środa, 16 lipca 2014

Rozdział 16.

Wiecie, że ja myślałam, że dziś jest środa? Kurde, jutro jeśli naprawią autko to jadę do domu 0.o
Muszę się przygotować na kilka godzin jazdy... znowu -,-
Eee, tam, nie ważne, w tej notce, końcówce 4 i początku 5 rozdziału Shin będzie śpiewała, a w muzyczce na blogu jest ta piosenka, podpisana jako 'Without Words'.
A co do tytułu, to proszę się zastanowić o co chodzi, przeczytać i w komentarzu wpisać opinie z przed przeczytania i po przeczytaniu notki. To tyle :P
Enjoy ;)


Po kilku minutach na stołówce już było spokojnie, no może jeśli chodzi o to co się przed chwilą działo, bo kiedy straciłem z oczu Choi Shin Hye, tę ładną blondynkę Park i okularnika przewodniczącego to zaczęło się robić źle, bo fanki zaczęły się do mnie dobierać. Cieszyło mnie to, że jest ich dużo, ale żeby tylko nie za dużo. Podobno w tej szkole jest ponad sześćset uczniów, z czego trzy piąte to dziewczyny.
Na moje szczęście ktoś złapał mnie za ramię i odciągnął od tłumu. Czułem się jakbym bezwładnie latał nad głowami wszystkich. Tym kto mnie uratował okazał się jeden z tych chłopaków, z którymi siedzę w ławce. Ten w długich włosach… Hwa! Tak, Hwa Yong.
– Dziękuję – powiedziałem, kiedy on i jego koledzy przetransportowali mnie bezpiecznie do klasy. – Pewnie by mnie zamęczyły na śmierć.
– Kiedyś się odpłacisz – powiedział Hwa, takim tonem jak zwykle go do mnie Kang używa.
Spojrzałem na niego lekko przekrzywiając głowę.
Usiadłem na swoim miejscu w ostatnim rzędzie, kiedy poczułem, że coś w klasie nie gra. Tak jakby czegoś brakowało. Rozejrzałem się po klasie, ale nic nie przychodziło mi na myśl.
Czwórka Yesul Boys rozmawiała o czymś podekscytowana, ale najwyraźniej nie chcieli mnie wcielić do swojej konwersacji, bo żaden z nich nawet na mnie nie spojrzał.
Zanim wyszedłem z domu Joong przygotował dla mnie śniadanie. Nikt nie potrafił tak gotować jak on, ale dziś na śniadanie dostałem tylko słodkie bułeczki i jabłko. Nic co sam by zrobił, ale mimo to zacząłem jeść z wielką ochotą. Zanim jednak ugryzłem bułeczkę, wyczułem na sobie czyjeś spojrzenie, więc podniosłem wzrok. W moją stronę patrzyły trzy dziewczyny, odwrócone na krzesłach tyłem do tablicy. Wszystkie patrzyły na mnie rozmarzonym wzrokiem podpierając brody na rękach.
Uśmiechnąłem się i oderwałem kawałem bułeczki po czym zacząłem jeść.
Po kilku minutach nadal nie mogłem się pozbyć uczucia, że czegoś w klasie brakuje.
– Hej chłopaki, coś jest…
– Poszli na randkę – powiedział Hwa.
– Hee? – zapytałem.
– Choi i Yung poszli na randkę – powtórzył. – Zwiali z lekcji, żeby iść gdzieś tam zanim to coś zamkną.
– Więc jednak nie działa na nią mój urok, bo się zakochała – powiedziałem do siebie ze smutkiem.
Rozejrzałem się po klasie. Miejsca po mojej prawej, jak i po lewej były wolne.
– To ich mi brakowało! – zawołałem.
– Dopiero zauważyłeś? – zapytał Ji.
– Już prędzej czułem, że coś mi to nie pasuje – zacząłem, zastanawiając się nad tym. – Ale nie wiedziałem co – dodałem, wzruszając ramionami.
– On jest trochę głupi, nie? – szepnął Sang.
– Kang też ciągle mówi, że jestem głupi – powiedziałem, nadymając policzki.
Sang spojrzał na mnie przepraszająco. Chyba myślał, że nie usłyszę.
– Przywykłem – powiedziałem z uśmiechem i przesiadłem się na miejsce obok okna, po czym wyjrzałem przez nie.
Przez dziedziniec szło dwóch chłopaków. Spieszyli się.
– Hej – zawołałem odwracając się do chłopaków. – Wiecie kto to jest? – zapytałem, wskazując okno. – Bo ten w czarnych włosach ma taki sweter jak ja. Nie podoba mi się to.
Yesul Boys podeszli do okna.
– Nie mają mundurków – zauważył Ji. – Pewnie nietutejsi.
Po chwili przed szkołę podjechała taksówka, a ta dwójka wsiadła do niej i po chwili odjechali.
– Ciekawe – powiedział Hwa. – Było w nich coś znajomego.
– Moim zdaniem wyglądali jak Kyu i Shin – powiedziałem. – Mieli takie same torby jak oni.
Cała czwórka spojrzała na mnie wzrokiem Kanga (w sensie, że jak na debila, ale Yun to głupek i tego nie widzi dop. Aut.). Nie dość, że w domu to jeszcze w szkole. Nie podoba mi się to.
– Choi ma włosy sięgające pasa – zauważył Hwa.
– W mojej pracy moda jest ważna, a ja lubię zwracać uwagę na to jak kto jest ubrany – zacząłem. – Szczególnie na dodatki jakimi jest na przykład torba.
– Dobra, jutro zapytamy – powiedział Hwa. – Mamy dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – zwrócił się do mnie.
– Tak?
– Od dziś pracujesz też dla nas.
– Słucham? – zapytałem, nie wiedząc o co mu chodzi.
– Każdy kto chce twój autograf, chce cię dotknąć, lub cokolwiek z tobą zrobić musi zapłacić, a kasa wędruje do nas.
– Nie ma sprawy! – zawołałem i tak nie mając pojęcia co ma na myśli. – Wszystko, byle tylko się mnie nie czepiali. I nie chcę być nigdy sam.
– Zgoda? – zapytali wszyscy.
– Zgoda – powiedziałem z uśmiechem.

