czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 43.




Czy wiecie, że w Korei jak i Japonii i Chinach wiek liczy się od dnia poczęcia, a nie narodzin? Czyli taka Shin mając urodziny 19 lutego i w 2013 roku kończąc 16 lat od dnia poczęcia? Wszyscy Koreańczycy tak liczą, ale nie ona i nie inne magiczne istoty, ponieważ dzień urodzin jest bardzo ważny. Więc wiek Choi liczymy od dnia narodzin ;). Gdyby liczyć od dnia poczęcia to szesnaście lat miałaby dajmy na to 19 czerwca 2012 roku
Czyli dziś obchodzimy osiemnaste urodziny Choi Shin-hye :D
Enjoy <3
 



Na kilka minut przed rozpoczęciem koncertu wciąż siedzieliśmy w pawilonie, niewielkim drewnianym domku zaraz przy wejściu do parku, wciąż robiąc ostatnie poprawki.
Na parkingu przed parkiem było pełno samochodów i ogrom fanek, którym ochrona nie pozwalała wejść do parku, zanim  my nie znajdziemy się bezpiecznie w pawilonie. Zaskoczyło mnie to ile było tych fanek, jak na ponad dwu i pół tysięczne miasto. Zapewne zjechali się tutaj ludzie z okolic, którzy nie mogli przyjechać na inne nasze koncerty. Jak na przykład Kate. Raven mówiła, że przyjechała ona z sąsiedniego miasta, dużo większego niż Rose Hill.
Na dół, na polanę parku, gdzie rozstawiono scenę pod gołym niebem zwieziono nas naszym wypożyczonym busem. Kiedy zobaczyłam te wszystkie drzewa i ludzi zebranych na polanie, aż zaparło mi dech w piersiach. Nie było tu tak dużo ludzi jak w Londynie, czy w innych miejscach, ale był to nasz pierwszy koncert pod gołym niebem.
Scena nie była duża, ale wystarczająca, żeby każdy z nas miał sporo miejsca dla siebie, żeby tańczyć podczas śpiewu. Nie powiem, męczące zadanie, ale zdążyłam już przywyknąć.
– Ale będę mogła wejść za kulisy? – zapytała…
– Kate!? – wrzasnęłam zaskoczona i spojrzałam w prawo, na siedzenie obok siebie, skąd dobiegał głos. – Skąd ty się tu wzięłaś?
– Cały czas tu siedziałam – powiedziała z uśmiechem.
– Wcale nie – powiedział Yun. – Ja też cię nie widziałem.
W końcu siedziała między nami.
– Mogowie są niezwykli – powiedziała, a kiedy mrugnęłam już jej nie było.
– Lubię ją – stwierdził Kang, ale później już nic nie powiedział.
Koncert rozpoczął się zgodnie z planem i wszystko przebiegało dokładnie tak jak tego chcieliśmy.
– Nie gadajcie nic o urodzinach Jeremyego, bo jest tu telewizja i jak go tu zobaczą to będzie dziwne, bo w końcu kilka godzin temu był w Koreańskiej telewizji – uprzedził nas Samuel. – Już możecie iść.
Światła na scenie zgasły i zaczęła po niej płynąć mgła. Nie zwyczajna specjalnie zrobiona przez Simona, żeby była trwalsza, gęstsza  i pozostawała jak prawdziwa.
– Proszę państwa, Fallen Angels! – usłyszałam głos Raven już zza kulisów, kiedy my ustawiliśmy się na scenie. Mówiła po polsku, ale rozumiałam, ponieważ każdy z nas dostał specjalne receptory słuchu rejestrujące słowa i zmieniające je w narodowy język użytkownika.
Zaczęliśmy piosenką Fall in Love. Została ona napisana zanim dołączyłam do zespołu, więc po prostu zaśpiewałam jedną kwestię Kanga i jedną Yuna.

