poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 21.



No to macie tę kolejną notkę, skoro mnie nie zabiłyście po ostatniej, a co mnie tam :D
Mam nadzieję, że nowa postać wam się spodoba, bo ja osobiście ją uwielbiam ^_^
Enjoy ;)


Dlaczego Joong nie zawiózł mnie do domu? Bo to skończony kretyn? Nie, bo tak bardzo się o mnie troszczy, że nie pozwoli mi spać samej w dużym domu. A co mnie to cholera obchodzi, co? Jak chcę do domu to ma być do mojego domu, a nie luksusowej i cholernie zajebistej siedziby Upadłych. 
– Z ciebie to jednak jest menda, Joong – powiedziałam, kiedy wysiedliśmy z jego BMW przed ich domem. – Tamtą dziewczynę, chciałeś pod same drzwi podwieźć, a mnie wywiozłeś zupełnie nie w to miejsce co trzeba.
– Mogłaś mówić, a nie całą drogę grałaś w Angry Birds – powiedział Yun, a ja kopnęłam go w zadek, bo akurat był blisko. – Mi Ko! 
– Kimiko, baranie! – zawołałam. 
Tylko Kangowi pozwalałam na siebie mówić imieniem. To jego stuknięci rodzice je wymyślili.
Weszliśmy do domu, a ja od razu usiadłam w fotelu podusi przed telewizorem  w salonie. 
– Coś do jedzenia? – zapytał Joong idąc do kuchni. 
– Cokolwiek, byle dużo – powiedziałam. – Yun, włącz mi Need for Speed. 
– Żebyś znowu mnie przegoniła? Nie ma mowy – powiedział siadając obok mnie w drugim fotelu. – Pooglądamy wiadomości. 
Prychnęłam. 
– Chciałam grać sama, a nie z tobą matole. 
– Joong, powiesz mi dlaczego ja tak bardzo nie lubię ludzi o nazwisku Kim? – zapytał Yun, patrząc w stronę kuchni. 
Joong zaśmiał się. 
– Patrz, twoje zdjęcie – powiedziałam patrząc na ekran plazmy. 
– Wiedziałem! – zawołał. 
– Podobno Fallen Angels nadal mają grać, ale ich działania na to nie wskazują – mówił gościu w TV. – Najpierw Kim Kang Kyun i zdjęcie z nieznajomą dziewczyną. Teraz Han Yun Jae z dziewczyną o takiej samej fryzurze. 
Na zdjęciu wyświetlonym na ekranie był Yun, a obok niego tamta dziewczyna, Shin. Yun trzymał jej dłoń na skroni, a jej twarz zakrywały włosy, więc nie było jej widać. 
– Czy to naprawdę dziewczyna Kim Kang Kyuna, która była odwiedzić go w szpitalu, po tym straszliwym wypadku? Skoro nie chcą ujawniać jej twarzy, to dlaczego wyszli ze szpitala głównym wejściem do reporterów? – zapytał. 
– Też mnie to zastanawia – powiedział drugi reporter. 
– Idę skoczyć z dachu, bo i tak zginę, jak Kang się dowie – powiedział Yun i wyłączył telewizor, ale kiedy wstał, ja też się poderwałam i zaciągnęłam go do kuchni. – Hej, co robisz!? 
– Idę jeść! – zawołałam. – A sama nie mam zamiaru, więc idziesz ze mną. 
– A Joong to co!? 
– Im więcej tym lepiej. 
– Joong! – zawołał Yun płaczliwie.
Po pół godzinie patrzenia na prace Joonga dostaliśmy smażony ryż z warzywami. 
– Mmm – mruknęłam i zabrałam się za jedzenie. – Dlaczego, żaden facet którego znam nie potrafi gotować tak dobrze jak ty? – zapytałam z pełną buzią. 
– Bo tylko on potrafi znieść twoje nie dziewczęce zachowanie – powiedział Yun, a ja uderzyłam go łokciem w bok. 
