, czy
nikogo nie ma w damskiej toalecie, bo tam się pojawi.
– Dobrze, ja pójdę sprawdzić, a ty
idź, bo Joong już pewnie przyjechał. Dziękuję, Yun – dodałam z uśmiechem.
– Nie ma sprawy – powiedział na
odchodne. – Do zobaczenia!
Jak najszybciej ruszyłam do
toalety i zamknąwszy się w kabinie teleportowałam się do domu. Jak zawsze
wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w wygodne ciuchy i poszłam do kuchni z
zamiarem przygotowania dla mnie i mamy obiadu, ponieważ miała dziś późno wrócić
z pracy. Gdy wychodziłam z łazienki do pokoju usłyszałam dobiegający z dołu
przeraźliwy kobiecy krzyk.
– Co jest? – mruknęłam do siebie.
Dla bezpieczeństwa zaczerpnęłam
odrobinę magii, żeby zapełniła mój układ mocy, że się tak wyrażę.
Po chwili usłyszałam ciche
powarkiwania i coś jakby mlaskanie i dźwięk towarzyszący rozrywaniu czegoś.
Po cichu zeszłam po schodach, a z
każdym moim krokiem te nieprzyjemne dźwięki nasilały się. Gdy tylko zeszłam do
przedpokoju, poczułam chłód wpadający do domu przez otwarte drzwi do ogrodu z
tyłu domu, a po chwili dotarł do mnie metaliczny smród zwykle towarzyszący krwi,
która miała kontakt z powietrzem.
Dla pewności zaczerpnęłam więcej
mocy i rozprowadziłam ją po ciele, gotowa w każdej chwili użyć odpowiedniego
ataku lodem.
Lód. Muszę o tym porozmawiać z
Kangiem.
Przełknęłam ślinę i zacisnęłam
pięści, z których zaczęła się unosić biała chłodna mgiełka.
Odetchnęłam głęboko i powoli
wychyliłam się przez futrynę spoglądając do salonu. To co zobaczyłam było
okropne, chciało mi się i wymiotować i płakać, kiedy okazało się kto tam jest.
Moja mama leżała na plecach na podłodze
z nieprzytomnym wzrokiem utkwionym w jakimś nieznanym mi punkcie. Jedną rękę
miał wyciągniętą w moją stronę, a drugą dziwnie wygiętą, tak jakby kość została
wykręcona. Jej gładka skóra na szyi była rozdarta, tak bardzo, że brakowało
połowy gardła, a z całej rany wyciekały litry krwi. Nad jej brzuchem pochylała
się czarna włochata bestia na czterech łapach z umazanymi krwią łapami i
pyskiem, którym wgryzał się do brzucha. Jelita były porozrzucane wokół ciała, a
wilk najwyraźniej zmierzał do czegoś co jest głębiej.
– Nie! – wrzasnęłam i wyskoczyłam
zza ściany, zrozumiawszy czego szuka ten potwór. – Zostaw jej moc w spokoju!
Magia, każdego z nas jest ukryta
między jelitami. Jest to święcący biały punkt wielkości piłki bejsbolowej. Kiedy
wydobędzie się ją z ciała to tak jakby zabrać dusze magicznej istoty.
Wilk odwrócił do mnie łeb, a w
jego zębach lśniła magia mojej matki.
– Powiedziałam ci, żebyś ją
zostawił! – wrzasnęłam znów.
Bestia tylko zawarczała i ruszyła
w moją stronę.
Stworzyłam lodowy, bardzo nie
równy kolec, z zamiarem wbicia go w ciało stworzenia, ale gdy wilk na mnie
wpadł ostatecznie udało mi się tylko drasnąć go tuż pod okiem.
Gdy upadłam, uderzyłam mocno głową
w podłogę, przez co zamroczyło mnie na dłuższą chwilkę, a kiedy się otrząsnęłam,
wilka już nie było.
– Mamo? – szepnęłam idąc na
czworaka do salonu. – Mamusiu – powiedziałam płaczliwie.
