Yay, jest notka :>
Nie wiem ile już minęło od ostatniej, ale postanowiłam dziś dodać nową :D
Domek posprzątany, w promieniu 100km od mojego domu na wszystkie strony świata nic się nie dzieje na majówce, więc siedzę sobie w domu i dramy oglądam ;__; Moje życie nie ma sensu xD
A wy jak się bawicie? Pewnie nikt nie przeczyta notki jeszcze przez kilka dni, ale co mi tam - dodaję!
No to ten tego i owego...
Enjoy ;)
Uzgodniłem z Natanielem i Boginią
Światła – to ona zleciła Natanielowi misję dowiedzenia się, kto stoi za
morderstwami w Seulu, a jak się okazało było ich całkiem sporo – że Nataniel
nadal będzie się zajmował sprawą wilka i morderstw.
Na nasze nieszczęście, wszyscy
zostaliśmy wezwani na tygodniowy powrót na Ignis, żeby zaliczyć wszystkie
egzaminy. Tak więc szóstego czerwca udaliśmy się do Kwatery Głównej skąd
mięliśmy się teleportować na Ignis, ale nie od razu. Najpierw według Łowców i
Wampirów z Różanowa powinniśmy zrobić dla mojej siostry urodzinową
niespodziankę.
Mi Ko powiedziała, że podpali
Mroczny Dwór, jeśli ktokolwiek kupi jej jakiś prezent, ale było kilku
odważnych, którzy nie przejmowali się jej groźbami i i tak coś jej dali.
– Nie wieżę, że to widzę! –
wrzasnęła.
W dłoniach trzymała właśnie
łańcuch absorbujący moce zaatakowanego przeciwnika.
– Wątpię, żebym przeżył następną
sprzeczkę z moją kochaną małą siostrzyczką – mruknąłem, a wszyscy zaśmiali się.
Jedynymi osobami, które zostawały
była Raven, Dominic i Sandra, a z nimi miał zostać Akai, dopóki nie skończą się
nasze egzaminy. Do pomocy będą jeszcze mięli wampiry z rodu Wade, dobrze że
ślubowali abstynencję od krwi magicznej. Wszystko tylko po to, żeby młody nie
narozrabiał i nie miał dostępu do Internetu, bo jeśli dodałby swoje zdjęcie na
instagram, czy sns, to byłoby źle, bo oficjalnie wszyscy jesteśmy w Seulu.
Następnego ranka – większość z
bólem głowy po zbyt dużej ilości spożytego alkoholu – udaliśmy się do Kwatery
pod Dworem Mroku i stamtąd teleportowaliśmy się do miasta zjednoczonych sił
magicznych – Loaris.
Loaris to przeogromne miasto
liczące sobie – według statystyk z dwa tysiące dwunastego ziemskiego roku –
ponad siedemdziesiąt milionów istot magicznych o postaci ludzkiej i o połowę
więcej o postaci zwierzęcej. Miasto jest pełne harmonii, każdy żyje tu jak równy
z równym, nawet wiele magicznych zwierząt spaceruje po drogach i nikomu to nie
przeszkadza, tak jakby to było na Ziemi. Pojazdy są napędzane magią, a na
podwoziach mają kolorowe świecące rurki, zwane czujnikami podłoża, dzięki nim
samochody, motory, deskorolki i różne inne zmechanizowane urządzenia tego tupu
unosząc się trzydzieści centymetrów nad podłożem i poruszają jak samochody na
kołach.
Budynki nie przekraczają wysokością najniższej
wieży w Kryształowym Pałacu, czyli dziesiątego piętra. Wszędzie rosną drzewa,
kwiaty, są skwerki z trawnikami i wiele kolorowych parków, rzeka Lacrimas
przepływająca przez największy z nich, czyli ten imienia Bogini Harmonii.
W mieście jest Gildia Magów, do
której zamierzam dołączyć po skończeniu szkoły, bowiem jest to najlepsza Gildia
jaka powstała kiedykolwiek w świecie Syriusza.