*

Gdy tylko wsiedliśmy do taksówki podałam kierowcy kartkę z adresem, którą na stołówce dała mi Park Yu Rin. O dziwo, gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że to ten sam budynek, gdzie w sobotę był koncert. Cholera, a jak ochrona nas rozpozna? Ale Yun jest w szkole, a Kanga i Joonga raczej tu nie będzie, więc nie będzie tyle ochrony co na koncercie było.
Gdy podeszliśmy do głównego wejścia, kręciło się tam już wiele osób. Przy drzwiach postawiono bramkę do wykrywania metalu, a przy niej stał ochraniarz sprawdzający coś.
– On sprawdza wejściówki? – zapytałam z niepokojem.
– Sprawdza – powiedział Yung i zaklął.
No to świetnie, bo my ich nie mamy.
– Zważaj na słowa – skarciłam go.
– A tak się cieszyłem, że tam wejdę – powiedział, kiedy usiedliśmy na krawężniku, kilkanaście metrów od wejścia do budynku.
– Aż tak chciałeś?
– Żartujesz? Kiedy mi o tym powiedziałaś to normalnie wybuchłem.
– Więc, jednak chcesz wziąć udział? – zapytałam.
– Nie. Chcę to zobaczyć. Zawsze chciałem na żywo.
Wyciągnęłam z kieszeni spodni zdjęcie brata Park, które prędzej tam schowałam.
– Chociaż znajdźmy go i powiedzmy mu, że ona się o niego pytała. Będzie głupio wrócić bez niczego, a ona może mnie w każdej chwili zniszczyć.
– Pokaż mi to zdjęcie.
Podałam mu je.
– To zdjęcie sprzed kilku lat, nie wiem czy uda nam się go rozpoznać. Pewnie bardzo się zmienił, odkąd został modelem.
Westchnęłam.
Po chwili moich uszu doszedł nieprzyjemny odgłos wymiotowania. Powoli spojrzałam w lewo skąd ten dźwięk dochodził. Jakiś chłopak wymiotował, ale na szczęście nie widziałam jego twarzy, ponieważ trzymał ją prawie w dużym koszu na śmiecie w zaułku, obok którego siedzieliśmy.
– Cholera! – syknął chłopak i usiadł na ziemi opierając się o ścianę. – Dlaczego ze mnie taki nieudacznik!?
Siedział od nas zaledwie cztery metry.
– Hej! – zawołałam. – Wszystko w porządku?
Chłopak obejrzał się na nas.
– Wy też na casting? – zapytał.
Skinęłam głową.
Chłopak podkurczył jedną nogę i oparł na jej kolanie wyprostowany łokieć.
– Więc czemu tu siedzicie? – zapytał, ocierając usta rękawem.
– Nie mamy wejściówek – powiedziałam.
– Chodź tu – powiedział, wkładając rękę do kieszeni.
Patrzyłam na niego zdziwiona, ale w końcu, mimo że Yung mnie zatrzymywał to wstałam i kucnęłam obok chłopaka. Przyznam, że nieprzyjemnie pachniał.
– Chcesz wziąć udział w tym castingu? – zapytał patrząc mi w oczy. – W sumie pasujesz do tej trójki aniołów – powiedział. – Taki sam słodki chłopczyk.
Ten chłopak w zasadzie nie był już nastolatkiem. Miał jakieś dwadzieścia pięć lat.
Skinęłam głową.
– Więc trzymaj i powal tych cieniasów na kolana za mnie, dobra? Bo ja już nie dam rady.
W jego ręce spoczywała wejściówka na casting.
– Ale…
– Ja się za bardzo denerwuję, więc i tak bym tam nie poszedł.
– Na pewno? A może jesteś chory? Zadzwonić po pogotowie? – zapytałam.
– Wiem co mi jest – powiedział z uśmiechem. – To nie pierwszy raz. Po prostu się stresuję. Ale to nie ważne. Idź tam i zaśpiewaj. Jeśli wygrasz będę się cieszył, że ci pomogłem. Mam nadzieję, że jesteś dobry w śpiewaniu, chłopie.
Haha, myśli że jestem chłopakiem. Dobry Cosplay, bardzo dobry.
– Jest zniewalający – powiedział Yung, podchodząc do nas.
