środa, 25 lutego 2015

Rozdział 44.



Haha, paczajcie co mi odwala xD ->klik<-
I  chodź mam mało materiału na bloga to i tak notkę dodaję po tygodniu od poprzedniej - A dlaczego? Bo mam ferie i mi się nudzi ;__; Nie lubię chodzić do szkoły, ale bardziej nie lubię mieć dużo wolnego, bo nie wiem co robić xD
Dobra, dobra, spadam oglądać Another - horror anime a jest już 23:49 xD Czyli ciemno :>
Enjoy! <3


Nie wiem, czy to mówiłam, ale rok temu miałam egzamin i zostałam pełnoprawnym przewodnikiem po parku w Różanowie. Kurs miałam przy okazji praktyk w pawilonie, a dziś oprowadzam koreańską wycieczkę po naszych pięknych sześciuset hektarach ogrodów w stylu angielskim – tak właśnie chwaliła się Raven, kiedy jechaliśmy do miasta.
Po południu, kiedy wszyscy odespaliśmy koncert i urodziny Jeremyego, przejechaliśmy odległość dzielącą nas od Dworu Mroku do granicy miasteczka i stamtąd pieszo ruszyliśmy do parku.
– Zaopatrzę się tylko w magiczną teczkę i możemy iść w teren – powiedziała do nas Wampirzyca i zostawiając nas przy dużej mapie parku weszła do pawilonu, a po chwili wyszła z niego zaopatrzona w grubą niebieską teczkę wielkości A3.
Na szczęście w godzinach przedpołudniowych dzisiejszego dnia nastoletni mieszkańcy Różanowa byli w szkole, więc nikt nas nie zaczepiał, kiedy szliśmy przez miasto, żeby poprosić o autograf, czy zdjęcie z nami.
Niestety – według Kanga i większości zarządców Dworu Mroku – Kate spała w Dworze z Raven i dziś opuściły dzień w swojej szkole ponad gimnazjalnej, żeby być dziś z nami. Kang stwierdził też, że robią to dla reklamy, bo zdjęcia z dzisiejszego wypadu zostaną wstawione na facebook i stronę internetową parku, no i oczywiście według prezesa i menagera to świetny pomysł, bo mamy pokazać się w najpiękniejszych miejscach świata, żeby inni widzieli jak kochamy naturę i w ogóle, no i jest to światowa reklama dla parku. Ale Kang i jego narzekania mało kogo obchodzą.
W nocy Kang się do mnie przytulił, ale udało mi się wyśliznąć z jego objęć i chyba nie wiedział, że się do mnie przystawiał, bo się nie obudził i rano za nic nie przepraszał. Nie chciałam mu tego mówić, bo zapytałby czy mi się podobało. Odpowiedź jako Akai powinna brzmieć tak „Wcale mi się nie podobało. To wszystko jest chore!”, za to jako Shin „To było miłe, a ja lubię się tulić. To przez Yuna.” No i wtedy byłaby awantura, bo Kang zabronił mi przytulać się do Yuna, żeby blondyn się we mnie nie zakochał. Samolub z tego buraka. Chociaż jakby się tak nad tym zastanowić to zabronił Shin, a nie Akai, a ona jak na razie nie istnieje.
– Powleczesz się ze mną z tyłu? – zapytał szeptem Kang, kiedy inni ruszali za Raven.
Z tego co wiem to z naszego zespołu tylko Kang i Joong byli w parku. Mówiąc zespół, mam na myśli wszystkich, którzy z nami pracują.
Niepewnie skinęłam głową i wepchnęłam kieszenie do białej bluzy z kapturem, ale bez rękawów z dużymi dziurami na ręce. Pod spodem nie miałam już bandaża i iluzji, bo działały na mnie pastylki Simona, który zrobiły ze mnie bardziej płaską, niż byłam prędzej, a i wtedy nie było najlepiej pod względem kobiecości.
– Nie spodobało ci się to co zrobiłem w nocy – stwierdził.
W szoku przystanęłam na moment, kiedy inni schodzili stromą ścieżką w stronę polany, gdzie wczoraj był koncert, ale po chwili znów ruszyłam. Moje zachowanie spowodowało, że zostaliśmy w tyle i nie słyszałam dobrze słów Raven opowiadającej o drzewie, które ojciec księcia i założyciela parku, zasadził tam dla swej żony.
– To było zaplanowane – syknęłam.
– Nie – powiedział przekonująco. – Zrobiłem to bezwiednie, przez sen – wytłumaczył. – Obudziłem się, kiedy się poruszyłeś, ale udałem że śpię. Przyznaję, chciałem wiedzieć jak zareagujesz.
– I jaki jest nad tym werdykt? – burknęłam głębiej wciskając zaciśnięte w pięści dłonie w kieszenie.
– Myślałem, że zareagujesz bardziej gwałtownie… Nie. Myślałem, że w ogóle jakoś zareagujesz, a ty nic. Po prostu wyśliznąłeś się i położyłeś z drugiej strony.
– Ostatecznie i tak spałam na kanapie – mruknęłam pod nosem.
– Słucham?
– Nic nie mówiłem.
Przez dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu, a ja byłam ciekawa kto pierwszy je przerwie.
Już wiele razy miałam ochotę mu powiedzieć, że Akai jest mną, że jest Shin. Boję się jakby zareagował, ale ciężko mi jest to ukrywać zważywszy na to, że go lubię, a ciężko jest oszukiwać przyjaciół, rodzinę… po prostu osoby, które się kocha… Nie żebym ja go tam zaraz kochała! Wcale nie! Po prostu jest dla mnie wsparciem…
– Wiesz, nie chcę nalegać – zaczął szeptem Kang – ale czy zastanowiłeś się już nad nami? – Nami!? Jakimi nami!? Kang, za bardzo się w to wczuwasz! Proszę, nie zmuszaj mnie, żebym się wygadała! Nie teraz, kiedy nie pamiętasz o moim istnieniu. – Wiem, że się krępujesz… Ja też – mruknął. Kątem oka dostrzegłam rumieniec na jego policzkach. O kurde, perfidnie się zadurzył. – Po prostu długo już czekam na twoją odpowiedź.