Zdawszy sobie sprawę z tego, że
Akai miał być ze mną, szybko przywołałam mojego klona i zamieniłam się z nim
rolami. Łatwiej będzie mi przelać rozpacz na klona, niż samej rozpaczać i
jeszcze utrzymywać zdrowy rozsądek klona.
– Mamo! – zawołałam, ale to nic
nie dawało.
Żadne prośby, błagania… Już nic
nie zwróci mi mojej mamy.
Klęcząc w krwi razem z Shin
zamknęłam oczy już martwego ciała i pozwoliłam je tulić klonowi, przelewając
nań całą swoją rozpacz i żal.
*
– Powiedziałem ci, że tego nie
włożę, okey! – wrzasnąłem po raz setny dzisiejszego dnia. – Rae, nie zmuszaj
mnie do tego, bo ja tego nie założę.
– No, ale Kang, proszę cię. Chcę
tylko zobaczyć jak wyglądasz. To zajmie tylko chwilkę. Obiecuję!
Spojrzała na mnie błagalnie,
oczami słodkiego psiaka.
– To na mnie nie działa.
Powiedziałem nie, koniec i kropka!
– Cześć! – zawołał Yun wbiegając
do salonu z marynarką od mundurka w ręce. – Co robicie?
– Próbuję założyć Kangowi Yukata,
bo w Japonii po Tourne będziecie nosić Kimona, Haori i Hakame, ale on się nie
chce zgodzić.
– Przecież to jest kiecka! –
wrzasnąłem.
– Kimono to tradycyjny strój
Japonii – zauważył Joong.
– W dupie mam to, że to… – Nagle
urwałem, ponieważ poczułem niewyobrażalny ból w sercu. Był tak silny, że aż
zachwiałem się i gdyby nie Yun i Rae to bym się wywrócił. Razem posadzili mnie
na kanapie.
Ból ten był nie do zniesienia, ale
nie był mój, czułem go, ale jakby innym ciałem.
– Kang, co się dzieje.
– N-nie wiem… – wydukałem. – Boli
mnie… Nie… Ją… Shin! Shin Hye ma kłopoty! – wrzasnąłem i zerwałem się na równe
nogi, próbując zablokować napływające do mnie uczucia Shin.
– Co się jej stało!? – zwołał
przerażony Yun. – Kang!?
– Nie wiem, muszę się do niej
dostać, jak najszybciej! Gdzie jest Akai? Teleportuje mnie…
– Kazałem mu odebrać Shin i
teleportować ją do domu, bo Kyu ją wystawił – powiedział Yun ze smutkiem.
– Co!? Dzwoń po niego, niech się
tu pojawi!
– J-już! – zawołał Yun, a ja
zniecierpliwiony chodziłem po salonie wyczekując nadejścia Akai.
Po kilku ciągnących się w
nieskończoność minutach młody pojawił się w salonie. Jego ubranie i dłonie były
zakrwawione, a na jego twarzy malował się szok.
– Coś ty jej zrobił!? –
wrzasnąłem. – Źle wylądowałeś i coś jej przyciąłeś, prawda!?
– N-nie czas na wyjaśnienia,
chodźcie ze mną – powiedział i wyciągnął do mnie zakrwawioną dłoń.
Niechętnie złapałem go za łokieć,
a Yun podczepił się pod drugie.
– Zaczekajcie – zaczął Joong –
wezmę apteczkę!
– Nie, chodź już – powiedział
Akai.
Joong bez słowa podszedł do nas i
położył dłoń na ramieniu Akai, a po chwili już nasz salon się rozmył, a jego
miejsce zajął przedpokój w domu Shin tuż przy wejściu do salonu. Scena, którą
zobaczyliśmy, po wylądowaniu była przerażająca. Shin załamana klęczała w kałuży
krwi wypływającej z dwuch ogromnych ran w ciele już martwej Shi Ho.
– Shin! – wrzasnąłem.