<Kim Kang Hyun>
Bring me your love, baby

<Han Yun Yae>
When you feel that you are alone
When you feel that you need to run
Stay with me
I promise I'll be your hope

<Lee Joong Hyung>
With me you can do what you want
Whatever you want
Please, stay with me

<Akai Zu Mi>
Listen to your heart
Listen to the beats
That sound you tell which one is better
So stay with me

 <All>
L! O! V! E!
Love is the cure
On the bad symptoms of the world
So fall in love with

<Kim Kang Hyun>
Me

<Lee Joong Hyung>
Me

<Akai Zu Mi>
Me

<Han Yun Yae>
Me?

<All>
You know darling, that you don’t endure the pain
What is loneliness
The world pain is not only yours
Share it with us

<Lee Joong Hyung>
You feel that?
Break bad thoughts into pieces
Then it hurts less

<All>
Stay in our world, if you want to
We will not detain you

<Han Yun Yae>
Here, everyone is free
Everyone does what he wants
And as he wants
So fall in love with me
And I'll show you how well you live

<Kim Kang Hyun>
I will not give you riches
I will not give you jewels
But I'll give you my love
Love is the most valuable thing
I don’t want to buy you
I want have you with me

<Lee Joong Hyung>
I'll give you my love
So you give me yours
I swear that I love you

<Akai Zu Mi>
Let the world looks
As we lose ourselves in bliss

<Kim Kang Hyun>
So ...
Bring me your love, baby

Dziękuję wam wszystkim za tak liczne przybycie jak na tak późno zaplanowany koncert – powiedział Kang czystym, jakby był z tego narodu, polskim.
Gdybym nie wiedziała, że ma receptor mowy, który nielegalnie zabrał z Dworu Mroku, szczęka opadłaby mi na scenę. Mieliśmy ich nie zabierać, ale Kang jak zwykle musi zrobić swoje.
Wnioskując z tego, że zapadło trwające kilka sekund milczenie, wyobraziłam sobie jak wszyscy na widowni patrzą na Kanga z szczękami w trawie. Na scenie było zdecydowanie za jasno, żeby zobaczyć cokolwiek poza nią.
Po chwili wybuchł tak ogłuszający krzyk, że ledwie słyszałam własne myśli.
Wiem jak niewiele jest tu miejsca i ledwie się tu mieścimy wszyscy, ale naprawdę dziękujemy wam, że zechcieliście się dziś pojawić. Koncert został zorganizowany, jak to się mówi w Polsce, spontanicznie i nie był zaplanowany w naszej trasie po Europie. Powiem wam, że kiedy kilka lat temu pierwszy raz tutaj przyjechałem, urzekło mnie piękno waszego parku, a dziś dzięki moim i chłopaków przyjaciołom, którzy zorganizowali ten koncert, możecie nas dziś słuchać. Podziękujmy im razem! – wrzasnął na koniec.
Ten krzyk – właściwie nie wiem jakim sposobem ­– był wiele głośniejszy niż reakcja na to, że Kang zna polski.
Co mamy teraz zagrać? – zapytał tłumu.
– Secret! – wrzasnął pojedynczy głos z widowni.
– Akai, słyszałeś?
Skinęłam głową. Nasz wypożyczony zespół na znak odszedł od instrumentów i pozwolił nam do nich podejść.
Simon, niech Raven zajmie się klawiszami, bo nie dam rady grać i śpiewać – pomyślałam, a kiedy wszyscy się ustawiali, na scenę wyszła Raven z dość wysokim krzesłem i postawiła je na środku sceny, po czym stanęła przy keyboardzie i skinęła na mnie. Przysiadłam na przyniesionym mi stołku i zaczęliśmy grać, a tłum nucił razem ze mną.
Zadziwiające jest to jak szybko nauczyli się śpiewać moją pierwszą piosenkę, a jest tak krótko na listach przebojów. Chociaż… co ja się dziwię, jak wyjdzie nowa piosenka B.A.P, Exo, czy kogokolwiek to po kilku przesłuchaniach znam tekst na pamięć…