W całym mieście są różne nowinki
techniczne, centra handlowe, ponad miastem między budynkami unoszą się
podniebne drogi, gdzie jadąc pociągiem można zwiedzać piękną panoramę miasta i
dostać się do jego każdego zakątka, oraz do sąsiadujących z Loaris miast i
królestw. Poza tym miastem jest na Ignis wiele terytoriów zależnych -
należących do różnych królów, gdzie są książęta i księżniczki. Są tam ludzie,
elfy i inne magiczne i mniej magiczne istoty – co za tym idzie sama Alba pilnuje
tylko harmonii na planecie, a nie nią rządzi.
W Loaris znajdują się dwa
pałace. Po stronie północnej miasta jest Kryształowy Pałac Bogów, ale mieszka
tam głównie Bogini Światła Alba, a po południowej Pałac Uczniowski, czyli
Akademia Magii. To właśnie tam się udajemy.
– Tęskniłam za tym miejscem! –
zawołała Mi Ko, kiedy wszyscy już wylądowali przy głównym portalu w samym
centrum miasta na Placu Dnia i Nocy – dookoła znajduje się jeszcze dwanaście
innych, tworząc dzielnice, jak na tarczy zegara.
Siostra uczepiła się ramienia
Nataniela i razem ruszyliśmy w kierunku pałacu uczniowskiego.
Nad naszymi głowami przeleciał
ogromny szklany sterowiec ze srebrną kopułą, gdzie wyświetlała się reklama tego
co działo się w Ignis TV.
– W końcu nadszedł ten czas –
mówił głęboki męski głos wydobywający się ze sterowca, dokładnie jak w
reklamie. – Nasi drodzy młodzi obdarzeni (czyli magiczni dop. Aut.), już
dziesiątego dnia Festiwalu Szóstej Dzielnicy (Jest to festiwal odbywający się w
środy każdego miesiąca, dzień wolny od pracy i innych zajęć, wtedy wszyscy się
bawią, w tym przypadku szósta dzielnica, czyli szósta godzina jak na tarczy
zegara, więc tylko jej mieszkańcy mogą mieć wolne, tu patrz 6 czerwca 2013r.,
ale każdy może tam przyjść w czasie zabawy dop. Aut.) będą musieli zmierzyć się
z wyzwaniem podczas kolejnych egzaminów końcowych Akademii Złudzeń i Cudów!
Tegorocznymi liderami z końcowych klas w każdej rasie są…
Zaczął wymieniać w kolejności
alfabetycznej nazwy ras i nazwiska liderów z szóstych klas. Wśród nich znalazł
się Joong Hyung jako przedstawiciel rasy Aniołów.
– Hyung! – zwołał Yun. – Ty
naprawdę jesteś geniuszem!
Idąc w stronę Dworca, musieliśmy
przejść zaledwie dwieście metrów od portalu, zeszliśmy do podziemia i tam
wsiedliśmy do pociągu, za który płaciliśmy dziesięć punkty z naszych zegarów
błyszczących na lewych przedramionach. Mój stan konta sporo się podwyższył
odkąd zszedłem na Ziemię, ale nie mam pojęcia dlaczego (za zostanie opiekunem
Shin, tylko że on teraz tego nie pamięta dop. Aut.).
Pociągiem dojechaliśmy do szkoły w
zaledwie dwadzieścia minut. Zdziwiłby się Akai, wychowanek Japonii, gdzie
kursują najszybsze pociągi świata, gdyby przejechał się tym. Ta prędkość jest
dopiero zabójcza. Ziemia jest w tyle o jakieś siedemset sześćdziesiąt lat w
porównaniu z Ignis, ale nie powiem rozwija ostatnimi czasu zdecydowanie
szybciej niż wiek temu.
Gdy tylko przekroczyliśmy bramę
ogrodu wiosennego, czyli wejściową na każdym z nas pokazał się zwyczajny
mundurek Akademii, czyli spodnie, koszule, krawaty, marynarki i tym podobne.
Tylko podczas sprawdzianów, egzaminów i sparingów nosiliśmy mundurki
odpowiadające naszym rasom, czyli w moim przypadku brązową szatę, przepasaną szarfą
w kolorze w zależności od klasy w której się jest – moja jest teraz
pomarańczowa, w klasie pierwszej biała, drugiej żółta, czwartej zielona, piątej
niebieska, a szóstej czarna – podobnie jak u mnichów, a podczas pobytu w
ogrodzie zimowym, lub jesiennym, nosiliśmy ją z długim peleryną z klamrami i
obszernym kapturem.
