No więc jest 16 kwietnia, godzina 5:45(mam nadzieję, że nie kłamałaś, bo cię znajdę i zabiję za tak wczesne wstawanie, kiedy jestem chora :D), wtedy, kiedy się urodziłaś naście lat temu Anika-chan.
Wiem, że nie lubisz swoich urodzin (może masz to po mnie, chociaż wprawdzie się nie znamy ;)), ale chcę ci życzyć wszystkiego co najlepsze w dzisiejszym dniu (i we wszystkich innych ;P) i żebyś kochała ten dzień, spędzając go z najbliższymi w miłej, ciepłej atmosferze. No i uwierz mi na słowo, że wiek, w który właśnie weszłaś jest naprawdę wspaniały ;)
Notka miała ukazać się 20 kwietnia, ale na urodzinki robię wyjątki ;*
Zapraszam, enjoy :)
Kim Kang Kyun proszony do gabinetu dyrektorki. Nalegam, aby zjawić się
niezwłocznie. – Te słowa rozbrzmiały niezwykle głośno w mojej głowie, jak i
innych uczniów i nauczycieli naszej szkoły.
Wszyscy z zebranych spojrzeli na mnie.
Wzruszyłem ramionami i wstałem z
ziemi, zabierając swoją szatę i płaszcz mundurka, po czym ruszyłem w stronę
pałacu, gdzie mieściła się szkoła dla obdarzonych talentem magicznym.
Było dopiero południe, a ja
właśnie skończyłem zdawać test ze Sprawności Obronnych Zdolności Magicznych.
Wypadłem dobrze, więc nauczyciel pozwolił mi i innym , którzy już zaliczyli
test odpocząć.
Wchodząc po ogromnych schodach do
budynku założyłem przez głowę szatę, zakrywając jak dotąd nagie ramiona i
klatkę piersiową. Założyłem pas, po czym przyczepiłem płaszcz klamrami do szaty
na ramionach.
– Kang Kyun! – zawołał ktoś,
biegnąc mi na spotkanie.
Był to dobrze znany mi upierdliwy
blondyn.
– Co się stało, Han Yun Jae, gdzie
Lee Joong Kyung? – zapytałem.
– Gdzieś się szwenda. Skąd mam
wiedzieć, kończę przecież dopiero pierwszą klasę, a on już przedostatnią, więc
wiesz…
– Należycie do tego samego
magicznego gatunku, więc…
– Ja w ogóle nie o tym co miałem –
przerwał mi. – Po co Pani Topaz cię wzywa? Jakaś misja? A może opieka? Ja chcę
mieć już opiekę. Najlepiej nad jakąś ładną dziewczyną, bo jak mi dadzą faceta,
tak jak tobie w tamtym roku to…
– Pytasz mnie o coś, to oczekuj
odpowiedzi, a nie gadasz od rzeczy, dobrze? – zapytałem.
Zaczęliśmy się wspinać po
marmurowych schodach na górę.
Kiedy się nie odezwał,
odpowiedziałem.
– Nie mam pojęcia po co mnie
wzywa. Zawsze dowiaduje się tego w jej gabinecie, więc nie odpowiem ci na to
pytanie. A co do opieki to dostają ją nieliczni i tylko nieliczni mogą być
opiekunami, a ty się do tego nie nadajesz.
– Nie gaś mnie, bo mi się złoty na
szary zamienia.
Miał na myśli włosy. Prawda,
zmieniły się na szare.
Westchnąłem, bo komunikat właśnie
się powtórzył.
– Musze przyspieszyć. Znajdź Joong Kyunga i zaprowadź do Jesiennego Ogrodu, za pół godziny się spotkamy.
– Jasne.
Odszedł, a jego włosy wróciły do
normalnego koloru.
Skupiłem się i minąwszy grupkę
Wróżek teleportowałem się na pięto gdzie przechodziło się do wierzy z gabinetem
dyrektorki. Przywołałem windę i wjechałem nią na szczyt wieży.