On… Ma rację. Minęło już tyle czasu od jego wyznania, a ja nic nie odpowiedziałam. Ani nie, ani tak. Tylko tyle, żeby dał mi pomyśleć, ale czy nie dałam mu tym do zrozumienia, że zastanawiam się nad tym, czy być gejem – oczywiście dla wtajemniczonych wiadomo o co chodzi – czy udawać, że ta sytuacja z wyznaniem nie miała miejsca.
–Ja… – zaczęłam, ale mój głos był zachrypnięty, więc odchrząknęłam delikatnie. – Wiem, że to jest trudne nie tylko dla mnie i przepraszam, że tak długo trzymam cię w niepewności – zaczęłam ostrożnie. Co ja mam mu powiedzieć!? Przecież nie jestem facetem! Nawet go nie… nie… kocham? Nie! Przecież to oczywiste, że go nie… Nawet w myślach nie mogę tego powiedzieć? Do samej siebie!? To niedorzeczne! Odetchnęłam głęboko i kontynuowałam. – Lubię cię, Hyung. Nawet bardzo. Miałem kiedyś przyjaciela –zaczęłam niepewnie, nie wiedząc ile mogę powiedzieć, żeby po odzyskaniu wspomnień ze mną Kang nie domyślił się wszystkiego. – Byliśmy kumplami od małego i kochałem go jak brata. Nigdy nie byłem w związku i to co ty czujesz do mnie jest dla mnie nowością, jak i to co ja czuję do ciebie. Nie potrafię opisać dokładnie tego co czuję, ale nigdy czegoś takiego nie czułem i nie mam porównania, ale myślę, że lubię cię bardziej niż innych. Niż chłopaków, nawet niż Kimiko i dziewczyny z Kwatery Głównej.
Dopiero kiedy zamilkłam zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Powiedziałam Kangowi coś, co zdecydowanie daje mu do zrozumienia, że rozważam, czy się z nim nie związać. Ale dlaczego, przecież to wszystko jest… Nie, nie jestem wytrawnym kłamcą. Nie mogłabym tak załgać, wkładając w to tyle prawdziwych emocji. To wszystko było prawdziwe. Naprawdę lubię Kanga w ten sposób. Z tym, że on się nigdy o tym nie dowie, bo on kocha się w Akai, nie we mnie. Jest homo, a nie hetero. Nie jest nawet biseksualistą jak Jeremy, on jest po prostu gejem, bez doświadczeń – wnioskuję po tym jaki stosunek miał do Jeremyego kiedyś, a jaki ma po wyczyszczeniu mu pamięci ze wspomnień ze mną – ale gejem.
– Czyli jednak bierzesz to na poważnie – zauważył.
Nie na niby… Oczywiście, że poważnie!
– Kang Kyun Hyung – powiedziałam ze smutkiem. – Oczywiście, że tak. Gdyby tak nie było pewnie byśmy zakończyli to już kiedy zaczęliśmy.
Gdy to powiedziałam wyczułam jak coś stryka się z moją skórą, jakby przechodzi przez ciało i obejmuje mnie całą.
Wtedy Kang złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie jak bezbronną ofiarę, zatrzymując mnie. Patrzył mi przy tym w oczy z niezwykłym skupieniem. Sparaliżował mnie strach, bo nie wiedziałam co czerwonowłosy chce zrobić, po chwili jednak już wiedziałam.
Błyskawicznie się nade mną nachylił, a nasze usta spotkały się w delikatnym pocałunku. Z zaskoczenia, z szeroko otwartymi oczami, lekko rozchyliłam wargi, co zachęciło Kanga do pogłębienia pocałunku. Położył mi dłoń na karku i przyciągnął mnie, ale ja położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Nie mogłam go jednak odepchnąć, coś we mnie nie chciało tego przerywać. To coś sprawiło, że przyciągnęłam Kanga bliżej.
Czy to nie dziwne, że dwóch chłopaków całuje się w miejscu publicznym, na dodatek ze współpracownikami na ogonie? To jest zbyt dziwne! Ale dlaczego nie potrafię go odepchnąć? Dlaczego?!
Zamknęłam oczy, a wtedy po policzkach popłynęły mi łzy. Złapałam Kanga za policzki i pozwoliłam pocałunkowi trwać. Czułam te samo mrowienie, które wywołały u mnie pocałunek Izumiego, ale to było silniejsze i bardziej… niezwykłe? Nie. Na to nie ma określenia, ale… Kang całuje Akai, nie Shin.
– Płaczesz – stwierdził oczywiste Kang, odrywając się ode mnie powoli, ale wciąż mnie obejmował, a ja zabrałam dłonie z jego twarzy i zaczęłam ocierać oczy zaciśniętymi pięściami, jak mała dziewczynka. – Hej, co się stało? – zapytał i odjął mi moje dłonie od twarzy, po czym wytarł moje łzy.
– To był pierwszy… – wyszlochałam.
– Przepraszam, pewnie chciałeś, żeby to była dziewczyna… Chwila, ale Kimiko…?
– To nie było… – Musiałam coś wymyślić, żeby nie ujawniając, że Izumi oddał mi mój pierwszy całus. – Nie pocałowała mnie wtedy – mruknęłam.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że przecież każdy może nas zobaczyć.
– Hyung! – zawołałam przerażona. – Przecież oni…!
– Nie zobaczą nas, ani nie usłyszą – powiedział całkiem spokojnie. – Postawiłem wokół nas barierę dźwiękową, a i tak wszyscy się zatrzymali, żeby podziwiać tamte mosty.
Wskazał na długie dwa mosty przedzielone sporą wyspą na rzece.
– Ale mogli nas zobaczyć! – Mój głos był pełen sprzeciwu.
– Nie, stworzyłem barierę, która przyjmuje obraz tego co jest za nią i maskuje nas w ten sposób. A nasze iluzje wysłałem za grupką.