Każda klasa ma oznaczenia kolorami
i każda rasa w inny sposób. Na mundurkach codziennych tymi oznaczeniami są
kolory pasków na krawatach, oraz obwódka wokół inkali z herbem szkoły na piersi
marynarki.
– Ale będziecie mięli do
nadrabiania, Aniołki – zwróciła się do mnie i chłopaków Vanessa zdejmując swoją
marynarkę i przewiązując ją w pasie. – Nieźle się działo ostatnimi czasy.
Już mówiłem, że jej nie lubię?
Kropka w kropkę Kimiko. I dlaczego mówi tylko do mnie, Hyunga i Yun? Przecież
Miko i Jeremiego nie było prawie tak długo jak nas, a do tego Nataniel… Zaraz,
Jeremy teraz też jest „Aniołkiem”.
– Aaa – mruknęła Kimiko mierzwiąc
swoje włosy. – Na samą myśl już mi się nie chce.
– Tak, to spójrz na zegar –
powiedziała Justyna.
Zegar był widoczny nad samym
centrum Loaris i wyświetlał ogromne liczby i wskazówki na niebie. Wskazówki
były ustawione, krótsza na ósemce, a długa prawie na szóstce. Zostało nam tylko
pół godziny do rozpoczęcia pierwszych zajęć, a na dodatek musimy iść do gabinetu
nauczycielskiego i odebrać specjalnie przygotowane dla nas plany lekcji,
żebyśmy mogli nadrobić to co potrzebujemy do egzaminu. Z jednej strony to
dobrze, bo orientacyjnie będziemy mięli podane co będzie na egzaminie, a nie
tak jak inni, że muszą się uczyć wszystkiego z całego roku. To trochę nie fair
wobec innych, ale po to są misje, żeby je wypełniać… Ciekawe, który z chłopków
miał misję, bo nie pamiętam nic z tego.
– To ruszmy się, bo ja chcę
jeszcze coś zjeść przed lekcjami! – zawołała Mi Ko, złapała Nataniela za rękę i
pociągnęła, ale on spojrzał na mnie porozumiewawczo i nie przyspieszył. – Rusz
się, bo głodna jestem! WTF! (czyt. Where’s The Food)
– Właściwie to muszę iść do pani
Topaz i Kang Kyun jest mi potrzebny – powiedział drapiąc się w tył głowy.
– Do czego ci jest potrzebny
Ogórek?! – wrzasnęła.
– Cześć dworzanie! – wrzasnął
ktoś, a Łowcy odpowiedzieli tym samym.
W Akademii wszyscy nazywają Łowców
z Kwatery Głównej dworzanami, ponieważ mieszkają w Dworze Mroku. Z kolei
wszyscy urodzeni na Ziemi o tym wiedzą, bo co po każdej wizycie na Ziemi, wokół
dwory zbiera się tłum uczniów i są wysyłani po kolei przez portal na Ignis,
właśnie przez Łowców. Ja ich nie nazywam dworzanami, bo to dość głupie
określenie.
W międzyczasie Nataniel wymyślił
jakąś śpiewkę dla zadowolenia Mi Ko.
– Martwisz się o niego? – zapytał
Hyung, kiedy moje myśli zeszły na Akai.
– Co?
– Widać po twojej minie, że czymś
się zamartwiasz. Jedynym powodem jest Akai i plotki o was krążące w Internecie,
pasie i telewizji.
Westchnąłem. Z Joongiem zawsze tak
jest, że mówi w ten swój typowy sposób psychologa i zawsze każdy chce mu się
wyżalić. Do tej pory nie miałem z czego, ale od tego zajścia podczas tourne… O
niczym innym nie myślę.
– Tak – przyznałem po dłuższej
chwili milczenia. – Zastanawiam się co teraz może robić.
*
Gdy tylko wszyscy zniknęli po
drugiej stronie portalu, a Raven ustawiła go w oczekiwaniu, żeby Emily mogła
nas powiadomić gdyby ktoś wysłał prośbę o lądowanie w Kwaterze, od razu złapała
mnie za rękę i pociągnęła wąskim korytarzem wypełnionym czarnymi świecami,
które zapalały się niebieskim płomieniem, w stronę wyjścia do dworu. Gdy
wyszłyśmy do salonu pociągnęła mnie na górę, a tam zaciągnęła do jednego z
pokoi na drugim piętrze, przeznaczonym dla dziewczyn.
