niedziela, 14 września 2014

Rozdział 25.



A dzisiaj jadę po mojego kotka ^-^. Nie wiem jakie jej imię dać, ale podoba mi się japońskie Nedoshi, a wam jak? Może macie inne pomysły?


Patrzyłam na nią zszokowana.
Jak to możliwe, że rozpoznała mnie od razu? Przecież ona widziała mnie tylko raz w szpitalu! Chłopcy już wiele razy, ale ona… Chociaż jeszcze Joong widział mnie mało, no ale…
Dziewczyny to chyba są dużo bardziej rozumne od chłopaków. Tamci się w ogóle nie połapali, no chyba że udają. To by tłumaczyło, dlaczego Kang się tak wściekł, no ale…
– Nie masz zamiaru mówić? – zapytała.
Przełknęłam ślinę i wycofałam się w głąb pokoju.
– Nie wiem o czym mówisz.
– Ja już cię widziałam – powiedziała. – Tylko raz, ale tę twarz zapamiętałabym wszędzie. Ale najpierw muszę się upewnić, więc nie panikuj.
– Hee?
Podeszła do mnie błyskawicznie i podciągnęła mi do góry szeroką tunikę. Dobrze, że miałam zabandażowane piersi, bo bym spaliła się z upokorzenia.
Pisnęłam zaskoczona i padłam do tyłu. Kimiko upadła ze mną, ale ja leżałam na plecach, a ona siedziała przede mną. Moja koszulka wciąż była u góry, więc szybko ją opuściłam i usiadłam, kuląc kolana pod brodę i obejmując je ramionami.
– Wiedziałam! – zawołała.
Zrobiłam naburmuszoną minę i pochyliłam głowę, opierając czoło na kolanach.
– Ty jesteś podopieczną Kanga, prawda? Choi…?
– Shin Hye – dokończyłam szeptem, a po chwili poderwałam głowę. – Oni mogli usłyszeć...
– Nie – powiedziała. – Narzuciłam zaklęcie, więc jesteśmy bezpieczne.
– Proszę cię Kimiko! – zawołałam, siadając na piętach. – Nie mów im nic. Kang… On… Ja nie chcę, żeby…
– Spokojnie, nic im nie powiem. Tu jest za nudno, a ja chcę, żeby oni w końcu robili coś innego niż ta codzienna rutyna, kiedy nie mają żadnej roboty. A kiedy oni są tacy nudni, to ja też się taka staję, bo za dużo czasu z nimi spędzam.
– N-naprawdę im nie powiesz? – zapytałam zaskoczona.
– Chyba, że mnie wkurzysz to powiem Yunowi, a on wygada się innym… Jak zwykle zresztą – dodała z niesmakiem. – Kangowi na pewno bym nie powiedziała bo to ogórek jest. – Założyła ręce na piersi i wydęła policzki. – Nie znoszę barana.
– Był kiedyś moim ulubionym wokalistą, ale jak go poznałam to zastanawiam się, czy aby na pewno. Teraz wolę Zelo z B.A.P, który zawsze był na drugim miejscu. A Kang…? Czasami mam wrażenie, że się w nim zakochuję, ale jak on się odezwie tak jak zwykle to robi to ten czar pryska.
Kimiko zaśmiała się.
– Ja uwielbiam Taeyanga z Big Bang – powiedziała.
– Ooo, też go lubię, ale jakoś mam słabość do raperów.
Uśmiechnęła się.
– Masz może ochotę wkurzyć Kanga? – zapytała.
– Często się zastanawiam jak, ale mi nie wychodzi. Chociaż dziś mi się udało… – przypomniałam sobie sytuację, kiedy już wszyscy zaniemówili po tym jak usłyszeli mój śpiew.
– To ja mam pewien pomysł…