– Więc będę miał się z czego cieszyć, jeśli wygrasz – powiedział wciskając mi wejściówkę w ręce. – Ale masz powiedzieć, że to dzięki P.J.R (czyt. pi dżi ar).
Skinęłam głową.
– Może ci pomóc? – zapytał Yung mężczyznę, kiedy ja już wstałam.
– Nie – powiedział stanowczo. – Poczekam, aż wszyscy znikną w środku i odejdę.
– Na pewno? – zapytałam.
– Cholera, tak! – wrzasnął. – Idźcie już, bo się rozmyślę.
– Dziękuję! – zawołałam, kiedy biegliśmy do wejścia, gdzie właśnie wchodził ostatni uczestnik.
– Macie szczęście – powiedział ochraniarz. – Już miałem zamykać drzwi.
Podałam mu wejściówkę, ale zanim ją złapał zobaczyłam na niej napis.
Tylko prawdziwy talent ma szanse na sukces.
Nie był to jednak zwykły napis. Czułam, że jest magiczny.
Spojrzałam na mężczyznę pytająco.
On uśmiechnął się.
– Podaj hasło – szepnął tak cicho, że musiałam czytać z ruchu jego warg.
Znów spojrzałam na wejściówkę.
Wtedy pokazał się kolejny napis i niewielki znak obok. Była to pieczęć pierwszej, nieżyjącej już Bogini Harmonii. Srebrny rogal księżyca, a między jego rogami czarny kwitnący pąk róży.
– Harmonia – szepnęłam, czytając to słowo.
– Zapraszam – powiedział uprzejmie, odrywając coś od wejściówki i oddał mi ją. – A kolega? – zapytał zatrzymują Yunga.
– On jest ze mną – powiedziałam. – Dla towarzystwa – dodałam, kiedy wciąż nieufnie patrzył na mojego przyjaciela.
W końcu wzruszył ramionami i pozwolił nam iść.
Szliśmy w budynku, według wskazówek, aż doszliśmy do sali, gdzie pomieściłoby się jakieś trzysta osób. Była wypełniona po brzegi nastolatkami, którzy siedzieli na podłodze, lub na nielicznych kanapach i fotelach. Tuż przy wejściu każdemu z uczestników na ramieniu naklejano naklejkę z numerkiem.
Na moje szczęście rozdawali je nie w kolejności i dostałam sześćdziesiąty szósty z około trzystu.
Każdy musiał się wpisać na listę. Podać numer telefonu, adres zamieszkania, wiek, nazwisko i tym podobne. Wtedy pokazał się problem.
– Numer sześćdziesiąt sześć! – zawołał mężczyzna przy jednym z trzech stanowisk komputerowych, gdzie wypisywano dane uczestników castingu i drukowano. Zapewne miało to na celu uniknięcie problemów wynikających z niewyraźnego pisania, albo mylenia znaków, lub pisania ich we własnym stylu.
– Dzień dobry – przywitałam się.
– Nazwisko – powiedział.
Patrzyłam na niego zszokowana. Na szczęście patrzył się na klawiaturę i nie zobaczył tego. Szybko się otrząsnęłam.
– Sakai Izumi – mruknęłam, bo to było pierwsze co przyszło mi na myśli.
– Akai Zu Mi? – zapytał? – Dobrze usłyszałem?
Nie.
– Tak – powiedziałam z uśmiechem.
Dziękuję za wymyślenie mi fałszywego nazwiska, proszę pana.
– Data urodzenia?
Tak. No i co teraz?
– Siódmy stycznia. – Znów zasięgnęłam do danych Izumiego.
– Rok?
– Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty siódmy.
– Numer telefonu.
– Proszę zaczekać – powiedziałam sięgając do kieszeni spodni po telefon. – Nie znam na pamięć.
Oczywiście podałam mu numer Yunga. Będę musiała mu to jakoś powiedzieć.
– Adres zamieszkania?
A ten to już zmyśliłam. Moja ulica, ale numer niewiadomo jaki. Gorzej jak przyjadą się zobaczyć. Chociaż wątpię.
– Dziękuję – powiedział. – Numer sześćdziesiąt siedem!
Odetchnęłam z ulgą, kiedy wróciłam do Yunga. Usiadłam na podłodze obok niego.
– Podałam im twój numer telefonu – powiedziałam.
– A twój…
– Kang go ma – szepnęłam.
– Racja.
