sobota, 2 maja 2015

Rozdział 50.



Yay, jest notka :>
Nie wiem ile już minęło od ostatniej, ale postanowiłam dziś dodać nową :D
Domek posprzątany, w promieniu 100km od mojego domu na wszystkie strony świata nic się nie dzieje na majówce, więc siedzę sobie w domu i dramy oglądam ;__; Moje życie nie ma sensu xD
A wy jak się bawicie? Pewnie nikt nie przeczyta notki jeszcze przez kilka dni, ale co mi tam - dodaję!
No to ten tego i owego...
Enjoy ;)

Uzgodniłem z Natanielem i Boginią Światła – to ona zleciła Natanielowi misję dowiedzenia się, kto stoi za morderstwami w Seulu, a jak się okazało było ich całkiem sporo – że Nataniel nadal będzie się zajmował sprawą wilka i morderstw.
Na nasze nieszczęście, wszyscy zostaliśmy wezwani na tygodniowy powrót na Ignis, żeby zaliczyć wszystkie egzaminy. Tak więc szóstego czerwca udaliśmy się do Kwatery Głównej skąd mięliśmy się teleportować na Ignis, ale nie od razu. Najpierw według Łowców i Wampirów z Różanowa powinniśmy zrobić dla mojej siostry urodzinową niespodziankę.
Mi Ko powiedziała, że podpali Mroczny Dwór, jeśli ktokolwiek kupi jej jakiś prezent, ale było kilku odważnych, którzy nie przejmowali się jej groźbami i i tak coś jej dali.
– Nie wieżę, że to widzę! – wrzasnęła.
W dłoniach trzymała właśnie łańcuch absorbujący moce zaatakowanego przeciwnika.
– Wątpię, żebym przeżył następną sprzeczkę z moją kochaną małą siostrzyczką – mruknąłem, a wszyscy zaśmiali się.
Jedynymi osobami, które zostawały była Raven, Dominic i Sandra, a z nimi miał zostać Akai, dopóki nie skończą się nasze egzaminy. Do pomocy będą jeszcze mięli wampiry z rodu Wade, dobrze że ślubowali abstynencję od krwi magicznej. Wszystko tylko po to, żeby młody nie narozrabiał i nie miał dostępu do Internetu, bo jeśli dodałby swoje zdjęcie na instagram, czy sns, to byłoby źle, bo oficjalnie wszyscy jesteśmy w Seulu.
Następnego ranka – większość z bólem głowy po zbyt dużej ilości spożytego alkoholu – udaliśmy się do Kwatery pod Dworem Mroku i stamtąd teleportowaliśmy się do miasta zjednoczonych sił magicznych – Loaris.
Loaris to przeogromne miasto liczące sobie – według statystyk z dwa tysiące dwunastego ziemskiego roku – ponad siedemdziesiąt milionów istot magicznych o postaci ludzkiej i o połowę więcej o postaci zwierzęcej. Miasto jest pełne harmonii, każdy żyje tu jak równy z równym, nawet wiele magicznych zwierząt spaceruje po drogach i nikomu to nie przeszkadza, tak jakby to było na Ziemi. Pojazdy są napędzane magią, a na podwoziach mają kolorowe świecące rurki, zwane czujnikami podłoża, dzięki nim samochody, motory, deskorolki i różne inne zmechanizowane urządzenia tego tupu unosząc się trzydzieści centymetrów nad podłożem i poruszają jak samochody na kołach.
 Budynki nie przekraczają wysokością najniższej wieży w Kryształowym Pałacu, czyli dziesiątego piętra. Wszędzie rosną drzewa, kwiaty, są skwerki z trawnikami i wiele kolorowych parków, rzeka Lacrimas przepływająca przez największy z nich, czyli ten imienia Bogini Harmonii.
W mieście jest Gildia Magów, do której zamierzam dołączyć po skończeniu szkoły, bowiem jest to najlepsza Gildia jaka powstała kiedykolwiek w świecie Syriusza.