– Akai! Wstawaj!
– Jeszcze pięć minut mamusiu – mruknęłam, szukając budzika.
Leżałam w moim łóżku na brzuchu z policzkiem przyciśniętym do poduszki. Skuliłam się i przytuliłam do siebie kołdrę.
– Ale musisz iść dziś do szkoły, a jest dość późno i nie starczy nam czasu na trening.
– Jaki znowu trening? – mruknęłam znów, wciąż z zamkniętymi oczami. – Miałam taki piękny sen, a ty mnie budzisz – powiedziałam z wyrzutem. – Jadłam ramen z Yunem, Joongiem, Kimiko i Jeremym w domu Fallen Angels, ale jako… Dlaczego masz męski głos? – zapytałam.
Po chwili poderwałam się do pozycji siedzącej.
– Prezes Ahn! – zawołałam.
Na twarz opadły mi moje długie ciemne włosy.
Krzyknęłam.
– A więc skróciłaś włosy magią? – zapytał.
– Efekt minął około czwartej w nocy – zauważyłam.
Użyłam mocy, a po chwili włosy był już tak krótkie jak ma Akai.
– Możesz skrócić włosy bez magii – powiedział. – Załatwię ci to.
Uśmiechnęłam, chodź nie miałam pojęcia co ma na myśli.
– A o jakim treningu pan mówił? – zapytałam.
– Będziesz się uczyć teleportacji. Dziś zawiozę cię do szkoły, ale nie zawsze będę mógł, a ty nie masz prawa jazdy, więc musisz sobie jakoś radzić.
– T-teleportacji? – zdziwiłam się.
Nigdy nie robiłam tego sama, ale podobno z kimś jest bardziej nieprzyjemna niż samemu.
– Dokładnie.
– Ale teleportacji uczy się dopiero w szkole w połowie drugiego roku – zauważyłam.
– Są wyjątki – powiedział i wyciągnął do mnie otwartą dłoń. Znajdował się na niej maleńki żółty kryształ zawieszony na czarnym rzemyku. – Poprosiłem kogo trzeba i Flarus podarował jeden dla ciebie.
Sięgnęłam po kryształ.
– Ten Flarus? Bóg Podróży!?
Skinął głową z uśmiechem.
– A teraz marsz do garderoby i się w coś ubierz.
– Garderoba?
– Oglądałaś dom, czy nie?
Skinęłam głową.
– Jest jedna wspólna i każdy z was ma tam swoje miejsce. Wszystkie półki są podpisane, więc będziesz wiedziała, która należy do ciebie. Stylistka Rae była na zakupach i kupiła ci już sporo ubrań, które połączyła w komplety i ułożyła je odpowiednio na półkach. Zastanawia mnie skąd znała twoją mirę.
– Powiedział jej prezes o mnie.
– Musiałem, ale ona jest zaufaną osobą, więc nie martw się, że się komuś wygada.
Skinęłam głową, a on klepnął mnie w ramię.
– A teraz cię zaprowadzę, więc idź się przebrać.
Oboje razem wyszliśmy z mojego pokoju, a po piętnastu minutach już siedzieliśmy w srebrnym audi, którym Kang przyjeżdżał po mnie jako mój opiekun.
– Nikogo nie było w domu? To która jest godzina? – zapytałam, zapinając pas, kiedy prezes ruszał.
– Po szóstej. Byli w domu, ale spali. Joong i Yun wstają o szóstej, Kimiko i Jeremy około dziesiątej, a Kang zwykle po drugiej. Oczywiście w wolne dni.
Spojrzałam na niebo. Na zachodzie wciąż było ciemne i zasłaniały je gęste chmury.
– Zajęcia w szkole dopiero za trzy godziny – powiedziałam ze smutkiem. – Dlaczego Yun może spać jeszcze dwie, a ja nie? – zapytałam ziewając.
– Mówiłem ci, że musisz potrenować teleportacje, bo nie zawsze będę miał czas zawozić cię do szkoły. A na dodatek dziś wieczorem będzie twoja konferencja.
– Hee!?
– Jak szybko się rozbudziłaś – zauważył.
Prychnęłam.
– Po szkole będziesz miała tylko dwie godziny, żeby się przygotować, ale Rae wszystkim się zajmie, więc chociaż o tyle dobrze.
– A-ale…
– Wiem, że w ogóle nie przygotowywałaś się do tej roli, ale to jest twoja kara za kłamstwo.
Udawanie chłopaka w k-popowym boysbandzie? Bycie celebrytom, zarabianie kupy forsy, noszenie markowych ciuchów i tym podobne? Spoko. Najgorsze w byciu sławnym są koncerty, trasy i w ogóle śpiewnie i tańczenie przed tłumem ludzi. No ale na stołówce zatańczyłam i śpiewałam, chodź mało, nawet pomimo wstydu. Musze przyznać, że trochę mi się to podobało.
– Dam radę – powiedziałam hardo. – Chyba – dodałam zmartwiona.
– Na pewno sobie poradzisz – zapewnił mnie. – Jesteśmy na miejscu.
Dobrze, że było tak wcześnie, bo dzięki temu, żadna fanka tu nie siedziała.
Prezes zaprowadził mnie do podziemia. Wyczarował nam taką samą kulę światła jak poprzednio Kang, ale tym razem zostałam poprowadzona gdzie indziej.
– Witaj w Pośredniej Kwaterze Oddziału Teleportującego – powiedział prezes otwierając drzwi do jakiejś Sali. Kiedy to zrobił, za nimi pochodnie na żelaznych uchwytach, osłonione szklanymi kloszami zapłonęły ciepłym blaskiem. W sumie w pokoju nie było nic, poza tymi pochodniami. No ale był ogromny, chociaż nie tak jak tamten grający. Co prawda, ten miał ściany w dużej odległości od siebie, ale sufit był dużo niżej.