W zasadzie to strasznie się nudziliśmy siedząc na tej sali. Kolejka sprawnie się zmniejszała, ale i tak wciąż za wolno. Ciekawe o której do domu wrócę. Z tego co mówili ci, których już przesłuchano były tu trzy sale. Z początku otwarto tylko jedną, ale po pierwszej dziesiątce otwarto pozostałe dwie. Każdy przesłuchiwany był nagrywany, żeby można było to przesłuchać i wybrać już po tym wszystkim.
Z tego co wywnioskowałam to i tak nagrywają pewnie tylko tych, którzy znali hasło, czyli są istotami magicznymi, więc pewnie to wszystko pójdzie jeszcze szybciej.
– Numer sześćdziesiąt sześć proszony do sali trzeciej.
Odetchnęłam.
– Muszę się gdzieś schować, żeby nie iść na tę salę.
– Hej ty! – zawołał któryś z uczestników. – Twoja kolej.
Spojrzałam na niego zszokowana.
Jak na razie tylko wypatrywałam brata Yu Rin, więc nie zwracałam uwagi na to o czym wszyscy gadają, ale kiedy ktoś mnie złapał i postawił na nogi w końcu zaczęłam słuchać.
– Idziesz, czy mamy cię stąd wyrzucić? – zapytał.
Przełknęłam ślinę.
– J-ja chyba… – zaczęłam.
– Nie marudź i idź! – zawołał i z kolegami zaciągnęli mnie przed drzwi trzeciej sali.
Już nie było odwrotu. Wiedzieli, że jestem magiczną istotą i już mnie zobaczyli przed tą salą. Chociaż zawsze mogę zwymiotować.
Wepchnęli mnie na salę. Patrzyłam na drzwi i chciałam wyjść ukradkiem, ale to już i tak było na nic. Z jednej strony trzystu uczestników, a z drugiej jury.
– Dzień dobry – przywitał mnie jakiś mężczyzna.
Odwróciłam się powoli i wzdrygnęłam cofając się odrobinę.
– D-dzień dobry – powiedziałam.
W sali był tylko on i operator kamery, stojący za tymże urządzeniem, wspartym na trzech nogach.
– Nie krępuj się.
Ten mężczyzna. Już kiedyś go widziałam, tylko gdzie? Miał krótkie ciemnobrązowe włosy i oczy o podobnym odcieniu. Był najwyżej po czterdziestce.
– Nazywam się Ahn Woon Yeon. Jestem prezesem Fallen Angels. A ty skoro przyszedłeś do tej sali, jesteś obdarzony talentem, zgadza się?
Wiedziałam, że go znam. Jego imię też mi się z czymś kojarzy.
Skinęłam głową.
– Proszę, nie krępuj się i podejdź bliżej.
Mężczyzna siedział za biurkiem, a wokół były głośniki i dużo kabli. Naprzeciw drzwi, za biurkiem było lustro, zapewne weneckie.
Stanęłam na środku pomieszczenia i skłoniłam się.
– Jaki posiadasz talent? – zapytał.
– Jestem Magiem – powiedziałam.
– To bardzo dobrze – powiedział pisząc coś na kartce na biurku. – Co nam zaśpiewasz? – zapytał.
No właśnie co? Dobrze, że nie było mikrofonu, bo jakby więcej osób mnie usłyszało niż tych dwoje to byłoby źle, bo wszyscy by oniemieli wtedy.
– Witout Words – powiedziałam pierwszą piosenkę jakiej słowa przyszły mi na myśl. W zasadzie niewiele znałam tekstów piosenek na pamięć, ale tę aż nazbyt dobrze.
– A czyja to piosenka?
– Wykonywała ją aktorka Park Shin Hye – moja imienniczka – i aktor Jang Geun Suk w dramie You’re Beautiful. Każdy z osobna.
Co z tego, że moja historia zaczyna się robić jak Go Mi Nyu, udającej swojego brata bliźniaka Go Mi Nam. A jeśli zostanę wybrana? Nie. Nie chcę o tym myśleć. Nie teraz. Ale z drugiej strony, to marzenie Izumiego, jego prośba może się spełnić.
– Rozumiem – powiedział. – A więc zaczynaj.
Odetchnęłam głęboko, przywołując w pamięci słowa piosenki. Po kilku sekundach zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać.

