Idem pracować...
Enojoy <3
~~~
Zaczekałem aż Joong Kyung i Yun Jae wyjdą z gabinetu i wtedy zacząłem
mówić. Na początek wziąłem głęboki wdech, żeby oswoić się z tym czego się
spodziewam usłyszeć.
– Więc – zacząłem. – Wasza dwójka...
– To nie tak! – zawołali oboje, jakby w zmowie.
– My... – zaczął Kang Kyun.
Westchnąłem.
– Nie chodzi mi o to, że się gniewam, bo Shin Hye to moja córka, a
Kang Kyun to mój podopieczny. Jeśli chcecie... To wasz wybór. Nie będę wyrażał
swojego zdania na ten temat i nie będę się mieszał. Po prostu mi się to nie
podoba, a z punktu widzenia prawa, skoro wszyscy i tak już wszystko o nas
wiedzą to nie może się udać.
– Ale m-my... – zaczęła Shin.
– Mówię tylko, żebyście byli
ostrożni – powiedziałem wstając. – Bo już jakiś czas temu zauważyłem jak się
zachowujecie... A te zdjęcia waszego pocałunku... Byłem wściekły gdy je
zobaczyłem, to prawda. – Zacząłem się przechadzać po gabinecie, żeby tylko na
nich nie patrzeć. Właśnie miałem zamiar uświadamiać swoje dzieci. To dość
krępujące. – Ale teraz, kiedy już to przemyślałem. Jak mówiłem, róbcie co
chcecie, tylko uważajcie, żeby nikt, kto nie powinien nie dowiedział się o tym.
A co do tego... No... Uważajcie, kiedy... – Czemu nie potrafię się wysłowić?
Zatrzymałem się, żeby na nich spojrzeć. Shin jest na to zdecydowanie za młoda,
ale skoro ma chłopaka, muszę im to powiedzieć, a najlepiej, kiedy są tu oboje.
– No, jeśli chodzi o zabezpieczenia...
– O nie! – wrzasnął Kang, zdejmując nogi Shin ze swoich kolan. Wstał.
– Żartujesz prawda?
– N-nie – jąknąłem.
– Prezesie, ja rozumiem jak się czujesz, ale oboje jesteśmy już
dorośli i...
– Shin nie dostała jeszcze znaków – mruknąłem.
– Rodzice gadali ze mną o tym, kiedy byłem gówniarzem – powiedział. –
Jestem pewien, że Shin Hye również to przeszła. Wiesz, im młodsze jest dziecko
tym łatwiej. Im starsze tym większe prawdopodobieństwo, że cię wyśmieje i
przestanie się do ciebie odzywać.
Odetchnąłem.
– Mimo to czuję, że...
– Wyjdź! – wrzasnął chłopak, aż podskoczyłem z przerażenia. – Albo
nie, ja wyjdę.
Tak jak powiedział, tak zrobił.
– Shin...
– To naprawdę nie tak jak myślisz – przerwała mi, wstając z kanapy i
również wyszła, zamykając za sobą drzwi.
– Więc czujesz się już dobrze – powiedziałem do zamkniętych drzwi. –
Już wiem, po kim Shin Hye odziedziczyła głupotę. Ah, Shi Ho. Ty potrafiłabyś to
załatwić w zabawny i przyjemny sposób.
*
Wyszedłem na korytarz, zakrywając dłonią twarz. Ten człowiek
zwariował. Mam już dziewiętnaście lat, a ten staruch chce mi mówić jak mam się
zachowywać w łóżku... I to z jego córką.
Przecież ona ma dopiero szesnaście lat, a i żadne z nas nie myśli w tym
kierunku.
– Kang! – zawołała za mną Shin. – Dlaczego wyszedłeś? O czym on mówił?
Zatrzymałem się, a kiedy szaforowooka się ze mną zrównała zarzuciłem
jej rękę na ramiona i przyciągnąłem ją do siebie. Tak poszliśmy dalej.