– Zapraszam – powiedział prezes a ja przekroczyłam próg pokoju.
Wtedy dopiero zobaczyłam na podłodze kilka świetlistych obręczy, które unosiły się kilka centymetrów nad podłogą.
– Samo myślenie o teleportowaniu się nie jest trudne, ale jeśli nie potrafisz się na tym dostatecznie skupić, to i tak ci nie wyjdzie. Używając dużego portalu jest ryzyko, że stracisz jakąś część ciała. Za to kryształ całkowicie cię ochrania, oddziaływując swoją siłą na całe twoje ciało.
Przełknęłam ślinę.
– Wejdź do którejś z obręczy – nakazał.
Wybrałam tę najbliżej.
– Dobrze, a teraz skup się na tamtej w drugim końcu pokoju i pomyśl, że tam właśnie chcesz stać. Wyobraź sobie, że widzisz pokój z tamtej perspektywy.
Przyjrzałam się wskazanej mi świetlistej obręczy. Każda z nich miała inny kolor. Ta wokół moich kostek była pomarańczowa, a tamta odległa błękitna. Rozejrzałam się dookoła i przeanalizowałam budowę pokoju. Był kwadratowy, więc wystarczyło tylko pozamieniać kolory obręczy, wyobrazić sobie drzwi w innej ścianie i prezesa w drugim kącie po przekątnej pomieszczenia.
Przekrzywiłam lekko głowę i złapałam za kamyk wiszący na mojej szyi. Rzemyk był tak krótki, że kryształ znajdował się w zagłębieniu mojej szyi nad obojczykiem.
Po chwili poczułam mocne szarpnięcie w brzuchu, a już w następnej patrzyłam na pokój tak jak w wyobraźni. Spojrzałam w dół, a tam wokół moich kostek unosiła się błękitna świetlista obręcz.
Spojrzałam na prezesa, który z kolei patrzył na mnie z rozdziawionymi ustami.
– Coś nie tak? – zapytałam przerażona i zaczęłam się dotykać, żeby sprawdzić, czy wszystko mam na sowim miejscu.
– T-ty…
Przerwałam sprawdzanie i spojrzałam na prezesa lekko przekrzywiając głowę.
– Tak?
– To była twoja pierwsza teleportacja? – zapytał.
– Samodzielna tak.
– A więc już się teleportowałaś?
Skinęłam głową.
– Z mamą, wiele razy. Oczywiście miała zezwolenie, ponieważ byłam chora, a nie było ją stać na podróż do lekarza trzy razy w tygodniu – wytłumaczyłam. – Nie było tak źle jak myślałam.
– Już myślałem, że zrobiłaś to za pierwszym razem, bez żadnego przygotowania.
Zaśmiałam się.
Ćwiczyłam jeszcze samodzielne teleportacje przez godzinę. Wtedy prezes odwiózł mnie do domu zespołu i tam zdrzemnęłam się jeszcze godzinkę.
Gdy się obudziłam od razu teleportowałam się do mojego domu, żeby przygotować się do szkoły. Wątpiłam, że Yung mnie ze sobą zabierze, więc dostałam się do szkoły z pomocą żółtego kryształu. Prezes zaczarował go tak, żeby nikt go nie zobaczył, kiedy będę w skórze Choi Shin Hye.
Oczywiście powiedziałam mu o Kimiko, a jej powiedziałam, że on zna mój sekret. Uzgodniłyśmy wczoraj, że tak będzie najlepiej.
Kiedy weszłam do klasy Yesul Boys i Yun już tam byli.
– Shin! – zawołał blondyn i podbiegł do mnie z szeroko rozstawionymi ramionami.
Kiedy chciał mnie przytulić, ja prześliznęłam się pod jego ramieniem i ruszyłam w stronę Yunga. Stanęłam naprzeciw siedzącego na ławce okularnika i spojrzałam na niego wyzywająco. On za to w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Patrzył gdzieś ponad moją głową.
– Yung Kyu Dong – powiedziałam wściekle. – Patrz na mnie, kiedy chcę z tobą rozmawiać.
Nadal mnie ignorował.
– Kurde no! – zawołałam.
Rzuciłam mu się na szyje i mocno przytuliłam się do niego. Usłyszałam jak Yun wzdycha ze smutkiem, że jego zostawiłam a podeszłam do innego i się przytuliłam.
– Tamten wczorajszy pocałunek nic nie znaczył – szepnęłam mu do ucha – ponieważ Aki jest baranem i zrobił to dla własnej chęci, a ja się nawet na to nie godziłam. To prawda, że w jego jak i twoim przypadku była to zapłata za przysługę, ale jednak się różniły. Tamtego z Akim nie chciałam, ani nie uzgadniałam, a ten z tobą… Ja chciałam tego Yung – szepnęłam cicho.
Skłamałam, ale co innego mogłam zrobić? Przecież Yung mógłby wygadać się przed jakimś paparazzi, że Akai to dziewczyna. Nie sądzę, żeby odważył się zrobić to świadomie i z własnej woli, ale ktoś kto jest od niego sprytniejszy mógłby się nim posłużyć i odkryć prawdę. Wystarczyłaby mała poszlaka, a bardzo szybko mogłabym zostać zdemaskowana.
– Proszę cię, nie odtrącaj mnie.
Wyczułam dłonie Yunga na swoich przedramionach. Odsunął mnie od siebie, a ja mu się poddałam.
