wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 19.


Enjoy ;) 


Siedzieliśmy właśnie w klasie, kiedy Yun nagle podskoczył.
– Co się stało? – zapytałam.
Lekcja jeszcze się nie rozpoczęła, więc nadal mogliśmy swobodnie rozmawiać.
Yun patrzył zszokowany przed siebie, jakby widział przed sobą w klasie coś, czego nikt z nas nie mógł zobaczyć. Wtedy do mnie coś dotarło. Coś, jakby krzyk o pomoc, ale nie tak, że wszyscy mogli usłyszeć, to było w mojej głowie. Słyszałam pisk opon i dźwięk rysowanej karoserii. Ja i Yun prawdopodobnie usłyszeliśmy myśli Kanga.
Yun sięgnął po telefon, a po chwili ten zaczął dzwonić.
– Tak, słyszałem – powiedział po kilku sekundach od odebrania.
Yun, którego poznałam, ciągle uśmiechnięty i o śmiejącym się głosie, teraz miał smutek… wręcz rozpacz wymalowaną na twarzy, a głos był smutny i zaczynał nasiąkać paniką.
– Ale nie mogę tak po prostu wyjść – kontynuował rozmowę. – Sam też nie mogę pójść… No wiem… Tak… Rozumiem, już idę.
– Yun? – zdziwił się Yung. – Czy coś się stało?
– Tak… To znaczy nie. Ale muszę iść – powiedział wstając.
– Iść? – zdziwił się Wook. – Dokąd?
– Ja… To… Po prostu muszę.
Ja wiem, że mu się coś stało. Gdyby nie to nie czułaby się teraz tak dziwnie. Yun, proszę powiedz mi co się stało z Kangiem?
– Y-yun – szepnęłam wstając.
On już wychodził z ławki, ale zatrzymał się i spojrzał na mnie. W kącikach jego oczu zbierały się łzy. Złapałam go za rękaw mundurka i sama wyszłam z ławki.
– Pójdę z tobą – powiedziałam, siląc się na normalny ton.
– Wolałbym iść sam…
– Muszę ci coś powiedzieć.
Wtedy rozbrzmiał dzwonek, a równo z nim do klasy wszedł nauczyciel.
– Coś się stało? – zapytał patrząc na nas, bo wszyscy siedzieli i tylko nasza dwójka stała.
– Yun chciał iść do pielęgniarki – powiedziałam, ale mój głos się załamywał.
– A co się stało?
Yun zaczął płakać. Nie wiedziałam czy z powodu Kanga, czy może udawał, ale robił to tak dobrze, że nie dało się tego rozróżnić.
– B-bo się u-uderzyłem i-i… – zaczął Yun szlochając. – A-a j-jak mi wyjdzie siniak!? – zawołał. – K-ktoś p-powie i gazety b-będą mówić, że się b-biłem.
Nauczyciel przewrócił oczami i wskazał na drzwi.
– Zaprowadź go – nakazał i usunął się nam z drogi.
Złapałam Yuna za rękę i pociągnęłam za sobą. Gdy byliśmy już na schodach Yun przestał szlochać i otarł oczy.
– Zawsze działa – powiedział z delikatnym uśmiechem. – Co chciałaś mi powiedzieć? – zapytał.
– To na osobności.
– Dobrze. Właśnie muszę iść gdzieś, gdzie nikt mnie nie zobaczy.
– Chodźmy do gabinetu pielęgniarki.
Skinął głową.
– Dzień dobry – powiedziałam, kiedy weszliśmy do gabinetu.
– Dzień dobry – odpowiedziała, a kiedy uniosła głowę i nas zobaczyła od razu zaczęła się poprawiać. – Co za miła niespodzianka, ale… coś się stało? – zapytała z troską.
– Yun chciałby się spotkać dziś ze swoją dziewczyną i poprosił mnie, żebym się nim opiekowała, dopóki jej nie zobaczy, a do tego spotkania mamy niewiele czasu.
