Enjoy ;)
Siedzieliśmy właśnie w klasie, kiedy Yun nagle podskoczył.
– Co się stało? – zapytałam.
Lekcja jeszcze się nie rozpoczęła, więc nadal
mogliśmy swobodnie rozmawiać.
Yun patrzył zszokowany przed siebie, jakby
widział przed sobą w klasie coś, czego nikt z nas nie mógł zobaczyć. Wtedy do
mnie coś dotarło. Coś, jakby krzyk o pomoc, ale nie tak, że wszyscy mogli
usłyszeć, to było w mojej głowie. Słyszałam pisk opon i dźwięk rysowanej
karoserii. Ja i Yun prawdopodobnie usłyszeliśmy myśli Kanga.
Yun sięgnął po telefon, a po chwili ten zaczął dzwonić.
– Tak, słyszałem – powiedział po kilku sekundach
od odebrania.
Yun, którego poznałam, ciągle uśmiechnięty i o śmiejącym
się głosie, teraz miał smutek… wręcz rozpacz wymalowaną na twarzy, a głos był
smutny i zaczynał nasiąkać paniką.
– Ale nie mogę tak po prostu wyjść – kontynuował
rozmowę. – Sam też nie mogę pójść… No wiem… Tak… Rozumiem, już idę.
– Yun? – zdziwił się Yung. – Czy coś się stało?
– Tak… To znaczy nie. Ale muszę iść – powiedział
wstając.
– Iść? – zdziwił się Wook. – Dokąd?
– Ja… To… Po prostu muszę.
Ja wiem, że mu się coś stało. Gdyby nie to nie
czułaby się teraz tak dziwnie. Yun, proszę powiedz mi co się stało z Kangiem?
– Y-yun – szepnęłam wstając.
On już wychodził z ławki, ale zatrzymał się i
spojrzał na mnie. W kącikach jego oczu zbierały się łzy. Złapałam go za rękaw
mundurka i sama wyszłam z ławki.
– Pójdę z tobą – powiedziałam, siląc się na normalny
ton.
– Wolałbym iść sam…
– Muszę ci coś powiedzieć.
Wtedy rozbrzmiał dzwonek, a równo z nim do klasy
wszedł nauczyciel.
– Coś się stało? – zapytał patrząc na nas, bo
wszyscy siedzieli i tylko nasza dwójka stała.
– Yun chciał iść do pielęgniarki – powiedziałam,
ale mój głos się załamywał.
– A co się stało?
Yun zaczął płakać. Nie wiedziałam czy z powodu
Kanga, czy może udawał, ale robił to tak dobrze, że nie dało się tego
rozróżnić.
– B-bo się u-uderzyłem i-i… – zaczął Yun
szlochając. – A-a j-jak mi wyjdzie siniak!? – zawołał. – K-ktoś p-powie i
gazety b-będą mówić, że się b-biłem.
Nauczyciel przewrócił oczami i wskazał na drzwi.
– Zaprowadź go – nakazał i usunął się nam z drogi.
Złapałam Yuna za rękę i pociągnęłam za sobą. Gdy
byliśmy już na schodach Yun przestał szlochać i otarł oczy.
– Zawsze działa – powiedział z delikatnym
uśmiechem. – Co chciałaś mi powiedzieć? – zapytał.
– To na osobności.
– Dobrze. Właśnie muszę iść gdzieś, gdzie nikt
mnie nie zobaczy.
– Chodźmy do gabinetu pielęgniarki.
Skinął głową.
– Dzień dobry – powiedziałam, kiedy weszliśmy do
gabinetu.
– Dzień dobry – odpowiedziała, a kiedy uniosła
głowę i nas zobaczyła od razu zaczęła się poprawiać. – Co za miła
niespodzianka, ale… coś się stało? – zapytała z troską.
– Yun chciałby się spotkać dziś ze swoją
dziewczyną i poprosił mnie, żebym się nim opiekowała, dopóki jej nie zobaczy, a
do tego spotkania mamy niewiele czasu.
– Hee!? – zdziwił się Yun.
