sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 48.



Zapomniałam o notce xD
Ale nie gniewać się, bo już jest :*
Wiecie jak ja was kocham, prawda ^^
A! I tu zaczęłam już dodawać 14 rozdział - o to na dole to jego początek - a już kończę go pisać i mam już początek 15 :D
Enjoy <3


– Choi Shin Hye nie jest wymysłem mojej wyobraźni!
Gdy to usłyszałam, od razu zdałam sobie sprawę z tego, że zaklęcie narzucone na każdego kto zna Shin Hye nie jest doskonałe. Dlaczego jednak to właśnie Yung Kyu Dong’a musiało ominąć? Jeśli chodzi o mnie to zrozumiem – poza tym, że mi nikt nie powiedział o tym zaklęciu zapomnienia – ale on? Przecież to jest zwykły człowiek.
Gdy zrozumiałam co właśnie usłyszałam upuściłam na ziemię szklaną butelkę z sokiem, którą trzymałam w ręce i patrzyłam przerażona na Kyu Dong-ssi, zakrywając usta dłonią. Zwartość butelki rozprysła się wokół moich nóg wraz z potłuczonym szkłem.
Chłopak spojrzał na mnie, a ja odwróciłam się i wybiegłam z klasy. Po chwili usłyszałam jak woła moje imię, więc przyspieszyłam, jednak biec slalomem między innymi uczniami z dużą prędkością nie było łatwo. Na szczęście dobiegłam do schodów, zanim Kyu Dong-ssi mnie dogonił, żeby zaoszczędzić czasu przeskoczyłam przez poręcz na schody niżej i pognałam do wyjścia ze szkoły.
Odkąd zawarłam umowę z Shin Hye obiecałam sobie, że już nigdy nie użyję czarnej magii, ale tym razem koniecznie musiałam. Sięgnęłam do torebki i ściskając czarny kamień pchnęłam drzwi wyjściowe i wyobraziłam sobie wejście do wytwórni Fallen Angels.
Na moje szczęście udało mi się za pierwszym razem i gdy się otworzyły znalazłam się w głównym hallu wytwórni. Jeszcze nigdy tu nie byłam, ale wiedziałam, że to to miejsce, po ogromnych czarnych skrzydłach i napisie wysadzonych w posadzce z ciemniejszego kamienia.
Nikogo nie było w pobliżu, ale wolałam nie ryzykować nakryciem, więc szybko pobiegłam na górę, żeby znaleźć gabinet prezesa. Po kilku nie udanych próbach wpadłam do pokoju, gdzie  naprzeciw drzwi zobaczyłam ogromne zdjęcie Lee Joong Kyung Oppy.
– To na pewno tutaj – mruknęłam.
– Spodziewasz się kogoś? – usłyszałam głos.
– Jest tam kto? – zapytał inny głośniej.
– Przepraszam za najście – powiedziałam zamykając za sobą drzwi i wchodzą głębiej do pomieszczenia. – Szukam prezesa zespołu Fallen Angels.
– To ja – powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem przy komputerze. – Przepraszam, ale kim jesteś i co ważniejsze, jak się tutaj dostałaś…?
– Nazywam się Park Yu Rin i przyszłam to w sprawie Shin Hye.
– Kogo? – zdziwił się mężczyzna stojący obok biurka.
– Zostawisz nas samych Hyeong? – zapytał prezes wstając.
Mężczyzna wzruszył ramionami i minąwszy mnie wyszedł z gabinetu, a kiedy tylko zamek w drzwiach cicho kliknął zaczęłam mówić.
– Na pewno już pan wie, że jestem córką Lamii, która chciała odebrać moc Choi Shin Hye, czyli wie pan też, że zaklęcie zapomnienia na mnie nie działa – mówiłam szybko, nie dając mężczyźnie nawet dojść do słowa. – Ajushi, zaklęcie nie działa na pewnego chłopaka z naszej klasy. On ciągle upiera się, że Shin Hye istnieje, chodź nie ma prawa jej pamiętać. Jak to w ogóle możliwe?!
– N-nie wiem – wydusił zaskoczony.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała kompletna cisza.
– Chodź ze mną.
Mężczyzna zaciągnął mnie do wyjścia z wytwórni, ale nie wyrzucił mnie z jej terenu a pociągną gdzieś w bok. Tam znajdowały się dobrze chronione magią drzwi. Po przejściu przez nie znaleźliśmy się w ciemnościach, ale po chwili w powietrzu zawisła kula światła.
– Idź za nią.
Po kilku minutach znaleźliśmy się w podziemnej Kwaterze Pośredniej Żółtego Oddziały Teleportacji, gdzie na środku pomieszczenia znajdował się najprawdziwszy w świecie legalny nie czarno magiczny portal.
– Emily, uzyskaj zezwolenie na teleportację do Kwatery Głównej – nakazał prezes.
Zabrał mi torbę i położył ją na blacie obok ogromnego komputera, który zapewne był wyżej wymienioną Emily.
– Rozkaz – odezwał się dziewczęcy ładny głos, delikatnie skomputeryzowany.
– Do Kwatery Głównej? – zdziwiłam się.
– Tak. Fallen Angels już tam nie ma, ale możliwe, że zastaniemy tam Boginię Światła. Tylko ona będzie wiedziała o co chodzi z tym chłopakiem – wytłumaczył i ustawił mnie odpowiednio na podeście portalu, po czym sam ustawił się do mnie obierając się swoimi plecami o moje.
– Nie można jej wezwać kiedy jest na Ziemi.