Haljima geol geuresso
Moreun julge boryeo geol
Amboineun geot cheoreom
Bolsu eomneun geot cheoreom neol
Aye... bojeuma geol geurenabwa

Tteomanji geol geuresso
Motteureujeon geureol geol
Deuchi deo meotaneun cheom
Deureul su eomneum geol cheoreom
Aye... isarang deuchi aneul geol

Maldo eobsi sarangeul halge halgo
Maldo eobsi sarangeul naege julgo
Seul geol ana jocha
Neol gamgehae nugu
Ireokhae dulmang hanikka

Maldo eobsi sarangi nareul tteonna
Maldo eobsi sarangi nareul beoryeo
Meuseun mareul halji... taneun hibi
Honja seo neol han geot gatta
Maldo eobsi wasseo

Wae ireokhae apeunji
Wae japgo man apeunji
Neol bosu eoptaneun geol
Niga eoptaneun neol malgo
Modeu... yejeon gwa deogateun geoniu

Maldo eobsi sarangeul halge halgo
Maldo eobsi sarangeul naege julgo
Seul geol ana jocha
Neol gamgehae nugu
Ireokhae dulmang hanikka

Maldo eobsi sarangi nareul tteonna
Maldo eossi sarangi nareul beoryeo
Meuseun mareul halji... taneun hibi
Honja seo neol han geot gatta

Maldo eobsi neumeulli heullo naeryeo
Maldo eobsi gaseumi munneo joga

Maldo eomneun sarangeul gidarigo
Maldo eomneun sarangeul hapago
Nyeoksi naga beoryeo
Babo gadwe beoryeo
Aneulman pogo eunikka