– Nie wstydź się – powiedziała pielęgniarka,
wstając od biurka. – Miłość jest najważniejsza.
Opowiedziałam jej co Yun wymyślił, kiedy
nauczyciel wszedł do klasy.
– Powiem waszemu nauczycielowi i dyrektorowi, że
Han Yun Jae źle się poczuł, kiedy powiedziałam ci, że będziesz miał siniaka i
kazałam ci Choi Shin Hye jechać z nim. Ktoś po ciebie przyjedzie? – zapytała
Yuna.
Skinął głową.
– Za kilkanaście minut powinien tu być.
Pielęgniarka skłoniła się i wyszła z gabinetu.
– Ona…?
– Pomaga zakochanym – powiedziałam. – Niedawno
się o tym przekonałam.
Uśmiechnął się słabo.
– Nie możesz ze mną iść – powiedział.
– I tu właśnie zaczyna się ta część, kiedy mówię ci
największy sekret mojego życia – powiedziałam.
Uniósł brwi zaskoczony, ale nic nie powiedział.
Odetchnęłam głęboko.
– Ja, Choi Shin Hye nie jestem zwykłym
człowiekiem, a Magiem – powiedziałam.
Yun patrzył na mnie zszokowany.
– T-ty wiesz kim ja jestem? – zdziwił się.
– Upadłym Aniołem – powiedziałam. – Każda
magiczna istota o tym wie – skłamałam.
Yun pokręcił głową.
– Nie do końca jestem Upadłym, ale racja. A ty
Magiem, tak?
Skinęłam głową.
– A co do reszty? O chłopakach też wiesz? –
zapytał.
– Joong także jest Upadłym, a Kang Magiem.
– Będę miał z kim mówić o magii – powiedział
uśmiechając się, ale zaraz mina mu zrzedła. – Więc wiesz, że coś się stało z
Kangiem?
– A jednak? – zapytałam. – Usłyszałam w głowie
chyba to co on słyszał. To był on, prawda?
Telefon Yuna zadzwonił.
– Tak? Tak, już idę… Ktoś będzie ze mną… Tak.
Rozłączył się.
Gdy wyszliśmy na korytarz, po kilku krokach
spotkaliśmy pielęgniarkę wychodzącą zza zakrętu.
– Wszystko załatwione, możecie iść – powiedziała.
Ukłoniliśmy się jej i odeszliśmy.
Przy bramie szkoły czekał na nas czarne BMW. Yun
chciał mi otworzyć drzwi z tyłu, ale w szkole ktoś mógł nas obserwować, więc to
ja otworzyłam mu drzwi z tyłu i usiadłam obok niego.
– A więc to ty jesteś tą towarzyszką? – zapytał
Joong z przedniego siedzenia.
– Ona jest Magiem Joong, dlatego ze mną jest –
powiedział Yun.
– Doprawdy? – zapytał zaskoczony Joong, chociaż
to jego zaskoczenie było dość udawane. Jednak mogło mi się wydawać, w końcu
każdy z nas był zdenerwowany i rozbity z powodu Kanga.
– Co się tak właściwie stało? – zapytałam. – Coś
z Kim Kang Kyunem?
– Tak – przyznał Joong. – Kiedy tu jechałem,
ledwo się przedostałem, ale już wiem co się stało. Nie pojedziemy więc tamtą
drogą, a od razu na miejsce.
– Coś na drodze…? Miał wypadek!? – wrzasnęłam.
– Shin, uspokój się – powiedział Yun, wciąż
ocierając oczy.
Teraz i ja nie mogłam się powstrzymać i sama
zaczęłam płakać.
– Shin? – zdziwił się Yun.
– J-ja… – Nie chciałam zdradzać im, że jestem
podopieczną Kanga, więc brnęłam w kłamstwo. – Po prostu nie mogę patrzeć na
cierpienie innych – powiedziałam i rozpłakałam się na dobre.
Yun przysunął się do mnie na kanapie i objął mnie
ramieniem.