– A skąd wiesz, Ajushi, że jest na Ziemi? – zapytałam zaciekawiona.
– Bo już ją wzywałem i nie odpowiada – powiedział już tracąc cierpliwość.
Nie moja wina, że jestem niedoinformowana, bo urodziłam się w rodzinie w jakiej się urodziłam.
– Emily?
– Gotowe. Ręce proszę trzymać wzdłuż ciała i nie ruszać się. Wstrzymać oddech i start.
Po chwili pokazały się wokół nas żółte wiązki światła, a gdy zniknęły moim oczom ukazało się również podziemne pomieszczenie, ale zupełnie inne niż to z przed chwili.
Prezes błyskawicznie zszedł z podestu, nie czekając aż żółte wiązki światła całkowicie znikną – co, jak słyszałam, było niebezpieczne – i pognał do jednego z korytarzy wychodzących z pomieszczenia, w którym się aktualnie znajdowaliśmy.
Chcąc nie chcąc ruszyłam za nim.
Przed nami znajdowała się zupełna ciemność, tak jak w korytarzu przy wejściu do Kwatery Pośredniej pod wytwórnią Fallen Angels. Tutaj jednak prezes nie stworzył kuli światła, ponieważ z podłogi poderwały się czarne świece i zapłonęły niebieskim ogniem rozświetlając niezbyt szeroki korytarz pnący się w górę.
Po kilku minutach dotarliśmy do drabinki przymocowanej do ściany. Miałam iść pierwsza, ale zrezygnowałam zwarzywszy na to, że miałam spódniczkę od mundurka.
Łowcy? – zapytał prezes po angielsku, gdy tylko wygramoliliśmy się z tunelu do ogromnego salonu z czerwoną ogromną kanapą i telewizorem ogromnym jak w mini kinie.
– Woon Yeon? – zapytał ktoś. Jego głos dobiegał zza naszych pleców.
Odwróciłam się, a tam u szczytu schodów stała młoda dziewczyna o srebrzystych włosach i szkarłatnych oczach. Grzywnę miła związaną na środku głowy gumką, a na sobie miała czarną bokserkę i długą białą, zwiewną spódnicę sięgającą podłogi. Miała ją nisko opuszczoną na biodrach, przez co zakrywała bose stopy dziewczyny.
Prezes ukłonił się nisko z ręką na sercu.
– Moja pani. Przychodzę do ciebie w ważnej spra…
– Co to za wspaniała magia!? – zawołała dziewczyna – po koreańsku – i z radosnym uśmiechem na twarzy zbiegła po schodach i zatrzymała się przede mną. Złapała mnie za dłonie i przyglądała mi się z zaciekawieniem.
– Kto to? – zapytałam tempo.
– Jestem Alba, Bogini Światła – przedstawiła się srebrzysto włosa.
Zamarłam. Po chwili wyrwałam dłonie z uścisku Bogini, cofnęłam się o krok i skłoniłam jak najniżej mogłam.
– Bez formalności – powiedziała, a kiedy się wyprostowałam uśmiechnęła się wystawiając mi język.
Co jak co, ale nie tego się spodziewałam po Bogini. Jej siostra podobno jest wcieleniem zła pozbawionym jakichkolwiek uczuć, a ta tutaj? W życiu bym nie powiedziała, że to Bogini i to Światła, ta najsilniejsza.
– Z czym do mnie przychodzicie? – zapytała Alba prowadząc nas do czerwonej kanapy.
Ja usiadłam na niej, prezes zajął miejsce w fotelu, a Bogini usiadła po turecku na pufie naprzeciw mnie.
– Opowiedz teraz to co powiedziałaś mnie – nakazał mi prezes.
Odetchnęłam i opowiedziałam o tym co usłyszałam dziś w szkole.
– Hmm – zastanowiła się gładząc swoją brodę, kiedy skończyłam mówić. – To znaczy, że musi posiadać magiczny talent, bo inaczej zaklęcie by go nie ominęło – zauważyła Bogini.
– Yung Kyu Dong-ssi jest magiczny!? – wrzasnęłam zaskoczona.
– Nie wiem – mruknęła troszkę zmieszana Bogini. – Możliwe. A kiedy ma urodziny?
– Dwudziestego siódmego lipca – powiedziałam bez zastanowienia.
Skąd ja to wiem?
Zaskoczyłam samą siebie.
– No to poczekamy do tego czasu, a wtedy się dowiemy, czy on też pójdzie z wami do mojej szkoły na Ignis – powiedziała uradowana.
– Wami? – zdziwiłam się. – To znaczy nami? Ze mną?
– Tak – powiedziała. Chyba nie rozumiała co mam na myśli.
– Ale ja jestem Lamią – powiedziałam wstając. – Tacy jak ja nie mają wstępu na Ignis. Mój klan jest na usługach twej siostry, pani.
– Jaką tam znowu Lamią? – zdziwiła się. – Twoja matka tak, ale ty, tak jak twój brat jesteś Czarownicą. Oboje macie moc po ojcu – dodała z uśmiechem.
– Ojcu? Mój ojciec był człowiekiem – powiedziałam zbita z pantałyku.
– Twoja mama nie jest honorowym członkiem magicznego świata, ale twój ojciec jest i całkiem dobrze mu się wiedzie…
– Mój matka odebrała życie mojemu ojcu, kiedy się urodziłam! – wrzasnęłam. – Odebrała mu siły witalne, żebym mogła żyć.
– Nie jesteś tak słaba jaką określa cię twoja matka – powiedziała z uśmiechem.
Co to wszystko ma znaczyć? Jestem słabą Lamią bez mocy, bo wcale nią nie jestem? Jestem przedstawicielem zupełnie innej rasy? Tak jak Yu Ran Oppa? Czy on skończył już szkołę Magii?