Jęknął i po chwili przesiadł się o stołek dalej ode mnie. 
Zaśmiałam się, a kiedy skończyłam jeść umyłam po sobie talerz i poszłam na górę do gościnnego pokoju, który w zasadzie jest moim pokojem. 
– Dziękuję – powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów, kiedy chłopcy jeszcze jedli. – Idę spać. 
– O tej porze? – zapytał Joong, odwracając się do mnie. 
– Dopiero wróciłam z Ignis, a sami dobrze wiecie, że rozszczepienie na cząsteczki jest nieprzyjemne. Idę spać, bo jutro rano będę czytać dzieciom bajki w sierocińcu. 
– To dobranoc – powiedzieli. 
– Branoc – mruknęłam i ruszyłam na drugie piętro gdzie znajdował się moja sypialnia. 
W pokoju zamknęłam drzwi na klucz i ochroniłam je zaklęciem, które powiadomi mnie, gdy ktoś będzie chciał się dostać do pokoju. Następnie otworzyłam okno na roścież i stanęłam przed dużym lustrem stojącym w kącie obok dużej szafy i przyjrzałam się swojemu odbiciu. 
Miałam na sobie białą luźną tunikę z czarno czerwonym wzorem, szare rurki z czarnymi wzorami od kolan w górę. Do tego czarne botki na szpilce, czarna ramoneska i rękawiczki z czarnej skóry bez palców. Purpurowe włosy zaś opadały na ramiona, a krótka grzywka wpadała do oczu. 
Wpatrzyłam się w swoje szare tęczówki, które po chwili stały się żółte, a źrenice wydłużyły się do pionu. Okręciłam głowę w prawo do tyłu i powrotem, a moje ciało przeszły drgawki. Poczułam okropny ból, ale byłam już do niego przezwyczajona. Moje ubranie zaczęło porastać czarna sierść, a po chwili moją powłokę człowieka zastąpiła powłoka czarnego wilka o groźnych żółtych ślepiach. Ból towarzyszący przemianie zniknął tak szybko jak się pojawił. 
Lubię tak o sobie mówić. Kiedyś, zanim pierwszy raz się zamieniłam nie byłam taka jak teraz. Wtedy nie jadłam dużo, byłam grzeczna i posłuszna, a teraz…? No cóż, już nie jestem. Mogę nawet powiedzieć, że jestem wredna, ale raczej da się mnie lubić, bo nie gnębię innych i potrafię czuć. 
Uniosłam łeb i nastawiłam uszu. Joong i Yun wciąż byli w kuchni i rozmawiali jedząc. Podbiegłam więc do okna i wyskoczyłam. Mimo iż była to wysokość dwuch pięter to wylądowałam miękko na lekko ugiętych łapach. 
Nie kłopociłam się nawet narzucaniem na siebie zaklęcia, które sprawi, że zwykli, nie obdarzeni talentem magicznym ludzie nie zobaczyliby mnie. Co z tego, że w Seulu raczej nie spotyka się biegających wilków, bez opieki. W sumie z opieką raczej też nie. 
Biorąc rozbieg przeskoczyłam przez ogrodzenie wokół domu i ruszyłam biegiem do dawno obranego celu. Mojego domu. 
– Spóźniłaś się – powiedziała starsza zgarbiona kobieta wychodząc mi na spotkanie w ogrodzie, kiedy dobiegłam już na miejsce. – Miałaś być tam tylko godzinę. 
Mówiła do mnie kiedy byłam pod postacią wilka, ale zanim skończyła stałam już przed nią jako człowiek. 
– Sprawy się skomplikowały i natrafiłam na reporterów, pani – wytłumaczyłam. – Rozumiesz, że tak to już jest z karierą… 
– Masz to o co cię prosiłam? – zapytała, wracając do środka. 
Poszłam za nią i zamknęłam za nami drzwi. Dopiero w pełnym świetle przyjrzałam się jej bardziej. 