Dni mijały bardzo wolno, a Kang wciąż leżał w szpitalu
w śpiączce, co wydawało się trwać w nieskończoność. Był tak pokiereszowany, że
lekarze chcieli go uśpić, ale zrezygnowali, kiedy sam się nie obudził, bo jaki
miałoby to sens. Miał wiele poważnych obrażeń. Złamane kości, przebite płuco,
uszkodzona wątroba i mniej poważne siniaki oraz zadrapania. Jest jednak Magiem,
więc zdrowieje szybciej, niż zdrowiałby człowiek z takimi ranami. No cóż, gdyby
był człowiekiem to już pewnie by nie…
Potrząsnęłam głową.
Nie chcę o tym myśleć. Kang na pewno wyzdrowieje.
Prezes Fallen Angels specjalnie ściągnął dla niego lekarza z Ignis, żeby
uleczył go magią, ale z tego co mi Yun powiedział to nie mógł tego zrobić od
razu, ponieważ wszyscy wiedzą jakie obrażenia ma Kang i to byłoby dziwne, gdyby
od razu stanął na nogi. Z drugiej strony musi bardzo cierpieć, a to tylko
dlatego, że jest sławny.
Właśnie dopisuję kolejny punkt do negatywnych
rzeczy płynących z bycia sławnym.
Mama nie pozwala mi chodzić do szpitala, bo kręcą
się tam reporterzy, więc nie mogę go odwiedzić, ale kiedy tylko dowiem się, że
się obudził to nie ważne co się będzie działo pójdę do szpitala z Yunem.
– Shin Hye? Słyszysz mnie?
– Hee?
Yung patrzył na mnie zmartwiony, nachylając się
nad stolikiem, żeby Yun mnie nie zasłaniał.
– Wciąż o tym myślisz? – zapytał.
Westchnęłam odwracając od niego wzrok.
– Nic mu nie będzie – zapewnił mnie.
Skąd on mógł o tym wiedzieć? Przecież nie
wiedział nic o magii. Ale ja wiedziałam, że nic mu nie będzie. W końcu Kang
jest bardzo silnym magiem.
– Już koniec zajęć, powinniśmy iść – powiedział
po chwili milczenia i wstał z ławki.
– Ach, ja nie idę.
– Idzie kręcić ze mną teledysk – powiedziała Park
stając obok naszej ławki. – Pospiesz się, bo wszystko ma być idealne i dziś
skończone – dodała i odeszła.
Yesul Boys wytrzeszczyli na mnie oczy.
– D-dleczego z nią idziesz? – zapytał Seok.
Przegryzłam wargę.
– Bo chcę.
– Mogę iść z tobą? – zapytał Yun.
Wypadek był we wtorek, a dziś mamy piątek. Od
tamtej pory oboje jesteśmy przybici, a po szkole chodzą zapłakane nastolatki,
ale nikt nie zaczepia Yuna.
Kang mówił, że on, Yun i Joong nie lubili się,
kiedy się poznali, ale teraz widzę jak bardzo się do siebie przywiązali przez
dwa lata współpracy. Yun chyba traktuje go jak członka rodziny. To takie…
– Jasne –powiedziałam.
Yun nadal nie wiedział, że Park jest wredną
szmatą, więc pewnie gdyby nie humor jaki ma z powodu wypadku Kanga skakałby teraz
aż do sufitu.
Pożegnaliśmy się z chłopakami i razem już
opustoszałymi korytarzami poszliśmy na stołówkę. Tam była już cała świta Park i
to nie tylko ta piętka z naszej klasy, ale dodatkowo połowa szkoły. Dużo to ona
sobie ludzi zwerbowała. Dobrze, że mam Yuna, bo gdyby go tu nie było to Yu Rin
byłaby wredna.