– Wzywałaś Bogini – powiedziałem,
wchodząc do gabinetu, po czym skłoniłem się nisko.
– Tak – odpowiedziała.
Bogini Topaz miała długie zielone
włosy i oczy w tym samym kolorze. Była raczej surową kobietą i wzywała do
siebie tylko, gdy chciała coś zlecić, nigdy z powodu nagany. Tym zajmowali się
inni.
– Podejdź proszę – wskazała mi
krzesło przed jej biurkiem.
Podszedłem, ale nie usiadłem.
– Dziękuję, postoję.
– Jak wolisz. Bogini Światła
odkryła nowy talent. Nie była to nieświadoma swojej mocy Magiczka. Jej matka wszystko
jej opowiedziała, więc masz ułatwione zadanie.
– Druga opieka? – zdziwiłem się. –
Jestem przecież w trzeciej klasie, a opiekę dostają tylko uczniowie parzystych
klas.
– Masz rację, ale już niedługo
koniec roku, a dziewczynę należy przygotować przed wrześniem.
– Nie ma innych odpowiednich to
tego osób?
– Wszyscy z czwartych i drugich
klas są już zajęci lub za słabi dla jej mocy, a szóstoklasiści mają w tym
miesiącu zbyt dużo zajęć. Ty jesteś odpowiedni, ponieważ ona jest Koreanką jak
ty.
– Słucham?
W Korei nie pozostało wielu magów.
Większość rodów przeniosła się na Ignis kilka wieków temu. Moja rodzina także.
Na Ziemi pozostało ich tylko kilkoro, ale to pojedyncze przypadki z reguły bez
rodzin.
– Dobrze słyszysz. W Korei w Seulu
mieszka naprawdę silna Magiczka. Jej moc dopiero się uwolniła, a już prawie
dorównuje przeciętnemu drugoklasiście. Brakuje jej tylko odrobinę do twojego
poziomu siły sprzed trzech lat.
– A więc nowy podopieczny –
westchnąłem.
– Jeśli ktoś ma ją nauczyć
kontroli to tylko ty. Jest spokojna, ale podobno potrafi się porządnie
zdenerwować, a nie chcemy, żeby wysadziła pół kraju, kiedy niekontrolowana moc
wybuchnie, prawda?
Skinąłem głową.
– Tutaj jest adres. – Podała mi
niewielką karteczkę. – Bogini Światła była już u niej wczoraj i ją uświadomiła.
Wiesz co masz robić?
– Tak.
– Zabierz ze sobą na Ziemię Han Yun
Jae i Lee Joong Kyunga. Zostaniecie tam przez najbliższych siedem miesięcy.
Możecie rozwijać swoją karierę bez przeszkód.
– Dziękuję.
– Ach, jeszcze jedno… Jak poszedł
dzisiejszy egzamin?
– Maksymalna liczba punktów –
powiedziałem z zadowoleniem.
– Tego się spodziewałam.
Uśmiechnęła się, co było dla niej
rzadkością.
– Możesz odejść.
Skłoniłem się i odwróciłem.
– Powiedz Yun Jae, żeby rodzice
zapisali go do jakiegoś liceum, bo jego Ziemskie szkolenie nie szło zbyt
dobrze.
Zaśmiałem się.
– Oczywiście.
– To chyba tutaj – mruknąłem do
siebie patrząc na jasny dom po mojej prawej.
Numer i ulica się zgadzały.
Wysiadłem z samochodu, uprzednio
zarzucając duży kaptur brązowej kurtki na głowę, z rodzaju tych ‘styl
zarezerwowany dla Magów’ i ruszyłem przez ulicę, a później dróżką do drzwi.