Rozdziawiłam usta z zaskoczenia, a Kang zaraz zamknął mi je podnosząc mój podbródek.
– Aż tak to zaplanowałeś? – to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
– Myślisz, że przy wszystkich bym cię pocałował? – prychnął. – Nie wiesz nawet ile się do tego zbierałem. Nie jest mi łatwo pogodzić się z tym, że kocham się w chłopaku, skoro większość życia nienawidziłem osób takich jak teraz my.
– Przeraża mnie, kiedy mówisz my. Już stwierdzasz, że jest jakieś my? A nie ja i ty? Nie sądzisz, że znamy się za krótko? – wyrzucałam z siebie sprzeciwy jeden za drugim.
– Dla mnie to też nie jest łatwe – powiedział, rozejrzał się dookoła i ruszył niespodziewanie, ciągnąc mnie za sobą. Nawet nie zauważyłam, kiedy spletliśmy razem palce dłoni.
– Więc zakończmy to zanim to się zacznie – powiedziałam stanowczo.
– Tego chcesz? – zapytał zaskoczony i zatrzymał się.
Chcąc nie chcąc, też musiałam to zrobić.
Nie odpowiedziałam.
– Traktuję to jako pozwolenie na dalsze działania – powiedział z łobuzerskim uśmiechem i pocałował mnie szybko.
– Hyung! – zaprotestowałam.
– Teraz bądź cicho, bo przejmiemy miejsca iluzji i zniosę barierę, więc ani słowa o tym co zaszło, jasne? – zapytał, kiedy stanęliśmy na początku mostu grożąc mi palcem.
Niepewnie skinęłam głową i miałam się odezwać, a Kang wykorzystał, że otworzyłam usta i pocałował mnie długo.
Wciąż byłam zarumieniona, kiedy poczułam na skórze jak bariera wraca do Kanga. Wtedy gdy czułam coś takiego, musiał ją rozciągnąć.
Kang właśnie odebrał mi mój pierwszy zwrócony całus. I czułabym się z tym dobrze, gdyby nie fakt, że Kang nie wie, że to ja i myśli, że jestem chłopakiem. Będziesz wściekły, kiedy dowiesz się, czego dotyczy mój sekret. Ja już cię dobrze znam.
Do końca wycieczki nie odzywaliśmy się do siebie. Kang ciągle zerkał na mnie i uśmiechał się łobuzersko, a ja wiedziałam, że to niema zapowiedź czegoś złego. Nie chciałam rozwijać nic więcej poza przyjaźń.
Raven pokazała nam wiele ciekawych zabudowań i widoków na terenie parku. Był to czerwony pałac, piękne ogrody, sztucznie wykopana odnoga rzeki, tworząca wokół pałacu niekompletną fosę, wiele mostków i mostów, drzewa jakich w życiu nie widziałam i krzewy rododendronów, które już zaczynały kwitnąć. Spodobały mi się te kwiaty, bo z tego co usłyszałam po przekwitnięciu wypuszczały nowe pączki, trzymały je przez całą zimę i dopiero w wiośnie rozkwitały one, by zachwycać swymi pięknymi kolorami.
Po ponad dwuch godzinach w końcu z powrotem dotarliśmy do pawilonu, Raven oddała teczkę i wyszliśmy z parku na parking, gdzie czekał na nas rządek samochodów, w tym wynajęty przez nas bus, podobny do tego, którym jeździliśmy po Seulu. W Różanowie samochodami wozili nas kierowcy mający pojęcie o magii, żeby nie wydało się przed ludźmi, że w zabytkowym Dworku na obrzeżach, gdzie „straszy”, znajduje się Główna siedziba magii na Ziemi.
Po powrocie do Dworu Mroku robiłam wszystko, żeby unikać Kanga. Najpierw, z racji tego, że nie było na miejscu nikogo z paczki Raven, bo byli w szkole na Ignis, pomagałam Joongowi i Kate ugotować dla nas obiad, a właściwie dokończyć przygotowane prędzej przez Vanessę i Patricka Curry.
Gdy pozostali wrócili do nas po zajęciach wyszłam z kuchni i pobiegłam na drugie piętro, gdzie zamknęłam się w pokoju Vanessy, gdzie odbywały się wszystkie zebrania dziewczyn.
– A co ty tu robisz? – zdziwiła się czarnowłosa wchodząc do swojego pokoju. Cofnęła się na chwilę, spojrzała na zamek, a później wyciągnęła z kieszeni klucz od pokoju. – I jak tu weszłaś?
–Otworzyłam magią – wytłumaczyłam i zeszłam z parapetu. – Ukrywam się przed Kangiem – dodałam po chwili. – Mogę tu zostać?
– Vanessa! Gdzie jest Akai!? – wrzasnęła Raven ślizgając się po korytarzy w skarpetkach, zatrzymała się za drzwiami, więc na chwilę znikła mi z oczu. – Tu jesteś! Musimy pogadać, zaraz przyjdą inni.
Zaskoczona, aż zamarłam w pół kroku do łóżka Vanessy.
– Ale o co chodzi? – zdziwiła się Vanessa i zaczęła zdejmować części mundurka ze szkoły magii.
Gdy wszyscy się zebrali, już ubrani w zwyczajne ciuchy Raven kazała mi opowiadać co zaszło w parku, ale ja milczałam. Kiedy jednak ona zaczęła opowiadać o czym rozmawialiśmy – za moją zgodą – byłam bardziej czerwona na twarzy niż włosy Kanga.
– No i wtedy chyba postawił barierę tłumiącą, bo już nic nie słyszałam. Szli za nami, ale później zobaczyłam, że to były iluzje i teraz jestem ciekawa co tam zaszło, kiedy ukryli się za barierą. Powiesz ma Akai? – zapytała z nadzieją.
Złapałam się za policzki. Były bardzo mocno rozgrzane. Pokręciłam głową, wciąż trzymając dłonie na twarzy, po chwili poklepałam się i odetchnęłam.
– Pocałował mnie – powiedziałam wciąż trzymając dłonie na twarzy.