– W końcu jesteś, Shin Hye – zaczęła grzebiąc w
jakimś pudle. – Mogłabyś mi… – urwała widząc kto ze mną jest. – Oppa! –
zawołała radośnie, ale zaraz mina jej zrzedła. – Jak się czujesz? – zapytała
podchodząc do nas i lekko dotykając jego ramienia. – A Kim Kang Kyun? Mam
nadzieję, że już z nim lepiej. W gazetach nic nie piszą, a ja się tak o was
martwię…
– Mogę jej wydłubać oczy? – zapytałam, podchodząc
do grupki poddanych z naszej klasy, kiedy Park zabrała Yuna, żeby dalej mu
słodzić jaka to ona jest kochana wobec Fallen Angels.
– Chciałbym to zobaczyć – powiedział Bin Jin.
Usiadłam na stoliku, ze stopami na siedzeniu
krzesła i podparłam głowę na rękach.
– Ja mówię serio – powiedziałam. – Jak ją
zniszczyć?
– Była taka jedna co chciała ją zniszczyć –
powiedziała Hoon Neul, wykładając z pudła jakieś rzeczy na sąsiedni stół. – Teraz
podobno siedzi w psychiatryku i nie słyszy. Podobno przebiła sobie bębenki w
uszach, żeby już nigdy nie słyszeć szyderstw ze strony Park Yu Rin.
– No to ją zabiję i po kłopocie. A tamtą
dziewczynę znajdę i pomogę jej.
– Marzenia – powiedział Gun Ri, siadając obok
mnie. – Dobrze, że jeszcze je masz. Chodź nie są to normalne marzenia – dodał
po chwili.
Westchnęłam.
Obserwowałam Yuna i Park. Opowiadała mu coś
wskazując na różne rzeczy na Sali. W miejscu gdzie była scena dla biorących
udział w turniejach, kilku chłopaków montowało dziwne szkielety jakby
niewielkich dźwigów.
Nagle Yun gestem kazał Park przestać mówić i
wyciągnął telefon z kieszeni, po czym odebrał. Po chwili pomachał, przywołując
mnie do siebie. Wstałam więc i podeszłam do niego i Park.
– Yu, mogę zabrać Shin ze sobą? Bo muszę gdzieś
iść i potrzebuję jej.
– Jasne Oppa – powiedziała z uśmiechem do Yuna, a
kiedy się odwrócił, zmroziła mnie spojrzeniem.
Razem wyszliśmy ze stołówki.
– Chodzi o Kanga? – zapytałam.
– Tak, ale nie wiem co się dzieje. Joong rozłączył
się, zanim zdążyłem zapytać. Zaraz podjedzie po nas samochód – powiedział i
ruszyliśmy biegiem.
Kiedy dojechaliśmy do szpitala czarnym audi, przed budynkiem
tłoczył się już tabun reporterów. Nie było szans na przejście niezauważonym, a
jeszcze bardziej utrudniały nam to mundurki.
– Podjadę od tyłu – powiedział kierowca i przejeżdżając obok
tłumu pojechał dalej.
Niestety w tym tłumie zobaczyłam moją mamę.
Ciekawe dlaczego nie chciano wpuścić paparazzi nawet do
poczekalni? Może dlatego, że było ich za dużo i robili by niepotrzebny hałas w miejscu
gdzie jest niewskazany?
Po kilku minutach udało nam się dotrzeć do poczekalni, gdzie
czekał na Yuna Joong.
– Znów z Shin – powiedział.
– Co się stało!? – wrzasnęliśmy oboje. – I czemu się
rozłączyłeś? – dodał Yun.
– Tu nie wolno używać telefonów – powiedział. – A co do
Kanga to sami zobaczycie.
Byłam tu dopiero drugi raz, ale za pierwszym razem
zapamiętałam drogę do pokoju Kanga, jednak teraz Joong poprowadził nas gdzie
indziej. Widząc nasze zaskoczenie wytłumaczył.
– Przenieśli go do prywatnej sali – powiedział. – Nasz
prezes tak chciał.
Zastanawiało mnie to, dlaczego Joong i Yun pozwalają mi tu
przychodzić. Przecież nie wiedzą, że znam osobiście Kanga. Chyba, że… Nie, to
nie możliwe, żeby się dowiedzieli. No ale moje ostatnie zachowanie i wiedzą, że
jestem Magiem, mogliby to połączyć i wtedy wszystko wyszłoby na jaw.