Przed kilkoma minutami weszła tam
jakaś brązowowłosa dziewczyna w mundurku szkolnym. Wysiadła z samochodu z
jakimś chłopakiem w okularach i dziewczyną wyglądająca jakby z horroru się
urwała. Ta brązowowłosa z chłopakiem ruszyli do jasnego domu, a ta z horroru do
podobnego, ciemniejszego obok. Jednak chłopak tylko odprowadzał ją, bo po
chwili zniknął w tym ciemniejszym domu obok.
Odczekałem chwilę i dopiero
wyszedłem.
Dostałem akta dziewczyny, więc
zacząłem je przeglądać, kiedy już tu zaparkowałem.
Przez większość życia mieszkała w
Japonii, więc niemożliwe jest, żeby mnie znała. Nie jestem tak znany, żeby w
Japonii o mnie słyszano. Tak myślę. Jednak nigdy tam nie byłem, więc nie wiem czy
moje przypuszczenia są dobre.
Zapukałem do drzwi i zdjąłem
kaptur z głowy.
– Choi Shin Hye? – zapytałem,
kiedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich tamta długowłosa dziewczyna.
Skinęła głową.
Widocznie była zaskoczona moim
widokiem. Czyli jednak Koreanka mieszkająca od małego w Japonii, nie zerwała
kontaktu z rodzinnym krajem.
– Jestem twoim opiekunem jako
Maga. Czy mogę wejść? – zapytałem.
Znów skinęła głową.
Kiedy się cofnęła, wszedłem do
domu, a ona zamknęła za mną drzwi i wymijając mnie weszła na stopień do przedpokoju,
po czym skręciła w prawo.
– Mamo, przyszedł opiekun… –
powiedziała. – Mag. K-kim Kang Kyun…
Wiedziałem, że mnie pozna.
Westchnąłem i zdjąłem buty.
Widać było, że mówienie sprawia
dziewczynie trudności.
– Słucham? – z kuchni dobiegł mnie
kobiecy głos.
Był podobny do tego dziewczyny,
ale bardziej dorosły.
To co po chwili się stało bardzo
mnie zaskoczyło.
Kobieta z kuchni krzyknęła, kiedy
jej córka, zemdlała padając na twarz, ale zdążyłem zareagować i złapałem ją w
pasie zanim uderzyła głową o podłogę.
– Jesteś opiekunem? – zapytała
kobieta, kiedy wziąłem dziewczynę na ręce.
– Tak. Nazywam się Kim Kang Kyun,
a pani…
– Choi Shi Ho, mama Shin Hye. Możesz ją zabrać do salonu na
kanapę?
Skinąłem głową i ruszyłem w
wskazanym kierunku z nieprzytomną dziewczyną w ramionach.
*
Kiedy się obudziłam wciąż było
jasno. Nie wiem ile byłam nieprzytomna, ale chyba nie trwało to długo, bo
słońce wciąż chyliło się ku zachodowi, tak jak, kiedy wróciłam do domu.
– Mamo – zaczęłam nie otwierając
oczu. Uśmiechnęłam się do siebie. – Miałam wspaniały sen. Był tam Kyu Dong Oppa
i Noona i ty też. A później przyszedł Kim Kang Kyun.
Mama odchrząknęła.
– Chwila… To nie może być sen, bo
Noona, odwoziła mnie i Oppę do domu, a później rozmawiałyśmy i ktoś pukał…
Zerwałam się gwałtownie na kanapie
do pozycji siedzącej i rozejrzałam po salonie, w którym aktualnie się
znajdowałam. Nie pamiętam, żebym tu przyszła i się kładła.
Mama siedziała w jednym fotelu,
tam gdzie prędzej Bogini Alba, a w tym drugim siedział…
– Kim Kang Kyun – pisnęłam.
Jego czerwone włosy Ulzzang i
czarne oczy rozpoznałabym wszędzie. Nawet na niewyraźnym zdjęciu i to z daleka.