– Jednak oboje jesteście głupi – powiedziałem. – Widać, że rodzina.
– Co?
– Nic. Jesteś wykończona, powinnaś tam zostać i jeszcze posiedzieć.
– Moje ciało mi tak mówi, ale ja tego nie czuję – burknęła. – I nie
wiem o czym on mówił, ale wiem o czym mówiłeś ty.
– Jak możesz wiedzieć o czym mówiłem ja, a on nie, skoro gadaliśmy o
tym samym.
Tak nagle się zatrzymała, że omal się nie wywróciłem.
– Co ty...?
– On chciał nas...
– Dopiero to do ciebie dotarło? – zapytałem śmiejąc się.
Wyszliśmy właśnie na jeden z korytarzy otwartych na główny hol.
Widząc jej czerwoną twarz, jak niegdyś moje włosy zacząłem się śmiać.
– C-co tam się dzieje? – zapytała nagle strącając moje ramię i biegnąc
do poręczy. – Co to za światła?
Podszedłem do niej i spojrzałem tam gdzie wskazywała. Przez frontową
oszkloną ścianę było widać niebieskie i czerwone światła sygnalizatorów
osadzonych na wozach policyjnych, strażackich i karetkach. Nie wiem dokładnie
ile ich było, ale sam fakt, że tu były, był dziwny.
– Zostań tu – nakazałem i zerwałem się, żeby biec na dół, ale
zatrzymałem się. – Idź po prezesa. I zostań w gabinecie. Pod żadnym pozorem nie
wychodź stamtąd, dopóki ja albo ktoś inny po ciebie nie przyjdzie.
– Ale co się dzieje?
– Idę się dowiedzieć – wytłumaczyłem. – Ruszaj. Już!
Ruszyła jak najszybciej pozwalało jej na to okaleczone ciało, a ja
pobiegłem na dół.
– Co tu się dzieje? – zapytałem, podchodząc do Joong Kyung hyunga i
Yuna. – O co z tym chodzi?
– Yun powiedział fankom, że jest wyciek gazu, kiedy pokazała się
Czarna Dama. Któraś musiała zadzwonić po pomoc.
– Yun! – warknąłem.
– Powiedziałem co mi pierwsze przyszło na myśl! Odczep się.
A jemu co? Nigdy nie mówił do mnie takim tonem... Nie, on nigdy nie
mówił takim tonem, nigdy przenigdy. Nawet nie wiedziałem, że potrafi mówić
innym niż radosnym i słodkim głosem. Ten był bardzo dojrzały i agresywny.
– Spokojnie. I co powiedzieliście policji, hyung?
– Powiedziałem, że myśleliśmy o wycieku gazu, bo poczuliśmy jego
zapach. Sabotowaliśmy trochę głupi żart. Czujesz?
Faktycznie, dało się wyczuć słaby zapach gazu.
– Powiedzieliśmy, że raczej nikogo nie ma w środku, ale jeszcze
sprawdzają – tłumaczył dalej. – Pozwolili nam tu wejść, bo zobaczyli, że to
tylko głupi żart.
Właśnie z jednego końca wytwórni wyszli strażacy i policjanci, a z
drugiego Shin Hye i jej ojciec.
– Czy to nie ta zaginiona dziewczyna?! – wrzasnął ktoś z grupki
przeszukującej wytwórnię.
– Mówiłem jej, żeby została w gabinecie. Oni oboje są naprawdę
głupi...
– Już wiedzę jutrzejsze nagłówki gazet...
~ Wieczorem ~
Policja widząc Shin Hye całą i zdrową zaciągnęła ją i nas wszystkich
na komisariat. Shin Hye powiedziała prawdę, że nie pamięta nic co zaszło
podczas porwania. Ani twarzy porywacza, ani miejsca gdzie była przetrzymywana,
ani nawet tego jak znalazła się w wytwórni.
Stwierdzono, że została odurzona i porzucona w wytwórni, podczas gdy
porywacz podrzucił pojemnik z gazem, który się ulatniał, aby odwrócić uwagę od
Shin Hye. Sprawozdanie od razu, jeszcze przed wytwórnią zostało podane mediom.