*

Jak dobrze, że do kraju wracamy w pierwszej klasie, a nie ekonomicznej. Głupi Akai, zawsze musimy przystawać na jego zachcianki.
Nie znoszę tego dzieciaka…
Mimo to, nadal go lubię.
Kim Kang Kyun, ogarnij się! Nie jesteś gejem, jesteś najzwyklejszym w świecie heteroseksualnym sławnym piosenkarzem.
– Hyeong , nie jesteś zadowolony z podróży pierwszą klasą? – zapytał Yun, wyrywając mnie z zamyślenia. – Ta twoja kwaśna mina i złowieszcze spojrzenie, one mogą zabić.
– Zamyśliłem się – burknąłem.
Wkurzyłem się, kiedy Akai dodał na swój instagram zdjęcie, gdzie razem spaliśmy w samolocie, gdy lecieliśmy z Seulu do Londynu. Podobno jakieś dziewczyny zrobiły zdjęcie i nawet zostały na nim oznaczone.
On jest naprawdę głupi, ten dzieciak.
– Ty myślisz? – zdziwił się Yun.
– Upadły, bo jak cię zaraz palnę, to zobaczysz! – warknąłem.
Podróż powrotna trwała nieco krócej niż ta początkowa, ale i tak byliśmy wykończeni po powrocie do naszego domu, więc prezes dał nam dwa dni wolnego na odespanie.
W Seulu wylądowaliśmy wieczorem – tak dobrano nam godziny, żebyśmy mogli spać w nocy – aby znów przestawić się na Seulską strefę czasową, a byliśmy tak zmordowani, że wszyscy odganiali od nas fanki, żebyśmy od razu mogli wsiąść do busa i wrócić do naszego domu.
– Drogie panie, proszę się nie pchać! – wołali nasi ochroniarze. – Wasi Oppa są bardzo zmęczeni, chyba nie chcecie, żeby nam tutaj zemdleli.
Na te słowa fanki pisnęły jakby zobaczyły zgraję szczeniaków i jeszcze bardziej zaczęły się pchać.
Rozejrzałem się dookoła. Po twarzach moich towarzyszy było widać, że zmęczenie, a Akai wyglądał jak zombie. My jesteśmy już przyzwyczajeni do takiego czegoś, po tych dwuch latach, ale on po niecałych trzech miesiącach nadal musi się wiele nauczyć.
Gdy w końcu wczołgaliśmy się do naszego busa i drzwi zostały zamknięte, jeszcze zanim zapiąłem pas, po prostu odpłynąłem, a obudził mnie drażniący głos, należący do osoby, która na powrót otworzyła drzwi busa.
– Co ty robisz? – mruknąłem nieprzytomnie. Chciałem powiedzieć, że musimy jechać do domu, ale w porę ugryzłem się w język, ponieważ już tam byliśmy.
– Okaerinasai! – zawołała Mi Ko.
– Że co? – powiedziałem, wychodząc z busa, po czym zacząłem się przeciągać.
– Tadaima – mruknął Akai, przecierając oko, gdy tylko wyszedł z busa.
Czyli gadają po japońsku.
Niebo już zdążyło ściemnieć, co oznaczało natychmiastowe udanie się do sypialni i walnięcie w kimono oraz niewstawanie do jutrzejszego południa.
– Siostra pomóż zombie dość do jego pokoju i zamknij się już – burknąłem i ruszyłem w stronę domu.
– Zombie! – wrzasnęła. – Gdzie!? Mów, to sprzedam mu kulkę w łeb!
– Nie pogniewam się – powiedziałem na odchodne i machnąłem ręką.