– Merguerde – zaczęłam. Nie odpowiedziała. – Proszę, kiedy wiesz, że przyjdę to przyjmuj iluzję swojej postaci, bo bez urazy, ale ta mnie obrzydza. 
Merguerde jest najprościej mówiąc przedstawicielką rasy Wiedźm. Jej ciało jest jak ludzkie, dlatego magia je niszczy. Prawdziwą postacią tej kobiety jest stara pomarszczona i zgarbiona wiedźma z kurzajkami i dużym garbatym nosem. Dobrze, że ma jeszcze wszystkie zęby. Nie jest bardzo stara, ponieważ ma niecałe pięćdziesiąt lat. 
Kiedy byłam niemowlęciem znajdowałam się pod jej opieką. Ona odebrała mi duszę i zamknęła w medalionie, który zawsze nosi na szyi. Nie mogę go dotknąć, ponieważ każdego Chowańca jego dusza sprawia ból, jeśli dotknie się ją bez zgody ‘właściciela’. Tak właśnie zniewala się Chowańca. Byliśmy kiedyś wolni, ale zmieniło się to w średniowieczu, kiedy Wiedźmy odkryły jak nas zniewolić. 
Tak, jestem Chowańcem tej starej wiedźmy i nawet mimo tego, że nie chcę to muszę jej służyć i spełniać wszystkie jej zachcianki. 
– Masz już siedemnaście lat – powiedziała idąc do piwnicy. To tam zawsze przesiaduje, bo nie lubi słońca. – Tyle też lat mnie znasz, więc powinnaś przywyknąć. 
– Bardzo proszę – powiedziałam idąc za nią. 
Mruknęła niezadowolona. 
Kiedy doszłyśmy na dół stanęła przede mną i zaczęła coś mamrotać. Zazwyczaj tak robiła, a mnie nadal wydawało się to głupie. Bo jak już mówić zaklęcie to albo werbalnie, albo niewerbalnie, a nie pod nosem jak niedorozwój. Ale ja jej nie przezywam. 
Po chwili do ręki Merguerde z dużą prędkością podleciała mała fiolka z jednaj z półek przy ścianie. Widziałam to w półmroku, ponieważ dużą piwnicę oświetlała tylko jedna słaba żarówka. 
Wiedźma odkorkowała buteleczkę i wychyliła duszkiem jej zawartość. Po kilku sekundach jej uboga głowa zaczęła porastać błyszczącymi orzechowymi włosami, zmarszczki zaczęły się wygładzać, kurzajki znikać, nos też się wyprostował i zmniejszył, a jej postura wyprostowała się i urosła. Teraz przede mną stała piękna młoda kobieta o europejskiej urodzie i długich orzechowych lokach, błyszczących piwnych oczach oraz pełnych ustach. 
Merguerde jest Rosjanką, ale co robi od dziesiątek lat w Korei to nie mam pojęcia. No, może nie miałam do niedawna, teraz już wiem co, albo raczej kto, ale nadal nie wiem po co jej ta osoba. 
– Tak lepiej? – zapytała już nie niskim i chrypiącym głosem, a dźwięcznym i jak najbardziej kobiecym. 
Skinęłam głową i usiadłam na kanapie w kącie piwnicy. 
– A więc masz cos konkretnego? – zapytała. – Gdzie byłaś? 
Zawahałam się przez chwilę. 
– No – ponagliła mnie. – Mów. 
– Mój brat miał wypadek – zaczęłam powoli. – Odwiedziłam go w szpitalu. Nie powiedziałam jemu i innym, że jestem na Ziemi już ponad tydzień, tylko że dopiero dziś się teleportowałam. 
– Dlaczego nie dziwi mnie to, że nie robisz tego co do ciebie należy? – zapytała samą siebie, grzebiąc na półkach z fiolkami i słojami. Co jakiś czas wrzucała różne rzeczy do kotła, stojącego w kominku. 