*

– A teraz opijmy sukces! – zawołała Karolina, kiedy po koncercie po dziesiątej siedzieliśmy w pawilonie parkowym w dużym pokoju po prawej stronie budynku.
Był tam cały zespół, Jeremy, Kimiko, Nataniel i wszyscy z Dworku razem z Karoliną.
– Nie jesteście za młodzi? – zapytała pani Kasia, wchodząc do pokoju z dwiema zgrzewkami małych butelek wody mineralnej. – Najwyżej wodę wam dam, alkoholu nie mamy.
– Jacy za młodzi!? – wrzasnęła Karolina. – Ja mam już dziewiętnaście lat.
– A połowa z naszych gości nie ma jeszcze osiemnastu.
– No dobra, to nie – burknęła.
Wszyscy się zaśmiali, a ja z radością przyjąłem butelkę wody i od razu wypiłem całą jej zawartość. Na scenie mieliśmy wodę, ale po kilku godzinach śpiewania i grania moje gardło odmawiało posłuszeństwa.
– Hej, nikt już nie przyjdzie po autografy, prawda? – zapytał Yun. – Bo tak dużo ich było, a tak mało ich tu przyszło.
Jedyną osobą, która nic nie rozumiała był Akai, ponieważ mówiliśmy po angielsku, a on zna tylko koreański i japoński. Dobrze, że miał receptor mowy, żeby rozumieć co mówimy, bo inaczej musiałbym mu wszystko tłumaczyć.
  No właśnie nie, bo stawiamy na dworze stół, żebyście mogli podpisywać, bo tyle ich czeka na zewnątrz. Nie pozwoliłyśmy im wchodzić, bo was już i tak jest tu za dużo – wytłumaczyła.
– A już miałem nadzieję… – mruknął blondyn i wstał, żeby się przeciągnąć.
Rae dała nam ubrania na przebranie i kiedy poprawiła nam makijaż i fryzury z pomocą swojej siostry i dziewczyn mogliśmy wyjść z pawilonu na zewnątrz, gdzie jak nam powiedziano stał stół z czterema miejscami.
– Możecie już wychodzić – powiedziała pani Barbara, kierownik i szefowa pracowników parku, po stronie polskiej, kiedy wprowadzano do naszego wyglądu ostatnie poprawki.
Przy stole posadzono nas od najstarszego, więc między mną a Zu Mi był Yun, co psuło mój dotychczas dobry nastrój.
– Pozwolą panie, że usiądę obok Akai? – zapytałem kierowniczkę i jej towarzyszkę. – On nie zna angielskiego, więc pomagałbym mu, bo nasze fanki stąd raczej nie władają koreańskim.
– Proszę bardzo – powiedziała z uśmiechem.
– Kang Kyun Oppa – powiedziała pierwsza dziewczyna, którą do nas wpuszczono. – Uwielbiam cię, jesteś moim ulubionym piosenkarzem – wydusiła cała się rumieniąc i podając mi jakiś zeszyt i swój różowy długopis. Tak mi się zdaje, że był różowy, bo w świetle sztucznych lamp rozstawionych dookoła kolory przybrały inne odcienie.
Utworzono specjalne barierki, które były po kolei otwierane. Każda z nich należała do innego z nas i dziewczyny, które chciały autografy podchodziły do tego z nas, którego jako pierwszego obrały za swój cel.
Myślałem, że Akai nie będzie miał wiele fanek, ale o dziwo podeszło do niego też kilku chłopaków. Przyznaję, że wtedy poczułem ukłucie zazdrości, ale starałem się nie dać tego po sobie poznać.
Akai nie jest gejem i nikt nie ma prawa go pozbawiać jego wyboru orientacji. Niestety nawet ja.