– On mówił o Akai – powiedział Yun ziewając.
Mi Ko prychnęła.
Gdy wszedłem do salonu, zobaczyłem w nim dużo więcej walizek niż powinno ich być. Mój umysł od razu stał się świeższy.
– Co to za walizki w niebezpiecznym kolorze? – zapytałem, kiedy za mną do domu wgramolili się pozostali, a Mi Ko ciągnęła za sobą Akai.
– Niebezpiecznym? – zdziwiła się moja siostra.
Niebieskie, czyli niebezpieczne. Wskazałem na co trzeba.
– A, te niebezpieczne walizki – powiedziała. – To Jeremyego.
– Wiem, że jego, ale co one tu robią?
–Zadawaj pytania bardziej precyzyjnie, ogórku! – warknęła, ale nie doczekałem się odpowiedzi, bo zniknęła na schodach ciągnąc za sobą ledwie przytomnego Akai. Z tamtymi zniknęli również Joong Kyung Hyeong i Yun.
– Czy ktoś może mi odpowiedzieć!? – wrzasnąłem.
Niewiadomo skąd wziął się prezes.
– W końcu jesteście. Jak podróż? – zapytał.
– Męcząca i nie próbuj zmieniać tematu!
– Co? – zdziwił się.
– Dlaczego są tu rzeczy Jeremyego? – warknąłem.
– No bo… – zaczął prezes, zastanawiając się jak dobrać słowa. – Od tej pory Dan Jeremy będzie z wami mieszkał.
– Zwykle przyłazi tu, kiedy wraca z Ignis i nie ma przy sobie kasy, ale jak dobrze wiem, to zszedł na Ziemię jakiś czas po nas i od tamtej pory nie ruszał się stąd, prawda? – zapytałem.
Prezes odetchnął głęboko, machnął ręką, a po chwili w powietrzu przede mną pokazał się plik kartek zbyt dobrze mi znanych, żebym nie mógł się wściec.
Złapałem za kartki i zacząłem czytać pierwsze linijki, żeby się upewnić. Po chwili już nie było wątpliwości, że był to kontrakt, na mocy którego zostaje się członkiem zespołu. To jednak nic nie wróżyło, więc przerzuciłem kartki na ostatnią stronę, w miejscu gdzie na moim kontrakcie widniał mój podpis, na tym trzymanym przeze mnie w ręku widniał podpis – Dan Jeremy.
– Żartujesz, prawda? – zapytałem.
Prezes pokręcił głową, a kontrakt zniknął z mojej ręki. Lepiej dla prezesa, bo bym go zniszczył.
– Ani trochę. Potrzebujecie go.
– On jest modelem! – wrzasnąłem. – Będzie śpiewał, czy pozował!?
– Kiedy go usłyszysz, zmienisz zdanie – powiedział prezes i wyszedł z salonu, zanim się obejrzałem.

~*~

Podoba się nowy członek zespołu? ^^ Ja uważam, że jest słodki i uwielbiam go :D

4 komentarze:

  1. Yun jest słodki :") Dużo się tu dowiaduję. Ciekawa jestem czy Yung (?) jest magiem czy kimś innym. Że Park jest magiem się nie spodziewałam o_O Koniec koma, idę spać ._. Weny i dobranoc (*3*)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co ty tu z tym Yunem, skoro trochę tylko dokuczał Kangowi...
      Yung Kyu Dong -_- nie jest magiem, ale jest kimś innym ;p
      Park nie jest Magiem, a Czarownicą, jej brat Czarodziejem - jak w Harrym Poterze xD
      Nie dziękuję, bye bye <3

      Usuń