Maldo eobsi hibyeorin nareul jacha
Maldo eobsi hibyeorin negae wasseo
Jeumbi deo mottago
Neol bonaeya haneun
Naemami neol han geot gatta
Maldo eobsi wasseo

Maldo eobsi wataga
Maldo eobsi tteonaneun
Jeumna gamyeol byeong cheoreom
Jamsi yeppeun myeon dwenabwa
Japgo... hyun tteoman namkae dwenikka

Gdy skończyłam śpiewać, powoli uniosłam powieki. Prezes patrzył na mnie zaskoczony. Siedział w tej samej pozycji, co jakieś cztery minuty temu. A operator kamery wyglądał zza niej z szeroko otwartymi ustami.
– Dziękuję – powiedziałam.
Prezes potrząsnął głową.
– T-tak. Ja również.
Skłoniłam się i wyszłam z pomieszczenia zostawiając ich w szoku.
Oparłam się o ścianę obok wejści, kiedy po mnie następny wszedł do sali trzeciej.
– Co, aż tak źle? – zapytał jakiś chłopak siedzący na podłodze obok mnie.
Osunęłam się po ścianie i usiadłam.
– Nie – powiedziałam.
– Więc w czym rzecz? – zapytał. – Powinieneś się cieszyć, że to już za tobą, czyż nie?
– Tak, ale…
– Przepraszam – powiedział chłopak, który przed chwilą zniknął za drzwiami sali trzeciej. Teraz wyglądał przez drzwi.
– Tak? – zapytał mężczyzna wyczytujący numery.
– Bo oni chyba zamarli, czy coś – zaczął. – Bo ja mówię do nich, a oni nic. A ten za biurkiem to nawet nie zareagował jak mu machałem ręką przed oczami. No więc…
Więcej nie usłyszałam, bo zniknęli za drzwiami.
– Musisz być cholernie dobry – powiedział zazdrośnie chłopak, który prędzej ze mną gadał
Zaśmiałam się nerwowo.
– Wszystko w porządku? – zapytał Yung podchodząc do mnie.
Ukucnął i położył dłoń na moim ramieniu.
Chciałam się w niego wtulić, ale dziwnie by to wyglądało, bo w końcu udaję chłopaka.
– Tak, wszystko dobrze – powiedziałam, patrząc na niego ze słabym uśmiechem. – Chodźmy już.
– Musimy zostać do końca – powiedział Yung. – Poszukamy jeszcze.
Skinęłam głową i wstałam.
Jednak nasze starania poszły na nic. Szukaliśmy do piątej po południu, czyli aż do zakończenia castingu, ale i tak go nie znaleźliśmy.
– Dziękujemy wszystkim za przybycie – powiedział prezes Ahn wychodząc z trzeciej sali około godziny piątej. – Wszystkich was nagraliśmy i decyzję o wyborze nowego członka podejmiemy w ciągu tygodnia, także proszę pilnować telefonów, bo na każdego z was może paść. Przyznaję, że nie będzie łatwo, ponieważ każdy z was ma niewątpliwy talent. No ale coż, tylko jeden z was okaże się tym jednym. Dziękuję jeszcze raz za przybycie, możecie już iść.
– Jak się nazywa brat Yu Rin? – zapytałam Yunga, kiedy wyszliśmy już na zewnątrz, po wszystkim.
– Park Yu Ran – powiedział.
– Park Yu Ran?
Skinął głową.
– Ten prezes kłamał – powiedział jakiś chłopak, wychodzący za nami z budynku. – Może wszyscy byliśmy świetni, ale był taki chłopak, co sprawił, że prezes zespołu zaniemówił i przez kilka minut nie mógł się otrząsnąć.
– O czym ty gadasz? – zapytał inny.
– Mówię prawdę. Przecież byłem w kolejce za nim.
– Też to widziałem – zawołał inny. – Jak wyszedł z sali to usiadł obok mnie.
Na szczęście mnie nie zauważyli.
W między czasie Yung zadzwonił po taksówkę. Dobrze, że Park zapłaciła za taksówkę w jedną stronę. Chociaż zastanawia mnie, kiedy to zrobiła, bo przecież my jeszcze przed szkołą czekaliśmy na podwózkę. Może prędzej, kiedy już to wszystko planowała?
– Park Yu Ran – powiedziałam znowu.
– Słucham? – zdziwił się Yung, chowając już telefon do kieszeni.
– Inicjały to P, Y i R – powiedziałam. – Pi, Ju, Ar. Pi Dżi Ar. P.J.R.!
– Sądzisz, że tamten chłopak, który dał ci wejściówkę, był bratem Park!? – wrzasnął Kyu Dong. – Niemożliwe. Nawet go nie przypominał.
– A jeśli tak? – zapytałam. – Ona mówiła, że on jest wstydliwy. To by pasowało. Tak się denerwował, że aż zwymiotował i przeraził się wyjściem przed kamerę.
– To wcale nie jest takie głupie, Choi – powiedział po chwili zastanowienia.
Resztę czasu w oczekiwaniu na taksówkę i dojazd do domu rozmawialiśmy o P.J.R., jednocześnie układając scenariusz co powiedzieć Yu Rin. Że weszłam na casting na wejściówkę jej brata? Nie mogę, bo mnie zniszczy.