– Wiesz, że jesteśmy tu same,
czasami może wpaść Dante, Dom, albo Sylwia i nic po za tym –powiedziała
podekscytowana podając mi małe metalowe pudełko, po czym zaczęła szukać czegoś
po pokoju, biegając z taką szybkością, że nie mogłam jej zobaczyć, ale czułam
jej obecność.
– Co to? – zapytałam.
Kasztanowowłosa zatrzymała się
obok mnie.
– Simon to dl ciebie zrobił.
Srebrne pudełko, nie rdzewieje, nie niszczeje, idealne do przechowywania magii.
Otwórz – nakazała i znów zniknęła.
Nie zrozumiawszy nic a nic z jej
wypowiedzi, trochę przestraszona, delikatnie uniosłam wieczko płaskiego
pudełeczka, przypominającego miniaturowe etui na okulary, bojąc się magii,
która mogła być tam zamknięta. W środku nie ujrzałam jednak nic
niebezpiecznego, tylko zwykłe pastylki peruki, których każdy używa. W pierwszej
przegródce były moje różowe pastylki, w drugiej przeźroczyste kwadratowe
listki, w kolejnej przeźroczyste okrągłe pastylki, a w ostatniej różowe listki.
– Och – wymsknęło mi się. – Czemu
część pastylek jest przeźroczysta, część listków jest różowa? – zdziwiłam się i
położyłam jeden z różowych listków na języku, zanim tamta odpowiedziała.
Poczułam dziwny uścisk w piersi,
gdy tylko listek się rozpuścił, a po chwili ciepło, więc przyłożyłam wolną rękę
do mostka i otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
– Połowa pastylek decyduje o
twoich włosach, połowa o… Widzę, że już odkryłaś – powiedziała ze śmiechem.
Odebrała mi pudełko, a po chwili
położyła mi na języku przeźroczysty listek, więc moje włosy wróciły do
normalności.
– Wow, naszyjnik ci zniknął –
powiedziała dotykając mojej szyi.
– Jest pod iluzją – mruknęłam,
jeszcze nie do końca otrząsając się z zaskoczenia – kiedy jestem dziewczyną to
go nie widać.
– Ale czuć.
Jej ręka zbyt długo spoczywała
przy mojej szyi.
– Jaką masz grupę krwi? –
zapytała, wciąż patrząc na moją szyję.
– Zero minus, a co? – zdziwiłam
się.
Mruknęła coś niezadowolona.
Dopiero po chwili uprzytomniłam
sobie, że Raven jest czysto krwistym, stuprocentowym Wampirem, ale wciąż bardzo
młodym i mogącym nie potrafić się do końca kontrolować.
– Kogo mam wołać, gdybyś mnie
zaatakowała? – zapytałam z zauważalną nutą paniki w głosie.
Raven roześmiała się. Jej głos,
wszystko w niej, nawet śmiech były takie idealne, ze można się było zakochać.
Przyznam, że jej Dante jest naprawdę bardzo przystojny i nie patrząc na niego z
perspektywy Wampira.
– Nie martw się – powiedziała
rozbawiona, ocierając łezkę w oku. – Nie zaatakuję cię i nie zrobię nic wbrew
twojej woli. Gdybyś miała grupę A plus mogłabyś się zacząć martwić.
– To mnie nie pociesza.
– Wybacz – mruknęła zmieszana. – No
cóż, gdy miałam jeszcze w sobie część z człowieka, moją grupą było właśnie A
plus, dlatego jako wampir najbardziej lubię tę krew. Zapytałam, ponieważ
jeszcze nie potrafię tego wyczuć.
– Wolałabym tego nie wiedzieć –
burknęłam i wstałam z łóżka, na którym mnie posadzono.
– Dante pilnuje mnie, żebym nie
żywiła się na ludziach – powiedziała z czułością, akcentując imię swojego
chłopaka. – Gdybym kogoś zaatakowała, on się o tym dowie i zareaguje, zanim
kogokolwiek skrzywdzę. Jedyną osobą, której krew piłam po przemianie jest
Dante.
Nie wiedzieć czemu odetchnęłam z
ulgą.