Joong jako pierwszy wszedł do pokoju Kanga, a ja i Yun z niecierpliwością oczekiwaliśmy zaproszenia do środka.
Joong jako pierwszy wszedł do pokoju Kanga, a ja i Yun z niecierpliwością oczekiwaliśmy zaproszenia do środka.
*
Obudziłem się w pełnym świetle lamp jarzeniowych wiszących
na suficie. Nie poznawałem ich, więc przekręciłem lekko głowę, żeby przypomnieć
sobie co robiłem zanim zasnąłem.
Takie lampy są charakterystyczne głównie dla jednego
miejsca. Szpital? Co ja robię w szpitalu i co się stało, że tu jestem? Za cholerę
nie mogę sobie przypomnieć.
Znów przekręciłem głowę, ale w drugą stronę i wtedy poczułem
ból, więc syknąłem. Uniosłem dłoń, żeby dotknąć skroni i wtedy poczułem dziwny
dotyk, jakby coś chodziło mi pod skórą wewnętrznej strony nadgarstka.
Spojrzałem na rękę i zobaczyłem tkwiący tam wenflon, a od niego ciągnęła się przeźroczysta
rurka, która z kolei na drugim końcu łączyła się z woreczkiem kroplówki.
Zakląłem.
– Kang!? – wrzasnął ktoś siedzący w pokoju.
Po chwili nad sobą zobaczyłem twarz prezesa Ahn.
– Dlaczego czuję się jakbym wpadł pod koła ciężarówki? –
zapytałem.
– Bo tak było – powiedział, a ja zmarszczyłem brwi. – No,
może nie do końca, bo wjechała w ciebie cysterna.
– Że co!? – wrzasnąłem, ale zaraz znów syknąłem z
bólu.
– W środę odwoziłeś Yuna do szkoły, a w powrotną drogę zderzyłeś
się z cysterną. Wyjechałeś na czerwonym świetle na środek skrzyżowania i ta
cysterna w ciebie wjechała. Rozmawialiśmy wtedy przez telefon.
– Możesz mnie podnieść? – zapytałem. – To cholerne
oparcie?
Sięgnął do tyłu, a po chwili już widziałem całe
pomieszczenie.
Po lewej drzwi, po prawej okna. Kilka szafek i drzwi
do łazienki. Ładny pokój, jak w hotelu. Niewątpliwie była to prywatna sala
szpitalna.
Prezes usiadł w fotelu, stojącym nieopodal drzwi i zaczął
pisać na telefonie.
– Do kogo już piszesz, co?
– Do Joonga, Yun już skończył zajęcia, więc oboje będą mogli
tu przyjechać.
Dopiero skończył zajęcia? Więc byłem nieprzytomny aż tyle
godzin!? Ale nie, chwileczkę. Prezes mówił, że w środę, czyli już nie jest
środa…
– Jak długo spałem? – zapytałem.
– Co? – zapytał prezes odrywając wzrok od telefonu.
– Ile spałem.
– Od środy, a mamy już późne południe w piątek.
– Dwa dni!?
Skinął głową.
Drzwi pokoju się otworzyły i weszła jakaś
pielęgniarka.
– Miał pan mnie powiadomić, kiedy się obudzi – powiedziała
do prezesa karcącym tonem.
Pielęgniarka była młoda i ładna. Pewnie to prezes ją wybrał.
Była jednak ubrana zwyczajnie, a nie jak prostytutka przebrana za pielęgniarkę,
co znaczy, że naprawdę pracowała w szpitalu.
– Pani wybaczy – powiedział prezes uśmiechając się.
– Jak się czujesz? – zapytała sprawdzając moje źrenice z pomocą
latarki. – Mocno cię boli?
– Tak! – wrzasnąłem. – Jak ma mnie nie boleć, skoro wjechała
we mnie cysterna!?
– Kang! – zawołał prezes gniewnie.