Fanki, którym Yun kazał uciekać, nadal sterczały pod wytwornią, ale w
bezpiecznej odległości. Gdy usłyszały co się stało, gdy policja składała
wyjaśnienie prasie, zaraz znalazły się z nosami przy oknach wytwórni, żeby
sprawdzić czy z nami wszystko dobrze. Najdziwniejsze w nich było to, że
martwiły się o Shin Hye, a kiedy ją zobaczyły zapadła cisza. Tak cicho jak
wtedy było tylko w próżni. Po kolei każdy zabrany kłaniał się Shin Hye, a
później ponad ciszę wzniósł się ogłuszający krzyk: CHOI SHIN HYE, CIESZYMY SIĘ,
ŻE WRÓCIŁAŚ CAŁA I ZDROWA.
Shin Hye rozpłakała się. Płakała patrząc na nich wszystkich i nie
wiedząc co zrobić opadła na kolana. Wtedy nawet funkcjonariusze policji i
strażacy się ukłonili. Kucnąłem wtedy obok niej i objąłem ją pomagając jej
wstać, kiedy nadal płakała zaprowadziłem ją do busa i nim, eskortowani przez
policję, pojechaliśmy na komisariat, żeby zdać relację z dzisiejszych zajść.
Dopiero późnym wieczorem wróciliśmy do domu. Shin zasnęła w drodze
powrotnej do dormu, więc nie chcąc jej budzić, wziąłem ją na ręce i tuląc do
siebie, zaniosłem ją do jej sypialni.
– Jesteś chudsza niż zwykle, a i tak ciężko cię tu było wtaszczyć,
wiesz? – powiedziałem kładąc ją w łóżku. – Śpij dobrze – szepnąłem przy jej
czole, na którym złożyłem pocałunek.
Okryłem ją kołdrą i otarłem łzy z rzęs, po czym odwróciłem się, żeby
wyjść.
– Kang – usłyszałem za sobą szept.
Odwróciłem się.
Shin siedziała i patrzyła na mnie zmartwiona.
– Coś się stało?
Wróciłem do niej i usiadłem na brzegu łóżka.
– E-eem... C-czy... Czy mógłbyś ze mną zostać na noc? – zapytała
przysuwając się do mnie. – Nie chcę być teraz sama.
– O-oczywiście.
W pokoju panował półmrok, więc miałem nadzieję, że Shin nie zobaczy
mojego wyrazu twarzy i prawdopodobnie jej czerwonego koloru.
– Dziękuję.
Przytuliła się do mnie obejmując mnie w pasie, tak że jej głowa była
oparta o moją pierś.
– Nie położysz się? – zapytałam, głaskając ją po włosach.
Przez chwilę trwaliśmy w bezruchu, kiedy w końcu odsunęła się ode
mnie, przesunęła i położyła wciąż na mnie patrząc.
– Połóż się – powiedziała, dziwnie rozkazującym tonem klepiąc kołdrę
obok siebie.
– O-ok.
Zdjąłem kapcie i położyłem się na kołdrze. Leżałem wpatrzony w sufit z
dłońmi splecionymi na brzuch. Bałem się co może się stać, kiedy tak oboje
leżeliśmy obok siebie. To nie nasza pierwsza noc, kiedy jesteśmy tak blisko,
ale jestem niesamowicie zdenerwowany.
– Nie tak – powiedziała Shin. Czułem, że mnie obserwuje. – Nie kładź
się na kołdrze, bo kiedy będę się przewracać, to będzie mi niewygodnie.
Odetchnąłem głęboko.
– Nie czujesz, że jest tu jakoś gorąco? – zapytałem unosząc dekolt
koszuli.
– Wcale. No, dalej.