– Co!? – wrzasnęła Noona. – Kang myśli, że jest gejem!? Ale… on nie znosi Jeremyego – zauważyła.
– Musimy pomóc Shin, bo ona sama może nie dać sobie rady z tym uczuciem – zasugerowała rudowłosa Justina, uśmiechając się do mnie pocieszająco.
Wciąż siedziałam na łóżku po turecku z dłońmi na policzkach.
– Alba wyczyściła mu i Yunowi wspomnienia o tej dziewczęcej połowie ciebie? – zapytała Vanessa krążąc po pokoju. Tylko kiedy zadawała pytania zatrzymywała się i patrzyła na mnie.
Skinęłam głową, a ona złapała się za brodę prawą ręką, podpierając jej łokieć lewą dłonią.
– Tak się zastanawiam… Nie. A może? – Zatrzymała się. – Jakie uczucia do ciebie miał Kang, przed wyczyszczeniem mu pamięci? – zapytała.
– Nie wiem… – mruknąłem i opuściłam ręce.
Vanessa znów zaczęła krążyć, po chwili jednak usiadła na podłodze naprzeciw mnie i zaczęła skubać rąbek swojej czerwonej kraciastej gotyckiej spódniczki.
– Opowiedz mi jaka jest twoja relacja z Kangiem. No wiesz, nauczyciel-uczennica, czy inaczej?
– Noo… – zastanowiłam się nad tym. – Kang jest narcyzem…
– To każdy wie – mruknęła Raven.
– Nie przerywaj jej – pouczyła starszą siostrę Vanessa.
Raven zaśmiała się, ale po chwili dała mi znak, żebym kontynuowała.
– Mimo to jaki jest potrafi być miły. Jest wredny, ale pocieszał mnie i wspierał, kiedy przechodziłam trudniejsze chwile. On jako jedyny zna mnie bardzo dobrze… Nawet mama i Izu… mój przyjaciel z Japonii mnie tak nie znali jak on. Kang wie co lubię, czego nie, bo widział moje myśli, zna je na wylot, był przecież w moim umyśle. Ale wiem, że on lubi jakąś dziewczynę… No, lubił zanim zakochał się w Akai.
– No dobra. Czyli Kang jest dla ciebie... znaczy się Shin, milszy niż dla innych – stwierdziła gotka. – Mam pomysł. Albo możesz tutaj przyjść? – zapytała wstając z podłogi.
– Co się stało? – zapytała Bogini Światła pokazując się niewiadomo skąd.
Ja, Noona Rae i jej siostra podskoczyłyśmy z zaskoczenia.
– Mogłabym zobaczyć wspomnienia Kanga o Shin? – zapytała Vanessa srebrzystowłosą.
– Wiesz, że to nie możliwe – powiedziała Bogini.
Zdziwiło mnie, że miała na sobie tylko zwiewną białą sukienkę i bambosze w kształcie króliczków z różowymi noskami i częściami uszek. Wyglądała tak dziecinnie w porównaniu z dniem, kiedy mnie uświadamiała. Wtedy była ostoją dostojności.
– Tylko myśli odnośnie uczuć do Shin – sprecyzowała.
– Nie mogę – mruknęła Bogini ze smutkiem.
– No to powiedz mi chociaż jakie są, bo wiem, że musiałaś je przejrzeć odbierając je, inaczej nie da się tego zrobić.
Czerwonooka spojrzała na mnie z poddańczym wyrazem twarzy. Położyła Vanessie dłoń na ramieniu i stanęła na palcach, żeby szepnąć jej coś na ucho.
– Wiedziałam! – zawołała Raven.
– Nie mogłaś głośno? – zapytała zbulwersowana czarnowłosa.
– Nie – mruknęła Bogini i uśmiechnęła się do mnie smutno, a po chwili już jej nie było.
Zdziwiło mnie to, że Vanessa zwracała się do najsilniejszej Bogini Syriusza jak do zwykłej koleżanki, na dodatek głupszej.
Patrzałam z wyczekiwaniem na Vanessę. Ona pokręciła głową, a po chwili wybuchła śmiechem. Raven dołączyła do niej, a już w kolejnej sekundzie wszystkie się śmiały, nawet siostry Rae.
– Nie rozumiesz? – zapytała w końcu Raven.
Pokręciłam głową.
– Kang lubi cię bardziej niż którąkolwiek z innych znanych mu dziewczyn. Nie wiem czy to miłość, bo Alba stwierdziła, że jego myśli są chaotyczne i skoro to chłopak to sam tego do końca nie rozumie. W końcu zakochał się pierwszy raz. I właśnie przez to, że lubi ciebie, chodź zapomniał, to uczucie pozostało i on podświadomie wie, że Akai to tak naprawdę ty, dlatego myśli, że mu się podobasz w męskiej postaci i że cię kocha.
Dosłownie zleciałam z łóżka, bo tak się kiwałam, że grawitacja mnie pokonała.
Dziewczyny zaczęły się śmiać.
– Co mam mu powiedzieć? – zapytałam, starając się, żeby mój głos się nie załamał.
– Zależy czy chcesz, żebyście się bardziej poznawali teraz, czy później – stwierdziła Justina.
– Hee?
– Pozwól, że rozwinę – wtrąciła Vanessa. – Zastanów się, czy chcesz być z Kangiem teraz jako Akai, kiedy nie pamięta Shin i narazić się na jego gniew, gdy sobie przypomni i odkryje kim jesteś, czy odłożyć to na później, kiedy Kang odzyska wspomnienia o Shin i dowie się, że Akai to ty.
– W obu przypadkach się wścieknie – stwierdziłam zrezygnowana i wstałam.
– Nie możesz się wiecznie ukrywać – powiedziała Rae.
Westchnęłam z zamiarem pójścia do drzwi.
– Gdyby doszło do czegoś więcej to by się zdziwił – zauważyła Sandra.
Z tego wszystkiego nawet nie wiedziałam nawet, że tu jest i że kogoś brakuje. Kate. W sumie to dobrze, bo im mniej osób o mnie wie – już i tak za dużo – tym lepiej.
Zarumieniłam się i bez pożegnania wybiegłam z pokoju.
– Wystraszyłaś ją! – wrzasnęła, któraś z pozostałych dziewczyn.
Nie wiedziałam gdzie biegnę, po prostu chciałam pobyć sama.