– Lepiej było nie mówić mu tego tak szybko – powiedziała
pielęgniarka, sprawdzając coś na monitorach przy łóżku. – Powinien sam sobie
przypomnieć. No, wszystko wskazuje na zdecydowaną poprawę. Powiadomię o tym
lekarza.
Nawet się nie przejęła, że krzyczałem.
– Co mi jest? – zapytałem.
– Nie wiem, czy wolno mi to powiedzieć.
– Mów!
Prezes westchnął i znów usiadł.
– Złamana noga, cztery żebra, a jedno przebiło płuco. Kilka
narządów się uszkodziło. Miałeś wstrząśnienie mózgu i straciłeś dużo krwi, bo
złamanie na nodze miałeś otwarte.
– Słucham!?
– Dobrze słyszałeś.
Oparłem głowę na poduszkach i zamknąłem oczy starając się
przypomnieć sobie co robiłem w środę. Tak jak mówił prezes pamiętam, że
odwoziłem Yuna do szkoły. Tam już czekały fanki. Cholera! Nie pamiętam!
– Co z Mitsubishi? – zapytałem podnosząc głowę i patrząc na
prezesa.
– Eem, jakby ci to…?
Moim ciałem się przejmuje mniej niż samochodem? Świetny
gość.
– Tak? – zachęciłem.
– Cały przód, aż do siedzenia kierowcy został zmiażdżony.
– To teraz chcę czerwone Porsche – powiedziałem z
uśmiechem.
– Nie ma mowy – powiedział stanowczo.
– To ja cierpię, więc jak nie potrafisz mnie wyleczyć to
chociaż kup mi porządny samochód – powiedziałem. – A ja chcę mieć Porsche i to
czerwone.
– To, że cierpisz nie znaczy, że…
– A właśnie, dlaczego cierpię? – zapytałem. – Mógłbyś
chociaż załatwić mi jakiegoś magicznego lekarza. Wiem, że w Korei nie ma takich,
no ale mogłeś się postarać…
– Tak się składa, że takowego lekarza ci załatwiłem, zaraz
po tym jak się dowiedziałem o wypadku.
– To dlaczego cierpię?
– Na miejscu zdarzenia byli zwykli ludzie, ktoś musiał
zawiadomić paparazzi i tak to się rozniosło. Nas zawiadomili, kiedy
przywieziono cię do szpitala, ale oczywiście usłyszeliśmy cię , kiedy to się
stało. Nie możemy się od razu wyleczyć, bo ludzie nabiorą podejrzeń. A bólu i
tak nie czujesz.
Jak to nie czuję? Boli jak cholera!
– Chwila, usłyszeliście mnie? – zdziwiłem się. – Wysyłałem
do was myśli?
Skinął głową.
– Idę zobaczyć co z reporterami.
– Powiadomiłeś ich, że się obudziłem!? – wrzasnąłem.
– Sterczą przed szpitalem od środy, nic im nie mówiłem. Za
kogo ty mnie bierzesz?
Wyszedł z pomieszczenia, mamrocząc, że go nikt nie docenia,
a jest taki dobry.
Po jakimś czasie do pomieszczenia wszedł Joong. Wydawało się
jakby minęła wieczność od kiedy prezes wyszedł, ale wprawdzie minęło zaledwie
pół godziny. Tak wskazywał zegar nad drzwiami.
– Kang – powiedział. – Jak się czujesz?
– A jak mogę się czuć? – burknąłem.
– Narzekasz, więc nie jest źle – powiedział z uśmiechem. –
Yun i Shin czekają na korytarzu. Nie powiedziałem im, że się obudziłeś.
– Shin Hye tu jest? – zapytałem gniewnym szeptem.
Skinął głową.
– Yun nie wie, że ona jest twoją podopieczną, więc ją
przyprowadził, bo nie chciał być sam.
– Gdyby wiedział, że ona jest moją podopieczną, to tym
bardziej by ją przyprowadził – powiedziałem i oboje się zaśmialiśmy.
Syknęłam, bo żebra mnie zabolały. Nie był to niewyobrażalnie
wielki ból dzięki zastosowanym magicznym lekom, ale i tak bolało.