W całym mieście są różne nowinki techniczne, centra handlowe, ponad miastem między budynkami unoszą się podniebne drogi, gdzie jadąc pociągiem można zwiedzać piękną panoramę miasta i dostać się do jego każdego zakątka, oraz do sąsiadujących z Loaris miast i królestw. Poza tym miastem jest na Ignis wiele terytoriów zależnych - należących do różnych królów, gdzie są książęta i księżniczki. Są tam ludzie, elfy i inne magiczne i mniej magiczne istoty – co za tym idzie sama Alba pilnuje tylko harmonii na planecie, a nie nią rządzi.
W Loaris znajdują się dwa pałace. Po stronie północnej miasta jest Kryształowy Pałac Bogów, ale mieszka tam głównie Bogini Światła Alba, a po południowej Pałac Uczniowski, czyli Akademia Magii. To właśnie tam się udajemy.
– Tęskniłam za tym miejscem! – zawołała Mi Ko, kiedy wszyscy już wylądowali przy głównym portalu w samym centrum miasta na Placu Dnia i Nocy – dookoła znajduje się jeszcze dwanaście innych, tworząc dzielnice, jak na tarczy zegara.
Siostra uczepiła się ramienia Nataniela i razem ruszyliśmy w kierunku pałacu uczniowskiego.
Nad naszymi głowami przeleciał ogromny szklany sterowiec ze srebrną kopułą, gdzie wyświetlała się reklama tego co działo się w Ignis TV.
– W końcu nadszedł ten czas – mówił głęboki męski głos wydobywający się ze sterowca, dokładnie jak w reklamie. – Nasi drodzy młodzi obdarzeni (czyli magiczni dop. Aut.), już dziesiątego dnia Festiwalu Szóstej Dzielnicy (Jest to festiwal odbywający się w środy każdego miesiąca, dzień wolny od pracy i innych zajęć, wtedy wszyscy się bawią, w tym przypadku szósta dzielnica, czyli szósta godzina jak na tarczy zegara, więc tylko jej mieszkańcy mogą mieć wolne, tu patrz 6 czerwca 2013r., ale każdy może tam przyjść w czasie zabawy dop. Aut.) będą musieli zmierzyć się z wyzwaniem podczas kolejnych egzaminów końcowych Akademii Złudzeń i Cudów! Tegorocznymi liderami z końcowych klas w każdej rasie są…
Zaczął wymieniać w kolejności alfabetycznej nazwy ras i nazwiska liderów z szóstych klas. Wśród nich znalazł się Joong Hyung jako przedstawiciel rasy Aniołów.
– Hyung! – zwołał Yun. – Ty naprawdę jesteś geniuszem!
Idąc w stronę Dworca, musieliśmy przejść zaledwie dwieście metrów od portalu, zeszliśmy do podziemia i tam wsiedliśmy do pociągu, za który płaciliśmy dziesięć punkty z naszych zegarów błyszczących na lewych przedramionach. Mój stan konta sporo się podwyższył odkąd zszedłem na Ziemię, ale nie mam pojęcia dlaczego (za zostanie opiekunem Shin, tylko że on teraz tego nie pamięta dop. Aut.).
Pociągiem dojechaliśmy do szkoły w zaledwie dwadzieścia minut. Zdziwiłby się Akai, wychowanek Japonii, gdzie kursują najszybsze pociągi świata, gdyby przejechał się tym. Ta prędkość jest dopiero zabójcza. Ziemia jest w tyle o jakieś siedemset sześćdziesiąt lat w porównaniu z Ignis, ale nie powiem rozwija ostatnimi czasu zdecydowanie szybciej niż wiek temu.
Gdy tylko przekroczyliśmy bramę ogrodu wiosennego, czyli wejściową na każdym z nas pokazał się zwyczajny mundurek Akademii, czyli spodnie, koszule, krawaty, marynarki i tym podobne. Tylko podczas sprawdzianów, egzaminów i sparingów nosiliśmy mundurki odpowiadające naszym rasom, czyli w moim przypadku brązową szatę, przepasaną szarfą w kolorze w zależności od klasy w której się jest – moja jest teraz pomarańczowa, w klasie pierwszej biała, drugiej żółta, czwartej zielona, piątej niebieska, a szóstej czarna – podobnie jak u mnichów, a podczas pobytu w ogrodzie zimowym, lub jesiennym, nosiliśmy ją z długim peleryną z klamrami i obszernym kapturem.