*

Teraz zaskoczył? ^^

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 43.




Czy wiecie, że w Korei jak i Japonii i Chinach wiek liczy się od dnia poczęcia, a nie narodzin? Czyli taka Shin mając urodziny 19 lutego i w 2013 roku kończąc 16 lat od dnia poczęcia? Wszyscy Koreańczycy tak liczą, ale nie ona i nie inne magiczne istoty, ponieważ dzień urodzin jest bardzo ważny. Więc wiek Choi liczymy od dnia narodzin ;). Gdyby liczyć od dnia poczęcia to szesnaście lat miałaby dajmy na to 19 czerwca 2012 roku
Czyli dziś obchodzimy osiemnaste urodziny Choi Shin-hye :D
Enjoy <3
 



Na kilka minut przed rozpoczęciem koncertu wciąż siedzieliśmy w pawilonie, niewielkim drewnianym domku zaraz przy wejściu do parku, wciąż robiąc ostatnie poprawki.
Na parkingu przed parkiem było pełno samochodów i ogrom fanek, którym ochrona nie pozwalała wejść do parku, zanim  my nie znajdziemy się bezpiecznie w pawilonie. Zaskoczyło mnie to ile było tych fanek, jak na ponad dwu i pół tysięczne miasto. Zapewne zjechali się tutaj ludzie z okolic, którzy nie mogli przyjechać na inne nasze koncerty. Jak na przykład Kate. Raven mówiła, że przyjechała ona z sąsiedniego miasta, dużo większego niż Rose Hill.
Na dół, na polanę parku, gdzie rozstawiono scenę pod gołym niebem zwieziono nas naszym wypożyczonym busem. Kiedy zobaczyłam te wszystkie drzewa i ludzi zebranych na polanie, aż zaparło mi dech w piersiach. Nie było tu tak dużo ludzi jak w Londynie, czy w innych miejscach, ale był to nasz pierwszy koncert pod gołym niebem.
Scena nie była duża, ale wystarczająca, żeby każdy z nas miał sporo miejsca dla siebie, żeby tańczyć podczas śpiewu. Nie powiem, męczące zadanie, ale zdążyłam już przywyknąć.
– Ale będę mogła wejść za kulisy? – zapytała…
– Kate!? – wrzasnęłam zaskoczona i spojrzałam w prawo, na siedzenie obok siebie, skąd dobiegał głos. – Skąd ty się tu wzięłaś?
– Cały czas tu siedziałam – powiedziała z uśmiechem.
– Wcale nie – powiedział Yun. – Ja też cię nie widziałem.
W końcu siedziała między nami.
– Mogowie są niezwykli – powiedziała, a kiedy mrugnęłam już jej nie było.
– Lubię ją – stwierdził Kang, ale później już nic nie powiedział.
Koncert rozpoczął się zgodnie z planem i wszystko przebiegało dokładnie tak jak tego chcieliśmy.
– Nie gadajcie nic o urodzinach Jeremyego, bo jest tu telewizja i jak go tu zobaczą to będzie dziwne, bo w końcu kilka godzin temu był w Koreańskiej telewizji – uprzedził nas Samuel. – Już możecie iść.
Światła na scenie zgasły i zaczęła po niej płynąć mgła. Nie zwyczajna specjalnie zrobiona przez Simona, żeby była trwalsza, gęstsza  i pozostawała jak prawdziwa.
– Proszę państwa, Fallen Angels! – usłyszałam głos Raven już zza kulisów, kiedy my ustawiliśmy się na scenie. Mówiła po polsku, ale rozumiałam, ponieważ każdy z nas dostał specjalne receptory słuchu rejestrujące słowa i zmieniające je w narodowy język użytkownika.
Zaczęliśmy piosenką Fall in Love. Została ona napisana zanim dołączyłam do zespołu, więc po prostu zaśpiewałam jedną kwestię Kanga i jedną Yuna.

<Kim Kang Hyun>
Bring me your love, baby

<Han Yun Yae>
When you feel that you are alone
When you feel that you need to run
Stay with me
I promise I'll be your hope

<Lee Joong Hyung>
With me you can do what you want
Whatever you want
Please, stay with me

<Akai Zu Mi>
Listen to your heart
Listen to the beats
That sound you tell which one is better
So stay with me

 <All>
L! O! V! E!
Love is the cure
On the bad symptoms of the world
So fall in love with

<Kim Kang Hyun>
Me

<Lee Joong Hyung>
Me

<Akai Zu Mi>
Me

<Han Yun Yae>
Me?