– Hee!? – zdziwił się Yun.
– Nie wstydź się – powiedziała pielęgniarka, wstając od biurka. – Miłość jest najważniejsza.
Opowiedziałam jej co Yun wymyślił, kiedy nauczyciel wszedł do klasy.
– Powiem waszemu nauczycielowi i dyrektorowi, że Han Yun Jae źle się poczuł, kiedy powiedziałam ci, że będziesz miał siniaka i kazałam ci Choi Shin Hye jechać z nim. Ktoś po ciebie przyjedzie? – zapytała Yuna.
Skinął głową.
– Za kilkanaście minut powinien tu być.
Pielęgniarka skłoniła się i wyszła z gabinetu.
– Ona…?
– Pomaga zakochanym – powiedziałam. – Niedawno się o tym przekonałam.
Uśmiechnął się słabo.
– Nie możesz ze mną iść – powiedział.
– I tu właśnie zaczyna się ta część, kiedy mówię ci największy sekret mojego życia – powiedziałam.
Uniósł brwi zaskoczony, ale nic nie powiedział.
Odetchnęłam głęboko.
– Ja, Choi Shin Hye nie jestem zwykłym człowiekiem, a Magiem – powiedziałam.
Yun patrzył na mnie zszokowany.
– T-ty wiesz kim ja jestem? – zdziwił się.
– Upadłym Aniołem – powiedziałam. – Każda magiczna istota o tym wie – skłamałam.
Yun pokręcił głową.
– Nie do końca jestem Upadłym, ale racja. A ty Magiem, tak?
Skinęłam głową.
– A co do reszty? O chłopakach też wiesz? – zapytał.
– Joong także jest Upadłym, a Kang Magiem.
– Będę miał z kim mówić o magii – powiedział uśmiechając się, ale zaraz mina mu zrzedła. – Więc wiesz, że coś się stało z Kangiem?
– A jednak? – zapytałam. – Usłyszałam w głowie chyba to co on słyszał. To był on, prawda?
Telefon Yuna zadzwonił.
– Tak? Tak, już idę… Ktoś będzie ze mną… Tak.
Rozłączył się.
Gdy wyszliśmy na korytarz, po kilku krokach spotkaliśmy pielęgniarkę wychodzącą zza zakrętu.
– Wszystko załatwione, możecie iść – powiedziała.
Ukłoniliśmy się jej i odeszliśmy.
Przy bramie szkoły czekał na nas czarne BMW. Yun chciał mi otworzyć drzwi z tyłu, ale w szkole ktoś mógł nas obserwować, więc to ja otworzyłam mu drzwi z tyłu i usiadłam obok niego.
– A więc to ty jesteś tą towarzyszką? – zapytał Joong z przedniego siedzenia.
– Ona jest Magiem Joong, dlatego ze mną jest – powiedział Yun.
– Doprawdy? – zapytał zaskoczony Joong, chociaż to jego zaskoczenie było dość udawane. Jednak mogło mi się wydawać, w końcu każdy z nas był zdenerwowany i rozbity z powodu Kanga.
– Co się tak właściwie stało? – zapytałam. – Coś z Kim Kang Kyunem?
– Tak – przyznał Joong. – Kiedy tu jechałem, ledwo się przedostałem, ale już wiem co się stało. Nie pojedziemy więc tamtą drogą, a od razu na miejsce.
– Coś na drodze…? Miał wypadek!? – wrzasnęłam.
– Shin, uspokój się – powiedział Yun, wciąż ocierając oczy.
Teraz i ja nie mogłam się powstrzymać i sama zaczęłam płakać.
– Shin? – zdziwił się Yun.
– J-ja… – Nie chciałam zdradzać im, że jestem podopieczną Kanga, więc brnęłam w kłamstwo. – Po prostu nie mogę patrzeć na cierpienie innych – powiedziałam i rozpłakałam się na dobre.
Yun przysunął się do mnie na kanapie i objął mnie ramieniem.