– Chodź, przebierzemy cię w
dziewczęce ubrania i pójdziemy na spacer.
Znalazła dla mnie koronkową jasną
sukienkę na krótki rękaw, delikatnie zabarwioną różem o krótkiej spódniczce z
piętrami układanymi falbankami oraz kołnierzykiem zakończonym tak jak falbanki
koronką. Do sukienki dała mi różowy sweterek, o trzy odcienie ciemniejszy od
sukienki, z rzeźbionymi guzikami i wyszywany błyszczącymi srebrnymi i różowymi
koralikami tuż powyżej ściągacza przy zakończeniu na biodrach. Na nogi dostałam
białe zakolanówki z taśmą, żeby mi się nie ześlizgiwały i również białe buty z
kokardką na około piętnastocentymetrowej koturnie zapinane na kostce. Ich gruba
podeszwa przypominała mi o creepersach, które kupiła mi Rae Eon… Noona… Nie,
teraz musze mówić Eonni, skoro jestem dziewczyną. Jako dodatki dostałam
niewielką różową torebkę wyszywaną koralikami jak na sweterku, gdzie zmieściłby
mi się tylko telefon i portfel, wisiorek ze srebrnym serduszkiem i srebrny
pierścionek w kształcie kokardki wysadzany błyszczącymi klejnotami.
Raven ubrała się podobnie i równie
słodko. Założyła białą koszulkę na krótki rękaw z brązową kokardą w kratkę na
dekolcie, plisowaną brązową spódniczkę w białą i czarną kratkę jak kokardka,
seledynową marynarkę z dużymi rzeźbionymi guzikami o białym kołnierzyku i trzy
czwartych rękawach zakończonych bielą, czarne zakolanówki, kremowe buty jak
moje ze złotymi noskami, zapinane na kostce, a dodatkowo złoto seledynową
bransoletkę z dwóch rzędów koralików i dwa razy większy od mojej torebeczki
brązowo czarny plecaczek z inkalem nieznanej mi marki ubrań takim jak ten na
piersi mojego sweterka.
Do tego wszystkiego kazała mi
połknąć różową pastylkę perukę, zmieniającą kolor włosów i zakręcającą je w
loki, a ona połknęła taką z ciemnym fioletem.
– Jesteśmy gotowe – oznajmiła,
kiedy przebrałyśmy się i pastylki zaczęły działać. – Możemy iść.
Zeszłyśmy razem na dół, a gdy
znalazłyśmy się na szczycie schodów ktoś wchodzący do Dworu zatrzymał się
oniemiały. Był to Dominic, najstarszy z Łowców w Dworze.
– Raven… Wow. – odkaszlnął. –
Znaczy się, gdzie się wybieracie… Kto to jest? – zdziwił się patrząc na mnie.
No tak, poznaliśmy się kiedy byłam
Akai. Dobrze, że dostałam receptor mowy, żeby rozumieć co inni mówią, bo
inaczej bym nie przetrwała w towarzystwie tych europejczyków.
– To? – zdziwiła się tak samo jak
ja. – Ach, no tak. – Chyba przypomniała sobie to, co ja przed chwilą. – To jest
Choi Shin Hye, moja przyjaciółka z Korei Południowej. – zeszłyśmy na dół holu.
– Shin Hye, to jest Dominic, jeden z Łowców.
– Miło mi – powiedział.
– Mnie również. – Dziwnie się
czuję, kiedy moje usta mówią to co chcę, ale słyszę to w innym języku. Nawet
nie wiedziałam, że tak potrafię. Zdecydowanie, magia technologii Simona jest
wspaniała.
– Gdzie się wybieracie? – zapytał.
– Na zakupy.
Mnie powiedziała, że na spacer.
Mam się bać?
– No to miłej zabawy, tylko wróć o
odpowiedniej porze, co?
– W Seulu jest po czwartej, więc
wrócimy przed południem, nie martw się Dom.
W Seulu? O czym on gada?
Po krótkiej pogawędce z
Dominikiem, Raven ruszyła do salonu po naszej prawej, a nie wyjścia z Dworu na
wprost schodów. Po chwili otworzyła klapę w podłodze i zeskoczyła w ciemność.