<All>
You know darling, that you don’t endure the pain
What is loneliness
The world pain is not only yours
Share it with us

<Lee Joong Hyung>
You feel that?
Break bad thoughts into pieces
Then it hurts less

<All>
Stay in our world, if you want to
We will not detain you

<Han Yun Yae>
Here, everyone is free
Everyone does what he wants
And as he wants
So fall in love with me
And I'll show you how well you live

<Kim Kang Hyun>
I will not give you riches
I will not give you jewels
But I'll give you my love
Love is the most valuable thing
I don’t want to buy you
I want have you with me

<Lee Joong Hyung>
I'll give you my love
So you give me yours
I swear that I love you

<Akai Zu Mi>
Let the world looks
As we lose ourselves in bliss

<Kim Kang Hyun>
So ...
Bring me your love, baby

Dziękuję wam wszystkim za tak liczne przybycie jak na tak późno zaplanowany koncert – powiedział Kang czystym, jakby był z tego narodu, polskim.
Gdybym nie wiedziała, że ma receptor mowy, który nielegalnie zabrał z Dworu Mroku, szczęka opadłaby mi na scenę. Mieliśmy ich nie zabierać, ale Kang jak zwykle musi zrobić swoje.
Wnioskując z tego, że zapadło trwające kilka sekund milczenie, wyobraziłam sobie jak wszyscy na widowni patrzą na Kanga z szczękami w trawie. Na scenie było zdecydowanie za jasno, żeby zobaczyć cokolwiek poza nią.
Po chwili wybuchł tak ogłuszający krzyk, że ledwie słyszałam własne myśli.
Wiem jak niewiele jest tu miejsca i ledwie się tu mieścimy wszyscy, ale naprawdę dziękujemy wam, że zechcieliście się dziś pojawić. Koncert został zorganizowany, jak to się mówi w Polsce, spontanicznie i nie był zaplanowany w naszej trasie po Europie. Powiem wam, że kiedy kilka lat temu pierwszy raz tutaj przyjechałem, urzekło mnie piękno waszego parku, a dziś dzięki moim i chłopaków przyjaciołom, którzy zorganizowali ten koncert, możecie nas dziś słuchać. Podziękujmy im razem! – wrzasnął na koniec.
Ten krzyk – właściwie nie wiem jakim sposobem ­– był wiele głośniejszy niż reakcja na to, że Kang zna polski.
Co mamy teraz zagrać? – zapytał tłumu.
– Secret! – wrzasnął pojedynczy głos z widowni.
– Akai, słyszałeś?
Skinęłam głową. Nasz wypożyczony zespół na znak odszedł od instrumentów i pozwolił nam do nich podejść.
Simon, niech Raven zajmie się klawiszami, bo nie dam rady grać i śpiewać – pomyślałam, a kiedy wszyscy się ustawiali, na scenę wyszła Raven z dość wysokim krzesłem i postawiła je na środku sceny, po czym stanęła przy keyboardzie i skinęła na mnie. Przysiadłam na przyniesionym mi stołku i zaczęliśmy grać, a tłum nucił razem ze mną.
Zadziwiające jest to jak szybko nauczyli się śpiewać moją pierwszą piosenkę, a jest tak krótko na listach przebojów. Chociaż… co ja się dziwię, jak wyjdzie nowa piosenka B.A.P, Exo, czy kogokolwiek to po kilku przesłuchaniach znam tekst na pamięć…

*

– A teraz opijmy sukces! – zawołała Karolina, kiedy po koncercie po dziesiątej siedzieliśmy w pawilonie parkowym w dużym pokoju po prawej stronie budynku.
Był tam cały zespół, Jeremy, Kimiko, Nataniel i wszyscy z Dworku razem z Karoliną.
– Nie jesteście za młodzi? – zapytała pani Kasia, wchodząc do pokoju z dwiema zgrzewkami małych butelek wody mineralnej. – Najwyżej wodę wam dam, alkoholu nie mamy.
– Jacy za młodzi!? – wrzasnęła Karolina. – Ja mam już dziewiętnaście lat.
– A połowa z naszych gości nie ma jeszcze osiemnastu.
– No dobra, to nie – burknęła.
Wszyscy się zaśmiali, a ja z radością przyjąłem butelkę wody i od razu wypiłem całą jej zawartość. Na scenie mieliśmy wodę, ale po kilku godzinach śpiewania i grania moje gardło odmawiało posłuszeństwa.
– Hej, nikt już nie przyjdzie po autografy, prawda? – zapytał Yun. – Bo tak dużo ich było, a tak mało ich tu przyszło.
Jedyną osobą, która nic nie rozumiała był Akai, ponieważ mówiliśmy po angielsku, a on zna tylko koreański i japoński. Dobrze, że miał receptor mowy, żeby rozumieć co mówimy, bo inaczej musiałbym mu wszystko tłumaczyć.
  No właśnie nie, bo stawiamy na dworze stół, żebyście mogli podpisywać, bo tyle ich czeka na zewnątrz. Nie pozwoliłyśmy im wchodzić, bo was już i tak jest tu za dużo – wytłumaczyła.
– A już miałem nadzieję… – mruknął blondyn i wstał, żeby się przeciągnąć.
Rae dała nam ubrania na przebranie i kiedy poprawiła nam makijaż i fryzury z pomocą swojej siostry i dziewczyn mogliśmy wyjść z pawilonu na zewnątrz, gdzie jak nam powiedziano stał stół z czterema miejscami.
– Możecie już wychodzić – powiedziała pani Barbara, kierownik i szefowa pracowników parku, po stronie polskiej, kiedy wprowadzano do naszego wyglądu ostatnie poprawki.
Przy stole posadzono nas od najstarszego, więc między mną a Zu Mi był Yun, co psuło mój dotychczas dobry nastrój.
– Pozwolą panie, że usiądę obok Akai? – zapytałem kierowniczkę i jej towarzyszkę. – On nie zna angielskiego, więc pomagałbym mu, bo nasze fanki stąd raczej nie władają koreańskim.
– Proszę bardzo – powiedziała z uśmiechem.
– Kang Kyun Oppa – powiedziała pierwsza dziewczyna, którą do nas wpuszczono. – Uwielbiam cię, jesteś moim ulubionym piosenkarzem – wydusiła cała się rumieniąc i podając mi jakiś zeszyt i swój różowy długopis. Tak mi się zdaje, że był różowy, bo w świetle sztucznych lamp rozstawionych dookoła kolory przybrały inne odcienie.
Utworzono specjalne barierki, które były po kolei otwierane. Każda z nich należała do innego z nas i dziewczyny, które chciały autografy podchodziły do tego z nas, którego jako pierwszego obrały za swój cel.
Myślałem, że Akai nie będzie miał wiele fanek, ale o dziwo podeszło do niego też kilku chłopaków. Przyznaję, że wtedy poczułem ukłucie zazdrości, ale starałem się nie dać tego po sobie poznać.
Akai nie jest gejem i nikt nie ma prawa go pozbawiać jego wyboru orientacji. Niestety nawet ja.