Na jej twarzy malowała się
rozpacz. Oczy były zaczerwienione i mokre od łez. Ubranie i dłonie miała brudne
od krwi, tak jak u Akai.
Od razu podbiegłem do niej i
odciągnąłem ją od martwego ciała.
Tylko dlaczego Shin jest tak
załamana? Przecież jej moc powinna ograniczać jej negatywne uczucia? Co tu jest
grane.
– Akai? – zaczął Joong. – Opowiedz
nam co się stało.
Siłą odciągnąłem Shin od jej
matki, a kiedy nie chciała ze mną iść i uderzała we mnie pięściami, żeby znów
być przy matce, podciąłem jej nogi i wziąwszy na ręce zaniosłem do góry do jej
pokoju, a tam w łazience wsadziłem ją do wanny, żeby opłukać ją i przy okazji
jej ubrania z krwi. Nie mogłem przecież zdjąć jej ubrań, bo by mnie
znienawidziła, a samej jej nie zostawię w takim stanie.
Mi Ko! Przecież mogę zadzwonić po
nią.
Sięgnąłem po telefon i wybrałem
numer siostry.
– Halo?
– Mi Ko, słuchaj, potrzebuję
twojej pomocy, Shin jest…
– Nabrałam cię! Kiedy tego słuchach, znaczy, że nie mam ochoty z nikim
gadać, więc spadaj. Paa! Jeśli to ty Ogórku to nic ode mnie nie dostaniesz!
– Poczta głosowa – syknąłem.
Nagle Shin złapała mnie za ramię i
przyciągnęła do siebie.
– To był ten wilk – powiedziała. –
On ją rozszarpał… Zabrał jej moc.
– Jak ona się czuje? – zapytał Yun,
kiedy wróciłem na dół, po tym jak Shin wykąpała się samodzielnie i ubrała, a ja
siedziałem przy niej, aż zasnęła.
Wezwaliśmy policję, a z nimi
przyjechało też pogotowie na sygnale, a kiedy już odjeżdżało, tego sygnału już
nie było. Każdy wiedział co to znaczy.
Nie zacieraliśmy dowodów,
wykluczono tylko nasze ślady. Zeznania zostały spisane, Shin też, chodź ledwie
dało się z nią porozmawiać, ale ona widziała tylko tyle co Akai, jednak będzie
musiała jeszcze pojechać na komisariat zeznać w tej sprawie.
– Już się uspokoiła. Teraz śpi.
Dobrze, że Akai wpadł na pomysł,
żeby teleportować nas do domu, wtedy wzięliśmy moje Porsche i przyjechaliśmy z powrotem,
żeby nikt nie zastanawiał się jak się dostaliśmy do domu Shin. A Akai miał
skłamać, że odprowadził Shin do domu po szkole, bo Yun go poprosił, kiedy ona
nie zgodziła się jechać samochodem. Po części prawda.
– Jedźcie do domu, ja tu zostanę.
Kiedy się obudzi zabiorę ją do nas. Nie możesz tu zostać, a policja jeszcze będzie
badać sprawę morderstwa.
– Kang, znalazłem coś – szepną
Joong wchodząc do kuchni, gdzie się zaszyliśmy. – Zrób tego kopię, bo muszę to
szybko odnieść na miejsce.
– Jasne.
Hyung podał mi kartkę papieru, a
ja nie czytając skopiowałem litery i umieściłem je na przedramieniu, pod
rękawem bluzki, żeby nikt nie widział.
– Proszę pana – zwrócił się Yun do
policjanta w salonie, kiedy Joong już zaniósł kartkę na miejsce. – Czy możemy
już iść? – zapytał.
– Tak, wiemy już wszystko co
chcieliśmy wiedzieć.
– Ja tu jeszcze zostanę –
powiedziałem. – Z Shin Hye. A wy chłopaki, zadzwoniliście po kierowcę, żeby was
odebrał? – zapytałem.
– Tak, za kilka minut powinien tu
być.