– No i ona tam była – powiedziałam. – Ta dziewczyna, którą kazałaś mi obserwować. 
– Ta sama, którą obserwowałaś w Myungdong? – zapytała, odwracając się do mnie niespodziewanie. 
Skinęłam głową. 
– Mów dalej. 
– Ona koleguje się z moim bratem. Wiedziałam, że dostał opiekę, ale nie myślałam, że nad nią, bo mówiłaś, że ona nie jest do końca Magiem. 
– Tylko w trzech czwartych – przypomniała. 
– No tak. Powiesz mi dlaczego ja ją w ogóle śledzę? – zapytałam. 
– Na razie nie musisz tego wiedzieć – powiedziała. 
Prychnęłam. 
– Powiem ci tylko, że musisz dojść do jej matki. 
– Po co? 
– Wieczne pytania! – warknęła. – Dlaczego musiałam sobie wybrać tak upierdliwego Chowańca. 
Mówiłam już, że dziwne jest to iż ona mówi do siebie? 
– No wiesz, uczę się od najlepszych. 
– Bo jak cię palnę w ten purpurowy łeb, to… 
– Mogę już iść? 
– Dokąd? 
– Fallen Angels myślą, że śpię u nich w domu w pokoju gościnnym. Muszę wrócić, bo się będą zastanawiali gdzie jestem, a nie wzięłam komórki ze sobą. 
Westchnęła. 
– Idź już. 
Szybko zerwałam się z kanapy i ruszyłam schodami do góry. Po chwili już biegłam zatłoczonymi ulicami Seulu w postaci wilka. W pewnym momencie, kiedy przystanęłam, aby się rozejrzeć coś zwróciło moją uwagę. Znajomy samochód w kolorze bezchmurnego nieba. Rejestracja także się zgadzała. Była to Toyota FT-86. Stała samotnie na parkingu. Jej dach był zamknięty, a szyby podniesione.
Schowałam się w ciemnym kącie w jakiejś uliczce i zmieniłam postać na człowieka. Gdy wyszłam z cienia, samochód wciąż stał na miejscu, a nikogo obok niego nie było. Jakby nigdy nic podeszłam do samochodu, a ludzie których mijałam patrzyli na mnie zaskoczeni, a kilka nastolatek zaczęło wskazywać mnie palcami i piszczeć wołając mój pseudonim. 
– Kimiko! Patrzcie to Kimiko. 
Ja jednak nie przejmując się nimi nadal szłam do auta. Drzwi były zamknięte, więc użyłam magii, wtedy ustąpiły od razu. 
Po kilku minutach drzwi kierowcy otworzyły się. 
– Cholera jasna! – syknął właściciel i szybko usiadł w środku. 
Kiedy mnie zobaczył, aż podskoczył. 
– Znów zapomniałeś zamknąć, Jeremy? – zapytałam z przebiegłym uśmieszkiem.

*

Dni mijały, a ja wciąż nie potrafiłam się normalnie odezwać do Yunga, po tym co zaszło między nami w moim pokoju. Co rano spotykaliśmy się przed domem, Noona zawoziła nas do szkoły, czekaliśmy tam na Yuna, którego przywoził Joong, szliśmy do klasy, tam lekcje, turniej na długiej przerwie i czekanie na Joonga, żeby odebrał Yuna, później dom, nauka i sen. I tak w kółko. 
Nasze rozmowy ograniczały się tylko do ‘cześć’ i ‘pa’. Oczywiście Yung starał się ze mną rozmawiać, ale moje odpowiedzi na jego pytania były, krótkie i zbywające.
Za to moje zdjęcia z Yunem, które zrobiono nam przed szpitalem błyskawicznie obiegły Internet, telewizję i prasę. Kang nie odzywał się do mnie odkąd zobaczył mój pocałunek z Yungiem, ale gdyby zobaczył zdjęcie to od razu zadzwoniłby z żądaniem wyjaśnień. W sumie to dobrze, że tego nie słyszał. Może się nie dowie? Czy ja na głowę upadłam? Oczywiście, że się dowie.