Ale proszę powiedzcie mi, co jeden z najlepszych piosenkarzy Korei robi w moim
domu!? I to na dodatek lider k-popowego zespołu Fallen Angels!
– To nie był sen – oznajmił
chłopak.
Jaki on jest przystojny! Bardziej
niż na zdjęciach.
– Widzę – powiedziałam
nienaturalnie wysokim głosem.
– Uspokój się, kochanie – nakazała
mama.
– Ale, on… On jest…
– Wiem kim jest. Opowiedział mi
wszystko, kiedy byłaś nieprzytomna – wyjaśniła. – Bez urazy – spojrzała na Kang
Kyuna – ale jak można mdleć na widok chłopaka.
Zrobiłam się czerwona na twarzy.
– Przywykłem – powiedział Kang Kyun śmiejąc się.
– Moim opiekunem będzie Kim Kang Kyun
– powiedziałam do siebie opuszczając nogi z kanapy na podłogę.
Chłopak zaśmiał się.
Dlaczego moim opiekunem musi być
akurat ten z tej trójki, którego lubię najbardziej!?
– Kim Kang Kyun jest magiem! –
wrzasnęłam zrywając się na równe nogi.
– Jak widać – powiedział z
uśmiechem.
– Osz ty w mordę…
– Wyrażaj się – warknęła mama.
– Wybacz mamo, ale… Jestem taka
szczęśliwa!
– Twoje pozytywne uczucia są teraz
spotęgowane przez uwolnioną moc – powiedział Kang Kyun. – To normalne, że…
– Proszę, nie usprawiedliwiaj mnie
mocą. – Usiadłam. – Chociaż nie jestem z tych, które mdleją na widok
celebrytów, a widziałam kiedyś Kanon Wakeshime i jakoś nie reagowałam.
– Twoje powiększone do ludzkich
rozmiarów zdjęcie z nią wisiało na twoich drzwiach od pokoju w starym domu –
przypomniała mi mama. – Zrobię herbatę – dodała, wstając.
– Ja dziękuję – powiedział Kang Kyun.
– Zrobię herbatę – powiedziała z
większym naciskiem i wyszła z salonu.
– Jej się nie odmawia – szepnęłam.
– Zapamiętam, że muszę zacząć jej
unikać – stwierdził czerwonowłosy. – Nie znoszę herbaty.
– Nie da rady unikać mojej mamy. A
co do jej herbaty to ją polubisz.
A co do celebrytów, to przecież
moja mama przecież będzie pracowała jako paparazzi! Co mam teraz robić!? Osz
ty…
– Opowiesz mi na czym polega ta
cała opieka? – zapytałam, już nie ogarnięta zauroczeniem na widok lidera
wspaniałego zespołu.
– Po pierwsze, muszę nauczyć cię
kontroli nad mocą – zaczął. – Za dwa tygodnie uwolni się w całości i zapewne
cię zaatakuje, więc mamy niewiele czasu. Więcej na razie nie musisz wiedzieć.
– Jak to mnie zaatakuje? –
zapytałam.
– To próba, jeśli jej podołasz to
nadal będę twoim opiekunem. Jeśli nie, twoja moc zniknie i będziemy zmuszeni
wymazać ci wspomnienia ze mną.
Przełknęłam ślinę.
– Zaśpiewasz coś dla mnie? –
zapytałam.
Chciałam sprawdzić jak zareaguje,
ale jednocześnie się zarumieniłam. Zaskoczyłam go. Patrzył na mnie, po czym
zamrugał szybko kilka razy.
– Słucham?
– Pytałam, czy coś mi zaśpiewasz –
powiedziałam już z mniejszą pewnością siebie.
– Nie – powiedział stanowczo.
– Jesteś Magiem – stwierdziłam.
Patrzył na mnie pytająco.
– Nie poprawisz sobie czasami głosu
magią? – zapytałam.