*

– Jak było w szkole? – zapytałem Yuna, kiedy wieczorem wróciliśmy z Joongiem z sesji zdjęciowej.
– Świetnie! – zawołał.
Siedział w salonie na jednej z poduch i patrzył z obrzydzeniem na swój szkolny mundurek, rozłożony na dywanie przed nim.
– Poznałem kilku fajnych chłopaków i dziewczynę, która traktuje mnie jak kolegę z ławki, a nie sławnego piosenkarza – powiedział i zaczął zwijać poszczególne części mundurka w kule, po czym wrzucał je do kosza na śmiecie stojącego naprzeciw niego w drugim końcu pokoju, pod telewizorem.
– Znalazłeś ją? – zapytałem, siadając na kanapie.
– Mam dwie na oku.
Kolejna część mundurka wpadła celnie do kosza.
– Jakie?
– Taką długowłosą blondynkę, ale ma ciemniejsze włosy niż ja. Ślicznie śpiewa po japońsku i wszyscy ją lubią. Jest sławna w szkole. Podobają mi się jej czekoladowe oczy. Chodzi ze mną do klasy i siedzi przede mną. Nazywa się Park Yu Rin.
Już jak mówił o blond włosach to wiedziałem, że to nie ona.
– A ta druga?
– Ona ma pięciu kolegów. Też są sławni w szkole i oni zgodzili się mnie ochraniać przed fanami.
To ona.
– Coś więcej? – zapytałem.
– Ma ciemnobrązowe włosy i oczy. Jest niska i bardzo śliczna. Podoba mi się, ale jak na mnie to za słodka. Tobie by się spodobała, akurat twój gust.
Odwróciłem głowę, bo moje policzki zaczerwieniły się.
– Ona też potrafi mówić po japońsku. Razem rozmawiały. Ta druga jest trochę wredna, ale i tak ją lubię. Chociaż bardziej obstaję przy Yu. Aha, a ta druga nazywa się Choi Shin Hye. Ma ciemnobrązowe włosy i trochę jaśniejsze od nich oczy. Jaśniejsze od moich.
Spojrzałem na Yuna z uśmiechem zadowolenia.
– To któraś z nich? – zapytał.
– Żadna. A moja podopieczna potrafi ukrywać swoją moc, a ty i tak nie potrafisz jej wyczuć, więc nie znajdziesz jej.
– Powiedz mi coś więcej o niej.
– Nie – powiedziałem stanowczo.
– Noo, proszę! – zawołał, klękając przede mną.
– Jest wkurzająca i ciągle prycha.
Cholera, za dużo.
– Yu dziś raz prychnęła. To ona!?
Westchnąłem.
– Szukaj dalej.
– Jutro zawieziesz mnie do szkoły – powiedział.
– Nie ma mowy.
– I tak masz wolne.
Przewróciłem oczami.
– No i co z tego. Będę spał.
– Zawsze śpisz do dwunastej, raz możesz wstać wcześniej!
Odkąd mam opiekę to wcale nie śpię tak długo. No, nie zawsze.
– Puk, puk! – zawołał ktoś wchodząc do salonu.
– Prezesie! – zawołał Yun zrywając się na równe nogi. – Powiedz Kangowi, żeby zawiózł mnie jutro do szkoły! Bo to leń i sknera i nie mogę go namówić.
– Kang to rozkaz – powiedział prezes.
– Idę się utopić – mruknąłem wstając.
– Siadaj – powiedział prezes. – Gdzie Joong?
– Tutaj! – zawołał z kuchni i przyszedł do nas po chwili.
– Siadajcie.
Co z tego, że już wszyscy siedzieliśmy.
– Mam już idealnego kandydata na czwarty głos. Na razie nic więcej wam nie powiem, ale uwierzcie mi na słowo, że jest dużo lepszy od was trzech.
– Niezłe pocieszenie – mruknąłem.
– Yun, co ty tak właściwie robisz? – zapytał Joong.
– Pokazuję mój szacunek dla niemodnych ubrań – powiedział i wrzucił do kosza ostatnią rzecz.
– Nie założyłeś go dzisiaj? – zdziwił się prezes.
– Nie – powiedział radośnie. – I nie będę nosił.
– Yun, wiesz że możesz dostać za to naganę? – zapytał prezes. – A ja nie chcę mieć do czynienia z twoimi rodzicami. Jakby nie patrzeć to ja się tobą opiekuję, więc zachowuj się, dobrze?
– Od następnego poniedziałku – mruknął.
– Stawiasz mi warunki?
– No to od środy.
– A jak nie, to nie pojedziesz na Tourne Europy.
– Tourne Europy!  – wrzasnęliśmy wszyscy.
Prezes pokiwał zadowolony głową.
– Jestem wspaniały, wiem – powiedział. – To mnie powinny wielbić tłumy, a nie was. A po Europie Azja. Chiny, Japonia i Korea. Jestem świetny, prawda?
Wszyscy zaczęliśmy wrzeszczeć uradowani, a Yun zaczął tańczyć jeden z naszych układów.