Dni mijały bardzo wolno, a Kang wciąż leżał w szpitalu w śpiączce, co wydawało się trwać w nieskończoność. Był tak pokiereszowany, że lekarze chcieli go uśpić, ale zrezygnowali, kiedy sam się nie obudził, bo jaki miałoby to sens. Miał wiele poważnych obrażeń. Złamane kości, przebite płuco, uszkodzona wątroba i mniej poważne siniaki oraz zadrapania. Jest jednak Magiem, więc zdrowieje szybciej, niż zdrowiałby człowiek z takimi ranami. No cóż, gdyby był człowiekiem to już pewnie by nie…
Potrząsnęłam głową.
Nie chcę o tym myśleć. Kang na pewno wyzdrowieje. Prezes Fallen Angels specjalnie ściągnął dla niego lekarza z Ignis, żeby uleczył go magią, ale z tego co mi Yun powiedział to nie mógł tego zrobić od razu, ponieważ wszyscy wiedzą jakie obrażenia ma Kang i to byłoby dziwne, gdyby od razu stanął na nogi. Z drugiej strony musi bardzo cierpieć, a to tylko dlatego, że jest sławny.
Właśnie dopisuję kolejny punkt do negatywnych rzeczy płynących z bycia sławnym.
Mama nie pozwala mi chodzić do szpitala, bo kręcą się tam reporterzy, więc nie mogę go odwiedzić, ale kiedy tylko dowiem się, że się obudził to nie ważne co się będzie działo pójdę do szpitala z Yunem.
– Shin Hye? Słyszysz mnie?
– Hee?
Yung patrzył na mnie zmartwiony, nachylając się nad stolikiem, żeby Yun mnie nie zasłaniał.
– Wciąż o tym myślisz? – zapytał.
Westchnęłam odwracając od niego wzrok.
– Nic mu nie będzie – zapewnił mnie.
Skąd on mógł o tym wiedzieć? Przecież nie wiedział nic o magii. Ale ja wiedziałam, że nic mu nie będzie. W końcu Kang jest bardzo silnym magiem.
– Już koniec zajęć, powinniśmy iść – powiedział po chwili milczenia i wstał z ławki.
– Ach, ja nie idę.
– Idzie kręcić ze mną teledysk – powiedziała Park stając obok naszej ławki. – Pospiesz się, bo wszystko ma być idealne i dziś skończone – dodała i odeszła.
Yesul Boys wytrzeszczyli na mnie oczy.
– D-dleczego z nią idziesz? – zapytał Seok.
Przegryzłam wargę.
– Bo chcę.
– Mogę iść z tobą? – zapytał Yun.
Wypadek był we wtorek, a dziś mamy piątek. Od tamtej pory oboje jesteśmy przybici, a po szkole chodzą zapłakane nastolatki, ale nikt nie zaczepia Yuna.
Kang mówił, że on, Yun i Joong nie lubili się, kiedy się poznali, ale teraz widzę jak bardzo się do siebie przywiązali przez dwa lata współpracy. Yun chyba traktuje go jak członka rodziny. To takie…
– Jasne –powiedziałam.
Yun nadal nie wiedział, że Park jest wredną szmatą, więc pewnie gdyby nie humor jaki ma z powodu wypadku Kanga skakałby teraz aż do sufitu.
Pożegnaliśmy się z chłopakami i razem już opustoszałymi korytarzami poszliśmy na stołówkę. Tam była już cała świta Park i to nie tylko ta piętka z naszej klasy, ale dodatkowo połowa szkoły. Dużo to ona sobie ludzi zwerbowała. Dobrze, że mam Yuna, bo gdyby go tu nie było to Yu Rin byłaby wredna.
– W końcu jesteś, Shin Hye – zaczęła grzebiąc w jakimś pudle. – Mogłabyś mi… – urwała widząc kto ze mną jest. – Oppa! – zawołała radośnie, ale zaraz mina jej zrzedła. – Jak się czujesz? – zapytała podchodząc do nas i lekko dotykając jego ramienia. – A Kim Kang Kyun? Mam nadzieję, że już z nim lepiej. W gazetach nic nie piszą, a ja się tak o was martwię…
– Mogę jej wydłubać oczy? – zapytałam, podchodząc do grupki poddanych z naszej klasy, kiedy Park zabrała Yuna, żeby dalej mu słodzić jaka to ona jest kochana wobec Fallen Angels.
– Chciałbym to zobaczyć  – powiedział Bin Jin.
Usiadłam na stoliku, ze stopami na siedzeniu krzesła i podparłam głowę na rękach.
– Ja mówię serio – powiedziałam. – Jak ją zniszczyć?
– Była taka jedna co chciała ją zniszczyć – powiedziała Hoon Neul, wykładając z pudła jakieś rzeczy na sąsiedni stół. – Teraz podobno siedzi w psychiatryku i nie słyszy. Podobno przebiła sobie bębenki w uszach, żeby już nigdy nie słyszeć szyderstw ze strony Park Yu Rin.
– No to ją zabiję i po kłopocie. A tamtą dziewczynę znajdę i pomogę jej.
– Marzenia – powiedział Gun Ri, siadając obok mnie. – Dobrze, że jeszcze je masz. Chodź nie są to normalne marzenia – dodał po chwili.
Westchnęłam.
Obserwowałam Yuna i Park. Opowiadała mu coś wskazując na różne rzeczy na Sali. W miejscu gdzie była scena dla biorących udział w turniejach, kilku chłopaków montowało dziwne szkielety jakby niewielkich dźwigów.
Nagle Yun gestem kazał Park przestać mówić i wyciągnął telefon z kieszeni, po czym odebrał. Po chwili pomachał, przywołując mnie do siebie. Wstałam więc i podeszłam do niego i Park.
– Yu, mogę zabrać Shin ze sobą? Bo muszę gdzieś iść i potrzebuję jej.
– Jasne Oppa – powiedziała z uśmiechem do Yuna, a kiedy się odwrócił, zmroziła mnie spojrzeniem.
Razem wyszliśmy ze stołówki.
– Chodzi o Kanga? – zapytałam.
– Tak, ale nie wiem co się dzieje. Joong rozłączył się, zanim zdążyłem zapytać. Zaraz podjedzie po nas samochód – powiedział i ruszyliśmy biegiem.