Pisnęłam z zaskoczenia, ale po
chwili oprzytomniałam, bo przecież dziewczyna jest wampirem i nic jej nie
będzie, więc zrobiłam podobnie jak ona, ale pod stopami stworzyłam krąg
niewidzianej tarczy, na której lewitując zeszłam w dół.
– Ładnie – powiedziała z
uśmiechem, a za jej plecami korytarz już rozświetlał niebieski blask czarnych
świec.
– Kang mnie nauczył, zanim o mnie zapomniał
– mruknęłam, przypominając sobie te lekcje. – Nie pokazał mi zbyt wiele zanim
zapomniał, więc ćwiczyłam trochę sama.
– To dobrze, ale z drugiej strony
robisz to nielegalnie – zaśmiała się.
Przełknęłam ślinę.
– Oj, nie martw się, Alba z
pewnością o tym wie, a skoro nie zareagowała to znaczy, że nie ma nic przeciwko
temu – wytłumaczyła spoglądając na mnie przez ramie.
Mimo, że korytarz był
wystarczająco szeroki, żebyśmy szły ramię w ramię, ja zostawałam odrobinę z
tyłu.
– Więc ten spacer to…
– Tak, użyjemy portalu do Seulu.
Chcę tam troszkę pochodzić po sklepach, bo nigdy tam nie byłam, a że nikt mnie
nie zaprosił a mam ciebie to troszkę mi pokażesz.
Żebym ja sama wiedziała gdzie mam
chodzić. Przecież większość życia spędziłam w Tokio, a nie w Seulu. Tak Raven,
niby jest wampirem, ale czasami dziwnie myśli.
– Tak się zastanawiam…
– Tak? – zapytałam, starając się
nie wywrócić na schodach w wysokich koturnach, na które właśnie wstąpiłyśmy.
– Bo nie mieszkasz długo w Seulu,
więc może nie znasz go za dobrze. Poprosimy Ahn Woon Yeon’a o pomoc? – zapytała
teraz schodzą po schodach tyłem, żeby mnie widzieć.
– Ma z nami jechać? – zdziwiłam
się.
– Nie, może pożyczyłby nam
samochód i jakiegoś kierowcę?
– I ja mam go o to poprosić?
– Jesteś jego ulubienicą, zgodzi
się.
Wytrzeszczyłam na nią oczy, a ona
z szerokim słodkim uśmiechem na twarzy złapała mnie za rękę i pociągnęła w dół
po schodach, zbyt szybko jak na człowieka. Po kilkunastu minutach wychodziłyśmy
już na powierzchnię z kwatery pośredniej w Seulu przy wytwórni Fallen Angels.
– Wejdziemy tylnym wejściem, bo
przy froncie są kamery, więc nawet bez ochroniarzy przy bramie nie uda nam się
dostać do środka – powiedziałam prowadząc Raven w prawo, na tyły wytwórni, a
nie w lewo do głównego wejścia.
– Skąd wiesz, że przy wejściu nie
ma ochroniarzy? – zaciekawiła się.
– Bo fanki wiedzą, że nie ma nas w
kraju i że mamy wolne, więc nie będą siedziały przy wejściu czekając na nas,
przez co nie potrzeba tam ochroniarzy – wytłumaczyłam.
– Nie głupie – przyznała.
Myślałam, że jej spojrzenie, kiedy
wejdzie do głównego holu wytwórni będzie taki jak mój kiedy byłam tutaj za
pierwszym i drugim razem, że będzie podziwiała wszystko z zachwytem, ale ona
tylko rozejrzała się z uśmiechem i szła grzecznie za mną.
– Raven, ty jesteś najbogatszą
dziewczyną na świecie, czy mi się zdaje? – zapytałam dla żartu.
– Tylko najbogatszą – jeszcze –
nastolatką w Stanach, a co?
Szczęka mi opadła.
Kierując się na górę, do gabinetu
prezesa miałam nadzieję, że go nie będzie, ale też zaczęłam się przyglądać
pierścieniowi na moim palcu. Naliczyłam ponad dziesięć małych kamyczków.
– Tak ci się podobają brylanty? –
zapytała widząc co robię.
– Wiedziałam! – zawołałam i się
zatrzymałam. – Ile kosztowało to co mam na sobie? – zapytałam.
– Niech pomyślę, za pierścionek
dałam ponad szesnaście tysięcy dolarów, a za ciuchy nic, bo sama je uszyłam…
No, przynajmniej nie licząc kosztów ich uszycia to nic.