– Poproś ich. Zrobię im kawał.
Joong uśmiechnął się i poszedł po tamtych.
Kiedy weszli do pomieszczenia patrzyłem na okno. Po chwili
jednak spojrzałem na nich.
– Yun – powiedziałem. – I…? Przepraszam bardzo, ale kim ona
jest? I co tym na sobie masz Yun? – zapytałem wyśmiewając go.
– Ona…? T-to jest Shin, moja koleżanka ze szkoły. Przecież
się już poznaliście.
– Serio? – udałem zdziwienie. – Chwileczkę… Ty chodzisz do
szkoły!? To po to ten mundurek? – zawołałem, po czym zacząłem się śmiać. – Yun
chodzi do szkoły! Od kiedy, przecież on jest za głupi.
– K-kang? – szepnęła Shin Hye.
Spojrzałem na nią lekko przekrzywiając głowę, żeby nie
zabolała za mocno.
Po chwili zacząłem się śmiać.
– Zanik pamięci, czy zwariował? – zapytał Yun Joonga.
– Nabijam się z was ludzie – powiedziałem urywając śmiech. –
Jakbym mógł nie pamiętać mojej słodkiej Choi Shin Hye.
Dziewczyna zrobiła się czerwona na twarzy, więc pochyliła
głowę, żeby włosy zakryły jej buzię.
– Chyba już czas wszystko wyjaśnić, nie sądzisz, Shin Hye? –
zapytałem.
Jak tylko zaczął się fragment o wypadku to pomyślałam o G-Dragon'ie. Może on też jest magiem, bo wyszedł z tego świetnie? No ale wracając do opo... Czemu robisz z Yuna takiego głupka? Niech już się domyśli kto jest podopieczną Kanga! No i on się dopiero wybudził i już ma siłę krzyczeć i narzekać (jak to on). Rozdział taki smutny, a ja i tak się śmiałam. Najbardziej na końcu. Dobry kawał. Nie spodziewałam się, że on ma poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem o co ci chodzi z tym G-Dragonem ^_^ (nieważne)
UsuńBo Yun ma taki być, żeby wszyscy tm nie mieli takiej samej osobowości.
Co do Kang, to racja, bo Kang to Kang.
A kawał to musiał być, żeby za bardzo nie emować xD
Bo GD miał nie dawno (w tym tygodniu) wypadek i zamiast pojechać do szpitala pojechał na koncert i jeszcze przeprosił za spóźnienie. I kiedy dodasz coś na Only a Droop of Blop (czy jakoś tak dawno tego nie pisałam).
UsuńPisałam, ze nieważne xD
UsuńI może dodam teraz, ale pytanie po co, jak i tak prawie nikt nie czyta :P
C-co ty zrobiłas Kangowi?! No wiesz! Tyle połamań i tak dalej... To po prostu jest nie mozliwe chyba.
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej znów było śmiesznie. Jak on mógł tak żartować? Lezy w szpitalu i sobie żarutje? Szpitale są zuee. (moim zdaniem)
A wracając do poprzedniego posta (nei chce mi się juz tam pisać komentarza)
Pocalował ją! Pocałował! To takie słodkie!
Wiem, wiem, podniecam się pocalunkiem xd. Ostatnio po prostu mam taką fazę, a to przez dramy.
Nie naskrobię Ci tu nic więcej, bo straciłam zapał do pisania długich komentarzy. ^^
Weny i pozdrawiam
Ps. Jak nikt nie czyta?! A ja to co?
Trochę go połamałam, wielkie mi rzeczy ;P
UsuńBo Kang, ma 'poczucie humoru' xD
On jej nie pocałował, tylko 'musnął wargami jej czoło' -,-
Minerwie też to musiałam tłumaczyć :P
Komentarze nie muszą być długie, mi wystarczy tylko kilka słów ;)
Nie dziękuję za wenę ;)
Ps. Z wyjątkiem ciebie i Minerwy, moich najlepszych fanek ;D