– Skoro tak i nadal mam ci pomagać, proszę bądźmy wiarygodni – powiedział nie patrząc mi w oczy, a po chwili objął mnie w talii i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
Patrzyłam na niego zszokowana. Po chwili jednak przewracające się krzesło przywróciło mi jasność myślenia. Wciąż trzymając przedramiona na ramionach Yunga spojrzałam na tego kto właśnie wybiegał z klasy. Była to Park Yu Rin.
Jednak nikt się tym nie przejął, a w klasie rozległy się gwizdy i wiwaty.
– Powolutku – szepnął Yung.
Uśmiechnęłam się, chodź czułam teraz okropny ból, że tak go oszukuję. Ale… przecież ja wszystkich oszukuję, moich bliskich, następnie całą Koreę Południową, a już niedługo cały świat.
– Czyli jednak jesteście parą! – zawołał Yun. – Wybacz Kyu, już nie będę przytulał Shin.
Dzisiejszego dnia odbywały się egzaminy końcowe, przez co odwołano Voice Tournament, ponieważ wszyscy musieli się skupić na nauce. W końcu dziś piąty, a za dziesięć dni koniec roku szkolnego i pierwszej klasy.
Yun to ma fajnie. Do tej pory uczył się w domu, ale pozwolono mu chodzić do szkoły i skończyć pierwsza klasę, żeby nie był dwa lata do tyłu z nauką. Jego rodzice zezwolili mu na karierę, ale pod warunkiem, że będzie się uczył pilnie w domu. Nie bardzo mu to jednak wychodziło, dlatego jego mama bardzo się ucieszyła, kiedy przyjęto go do szkoły pod koniec roku.
Testy ciągnęły się w nieskończoność i były okropne, ale na szczęście na długiej przerwie mogliśmy odetchnąć. No, co poniektórzy, bo oczywiście mój telefon zadzwonił, kiedy szliśmy z chłopakami na dach szkoły.
– Tak?
~ Nudzi mi się – powiedział Kang. – Joong pojechał do znajomych, Yun w szkole, a inni też gdzieś wybyli z samego rana. Ucieknij ze szkoły, to potrenujemy trochę.
– Wybacz, ale mam egzaminy końcowe, nie mogę.
Westchnął.
~ Dobrze, wybaczam ci, że mnie odrzucasz tylko z powodu szkoły.
– Więc przyjedź do nas. Yun się ucieszy.
~ Nie ma mowy!
– No wiesz...
~ Zmieniam zdanie, ja jestem ważniejszy od testów. Masz uciec, przyjadę po ciebie.
– Kang – prychnęłam.
~ Mów do słupa, słup jak dupa.
Przewróciłam oczami.
– Mamy właśnie długą przerwę. Co się będziesz nudził, odwiedź nas…
Rozłączył się.
– No burak jeden no!
– Znów Kang? – zapytał Yung.
Skinęłam głową.
Czekam na dachu – usłyszałam w myślach głos Kanga.
W tej właśnie chwili Wook miał otworzyć drzwi. Wrzasnęłam i dopadłam drzwi, zamykając je.
– Co jest?
– Myślę, że nie powinniśmy wychodzić jeszcze na dach. Jest za zimno.
– Choi, na zewnątrz jest ponad dwadzieścia stopni – zauważył Soo.
– No to nie chcę, żeby mnie oczy bolały od odbijających się kafli balkonu, a są białe, więc będzie bolało na pewno…
– W sumie to racja.
– Chodźmy do klasy.
– Tak! – zawołał Yun i poprowadził nas w dół.
Przeszłam z nimi z klatki schodowej prawie na korytarz, ale kiedy już ktoś mógłby mnie zobaczyć, sięgnęłam po kryształ na szyi i teleportowałam się pod drzwi na dach. Po chwili wyszłam do Kanga.
– Zgłupiałeś! – zawołałam.
– Ty tak do mnie? – zapytał czerwonowłosy odwracając się do mnie.
– Właśnie wychodziliśmy na dach, kiedy cię usłyszałam. Jakbyśmy wytłumaczyli chłopakom, że jesteś na dachu?
– A niech się głowią.
Prychnęłam.
– Bura…
Nie dokończyłam. Usłyszałam coś gdzieś na granicy myśli. Jakby mentalny obraz tego, co ktoś inny w dalej chwili widzi. Była to nasza klasa. Byli tam wszyscy Yesul Boys, ale także Park. Tylko gdzie Yun.
– Też to widzisz? – zapytał Kang.
– Tak. Co to?
– Myśli Yuna. Pewnie zaraz usłyszysz o czym rozmawiają.
– Park! – zawołał Yun i przeszedł do przodu.
Park zbliżyła się, a chłopcy zniknęli z pola widzenia.
– Oppa – zaczęła. – Ja… Jest coś co powinniście wiedzieć o Choi. Ona…
Yun! – zawołał Kang. – Szybko wyślij chłopaków na dach, ale bez tej dziewczyny!
Kang? – to był mentalny głos Yuna.
Tak, szybko!
Obraz nagle się zamazał.
– Co się dzieje!? – wrzasnęłam do Kanga, już widząc wszystko normalnie. – Kang.
– Nie widzisz? Ona chce im powiedzieć o twoim zmarłym koledze, że to ty go zabiłaś. Jeśli dowiedzą się od niej to ty oberwiesz najbardziej, ale możesz to odmienić, sama im powiedz tak jak ty to widziałaś.
– A-ale…
– Shin! – zawołał i złapał mnie za ramiona, mocno zaciskając na nich palce.
– Nie mogę – szepnęłam. – Nie…
– Jeśli oni są dla ciebie ważni, to zrób to, zanim będzie za późno. Yun zatrzyma tamtą dziewczynę. Już idą, ja się schowam.
– Kang!
On zniknął, a po chwili drzwi za mną otworzyły się.
– Choi? Co się tu dzieje? – zapytał Yung.