*

Gdzie jesteś czarnowłosy Gocie w kraciastej spódniczce? Halooo! Akuku i w ogóle. Gothic time! Gdzie cię wywiało znowu co?
Pchnęłam wahadłowe drzwi kuchni i oto znalazłam mój cel.
– Vanessa! – zawołałam, uradowana, że w końcu udało mi się znaleźć tę dziewczynę. – Powiesz mi co zamierzamy zrobić dla Jeremyego? No bo w końcu wczoraj nie świętowaliśmy wszyscy razem, a aniołki pewnie chcą się zabawić – zauważyłam.
– Jeremy nic nie chce – powiedziała.
– A dokładnie to nic specjalnego – powiedział obiekt naszej rozmowy, wychodząc ze spiżarki. – Będzie ciasto, a później idziemy na spacer do parku. Godzina będzie akurat taka, że będzie można powiedzieć, że przylecieliśmy samolotem.
– Ciasto?! – oburzyła się Vanessa. – To będzie największy tort jaki kiedykolwiek upiekłam. A rozmiary wymyśliła sobie Raven, bo ona zje najwięcej, jak będzie chciała to jej nie brońcie, tylko weźcie siebie przed nią po kawałku, bo później nie będzie.
– Podziwiam ją, ile można zmieścić jedzenia w…
– To Wampir – powiedzieli oboje.
– No ta – przyznałam.
– Mi Ko! – zawołała właśnie obgadywana. – Powiedz mi dlaczego fioletowy!? – wrzasnęła i wyciągnęła mnie z kuchni. – Porywam ją! Dobranoc.
– Bo lubię?
To było pytanie?
– Ja też, jak myślisz pasowałby mi fiolet? – zapytała zmartwiona.
– Pasował… A o co dokładnie chodzi? – Tej dziewczyny nie da się zwyczajnie zrozumieć.
– Mam na myśli włosy – mruknęła i zaprowadziła mnie do windy w wieży, prowadzącej do laboratorium Simona. – No bo ty naturalnie masz ciemnobrązowe fale, podobnie jak ja mam kasztanowe loki…
– Skąd wiesz, że mam brązowe włosy? – zdziwiłam się, zatrzymując nas obie.
– Yun mi mówił – powiedziała to tak jakby to nie było nic niezwykłego.
Westchnęłam.
– No chodź – powiedziała z uśmiechem i pociągnęła mnie ze sobą, bo ściana się rozsunęła i ukazało się nam białe lustrzane wnętrze windy.
Okrągłe białe laboratorium wybudowane na szczycie jednej z wieży Starego Barokowego Dworu, okazało się świecić pustkami.
– Simon nie pogniewa się, że myszkujemy to pod jego nieobecność? – zapytałam rozglądając się niepewnie.
– Gdyby miał się pogniewać to zabezpieczyłby windę przed użyciem – wytłumaczyła. – Wiem, że nie znasz go tak dobrze jak ja, więc ci powiem. Simon jest spokojny i niekonfliktowy. Wszystko rozwiązuje uciekając się jedynie do słów. Przemocy używa tylko by niwelować zło.
– Słyszałam o tym…
– Są! – zawołała otwierając jedną z oszklonych białych szafek.  – Chodź, pomożesz mi znaleźć odpowiedni kolor.
– Tylko kolor?
Kiwnęła głową i zaczęłyśmy przeglądać szklane probówki zamknięte korkami, w których znajdowały się różnokolorowe pigułki.
– A jaki ma być ten kolor? – zapytałam, nie doczekawszy się tej informacji.
– Soczysty fiolet, taki bardziej róż niż niebieski i nie za ciemny.
Nie wiem po co miałam jej pomagać w poszukiwaniach skoro jest Wampirem i sama w kilka sekund znalazła dla siebie odpowiedni kolor pigułki, po czym od razu ją połknęła.
– I jak? – zapytała, kiedy jej włosy zmieniły kolor na pożądany fiolet.
– W kasztanowych ci lepiej – stwierdziłam całkiem szczerze. Fiolet jest mój i nikt kogo znam nie będzie go nosił na głowie, po moim trupie! – O wiele lepiej.
– Wiedziałam – mruknęła niezadowolona i położyła na języku przeźroczysty listek cofający działanie pigułki. – No i Dante i tak się nie zgodził. Nie ważne.
Kiedy już mnie zostawiła mogłam wrócić do kuchni, żeby myszkować i podglądać jak Vanessa przygotowuje tort dla Jeremy’ego i różne smakołyki.
– Wypad z kuchni! – wrzasnęła czarnowłosa, kiedy tylko pchnęłam wahadłowe drzwi. Szybko jednak je zatrzasnęłam, ponieważ w moją stronę poleciał ogromna maczeta.
Zdusiłam w sobie krzyk i uchyliwszy się przed pociskiem, uciekłam od drzwi.
– Chciałam ci pomóc! – zawołałam.
– Znając moje obżarstwo i nasze podobieństwo to byś wszystko zżarła, zanim skończę przygotowywać.
Prychnęłam i usiadłam na pustej czerwonej kanapie w salonie, postanowiwszy zagrać w coś na Play Station. Szkoda, że nie ma nikogo kto by ze mną pograł, bo samemu to tak nudno i nie ma się z kogo śmiać, kiedy się z nim wygra. Bo jaka frajda śmieć się z automatu?