Każda klasa ma oznaczenia kolorami i każda rasa w inny sposób. Na mundurkach codziennych tymi oznaczeniami są kolory pasków na krawatach, oraz obwódka wokół inkali z herbem szkoły na piersi marynarki.
– Ale będziecie mięli do nadrabiania, Aniołki – zwróciła się do mnie i chłopaków Vanessa zdejmując swoją marynarkę i przewiązując ją w pasie. – Nieźle się działo ostatnimi czasy.
Już mówiłem, że jej nie lubię? Kropka w kropkę Kimiko. I dlaczego mówi tylko do mnie, Hyunga i Yun? Przecież Miko i Jeremiego nie było prawie tak długo jak nas, a do tego Nataniel… Zaraz, Jeremy teraz też jest „Aniołkiem”.
– Aaa – mruknęła Kimiko mierzwiąc swoje włosy. – Na samą myśl już mi się nie chce.
– Tak, to spójrz na zegar – powiedziała Justyna.
Zegar był widoczny nad samym centrum Loaris i wyświetlał ogromne liczby i wskazówki na niebie. Wskazówki były ustawione, krótsza na ósemce, a długa prawie na szóstce. Zostało nam tylko pół godziny do rozpoczęcia pierwszych zajęć, a na dodatek musimy iść do gabinetu nauczycielskiego i odebrać specjalnie przygotowane dla nas plany lekcji, żebyśmy mogli nadrobić to co potrzebujemy do egzaminu. Z jednej strony to dobrze, bo orientacyjnie będziemy mięli podane co będzie na egzaminie, a nie tak jak inni, że muszą się uczyć wszystkiego z całego roku. To trochę nie fair wobec innych, ale po to są misje, żeby je wypełniać… Ciekawe, który z chłopków miał misję, bo nie pamiętam nic z tego.
– To ruszmy się, bo ja chcę jeszcze coś zjeść przed lekcjami! – zawołała Mi Ko, złapała Nataniela za rękę i pociągnęła, ale on spojrzał na mnie porozumiewawczo i nie przyspieszył. – Rusz się, bo głodna jestem! WTF! (czyt. Where’s The Food)
– Właściwie to muszę iść do pani Topaz i Kang Kyun jest mi potrzebny – powiedział drapiąc się w tył głowy.
– Do czego ci jest potrzebny Ogórek?! – wrzasnęła.
– Cześć dworzanie! – wrzasnął ktoś, a Łowcy odpowiedzieli tym samym.
W Akademii wszyscy nazywają Łowców z Kwatery Głównej dworzanami, ponieważ mieszkają w Dworze Mroku. Z kolei wszyscy urodzeni na Ziemi o tym wiedzą, bo co po każdej wizycie na Ziemi, wokół dwory zbiera się tłum uczniów i są wysyłani po kolei przez portal na Ignis, właśnie przez Łowców. Ja ich nie nazywam dworzanami, bo to dość głupie określenie.
W międzyczasie Nataniel wymyślił jakąś śpiewkę dla zadowolenia Mi Ko.
– Martwisz się o niego? – zapytał Hyung, kiedy moje myśli zeszły na Akai.
– Co?
– Widać po twojej minie, że czymś się zamartwiasz. Jedynym powodem jest Akai i plotki o was krążące w Internecie, pasie i telewizji.
Westchnąłem. Z Joongiem zawsze tak jest, że mówi w ten swój typowy sposób psychologa i zawsze każdy chce mu się wyżalić. Do tej pory nie miałem z czego, ale od tego zajścia podczas tourne… O niczym innym nie myślę.
– Tak – przyznałem po dłuższej chwili milczenia. – Zastanawiam się co teraz może robić.

*

Gdy tylko wszyscy zniknęli po drugiej stronie portalu, a Raven ustawiła go w oczekiwaniu, żeby Emily mogła nas powiadomić gdyby ktoś wysłał prośbę o lądowanie w Kwaterze, od razu złapała mnie za rękę i pociągnęła wąskim korytarzem wypełnionym czarnymi świecami, które zapalały się niebieskim płomieniem, w stronę wyjścia do dworu. Gdy wyszłyśmy do salonu pociągnęła mnie na górę, a tam zaciągnęła do jednego z pokoi na drugim piętrze, przeznaczonym dla dziewczyn.