Wyciągnąłem spod siebie kołdrę i przykryłem się nią, zachowując
bezpieczną odległość od Shin Hye. Ku mojemu zdziwieniu, przysunęła się do mnie
bardzo blisko – tak że czułem dotyk jej ciała na moim boku – oraz przytuliła
się do mojego ramienia.
– Z-zachowujesz się dość dziwnie – mruknąłem.
– Ty też. Masz czerwoną twarz.
Przełknąłem bolesną gulę, która narastała w moim gardle.
– Właśnie o tym mówię – zacząłem. – Zwykle to ty się rumienisz.
Zaśmiała się i – chodź wydawało się to niemożliwe – przysunęła się do
mnie jeszcze bliżej.
– Powiedz mi, dziś są twoje urodziny, prawda? – zapytała głosem, który
nie należał do Choi Shin Hye.
– Są – powiedziałem i odchrząknąłem, bo mój głos brzmiał nienaturalnie
wysoko.
– Przez całe to zamieszanie, nie mogłam nic dla ciebie przygotować,
ani ci pogratulować.
– To prawda, ale... W tym roku dostałem najwspanialszy prezent jaki
kiedykolwiek dostałem.
– Tak? – zdziwiła się. – A jaki?
Podniosłem prawą rękę, do której się nie tuliła i spoglądając na nią,
pogłaskałem ją po policzku.
– Ciebie. Odzyskałem cię.
Jej oczy kryły w sobie coś nowego, czego nigdy u niej nie widziałem.
Zbyt dorosłego jak na nią, zbyt drapieżnego i w ogóle nie pasującego do
słodkiej Shin.
Zanim zareagowałem, Shin siedziała na mnie okrakiem i całowała mnie,
trzymając w dłoniach moją twarz. Objąłem ją i przyciągnąłem do siebie,
wplatając palce w jej długie włosy.
Długie włosy... Trwało to długo, zanim zorientowałem się, że wcale mi
to nie pasuje. Jej długie włosy... Pamiętam pocałunki, kiedy jeszcze była Zu
Mim... Była spięta, delikatna i zawstydzona. Teraz była drapieżna, agresywna i
szybka.
– Nie – powiedziałem zasapany odsuwając ją. Musiałem przytrzymać ją za
ramiona, żeby znów nie zaczęła. – To nie jesteś ty. Nie mogę. Nie po tym co cię
spotkało. Nie teraz.
– Tyle tego nie – mruknęła niezadowolona. Wyprostowała się i chuchnęła
w górę, tak że włosy opadające jej na twarz na chwilę się uniosły. – Dlaczego
nie? Czy nie tego cały czas chciałeś? Nie chciałeś spędzić ze mną nocy na
pocałunkach u tuleniu się?
– To... Tak, chciałem. Ale nie tak. Shin Hye się tak nie zachowuje.
Shin Hye...
– Może wolisz, żebym była jak Zu Mi? – przerwała mi. – Wolisz
chłopców.
Wyprostowałem się i zrzuciłem ją ze swoich kolan.
– Co się z tobą dzieje?
– O co ci chodzi?
Złapała mnie za koszulkę i chciała znów się przysunąć.
– Przestań! – wrzasnąłem i zszedłem z łóżka. – Co ci odbiło?
– Masz dziś urodziny, więc...
Nagle wpadł mi do głowy dziwny pomysł. A gdyby ta osoba stojąca przede
mną wcale nie była Shin Hye, którą znam? Gdyby ta wiedźma, która ją
przetrzymywała odmieniła jej osobowość? A może ktoś zamieszkał w ciele Shin? To
też jest możliwe.
– Kim ty jesteś – syknąłem. – Co zrobiłaś z Shin Hye?!
– Och. Miała rację, że nie jesteś głupi. Szybko to rozgryzłeś.
Twarz Shin, jej głos, zapach... Wszystko to należało do niej, ale było
jakby obce, jakby pasożyt się w nią wkradł i chciał zniszczyć jej życie.
– O czym ty mówisz?