5 komentarzy:

  1. Twoje opo przypomniało mi jak pewien Norbert który siedział przede mną w 6 klasie dopiero na ostatniej lekcji zauważył, że wróciłam do szkoły po tygodniu choroby. No ale w pewnym sensie nie jestem jedyna. Dobra teraz o opo! Znowu się śmiałam. Jeśli chodzi o tytuł to myślałam, że on "zmartwychwstał" (?) Trochę to było przewidywalne, że coś się wydarzy na przesłuchaniu. Park You Ran (dobrze?) to jak dawał jej tą kartę wstępu (słowa mi brakuje) to też się można było domyślić no chyba, że o to właśnie ci chodziło alby zbić na z tropu (*nieudolny L*), a tak to reszty się nie spodziewałam i mam nadzieję, że w tourneodwiedzą Polskę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Izumiego przyjdzie jeszcze czas ;)
      I nie Park You Ran, a Park Yu Ran :p
      Ja nie kapuję co cię śmieszy w tym opo, wiesz? Chociaż może chodzi o to, że baaardzo dawno temu to pisałam, więc nie pamiętam co tam było. Chyba, że o oniemiałego Prezesa Ahn ci chodzi :)

      Usuń
  2. Haha, Malwina. Nie musiałaś wspominac o Norbercie :/
    I mnie tez wiele rzeczy smieszy :P
    Chcę juz wiedziec kto ten casting wygra (no dobra, wiem, ale nie pamiętam, a może to nie ten? pogubiłam się)
    To z prezesem było mega. Albo z ,,Kang zawieź mnie do szkoły'' ^^
    czekam na next
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie załamuj bycie niewidzialną °^°

      Usuń
    2. Nie wnikam z tym waszym Norbertem, nieważne xD
      Prezes to prezes, on jest zajebioszczy' :P
      A Yun to już w ogóle ^_^
      Dziękuję z komy, Anika, Malwi ;)
      No i nie spamować mi tu moimi opo!

      Usuń