– Wiesz, że jesteśmy tu same, czasami może wpaść Dante, Dom, albo Sylwia i nic po za tym –powiedziała podekscytowana podając mi małe metalowe pudełko, po czym zaczęła szukać czegoś po pokoju, biegając z taką szybkością, że nie mogłam jej zobaczyć, ale czułam jej obecność.
– Co to? – zapytałam.
Kasztanowowłosa zatrzymała się obok mnie.
– Simon to dl ciebie zrobił. Srebrne pudełko, nie rdzewieje, nie niszczeje, idealne do przechowywania magii. Otwórz – nakazała i znów zniknęła.
Nie zrozumiawszy nic a nic z jej wypowiedzi, trochę przestraszona, delikatnie uniosłam wieczko płaskiego pudełeczka, przypominającego miniaturowe etui na okulary, bojąc się magii, która mogła być tam zamknięta. W środku nie ujrzałam jednak nic niebezpiecznego, tylko zwykłe pastylki peruki, których każdy używa. W pierwszej przegródce były moje różowe pastylki, w drugiej przeźroczyste kwadratowe listki, w kolejnej przeźroczyste okrągłe pastylki, a w ostatniej różowe listki.
– Och – wymsknęło mi się. – Czemu część pastylek jest przeźroczysta, część listków jest różowa? – zdziwiłam się i położyłam jeden z różowych listków na języku, zanim tamta odpowiedziała.
Poczułam dziwny uścisk w piersi, gdy tylko listek się rozpuścił, a po chwili ciepło, więc przyłożyłam wolną rękę do mostka i otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
– Połowa pastylek decyduje o twoich włosach, połowa o… Widzę, że już odkryłaś – powiedziała ze śmiechem.
Odebrała mi pudełko, a po chwili położyła mi na języku przeźroczysty listek, więc moje włosy wróciły do normalności.
– Wow, naszyjnik ci zniknął – powiedziała dotykając mojej szyi.
– Jest pod iluzją – mruknęłam, jeszcze nie do końca otrząsając się z zaskoczenia – kiedy jestem dziewczyną to go nie widać.
– Ale czuć.
Jej ręka zbyt długo spoczywała przy mojej szyi.
– Jaką masz grupę krwi? – zapytała, wciąż patrząc na moją szyję.
– Zero minus, a co? – zdziwiłam się.
Mruknęła coś niezadowolona.
Dopiero po chwili uprzytomniłam sobie, że Raven jest czysto krwistym, stuprocentowym Wampirem, ale wciąż bardzo młodym i mogącym nie potrafić się do końca kontrolować.
– Kogo mam wołać, gdybyś mnie zaatakowała? – zapytałam z zauważalną nutą paniki w głosie.
Raven roześmiała się. Jej głos, wszystko w niej, nawet śmiech były takie idealne, ze można się było zakochać. Przyznam, że jej Dante jest naprawdę bardzo przystojny i nie patrząc na niego z perspektywy Wampira.
– Nie martw się – powiedziała rozbawiona, ocierając łezkę w oku. – Nie zaatakuję cię i nie zrobię nic wbrew twojej woli. Gdybyś miała grupę A plus mogłabyś się zacząć martwić.
– To mnie nie pociesza.
– Wybacz – mruknęła zmieszana. – No cóż, gdy miałam jeszcze w sobie część z człowieka, moją grupą było właśnie A plus, dlatego jako wampir najbardziej lubię tę krew. Zapytałam, ponieważ jeszcze nie potrafię tego wyczuć.
– Wolałabym tego nie wiedzieć – burknęłam i wstałam z łóżka, na którym mnie posadzono.
– Dante pilnuje mnie, żebym nie żywiła się na ludziach – powiedziała z czułością, akcentując imię swojego chłopaka. – Gdybym kogoś zaatakowała, on się o tym dowie i zareaguje, zanim kogokolwiek skrzywdzę. Jedyną osobą, której krew piłam po przemianie jest Dante.