– Pokłóciliście się? – zapytał Yun, kiedy w poniedziałek razem uciekliśmy na trybuny boiska za szkołą. 
– Hee? – zapytałam. 
– Od kilku dni chodzisz smutna. Pokłóciłaś się z Kyu? – zapytał. 
– Ach, nie – powiedziałam uśmiechając się. – To z powodu stanu Kanga. A kiedy byłam u niego wczoraj to nie chciał ze mną rozmawiać. 
– Od piątku ma zły humor – zauważył Yun. – A ty i Yung nie odzywacie się do siebie. Boisz się, że on z tobą zerwie? 
Patrzyłam na niego zaskoczona. 
– My właściwie nie chodzimy ze sobą – powiedziałam. – Yung udaje, bo go o to poprosiłam. 
– Oho – wyrwało się Yunowi. 
– Powinniśmy już wracać – powiedziałam. 
Skinął głową i skacząc po krzesełkach trybun zeszliśmy na dół. 
– Dziś mamy czwarty – zauważyłam. – Yun, w piątek masz urodziny, prawda? Siedemnaste? 
Popatrzył na mnie z uśmiechem. 
– Dla aniołów to wyjątkowy dzień – powiedział. – Nawet dla pół. 
– Tak? – zdziwiłam się. – A dlaczego? Myślałaś, że to szesnaste urodziny są wyjątkowe. 
– Tak, bo wtedy nasza moc się uwalnia, ale rok później możemy wybrać co chcemy robić jako anioły. Matka Joonga była Serafinem, a mój ojciec Archaniołem. Pewnie przydzielą mnie do tego zastępu, ponieważ moje zdolności mam po tacie. Joong został mianowany na stanowisko Serafina, ale swoją decyzję podejmie kiedy skończy szkołę, czyli jak będzie miał dwadzieścia dwa lata. 
– Oww. 
Yun zaśmiał się. 
W sobotę Yung i ja powiedzieliśmy Wook Hwa Yongowi, że byliśmy na castingu, i że wybrano mnie na nowego członka zespołu, ale nikt nie wie, że jestem dziewczyną. On zna się na fotografii, więc stworzył mi kilka stylizacji i zrobił sesję zdjęciową w swoim małym studio w piwnicy domu. Wszystkie, jak powiedział Wook, doskonałe dzieła wysłaliśmy na adres e-mail prezesa Fallen Angels razem ze stworzonym, bardzo kolorowym CV Akai Zu Miego. 
– Poszłaś na casting do Fallen Angels, jako chłopak!? – wrzasnął wtedy Wook, kiedy prowadził nas do piwnicy.
Jego ojca nie było w domu, a matka plotkowała z koleżankami na górze, więc sądzę, że nie mogły tego usłyszeć.
Skinęłam zawstydzona głową.
– Bardziej zwariowanej dziewczyny od ciebie to ja nie widziałem.
Opowiedzieliśmy mu z Yungiem, jak to wszystko wyglądało i jak wepchnięto mnie do Sali przesłuchań i to co się działo w poniedziałek, a później telefon od prezesa i tak dalej.
– No nieźle – powiedział i zagwizdał.
Jego pracowania nie była duża, ale miał profesjonalny sprzęt i specjalne tło do sesji zdjęciowych. Białe dla takich jak moja, jak i również różnych widoków i tym podobnych.
– Słyszałem jak śpiewasz i mi się podobało, ale wtedy śpiewałaś z nami i to mało, więc nie mogę wyrazić opinii, ale musisz być naprawdę dobra, skoro wybrali akurat ciebie z tej trzy setki chłopaków.
Zarumieniłam się.
– Wcale nie…
– Możemy brać się już do roboty? – zapytał Yung.