*

– Dlaczego mają iść, Oppa? – zapytała Park. – Gdzie idą?
– Oni? Nie ważne, ja muszę z tobą teraz porozmawiać – powiedziałem.
– Han Oppa? – zdziwiła się, ale jej wzrok wciąż był utkwiony w drzwiach za moimi plecami. – Ale nie powinniśmy iść z nimi? To chyba coś ważnego, bo tak nagle wyszli.
Kang, o co ci chodziło? Dlaczego YBoys (czyt. DżiBojs) mięli iść na górę i gdzie się tak w ogóle podziała Shin? Zniknęła zanim doszliśmy do klasy, ale tamci mnie nie słuchali, kiedy do nich mówiłem, że zniknęła. Ale, czego ja oczekuję, skoro oni nigdy mnie nie słuchają.
– Nie, bo ja…! Ten… No… Tego…
Co ja mam jej powiedzieć!? To nie dla mnie, ja nie…
– Chodźmy! – zawołała znienacka i zniknęła tak niespodziewanie, że nie zdążyłem jej zatrzymać, a kiedy wybiegłem z klasy, ona już była na końcu korytarza przy schodach.
– Kurczaczki! Park, zaczekaj!
Nie zdążyłem jej złapać i dopadłem ją dopiero, kiedy miała wchodzić na dach.
– Proszę, zaczekaj Park.
Dobra, miało to być na wyjątkową sytuację, ale teraz… W sumie to jest wyjątkowa sytuacja, więc…
Przyparłem Park do ściany i błyskawicznie nachyliłem się nad nią, żeby ją p… pocałować, ale kiedy już nasze wargi miały się dotknąć, z gardła dziewczyny wydobył się cichy syk, zbyt dobrze znany, żeby go zignorować.
– Ty jesteś…?
Odsunąłem się od niej błyskawicznie i stworzyłem wokół siebie tarczę świetlną.
– Chyba się nie boisz? – zapytała z drwiną.
Patrzyłem na nią zszokowany i zacząłem się od niej odsuwać, kiedy ruszyła w moją stronę.
Szedłem tyłem, więc kiedy oblizała wargi zobaczyłem jej cienki rozdwojony na końcu język, a kolor jej oczu zmienił się na żółty z pionowymi źrenicami.
Nie zaatakowała mnie jednak, ale odwróciła się tyłem i wybiegła na dach.
– Nie!