Gdy chłopacy już pojechali,
policja jeszcze przez godzinę kręciła się po domu, spisując wszystko,
przeszukując każdy zakamarek domu w poszukiwaniu czegokolwiek co miałby związek
z morderstwem.
Kiedy Shin się obudziła, kazałem
jej spakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy, ponieważ zabieram ją do nas do
domu.
– Jak to mam zamieszkać z wami? –
zdziwiła się, kiedy zapytałem gdzie ma jakąś walizkę.
– Nie pozwolę ci tutaj mieszkać
samej, nie po tym co się stało.
– Wiele razy zostawałam sama na
długo, nic mi nie będzie – burknęła.
– Nie boisz się, że ten wilk może
wrócić? – zapytałem. – Nie pamiętasz, że śledził nas wtedy w Myungdong? To
musiało trwać już bardzo długo.
– Możesz mieć rację – przyznała ze
smutkiem i objęła swoja ramiona jakby było jej zimno. Po chwili nie mogąc się
oprzeć, usiadłem na łóżko obok niej i objąłem ją siedząc obok, ale jednak za
jej plecami.
*
Zrobiłam to. Byłam temu tak bardzo
przeciwna, że Merguerde zniewoliła mój umysł i popchnęła do zrobienia tego. Nie
wiedziałam co robię, dopóki głos Shin nie przedarł się przez rozkaz mojej pani.
Gdy usłyszałam ten głos, od razu się opamiętałam, ale było już za późno, bo Shi
Ho już nie żyła, a ja właśnie odebrałam jej magię. Wtedy tylko wybiegłam z
domu, ale Shin udało się mnie zranić tym lodowym kolcem.
– Jesteś zadowolona? – zapytałam,
kiedy tylko moja powłoka wilka zniknęła.
– Masz ją? – zapytała ignorując
moje pytanie. Była całkiem przejęta, bo myślała tylko o magii, którą ukradłam
mamie Shin. – Pokaż mi.
Wyciągnęłam do niej dłoń
zaciśniętą na mocy Shi Ho. Była to niewielka dawka mocy, w porównaniu z tą jaką
dysponuję dzięki Merguerde, ale i tak paliła mi skórę dłoni, szybko więc
oddałam ją wiedźmie.
– Proszę.
– O tak – powiedziała z
zadowoleniem i zaczęła się przyglądać magii. – Co prawda nie jest to serce
gwiazdy, ale lepsze to niż nic.
Gdy tylko to powiedziała połknęła
błyszczącą magię, a jej zewnętrzny wiedźmowy wygląd zmienił się na młody wygląd
nowej nauczycielki z Yesul. O tyle dobrze, że nie będę musiała oglądać tej
starej, brzydkiej czarownicy, śmierdzącej rozkładem, przez najbliższe kilka
miesięcy.
O czym ty bredzisz!? Przez ciebie
zginęła niewinna kobieta!
– Ona mnie widziała –
powiedziałam. – Teraz ziemska policja zajmuje się sprawą morderstwa. Bogini
Światła ma po stronie wilkołaki. Zapewne już mnie szukają. Gdybyś mnie nie
zmuszała do tego dziś to poszłoby inaczej…
– Śmiesz się mi sprzeciwiać? –
zapytała. – Nie obchodzi mnie to co inni robią. Matka miała zginąć, teraz córka
ma się zbliżyć do nowej wspaniałej nauczycielki ze swojej szkoły.
Ah, no tak. Ale trzy tygodnie na
zbliżenie się do kogoś, na dodatek po śmierci rodzicielki to raczej nie wykonalne.
No i pewnie Shin dostanie jakiś czas wolnego od szkoły, żeby sobie wszystko
poukładać. A za trzy tygodnie, przecież jest to ich Tourne po Europie. Ale
Merguerde tego nie wie i się nie dowie. A wisiorka z moją duszą nie ma przy
sobie, więc nie odczyta moich myśli. Tu cię mam kobieto.
~*~
Anonimku, daj jakieś namiary na siebie, żeby można było cię informować o nowych notkach ;)