Zdjęcia miały być wysłane do poniedziałku, ale aż do dziś nie dostałam odpowiedzi. Nikt nie dowiedział się jak zapłaciłam za pomoc Yunga. Ja tylko przez przypadek poinformowałam o tym Kanga, ale Yung nikomu nie powiedział, bo stwierdził, że inni mogliby być zazdrośni. Tylko ja się pytam, o co? 
Kang mnie opisał w sposób, który przeczy wszystkim moim wdziękom i mojej urodzie. Jego zdaniem niezdarność i niewiedza ponad wszystkim. 
Komplikacje narodziły się podczas turnieju, kiedy to telefon Yunga zaczął dzwonić. Zostawił mi go na wszelki wypadek, gdyby ktoś zaczął dzwonić podczas jego śpiewania. O ironio, zanim jeszcze Yu Rin wyszła na środek telefon się rozdzwonił, więc wybiegłam szybko ze stołówki. Korytarze były jeszcze oblegane przez spóźnialskich uczniów, więc odebrałam biegnąc do tylnich drzwi szkoły, żeby zaszyć się na boisku.
~ Już myślałem, że nie odbierzesz Akai Zu Mi – powiedział prezes. – Co tam tak głośno? – zapytał, bo wciąż byłam blisko stołówki, gdzie rozbrzmiała muzyka.
– Proszę wybaczyć – zaczęłam. – Urządziliśmy sobie ze znajomymi mały koncert – powiedziałam śmiejąc się nerwowo.
~ Wczuwasz się w rolę, co? – zapytał zadowolony.
– Można tak powiedzieć – przyznałam.
~ Jeśli chodzi o naszą współpracę to zgadasz się? – zapytał. – Wolę to usłyszeć.
– Oczywiście – starałam się, żeby mój głos nie zadrżał, ale marnie to wyszło.
~ Stresujesz się?
Wybiegłam właśnie na zewnątrz.
Zaśmiałam się.
~ Nie ma się czego bać – powiedział. – Pozwól, że przedstawię ci jutrzejszy plan dnia.
– Dobrze, słucham.
~ O godzinie szesnastej staw się w wytwórni Fallen Angels… Wiesz gdzie ona się znajduje?
Skinęłam głową, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że przecież rozmawiam przez telefon.
– Tak, miałam okazję już tam być.
~ W takim razie o szesnastej. Przesłałem na twój mail umowę, żebyś ją sobie przejrzał. Widziałeś ją już?
Kiedy wysyłaliśmy zdjęcia i CV, to założyliśmy fikcyjną pocztę internetową dla Akai Zu Mi.
– Jeszcze nie, ale zapoznam się z nią jak tylko znajdę czas.
~ Lepiej, żebyś zrobił to do jutra, ponieważ to właśnie piątego marca zostaniesz prawnie członkiem Fallen Angels (w Korei nie ma podziału na płeć w zwracaniu się do kogoś dop. Aut.).
Prędzej tak mówił, jakby nie wiedział w jaki dzień mamy to podpisać. Jutro, tak? Dobrze, że mama wyjechała, bo gdyby się dowiedziała to byłoby źle.
– Tak, dzisiejsze popołudnie mam już wolne – stwierdziłam. To nie było kłamstwo.
~ To wspaniale! – zawołał uradowany. – Jeszcze jedno. Z racji tego, że masz dopiero szesnaście lat, proszę przyprowadź jutro ze sobą, któregoś z rodziców, ponieważ teraz w zasadzie omawiamy to wszystko nielegalnie.
– R-rodziców…? – wybełkotałam.
~ Tak. Czy to problem? – zdziwił się. – Mam nadzieję, że rodzice wiedzieli iż uczestniczyłeś w castingu?
– Oczywiście, że wiedzą. Moja mama wyjechała w delegację, ale tata ze mną przyjdzie, dobrze?
~ To bardzo dobrze! W takim razie oczekuję cie jutro o godzinie szesnastej w wytwórni Fallen Angels.
– Jutro, szesnasta, wytwórnia Fallen Angels – powtórzyłam.