Nie wiedzieć czemu odetchnęłam z ulgą.
– Chodź, przebierzemy cię w dziewczęce ubrania i pójdziemy na spacer.
Znalazła dla mnie koronkową jasną sukienkę na krótki rękaw, delikatnie zabarwioną różem o krótkiej spódniczce z piętrami układanymi falbankami oraz kołnierzykiem zakończonym tak jak falbanki koronką. Do sukienki dała mi różowy sweterek, o trzy odcienie ciemniejszy od sukienki, z rzeźbionymi guzikami i wyszywany błyszczącymi srebrnymi i różowymi koralikami tuż powyżej ściągacza przy zakończeniu na biodrach. Na nogi dostałam białe zakolanówki z taśmą, żeby mi się nie ześlizgiwały i również białe buty z kokardką na około piętnastocentymetrowej koturnie zapinane na kostce. Ich gruba podeszwa przypominała mi o creepersach, które kupiła mi Rae Eon… Noona… Nie, teraz musze mówić Eonni, skoro jestem dziewczyną. Jako dodatki dostałam niewielką różową torebkę wyszywaną koralikami jak na sweterku, gdzie zmieściłby mi się tylko telefon i portfel, wisiorek ze srebrnym serduszkiem i srebrny pierścionek w kształcie kokardki wysadzany błyszczącymi klejnotami.
Raven ubrała się podobnie i równie słodko. Założyła białą koszulkę na krótki rękaw z brązową kokardą w kratkę na dekolcie, plisowaną brązową spódniczkę w białą i czarną kratkę jak kokardka, seledynową marynarkę z dużymi rzeźbionymi guzikami o białym kołnierzyku i trzy czwartych rękawach zakończonych bielą, czarne zakolanówki, kremowe buty jak moje ze złotymi noskami, zapinane na kostce, a dodatkowo złoto seledynową bransoletkę z dwóch rzędów koralików i dwa razy większy od mojej torebeczki brązowo czarny plecaczek z inkalem nieznanej mi marki ubrań takim jak ten na piersi mojego sweterka.
Do tego wszystkiego kazała mi połknąć różową pastylkę perukę, zmieniającą kolor włosów i zakręcającą je w loki, a ona połknęła taką z ciemnym fioletem.
– Jesteśmy gotowe – oznajmiła, kiedy przebrałyśmy się i pastylki zaczęły działać. – Możemy iść.
Zeszłyśmy razem na dół, a gdy znalazłyśmy się na szczycie schodów ktoś wchodzący do Dworu zatrzymał się oniemiały. Był to Dominic, najstarszy z Łowców w Dworze.
– Raven… Wow. – odkaszlnął. – Znaczy się, gdzie się wybieracie… Kto to jest? – zdziwił się patrząc na mnie.
No tak, poznaliśmy się kiedy byłam Akai. Dobrze, że dostałam receptor mowy, żeby rozumieć co inni mówią, bo inaczej bym nie przetrwała w towarzystwie tych europejczyków.
– To? – zdziwiła się tak samo jak ja. – Ach, no tak. – Chyba przypomniała sobie to, co ja przed chwilą. – To jest Choi Shin Hye, moja przyjaciółka z Korei Południowej. – zeszłyśmy na dół holu. – Shin Hye, to jest Dominic, jeden z Łowców.
– Miło mi – powiedział.
– Mnie również. – Dziwnie się czuję, kiedy moje usta mówią to co chcę, ale słyszę to w innym języku. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafię. Zdecydowanie, magia technologii Simona jest wspaniała.
– Gdzie się wybieracie? – zapytał.
– Na zakupy.
Mnie powiedziała, że na spacer. Mam się bać?
– No to miłej zabawy, tylko wróć o odpowiedniej porze, co?
– W Seulu jest po czwartej, więc wrócimy przed południem, nie martw się Dom.
W Seulu? O czym on gada?
Po krótkiej pogawędce z Dominikiem, Raven ruszyła do salonu po naszej prawej, a nie wyjścia z Dworu na wprost schodów. Po chwili otworzyła klapę w podłodze i zeskoczyła w ciemność.