*

Gdy opowiedziałam chłopakom co się stało, kiedy jeszcze mieszkałam w Japonii, zebrali się wokół mnie współczując mi. Po kilku chwilach drzwi otworzyły się i na dachu pojawiała się Park Yu Rin.
– Ty…! Jak mogłaś!?
– Wybacz, ale nie pozwolę sobą pomiatać, Park – powiedziałam. – Już nie dam nikomu rządzić i kreować mojego życia inaczej niż ja chcę. A chłopcy już wiedzą, więc nic tu po tobie…
– Nie do końca nic, Choi. Zapytaj proszę Yuna. On ci powie, dlaczego wciąż należysz do mnie.
Odwróciła się na pięcie i zniknęła w budynku.
Po chwili dołączył do nas Yun. Był blady i cały spocony.
– S-shin, ona jest… Ona… Magia…
– Chłopacy, zostawicie nas samych? – zapytałam. – Yun chyba źle się czuje.
– To…
– Nie – przerwałam Yungowi. – To nie potrwa długo. Idźcie już, bo przerwa się niedługo skończy, a mamy jeszcze egzaminy.
– Tylko się nie spóźnijcie! – zawołał Wook na odchodne.
– Yun, co się dzieje? – zapytałam, kiedy tamci odeszli. – Dlaczego mówiłeś o magii?
– Widziałeś to? – zapytał Kang pojawiając się z nikąd.
Podskoczyłam i pisnęłam zaskoczona.
Yun skinął głową.
– Wyczułem to bardzo dobrze – powiedział Kang. – Jak wyglądało?
– Jak dziewczyna – powiedział Yun z nieobecnym wzrokiem. – Ale miała język węża i żółte oczy z pionowymi źrenicami. To…
– Lamia!? – wrzasnęłam. – Dlatego tak się wystraszyłeś?
Każdy wychowany w magicznej rodzinie wie, że Anioły boją się Lamii. Lamie mają siłę, która pozwala im odbierać moc Potomków Aniołów i przekształcać ją w energię, która może zniszczyć te Anioły, które zostały stworzone w niebie.
Lamia to potwór podobny do syreny, z tym, że zamiast rybiego ogona posiada ogon węża. Ma długie zęby wypełnione jadem i co najgorsze wciąż zjadają dzieci i mężczyzn. Potrafią przybrać postać pięknej kobiety, żeby uwodzić mężczyzn, których później zabijają i zjadają. A to tylko przez to, że kiedyś Hera zabiła dzieci Lamii, kochanki Zeusa. Ta to była psychicznie chora.
Dobrze, że tamci bogowie, już nie ingerują w życie na Ziemi. Co prawda dlatego, że Bogini Ciemności zeszła na Ziemię, ale i tak nie lubię jej mimo, że uwolniła nas od greckich bogów. Ciekawi mnie dlaczego się odczepili? Bo jest ktoś kto może im dorównać, a nie ma boskich mocy? No i nie mogą go zlikwidować, bo nie jest ich stworzeniem?
– Kang ty wiesz, że…
– Spokojnie Yun – powiedział czerwonowłosy kładąc Yunowi dłoń na ramieniu. – Shin Hye zawsze będzie z tobą w szkole, a po niej jesteś z nami, więc nic ci nie grozi. A to coś – wskazał na drzwi na klatkę schodową – nie może być stuprocentową Lamią, w tych czasach już prawie ich nie ma.
– One rozmnażają się z ludźmi? – zapytałam z obrzydzeniem.
Kang skinął głową.
– Kiedyś, gdy pierwsza Lamia żyła nie robiły tego, bo tylko ich królowa mogła to robić, ale w końcu straciła głowę – wytłumaczył. – Jej córki dopiero po kilkuset latach zaczęły się rozmnażać, kiedy zdały sobie sprawę, że jest ich coraz mniej, ale i tak mało im to pomogło, bo każda nowa Lamia miała coraz mniej z Lamii, a więcej człowieka. Dobrze, że magiczne istoty są odporne na ich wdzięki, bo takiego potwora to ja bym nie zniósł.
Zaśmialiśmy się wszyscy krótko.
– Idźcie już, macie egzaminy – nakazał Kang.
– Tak jest! – zawołaliśmy oboje z Yunem i ruszyliśmy biegiem po schodach.
Na szczęście dzwonek jeszcze nie dzwonił i zdążyliśmy na szybkiego zjeść drugie śniadanie. Dopiero, kiedy jadłam zdałam sobie sprawę, że nic nie jadłam na śniadanie. Na mój posiłek składał się ryż ze stołówki szkolnej, bo rano zapomniałam sobie coś przygotować, ale na szczęście miałam kilka tysięcy won ze sobą.
– Łaaaa! – zawołał Yun przeciągając się, kiedy po zakończeniu egzaminów wyszliśmy ze szkoły. – Ale się napracowałem! Na prywatnych lekcjach nigdy tak nie pracowałem.
– Pewnie dlatego, że twoja nauczycielka była długonogą naturalną pięknością, co? – zapytał Wook szturchając blondyna w ramię.
– Długonogą pięknością to ona była, ale nie naturalną – powiedział. – Miała więcej operacji plastycznych niż Kang.
– Hee? – zdziwiłam się. – Kang miał operacje plastyczne?