~ Dokładnie! Do zobaczenia!
– Do zobaczenia.
Odetchnęłam i z telefonem przyciśniętym do piersi spojrzałam w niebo.
To dla ciebie Izumi. Może to nie to samo o czym marzyłeś, ale pop też jest fajny. Nie tylko rockiem żyje świat. Dziękuję, że powiedziałeś mi, żebym spełniła twoje marzenie, bo bez tego nie zmieniłabym się na lepsze i wciąż żyłabym zaślepiona bolesną miłością do ciebie. Wybacz mi, że nie kochałam cię tak jakbyś tego chciał, ale nie potrafię…
Po moim policzku spłynęła łza, a kiedy chciałam ją zetrzeć, wyczułam cos zimnego na dłoni. Jakby podmuch zimowego wiatru, co na początku marca nie było już zwyczajnym zjawiskiem.
Uniosłam wzrok i dotknęłam policzka. Łza na nim zamarzła, ale kiedy ją dotknęłam od razu się rozpuściła, pod wpływem ciepła moich dłoni.
Na odchodne jeszcze raz spojrzałam w niebo.
Teraz będę musiała wymyśleć coś, co pomoże mi znaleźć tymczasowego tatę, żeby móc podpisać umowę. No tak, tylko kogo? Nie znam żadnego faceta w średnim wieku, który zgodziłby się na cos takiego za darmo.
Chyba, że… Nie, on ma dopiero dwadzieścia jeden lat, ale… Jest w sumie w połowie Magiem, więc potrafi co nieco.
Westchnęłam i wróciłam do klasy, żeby zaczekać tam na Yesul Boys i Yuna. Biedny blondyn, zostawiłam go samego, a kiedy chłopaki śpiewają to fanki go zaczepiają.
– Gdzie byłaś!? – wrzasnął Yun podbiegając do mnie, gdy wrócił z chłopakami do klasy. Nachylił się nade mną i patrzył wprost w moje oczy. – Miałaś się mną opiekować, kiedy Yesul Boys śpiewają – powiedział robiąc smutną minę.
– Przepraszam, ale musiałam zrobić coś ważnego – powiedziałam klepiąc go po ramieniu. – Oppa, twój telefon – powiedziałam wyciągając do Yunga rękę z urządzeniem.
Spojrzał na mnie pytająco wskazując podbródkiem na telefon, kiedy go ode mnie zabierał. Chodziło mu o telefon od prezesa, skinęłam więc nieznacznie głową, a on uśmiechnął się.
Po szkole poszłam z Yungiem i Wookiem do kafejki internetowej. Tam sprawdziliśmy pocztę Akai, gdzie prezes wysłał kopię umowy. Yung mówił, że interesuje się prawem i tymi bzdetami i zna każdy rodzaj umów i tym podobnych. Jego zdaniem była w porządku i nic nie działało na moją niekorzyść. Ja niby ją przeczytałam, ale czy coś zrozumiałam to już inna bajka…
– Teraz jeszcze tylko muszę znaleźć kogoś, kto będzie jutro udawał mojego ojca – powiedziałam, patrząc się w ekran komputera.
Chłopcy spojrzeli na mnie pytająco.
– Nie mogę przecież zabrać mamy. Ona jest dziennikarką, a prezes pewnie już ją widział. Kang ją zna tak poza tym. W sumie to ona miała niedługo wyjechać, ale nie chcę jej mówić, że oszukuję, bo by mnie zakopała żywcem w ziemi.
– Nie mam pojęcia, kogo możemy wynająć – powiedział Wook.
– Ja tym bardziej – stwierdził Yung.
– Nie wynająć, bo ja już więcej nie mam zamiaru płacić – ofuknęłam się.
– Płacić? – zdziwił się Wook. – To ty już za coś płaciłaś?
Skinęłam głową, przypomniawszy sobie pocałunek z Yungiem.
Shin Hye, to był tylko nic nieznaczący pocałunek, jak ten z Izumim.