Pisnęłam z zaskoczenia, ale po chwili oprzytomniałam, bo przecież dziewczyna jest wampirem i nic jej nie będzie, więc zrobiłam podobnie jak ona, ale pod stopami stworzyłam krąg niewidzianej tarczy, na której lewitując zeszłam w dół.
– Ładnie – powiedziała z uśmiechem, a za jej plecami korytarz już rozświetlał niebieski blask czarnych świec.
– Kang mnie nauczył, zanim o mnie zapomniał – mruknęłam, przypominając sobie te lekcje. – Nie pokazał mi zbyt wiele zanim zapomniał, więc ćwiczyłam trochę sama.
– To dobrze, ale z drugiej strony robisz to nielegalnie – zaśmiała się.
Przełknęłam ślinę.
– Oj, nie martw się, Alba z pewnością o tym wie, a skoro nie zareagowała to znaczy, że nie ma nic przeciwko temu – wytłumaczyła spoglądając na mnie przez ramie.
Mimo, że korytarz był wystarczająco szeroki, żebyśmy szły ramię w ramię, ja zostawałam odrobinę z tyłu.
– Więc ten spacer to…
– Tak, użyjemy portalu do Seulu. Chcę tam troszkę pochodzić po sklepach, bo nigdy tam nie byłam, a że nikt mnie nie zaprosił a mam ciebie to troszkę mi pokażesz.
Żebym ja sama wiedziała gdzie mam chodzić. Przecież większość życia spędziłam w Tokio, a nie w Seulu. Tak Raven, niby jest wampirem, ale czasami dziwnie myśli.
– Tak się zastanawiam…
– Tak? – zapytałam, starając się nie wywrócić na schodach w wysokich koturnach, na które właśnie wstąpiłyśmy.
– Bo nie mieszkasz długo w Seulu, więc może nie znasz go za dobrze. Poprosimy Ahn Woon Yeon’a o pomoc? – zapytała teraz schodzą po schodach tyłem, żeby mnie widzieć.
– Ma z nami jechać? – zdziwiłam się.
– Nie, może pożyczyłby nam samochód i jakiegoś kierowcę?
– I ja mam go o to poprosić?
– Jesteś jego ulubienicą, zgodzi się.
Wytrzeszczyłam na nią oczy, a ona z szerokim słodkim uśmiechem na twarzy złapała mnie za rękę i pociągnęła w dół po schodach, zbyt szybko jak na człowieka. Po kilkunastu minutach wychodziłyśmy już na powierzchnię z kwatery pośredniej w Seulu przy wytwórni Fallen Angels.
– Wejdziemy tylnym wejściem, bo przy froncie są kamery, więc nawet bez ochroniarzy przy bramie nie uda nam się dostać do środka – powiedziałam prowadząc Raven w prawo, na tyły wytwórni, a nie w lewo do głównego wejścia.
– Skąd wiesz, że przy wejściu nie ma ochroniarzy? – zaciekawiła się.
– Bo fanki wiedzą, że nie ma nas w kraju i że mamy wolne, więc nie będą siedziały przy wejściu czekając na nas, przez co nie potrzeba tam ochroniarzy – wytłumaczyłam.
– Nie głupie – przyznała.
Myślałam, że jej spojrzenie, kiedy wejdzie do głównego holu wytwórni będzie taki jak mój kiedy byłam tutaj za pierwszym i drugim razem, że będzie podziwiała wszystko z zachwytem, ale ona tylko rozejrzała się z uśmiechem i szła grzecznie za mną.
– Raven, ty jesteś najbogatszą dziewczyną na świecie, czy mi się zdaje? – zapytałam dla żartu.
– Tylko najbogatszą – jeszcze – nastolatką w Stanach, a co?
Szczęka mi opadła.
Kierując się na górę, do gabinetu prezesa miałam nadzieję, że go nie będzie, ale też zaczęłam się przyglądać pierścieniowi na moim palcu. Naliczyłam ponad dziesięć małych kamyczków.
– Tak ci się podobają brylanty? – zapytała widząc co robię.
– Wiedziałam! – zawołałam i się zatrzymałam. – Ile kosztowało to co mam na sobie? – zapytałam.