– Mhm – mruknął kiwając ożywiony głową. – Poprawiał sobie nos, bo twierdził, że ma za szeroki. Później zrobił sobie podwójną powiekę, zmniejszył brodę i zrobił korekcję uszu, bo jego zdaniem były nierówne i za bardzo odstawały. Kilka miesięcy temu zrobił sobie policzki, bo też mu nie pasowały.
Moim zdaniem to one cały czas wyglądają tak samo. No i widziałam zdjęcia Kanga z dzieciństwa, kiedyś w jakimś programie. Był bardzo podobny do tamtego małego dziecka.
– Nie – powiedziałam z niedowierzaniem.
– No przecież, że nie – powiedział Yun szeroko się uśmiechając się szeroko. – Kang nie uznaje operacji plastycznych. Nawet kiedy chciałem sobie przebić ucho rok temu to powiedział ‘po moim trupie, to ja jestem liderem i nie chcę pedalstwa w moim zespole’ – mówiąc to udawał głos Kanga.
Zaśmiałam się.
– Wiedziałam, że mnie wkręcasz.
– Ale jak Joong robił sobie tatuaż to już się nie odzywał, bo w końcu jest młodszy.
– Ach! – zawołałam nagle. – Ja zapomniałam czegoś. Muszę wrócić, nie czekajcie na mnie! – zawołałam i ruszyłam biegiem do szkoły.
Na miejscu zamknęłam się w pustej klasie i złapawszy żółty kamyk zawieszony na szyi pomyślałam o moim domu. Po chwili poczułam szarpnięcie, a w następnej stałam na środku mojej białej sypialni. Tam przebrałam się w ciuchy Akai, które rano założyłam i teleportowałam się do zaułka niedaleko domu Fallen Angels, z którego miałam tylko dwie minuty drogi do domu.
Sprawdziłam wszystko dokładnie z swoim wyglądem. Włosy ubranie, biust i tym podobne. Upewniwszy się, że wszystko jest w porządku ruszyłam ku wyjściu z zaułka.
Pod bramą spotkałam Kanga.
– Dzień dobry – powiedziałam do niego ze słabym uśmiechem i skłoniłam się delikatnie.
Spojrzała na mnie i wydął wargi.
– Dzień dobry – mruknął i zniknął na schodach  prowadzących na werandę.
Dopiero po chwili otrząsnęłam się z szoku, że mi odpowiedział.
Gdy ja wchodziłam po schodach pod dom podjechał jakiś samochód. Odwróciłam się więc i spojrzałam w dół. Byli to Joong z Yunem w czarnym BMW tego pierwszego. Wyszli z samochodu i zabrali jakieś rzeczy z bagażnika, dopiero wtedy zauważyli, że ich obserwuję.
– Dzień dobry Akai! – zawołał Yun.
– Dzień dobry – powiedział Joong.
Zeszłam po schodach i wzięłam od Joonga jedną z toreb ze sklepu.
– Dzień dobry. Byliście na zakupach? – zapytałam.
– Nie – powiedział Yun wystawiając język. – Joong był, a później odebrał mnie ze szkoły.
– Ach – mruknęłam. – Słyszałem, że chodzisz do szkoły. Jak on się nazywała…?
– Yesul – podpowiedział mi, kiedy szliśmy na górę.
– Właśnie.
– Dziś konferencja, więc zjemy szybko ryż i musimy jechać do wytwórni się przygotować, a później będzie twoja chwila, Akai – powiedział Joong.
– Wiem. – Właśnie weszliśmy do kuchni i odłożyliśmy na blat torby ze spożywczego. – Prezes już mi wszystko powiedział rano.
– Rano… Gdzie byłeś Akai rano? – zapytał Joong. Pukałem do twojego pokoju, ale nie odpowiadałeś a drzwi były zamknięte na klucz.
– R-rano? – zapytałam.
Skinął głową i podszedł go kuchenki, żeby podgrzać ryż.
– Byłam na zajęciach – wypaliłam. No tak, ale jakich? – W końcu mam szesnaście lat, więc szkoła mnie obowiązuje, ale mam prywatne lekcje w domu nauczyciela. On jest strasznie dziwny i każe być u siebie już o siódmej, więc musiałem wcześnie wstać.
– Aha.
– Chłopaki, kiedy jedziemy do wytwórni? – zapytał Kang, który pojawił się za moimi plecami. – Oo, coś ładnie pachnie.
Sięgnął nad moim ramieniem w stronę patelni, gdzie Joong smażył ryż z warzywami i złapał kawałek papryki.
– Gdzie z łapami!? – zawołał oburzony Joong i pogroził Kangowi palcem. – Poczekaj, aż się zagrzeje. No i nie tylko ty będziesz to jadł.
– Och, wybacz wielmożny panie – powiedział odsuwając się od blatu i skłaniając się jak dżentelmen. – A teraz dawaj jeść, bo głodny jestem.
– Co? – zaczął Yun. – Nikogo w domu nie ma, a ty i tak sam sobie jeść nie zrobisz, co?
Kang prychnął.
Znowu?
Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Co? – zapytał unosząc jedną brew.
– N-nic – mruknęłam i zaczęłam do końca wypakowywać torby z supermarketu.