*

Gdzie jesteś czarnowłosy Gocie w kraciastej spódniczce? Halooo! Akuku i w ogóle. Gothic time! Gdzie cię wywiało znowu co?
Pchnęłam wahadłowe drzwi kuchni i oto znalazłam mój cel.
– Vanessa! – zawołałam, uradowana, że w końcu udało mi się znaleźć tę dziewczynę. – Powiesz mi co zamierzamy zrobić dla Jeremyego? No bo w końcu wczoraj nie świętowaliśmy wszyscy razem, a aniołki pewnie chcą się zabawić – zauważyłam.
– Jeremy nic nie chce – powiedziała.
– A dokładnie to nic specjalnego – powiedział obiekt naszej rozmowy, wychodząc ze spiżarki. – Będzie ciasto, a później idziemy na spacer do parku. Godzina będzie akurat taka, że będzie można powiedzieć, że przylecieliśmy samolotem.
– Ciasto?! – oburzyła się Vanessa. – To będzie największy tort jaki kiedykolwiek upiekłam. A rozmiary wymyśliła sobie Raven, bo ona zje najwięcej, jak będzie chciała to jej nie brońcie, tylko weźcie siebie przed nią po kawałku, bo później nie będzie.
– Podziwiam ją, ile można zmieścić jedzenia w…
– To Wampir – powiedzieli oboje.
– No ta – przyznałam.
– Mi Ko! – zawołała właśnie obgadywana. – Powiedz mi dlaczego fioletowy!? – wrzasnęła i wyciągnęła mnie z kuchni. – Porywam ją! Dobranoc.
– Bo lubię?
To było pytanie?
– Ja też, jak myślisz pasowałby mi fiolet? – zapytała zmartwiona.
– Pasował… A o co dokładnie chodzi? – Tej dziewczyny nie da się zwyczajnie zrozumieć.
– Mam na myśli włosy – mruknęła i zaprowadziła mnie do windy w wieży, prowadzącej do laboratorium Simona. – No bo ty naturalnie masz ciemnobrązowe fale, podobnie jak ja mam kasztanowe loki…
– Skąd wiesz, że mam brązowe włosy? – zdziwiłam się, zatrzymując nas obie.
– Yun mi mówił – powiedziała to tak jakby to nie było nic niezwykłego.
Westchnęłam.
– No chodź – powiedziała z uśmiechem i pociągnęła mnie ze sobą, bo ściana się rozsunęła i ukazało się nam białe lustrzane wnętrze windy.
Okrągłe białe laboratorium wybudowane na szczycie jednej z wieży Starego Barokowego Dworu, okazało się świecić pustkami.
– Simon nie pogniewa się, że myszkujemy to pod jego nieobecność? – zapytałam rozglądając się niepewnie.
– Gdyby miał się pogniewać to zabezpieczyłby windę przed użyciem – wytłumaczyła. – Wiem, że nie znasz go tak dobrze jak ja, więc ci powiem. Simon jest spokojny i niekonfliktowy. Wszystko rozwiązuje uciekając się jedynie do słów. Przemocy używa tylko by niwelować zło.
– Słyszałam o tym…
– Są! – zawołała otwierając jedną z oszklonych białych szafek.  – Chodź, pomożesz mi znaleźć odpowiedni kolor.
– Tylko kolor?
Kiwnęła głową i zaczęłyśmy przeglądać szklane probówki zamknięte korkami, w których znajdowały się różnokolorowe pigułki.
– A jaki ma być ten kolor? – zapytałam, nie doczekawszy się tej informacji.
– Soczysty fiolet, taki bardziej róż niż niebieski i nie za ciemny.
Nie wiem po co miałam jej pomagać w poszukiwaniach skoro jest Wampirem i sama w kilka sekund znalazła dla siebie odpowiedni kolor pigułki, po czym od razu ją połknęła.
– I jak? – zapytała, kiedy jej włosy zmieniły kolor na pożądany fiolet.
– W kasztanowych ci lepiej – stwierdziłam całkiem szczerze. Fiolet jest mój i nikt kogo znam nie będzie go nosił na głowie, po moim trupie! – O wiele lepiej.
– Wiedziałam – mruknęła niezadowolona i położyła na języku przeźroczysty listek cofający działanie pigułki. – No i Dante i tak się nie zgodził. Nie ważne.
Kiedy już mnie zostawiła mogłam wrócić do kuchni, żeby myszkować i podglądać jak Vanessa przygotowuje tort dla Jeremy’ego i różne smakołyki.
– Wypad z kuchni! – wrzasnęła czarnowłosa, kiedy tylko pchnęłam wahadłowe drzwi. Szybko jednak je zatrzasnęłam, ponieważ w moją stronę poleciał ogromna maczeta.
Zdusiłam w sobie krzyk i uchyliwszy się przed pociskiem, uciekłam od drzwi.
– Chciałam ci pomóc! – zawołałam.
– Znając moje obżarstwo i nasze podobieństwo to byś wszystko zżarła, zanim skończę przygotowywać.
Prychnęłam i usiadłam na pustej czerwonej kanapie w salonie, postanowiwszy zagrać w coś na Play Station. Szkoda, że nie ma nikogo kto by ze mną pograł, bo samemu to tak nudno i nie ma się z kogo śmiać, kiedy się z nim wygra. Bo jaka frajda śmieć się z automatu?