W tym momencie poczułam chłód, ale nie przejmując się tym zbytnio zalogowałam się na facebook. Osoba, którą miałam na myśli, jest moim dawnym nauczycielem od zajęć sportowych. Jest bardzo młody. Niektórzy myślą, że niedawno skończył studia, ale on chodzi jeszcze do szkoły dla utalentowanych magicznie na Ignis. Jakby się tak nad tym zastanowić to jest w wieku Joonga. A jeśli się znają ze szkoły? Ale mój ‘tata’ nałożyłby na siebie iluzję i nikt by go nie poznał.
Nie mam go w znajomych, ale od razu do niego napisałam.
Akechi Aki, nie jest kimś kogo bym polubiła, ale nie znam nikogo bardziej szalonego, kto zgodziłby się na udawanie mojego ojca i kto potrafi używać magii.
Wiadomość była dość długa. Opisałam tam całą sytuację i prośbę o pomoc. Szybko dostałam odpowiedź.
‘Zgoda’
Przełknęłam ślinę wpatrując się w ekran, po czym odpisałam, że bardzo dziękuję. Kiedy nie odpisał w przeciągu kilku minut wylogowałam się i zamknęłam przeglądarkę.
– Zgodził się – powiedziałam zszokowana.
– Hee? – zapytali równocześnie chłopcy.
Oboje siedzieli po mojej prawej i grali w coś na sąsiednich komputerach.
– Zgodził się! – pisnęłam i zaczęłam tupać nogami z radości.


~*~

Kim Mi Ko?

6 komentarzy:

  1. Jutro czytam to drugi raz! Prawie nic nie zrozumiałam :c Yun wie, że ona udaje i będzie z nimi w zespole skoro sprawdzał umowę, a może źle przeczytałam, albo pomyliłam imiona? Nie wiem i o co chodzi z tym samochodem no bo do byle jakiego samochodu się "nie włamuje". Strasznie ciężko myślę :c Mam nadzieję, że postać Kimiko się rozwinie i odegra jakąś ważniejszą rolę. Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yun nie widział jeszcze tej umowy, dopiero po podpisaniu ją zobaczy.Samochód jest niebieski i jest fajnie, bo należy do mojej ulubionej postaci z FA ^_^ i nikt się do niego nie włamał, tylko sobie magicznie drzwi otworzył xD
      Co do Kimiko to się okaże ;)

      Usuń
  2. Aż dziwnie się czuję pisać komentarz zaraz po przeczytaniu i to jeszcze tak wcześnie ^^
    Uchu! Ona jest ... zaraz jak to bylo? Chowańcem!?Kimiko jest chowańcem?! Ty to potrafisz człowieka zszokować. -.-
    I tak sie włamywać do auta? O co chodzi z Tym chłopakiem Jeremym? Czyżby..? Nie, mam zbyt wybujałą wyobraźnię. Nawet nie chcesz wiedziec co mi przyszło do głowy xD

    Wiedźma? Wiedźma rosjanka? Serio? Może to ktos powiązany z Putinem, co? ^^
    I kim jest ten koles co ma udawać ojca Akai Zu Mi ( ? ) za nic nie zrozumiałam kto to jest. -.-
    No, cóż, chyba się rozpisałam.
    Weny i pozdraiwam :*

    PS. Ta, Malwi cięzko myśli. Nie wierz jej. ( Pst! Ona jest po prostu leniwa, a jak ma lenia to jej mózg jest wyłączony )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chowańce są fajne ^_^
      Nikt się nie włamał! xD
      Tylko bez Putna na moim blogu ;P
      Ojca Akai ma udawać wuefista Shin ze szkoły z Japonii. Fajny koleś, ważna postać z innego opo :D Później się wyjaśni kto to ;)
      Nie dzięki za wenę :P
      Ps. Ja też jestem leniwa :(

      Usuń
    2. Wszyscy jesteśmy leniami c:

      Usuń