Kiedy dojechaliśmy do szpitala czarnym audi, przed budynkiem tłoczył się już tabun reporterów. Nie było szans na przejście niezauważonym, a jeszcze bardziej utrudniały nam to mundurki. 
– Podjadę od tyłu – powiedział kierowca i przejeżdżając obok tłumu pojechał dalej. 
Niestety w tym tłumie zobaczyłam moją mamę. 
Ciekawe dlaczego nie chciano wpuścić paparazzi nawet do poczekalni? Może dlatego, że było ich za dużo i robili by niepotrzebny hałas w miejscu gdzie jest niewskazany?
Po kilku minutach udało nam się dotrzeć do poczekalni, gdzie czekał na Yuna Joong. 
– Znów z Shin – powiedział. 
– Co się stało!? – wrzasnęliśmy oboje. – I czemu się rozłączyłeś? – dodał Yun. 
– Tu nie wolno używać telefonów – powiedział. – A co do Kanga to sami zobaczycie. 
Byłam tu dopiero drugi raz, ale za pierwszym razem zapamiętałam drogę do pokoju Kanga, jednak teraz Joong poprowadził nas gdzie indziej. Widząc nasze zaskoczenie wytłumaczył. 
– Przenieśli go do prywatnej sali – powiedział. – Nasz prezes tak chciał. 
Zastanawiało mnie to, dlaczego Joong i Yun pozwalają mi tu przychodzić. Przecież nie wiedzą, że znam osobiście Kanga. Chyba, że… Nie, to nie możliwe, żeby się dowiedzieli. No ale moje ostatnie zachowanie i wiedzą, że jestem Magiem, mogliby to połączyć i wtedy wszystko wyszłoby na jaw.
Joong jako pierwszy wszedł do pokoju Kanga, a ja i Yun z niecierpliwością oczekiwaliśmy zaproszenia do środka.