*

Jezu, Raven! Ucałuję cię normalnie! Już nie masz życia! Teraz będziesz mi sprowadzać i sprowadzać koreańskich piosenkarzy! Nawet ci zapłacę! A ten koncert!? To było genialne i w ogóle cały ten pomysł! Kocham cię kobieto!
Kang Kyun jest wredny. Zupełnie inny niż w tych wszystkich MV. Tam wygląda tam pięknie, a we wszystkich programach jest taki uprzejmy i w ogóle. Już go bardziej lubię. Jeśli będę umiała się z nim dogadać, to może zaproszą mnie do siebie do Seulu, jak się zaprzyjaźnimy. Kang świetnie sobie w życiu radzi, jest podobny do mnie. Jest wrogo nastawiony, no bo przecież nie można być miłym, kiedy świat składa się z dziewięćdziesięciu procent debili.
Fajnie, że Joong Kyung potrafi być taki delikatny i nawet mu to pasuje. Mam nadzieję, że trafi na kogoś dobrego, żeby dziewczyna go nie zraniła, a doceniła jaki ma skarb, bo on naprawdę jest kochany i miły. Sama chciałabym takiego męża, ale ja mam już Bang Jong Guka za męża – co z tego, że on jeszcze o tym nie wie – ale na razie nie musi.
Jestem rozczarowana tylko Yun Jae. Jak można być tak zniewieściałym debilem? Przecież to się w głowie nie mieści. Nawet nie chce mi się o nim rozmyślać.
A Zu Mi naprawdę wydaje się mieć jakiś sekret. Będę go o to męczyła, aż mi powie. Ogólnie to go bardzo lubię. To jak on mi się pokazał, kiedy przyszłam do dworku, a nikogo innego nie było z zespołu. Kochany jest. I taki słodki.
Rozmyślając o zespole, zeszłam z drugiego piętra z sypialni dziewczyn do korytarza z sypialniami chłopaków, ale wszystkie drzwi byłby pozamykane na klucz i nie dało się ukradkiem dostać do środka. Nawet „przez przypadek” wywracając się i wpadając na klamkę.
Westchnęłam i zeszłam do salonu pod pretekstem pomocy Vanessie w kuchni, bo w końcu kończę technikum żywienia to na gotowaniu się znam. Ale to Vanessa, ona nie pozwala nikomu wchodzić do kuchni, poza Patrickiem.
Pierwszym co mi się rzuciło w oczy była maczeta Vanessy głęboko wbita w drewnianą podłogę niedaleko kanapy, a drugim, że ktoś siedzi na kanapie. Nie zwróciłam uwagi kto to i odezwałam się po polsku.
– Vanessa znów wyganiała z kuchni? – zapytałam, łapiąc za maczetę i próbując ją wyciągnąć, ale siedziała za głęboko, więc użyłam do tego odrobinę magii.
– Tak, nie pozwoliła mi sobie pomagać, a ja uwielbiam gotować – burknął ten ktoś z kanapy.
Z głośników dobiegały mnie odgłosy strzelaniny.
Kiedy wyrwałam maczetę o mało się nie wywróciłam, a przy okazji zadarłam nadgarstek i krew mi lekko poleciała. Najpierw zaczerpnęłam jeszcze odrobinę magii i załatałam dziurę powstałą po wbiciu maczety, po czym uzdrowiłam się, żeby załatać ranę.
– Czuję krew?! – wrzasnęła Raven pojawiając się na szczycie schodów.
– Nie! – wrzasnęłam. – Już się uleczyłam
Burknęła coś i zniknęła, bo kiedy się odwróciłam to już jej nie było. Wtedy spojrzałam na kanapę i zorientowałam się, że to nie Raven siedziała na kanapie, tak jak myślałam na początku, ale Kimiko, młodsza siostra Kanga, jak się dziś dowiedziałam, że to właśnie ona.
W pierwszej chwili moje serce zabiło mocniej, na wieść, że będę rozmawiała z koreańską piosenkarką na własnych – nie do końca, ale zawsze – śmieciach, ale po chwili ta euforia opadła, kiedy przypomniałam sobie jak krzyczała dziś na Kanga wyzywając go od ogórków. Nie rozumiem jej trochę, ale jej sposób bycia mi się podoba. Jest bardzo podobna do Vanessy. Mają ten sam charakter. To pewnie dlatego się tak lubią.
– W co grasz? – zapytałam, siadając obok niej na czerwonej kanapie.
– W The Walking Death – powiedziała. Nie myliłam się. Mówiła w moim ojczystym języku.
– Aha.
Bardzo mądra odpowiedź.
– Nie wiedziałam, że mówisz po polsku – zauważyłam, po wstępnych oględzinach nie widząc u niej receptora mowy.
– Mówię w czterech językach – powiedziała, nie spuszczając wzroku z ekranu plazmy. – Jest to dla mnie łatwe jak dla ciebie mój język – stwierdziła.
– Jakie to języki? – zapytałam szczerze ciekawa.
– Koreański, japoński, angielski i polski – wymieniła.
Tak się nawiązała nasza rozmowa. Później włączyłyśmy inną grę na dwóch i rywalizowaliśmy. Niestety nie mogłam pokonać Mi Ko tak łatwo jak myślałam, że będzie.