– Tak naprawdę to, Shin Hye teraz śpi. I nie obudzi się, chyba że jej
na to pozwolę. A jak na razie nie mam takiego zamiaru. Hmm. Ma całkiem ciekawe
to życie. – Zeszła z łóżka. – Niezłą chatę, pieniądze, przystojniaków, którzy
się nią opiekują i ciebie, pięknego chłopaka, który martwił się o nią cały ten
czas, kiedy była w niewoli. Ojejku, chyba się popłaczę.
Teatralnie potarła policzek z nieistniejącej łzy.
To nie możliwe, ona naprawdę zniknęła, a ja rozmawiam z zupełnie inną
osobą.
– Kim jesteś?
Westchnęła i wzniosła ręce ku niebu.
– Kim jesteś? Wszyscy zadają to pytanie. Mam już tego dość. Nazywaj
mnie Ag Eol Eum. I powiedz wszystkim, bo ja nie mam zamiaru każdemu tego
tłumaczyć. Ale... Zapytaj o to Shin Hye. Ona dobrze mnie zna... Ach, no tak, nie
możesz, bo teraz to ja nią żądzę!
Zaczęła się śmiać. Okręciła się dookoła siebie i stojąc do mnie
plecami przyglądała się pokojowi.
Nie myśląc wiele podskoczyłem do niej i ją obezwładniłem.
– Och! – krzyknęła niby zaskoczona. – Bawimy się w policjantów i
złodziei? A może w niegrzeczną dzie...
– Zamknij się! Wydostanę Shin stamtąd, a ciebie zniszczę. Rozumiesz?!
– Kang! Co tu się dzieje?
Do pokoju wpadł Jeremy i nagle zrobiło się jasno.
– Co wy...
– Jeremy! – zawołała Shin ze łzami. – Kangowi odbiło, nagle mnie tak
złapał. To boli.
– Kang? – zdziwił się niebieskowłosy.
– To nie jest Shin. Wyślij szybko lilię.
– A-ale...
– Później wszystko wyjaśnię. Już!
– Lilię? – zapytała dziewczyna mieszkająca w ciele Shin. – Myślisz o
kwiatach, kiedy chcesz ratować ukochaną? Dziwny jesteś.
Zaczęła się śmiać, śmiechem osoby, której zabrakło zdrowych zmysłów.
Na szczęście Shin nie miała pojęcia, że aby powiadomić Albę o nagłej
sprawie, oraz że musi pokazać się jak najszybciej zdoła, należy wysłać lilię.
To znaczy, że ta osoba również nie ma o tym pojęcia. Jest też krucha jak Shin.
To daje nam niewielką przewagę.
*
– Co się z nią właściwie stało? – zapytałem, kiedy Alba badała
ogłuszoną przez Kanga Shin.
Dziewczyna wyglądała normalnie, tak jak zawsze. Z tego jak wyglądała
na filmiku zamieszonym w sieci przez Mi Ko, nie pozostało nic, może tylko tyle,
że była odrobinę chudsza niż przedtem, ale w granicach normy.
Kimiko. Rozumiem przez co przechodzisz. Zawsze byłem po twojej stronie
i wspierałem cię odkąd powierzyłaś mi swój sekret. Kocham cię od zawsze i
zawsze kochać będę. Przepraszam, że nie potrafiłem być dla ciebie większym
wsparciem i nie mogłem nic zrobić z tą niewolą.
– To czego obawialiśmy z moimi braćmi i siostrami – powiedziała ze
smutkiem, a jej włosy z białych z błyszczącymi srebrnymi nićmi pociemniły i
przybrały szarą barwę smutnego, deszczowego nieba. – Muszę ją zabrać na Ignis.
Natychmiast. Kang?
Ten skinął głową, położył dłoń na czole Shin i już po chwili
dziewczyna byłą przytomna.
– Biała Dama? – powiedziała Shin, kiedy już usiadła. – Co się stało?
– Shin Hye – zaczęła Alba. – Czy zechciałabyś pojechać teraz ze mną do
Loaris?
– L-loaris? Ja... Nie. Nie chcę tam jechać.