*

Obudziłem się w pełnym świetle lamp jarzeniowych wiszących na suficie. Nie poznawałem ich, więc przekręciłem lekko głowę, żeby przypomnieć sobie co robiłem zanim zasnąłem. 
Takie lampy są charakterystyczne głównie dla jednego miejsca. Szpital? Co ja robię w szpitalu i co się stało, że tu jestem? Za cholerę nie mogę sobie przypomnieć. 
Znów przekręciłem głowę, ale w drugą stronę i wtedy poczułem ból, więc syknąłem. Uniosłem dłoń, żeby dotknąć skroni i wtedy poczułem dziwny dotyk, jakby coś chodziło mi pod skórą wewnętrznej strony nadgarstka. Spojrzałem na rękę i zobaczyłem tkwiący tam wenflon, a od niego ciągnęła się przeźroczysta rurka, która z kolei na drugim końcu łączyła się z woreczkiem kroplówki. 
Zakląłem. 
– Kang!? – wrzasnął ktoś siedzący w pokoju. 
Po chwili nad sobą zobaczyłem twarz prezesa Ahn. 
– Dlaczego czuję się jakbym wpadł pod koła ciężarówki? – zapytałem. 
– Bo tak było – powiedział, a ja zmarszczyłem brwi. – No, może nie do końca, bo wjechała w ciebie cysterna. 
– Że co!? – wrzasnąłem, ale zaraz znów syknąłem z bólu. 
– W środę odwoziłeś Yuna do szkoły, a w powrotną drogę zderzyłeś się z cysterną. Wyjechałeś na czerwonym świetle na środek skrzyżowania i ta cysterna w ciebie wjechała. Rozmawialiśmy wtedy przez telefon. 
– Możesz mnie podnieść? – zapytałem. – To cholerne oparcie? 
Sięgnął do tyłu, a po chwili już widziałem całe pomieszczenie. 
Po lewej drzwi, po prawej okna.  Kilka szafek i drzwi do łazienki. Ładny pokój, jak w hotelu. Niewątpliwie była to prywatna sala szpitalna. 
Prezes usiadł w fotelu, stojącym nieopodal drzwi i zaczął pisać na telefonie. 
– Do kogo już piszesz, co? 
– Do Joonga, Yun już skończył zajęcia, więc oboje będą mogli tu przyjechać. 
Dopiero skończył zajęcia? Więc byłem nieprzytomny aż tyle godzin!? Ale nie, chwileczkę. Prezes mówił, że w środę, czyli już nie jest środa… 
– Jak długo spałem? – zapytałem. 
– Co? – zapytał prezes odrywając wzrok od telefonu. 
– Ile spałem. 
– Od środy, a mamy już późne południe w piątek. 
– Dwa dni!? 
Skinął głową. 
Drzwi pokoju się otworzyły i weszła jakaś pielęgniarka. 
– Miał pan mnie powiadomić, kiedy się obudzi – powiedziała do prezesa karcącym tonem. 
Pielęgniarka była młoda i ładna. Pewnie to prezes ją wybrał. Była jednak ubrana zwyczajnie, a nie jak prostytutka przebrana za pielęgniarkę, co znaczy, że naprawdę pracowała w szpitalu. 
– Pani wybaczy – powiedział prezes uśmiechając się. 
– Jak się czujesz? – zapytała sprawdzając moje źrenice z pomocą latarki. – Mocno cię boli? 
– Tak! – wrzasnąłem. – Jak ma mnie nie boleć, skoro wjechała we mnie cysterna!? 
– Kang! – zawołał prezes gniewnie. 
– Lepiej było nie mówić mu tego tak szybko – powiedziała pielęgniarka, sprawdzając coś na monitorach przy łóżku. – Powinien sam sobie przypomnieć. No, wszystko wskazuje na zdecydowaną poprawę. Powiadomię o tym lekarza. 
Nawet się nie przejęła, że krzyczałem. 
– Co mi jest? – zapytałem. 
– Nie wiem, czy wolno mi to powiedzieć. 
– Mów! 
Prezes westchnął i znów usiadł. 
– Złamana noga, cztery żebra, a jedno przebiło płuco. Kilka narządów się uszkodziło. Miałeś wstrząśnienie mózgu i straciłeś dużo krwi, bo złamanie na nodze miałeś otwarte. 
– Słucham!? 
– Dobrze słyszałeś. 
Oparłem głowę na poduszkach i zamknąłem oczy starając się przypomnieć sobie co robiłem w środę. Tak jak mówił prezes pamiętam, że odwoziłem Yuna do szkoły. Tam już czekały fanki. Cholera! Nie pamiętam! 