Wiem, że nie ładnie tak kogoś
podejrzewać, bez żadnych podstaw do tego, no ale…
– Nigdy bym czegoś takiego nie
zrobił – powiedział wyzywająco. Wkurzyłam go.
– Herbatka! – zawołała mama niosąc
tacę, na której były filiżanki stojące na talerzykach do góry dnem, dzbanuszek
z herbatą i talerzyk ciastek z czekoladą.
Kim Kang Hyun patrzył z
niezadowoleniem, kiedy mama nalewała herbatę do filiżanek.
– A tylko mi użyj magii, żeby to
znikło, albo stało się coś z moją filiżanką to zniszczę ci struny głosowe – powiedziała
słodko mama do Kang Kyuna.
Spojrzał na mnie pytająco.
Wzruszyłam ramionami.
– Pani także jest magiem? –
zapytał biorąc od niej filiżankę.
– Tak, ale moja moc jest słaba.
Nie chodziłam do szkoły. Mama uczyła mnie kontroli i kilku sztuczek, Shin Hye
też je potrafi.
Uśmiechnęłam się i wzięłam
filiżankę. Herbata jak zwykle pachniała wanilią.
Kang Kyun pociągnął maleńki łyk
herbaty i wytrzeszczył na mamę, zaskoczone oczy.
– To jest herbata z magią –
stwierdził.
– Odrobiną – stwierdziła.
– Nie znam już nikogo kto by ją
potrafił – powiedział. – Moja babcia zawsze mi ją robiła, gdy byłem mały. Kiedy
zmarła… – zamilkł.
Kurde, a tak chciałam usłyszeć to
do końca. No ale nie wypada pytać.
Westchnął.
– Ona dla każdego smakuje inaczej,
prawda? – zapytał.
Mama skinęła głową.
– Ja czuję cynamon z czekoladą –
powiedziała.
– Nigdy mi nie mówiłaś, że to
magiczna herbata – burknęłam, patrząc w filiżankę. – A ja się zastanawiałam,
czemu akurat wanilia. A ty, Kim Kang Kyun? Co czujesz?
– Coś – odpowiedział i znów się
napił.
Zasmuciłam się.
Kiedy ludzie nie chcą o sobie
mówić, to znaczy, że nie chcą się przywiązywać do innych, a teraz to oznacza,
że on będzie mnie traktował tylko jak uczennicę, a nie przyjaciółkę.
– Kiedy zaczniemy lekcje? –
zapytałam.
– Za dwa dni – powiedział. –
Kariera wzywa.
– A właśnie – zaczęłam ożywiając
się. – Dlaczego nazywacie się Fallen Angels? Ty jesteś magiem, a Lee Joong Kyung i Han Yun Jae? Oni też są Magami?
– Są Upadłymi Aniołami –
powiedział.
– Co!? – powiedziałam z
niedowierzaniem. Moje oczy prawie wyskoczyły z orbit, a na buzi zagościł
uśmieszek zaskoczenia. – Zawsze uwielbiałam Upadłych. Są tacy… i w ogóle… i
tego, że… ach – westchnęłam.
Odłożyłam filiżankę i złapałam się
za twarz, kręcą głową. Jednak po chwili przestałam i spojrzałam na naszego
gościa.
Kim Kang Kyun patrzył na mnie
unosząc brew.
Puściłam twarzy i spuściłam głowę,
żeby ukryć twarz za kurtyną włosów. Od śmierci Izumiego zawsze miałam je
rozpuszczone.
– Właściwie to oni nigdy nie byli
w niebie i nigdy też nie upadli. Są potomkami Upadłych, więc nie mają skrzydeł,
ale nie są też do końca Aniołami.
– Aaa – mruknęłam unosząc głowę. –
Naprawdę dla mnie nie zaśpiewasz?
– Nie.
– Naprawdę n i e
zaśpiewasz, czy może: N i e na pewno nie zaśpiewasz?
– Jesteś dziwna – stwierdził.