~*~

Nie bić za opisy chłopaków z zespołu w wykonaniu Karoliny, ale to nie ja je pisałam... może nie do końca. Koleżanka, która jest właśnie tą Karoliną je pisała, a ja tylko przekształcałam w ładne zdania i przekształcałam, żeby dało się to zrozumieć i żeby nie było przekleństw ;p
To tyle, mam nadzieję, że się podobało :D

8 komentarzy:

  1. Ona mi go nazwała zniewieściałym debilem :< Skrzycz ją za to T.T (prawda boli xD ) A Kang mnie rozwalił, już poraz setny xD Szybciej bym przeczytała ale się z niego śmiałam xD To chyba tyle ;-; Niech Karolina Yuna przeprosi ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to Karolina, jej nie ogarniesz xD
      Już nie pytam czemu cię rozwalił - w następnej notce to cię zszokuje ^o^
      Karolina już nawet tego nie czyta, odkąd sobie chłopaka znalazła :c A to ona chciała, żeby to stworzyła :I

      Usuń
  2. Buhahaha, kurde, ja to normalnie mam szczęście, po prostu jakieś przeczucie że coś wrzuciłaś xD Zaraz skomentuję, tylko musi mi ta wena na napisanie komentarza przyjść. Ehh, ja to jednak mam problemy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównie w czwartki lub piątki dodaję notki co dwa tygodnie, więc wiesz, zawsze sprawdzić można ;p Przeczucie - fajnie :D
      Mnie się tam z komami nie spieszy, byle by przed kolejną notką był xD

      Usuń
    2. Google odmówił mi posłuszeństwa i zaczął działa dopiero dzisiaj xd Dodaje zaległy komentarz i bardzo przepraszam, no ale złośliwość rzeczy martwych ;-;
      Wiec tak:
      Rozdział powiał lekko nudą w pewnym momencie, ale tak poza tym to ok. Żadnych błędów nie znalazłam. Mam nadzieje że niedługo narcyziątko Kang się skapnie że Akai to baba xd
      Pozdrawiam i weny życzę :D

      Usuń
    3. Ah te internety :I
      No wiem, że nudny, ale więcej nie mogłam dodać xD
      Yay, błędów nie było. Cud! :D
      Noo, jeszcze troszku trzeba poczekać :>

      Usuń
  3. Kij z tym. Znowu skasowało mi komenta ;-; Mam dosyć.
    Niech Karolina przeprosi Yuna i to już!
    I Kang wcale nie zaskakiwał. Jakby pocalował, przytulił Akai to by było COŚ.
    Weny :*

    TY wiesz kim ja jestem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaskakiwał? To poczekaj na następną notkę ;)

      Usuń