– Co z Mitsubishi? – zapytałem podnosząc głowę i patrząc na prezesa. 
– Eem, jakby ci to…? 
Moim ciałem się przejmuje mniej niż samochodem? Świetny gość. 
– Tak? – zachęciłem. 
– Cały przód, aż do siedzenia kierowcy został zmiażdżony.
– To teraz chcę czerwone Porsche – powiedziałem z uśmiechem. 
– Nie ma mowy – powiedział stanowczo. 
– To ja cierpię, więc jak nie potrafisz mnie wyleczyć to chociaż kup mi porządny samochód – powiedziałem. – A ja chcę mieć Porsche i to czerwone. 
– To, że cierpisz nie znaczy, że… 
– A właśnie, dlaczego cierpię? – zapytałem. – Mógłbyś chociaż załatwić mi jakiegoś magicznego lekarza. Wiem, że w Korei nie ma takich, no ale mogłeś się postarać… 
– Tak się składa, że takowego lekarza ci załatwiłem, zaraz po tym jak się dowiedziałem o wypadku. 
– To dlaczego cierpię? 
– Na miejscu zdarzenia byli zwykli ludzie, ktoś musiał zawiadomić paparazzi i tak to się rozniosło. Nas zawiadomili, kiedy przywieziono cię do szpitala, ale oczywiście usłyszeliśmy cię , kiedy to się stało. Nie możemy się od razu wyleczyć, bo ludzie nabiorą podejrzeń. A bólu i tak nie czujesz. 
Jak to nie czuję? Boli jak cholera!
– Chwila, usłyszeliście mnie? – zdziwiłem się. – Wysyłałem do was myśli? 
Skinął głową. 
– Idę zobaczyć co z reporterami. 
– Powiadomiłeś ich, że się obudziłem!? – wrzasnąłem. 
– Sterczą przed szpitalem od środy, nic im nie mówiłem. Za kogo ty mnie bierzesz? 
Wyszedł z pomieszczenia, mamrocząc, że go nikt nie docenia, a jest taki dobry. 
Po jakimś czasie do pomieszczenia wszedł Joong. Wydawało się jakby minęła wieczność od kiedy prezes wyszedł, ale wprawdzie minęło zaledwie pół godziny. Tak wskazywał zegar nad drzwiami.
– Kang – powiedział. – Jak się czujesz? 
– A jak mogę się czuć? – burknąłem.
– Narzekasz, więc nie jest źle – powiedział z uśmiechem. – Yun i Shin czekają na korytarzu. Nie powiedziałem im, że się obudziłeś. 
– Shin Hye tu jest? – zapytałem gniewnym szeptem. 
Skinął głową. 
– Yun nie wie, że ona jest twoją podopieczną, więc ją przyprowadził, bo nie chciał być sam. 
– Gdyby wiedział, że ona jest moją podopieczną, to tym bardziej by ją przyprowadził – powiedziałem i oboje się zaśmialiśmy. 
Syknęłam, bo żebra mnie zabolały. Nie był to niewyobrażalnie wielki ból dzięki zastosowanym magicznym lekom, ale i tak bolało. 
– Poproś ich. Zrobię im kawał. 
Joong uśmiechnął się i poszedł po tamtych. 
Kiedy weszli do pomieszczenia patrzyłem na okno. Po chwili jednak spojrzałem na nich. 
– Yun – powiedziałem. – I…? Przepraszam bardzo, ale kim ona jest? I co tym na sobie masz Yun? – zapytałem wyśmiewając go. 
– Ona…? T-to jest Shin, moja koleżanka ze szkoły. Przecież się już poznaliście. 
– Serio? – udałem zdziwienie. – Chwileczkę… Ty chodzisz do szkoły!? To po to ten mundurek? – zawołałem, po czym zacząłem się śmiać. – Yun chodzi do szkoły! Od kiedy, przecież on jest za głupi. 
– K-kang? – szepnęła Shin Hye. 
Spojrzałem na nią lekko przekrzywiając głowę, żeby nie zabolała za mocno. 
Po chwili zacząłem się śmiać. 
– Zanik pamięci, czy zwariował? – zapytał Yun Joonga. 
– Nabijam się z was ludzie – powiedziałem urywając śmiech. – Jakbym mógł nie pamiętać mojej słodkiej Choi Shin Hye. 
Dziewczyna zrobiła się czerwona na twarzy, więc pochyliła głowę, żeby włosy zakryły jej buzię. 
– Chyba już czas wszystko wyjaśnić, nie sądzisz, Shin Hye? – zapytałem.