– Wiem. A więc?
Westchnął.
– Nie to nie.
– A będę mogła poznać chłopaków?
– Poznałaś mnie jako Kang Kyuna
Maga opiekuna, a nie Kim Kang Kyuna lidera zespołu, jasne? Dla ciebie jestem
tylko starszym kolegom, a nie celebrytą. Tego mnie nie znasz.
– Tak jest! – zawołałam, salutując
mu.
– Nie salutuje się do nagiej
głowy, dziewczyno.
Przewróciłam oczami.
– Muszę już się zbierać –
powiedział Kim Kang Kyun, odstawiając pustą już filiżankę na talerzyk na
stoliku, po czym wstał. – Miło było mi panią poznać, pani Choi. Ciebie również
Choi Shin Hye.
Uśmiechnęłam się uradowana i także
wstałam.
– Dziękuję za herbatę.
– Nie ma za co.
Odprowadziłam czerwonowłosego do
drzwi.
– Zwracaj się do mnie Kang,
zrozumiano? – zapytał, kiedy zakładał buty.
– Zrozumiano – powiedziałam.
– Masz telefon? – zapytał,
prostując się po chwili.
Skinęłam głową.
– Daj mi go na moment.
Sięgnęłam do mojej torby szkolnej,
którą prędzej zostawiłam przy drzwiach i wygrzebałam go stamtąd. Gdy podawałam
go Kangowi, zamarłam, ponieważ na zawieszce na nim było małe zdjęcie avatar
Kanga.
– A więc to ja jestem twoim ulubionym –
powiedział z uśmiechem satysfakcji i wziął telefon do ręki. – Podczas rozmowy
odniosłem inne wrażenie.
Prychnęłam.
– Nie prychaj, bo jak zaczniemy
trenować to dam ci taki wycisk, że nie będziesz mogła się ruszyć.
– Hee?
– Wpisałem ci swój numer –
powiedział, zwracając mi telefon.
– A tak w ogóle to co cię obchodzi
który członek Fallen Angels jest moim ulubionym? – burknęłam. – Przecież nie
znam cię jako lidera i celebrytę, tylko Maga.
– Racja, ale to i tak
interesujące.
Dlaczego jego uśmiech jest taki
słodki i wywołuje u mnie dreszcze?
Kang otworzył drzwi i wyszedł na
werandę, zakładając kaptur.
– Na przyszłość – rzucił przez
ramię. – W trzeciej klasie uczy się czytania niezablokowanych umysłów. Uważaj o
czym myślisz, ktoś może cię podsłuchać.
I odszedł.
– Czy on powiedział, że może
czytać w myślach? – zapytałam siebie na głos, kiedy zszedł już na ulicę przed
domem. – On słyszał jak go wychwalam!? – pisnęłam. – Kang, ty buraku! –
wrzasnęłam wybiegając za nim boso na zewnątrz.
On odwrócił się, a ja zbyt szybko
biegłam, więc wpadłam na niego. Na szczęście mnie złapał, dzięki czemu nie
upadłam.
Kaptur spadł mu z głowy.
– Już drugi raz dziś lądujesz w
moich ramionach – powiedział. – I nie jestem burakiem. Lekcją drugą będzie
nauka blokowania swojego umysłu.
– Jesteś! – prychnęłam,
spoglądając na niego z dołu, zaciskając wargi i nadymając policzki. – Możesz
mnie puścić. Mogę już sama stać.
Powoli mnie wypuścił i poczochrał
moje włosy, które zaraz poprawiłam.
– Wracaj do środka. Jest zimno, a
ty nie masz butów – stwierdził.
– Zauważyłam – prychnęłam.
– Mówiłem, żebyś nie prychała –
powiedział na odchodne, zakładając z powrotem kaptur.
Znów prychnęłam.
Zacznę o tobie rozmyślać jak już
sobie pojedziesz, Kang buraku.