*

Jezu, Raven! Ucałuję cię normalnie! Już nie masz życia! Teraz będziesz mi sprowadzać i sprowadzać koreańskich piosenkarzy! Nawet ci zapłacę! A ten koncert!? To było genialne i w ogóle cały ten pomysł! Kocham cię kobieto!
Kang Kyun jest wredny. Zupełnie inny niż w tych wszystkich MV. Tam wygląda tam pięknie, a we wszystkich programach jest taki uprzejmy i w ogóle. Już go bardziej lubię. Jeśli będę umiała się z nim dogadać, to może zaproszą mnie do siebie do Seulu, jak się zaprzyjaźnimy. Kang świetnie sobie w życiu radzi, jest podobny do mnie. Jest wrogo nastawiony, no bo przecież nie można być miłym, kiedy świat składa się z dziewięćdziesięciu procent debili.
Fajnie, że Joong Kyung potrafi być taki delikatny i nawet mu to pasuje. Mam nadzieję, że trafi na kogoś dobrego, żeby dziewczyna go nie zraniła, a doceniła jaki ma skarb, bo on naprawdę jest kochany i miły. Sama chciałabym takiego męża, ale ja mam już Bang Jong Guka za męża – co z tego, że on jeszcze o tym nie wie – ale na razie nie musi.
Jestem rozczarowana tylko Yun Jae. Jak można być tak zniewieściałym debilem? Przecież to się w głowie nie mieści. Nawet nie chce mi się o nim rozmyślać.
A Zu Mi naprawdę wydaje się mieć jakiś sekret. Będę go o to męczyła, aż mi powie. Ogólnie to go bardzo lubię. To jak on mi się pokazał, kiedy przyszłam do dworku, a nikogo innego nie było z zespołu. Kochany jest. I taki słodki.
Rozmyślając o zespole, zeszłam z drugiego piętra z sypialni dziewczyn do korytarza z sypialniami chłopaków, ale wszystkie drzwi byłby pozamykane na klucz i nie dało się ukradkiem dostać do środka. Nawet „przez przypadek” wywracając się i wpadając na klamkę.
Westchnęłam i zeszłam do salonu pod pretekstem pomocy Vanessie w kuchni, bo w końcu kończę technikum żywienia to na gotowaniu się znam. Ale to Vanessa, ona nie pozwala nikomu wchodzić do kuchni, poza Patrickiem.
Pierwszym co mi się rzuciło w oczy była maczeta Vanessy głęboko wbita w drewnianą podłogę niedaleko kanapy, a drugim, że ktoś siedzi na kanapie. Nie zwróciłam uwagi kto to i odezwałam się po polsku.
– Vanessa znów wyganiała z kuchni? – zapytałam, łapiąc za maczetę i próbując ją wyciągnąć, ale siedziała za głęboko, więc użyłam do tego odrobinę magii.
– Tak, nie pozwoliła mi sobie pomagać, a ja uwielbiam gotować – burknął ten ktoś z kanapy.
Z głośników dobiegały mnie odgłosy strzelaniny.
Kiedy wyrwałam maczetę o mało się nie wywróciłam, a przy okazji zadarłam nadgarstek i krew mi lekko poleciała. Najpierw zaczerpnęłam jeszcze odrobinę magii i załatałam dziurę powstałą po wbiciu maczety, po czym uzdrowiłam się, żeby załatać ranę.
– Czuję krew?! – wrzasnęła Raven pojawiając się na szczycie schodów.
– Nie! – wrzasnęłam. – Już się uleczyłam
Burknęła coś i zniknęła, bo kiedy się odwróciłam to już jej nie było. Wtedy spojrzałam na kanapę i zorientowałam się, że to nie Raven siedziała na kanapie, tak jak myślałam na początku, ale Kimiko, młodsza siostra Kanga, jak się dziś dowiedziałam, że to właśnie ona.
W pierwszej chwili moje serce zabiło mocniej, na wieść, że będę rozmawiała z koreańską piosenkarką na własnych – nie do końca, ale zawsze – śmieciach, ale po chwili ta euforia opadła, kiedy przypomniałam sobie jak krzyczała dziś na Kanga wyzywając go od ogórków. Nie rozumiem jej trochę, ale jej sposób bycia mi się podoba. Jest bardzo podobna do Vanessy. Mają ten sam charakter. To pewnie dlatego się tak lubią.
– W co grasz? – zapytałam, siadając obok niej na czerwonej kanapie.
– W The Walking Death – powiedziała. Nie myliłam się. Mówiła w moim ojczystym języku.
– Aha.
Bardzo mądra odpowiedź.
– Nie wiedziałam, że mówisz po polsku – zauważyłam, po wstępnych oględzinach nie widząc u niej receptora mowy.
– Mówię w czterech językach – powiedziała, nie spuszczając wzroku z ekranu plazmy. – Jest to dla mnie łatwe jak dla ciebie mój język – stwierdziła.
– Jakie to języki? – zapytałam szczerze ciekawa.
– Koreański, japoński, angielski i polski – wymieniła.
Tak się nawiązała nasza rozmowa. Później włączyłyśmy inną grę na dwóch i rywalizowaliśmy. Niestety nie mogłam pokonać Mi Ko tak łatwo jak myślałam, że będzie.

~*~

Nie bić za opisy chłopaków z zespołu w wykonaniu Karoliny, ale to nie ja je pisałam... może nie do końca. Koleżanka, która jest właśnie tą Karoliną je pisała, a ja tylko przekształcałam w ładne zdania i przekształcałam, żeby dało się to zrozumieć i żeby nie było przekleństw ;p
To tyle, mam nadzieję, że się podobało :D