6 komentarzy:

  1. Jak tylko zaczął się fragment o wypadku to pomyślałam o G-Dragon'ie. Może on też jest magiem, bo wyszedł z tego świetnie? No ale wracając do opo... Czemu robisz z Yuna takiego głupka? Niech już się domyśli kto jest podopieczną Kanga! No i on się dopiero wybudził i już ma siłę krzyczeć i narzekać (jak to on). Rozdział taki smutny, a ja i tak się śmiałam. Najbardziej na końcu. Dobry kawał. Nie spodziewałam się, że on ma poczucie humoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem o co ci chodzi z tym G-Dragonem ^_^ (nieważne)
      Bo Yun ma taki być, żeby wszyscy tm nie mieli takiej samej osobowości.
      Co do Kang, to racja, bo Kang to Kang.
      A kawał to musiał być, żeby za bardzo nie emować xD

      Usuń
    2. Bo GD miał nie dawno (w tym tygodniu) wypadek i zamiast pojechać do szpitala pojechał na koncert i jeszcze przeprosił za spóźnienie. I kiedy dodasz coś na Only a Droop of Blop (czy jakoś tak dawno tego nie pisałam).

      Usuń
    3. Pisałam, ze nieważne xD
      I może dodam teraz, ale pytanie po co, jak i tak prawie nikt nie czyta :P

      Usuń
  2. C-co ty zrobiłas Kangowi?! No wiesz! Tyle połamań i tak dalej... To po prostu jest nie mozliwe chyba.
    Ale przynajmniej znów było śmiesznie. Jak on mógł tak żartować? Lezy w szpitalu i sobie żarutje? Szpitale są zuee. (moim zdaniem)

    A wracając do poprzedniego posta (nei chce mi się juz tam pisać komentarza)
    Pocalował ją! Pocałował! To takie słodkie!
    Wiem, wiem, podniecam się pocalunkiem xd. Ostatnio po prostu mam taką fazę, a to przez dramy.

    Nie naskrobię Ci tu nic więcej, bo straciłam zapał do pisania długich komentarzy. ^^
    Weny i pozdrawiam

    Ps. Jak nikt nie czyta?! A ja to co?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę go połamałam, wielkie mi rzeczy ;P
      Bo Kang, ma 'poczucie humoru' xD
      On jej nie pocałował, tylko 'musnął wargami jej czoło' -,-
      Minerwie też to musiałam tłumaczyć :P
      Komentarze nie muszą być długie, mi wystarczy tylko kilka słów ;)
      Nie dziękuję za wenę ;)
      Ps. Z wyjątkiem ciebie i Minerwy, moich najlepszych fanek ;D

      Usuń