Kang zaśmiał się.
– To nie Shin – powiedział.
– O-o czym ty mówisz Oppa?
– Tez tak sądzę – powiedział Yun. – Shin mówi Oppa tylko do Joong Hyunga.
Dziewczyna wydała dźwięk niezadowolenia i zerwała się, żeby uciec, ale
Kang powstrzymał ją, przytrzymując jej ramiona i przygwożdżając do łóżka w jej
pokoju, na którym do tej pory leżała.
– Musimy wywołać Shin, inaczej nie będę mogła jej zabrać – powiedziała
Alba.
– Zostawcie to mnie – powiedział Kang.
– I tak wam się nie uda! – wrzasnęła ta osoba. – To ciało już niedługo
będzie moje!
– Wyjdźcie – nakazał Kang twardym głosem. – Ty też, Jeremy.
Kiedy nie chciałem wyjść, bojąc się zostawić tę dwójkę razem, Joong
położył mi dłoń na ramieniu. Spojrzałem na niego zmartwiony, a on tylko skinął
głową. Chcąc nie chcąc, musiałem wyjść.
Zawsze myślałem, że ściany w sypialniach tego domu są wygłuszane, ale
skoro słyszałem krzyki Shin to nie było możliwe, aby tak było... Lub głos tego
pasożyta był tak donośny.
Po kilkunastu minutach drzwi uchyliły się do środka, więc wpadłem tam.
Kang siedział na brzegu łóżka obejmując Shin, a ta płakała.
– Coś ty jej zrobił?! – wrzasnął Yun i podbiegł do Kanga, próbując go
oderwać od Shin.
Ciemnowłosa pisnęła i wtuliła się w Kanga. Dopiero po chwili dotarło
do nas, że Shin nie ma na sobie bluzki. Błyskawicznie odwróciliśmy się od tej
sceny z chłopakami.
– Shin Hye? – zapytała Alba.
– Pojadę, pojadę, tylko zabierzcie ją ode mnie – powiedziała,
przełykając łzy. – Ona ciągle tam jest i do mnie mówi. N-nie chcę jej.
– Już w porządku – powiedziała Alba, jedwabiście spokojnym i kojącym
głosem. – Chłopcy, powiedzcie o wszystkim Woon Jeonowi, że ją zabrałam. I
wytłumaczcie prasie jej zniknięcie. Kiedy ustalicie coś w tej sprawie,
powiadomcie mnie o tym. Aha, przekażcie Natanielowi, że ma się pospieszyć.
Zostało niewiele czasu. I niech wróci na Ignis, bo będzie miał coś do
zrobienia.
– Kang – powiedziała Shin. – Już możesz mnie puścić.
Krzyknęła.
Chciałem się odwrócić, ale Joong i Yun mnie przytrzymali.
– Przepraszam, zamknę oczy – powiedział.
– Dziękuję Biała Damo – powiedziała Shin. – Do zobaczenia chłopaki.
Poczułem za plecami ciepło jasnego światła i nagle obecność Alby i
Shin zniknęła.
– Coś ty jej zrobił?! – wrzasnęliśmy z Yunem, odwracając się do Kanga.
– Nie torturowałem jej, jeśli o to wam chodzi – burknął i zaczął
wychodzić z pokoju.
– Dlaczego nie miała... b-bluzki? – zapytał Yun czerwieniąc się.
– Miała biustonosz... – mruknął i już chciał wyjść na korytarz, kiedy
zastąpiliśmy mu drogę. – To Ag Eol Eum zaczęła ją rozbierać, nie ja...
– Ag Eol Eum? – wtrącił Joong.
– Pasożyt. Kazała tak się nazywać.
– Ciekawe imię – burknąłem.
– Chodźcie powiedzieć jej ojcu – powiedział Kang. – Nie będzie
zadowolony, bo i tak już prasa śpi pod naszym domem i wytwórnią.