– Niech pomyślę, za pierścionek dałam ponad szesnaście tysięcy dolarów, a za ciuchy nic, bo sama je uszyłam… No, przynajmniej nie licząc kosztów ich uszycia to nic.
Kiedy zaczynałam zdejmować pierścionek trzęsącymi się palcami, Raven mnie zatrzymała.
– To prezent i nie ma zwrotów! – zawołała.
– To było droższe niż bransoletka z szafirów od Kanga – wydukałam. – To kosztowało…  – Obliczyłam sobie to powoli w myślach – ponad 17 milionów won!
– No to Kang będzie musiał ci kupić coś za dwadzieścia milionów won, żeby nie być ode mnie gorszym – powiedziała z uśmiechem. – Chodźmy już po kierowcę.
Zaciągnęła mnie w górę schodów, chodź nie wiedziała gdzie ma iść… Zaraz…
– Skąd wiesz, gdzie mamy iść?
– Czuję zapach Ahn Woon Yeona i słyszę jego głos – powiedziała.
Czemu ciągle zapominam, że to wampir? Dobrze, że nie umie czytać w myślach jak Simon… Chyba… Nie potrafi, prawda?
Ale jej zachowanie na to nie wskazywało. Mam nadzieję, że nie muszę się bać przy niej o to co się w mojej głowie roi.
Na miejscu zapukałam delikatnie w drzwi gabinetu prezesa, a kiedy usłyszałam stłumione zaproszenie otworzyłam drzwi i powoli przekroczyłam próg.
– Dzień dobry prezesie! – zawołałam, kiedy mężczyzna znalazł się w zasięgu mojego wzroku.
W gabinecie siedziało kilka osób i zaciekawieni patrzyli na mnie, a sam prezes siedział tyłem do wejścia, zanim się odwrócił o mało nie palnął gafy.
– Co ty tu robisz A… – w tej chwili się odwrócił, a jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. – Shin Hye! – zawołał zrywając się na równe nogi. – Co ty…
– Dzień dobry – powiedziała Raven wychylając się zza mojego ramienia
– … wy tu robicie? – zapytał.
– Kim są te młode dziewczynki? – zapytał jeden z mężczyzn siedzących na kanapach.
– To córka mojej przyjaciółki i jej znajoma, nie ważne! – zawołał wypychając nas z gabinetu. – Co wy tu robicie… I to w takim stroju Shi Hye?
– Ona mnie tak ubrała – burknęłam.
Raven wzruszyła ramionami.
– Potrzebujecie czegoś? – zapytał już mniej nerwowo.
– Kierowcy, który zna dobrze Gangnam – powiedziała Raven. – Ma pan takiego?
– Chwila, to ty jesteś tą stukniętą, obrzydliwie bogatą wampirzycą, która wżeniła się w najpotężniejszy ród wampirów?
– Od urodzenia byłam jedną z nich – burknęła. – Chwila, kto tak mówi?
– Kang.
Machnęła ręką i bujając się na piętach spojrzała słodko na prezesa.
– To co z tym wozem?
– Zadzwonię po kierowcę, za kilka minut podjedzie po was czarnym busem – westchnął.
– Po co nam bus? – zdziwiłam się.
– Na zakupy – powiedzieli jednocześnie, prezes ze zrezygnowaniem, Raven z przejęciem i zaangażowaniem.
Wiem, że idziemy na zakupy i od kilku chwil, że Raven ma forsy jak lodu, ale ile ona chce tych pieniędzy wydać?! Ja nie jestem taka bogata!
Może po prostu wynajmie limuzynę, przecież ją na to stać!

~

Macie Raven ;p
Tylko, że ona ma bardziej bordowe oczy i słodszą twarz :>

3 komentarze:

  1. Genialne! Boskie! No po prostu chcę więcej! Shi, wróć, do Kanga!:c Przypomnij mu się, jakkolwiek to brzmi.
    +Zgadnij, kto przeczytał szybciutko, zamiast czekać na WP, na rozdziały!
    PISZ, PROSZE, SZYBKO, BO DEDNĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fiem :>
      Jesteś dziwna xD A na WP dodałam dziś, więc gwiazdkę mi dawaj! xDD
      Dedaj, dedaj. Notka dopiero za tydzień xD

      Usuń