Kiedy zaczynałam zdejmować
pierścionek trzęsącymi się palcami, Raven mnie zatrzymała.
– To prezent i nie ma zwrotów! –
zawołała.
– To było droższe niż bransoletka
z szafirów od Kanga – wydukałam. – To kosztowało… – Obliczyłam sobie to powoli w myślach – ponad
17 milionów won!
– No to Kang będzie musiał ci
kupić coś za dwadzieścia milionów won, żeby nie być ode mnie gorszym –
powiedziała z uśmiechem. – Chodźmy już po kierowcę.
Zaciągnęła mnie w górę schodów,
chodź nie wiedziała gdzie ma iść… Zaraz…
– Skąd wiesz, gdzie mamy iść?
– Czuję zapach Ahn Woon Yeona i
słyszę jego głos – powiedziała.
Czemu ciągle zapominam, że to
wampir? Dobrze, że nie umie czytać w myślach jak Simon… Chyba… Nie potrafi,
prawda?
Ale jej zachowanie na to nie wskazywało.
Mam nadzieję, że nie muszę się bać przy niej o to co się w mojej głowie roi.
Na miejscu zapukałam delikatnie w
drzwi gabinetu prezesa, a kiedy usłyszałam stłumione zaproszenie otworzyłam
drzwi i powoli przekroczyłam próg.
– Dzień dobry prezesie! –
zawołałam, kiedy mężczyzna znalazł się w zasięgu mojego wzroku.
W gabinecie siedziało kilka osób i
zaciekawieni patrzyli na mnie, a sam prezes siedział tyłem do wejścia, zanim
się odwrócił o mało nie palnął gafy.
– Co ty tu robisz A… – w tej
chwili się odwrócił, a jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. – Shin Hye! –
zawołał zrywając się na równe nogi. – Co ty…
– Dzień dobry – powiedziała Raven
wychylając się zza mojego ramienia
– … wy tu robicie? – zapytał.
– Kim są te młode dziewczynki? –
zapytał jeden z mężczyzn siedzących na kanapach.
– To córka mojej przyjaciółki i
jej znajoma, nie ważne! – zawołał wypychając nas z gabinetu. – Co wy tu
robicie… I to w takim stroju Shi Hye?
– Ona mnie tak ubrała – burknęłam.
Raven wzruszyła ramionami.
– Potrzebujecie czegoś? – zapytał
już mniej nerwowo.
– Kierowcy, który zna dobrze
Gangnam – powiedziała Raven. – Ma pan takiego?
– Chwila, to ty jesteś tą stukniętą,
obrzydliwie bogatą wampirzycą, która wżeniła się w najpotężniejszy ród
wampirów?
– Od urodzenia byłam jedną z nich
– burknęła. – Chwila, kto tak mówi?
– Kang.
Machnęła ręką i bujając się na
piętach spojrzała słodko na prezesa.
– To co z tym wozem?
– Zadzwonię po kierowcę, za kilka
minut podjedzie po was czarnym busem – westchnął.
– Po co nam bus? – zdziwiłam się.
– Na zakupy – powiedzieli
jednocześnie, prezes ze zrezygnowaniem, Raven z przejęciem i zaangażowaniem.
Wiem, że idziemy na zakupy i od
kilku chwil, że Raven ma forsy jak lodu, ale ile ona chce tych pieniędzy wydać?!
Ja nie jestem taka bogata!
Może po prostu wynajmie limuzynę,
przecież ją na to stać!
~
Macie Raven ;p
Tylko, że ona ma bardziej bordowe oczy i słodszą twarz :>
Genialne! Boskie! No po prostu chcę więcej! Shi, wróć, do Kanga!:c Przypomnij mu się, jakkolwiek to brzmi.
OdpowiedzUsuń+Zgadnij, kto przeczytał szybciutko, zamiast czekać na WP, na rozdziały!
PISZ, PROSZE, SZYBKO, BO DEDNĘ.
No fiem :>
UsuńJesteś dziwna xD A na WP dodałam dziś, więc gwiazdkę mi dawaj! xDD
Dedaj, dedaj. Notka dopiero za tydzień xD
przeczytalam♥♥♥
OdpowiedzUsuń