5 komentarzy:

  1. Też chcę taki kamyk!
    Uwielbiam te ich kłutnie :')
    Tyle śmiechu
    Yun to taka papla według Kimiko :')
    ...Eee...
    Park jest Łamią, pasuje to do niej
    To chyba tyle. Życzę weny :*


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kamyk, a kryształ, jest szklany i przeźroczysto żółty.
      Co to jest Łamia? O.o Ja myślałam, że ona jest Lamią, ale co ja tam wiem, przecież jestem tylko autorką tego bloga xD
      Nie dziękuję! :D

      Usuń
    2. ;__; Mam małą klawiaturę na telefonie ;___;

      Usuń
  2. No więc, postaram się szybko i konkretnie.
    Czemu na tym adresie bloga, a nie na tym nowym post jest? A może j a coś xle kliknęłam? O.o
    W każdym razie Park mnie zaskoczyła. Ona, nie powinna byc powiązana z wężami tylko zmijami. I... skoro Yun stworzył barierę to ona chyba sie dowiedziała, że jest magiem, nie? A może juz wiedziała?
    Kang. Jejku, jak on mnie z tym prychaniem rozwala. Shin zabrania, a sam to robi. Co za burak.
    Czekam na next. Weny
    Pozdro :*

    Ps. Bo zapomnę. ^^ Wiem, że nie lubisz Sakury, wiem, wiem, ale mimo wszystko poznaj moje nowe dziecko, heh. ---->>> http://siedem-dnii.blogspot.com/
    Są tam też życzenia dla ciebie. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tamten mi się nie podobał, nie lubię zmian i jakoś tak już do tego przywykłam :P. Nic źle nie kliknęłaś ;).
      Żmija to też wąż ;)
      Yun nie jest Magiem O.o. Ona wiedziała od samego początku, że Yun jest potomkiem Anioła.
      Bo Kang to Kang i nie wie, że Akai to jego Shin :D

      Ps. Wejdę, sprawdzę, poczytam :*

      Usuń