*
Odkąd Shin Hye wyjechała minął niecały dzień, a ja już tak bardzo za
nią tęsknię. Kiedy przetrzymywała ją ta wiedźma myślałem, że umrę z tęsknoty i
strachu, przed tym co mogło jej się stać... Nawet nie chcę myśleć więcej o tym
co mogłoby się jej stać, że mogłaby już nie wrócić...
Pokręciłem głową i poklepałem się po policzkach.
– Niemożliwe.
– Hm? – mruknęła Gyu Won, siedząca obok mnie.
Kiedy wszyscy przypomnieli sobie Shin i zdali sobie sprawę z
wszystkiego, Gyu usiadła obok mnie, żeby nie było mi smutno. Dziękowałem jej za
to i mimo iż to miejsce należało to Shin to pozwoliłem jej je zająć na jakiś
czas.
– Myślałem tylko...
– O tej twojej przyjaciółce? – zapytała, przechylając głowę, żeby na
mnie spojrzeć.
Skinąłem głową.
– Ech, nie mogę ciągle się o nią martwić...
– Mówiłeś, że jest na... No wiesz. A skoro jest tam z tymi ludźmi to
nic jej nie może się stać – zapewniła mnie.
– Gyu. Moja słodyczy! – zawołałem.
Nauczyciel odchrząknął.
– Przepraszam, Han-ssi? Przeszkadzam panu?
Wstałem i skłoniłem się omal nie uderzając głową w biurko.
– Przepraszam bardzo! To już się nie powtórzy.
– Zrobiłeś to już szósty raz w ciągu pół godziny...
Wyprostowałem się i znów skłoniłem.
– Przepraszam, naprawdę.
– Słyszałem w wiadomościach co się stało – powiedział nauczyciel. –
Proszę pozdrów ją od grona nauczycielskiego i życz szybkiego powrotu do
zdrowia. A teraz... Lekcja skończona.
Wszyscy wybuchli gromkimi brawami, bo lekcja skończyła się o połowę
szybciej niż zwykle.
– Nie cieszcie się – powiedział surowo. – Połowa z was to lenie, przez które w przerwie
letniej muszę chodzić do pracy. – Idźcie już do domu! Już.
– Ech. Dziadek chciał mnie zamordować za to, że się nie
przykładałam – jęknęła
Gyu Won, przeciągając się. – Chyba za ciężko ćwiczyłam.
– No tak, trenujesz w szkole artystycznej, prawda? – zapytałem.
– Tak, nie każdy ma tak łatwo, że bez żadnej pracy przyjmą go do
świata show biznesu.
Burknąłem coś, czego sam nie zrozumiałem.
– Hm? – zapytała pakując swoje rzeczy.
– Nic. I jak ci idzie trenowanie?
– Dziś przyjdzie prezes z BA Entertainment, żeby sprawdzić, czy ktoś w
szkole nadaje się na trainee.
– BA Entertainment? Pierwsze słyszę. Skąd oni?
– Podobno to jakaś nowa, prywatna wytwórnia tak jak wasza –
powiedziała, kiedy wychodziliśmy z klasy. – W Internecie niewiele o niej jest,
ale myślę, że będzie fajnie jeśli mnie przyjmą.
– Jak nie to im nagadam.
Gyu Won zwierzyła się mi, że jej dziadek chce wytrenować ją na
piosenkarkę. Mówiła nawet, że była na naszym koncercie w Japonii jeszcze
przed...
Pokręciłem głową.
– Znów?
– Tak... O! Skoro skończyliśmy wcześniej to chodźmy na lody! Co ty na
to?
– O tak, jest tak gorąco, że tego potrzebuję.
– Okej, ty stawiasz! – zawołałem i ruszyłem opustoszałym korytarzem do
wyjścia.
– Co? Ni ma mowy! Ty zaproponowałeś! Ty płacisz!
Dogoniła mnie.
– Nie mam dziś pieniędzy... No dobra, niewiele.
– A więc stawiasz! – zawołała uradowana.
Westchnąłem.
– Niech będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz